Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    122
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    1 408

Entries in this blog

Willie

Willie i jego Dom

BABINICZ

 

 


Znaki na niebie i ziemi pokazały. Potopy i Roztopy. I inne PrzyZaściankowe Tematy.

 

 


Marzannę zwaną z uporem MARZENNĄ Filip&Przedszkolaki wywalili z trzaskiem pod mostek we wtorek. Chwyciła się co prawda Cholera za przęsło ale Pani Przedszkolanka Patykiem odegnała. Więc nieodwołalnie już Wiosna Lezie.

 


Poza tym wszystko dobrze.

 


Panikuję.

 

 


Zaczęło się JAK ZWYKLE.

 


Zachciało mi się na budowę w weekend pójść. To znaczy – chcieć to mi się chce częściej. Ale tydzień taki że ani razu nie udało się dojechać. Pewnie dlatego że szef na urlopie był, więc tysiąc trzysta tematów trzeba było załatwić Przed Powrotem

 


Poza tym – jakoś mi się nie chciało z Ekipą Gipsiarzy Gadać.

 


I w ogóle się mi nie chciało za wiele w związku z budową…

 


Fale Psychografu się źle Poukładały w zeszłym tygodniu – intelekt minus 50, komunikatywność – Zero, StresoPanik - +100.

 


Na weekend jakoś wydobrzałem. Ekipa pojechała precz, ja swobodnym sobotnim popołudniem udałem się na Posesję.

 

 


PS - Sobota to najfajniejszy dzień tygodnia. Środek Wakacji przecież! I to co tydzień....... bo Niedziela to już smutnawa jednak.....

 

 


Psychograf nieco mi się podniósł, a nawet jakby nie - to specjalnie poszedłem Sam do Pustego Domu. Załadowałem tylko niezawodny 15 zdjęciowy aparat (po 15 bateria udaje Wyczerpanie – ale umiem z niej wycisnąć dobre 40!) i do Akcji.

 

 


Plan zdjęciowy to generalnie Piękne Gipsy. I Blade Kartony. Zasłoniły wszystko.

 


Napawa mnie to Ambiwalentnymi Uczuciami. Takimi Obojniakami znaczy. Cieszę się i Martwię się.

 


O czym szerzej będzie niżej.

 

 


Na razie pofotografowałem i do tego jeszcze pobiegłem pomierzyć wymiary Dziurki Do Kominka w salonie. Ewa Wnętrzarka lubi takie numerki. Wymiary i Pomiary. Wrzuca to do swojego komputera i wygniata z tego projekty. Centymetrowe. Potrzebuje więc Dokładnych Centymetrów z pomiaru.

 


Po pomiarach poszedłem szlakiem Dziur w Całym. Czyli wszelkich otworów stropowych. Parę ich sobie zażyczyliśmy . Reku się znalazło w każdym suficie. Do tego jeszcze DGP – do sypialni, gabinetu i kuchni.

 


Właśnie. Z kuchnią to w ogóle się Pomęczyliśmy. Poszło o okap, co ma być ale nie wiadomo jaki. I kominek co ma grzać nas Gdzieniegdzie ale nie Wszędzie.

 


O czym szerzej będzie niżej.

 

 


A potem zajrzałem do naszej ulubionej sypialni. Parter od strony ogrodu z tarasem wyjściowym. Czysta przyjemność – rankiem wyjść Pooddychać, wieczorem wejść Poszukać Się w sypialni. Bajka.

 


Gdyby nie Ta Plama w środku.

 


O czym szerzej będzie niżej.

 

 


Teraz będzie. To NIŻEJ.

 

 


Kiedyś wydawało mi się że Dom się buduje na chłodno. Projekt, wykonawca, inspektor. Inwestor pozostaje Chłodny i Racjonalny bo proces jest pod kontrolką.

 


To strasznie Dawno Temu mi się tak wydawało. Przed zimą i stanem surowym zamkniętym.Teraz mi się wydaje inaczej.

 


Goręcej.

 


Urosła mi bowiem sterta tematów pod wspólnym tytułem.

 


Decyzje Inwestora.

 


I podtytułem.

 


Ważniejszym od tytułu.

 

 


Niestandardowe Rozwiązania czy Błędy Krytyczne:

 

 


Ocieplenie poddasza bez czekania na Test Przeciekowy.

 


Konwektory a Kondensat.

 


Zalana Wylewka od balkonu.

 


Dziura w kuchni na dgp. Jako rekompensata Braku Dziury na okap kuchenny.

 


Mokre deski w pokoju balkonowym. Jako uzupełnienie do - Jak wentylować tam deskowanie?

 


Stryszek zawilgocenie przy braku wentylacji?

 


Kominek – za słaby czy Kwestia Niemiecka.

 


Drzwi – do podniesienia.

 

 


Lista była Króciutka jeszcze niedawno. Urosła znienacka z powodów mi bliżej nieznanych.

 

 


Każdy temat ma swoją Uroczą Historię.

 

 


PODDASZE –

 


Prosta sprawa. Zgodnie z umową dach BB ociepla w Te Pędy. I tak już mocno opóźniony . Ale przy upiornie trwającej zimie i mrozie to niespecjalnie widać czy coś tam cieknie czy nie . BB podoklejał wszystkie podejrzane Momenty Foliowe. Więc cieszę się z tych gipsów. Ale i niepokoję. Lekko. Ale jednak.

 

 


OGRZEWANIE

 


Miało być purmo+zwykły atmosferyk. Będą konwektory i kondensat. Ostatnio po tygodniach od wysłanego zapytania tzw Ekspert Wirtualny mi się mailowo odpowiedział. Nie Poleca.

 


Łaskawca.

 


W innym miejscu Tych Samych Porad na podobnie sformułowane pytanie napisał że decyduje dobranie grzejników (konwektorowych!) do temperatury a nie kwestia czy kondensat czy zwyklak.

 


Ale jednak....każdy przyzna.

 


No niemiło tak czytać że Ekspert NIE POLECA.

 

 


WODA W SYPIALNI

 


Plama 1,5 na metr przed drzwiami balkonowymi. Solidna taka. Jakby sobie nieźle łyknęła. Ale jak?

 


Badanie organoleptyczne i Rozumkowanie doprowadziło do drzwi balkonowych. Musiało przecieknąć ze śniegu co zalegał na tarasie ostatnie 3 miesiące. Na dziś to tam suchutko. Ani śladu. Tylko ta plama. W SYPIALNI.

 


Forum pociesza i dobija. Albo wyschnie albo będziemy borować Suszące Dziury bo woda nie wyjdzie po dobroci. Trzeba czekać i patrzeć. Nerwowo.

 

 


DZIURY KUCHENNE.

 


Straszne ilości w Jednej Kuchni. Dwie mamy a nie chcemy . Jedną mamy bo chcemy . Jedną jeszcze mamy bo też chcemy . A Ostatnią nie chcemy, ale nie wiemy Na Pewno.

 


Dwie Pierwsze to pozostałość po projekcie. Kanały grawitacyjne. Uparł się Kierownik i zrobił. Co ciekawe – opłaciło się. Kominiarz tylko spojrzał i klepnął odbiór do gazowni. BEZ SPRAWDZANIA ciagu. Tyle że one kończą się na poddaszu Niczym. Ścianek tam nie ma, a nawet jakby były to też byśmy zatkali. Bo reku bedzie. I do reku mamy tę jedną co chcemy. Ma wyciągać. Ta Jedna jeszcze co chcemy to nawiew z kominka.

