Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    71
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    127

Entries in this blog

zuczek1719499749

A jednak ten nasz thermopor zaczyna mi się coraz bardziej podobać :) Z każdą kolejną paletą jest coraz mniej uszkodzonych. Wczoraj były piękne :) Oby tak dalej!

 


Pomimo deszczu nasza ekipa dzielnie pracowała. Zobaczcie postępy:

 

 


Mamy pierwsze nadproże:

 


http://images4.fotosik.pl/83/ddb74864fd268f26.jpg

 


Szalunek ze słupa zdjęty, robią "się" dwa kanały wentylacyjne w kuchni , a z prawej strony widać kawałek okna kuchennego:

 


http://images2.fotosik.pl/120/bf993be5cda71b44.jpg

 


Ściana południowa urosła:

 


http://images3.fotosik.pl/120/46f55902e452a10a.jpg

 


A tak jest w całości:

 


http://images1.fotosik.pl/129/56f54c62eebfc489.jpg


Widzicie to bajoro przed naszą działką? Jak ciągnęli gaz w ulicę to tak zrobili, że przy naszej działce, na całej jej szerokości jest obniżenie W dodatku ulica (droga gruntowa) na środku ma garb. Więc cała woda nie tylko z ulicy, ale i kilku sąsiednich działek spływa pod naszą działkę Co z tym zrobić? Mamy trochę gruzu, ale to kropla w morzu. Całości nie zasypiemy...

 

 

 


P.S. Iga mam kaloszki! Wczoraj przeszły chrzest bojowy!

 


http://images4.fotosik.pl/83/bc534e9e3a8c5c40.jpg

zuczek1719499749

Mój mężulek bardzo się rozczarował, gdy zajrzał ostatnio do dziennika i nie ujrzał aktualnych wiadomości. Powiedziałam, że może się przecież zalogować i coś tutaj napisać w naszym imieniu, ale on stwierdził, że to nie dla niego takie pisanie. Jak Cię Pawełku zachęcić...?

 

 


No dobrze, tak sobie myślę, że dzisiaj wypada zacząć od oklepanej, ale jakże prawdziwej i optymistycznej rymowanki: NIECH SIĘ MURY PNĄ DO GÓRY!!!

 


Dziś czwarty dzień murowania ścian parteru. To rzeczywiście najprzyjemniejszy etap budowy, tak patrzeć jak z dnia na dzień domek rośnie w zaskakującym tempie, jak wszystko się zmienia, pomieszczenia nabierają realnych kształtów, widać zaczątki otworów okiennych. Można sobie stanąć przy takim "oknie" i zastanowić się jak w przyszłości urządzić w tym miejscu ogród, aby widok był przyjemny. A tak w ogóle to muszę się przyznać, że w mojej wyobraźni ten domek był jakiś taki mniejszy, w ogóle wszystko wyobrażałam sobie dużo mniejsze... A teraz jadę na budowę, staję np przy "oknie" i uwierzyć nie mogę, że ono rzeczywiście jest takiej wielkości jak w projekcie

 

 


Parę zdjęć :) Oto co udało się wymurować przez trzy dni:

 

 


Na początek to co najważniejsze - kochani, mamy już wejście

 


http://images2.fotosik.pl/119/bc527c3c9be2f955.jpg

 


A tutaj opatulony drewnem słupek (a raczej słupisko, bo ma jakieś 3 metry wysokości. Uwierzycie, że go nie zauważyłam? ). Za słupkiem część ściany pokoju dziennego:

 


http://images4.fotosik.pl/82/0466c21bd31401da.jpg

 


Następnego dnia były już dwa słupki:

 


http://images4.fotosik.pl/82/9032d7ece3e9cd9d.jpg

 


Ściana z bliska i tzw. kotwy:

 


http://images2.fotosik.pl/119/e6bb131b7a3a1d73.jpg


Te druciaki będą tak sobie wystawać ze ściany do przyszłej wiosny w oczekiwaniu na wełnę i ścianę osłonową. Wiem, że są takie specjalne kotwy do późniejszego montażu (gdy ściany nośne są już wymurowane) i początkowo tak właśnie chcieliśmy zrobić, ale pan Tadeusz odradził nam ten pomysł przy kruchej ceramice (o czym za chwilę). A poza tym to co mamy w ścianach to zwykły drut ocynkowany fi 5, który murarze po prostu przycinają na wymiar. Takie gotowe kotwy kosztują kilka razy tyle Więc co zrobić? Będzie na razie domek-jeżozwierz

 

 


Zdjęcie całości (od ogrodu) - tyle mamy do tej pory zrobione:

 


http://images2.fotosik.pl/119/38060edb5336168b.jpg

 


Nadproża już czekają:

 


http://images1.fotosik.pl/128/ce80b6129ee9c5d2.jpg


Niestety chyba sobie jeszcze trochę poczekają te nadproża, bo popsuła nam się pogoda, prace się opóźniają. Zamówiliśmy już terivę, ale przed świętem przy takiej aurze nie ma szans na zalanie stropu

 

 


A teraz kilka słów o naszej ceramice. Thermopor nie jest zły, choć myślałam, że będzie trochę lepszej jakości. Na paletach tego nie widać, to jednak w praktyce okazuje się, że trochę tych pustaków jest "przetrąconych", trzeba je łatać, a co za tym idzie, budowa już tak ładnie nie wygląda. Wiem, że nie ma to żadnego znaczenia na tym etapie, no ale kurka jak ktoś na co dzień zajmuje się kreską do kreski, to jest wyczulony na takie nierówności i średnią estetykę Ale w końcu najważniejsze, że z murowaniem nie ma żadnego problemu. No i muszę przyznać, że skusiła nas cena thermoporu. Za np porotherm zapłacilibyśmy ponad 3 koła więcej. Więc różnica jest i to niemała, więc te nierówności tak bardzo już mi nie przeszkadzają Mogę szczerze powiedzieć, że gdybyśmy mieli jeszcze raz wybierać, to wybór byłby ten sam. Owszem, na ściany osłonowe będzie trzeba kupić coś mocniejszego - nie mogą być popękane i połatane, bo mogłyby przemarzać. No a w przypadku pustaka grubości 12 cm byłoby to możliwe. W każdym razie to temat na zimę.

 


Jestem ciekawa jak dziś poszło naszym murarzom, bo pogoda nieciekawa, a wiem od Pawła, że ekipa dzielnie walczy na polu boju.

