Pierwszy raz miałem do czynienia z poszukiwaniem wody na działce, więc dla mnie było to ciekawe wydarzenie..
Umówiliśmy się z naszym geologiem, który zorganizował fachowca, żeby być pewnym, że woda w ogóle jest... no i przyjechał jegomość w słusznym wieku, z narzędziami i nieodłącznym papierosem....
To, że coś tam można poczynić z różdżkami żeby wyszukać cieki, żyły, czy jak to tam.. to jeszcze ogarniam.. trochę to magiczne, ale ok... powiedzmy, że trochę się o tym słyszało..
Więc po kilku minutach hasania po działce pojawiły się na trawie różowe plamki spray'u.. tu idzie żyła wodna.. ponoć trochę niefortunnie, bo przebiegać będzie pod narożnikiem planowanego domu, tam gdzie będzie salon i nie wiadomo, czy telewizor nie będzie miał rozmytego obrazu...
Ale, kiedy hydrofachowiec stanął w miejscu, w którym będzie miała znaleźć się studnia, zaczęły się fajerwerki...
W jednym ręku pojawił się niewielki ciężarek na łańcuszku a w drugim stoper... po może trzech minutach w kompletnej ciszy.. pan zaczął oznajmniać.. 5 - 6 metrów wody gruntowe.... 12 metrów skała lita, 19 metrów lustro wody głębinowej... 30 metrów koniec.. ale jak? ale skąd?
Najlepsze na finał... po kolejnej minucie.. hydrofachowiec oznajmił.. przepływ 1300 kubików na godzinę...
Rozumiem, ale pojąć nie mogę... ponoć od 10 lat się nie pomylił.. więc może i tym razem będzie strzał w 10-kę...