 


Po ostatecznym Jej wykuciu znalazłem w sto dwudziestej ósmej gazecie takie cudo „Nie stosuje się DGP w pomieszczeniach typu kuchnia z uwagi na konieczność utrzymania podciśnienia”. OOOO! Będziemy musieli przetestować na żywym organiźmie. Własnej kuchni. Ale zawsze mam pocieszenie. Jakby co to zakręcimy anemostat. Tylko JAKBY CO?

 


Za to dziura do okapu w końcu nie powstała. Bo reku przecież, a taka dziura to kominek grawitacyjny. No i żeby to zrobić to by trzeba przekuć strop i ocieplenie i dach i wetkać tam ten kominek na dachu. Wespół w Zespół stanęło na wniosku że Może Będzie Pochłaniacz.

 


Ale jakby jednak okap to mam wariant awaryjny. Przez ścianę nad oknem kuchennym. Ale chyba pochłaniacz wygra.

 

 


DESKOWANIE WOLEGO OKA.

 


Oj. Ten temat się rozwinął. Podejrzanie się rozwinął.

 


Zaczęło się od Opapowania Wolich Ócz jesienią. BB twierdził że wyschną pod papą. Rzeczywiście. Wtedy wyschły. Nawet fotkę mam.

 


Tyle że teraz znowu są WILGOTNE. Od spodu. Z góry nic nie leci, więc wniosek jeden. Nałapały się wilgoci z domu. Dziwi mnie że Tyle Aż. Jeszcze bardziej że nie schnie. Ok., niby jest zimno ale jednak.

 


Czekamy na ocieplenie Klimatu i sprawdzimy co dalej. Na razie nie ocieplamy w środku. Przynajmniej dopóki nie dowiozą nam w końcu Bawolikonowego Okna. Potem zobaczymy co dalej.

 

 


Ale w międzyczasie Brykający Rozumek zadał mi Kolejne Kluczowe Krytyczne Pytanie – ale Dokładnie Ujmując to Którędy to ma się wentylować POTEM??

 

 


Czyli jak już wełnę założymy i paroizolacją od wewnątrz zakryjemy.

 


Oczywiście wg teorii ma zostać pustka wentylacyjna między wełną a deskowaniem z papą. Pustka będzie. Ale Wentylacja odbywa się zwyczajowo poprzez przewiew od dołu do góry połaci. Czyli potrzeba mieć WLOT na dole dachu i WYLOT na górze. No to popatrzmy.

 


Wloty od tzw dołu sa tak naprawdę z boku – w ramie Bawolikonu. Musimy nawiercić w obramowaniu wolego oka. Z BB już obgadane. I zabezpieczenie otworów przed Inwazją Przyrody.

 


Ale wyloty na górze??? Ich tam w ogóle nie ma! Więcej powiem – ich tam nawet nie ma JAK być. Deskowanie dochodzi do kalenicy tylko w małej części połaci. Reszta deskowania dochodzi do Krokwi Narożnych. W żaden sposób nie da się wypuścić tam powietrza DO GÓRY.........

 


Zmóżdżenie Zbiorowe w godzinach pracy wyprodukowało pomysł na Obdziurkowanie deskowania w górnej części połaci. Żeby tę wentylację przez deskowanie i papę załatwić. Na forum ta koncepcja uzyskała pozytywne opinie i to Takich co u siebie zrobili......czyli chyba tak.

 


Ale jednak...jakoś to Też Niestandardowe się wydaje.

 


Pomijam Drobny Szczegół, że już gipsy założone z ociepleniem i dostęp do Rzeczonych Pól Operacyjnych tylko od zewnątrz pozostał....... ale to juz Kwestia Frontowa - BB potwierdził że Kto jak Kto ale Dekarz sobie poradzi.

 


Kanał.

 


Chodzi po prostu o Kanał. Powietrzny. A tyle Niespodziewanego Zamieszania.

 


Zastanowiłem się – jak do tego doszło?

 


Dziwne. Projekt wyraźnie każe dać to deskowanie. Potrząsnąłem nim dookoła jeszcze Trzy Razy. Agresywnie.

 


I znalazłem przyczynę.

 


To ja.

 


W oryginale stryszek nad poddaszem Nie Był Ocieplony do kalenicy/krokwi. A wentylacja pustki nad wełną na górze odbywała się przez Nieocieplony stryszek. Proste takie.

 


Aż postanowiłem że stryszek też ocieplimy.

 


To co – mam go teraz Rozbierać?! Bez sensu.

 


Trzeba jednak te dziurki zrobić...........i mieć nadzieję że Wilgoci miedzy deskowaniem a wełną naprawdę Nie BĘDZIE WIELE. Czy ktoś wie ile???

 

 


STRYSZEK.

 


Stryszek nad poddaszem wydawał się Tak Oczywisty. Nawet Szwagier po paru latach sobie ocieplił też taki u siebie. Nasz właśnie skończyli. Zaraz potem wpadłem na Tego Posta o skraplającej się wilgoci na niewentylowanym ale ocieplonym stryszku . – Piszą że się może skraplać ta Niewidzialna Woda z powietrza w ramach Kondensacji. Mi się wydaje że to już by była Gruba Przesada . Ale jakby mi się skończyły Inne Krytyczne Tematy – to wrócę i do tego. W końcu Dzień bez Paniki jest dziwnie Niepełny.....

 

 


KWESTIA NIEMIECKA.

 


Nasz Kominek nam się bardzo podoba. Szukaliśmy do rogu salonu dokładnie takiego – z zaokrągloną szybą. Ja do tego żeby był w formacie prostokąt – bo te wersje Wyższe niż Szersze mnie odrzucają. W sklepie byłem czujny oczywiście i między Kobiecymi Zachwytami zadałem podstawowe pytanie jaka Moc będzie z Nami . Padła odpowiedź że 130 metrów Zagrzeje. Super. Plan jest taki że ma dogrzać poddasze – jakieś 60 metrów + pół parteru – jakieś jeszcze 60 metrów. Pasuje jak ulał.

 


Ostatnio jednak spojrzałem na specyfikację. SIEDEM KILO. Nie waży. Grzeje. I to średnio. Czyli zgodnie z Teorią Podstawową Kominkową – dogrzewa 70-80 metrów. To gdzie nasze brakujące 50!? Śledztwo doprowadziło do Plotki o Zaniżających Niemcach. Zaniżają te moce perfidnie w specyfikacji bo coś im robią w Niemczech za Manie Wyższych .

 


Czyli że on Niby tak na Niby ma tylko te SIEDEM . Naprawdę ma mieć tyle ile powie Sprzedawca. Czyli będzie OK.

 


Ale jednak. Nie jestem taki Super Wyluzowany i Uspokojony.

 

 


Męczące tak wyjaśniać ciągle Dziwne Pytania.

 


Zwłaszcza że Sam je sobie zadaję. A ja to potrafie Byc Upierdliwy!

 


No i przecież Sam Sobie nie każę się Zamknąć!

 


Więc się męczę i męczę........

 

 


PP już zaczyna mieć mnie dość. Nie to żeby zaraz z domu wypychała. Ale widzę podejrzane błyski w oczach. Bo jak można Tak się Martwić i Stresować. Czyli kontrolnie z Całej Siły w Całym wolnym czasie?

 


No przesadzam oczywiście. Mam wolne od północy do piątej z minutami! Organizm mnie Resetuje. Poza tym Czuję się Nieswojo jak Nie Panikuję!

 

 


Mam paskudne podejrzenie.

 


Panika – jako lekarstwo na Panikę????

 

 


Chyba zaczynam reagować na Brak Negatywnych Bodźców– jak już idę na te budowę to Muszę Coś Podejrzanego Znaleźć ........bo jak nic nie znajdę to się zaczynam BARDZIEJ NIEPOKOIĆ że pewnie cos przegapiłem!