 

 


To tyle na dziś, idę robić winko na parapetówkę

 

 


P.S. A skoro już jestem przy temacie "wyskokowym" to muszę Wam powiedzieć, że fundamenty zostały oblane i to solidnie, bo jakoś tak się złożyło, że przez cały weekend ktoś znajomy do nas zaglądał. A skoro była okazja, to głupio było odmawiać Więc na jakiś czas mamy dosyć świętowania Może to i dobrze, że pogoda pod psem i zalanie stropu się opóźni...?

zuczek1719499749

Dzisiaj będę się chwalić chwalić chwalić Musicie mi to wybaczyć - mam powód: Kochani! Wczoraj SKOŃCZYLIŚMY FUNDAMENTY!!! Hurra! Wreszcie mogliśmy ujrzeć je w całej okazałości. No i cokół z naszej wymarzonej cegiełki :) Piękny jest mówię Wam! Dokładnie o taki efekt nam chodziło :)

 

 


http://images1.fotosik.pl/124/ec0fb8a11d01629c.jpg


http://images1.fotosik.pl/124/a75ac8e05e341d77.jpg

 


Tutaj będzie wejście, a na prawo kuchnia :)

 


http://images4.fotosik.pl/78/0f9864efa84d624c.jpg

 


Część dzienna:

 


http://images2.fotosik.pl/115/b4fd5dd43bd2ef38.jpg

 


Na razie prowizoryczne schody do przyszłej spiżarni i pom. gosp.:

 


http://images1.fotosik.pl/124/32148454278691c4.jpg

 


A tak jest od ogrodu - tataj będą tarasy:

 


http://images3.fotosik.pl/115/ba61f913ee390e28.jpg

 


Niestety długo nie nacieszyliśmy się widokiem naszej cegiełki, bo dzisiaj murarze zaczęli stawiać ściany parteru i cokół trzeba było opatulić folią co by się nie zniszczył Może później chociaż filary owiniemy taką przezroczystą folią ze streczem żeby choć trochę oko móc nacieszyć?

 

 


Piasku w fundamenty weszło nam w końcu 110 ton. Nawet nieźle, spodziewałam się, że wejdzie sporo więcej. Dobrze, że znaleźliśmy taniego dostawcę. To znaczy tak mi się zdaje, że taniego bo za 110 ton zapłaciliśmy z transportem 1100 zł, a więc 10 zł za tonę.

 

 


A poza tym jakoś tak przyjemnie wyglądają teraz te fundamenty takie zasypane i podsypane, takie "uziemione" Tylko kiedy jeszcze nie było piasku w fundamentach to pomieszczenia zdawały się duże. Teraz znowu są małe

 

 


Coś jeszcze? Jestem bardzi bardzo szczęśliwa kochani! Dziękuję wszystkim, którzy zaglądają do mojego dziennika, doradzają, wspierają i potrafią cieszyć się razem z nami. Jesteście super! :)

 

 

 


P.S. Wypada opijać fundamenty?

zuczek1719499749

No, najwyższa pora wydobyć swój dziennik z otchłani Hmm... co się u nas dzieje?

 

 


Prace pomału idą do przodu. Teraz kończymy stawiać ściany fundamentowe, został do ułożenia cokół z klinkieru z przodu i południowego boku. Później jeszcze izolacja z dysperbitu i papy, a następnie wielkie zasypywanie. Piachu pójdzie co nie miara, bo budynek mamy dość wysoko położony. Ale to dobrze. Po pierwsze dlatego, że dom nie będzie stał w dołku, a po drugie - chcemy później podsypać budynek tak, aby teren ciekawie się ukształtował (wzniesienia i obniżenia). Iga Ty na pewno wiesz co mam na myśli, bo czuję, że mamy bardzo podobny gust ogrodowy :) Ale kiedy skończymy te fundamenty to ja naprawdę nie wiem Strasznie wolno to wszystko idzie. Według naszych wcześniejszych założeń teraz powinniśmy wylewać już strop. A tymczasem dopiero co z ziemi wychodzimy. Ale tak to już chyba jest, że plany swoje, a realia swoje. Trudno. W końcu nigdzie nam się nie spieszy. Najważniejsze żebyśmy do zimy zdążyli zrobić zadaszenie (zdążymy...? )

 


Nasi murarze to złote chłopaki. Pracują bardzo starannie, dokładnie, ale że szybko to już powiedzieć nie mogę. Z drugiej strony jednak lepiej tak niż szybko i niedbale. Więc siedzimy cicho.

 


Pan Tadeusz ostatnio zwrócił nam uwagę na pewien szczegół, o którym byśmy nawet nie pomyśleli. Przód garażu chcemy zrobić z klinkieru, więc pan Tadeusz zapytał czy wiemy jaką bramę garażową będziemy montować. My: noo... taką łamaną (yyy.... jak to się fachowo nazywa? ) O, np taką:

 


http://www.wisniowski.pl/gfx/pl/oferta/3/skrot/o1621796232.jpg


aaaa... segmentowa

 

 


Okazuje się, że taką bramę montuje się albo zupełnie po wewnętrznej stronie ściany albo zupełnie po zewnętrznej. Po zewnętrznej nie chcemy, więc zostaje wewnętrzna. A więc całą szerokość ściany w tym miejscu powinniśmy zrobić również z klinkieru, aby miało to ręce i nogi, i dobrze wyglądało. Co prawda przód garażu będzie robiony z klinkieru dopiero w przyszłym roku, to jednak cokół też trzeba teraz tak wymurować. I co my byśmy bez pana zrobili biedne szaraczki?

 

 


W ostatnich dniach na budowie miało miejsce jeszcze inne ważne wydarzenie Nasz Filip poznał swojego nowego sąsiada - Jack`ego:

 


http://images3.fotosik.pl/111/d4a4ebd04d042f51.jpg


Na początku psiaki bardzo rywalizowały ze sobą o oznaczanie terenu, ale skończyło się dobrze - na wspólnym osikaniu tego samego worka

 


http://images4.fotosik.pl/74/405facef4dbb2b57.jpg


Mam nadzieję, że w przyszłości obejdzie się bez obszarpanych uszu i będą tolerować swoje towarzystwo No, przynajmniej do czasu aż my my albo sąsiad zrobi ogrodzenie

 

 


A teraz kilka zdjęć z budowy.

 

 


Tak mniej więcej teraz u nas wygląda:

 


http://images4.fotosik.pl/74/b123e01318c56ff8.jpg

 


Część cokołu:

 


http://images2.fotosik.pl/111/c444f803b885c4dd.jpg

 


Z bliska:

 


http://images1.fotosik.pl/119/9ed6e07825d7590f.jpg

 


Zaprawa w rzeczywistości jest jaśniejsza (kolor dość jasno szary). Na zdjęciach jest jeszcze mokra.

 


Gerion - jeśli w dalszym ciągu jesteś zainteresowany i jeśli jeszcze nie byłeś, to możesz podjechać obejrzeć ten klinkier, bo już coś widać

zuczek1719499749

Co nowego...?

