Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    29
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    67

Entries in this blog

Rena

Dzisiaj na moją budowę wjeżdża wreszcie sprzęt ciężki aby zepchnąć czarnoziem spod przyszłego budynku. I pewnie to będzie tyle na następny tydzień. Ciągnie się ta moja budowa jak "flaki z olejem" A ja głupia myślałam, że w tym roku uda nam się przykryć budynek. Niestety, przez brak prądu nie zcięliśmy na czas drzewa na dach i tym sposobem nasz "dach" spokojnie rośnie sobie w lesie do przyszłej wiosny, a może tylko do jesieni tego roku.Ale nie ma co marzyć, gdyby nie opieszałośc urzędników i oszczędność zakładu energetycznego prąd byłby już na naszej działce. Nie wiem czy należy mieć nadzieję, że linię rozbudują do jesieni? Jeżeli tak to dach będzie ścięty jesienią i przez zimę będzie dosychał, a wiosną następnego roku przykryjemy dom.

Mam jeszcze jeden problem na dziś: jak namówić mojego męża, aby zgodził się ze mną i zalał ławy betonem z gruszki z betoniarni?

Mąż chce ławy robić sposobem gospodarczym czyli sam!!

A już widzę jak to długo potrwa.

Rena

Coś mnie trafia gdy czytam jak inni działają na swoich budowach, a u mnie nic sie nie dzieje. Ciągle czekam na "prąd".

Zresztą miał rację mój mąż gdy mówił, że to będzie budowa na odległość. Na budowę mamy 50km w jedną stronę.

Wczoraj przez całe popołudnie dzwoniliśmy do różnych fachowców, którzy mają jakiekolwiek sprzęty aby zepchnąć ziemię zpod przyszłego budynku. I nic!! Albo nieaktualne ogłoszenie albo nikogo nie ma pod telefonem - i tym sposobem przepadł następny dzien wolny, w którym można by było prace popchnąć do przodu.

Rena

Witam po świętach.

Właśnie wczoraj w lany poniedziałek pojechaliśmy na budowę.

Ja patrzę co robi mój mąż, a On otwiera szopę, wyjmuje szpadel i zaczyna kopać!!!! W świeta!!!!

Sąsiedzi, którzy właśnie wyszli na świąteczny spacer prawie sie przewracali gdy oglądając się na nas patrzyli co my robimy.

A mnie przypomniało się, że to jest najlepsza data aby coś zacząć. Właśnie 1 kwietnia mój ślubny podejmuje najlepsze decyzje!!!

Powodzenia sobie i innym życzę.

W następnym wejściu napiszę jakie odpowiedzi dostałam w związku ze skargami jakie napisałam do prezesa energetyki i do wójta gminy.

Rena

JAK WALCZYŁAM Z „WIATRAKAMI” czytaj Z URZĘDAMI, CZYLI DZIENNIK BUDOWY „MOJEGO WYMARZONEGO DOMU”

 

Wzorem Justyny z „Ładnego Domu” postanowiłam opisać budowę swojego wymarzonego domu.

W poprzedniej wersji, / czyli 10 lat temu zaczynałam swoja pierwszą budowę / dom miał być budowany na działce w rodzinnej miejscowości moich rodziców, ale na dziś stanęło, że budujemy w miejscowości, w której niedawno / rok temu / dostaliśmy działkę budowlaną w prezencie. Jest to mała miejscowość wypoczynkowa, czyli w sezonie ruch i same nowości a zimą cisza i spokój.

Naszą budowę wymyśliliśmy równo rok temu w styczniu 2001r. Zawsze chcieliśmy mieszkać na wsi / mieszkanie w blokach to kara za nie popełnione grzechy /, a pozazdrościliśmy znajomym ich domów, nowych, małych, bo małych, ale zawsze własnych.

Tak długo namawiałam męża, aż wreszcie po „burzliwych rozmowach”, po przeanalizowaniu aspektu „budowanie na odległość”, po postanowieniach zrezygnowania ze wspólnych z dziećmi wczasów mąż zgodził się budować nowy dom!!!!! Hura!!!!

Na początku wprawdzie były plany, aby kupić dom do remontu, ale przez dłuższy czas nie mogłam znaleźć nic ciekawego za odpowiednie pieniądze. Wprawdzie w tej miejscowości wypoczynkowej jest dom 10-letni, w stanie surowym, ale właściciel chce za niego 100tys.zł. i dom w dodatku stoi w miejscu niezbyt ciekawym, bo w samym centrum za restauracją / dojazd niezbyt ciekawy i imprezy dla młodzieży trzy razy w tygodniu /

W styczniu 2001r. namówiłam wreszcie męża, aby zgodził się budować dom, wystarczyła mi tylko jego zgoda, / bo to przecież On będzie głównym wykonawcą / ja zajęłam się resztą.

Obejrzałam setki projektów i wróciłam do pierwszego, który mi się spodobał.

Właściwie to miałam trzy projekty do wyboru dla męża. Mnie wszystkie trzy podobały się tak, że nie umiałam się zdecydować. Mąż obejrzał te projekty: „ZOSIĘ” odrzucił z powodu zbyt wymyślnego dachu, „ELIZĘ” również odrzucił, tym razem z powodu zbyt wysokiego salonu i stropodachu nad nim.

Pozostała, więc „SARA”.

Projekt poprzedni, który pozostał nam z pierwszej budowy odpadł samo przez się, ponieważ był za drogi w realizacji / trzy stropy, podpiwniczony i w dodatku jeszcze strych /.

A”SARA” jest domem najprostszym z możliwych, ma dobrze usytuowane pomieszczenia, co daje prawdziwy komfort. Ma dwie strefy: dzienna znajduje się na parterze i jest tam kuchnia z jadalnią, spiżarnia / prawdziwy luksus /pokój dzienny nie oddzielony od jadalni i kuchni, pokój gościnny, WC z prysznicem, trzy szafy wnękowe, garaż, kotłownia i skład opału pod schodami na poddasze. A tam na poddaszu jest usytuowana strefa nocna, a więc trzy sypialnie i łazienka. W korytarzu jest garderoba, a z łazienki spróbujemy zrobić wejście na mały stryszek nad garażem, gdzie ma być „mini” suszarnia.

Dach jest czterospadowy, ale spróbuję zrobić dach trzyspadowy, a nad tarasem dwa małe balkony, dzięki czemu będzie zadaszenie częściowe tarasu i okna balkonowe w pokojach na poddaszu / tym samym pokoje te powiększa się /.

Teraz jest marzec 2002r. na luty planowaliśmy wycinać drzewa na więźbę dachową, ale niestety plany nasze musieliśmy zweryfikować.

Od września 2001r. czekamy na rozbudowę linii . Zakład Energetyczny w naszym rejonie stosuje spychoterapię i przesyła korespondencje między urzędem gminy a nami i czeka na dofinansowanie pewnie z mojej prywatnej kieszeni. Ale ja się nie dam wrobić i choćbym miała czekać z budową rok czy dwa to nie wyłożę pieniędzy na rozbudowę linii, bo potem, gdy energetyka położy łapę na tej rozbudowie to ja nie będę miała żadnych preferencji w uzyskaniu przyłącza i żadnych promocji w opłatach za odbiór energii – wiem o tym, bo wczoraj rozmawiałam o tym z wysoko postawionym urzędnikiem w Zakładzie Energetyki.

Tyle na dziś, następne wątki wkrótce.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...