 

 


.......a warszawsko-radomski hydraulik ostrzegał jeszcze w lipcu żeby się Tak nie spalać.......

 

 


OK. Czas na Radykalne Zmiany. Restrukturyzacja. Odnowa Psychiczna. Reaktywacja. I Spa.

 

 


Koniec z Zimowym Babiniczem - będę WIOSENNYM JANASEM!

 


Siła Spokoju a Sukcesy same Przyjdą!

 


On jak dom budował to nie ruszały go nawet Pękające Stropy czy podobne Drobne Niezgodności z Projektem.

 

 


Mówił tylko - Jakoś to się załatwi!

 

 


Dokładnie TAK.

 


I widzę nas w finałowej Czwórce Mundialu z tym podejściem!!!

 

 

 


PS – o podniesieniu drzwi to już Zupełnie Innym Razem będzie.

 

 


PS2 - jak Janas zawiedzie zawsze pozostaje mi Chuck z jego Półobrotem!

 

 


PS3 - Spa, Spa....? Czy to przypadkiem nie chodzi o Masaż Erotyczny??! Lecę zapytać PP!!

Willie

Willie i jego Dom

State of Mind Report

 

 


Rok minął.

 


Dokładnie 17/03/05 się tu przywitałem ze swoimi Myślami.

 


Potem pojawili się Czytelnicy.

 


Oj to miłe uczucie. Jak już się samemu nabije z 5 wizyt po wrzuceniu posta, a potem NAGLE pojawia się następne Pięć Zupełnie Niesponsorowanych.

 


Bo Rodziny i Znajomych nie liczę. Ich tylko sprawdzam co jakiś czas. Czy są Na Bieżąco! W końcu przecież Nie Mam ich od Parady........

 


Co więcej – w pewnym momencie Się Okazuje Kto tu zagląda. Pojawiają się komentarze. Miłe to.

 


I tak właśnie sobie Piszę i Piszę. Czasem na temat.

 


A nagle.

 


Rok minął.

 

 


Z tej okazji dotarło do mnie kilka Myśli Jubilerskich. A może Jubilackich.

 


Takich w każdym razie Przekrojonych i Przekrojowych.

 

 


Budowanie to Stan Umysłu. Przynajmniej w moim przypadku.

 


I to specyficzny bo NIESTABILNY.

 

 


Od Szalonej Euforii po Mrożący Strach.

 


Wszystko już czułem.

 


On też.

 


Piękny mój Umysł.

 


Gdyby nie on, to byłoby o wiele Spokojniej. A tak to jest i Bezdech poranny, i Bezsen wieczorny i Panika Nagła w obliczu Nowości . Oczywiście przemieszane z Głupią Radością z Niczego czyli Faktu że Się Dzieje Cokolwiek, Satysfakcją Zamknięcia Tematów nawet Drobnych, Poczuciem Kontroli nad Czymkolwiek, Władzą Inwestorską i Podnieconym Oczekiwaniem na Finał.

 


Dobry ten mój umysł na szczęście dba żebym mógł nadal Funkcjonować w Normalnym Świecie. Dawkuje stany Ujemne i Dodatnie w proporcjach. Inaczej bym albo ciągiem Leżał Dobity albo Szczerzył się Na Rogu. A tak to nawet po mnie wiele nie widać.

 


Czasem trochę słychać.

 

 


Ale ogólnie sumując pozostałem W Miarę Normalny.

 


Szafką tylko Czasem Trzasnę.

 


I Oko mi częściej mruga.

 


Zupełnie nie wiem O Co Mu Chodzi.

 

 


Ze zdobyczy – pojawiła się Wiedza Branżowa.

 


Zastanawiam się często czy Potrzebnie. Dowiedziałem się Różnych Szczegółów Budowlanych.

 


Domu bym jednak z tym nie zbudował.

 


Za to ile Nowych Pytań Zadaję. Przeważnie BB.

 


Czasem Wam.

 


Najczęściej Sobie. Niestety. Bo najgorzej sobie odpowiadam.

 


W każdej odpowiedzi pojawia mi się od razu Znak Zapytajny. Czy na pewno ja to dobrze rozumiem???

 


Na pewno to nie.

 


Właśnie.

 

 


Pierwsza Łopata poszła do Piachu w lipcu. Czyli jest już pełne 9miesięcy.

 


I tak się właśnie momentami czuję.

 


Tak – czyli tak jak sobie wyobrażam z opowieści PP.

 


Pękaty, Ociężały i Niecierpliwy Rozwiązania.

 

 


A do tego zima.

 


Jeśli czegoś ewidentnie nie doszacowałem to właśnie Zimy. W zasadzie Efektu Psychicznego Zimy.

 


Nie dość że ciemno i zimno to jeszcze co chwila zupełnie nieplanowane Atrakcje. Woda w komórce. Wylewki w mrozy. Wilgoć co się skrapla na stykach. Śnieg na dachu a nie dachówki.

 


Ten ostatni to Największa Wsypa BB. Poza tym wydaje się być w Porządku.

 


Ale Dach zawalił totalnie. Miał być na koniec października (przypomnę że wrzesień i październik 2005 były Wyjątkowo Ładne i SUCHE!), odebraliśmy na koniec lutego.

 


Akurat żebym Dobrze Zdążył przeżyć Wszystkie Dramatyczne Rozważania.

 


Mokra więźba.

 


Mokre deskowanie.

 


Nasłoneczniona folia.

 


Zmrożona folia.

 


Zmrożeni Dekarze.

 


Pot Krew i Łzy.

 


Deszcz Śnieg i Lód.

 


 


Nawet nie bardzo się po tym wszystkim cieszyłem że już go mamy.

 


Ale jednak mamy!

 

 


A wczoraj z PP wykonaliśmy Akord Wiosenny.

 


W roli Naciskanego wystąpił oczywiście BB.

 


Akord miał jeden dźwięk. Odsetkowy.

 


Pomyśleliśmy że BB Być Może liczy na naszą Niepamięć albo i Zupełnie Odpuszczenie – skoro termin minął a my Nic.

 


No to Oficjalnie Przypomnieliśmy że CZAS MINĄŁ. Odsetki wręcz Odwrotnie.

 


I tu BB mnie zaskoczył swoją Strategią Negocjacyjną.

 


Potwierdził że Pamięta.

 


Zero dyskusji, zero zastrzeżeń.

 


Hmm.

 


Czyli powinien się czuć Bardziej Zmotywowany.

 


Sądząc z zeszłotygodniowej absencji ekipy do środy coś jednak nie bardzo to działa. Ale spojrzałem na to za poradą PP z Naszej Strony. Z tej widać tylko rosnące odsetki.

 


Czyli to BB ma się martwić.

 


Hmm.

 


To skąd ten mój Humor Nieswój? Empatia????

 

 


Z bieżączek: grzejniki BB ma zamówić zaraz żeby były Już na koniec maja I wtedy też kotłownię odpalimy. To się Troszkę przesunęło..... .....za to kominek BB się odgraża (znowu) że już Tuż Tuż........

 


No i zacieramy ręce na górne okna i drzwi wejściowe. Jedne trzeba założyć, drugie podnieść.

 


Durne DWA centymetry. A może Durne aż Trzy? Pojechałem na Przekątną aż dziś sprawdzić ile gres ma grubości......i chyba jednak DWA wystarczy. Durne, bo tak niewiele. A jednak.

 


No i z Ewą znowu się spotkać. PP bowiem pojechała kontrolnie jeszcze raz obejrzeć w realu Te Płytki co tak fajnie na rysunku wyglądały. I po powrocie kazała Wyburzyć z Rysunku! Teraz znowu będziemy szukać......