 


Pan Tadeusz strasznie przeklinał bloczki betonowe. O ile pierwsza połowa przyjechała piękna, idealna wręcz, to druga - bez komentarza Wiele połamanych, popękanych, trzeba było uzupełniać zaprawą. Przez to dużo cementu poszło. Bloczki zostały zrobione szybko, byle jak, beton dobrze nie wysechł. A prosiliśmy, żeby były "odstane". I były, ale... tylko pierwsza połowa Człowiek płaci za pełnowartościowy towar, a dostaje szajs! Zobaczcie sami:

 

 


http://foto.onet.pl/upload/18/78/_616515_n.jpg

 


http://foto.onet.pl/upload/33/32/_616516_n.jpg


I tak wyglądała 1/3 tych bloczków

 

 


A mieliśmy je stąd:

 


http://foto.onet.pl/upload/40/87/_616518_n.jpg

 


Dobrze, że już zostały wmurowane, bo jak patrzyłam na ten znak jakości B, to mi się ciężko na żołądku robiło

 


Musieliśmy jeszcze zamówić bloczki, bo się skończyły. Tym razem jednak nie od pana Nogaja z Pobiedzisk

 

 

 


Oto efekty pracy naszych mistrzów z ostatnich trzech dni

 


http://foto.onet.pl/upload/21/93/_616480_n.jpg

 


http://foto.onet.pl/upload/40/82/_616514_n.jpg

 


Tak jest teraz:

 


http://foto.onet.pl/upload/3/11/_616483_n.jpg

 


Oto nasz powiększony komin:

 


http://foto.onet.pl/upload/5/4/_616484_n.jpg


Tutaj będzie obniżenie (około 80 cm w stosunku do parteru). Będzie tu kotłownia i spiżarnia (pod przyszłymi schodami).

 

 

 


Z ekipy jesteśmy bardzo zadowoleni. Choć pan Tadeusz jest starszym człowiekiem, murarzem "starej daty" i "z babą nie będzie gadał, bo budowa to męska rzecz" to cieszę się, że mamy taką ekipę. Są bardzo dokładni i pracowici. Jeśli czegoś nie wiedzą, sami dzwonią do kierownika budowy i pytają. Jeśli my nie możemy, oni odbierają towar, który przyjeżdża na budowę. Brakuje cementu - pan Tadeusz wsiada w samochód i jedzie kupić. Później się rozliczamy.

 


A Wolf gnębi ich strasznie Aż mi żal biedaków, bo naprawdę się starają, a on przyjeżdża na budowę i niczym taka wyrocznia wytyka paluchem: to mi się nie podoba, tamto mi się nie podoba... A czemu to jest tak, a czemu tamto siak? Biedni... Czasami mam wrażenie, że Wolf trochę przesadza. Chociaż lepiej, że w tą stronę niż w drugą...

 


Wolf chciał, żebyśmy usunęli całą glinę z wykopów Po licznych obserwacjach i komentarzach na forum, postanowiliśmy ją zostawić. Wszyscy inwestorzy (a przynajmniej ci, u których widziałam) tak robią. Nasi murarze też twierdzą, że zawsze tak robili i nigdy nic złego się nie stało. Gdybyśmy mieli wywalać całą tą glinę, to musielibyśmy zapłacić ekstra murarzom, a piasek, który miałby ją uzupełnić to niemały koszt. Nie wspomnę już o czasie. Więc odpuściliśmy. Glina została dobrze zagęszczona, na nią przyjdzie zagęszczony piasek (w sumie będzie on stanowił dobre 80%), więc nie mamy zamiaru się niczym martwić.

zuczek1719499749

Murowania ciąg dalszy Wczoraj wieczorem było tak:

 

 


http://foto.onet.pl/upload/0/65/_615672_n.jpg

 


http://foto.onet.pl/upload/47/83/_615670_n.jpg

 


Zaczynamy się niecierpliwić Jak były tylko ławy, to jeździliśmy sobie spokojnie na działkę podlewać beton i było to takie "zwykłe". A teraz każdego dnia przybywa coś nowego. Jak wracamy wieczorem z działki to się zastanawiamy ile przybędzie następnego dnia i doczekać się nie możemy Ciekawe jaki widok zastaniemy dzisiaj? Rano pan Tadeusz z ekipą podjechał do nas po styropian, po południu dzwonił do Pawła, że bloczki mu się kończą. A wczoraj było ich jeszcze tak dużo...

 

 


Na koniec: cztery siedziska czterech murarzy z... ciepłymi porami

 

 


http://foto.onet.pl/upload/6/72/_615677_n.jpg

zuczek1719499749

Ha ha! Ale wykrakałam - ochłodziło się! NARESZCIE

 


Wczoraj murarze skończyli robić izolację ław i rozpoczęli stawiać ściany fundamentowe. Taki widok zastaliśmy wieczorem, po pierwszym dniu murowania:

 

 


Wykusz cieszy się największym postępem - sam mistrz - pan Tadeusz - murował ten, mimo wszystko, skomplikowany element budynku:

 


http://foto.onet.pl/upload/38/41/_615359_n.jpg

 


Pamiętacie jak pisałam, że przesuwamy ścianę zewnętrzną, aby mieć większy pokój dzienny i szerokie wyjście na taras? To będzie właśnie to wyjście - 240 cm szkła :

 


http://foto.onet.pl/upload/21/56/_615358_n.jpg

 


A to powiększona część wypoczynkowa pokoju dziennego:

 


http://foto.onet.pl/upload/6/68/_615361_n.jpg

 


Bloczki czekają na wmurowanie

 


http://foto.onet.pl/upload/5/8/_615362_n.jpg

 


A na koniec klinkier czekający na swoją kolej:

 


http://foto.onet.pl/upload/38/63/_615363_n.jpg

 


Cegły klinkierowej szukaliśmy długo. Nie chcieliśmy takiej "pięknej i gładkiej" , jednolitej kolorystycznie. Chcieliśmy melanż. Szukanie się opłaciło :) Każda z tych cegieł jest inna, po ułożeniu większej ilości tworzy na ścianie wdzięczną "mozaikę". I to najbardziej nam się w niej podoba. W dodatku jest ryflowana - dzięki temu na ścianach będą się tworzyć światłocienie. Jest dokładnie taka jak ją sobie wyobrażaliśmy - piękna! :) No i jest nasza, polska, z Bogdanki: jantar melanż ryflowana - tak się nazywa. Kolor piasku i bursztynu. Nie mogę się doczekać kiedy zrobimy z niej cokół

zuczek1719499749

Uff... upał niesamowity! Kiedy się wreszcie trochę ochłodzi? Wczoraj na budowie murarze ledwo żywi, a w dodatku mieli do czynienia z kolorem czarnym - dysperbitem i papą

 

 


http://foto.onet.pl/upload/5/16/_616748_n.jpg

 


http://foto.onet.pl/upload/8/85/_616747_n.jpg

 


Wczoraj również przyjechała połowa bloczków betonowych. Dziś pewnie zostaną pierwsze wmurowane

 

 

 


Z rzeczy mniej optymistycznych - pierwsze kwiatki w projekcie Najpierw odkryłam, że w kuchni nie ma komina ani żadnego przewodu wentylacyjnego Okazało się, że rura do podłączenia okapu miałaby przechodzić pod sufitem przez całą kuchnię i część pokoju dziennego do kanału w kominie od kominka My będziemy mieli naturalną wentylację, bo na modną ostatnio mechaniczną szkoda nam pieniędzy. Swego czasu sporo czytałam na temat wentylacji grawitacyjnej i okazuje się, że z powodzeniem się sprawdza, warunek: musi być poprawnie wykonana. A w projekcie nawet łazienka na poddaszu nie ma wentylacji, nie mówiąc już o garderobie Więc na razie ustaliliśmy, że w kuchni zbudujemy dwa kanały wentylacyjne - na dachu będą zakończone takimi dachówkami z kominkiem. Jeden komin budujemy większy. Zamiast czterech, będzie miał sześć kanałów. W ten sposób zyskamy wentylację w łazience na poddaszu.

zuczek1719499749

Dzień piąty: ławy.

