KONIEC SEZONU
Na temat zepsutej bramy cisza. Budowlańcy milczą jak zaklęci. Zastanawiam się, czy pytać ich, czy kierbuda.
Gdyby ktoś nie zauważył, to informuję, że mamy już koniec sezonu budowlanego. Dowiedzieliśmy się o tym od bardzo (za bardzo) wymownego pracownika OBI, kiedy chcieliśmy dokupić brakujące słupki do ogrodzenia. Otóż pan ów wielokrotnie powtórzył (chyba, żeby nam się to dobrze w pamięć wbiło), że sezon juz się kończy, więc słupków nie ma i więcej nie będzie w tym roku. Coś tam mówił, posługując się "fachową" nowomową o wielkości zamówienia, żeby uzmysłowić nam, że dla takich mróweczek jak my, sklep nie zamówi kilkunastu słupków. Kiedy uciekaliśmy przed potokiem słów, zauważyłam, że pan znacząco spogląda na zegarek, chyba dając nam do zrozumienia, że zajęliśmy zbyt dużo jego cennego czasu. Jako że było już późno, w innym sklepie, nie wybrzydzając, kupiliśmy podobne słupki, niestety nieco brzydsze. Te były "łyse", więc musieliśmy skompletować jeszcze czapeczki i takie cosie do zaczepiania drutu. Fachowe ich nazwy mnie nie interesują - dosyć tego! I tak już zauważyłam, że tutejszy motel jest ocieplany bez listwy startowej! Czy ja naprawdę muszę takie rzeczy zauważać? Jeszcze niedawno nie wiedziałam o istnieniu czegoś takiego, jak listwa startowa, a już na pewno nie przypuszczałam, że jej brak będzie spędzał mi sen z powiek! Czas kończyć to budowanie!
Wreszcie dotarła na budowę część styropianu. Drugi transport (styropian, klej, siatka, kołki) ma być dzisiaj. A ja właśnie siedzę i czekam na telefon, że listwy startowe są gotowe do odbioru w Wieliczce. Chyba powinnam iść do auta i sprawdzić, czy umiem wyjąć z niego siedzenia, bo inaczej te listwy nie wejdą, ale z drugiej strony, po co mam je wymontowywać, skoro może się okazać, że listw nie będzie? W końcu naiwnością było by wierzyć, że, gdy coś zostało na dzisiaj obiecane, to dzisiaj będzie.
A' propos tych obietnic, to geodeta od mapki nie dzwonił wczoraj . Ręce opadają! Co z tym facetem zrobić? Mam ochotę wytatuować mu na czole "nieudacznik", "łajza" albo coś, czego nie uda mi się tu zapisać ze względu na ustawę o ochronie języka polskiego. Własnie dostałam na prive wiadomość od kogoś, kto także miał przyjemność korzystać z usług tych dwóch mistrzów rzemiosł wszelakich. Opinię na ich temat miał taką samą jak ja, ale, niestety, nie opowiedział o ich wyczynach. Szkoda - mogłoby być śmiesznie.
Pokoje na górze systematycznie nam się zmniejszają. Najpierw ocieplenie, folia, teraz rusztowanie pod płyty gk... Sufit coraz bliżej podłogi. Nie narzekam, bo robi się wreszcie jakoś tak domowo.
Obserwując zaczątki rusztowania w sobotę, nagle zauważyłam, że w pokoju Madzi, w miejscu szafy wisi jakis kabel, którego nie powinno tam być. W ogóle jakoś dużo tych kabli plącze się pomiędzy ociepleniem a przyszłym podwieszonym sufitem. Przypomniała mi się opowiastka, którą wyczytałam na forum, o pozostawieniu właśnie w tym miejscu wszystkich kabli. Nie podejrzewałam naszych wykonawców o taką pomysłowość, ale uświadomiłam sobie, że sama nie jestem w stanie określić przeznaczenia tych wszystkich kabli, chociaż sa opisane starannie przez elektryków, i poinstruować panów, gdzie który z nich powinien wychodzić. W dodatku ekipy od rekuperatora i od pompy ciepła też swoje kable dołożyły, co wprowadziło dodatkowe zamieszanie. Stwierdziliśmy, że bez pomocy elektryków tego nie rozwikłamy.
Wczoraj ekipa przygotowująca się do podwieszania sufitów zażądała dokładnych instrukcji. Na szczęście "nasi" elektrycy stanęli na wysokości zadania. Wydzwonieni natychmiast stwierdzili, że przez telefon nie wytłumaczą wszystkiego i umówili się na budowie o 7 rano ("to oczywiście należy do nas!"), prosząc mnie o chwilę rozmowy przy okazji. Na samą myśl o wyciągnięciu dzieci z łóżek na tyle wcześnie, żebyśmy o tej nieludzkiej godzinie były na budowie, włosy stanęły mi dęba, ale cóż było robić. Słodkim głosem, starając się ukryć miotające mną uczucia, oświadczyłam, że oczywiście będę. I byłam.
Elektrycy wyjaśnili przeznaczenie każdego kabla i wskazali, którą stroną powinien opuscić przestrzeń pomiedzy ociepleniem a sufitem. Mam nadzieję, że wszystko będzie we właściwych miejscach...
Przy okazji stwierdzili, że czcze przechwałki tynkarzy dodały im niepotrzebnej pracy. Otóż tynkarze twierdzili, że położą tynki o grubości 5mm, więc elektrycy ryli bruzdy w ścianach, żeby ukryć w nich kable. W rzeczywistości tynk ma około 1,5 cm, więc kable mogły spokojnie się w nim pochować. Tajemnicza niewidzialna ręka wyciągnęła kabel antenowy, ktory miał tkwić w puszce na kominie, do pokoju na górze, więc trzba będzie jeszcze raz ryć w tynku, żeby go sprowadzić na właściwe miejsce.
Co gorsza czeka nas też skuwanie wylewki . Spece od pompy ciepła stwierdzili, że kabel przygotowany do jej zasilania jest zbyt cienki. Szkoda, że nie zadzwoniliśmy w tedy do elektryków. Przyjęliśmy to na wiarę. Panowie kupili nowy kabel i położyli go bez peszla w styropianie. Dociagnęli do pomieszczenia gospodarczego i tam zostawili. Przed wylewkami Andrzej wepchnął go w jakiś pusty peszel prowadzący znikąd do miejsca, gdzie ma być skrzynka. Dzisiaj okazało się, że ten peszel wcześniej musiał zostac przez kogoś przerwany, bo powinien był prowadzić na zewnątrz i czekał na kabel przyłączeniowy. Na widok kabla sterczącego z tego peszla elektrycy wpadli w złość (kulturalnie to zrobili). Wyrazili swoje zdanie na temat inteligencji i kilku innych cech tego, kto wepchnął "swój" kabel do cudzego peszla (tylko proszę nie doszukiwać się podtekstów). Wobec ogromu ich wzburzenia nie miałam śmiałości przyznać, że to dzieło Andrzeja. Postanowiłam udawać do końca, że nie wiedziałam. Poszło na konto tych od podłogówki i pompy ciepła. Byli przekonani, że ten "ktoś" musiał naciąć peszel. Potem dopiero po rozmowie telefonicznej z Andrzejem, dowiedziałam się, że "on niewinny". Peszel był już wcześniej przecięty i prowadził znikąd, więc i tak po zalaniu wylewką do niczego by się nie przydał.
Żeby było śmieszniej, elektrycy twierdzą, że ten nowy kabel jest tej samej grubości, co przygotowany przez nich.
Poprzednie zdjęcia jeszcze siedzą w aparacie a już wypadało by udokumentować kolejne etapy prac.