 

 


I drobiazg taki.........ostatnie dwie noce na polu jakoś Bez Mrozu???

 


Podpucha. Nic tylko Podpucha.

 


Pani Z.

 


Nic Jej nie wierzę.

 


A Marzanna przed topieniem Dostanie dodatkowo niezły Wycisk za to co się wyrabia. We wtorek przecież Deadline na Dostawę Panny W!

 


A ona co?! Oj nie będzie wianków w tym roku nie będzie........

 

 


No.

 


I tym Optymistycznym Akcentem żegnam Ozięble z Domieszką Ironii w Pierwszym Oficjalnym Roku Gderania.

 


Do usłyszenia po Topieniu!

 


Willie

Willie i jego Dom

DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM ZA WYRÓZNIENIE!!!

 

 


Teraz już oficjalnie jako Najbardziej Niebudowlany Inwestor postaram się nie zawieść pokładanych nadziei i dalej pisać Tak Niebudowlanie Jak Potrafię

 

 


W zasadzie – tak jak Inaczej Nie Potrafię!

 

 


Pozdrawiam serdecznie i oddalam się w wyżej wymienionym Kierunku............

 

 

 


Intelektualne Słabości

 

 


Dojechaliśmy do końca tygodnia bez przystanków na oddech.

 


Ostatnie Ważne Spotkanie w piątkowy wieczór w znajomej PrzyDrożnoSupermarketowej Knajpie. Chyba musimy zażądać Karnetu Stałego Klienta...

 


Spotkanie w gronie Ewa Wnętrzarka i Pani Grzana.

 


No nie chciało mi się Znowu przez to przechodzić.

 


Po namyśle jednak Musiało.

 

 


Pokoje, grzejniki i dyskusje. Częściowo Kontrola Jakości. Bo Pani Grzanie się trochę myli od czasu do czasu.

 


Albo zapomina nasze ustalenia, albo czasem się nie rozumiemy.

 


Stąd też uważnie trzeba przepatrzeć Szczególiki każdej pozycji. Do tego kwestia wymiarów, rozmiarów i pomiarów.

 


Ewa się bardzo przydaje przy rozmyślaniach typu „Czy to będzie DOBRZE wyglądać???”

 

 


Nikt nie wie co to znaczy DOBRZE>

 


Czyli każdy coś tam sobie wyobraża i kiwa głową. Jak ilość kiwających w Tę Samą Stronę jest większa to decyzja Prawie zapada.

 


Prawie, bo wśród Kiwających Właściwie powinna być Głowa Generalska PP.

 


Jeśli nie ma – to pożądana jest Druga Runda pytań.

 

 


W końcu zapada wszystko co miało zapaść. Ja jeszcze igram trochę z tematami technicznymi na zakończenie. A to szerokość kanałów, a to głębokość zabudowy. A to wyskoczył temat Na Czym One będą Wisieć w tej zabudowie na poddaszu??? Od słowa do słowa – zawisły na Murowanych Kawałkach ścian, co ich tam jeszcze w ogóle nie ma. Czyli idea taka że generalnie będą płyty GK a tam gdzie grzejniki – ściana się cofa i Murzy – a dalej znowu GK.

 

 


Łau. W podręcznikach Zarządzania Tłumem Menadżerskim to jest klasyczna technika Dochodzenia do Niestandardowych Rozwiązań!

 


Pranie Mózgów.

 


Albo Burza Mózgów.

 


Wszystko jedno. W zasadzie.

 

 


Teraz już mam Komplet Instrukcji dla BB. Dodatkowo wymóg odbycia Szkolenia Zapobiegawczego z instalacji konwektorów. Pani Grzana sugeruje dla naszego Dobra. Jak tu nie skorzystać?

 


Tym bardziej że to nie my się mamy szkolić tylko Hydraulik BB. Ten co brzmi jakby ich za dużo Nie Wieszał.

 


Wydamy BB więc odpowiednie dyspozycje i Będziemy Nalegać.

 


Zupełnie jak Rekin Żarło w Poszukiwaniach Nemo.

 

 

 


Wreszcie!

 


Puszczamy Panią Grzane wolno. Ucieka uradowana. Wszak już 21,30 w piątkowy wieczór. ByĆ Może ma coś lepszego do roboty.

 


Co innego Ewa.

 


Ewa Ma nas do roboty.

 


Żeby odbudować zapasy Niezbędnej Energii Umysłowej bez zwłoki zamawiam tradycyjne Nocne Danie.

 


Rosół.

 


Nie dość że solidna micha to jeszcze z imbirem!

 


Mniam.

 

 


No wreszcie! Możemy Poszaleć z Wnętrzarką.

 


PP rusza w tany. Ewa prowadzi. Ja monitoruję.

 


Oj fajnie tak popatrzeć na kolorowe rysunki swoich przyszłych Pokoi.

 


I takie płytki. I takie zlewki. I takie Dekory. I takie Lustra do samej podłogi. I takie Fikuśne Cosie........

 


I........

 


Głupie Pytanie.

 


Po ile ta umywalka. Taka Mała za to z Tym Dużym lustrem?

 

 


XXX

 


 

 


Po namyśle.

 


Cofam Pytanie.

 


Ostrożnie zaczynam kartkować najbliżej leżący Katalog. Piękny, Pachnący, Dobry papier. Cudne zdjęcia.

 


Jeju.

 


To ja będę musiał za Ten Papier zapłacić.......nie wspominając o Artyście od Zdjęć.

 

 


Chyba ten rosół nie był najlepszym pomysłem.

 


Jakoś mi tak po nim.

 


Nie Lepiej.

 

 


To musi być Rosół.

 


Bo przecież nie KATALOG!

 


Chyba.

 

 


Może coś wspólnego ma ta Pulsująca Myśl w głowie. Po zbliżeniu to nie Myśl.

 


To Licznik.

 


Pulsuje bo tak szybko Śmiga.

 


Napędza go Piękny Umysł.

 


To Inwestor wyobraził sobie Ile Tych Dupereli trzeba w środku Umieścić.

 

 


Dupereli tylko z wyglądu. Z metki to całkiem SPORACHY.

 

 


Oj.

 


Jednak piątkowy wieczór to może nie najlepsza pora na takie Umysłowe Harce. Robię się zbyt intelektualny.

 


Za dużo sobie wyobrażam.

 


I nie mam siły na Oklumencję. Ochronę przed Głupimi Myślami. Odruchowym Mnożeniem Kwot.

 


To musi być Weekendowe Osłabienie.

 


Wróćmy więc do tematu po niedzieli. I tak mamy jeszcze co najmniej kilka sesji przed sobą. Co najmniej.

 

 


Przecież nadal jest Zima . Na razie się więc specjalnie nie spieszy.

 


Choć nie chcialbym czekać Do Lata..........zamierzam użyć projektów wnętrz żeby za chwilę znowu urządzić mały konkurs cenowy.

 

 


Przykra sprawa. Ciągle trzeba Wszystkim Ufać.

 


A jak się Ufa to oczywiście po to Żeby Kontrolować.

 


Konkurs Cenowy to jedyna bezpośrednia konkurencja w jakiej można zestawić Kilku Obcych Sobie i Nam Panów budowlanych. A ponieważ każdy Rozum Swój ma, to trzeba im do ręki włożyć Ten Sam Rysunek i zadać to samo pytanie.

 


I tak będzie ciężko zrozumieć od razu odpowiedź.

 


Pociesza mnie Jedno.

 


Już to raz robiłem.

 


Potem pociesza mnie Drugie.