 


Hmm... właściwie nie wiem czy umieszczać zdjęcia... Szwagierka przez przypadek wykasowała mi je z aparatu zanim zgrałam do komputera (ach te dzieci - nie mogę doczekać się swoich ). Zrobiłam ponownie, kiedy beton był trochę odstany. Niestety niewiele na nich widać. Ławy były już polewane wodą i przez to sporo gliny naszło do wykopu. Może chociaż jedno?

 

 


http://images4.fotosik.pl/67/0fabee8758ed6dadmed.jpg

 


I tym sposobem nareszcie dotarłam ze swoim dziennikiem do czasu teraźniejszego Mamy teraz przerwę, murarze wrócą po niedzieli. Wreszcie zaczniemy wychodzić z ziemi!

 

 


P.S. Przywieźli nam pustaki - nasze wyczekane, zdobyte, wręcz wyrwane! Ale to przydługa historia...

 

 


http://images4.fotosik.pl/67/a8f5b5668e0560c1med.jpg

zuczek1719499749

Dzień czwarty: fi 6, fi 12 czyli zbrojenie.

 


Nigdy nie widziałam takiego zbrojenia na żywo. Nie przypuszczałam, że to taka "misterna" robota:

 

 


http://images3.fotosik.pl/104/f8b90c69c961623amed.jpg

 


http://images1.fotosik.pl/104/de290f85a1bdad31med.jpg

 


http://images4.fotosik.pl/67/1e3d33cc81da132emed.jpg

 


Dwie wyspy:

 


http://images2.fotosik.pl/104/089d2e886be89466med.jpg


Aż trudno uwierzyć, że to całkiem spora łazienka i pomieszczenie gospodarcze. Wszystko się teraz zdaje takie malutkie

zuczek1719499749

Uzupełnić dziennik czas zacząć

 


Oto fotoreportaż:

 

 


Wykopy:

 

 

 


dzień pierwszy:

 


wykop pod ścianę północną zrobiony:

 


http://images3.fotosik.pl/104/d17f81d89ca1ba06.jpg

 


przód zaczęty:

 


http://images4.fotosik.pl/67/37a0391a54ccaac5med.jpg

 


Drugiego dnia dokonaliśmy odkrycia w wykopach - na dnie: (Bo komu mogą się przytrafić takie niespodzianki jak nie nam? )

 


zaczyna się w narożniku przyszłego garażu:

 


http://images2.fotosik.pl/104/0c9bbcb26d504687med.jpg

 


przebiega ukosem przez całą szerokość ławy:

 


http://images4.fotosik.pl/67/fd5d4c86a4f684cdm.jpg

 


i to samo za zakrętem:

 


http://images4.fotosik.pl/67/6d4107275a682d29med.jpg

 


Zaczynamy odgarniać z tego glinę, a tu ... TADAM! Rura I to całkiem spora - jakieś 7 cm średnicy:

 


http://images3.fotosik.pl/104/f519cd9d7b0df75dmed.jpg


Nic to poważnego, drenaż po prostu Kilku sąsiadów też znalazło pod swoimi ławami takie cuś. Tylko na początku człowiek ma mieszane uczucia

 

 

 


Dzień trzeci:

 


wykop został skończony:

 


http://images3.fotosik.pl/104/29cdce609f31199fmed.jpg

 


A na koniec nasz przyjaciel z sąsiedztwa. Ostatnio bardzo często nas odwiedza i oznacza "swoje" terytorium:

 


http://images2.fotosik.pl/104/fa49c62a39076449med.jpg

zuczek1719499749

Kolejną rzeczą, jaką postanowiliśmy zrobić na działce, było zdjęcie humusu i wykopanie studni. Co prawda do rozpoczęcia budowy było jeszcze sporo czasu, to jednak chcieliśmy już prędzej mieć wszystko przygotowane.

 


W pewną majową sobotę rano pojechaliśmy na działkę stoczyć pierwszą poważną batalię budowlaną A zaczęła się ona od... wojny z meszkami - chmarą małych upierdliwych owadów podążających za człowiekiem niczym chmura gradowa. Gdzie my, tam i one. A kąsających jak jasna cholera! Skąd to to się wzięło?! Z tego wszystkiego zaplątał nam się sznurek, którym chcieliśmy wyznaczyć granice naszej działki, a później zgubiliśmy w chaszczach młotek. Fajny początek, co? Ale daliśmy radę. Co tam jakieś meszki będą zadzierać z żuczkami!

 


Po chwili dowiadujemy się, że właściciel kopary wysłał do nas pracownika i lada moment tu będzie. Rzeczywiście, widzimy w oddali koparkę. Jedzie jedzie... przejechała. I znowu: jedzie jedzie... przejechała. Rany, facet zabłądził! Więc Paweł hop czym prędzej w samochód i w pogoń za nim. Dorwał go w końcu gdzieś... kilometr od osiedla. Bo dopiero wtedy pan Koparkowy zauważył, że ktoś zajeżdża mu drogę, wymachuje i próbuje go zatrzymać Mam nadzieję, że nie wyglądało to jak rodem z jakiegoś kryminału...?

 


Ale w końcu prace ruszyły, a my z wielką ulgą odjechaliśmy do domu. Oczywiście byłoby zbyt pięknie, gdyby prace zostały zakończone w jeden dzień. Koparka okazała się za wątła, aby poradzić sobie z glebą i poległa po czterech godzinach.

 


W każdym razie po południu umówiliśmy się na działce z właścicielem kopary, aby uzgodnić co dalej. Kiedy przyjechaliśmy, facet już na nas czekał. Do tej pory rozmawialiśmy z nim tylko przez telefon, więc nie wiedzieliśmy jak wygląda. Podjeżdżamy, kurcze my go skądś znamy? Myślimy, myślimy... To chyba niemożliwe! A jednak! Właścicielem kopary okazał się facet, który... śpiewał nam w kościele na ślubie! Ale czad! Śmiać nam się chciało jak nie wiem! Skąd on się tutaj do cholery wziął?! Nazwisko wydawało nam się jakieś takie znajome, gdy rozmawialiśmy przez telefon, ale nie zajarzyliśmy prędzej, że to może być on Okazało się, że facet ma firmę transportową, a śpiewa, bo... lubi. I umie, a jakże! Super co? Mieliśmy muzykalnego koparkowego!

