JAK WALCZYŁAM Z „WIATRAKAMI” czytaj Z URZĘDAMI, CZYLI DZIENNIK BUDOWY „MOJEGO WYMARZONEGO DOMU”
Wzorem Justyny z „Ładnego Domu” postanowiłam opisać budowę swojego wymarzonego domu.
W poprzedniej wersji, / czyli 10 lat temu zaczynałam swoja pierwszą budowę / dom miał być budowany na działce w rodzinnej miejscowości moich rodziców, ale na dziś stanęło, że budujemy w miejscowości, w której niedawno / rok temu / dostaliśmy działkę budowlaną w prezencie. Jest to mała miejscowość wypoczynkowa, czyli w sezonie ruch i same nowości a zimą cisza i spokój.
Naszą budowę wymyśliliśmy równo rok temu w styczniu 2001r. Zawsze chcieliśmy mieszkać na wsi / mieszkanie w blokach to kara za nie popełnione grzechy /, a pozazdrościliśmy znajomym ich domów, nowych, małych, bo małych, ale zawsze własnych.
Tak długo namawiałam męża, aż wreszcie po „burzliwych rozmowach”, po przeanalizowaniu aspektu „budowanie na odległość”, po postanowieniach zrezygnowania ze wspólnych z dziećmi wczasów mąż zgodził się budować nowy dom!!!!! Hura!!!!
Na początku wprawdzie były plany, aby kupić dom do remontu, ale przez dłuższy czas nie mogłam znaleźć nic ciekawego za odpowiednie pieniądze. Wprawdzie w tej miejscowości wypoczynkowej jest dom 10-letni, w stanie surowym, ale właściciel chce za niego 100tys.zł. i dom w dodatku stoi w miejscu niezbyt ciekawym, bo w samym centrum za restauracją / dojazd niezbyt ciekawy i imprezy dla młodzieży trzy razy w tygodniu /
W styczniu 2001r. namówiłam wreszcie męża, aby zgodził się budować dom, wystarczyła mi tylko jego zgoda, / bo to przecież On będzie głównym wykonawcą / ja zajęłam się resztą.
Obejrzałam setki projektów i wróciłam do pierwszego, który mi się spodobał.
Właściwie to miałam trzy projekty do wyboru dla męża. Mnie wszystkie trzy podobały się tak, że nie umiałam się zdecydować. Mąż obejrzał te projekty: „ZOSIĘ” odrzucił z powodu zbyt wymyślnego dachu, „ELIZĘ” również odrzucił, tym razem z powodu zbyt wysokiego salonu i stropodachu nad nim.
Pozostała, więc „SARA”.
Projekt poprzedni, który pozostał nam z pierwszej budowy odpadł samo przez się, ponieważ był za drogi w realizacji / trzy stropy, podpiwniczony i w dodatku jeszcze strych /.
A”SARA” jest domem najprostszym z możliwych, ma dobrze usytuowane pomieszczenia, co daje prawdziwy komfort. Ma dwie strefy: dzienna znajduje się na parterze i jest tam kuchnia z jadalnią, spiżarnia / prawdziwy luksus /pokój dzienny nie oddzielony od jadalni i kuchni, pokój gościnny, WC z prysznicem, trzy szafy wnękowe, garaż, kotłownia i skład opału pod schodami na poddasze. A tam na poddaszu jest usytuowana strefa nocna, a więc trzy sypialnie i łazienka. W korytarzu jest garderoba, a z łazienki spróbujemy zrobić wejście na mały stryszek nad garażem, gdzie ma być „mini” suszarnia.
Dach jest czterospadowy, ale spróbuję zrobić dach trzyspadowy, a nad tarasem dwa małe balkony, dzięki czemu będzie zadaszenie częściowe tarasu i okna balkonowe w pokojach na poddaszu / tym samym pokoje te powiększa się /.
Teraz jest marzec 2002r. na luty planowaliśmy wycinać drzewa na więźbę dachową, ale niestety plany nasze musieliśmy zweryfikować.
Od września 2001r. czekamy na rozbudowę linii . Zakład Energetyczny w naszym rejonie stosuje spychoterapię i przesyła korespondencje między urzędem gminy a nami i czeka na dofinansowanie pewnie z mojej prywatnej kieszeni. Ale ja się nie dam wrobić i choćbym miała czekać z budową rok czy dwa to nie wyłożę pieniędzy na rozbudowę linii, bo potem, gdy energetyka położy łapę na tej rozbudowie to ja nie będę miała żadnych preferencji w uzyskaniu przyłącza i żadnych promocji w opłatach za odbiór energii – wiem o tym, bo wczoraj rozmawiałam o tym z wysoko postawionym urzędnikiem w Zakładzie Energetyki.
Tyle na dziś, następne wątki wkrótce.