 


To już ma być Ostatni Konkurs.

 

 


.............

 

 


Sobotni ranek. Miły Kacper dał pospać do 08,30.

 


Potem On dalej spał.

 


Ja zostałem Obudzony przez Człowieka z Reku. Stuknął o zamknięte drzwi do Nowego Domu i Zdziwiony dzwonił o Poradę.

 

 


W zasadzie Porada była tylko jedna: TRZEBA SIĘ BYŁO WCZEŚNIEJ UMÓWIĆ!

 


Gipsiarze pojechali na weekend przecież.......

 

 


Musiałem więc pofatygowac się i wpuścić osobiście żeby te swoje sreberka PoDowijał!

 

 


Wieczorem Okazja Niebywała.

 


Sąsiedzki Zlot. Czyli My i Oni.

 


Sąsiedzi zza Pomarańczowego Płotu.

 


Właśnie.

 


Nic się nie dzieje Ot Tak Bez Sensu.

 

 


Płot też się nie Wydarzył.

 


Sens dopiero się Objaśnił jak okna nam założyli. Ta nasza Jasna Sosna po prostu jak Ulał Pasuje do Płotu!

 

 


Z tego powodu również wypadało się (znowu) Najeść i Napić. Dzieci zapoznać. Pogadać o Okolicy.

 


I takie Tam.

 

 


Pogaduchy.

 

 


Ćwiczymy zawzięcie zawczasu bo przecież już za chwilę będziemy je mieli na co dzień. A wtedy do Tego Płotu to będziemy chodzić jak Starzy Dobrzy Znajomi.....

 

 


Ciekawą Obserwację Społeczną mam z tej okazji.

 


Już teraz Bliżej i Lepiej się skolegowaliśmy z Nowymi Sąsiadami niż ze Starymi z Osiedla.

 


Czyli nic tylko Domy Budować!

 

 


Mam więc hasło dla rządu:

 


Budowlanka Społecznym Cementem Narodu.

 

 


Kopyrajty oczywiście na priva

 

 


Niedziela jako Dzień Święty daje odetchnąć. Udałem się więc leniwym popołudniem na Kontrol. W domu pusto – tak jak lubię. Świeżo naładowany aparat wsysa wszystkie kawałki Sreberkowych Rur do pamięci. I chodzę i patrzę i macam. Taka Chwila Dla Siebie.

 

 


No i sobie domacałem. Przypadkiem.

 


Deskowanie pod wolim okiem. Dziwnie wilgotne jak na deski. Przynajmniej kawałek przy zabitym deskami oknie.

 


Hmmm.

 


Nie lubię wilgotnych kawałków Niczego w Środku.

 


BB dostał zadanie. Search and Destroy. Wyjaśnić i Zlikwidować.

 


Wstępna wersja to Brak Wentylacji i Uszczelnienie Reszty Domu.....bo niby skąd by miało się to wziąć. Od góry papa+dachówka przecież.

 


Sprawdzę jak mrozy miną. I dopóki nie wyschnie nic tam nie będziemy zakrywać.

 

 


Ach to Budowanie. Ileż Człowiek tracił bez niego!

 

 


A Zimę pomijam tym razem (prawie) Wzgardliwie.

 


Niech się wije i kąsa.

 


Już Niedługo.

 


Willie

Willie i jego Dom

BIZIBI

 

 


Co robi BIZIBI?

 


Lata bez ustanku.

 


I Brzęczy do ucha.

 


Natrętnie.

 

 


To ja.

 


Latam w tym tygodniu i Brzęczę bez ustanku. Rano na budowie, wieczorem w Domu.

 


PP jeszcze nie powiedziała że ma Dość. Ale może Nie Chce Jej Się gadać.

 


Albo nie może dojść do głosu.

 


Tak brzęczę.

 

 


Bo przeżywam.

 


Znowu Kumulacja. Tym razem koncentracja tematyczna na instalacjach.

 


We wtorek wybory i wymiary grzejnikowe. Dwie i pół godziny dyskusji Wieczorowej Komisji Trójstronnej.

 


Pani Grzana, PP i Techniczny. Taki od podawania rozmiarów, korygowania Apetytów na przestrzeń i Uświadamiania Ograniczeń pomysłów stolikowych.

 


Czyli – cały JA.

 

 


Pomierzyłem w niedzielę nieco więcej niż Było Trzeba. Oczywiście że i tak wyszło za mało. Bo jak zmierzyłem ścianę do okna, ale nie zmierzyłem ścianę do okna z Zaznaczeniem Spoczynku Rur – to już się można Naciąć.

 


Muszę więc Interweniować w tworzenie wizji.

 


Jakichkolwiek i Czyichkolwiek.

 

 


Dotarło To do mnie jakiś czas temu.

 


Jest tylko Jeden Taki Ja.

 


Taki co ma Wizję Całości Konstrukcji.

 


Czyli Bez Patrzenia pamiętam gdzie jest jaki pokój, jakie ma wymiary, co jest obok itp. Do tego jeszcze w miarę mam pojęcie co gdzie może/musi/powinno Wystawać/Dmuchać/Grzać. A jeszcze bardziej do tego Miewam też Wizje co MOGŁOBY tam być.

 


Tam, czyli gdziekolwiek. W Domu.

 


Te ostatnie są nie do zniesienia.

 


To one targają mną i psychicznie i fizycznie.

 


Bo one są Potencjalnie najgroźniejsze.

 

 


Nawet rzeczy postanowione nie do końca dają Poczucie Załatwienia tematu. Podświadomość nie ustaje w Podejrzeniach.......czy na pewno Wszystko zostało przemyślane wystarczającą ilość razy by wyłapać Możliwe Zasadzki. Trzeba przecież widzieć co tam będzie docelowo...wziąć pod uwagę Kto i Co tam może robić......I kto wie ile to jest Ilość Wystarczająca???!!!

 

 

 


Teraz zaczyna się Grząski Grunt. Wkraczamy do Wykończeniówki. U Tolkiena zwanej również MORDOREM

 


Generałem jest PP. Strategie kreśli Czarodziejka.

 


A ja??

 

 


BIZIBI.

 

 


Muszę czuwać, sprawdzać, kontrolować. Czy w wizji nie pojawi się Coś co Już Teraz wymaga interwencji w Tkankę Murarsko-Drewnianą. To bardzo istotny etap. Bo zaczynamy już Znikać Dostępy.

 


Wszystko teoretycznie oczywiście można Zawsze Wyszarpać z powrotem. Ale praktycznie....... po ociepleniu i zaśrubowaniu płyt GK będzie już CIUT CIĘŻEJ dostać się w parę miejsc. Tak jak po zalaniu wylewek jest Ciut Ciężej obejrzeć czy przesunąć Orurkowanie.

 

 


Nie znaczy oczywiście że nie Można Próbować. Moim zadaniem jest jednak Kontrolowanie aby nie Trzeba Było Próbować Ciągle

 


Z Panią Grzaną grzejniki na dole jakoś w miarę Gładko ustaliliśmy. Troszkę zabawy w naszej sypialni. Walczyły koncepcje zabudowy w rogu. Kontrolowałem aby nie wpadły na sam balkon albo łóżko. Chyba się udało.

 


 


Co innego na poddaszu.

 


Po pierwsze zabudowa dotyczy znakomitej większości grzejników. Po drugie nie mamy dokładnych pomiarów Wszystkich Odległości w poprzek, wzdłuż i wszerz Wszystkich Pomieszczeń. Po trzecie nie wiemy ile miejsca zostanie z tyłu po włożeniu instalacji reku+dgp! Bo ich tam przecież nawet jeszcze nie ma!