 


Kiedy ochłonęliśmy z wrażenia, uzgodniliśmy, że w poniedziałek przyjedzie większa koparka. I przyjechała. I na szczęście ta sobie poradziła. A ja odetchnęłam z ulgą. Bo patrząc na zmagania poprzedniej miałam raczej mieszane uczucia A japę mamy taką rozległą jakbyśmy co najmniej jakąś hacjendę stawiali! A to tylko pod nasz mały skromny domek No ale tak to jest jak się zatrudni entuzjastę. Zrobił nam zapas. Nie wiedział tylko biedak, że my już też zrobiliśmy sobie spory zapas I oto rezultat:

 

 


http://foto.onet.pl/upload/41/34/_616233_n.jpg

 


http://foto.onet.pl/upload/39/69/_616234_n.jpg

zuczek1719499749

16 stycznia bieżącego roku otrzymaliśmy ze Starostwa pozytywną decyzję o zmianie pozwolenia na budowę. Więc sprawy papierkowe mieliśmy "już" definitywnie zamknięte.

 

 


A po świętach wielkanocnych załatwialiśmy do końca sprawę z prądem, tzn. zakładaliśmy skrzynkę z prądem budowlanym i robiliśmy jej odbiór. Oczywiście dzięki panu Pomyłce mieliśmy przez to sporo nerwów. Czy ten człowiek będzie się tak za nami wlókł do końca budowy?! Ja już nie wiem jak to jest: ty się starasz być sumiennym, jak najlepiej wykonywać swój zawód i spodziewasz się, że inni też tacy będą. A wcale tak nie jest... Już nawet nie chce mi się opisywać całej tej sprawy, bo wspominając pana Pomyłkę jakoś tak ciężko mi się robi na żołądku... Jedno nie ulega wątpliwości: musimy mieć bardzo poczciwe mordki bo urzędnicy w Enei potraktowali nas bardzo, ale to bardzo pobłażliwie. Jakiekolwiek względy Wami kierowały - DZIĘKUJEMY! JESTEŚCIE LUDZCY!

 

 


Poniżej nasza skrzynka - niby nic takiego, ale musiałam ją uwiecznić, bo - jak to Paweł ładnie powiedział - są to nasze pierwsze drzwi:

 


http://foto.onet.pl/upload/24/69/_616232_n.jpg

zuczek1719499749

Choć ze znacznym opóźnieniem, to jednak robota została odwalona jak należy W porównaniu z hieroglifami pana Pomyłki, w projekcie zostało wszystko tak dokładnie i pięknie rozrysowane, że jak to zobaczyliśmy, to jak takie cielęta w malowane wrota nie mogliśmy oderwać od projektu wzroku Pan J. chyba zauważył, że jesteśmy wniebowzięci

 


A więc projekt powędrował do Starostwa i czekał sobie na zmianę decyzji o pozwoleniu na budowę. A ja tymczasem zajęłam się poszukiwaniem kierownika budowy. Mówiąc ściśle, chodziło nam o osobę, która faktycznie zajmie się naszą budową, a nie będzie jedynie figurantem robiącym adnotacje w dzienniku budowy. Pana ze Środy, o którym poprzednio pisałam w takich superlatywach, odpuściliśmy sobie, bo nie mieliśmy właśnie tej pewności. Przecież nie zatrudnimy kogoś tylko dlatego, że jest fajny...

 


No, i tak szukając, szperając tu i ówdzie, natknęłam się na dziennik Olkalybowy, która bardzo pozytywnie pisała o swoim kierowniku. Dostałam od niej namiar i za ten namiar jeszcze raz Ci Olu dziękuję Nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale jakoś tak od początku mam pełne zaufanie do tego człowieka i wierzę, że z nim będzie wszystko naprawdę dobrze. Trochę mnie martwi, że człek tak strasznie zabiegany, ale mam nadzieję, że naszej budowie poświęci wystarczająco dużo uwagi, aby nic "się" nie sknociło. Oczywiście z wyboru jesteśmy zadowoleni, bo widać, że to dobry fachowiec, zaangażowany w swoją pracę, wie co do czego. Oby tak dalej!

zuczek1719499749

Poprzednio pisałam, że dokładnie wiedzieliśmy jakie zmiany chcemy wprowadzić do projektu, ale nie do końca tak było. Z tą ścianą zewnętrzną fatalnie się zgapiliśmy i kiedy doszliśmy do wniosku, że moglibyśmy taką zmianę wprowadzić, okazało się, że musimy robić projekt zamienny, bo zmiana dotyczy właśnie ściany zewnętrznej

 


Ale po kolei.

 


Najpierw zawieźliśmy nasz projekt z ustalonymi zmianami do architekta, pewnego - osławionego już na tym Forum - pana Darka Pomyłki (kto czytał dziennik Geriona, ten już wie kto to zacz). Bynajmniej nie chcę się rozpisywać na temat tego jegomościa, bo szkoda mi dla niego czasu i nerwów W każdym razie wyglądało to tak, że ten pan zrobił nam adaptację, a zmiany nagryzmolił na oryginalnym projekcie od ręki (zarówno słowo "nagryzmolił", jak i "od ręki" piszę w dosłownym tego słowa znaczeniu, a nie przenośni). Aż dziwne, że odebraliśmy ten projekt z pozwoleniem na budowę! W każdym razie później zapytałam, czy na pewno tak ma to wyglądać. A maczo spojrzał na mnie tymi swoimi zbereźnymi oczkami, urażony, że wątpię w jego profesjonalizm. Więc już o nic więcej nie pytałam. Odpuściliśmy. W końcu najważniejsze, że mieliśmy pozwolenie na budowę. Zbyt długo na nie czekaliśmy, aby teraz na własne życzenie przedłużać cały ten proces papierologiczny...

 

 


Ale ale! Mądre żuczki po szkodzie Po jakimś czasie wpadliśmy na genialny pomysł, że można by było przesunąć tę nieszczęsną ścianę, bo dzięki temu zyskamy większy pokój dzienny i szerokie wyjście na taras, a z wizualizacji wynikało, że dom na tej zmianie nie ucierpi. Niestety w Starostwie wyrok brzmiał: musicie robić projekt zamienny, bo to ściana zewnętrzna, a 1,5 metra to wcale nie tak mało

 


Trudno. Lepiej teraz to zrobić i jeszcze raz zapłacić niż całe życie żałować.

 


Oczywiście skubany pan Pomyłka powiedział nam, że nikt inny niż on projektu zamiennego nie może nam zrobić Jak sobie pomyślałam o dalszej współpracy z nim, to mnie mdłości brały. Na szczęście w porę nas oświeciło: może on zwyczajnie picuje, bo chce nas naciągnąć? Bo niby dlaczego ktoś inny nie mógłby nam wprowadzić tej zmiany?

 


Pewnie, że picował

 


Odnowiliśmy stare kontakty w Środzie Wlkp. Dlaczego stare? To trochę inna historia

 


Kiedy jeszcze szukaliśmy działki, okazało się, że możemy kupić działkę z rozpoczętą budową (fundamentami). I ta budowa należała do pewnego pana pochodzącego właśnie ze Środy, a jego kierownikiem był też pan ze Środy. Tak trafiliśmy do tej niewielkiej, rodzinnej pracowni: ojciec - kierownik budowy, syn - architekt + jeszcze kilku pracowników. Przez dobre dwie godziny "ojczulek" ślęczał z nami nad projektem, doradzał i w końcu sam nam odradził kupno tej budowy. Projekt kompletnie nam nie przypasił. Aby go zmienić na swoje potrzeby musielibyśmy go bardzo mocno przerobić, co byłoby równoznaczne z wykonaniem projektu indywidualnego. I w ogóle nie była to okazja cenowa. W każdym razie za to doradztwo nie zapłaciliśmy mu ani złotówki! Gość zrobił na nas naprawdę dobre wrażenie - dlatego pamiętaliśmy o tej pracowni.