 


Małe pocieszenie w tym momencie. Zaraz się dowiemy. W zasadzie tylko kończymy spotkanie z Panią Grzaną, jedziemy się przespać i już samiutkim rankiem Nasz Spejclany Wysłannik się widzi z Człowiekiem z Reku Mastera. BIZIBI.

 


Nie udaje się zamknąć listy wymiarów we wtorek. Brakuje powyższych danych + opinii Czarodziejki co do łazienki. W piątek ma się odbyć część kolejna Gorącej Imprezy, tym razem w TrójKwadracie – my i Dwie One.

 

 


Pojawiła się za to Kwestia Paląca do wyjaśnienia z BB. Czy damy radę skuć wylewkę w gabinecie PP, podciągnąć rurki c.o. i powiesić Drugi Grzejnik. Pani Grzana Mocno Sugeruje. Rozmiar Bawolikonu robi Wrażenie. Nie tylko na niej. Taka Masa Powierzchni Szklanej........aż się prosi by ją dogrzać z obu boczków.

 

 


Rankiem to moje pierwsze pytanie do BB.

 


Co może odpowiedzieć?

 


Przecież w końcu to BB.

 


DAMY RADĘ!

 

 


Zaraz potem Sesja z Reku. Ogólny zamysł jasny. Ale teraz trzeba sprecyzować Gdzie Dokładnie Ma Wiać. Upewnić się co do wejścia w połać. I Trzymać BB pod ręką żeby się orientował pod kątem DGP.

 

 


Uciekam po godzinie do Pensjonatu. Jeszcze w drodze dzwonię kontrolnie do Człowieka z Reku. Oczywiście zapomniałem go Uczulić na Kabelki w wiatrołapie . Potem dzwonię jeszcze raz. Wyciąg w wiatrołapie – potwierdzam miejsce . Potem......upewniam się że będzie w czwartek rano. Bo pewnie mamy jeszcze parę spraw do Potwierdzenia....

 


no i nadal zostajemy Niezdecydowani w jednej Kwestii.

 


Gdzie wyrzucić powietrze.

 


Reku Master namawia na garaż + klapkę. Ponoć będzie Upuszczać w miarę Nadmiarów Ciśnienia. Mamy wątpliwości czy jednak nie będzie też Wpuszczać Nadmiaru Zimna.........rozważania w toku. Na razie nie musimy jeszcze tego kawałka montować.....może jak się ociepli będzie łatwiej Tę Klapkę tam zobaczyć????

 

 


Ranek kolejny. Też na budowie.

 


Podziwiam i fotografuję Rurki co je Bóbr zawinął w te Sreberka i dał Człowiekowi z Reku. Jest już pół poddasza otoczone. Dyskutujemy kwestie gabinetu PP. Trzeba tu wpuścić i Reku i DGP i powiesić grzejnik. I wszystko Bliziutko siebie!

 


Coś Podejrzanie namolny ten gabinet! Co chwila jakieś pytanie powstaje.......

 

 


Z Ekipą BB robimy obchód uzgadniając gdzie nawiewy z kominka. Przy okazji Człowiek z Reku poleca Tłumik na Dmuchawę do DGP – zanotowuję w Podręcznej Pamięci (telefonicznej)! Ekipant BB dla odmiany sugeruje Dmuchawę schować jednak za ścianką w garderobie a nie sypialni. Będzie ciszej. Dobra myśl, ale.......musze skonsultować z Naczelnym Dowództwem. Wszak w tej garderobie Snują się Jakieś Mocarstwowe Plany Zabudowy.......

 

 


Potem na parterze ustalenia gdzie przebicia przez strop. Męczarnie wyboru – strona lewa, strona prawa. Tu biurko, tam łóżko, tu okno, tam reku .....Dodatkowa Dziurka potrzebna w kuchni na okap. Bo nasze Fałszywe Wywiewki Kominowe są dobre tylko dla Odbioru Kominiarskiego BEZ PRZYRZĄDÓW. A Okap musi dostać jakąś Drogę Ucieczki przez dach.......najlepiej prosto do góry znad Półwyspu. Tylko gdzie go tam wypuścić – przez wieniec czy przez dachówki????

 

 


Przy okazji Parteru wyciągam Absolutną Nowość w naszym Domu. Klamkę do okien.

 


Mam ich całą skrzynię, przezornie schowaną w obecnym lokum. Czekają na jakis Dobry Moment by zawisnąć Docelowo. Najwyższa pora - zauważylem ostatnio że na oknach zbiera się wilgoć po nocy i przymarza Zarządzam więc Obowiązkowe Wietrzenia Dzienne. Precz z Wilgocią!

 

 

 


I znowu do Pensjonatu..........i znowu zanim dojadę musze wykonać Kontrolnie Upewniający telefon na budowę w sprawie Jakiegoś Szczegółu Który Pozornie Nieistotny Ma WIELKIE OCZY jak na niego JA patrzę.......... .

 

 


Jutro rano znowu na Budowę. Zdjęcia + Kontrola. I do Pensjonatu. Wieczorkiem Spotkanie Grzewczo-Projektowe ciąg dalszy........

 


I znowu i znowu i znowu...

 

 


A do tego jeden Irytujący i Nieodstępujący Element Przyrody.

 


Coś mi brzęczy w uchu.

 


Bez końca.

 

 


BIZIBI.

 


Willie

Willie i jego Dom

Szronkiem Powrót Elektryka

 

 


Ekipa Ociepleniowo Gipsowa pod wezwaniem BB działa.

 


Ruszty pozakładane, wełna powciskana. Gipsy w ruchu.

 

 


Ogrzewanie mamy nadal takie co bardziej Robocze.

 


Grzeją kozy.

 


Dyskusja o grzejnikach dobrnęła do teoretycznego końca. Weźmiemy konwektory, ale jeszcze musimy podopieszczać szczegóły. Kolory i Wymiary. Bo z lektury i kontaktów Międzyludzkich jasno wynika że

 


na niskie temperatury warto przewymiarować. Ale ile? Pani Grzana ma dostarczyć Odnośne Kalkulatory i Sugestie.

 


A poza tym same plusy – mniejsze, wydajniejsze, szybsze i można je zabudować.

 


Taki koncept bardzo się PP spodobał. Widzi już te Niewidzialne Grzejniki w sypialniach na poddaszu.

 

 


Mi się nie bardzo podoba koncept czekania 2 miesiące na dostawę. Aż się dopytałem czy to Na Poważnie wpisane czy tylko dla podkreślenia Powagi sytuacji. Pani Grzana mi na to że 8 tygodni to wersja optymistyczna. No nie wiem.

 


Muszę pogadać z BB czy samą podłogówkę można odpalić.

 

 


Wcześniej jeszcze muszę pogadać nim o okapie kuchennym.

 

 


Jeszcze wcześniej o wentylacji dachu.

 

 


I już zupełnie najwcześniej o poprowadzeniu rur reku w ociepleniu.

 


A to Już nawet pogadałem.

 

 


Poszło o Drobiazg.

 


Te nasze spacery z PP po górach poddaszowych jak tam jeszcze Wiało Jesienną Zadumą.

 


Posunęliśmy wtedy Nieco ścianki od garderób. I super. Sypialnie się zrobiły takie Bardziej.

 


Drugi skutek jakoś później zobaczyłem. W ten weekend.

 


Wszystkie garderoby uciekły spod sufitu. Czyli mają tylko narożne skosy aż do ścianki działowej.

 

 


A tymczasem – właśnie przez sufit miał do nich zaglądać wyciąg z reku. Tak sobie przypomniałem w piętnastej minucie Wpatrywania w belki.

 

 


A propos.

 


Wpatrywanie.

 


Też to macie?

 


Rzecz w ogóle nie do Zwalczenia.

 

 


Idę, dajmy na to w Konkretnym Celu na budowę. Bo nigdy nie chodzę tam sobie Tak Sobie.

 


Czasem tylko Tak Sobie zajeżdżam rzucić okiem. Ale jak już wchodzę to Po Coś.

 


Czasu jak zwykle wyliczone Niewiele. Albo czeka praca albo Rodzina.

 


I Nigdy się nie wyrabiam.

 

 


Dobrze chociaż że już o tym wiem i zawsze na początku załatwiam wszelkie Sprawy Międzyludzkie. Jeśli trzeba coś omówić, ustalić, zostawić to od tego zaczynam. A potem się dopiero zaczyna.

 


Wpatrywanie.

 

 


Bo lubię ten nasz Dom. Lubiłem go jak jeszcze go tam nie było.

 


Teraz to się zwielokrotniło.

 


Najbardziej lubię jak tam jestem i go oglądam. Czyli Wpatruję.

 


Nigdy się nie nudzę. Bo nuda to taki apatyczny stan bez emocji.

 


A ja tam wszędzie znajduję emocje. Pozytywne i INNE też

 

 


Jak był wykop to stałem i się patrzyłem W Głąb.

 


Jak był fundament to stałem po ciemku i Wpatrywałem się w Tajemniczy Pierwszy Róg jego Ścianki.

 


Jak były ściany to biegałem po całości i nie wiedziałem co bardziej oglądać.

 


I tak oglądam od Lipca.

 


Bo to nasz Dom.

 

 


W ten weekend przedsięwzięliśmy Wyprawę Ogólno rodzinną. Z okazji Nieoczekiwanego Niemiłego i Złośliwego Powrotu Zimy pojechaliśmy na sankach. Czyli jechali na nich Chłopcy na zmianę z PP. Przy takim Tarciu jakie mamy na drodze z osiedla na budowę to w zasadzie razem też bym ich pociągnął. Lód wygląda jakby Już Nigdy nie chciał odpuścić.

 

 


Jechaliśmy popatrzeć na nasz Piękny Dach w słoneczku i pomierzyć ścianki pod grzejniki.

 


Pierwszy raz mogliśmy popatrzeć na Cały Dach za dnia. Śnieg zszedł, słońce wyszło i Nikt i Nic już nie przeszkadzało.

 


Nie będę udawał. No Piękny jest.

 

 


Weszliśmy do środka. A kto nam otworzył???

 


Mój ulubiony Elektryk.

 


Nic się nie zmienił. Mina nadal taka jakaś. Jakby mu coś nie pasowało. Ale nic nie mówi. Tylko miny zakłada.

 


Robi Oficjalną Skrzynkę w miejscu Sterty Totalnie splątanych Kabli.

 

 


PP z Chłopcami poszli pobiegać po parterze. Ja wdrapałem się na poddasze. Co to ja miałem zrobić?

 


Wpatrzyłem w belkowanie sufitowe.

 

 


Czas minął. Chłopcy po 10 minutach zaczęli przymiarki do demolki. Wcale się im nie dziwię. W końcu Taki Dom to strasznie dużo Podejrzanie Fajnych Rzeczy. Nie wiadomo dokładnie do czego, ale wiadomo że Wielofunkcyjne.

 


PP musiała ich w Te Pędy wyprowadzić na śnieg. Tam bezpieczniej.

 


Pobiegłem więc Nie Zlekając.

 

 


Elektryk wyczekał cierpliwie, gdy już Wszyscy byli na dworzu gotowi do odejścia a ja domykałem drzwi Wychodząc.

 


- To gdzie ten domofon? – wychylił głowę na pożegnanie (a może na powitanie - wszak to chyba Pierwsze Dziś Słowa??? )

 


- ?

 


- Domofon ma być, ale gdzie kabel mam dać? –

 


- PP!!! – uciekłem z krzykiem.

 

 


Jak można taką decyzję Bez Zastanowienia i Z Zaskoczenia podjąć?!

 


PP nie wie. Ja nie wiem. Elektryk nie pomoże.

 


Cyka tylko zębem i patrzy na nasze Męczarnie.

 


Całe Pięć Minut rozmyślań o Nieskończoności. Prawa, Lewa, Wysoko, Nisko, Wiatrołap, Hall.

 


A jednak. Hall po prawej na wysokość PP.

 


Znowu się Udało w Pięć Minut zmienić świat wokół nas......odhaczyłem Trzysta Czterdziestą Ósmą pozornie nieistotną decyzję budowlaną. Ile jeszcze Takich zostało????

 

 


Oczywiście zapomniałem dodać. Tak się Wpatrywałem w te belki że wybiegłem Bez Zmierzenia Ścianek.

 


Przypomniało mi się w połowie powrotnej drogi. Trudno zajadę Jeszcze Raz w niedzielę…

 


Byłem, zmierzyłem, trochę więcej nawet niż Mi Się Wydawało że trzeba. Bo najlepiej to było nosić ze sobą cały czas taki MikroSzkopik Własny Domek. I mieć Tam pod ręką wszystkie Wymiary, Instalacje, Przekroje....Trójwymiarowo i Cyfrowo też!

 


Hmm.

 


Może ja to powinienem Opatentować!???

 

 


A z tego Wpatrywania dwa tematy się pojawiły.

 


Szron na folii dachowej nad wełną.

 


Brak sufitu nad garderobami.

 

 


Omacałem folię w paru miejscach. Najwięcej w okolicy okien dachowych. Ale generalnie folia oszroniona. Wełna też na styku z folią.

 


W sumie nic dziwnego. Dom jednak oddaje ciepło do góry. Od tych Kózek i Ruchu Ludzkiego. Teraz po obłożeniu wełną to nawet bardziej. Folia zimna bo sporo zmarzniętego śniegu jeszcze zalega pod dachówkami. Mamy więc podręcznikowy Punkt Rosy.

 

 


Veni, Vidi, Vici.

 


czyli

 


Popanikowałem, Podumałem i Pogrzebałem (na Forum MuRomanum ).

 

 


Wreszcie porozmawiałem z BB.

 


Czekamy na słońce. Zgodnie z założeniami powinien zadziałać mechanizm odparowania całej tej wilgoci przez folię. Tej wersji się Trzymam.

 


Ale mimo wszystko.

 


Zima mnie wkurza.

 

 


W kwestii Braku Sufitów w garderobach w zasadzie pomysł jeden. Trzeba wejść w ocieplenie i te 2 metry pociągnąć rurę od sufitu poddasza po połaci....... też nie bardzo mi się to podoba. Trzeba będzie bardzo uważnie uszczelnić folie paroizolacyjną na wejściu i wyjściu. Trochę z tym będzie zabawy a przede wszystkim Odwieczne Budowlane Pytanie – czy ONI TO DOBRZE ZROBIĄ???

 

 


Reku Master i BB zupełnie niezależnie Potwierdzają Gotowość i Staranność. Przygotowania do Akcji w toku.

 


Rano umówione spotkanie na budowie żeby pogadać o szczegółach Zanim zaczną.

 

 

 


Ale mimo wszystko.

 


Zima mnie wkurza.

 


Nadal.

Willie

Willie i jego Dom

Zaproś Fachowca!

 

 


Że się ludzie nie znają ale budują domy na potęgę to nam wszyscy zazdroszczą na świecie.