 


W każdym razie teraz zawieźliśmy tam nasz projekt i powiedzieliśmy o co chodzi. Kiedy architekt, pan J., zobaczył te bazgroły, oczy mu zbielały i wydukał: I... TO przeszło przez Starostwo i wróciło z pozwoleniem na budowę???!!! My nieśmiało: tak

 


Stanęło na tym, że zmiany nabazgrane przez szanownego Pomyłkę zostaną ponownie naniesione przez pana J. + to co chcemy jeszcze zmienić.

zuczek1719499749

Dziś miałam pisać o zmianach, jakie wprowadziliśmy do projektu, ale stwierdziłam, że to pewnie nudny temat, więc opiszę pokrótce te najważniejsze, a domek po liftingu do obejrzenia na fotkach makietki Zdjęcia mogą być trochę niewyraźne, bo muszę je wstawiać w niskiej rozdzielczości, aby wszyscy mogli je zobaczyć. Ale wnikliwi zapewne zauważą różnice

 

 


Strona ogrodowa:

 


http://images1.fotosik.pl/105/7e3d32beaab34dc2.jpg


Być może już zauważyliście... Przesunęliśmy ścianę zewnętrzną od strony dużego ogrodowego okna pokoju dziennego do filara tarasu. To znaczy teraz tego jednego filara już nie ma. Dach tarasu opiera się na wydłużonej ścianie.

 


Baliśmy się tej zmiany bardzo, nie powiem, że nie. W końcu to zawsze ingerencja w bryłę domu. A my nie chcieliśmy nic popsuć. I wtedy właśnie zaczęliśmy kombinować w programie graficznym, później zrobiliśmy ową makietkę i doszliśmy do wniosku, że ta zmiana to dobry pomysł. Bryła domu według nas nie ucierpiała na tej zmianie, a dzięki niej zyskaliśmy szerokie wyjście na taras, o którym zawsze marzyliśmy, sam taras stał się jeszcze bardziej kameralny, a pokój dzienny zwiększył swój metraż z 26,4 do prawie 35 m2.

 

 


Taras zadaszony z bliska:

 


http://images2.fotosik.pl/105/e16ba086c8acc54d.jpg

 


Strona południowo-wschodnia:

 


http://images4.fotosik.pl/68/9ba44e9e3d5627b9.jpg


Dodaliśmy drugi taras - nie zadaszony, częściowo połączony z istniejącym.

 


Okno połaciowe na schodach zostało przesunięte tak, by weszło tam jeszcze jedno obok.

 


Kilka miesięcy później: jednak zrezygnowaliśmy z tego drugiego tarasu. Teraz, z perspektywy czasu widzimy, że robienie kolejnego, dużego tarasu na fundamencie nie ma sensu. Zamiast tego, przy urządzaniu ogrodu zrobimy sobie mniej więcej w tym miejscu taras na gruncie.

 

 


Strona południowo-zachodnia:

 


http://images1.fotosik.pl/105/06a6a728e5427850.jpg


Okna w wykuszu obniżyliśmy o 35 cm, aby po wykończeniu parapet wewnętrzny wypadł 0,5 metra nad podłogą. Na makietce, między oknami, nie ma tradycyjnych murowanych słupków. Szczerze mówiąc jeszcze do końca nie wiemy czy tak zrobimy. Podobają nam się takie przeszklenia, ale słyszeliśmy, że przy takich oknach są problemy z roletami zewnętrznymi. To dłuższy temat, więc opiszę to kiedyś przy okazji.

 


Co do wykusza, to zrobiliśmy tradycyjne murowane słupki między oknami - czyli tak jak było to w projekcie. Tak znacznie bardziej pasuje do tradycyjnej architektury tego domu i jest to rozwiązanie zdecydowanie tańsze niż w przypadku jednego, łamanego okna.

 

 


Wejście do domu z bliska:

 


http://images1.fotosik.pl/105/b3a31cfc3ec367bc.jpg

 


Strona północno-zachodnia:

 


http://images3.fotosik.pl/105/96bd22ed1e64b2d7.jpg

 


Elewacja północna:

 


http://images4.fotosik.pl/68/1e76043c517bca8e.jpg


Na tej elewacji najwięcej kombinowaliśmy przy otworach okiennych. Teraz znacznie bardziej nam się podoba. Oczywiście w rzeczywistości przy oknach na poddaszu będą balustrady.

 

 


I jeszcze jedna zmiana (miałam się nie rozpisywać??? ) Na makietce jej nie widać. Zmieniliśmy ścianę zewnętrzną jednowarstwową z betonu komórkowego na trójwarstwową z ceramiki. Początkowo chcieliśmy pozostać przy ścianie 1W z ytonga, bo wydawało nam się, że to tak fajnie, czysto, równo, szybko, nowocześnie... Ale kiedy coraz bardziej wgłębialiśmy się w temat, tym więcej było pytań i wątpliwości A że należymy do żuków, które nie lubią zbyt długo katować swoich biednych główek takimi problemami szybko podjęliśmy decyzję - zdecydowaliśmy się na rozwiązanie, co do którego nie mieliśmy żadnego "ale".

 


Pozostałe zmiany były niewielką ingerencją w ściany działowe m.in. zrezygnowaliśmy z suszarni w łazience na poddaszu, w łazience na parterze zrobimy wnękę 90x90 cm w stronę pomieszczenia gospodarczego, aby zamiast wanny można było zrobić prysznic, nie rezygnując z okna. Miejsce pod schodami zabudujemy i zrobimy tam małą spiżarnię.

 

 


I tym sposobem nasz domek zyskał trochę metrów więcej niż miał pierwotnie. Obecnie jest to 145 m2 licząc z garażem, a 128 bez niego. Wliczając tzw powierzchnię podłogi to jeszcze 8m2 dodatkowo. Ufff! Koniec wreszcie!

zuczek1719499749

Kiedy ochłonęliśmy już po zakupie działki, doszliśmy do wniosku, że trzeba by teraz zająć się wybraniem jakiegoś projektu. Pewnie, że nie było ani łatwo, ani szybko - to chyba zresztą zrozumiałe Ale my mieliśmy wybór ułatwiony, bo już mniej więcej wiedzieliśmy czego szukamy. A szukaliśmy domu z użytkowym poddaszem, dwuspadowym dachem, w miarę prostą bryłą, czterema pokojami, kominkiem i obowiązkowo dużym zadaszonym tarasem + jeszcze innymi drobnymi duperelkami, co do których nie będę się rozpisywać.

 


Dlaczego użytkowe poddasze? Bo obydwoje zostaliśmy wychowani w piętrowych domach i jakoś tak od zawsze dom kojarzył nam się ze schodami... Było więc dla nas naturalne, że będziemy pielęgnować tę tradycję, choć będzie ona miała łagodniejsze oblicze: poddasze, skośny dach, a nie kostka. I jeszcze jedno: to co dla niektórych jest wadą, dla nas absolutną zaletą - skosy na poddaszu. Pomieszczenia, które można przepięknie zaaranżować, nadać im niepowtarzalnego charakteru i klimatu. No i moje ulubione okna połaciowe!

 

 


Podejmując decyzję o budowie domu musieliśmy określić priorytety. Co jest dla nas najważniejsze? Co mniej ważne? Musieliśmy okreśłić kwotę, którą możemy przeznaczyć na tą inwestycję. Mieliśmy na to czas, więc dokładnie wszystko sobie przemyśleliśmy i postanowiliśmy, że budujemy dom skrojony na miarę - naszych możliwości i potrzeb: żadnych zbędnych pomieszczeń, nic na zapas, że może kiedyś się przyda. Odrzuciliśmy duże powierzchnie, skomplikowane bryły i dachy na rzecz solidności materiałów użytych do budowy i wykończenia wnętrz.

 

 


Nasz domek wypatrzył Paweł w Internecie. Kiedy mi go pokazał, okazało się, że ma prawie wszystko, na czym nam zależało: zadaszony taras, kominek, kuchnię przy pokoju dziennym, sypialnie na poddaszu. Układ wnętrz przejrzysty i jak najbardziej nam odpowiadający. Jednym słowem taki prosty i wygodny dom, w którym zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia, choć doskonale zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że będziemy wprowadzać zmiany i dokładnie wiedzieliśmy, jakie to będą zmiany.

 


Projekt pochodzi z lublinskiej pracowni archi-projekt, a nazywa się APS 108. Oto on:

 


http://www.archi-projekt.com.pl/projekt.php?id=108" rel="external nofollow">http://www.archi-projekt.com.pl/projekt.php?id=108

 

 


Obecnie domek jest po malutkim liftingu i wygląda troszkę inaczej niż ten oryginał. Ale o tym w następnym odcinku

zuczek1719499749

Pan Robert pokazał nam mapki i ruszyliśmy oglądać działeczki w realu. Dwie skasowaliśmy już na początku, bo były narożnikowe, a takiej nie chcieliśmy. Kolejna też odpadła - co prawda fajna była, położona na końcu ślepej ulicy, na absolutnym końcu osiedla, ale miała dwie wady: była berdzo szeroka, ale krótka, a we wjeździe miała tylko 4 metry. Szkoda... Pozostały dwie. I one nam przypasiły. Obydwie wyglądały identycznie: takie same wymiary, obydwie w ślepej ulicy - jedna trzecia, druga czwarta. Takie samo ściernisko, chaszcze po pas. Co więc robimy...? Rzucamy monetą? Wyliczamy entliczek pętliczek? Padło na trzecią. A więc trzecia. Tak po prostu. Bez wyraźnego powodu.

 


Wróciliśmy, spisaliśmy umowę, wpłaciliśmy zaliczkę i tyle Później rozpoczęły się rodzinne pielgrzymki, aby zobaczyć co też kupiliśmy i gdzie będziemy w przyszłości mieszkać, a po tygodniu działka była już oficjalnie nasza: całe 720 m2, 20x36, front od zachodu, gleba klasy III i IV, piaski gliniaste i gliny piaszczyste czy coś w tym rodzaju... W każdym razie tylko i wyłącznie NASZ kawałek nieba!

 

 


P.S. A zdjęcia działki będą później. Najpierw pokażę Wam jak wyglądało nasze osiedle dawno dawno temu, gdy byłam jeszcze dzieckiem i nikt nie wiedział, że kiedyś takie osiedle tu powstanie:

 

 


Pola, pola, pola...

 


http://foto.onet.pl/upload/21/60/_616226_n.jpg

 


Proszę zwrócić uwagę na te zgrabne garby obrośnięte ziemniakami:

 


http://foto.onet.pl/upload/17/26/_616227_n.jpg


Nasza działka kiedyś tak wyglądała. Kiedy ją kupiliśmy były tam już tylko same metrowe chaszcze, ale garby pozostały. Nie raz byśmy przypłacili zwichnięcie kostki skacząc po tych wertepach i najczęściej w błocie, bo działkę kupiliśmy w deszczowym miesiącu październiku. Ale to było nieważne. Radochę mieliśmy jak nie wiem - mamy własną działkę! Tylko naszą! HURRA!

 

 


A na koniec jeszcze dwa zdjęcia z lotu ptaka - Świercz pozazdrościłam Ci tak bardzo tych Twoich fotek, że aż skrzydła mi wyrosły

 

 


Widzicie tą żółtą plamę zaznaczoną czerwoną strzałką? To właśnie nasza działka rok temu, gdy potraktowaliśmy ją Roundapem:

 


http://foto.onet.pl/upload/48/94/_616229_n.jpg

 


A to wspomniane przeze mnie wcześniej osiedle strumieńskie, na którym pierwotnie chcieliśmy kupić działkę. "Nasza" działka miała być tam gdzie czerwona strzałka:

 


http://foto.onet.pl/upload/19/39/_616230_n.jpg


Magda widzisz gdzieś tam swoją działkę?

zuczek1719499749

I tym sposobem zaczęliśmy szukać działki W sumie znaleźliśmy ją dość szybko, może dlatego, że od początku wiedzieliśmy czego chcemy i nie mieliśmy dużych wymagań. Nie marzyliśmy o działce 1500-2000 m2 w otoczeniu lasu, choć tereny na północ od Kostrzyna - naszego rodzinnego miasta - są naprawdę prześliczne. Życie jest jednak tak urządzone, że wszystko zależy od wyborów. My wybraliśmy wygodę i rozsądek. Postanowiliśmy zostać w Kostrzynie, między ludźmi, którzy są nam bliscy, gdzie szkoły na miejscu i Ośrodek Zdrowia. Dla nas, ludzi planujących dopiero założenie rodziny, było to bardzo ważne. Poza tym szukaliśmy działki raczej średniej - maksymalnie do 1000 m2, ale większej od tych, na których się wychowaliśmy - 400-500 m2.

 


Przy takich kryteriach wybór został okrojony do minimum. W naszym mieście są dwa nowopowstające osiedla: osiedle grunwaldzkie - na południu miasta, i osiedle strumieńskie - na wschodzie.

 


Pierwsze jest położone za przejazdem kolejowym, na uboczu miasta, spokojne. Ale chcąc dotrzeć do "centrum" naszego miasteczka albo się z niego wydostać, trzeba pokonać ten upierdliwy przejazd. A jest to połączenie Berlin-Poznań-Warszawa i jak się ugrzęźnie przed tym przejazdem to jasnej cholery można dostać, zwłaszcza jak się człowiek spieszy. Z drugiej strony jednak, dzięki tej "przeszkodzie" na głównej ulicy prowadzącej do osiedla ruch panuje niewielki. To cena za spokój.

 


Osiedle strumieńskie - ma zdecydowanie lepszy wyjazd z miasta i chwilowo podobało nam się bardziej, ale położone jest w klinie między torami kolejowymi a krajową dwójką. I niestety hałas samochodów z A2 nieprzerwanie tu słychać.

 


Bądź co bądź, początkowo byliśmy za osiedlem strumieńskim. Pojechaliśmy, obejrzeliśmy działeczki, wybraliśmy już jedną (bliżej torów niż drogi - to chyba lepsze zło), zadowoleni idziemy spisać umowę i wpłacić zaliczkę, gdy mój Pablo nagle palnął żartem: "Ha ha! A Cyganów tu żadnych nie ma?" "A! Panie! Pewnie, że są! Tu stoi ich chata, tam się budują, i tam, i jeszcze tam się będą budować..." z święcie poważną miną zaczął wymieniać gospodarz, pokazując palcem. Spojrzeliśmy na siebie mniej więcej tak i jednogłośnie odparliśmy: "To my dziękujemy, rezygnujemy". Pana P. kompletnie zatkało. Za nic nie mógł zrozumieć dlaczego nie chcemy mieszkać obok Romów, "przecież to tacy fajni ludzie". Zastanawiacie się dlaczego? Już wyjaśniam: mieszkamy obok nich obecnie i wierzcie - naprawdę doskonale wiemy co to znaczy mieć takich "fajnych" sąsiadów.

 


I w ten oto sposób osiedle strumieńskie zostało przekreślone raz na zawsze, a wybór ograniczył się do osiedla grunwaldzkiego. Teraz bardzo się cieszę, że właśnie tu kupiliśmy działkę, bo ta cisza, która tu panuje, a którą od czasu do czasu przerwie szum przejeżdżającego w oddali pociągu, to balsam na nasze uszy. Wierzcie, wiem co mówię - teraz mieszkamy w pobliżu A2

 


Więc o osiedlu strumieńskim bardzo szybko i bez żalu zapomnieliśmy. Pojawił się jednak inny problem. Okazało się bowiem, że kupić działkę na osiedlu grunwaldzkim wcale nie jest tak łatwo. Najpierw dowiedzieliśmy się, że wszystkie działki należące do miasta zostały już sprzedane. Zaczęliśmy więc jeździć do kolejnych właścicieli i ciągle okazywało się, że wolnych działek już nie ma. Inny gospodarz też odprawił nas z kwitkiem - co prawda działki wolne ma, ale teraz nie sprzedaje, bo jak wejdziemy do "EWuGje" to on je sprzeda za pięć razy tyle!

 


I tak podążaliśmy coraz dalej na południe, aż dotarliśmy na sam koniec osiedla. Okazało się, że tutaj działki należą do pewnego pana Roberta, jak się później przekonaliśmy, znajomego Pawła. Dotarliśmy do niego padnięci ze zmęczenia: błagam, tylko nie mów, że nie masz żadnej działki na sprzedaż... Jak nie ty, to ja już nie wiem kto... - wysapał Paweł. I wtedy stał się cud: "Ba! Pewno, że mom, nawet pińć!" brzmiała odpowiedź. Uffffff..........

zuczek1719499749

A było to tak:

 


Wszystko zaczęło się trzy lata temu od decyzji o ślubie, która właściwie... została podjęta przez naszą ukochaną rodzinkę W sumie to im się nie dziwię, że po siedmiu latach naszego łazęgowania zaczęli w końcu naciskać: "Kiedy wreszcie będziemy się bawić na waszym weselu?!" Hmm... wesele? Czemu nie, my też się lubimy bawić Wtedy nikt nie przypuszczał, że będzie trzeba poczekać z tymi baletami jeszcze rok. Bo oto żuczki zaczęły się zastanawiać, gdzie po tym ślubie zamieszkają...

 


I tak, najprostszą drogą do własnego kąta wydawało się być mieszkanie. A w naszym mieście akurat budował się nowiusieńki bloczek w kształcie podkowy. Uderzyliśmy więc do odpowiedniego człowieka, pełni entuzjazmu, że interesuje nas trzypokojowe, tak na drugim albo trzecim piętrze pla pla pla... a tu rozczarowanie: wszystkie zajęte, zostały tylko kawalerki. Jak to zajęte? - pytamy - Przecież tu dopiero same fundamenty stoją? Ano takie czasy, usłyszeliśmy.

 


Skrzydełka nam opadły. Będzie trzeba szukać czegoś w innym mieście albo w starym bloku...

 


Wróciliśmy podłamani. No, ale nie ma to jak słowa pełne otuchy od rodzinki: "I bardzo dobrze się stało! Na cholerę wam mieszkanie! Obydwoje wychowaliście się w domach, a chcecie uciekać do bloku?!"

 


W sumie to nawet nie chcieliśmy, ale wtedy jakoś tak wydawało nam się to najprostszym rozwiązaniem. Do mieszkania wprowadzamy się "na gotowe", szybko wykańczamy i wsjo! Łatwizna! A dom? Na ilu to rzeczach trzeba się znać, aby go wybudować?! Ile załatwiania, jeżdżenia, pilnowania?! Czarna magia po prostu - przynajmniej dla mnie A tak w ogóle to czy taka młoda osoba jak ja ma prawo marzyć o własnym domu...?

 


Ale pewnego dnia, tak sobie biegając po ogrodzie na bosaka w letnim deszczu i podgryzając jabłko z własnego drzewa, zrobiło mi się żal Mam zamienić ten ogród na mikroskopijny balkon? Walczyć z klaustrofobią? Wysłuchiwać skarg sąsiadów na szczekającego psa? Mimo woli uczestniczyć w sąsiedzkich imprezach? I wtedy do mnie dotarło: Cholera jasna! JA ZWARIUJĘ W M3!!! A że mój Paweł miał podobne odczucia, wybór pozostał żaden - budowa domu.

zuczek1719499749

Pisanie tego dziennika chciałam rozpocząć w momencie, gdy budowa ruszy pełną parą, a więc za jakiś czas dopiero, ale mając na sumieniu obietnicę, którą kiedyś złożyłam forumowym koleżankom (Adriano Komputero - dzięki za doping! ), do pisania przystępuję już teraz. A co! Dosyć obijania! Jestem w końcu porządnym forumowiczem. A jak wiadomo, każdy porządny forumowicz zakłada tutaj swój dziennik budowy

 

 


A budowę rozpoczynamy we trójkę - razem z naszym małym kochanym 8-letnim Filipem, który niespodziewanie zjawił się u nas 1,5 roku temu i skruszył najbardziej niewzruszone serca:

 

 


http://foto.onet.pl/upload/36/20/_616225_n.jpg

 


rasa: kopacz kostrzyński

 

 


No dobrze. Muszę się teraz teleportować nieco w przeszłość, do momentu, kiedy ta szalona przygoda zwana budową zrodziła się w naszych równie szalonych główkach A uzbierało się tego, oj uzbierało... Ale postaram się to wszystko jakoś streścić i mam nadzieję, że nikogo na śmierć nie zanudzę.

 


To tyle przedmowy, za chwilę konkrety



×
×
  • Dodaj nową pozycję...