 


Niektórzy z podziwem inni z przestrachem. Tacy Niemcy albo inni Belgowie to nawet nie przejdą obok budowy swojego domu żeby nie zestresować się widokiem Niewykończonego Domu. Dopiero klucz do drzwi wykończonego lokum pozwala im poczuć się Inwestorem. A wszystkie wątpliwości są rozwiane w projekcie i umowie z wykonawcą.

 


Oni w ogóle nie chcą rozmawiać o budowie!

 

 


Tak mi się też Wydawało że budujemy po Światowemu.

 


Jest projekt, jest umowa.

 


I w zasadzie nic nie zmieniamy. Ma być zgodnie.

 

 


Aż nam się zachciało podłogówki. W oryginale projekt jej nie miał. Chyba żaden zresztą nie ma, więc się nie dziwiłem. Jest napisane ile potrzeba ciepełka na każde pomieszczenie, więc sprawa wydaje się prosta. Pan Hydraulik wziął i policzył co i jak - wyszło że podłogówka OK. i można zdjąć kilka grzejników. Przy okazji piec kondensacyjny założyć. To już w ogóle będzie zysk. Bo wiadomo. Polak oszczędny to zadowolony. Nawet jak Kupę Kasy na tę oszczędnośc Najpierw wyda.

 


Poczytałem forum, podrapaliśmy się z PP w głowy i zatwierdziliśmy. Podłogówka + kondensat.

 

 


Od paru dni mamy już zupełnie Legalny gaz i Legalną wodę – zakrzyknąłem więc do Boju. Odpalamy i wieszamy!

 

 


Zaraz potem Wstrzymałem Wodze. Bo w projekcie są Purmo. BB chce więc kupić Purmo. Już prawie kupił.

 


I wtedy zapytałem z Głupia Frant naszą Czarodziejkę że może Coś PORADZI. Bo pamiętałem że przy segmencie to nam jakoś hydraulik polecił brać Lepsze. Argumentów nie pamiętam. Głupia pamięć zapamiętała że Są Lepsze.

 


Czarodziejka machnęła więc Czarodziejską Komórką i w sobotę do Domu wpadła Chmara Ludzi.

 


BB

 


MY

 


ONA

 


I długo długo Nikt. A miała być Pani Grzana. Co się zna jak Nikt.

 

 


Po godzinie puściliśmy BB. W końcu dzień prawie wolny a co tak będzie stał, jak my nic od niego nie chcemy. A Upał Zelżał.

 


Wręcz wrażenie takie że Zimniej w Domu niż na dworzu, gdzie (ACH ACH CUDNIE!) nieśmiało zaczęło wyglądać coś na kształt Zaspanego Słoneczka. Nie to żeby tak zaraz grzać. Ale takie Zajączki popuszczać. Że za miesiąc Wiosna!

 

 


Sami się już niemal puściliśmy, ale PG okazała się już dojeżdżać. Poczekaliśmy.

 

 


Warto było.

 


Pani Grzana zaczęła od krótkiej Rozprawy z przedstawiona wizją instalacji c.o. w naszym Domu. Zgodnej z projektem oryginalnym, którego Oficjalnie zgodnie trzymał się Hydraulik BB.

 


Stary to musiał być projekt bo stara też metoda łączenia grzejników. Niemal wszystko na jednym obiegu, tylko podłogówka wydzielona. No bo jej w projekcie nie było.

 


Podrapaliśmy się w głowę. Teraz to fajnie wiedzieć. Wszystko zalane. Z wyglądu to nawet może wyschnięte.

 


Na Mur.

 

 


Potem Pani Grzana zadała jedno istotne pytanie. A czemu nie KONWEKTORY?

 

 


Pogadaliśmy jak Laik+Laik z Fachowcem. Konkluzja po rozmowie była taka że Nie Wiemy czemu nie. I mniejsze to i szybsze i oszczędne.

 


Oj.

 


Ja to się jednak nie nadaję do takich Akcji Strzelania z Biodra.

 


Ja tylko chciałem się zapytać jaka lepsza firma od Purmo.

 


W rezultacie dowiedziałem się że w ogóle to najlepiej konwektory a poza tym kiepska instalacja. I do tego za rok najdalej PP każe mi zrywać podłogę w kuchni żeby Eksterminować Podłogówkę. Tak zrobiła Krewna/Znajoma którą do Pasji doprowadzały wystygające opary kuchenne na podłogowych fugach!

 

 


Nie miałem Siły na Więcej Rewelacji.

 

 


Nic nie ustaliliśmy umawiając się na następne spotkanie po wyjaśnieniu z Hydraulikiem Paru Wątpliwości.

 


Bo niby według projektu, ale grzejnik salonowy Dziwnym Trafem wypadł na końcu lewej nitki sieci a nie prawej. I na tej nitce w zasadzie jest też 90% pozostałych grzejników.

 

 


Nie było Wyjścia. Tylko Desperacja.

 

 


Złota Zasada: Mała Desperacja NIGDY nie zaszkodzi.

 


Mózg się lepiej dotlenia przez rozszerzone Pory, pobudzona krew żwawiej przepłukuje Zwoje i myślenie nabiera Tempa. Adrenalina spręża mięśnie więc człowiek generalnie Sprężyścieje. Umysł chodzi jak Niemiecka Zmywarka. Co najmniej.

 


Trzeba tylko się wprawić żeby nie Obsuwać się za często w Bezduszną Panikę. Wtedy Napięcie przeradza się jednak po dłuższym czasie w coś zupełnie Nieplanowanego. We Flakowatość niezdolną do Rozumnego działania.

 


Jeszcze piszę. Czyli jeszcze Jest nadzieja!

 

 


Musiałem ochłonąć przez resztę weekendu. Zaczerpnąć wiedzy ze źródeł.

 


Forum okazało się dziwnie obojętne konwektorom. Zgrzana wyszukiwarka wypluwała kolejne wątki o ELEKTRYCZNYCH grzejnikach ........zadane wprost pytania najpierw przyciągnęły kilku Takich co się Znają, Nie Używają ale Nie Polecają. Ale piszą Enigmatycznie albo Uczenie.

 


Szukam więc Prawdziwych Użytkowników. Takich co to mają taki konwektor w domu i z Ręką Na Sercu mi powiedzą.

 


Strzela – nie strzela?

 


Grzeje – czy Dmucha?

 


Temperatura na wejściu – czy musi być wyższa niż w płytowych czy kondensat jednak da radę kondensować?

 


To ostatnie to Chyba Nikt Nie Wie naprawdę. Bo kto tam zagląda przecież do tej Rury Kwasowej??? Ale chociaż tak z Wyczucia i Wskaźników...........

 

 


We wtorek było Drugie Spotkanie z Panią Grzaną.

 


Takie już bardziej merytoryczne.

 


Niezła jest. Wybroniła się przed Moją Listą Podstępnych Pytań.

 


Nie to żebym był Przekonany.

 


Nigdy nie jestem jak się z Nowym Tematem nie prześpię Kilka Długich Nieprzespanych Nocy! Albo jak nie dostanę Kilku Pozytywnych Drugich Opinii.......

 

 


Stanęło na tym że zestawi nam teraz ofertę porównawczą purmo-jaga z przeliczeniem mocy grzejników na piec kondensacyjny przy założeniu 60-45. Zamiast 70/55 co stoi w projekcie.

 

 


Mała Desperacja nie pozwala spać spokojnie. Wertuję, Pytam, Czatuję.

 

 


Krok do przodu – znalazłem wyraźny zapis że niskotemperaturowe instalacje obsługują konwektory! I to nie byle gdzie – u samego Łaskawcy Patrona Forumowego!

 


Krok do tyłu – nasz Udomowiony Instalator od pieca gazowego Zmieszał tę koncepcję z błotem. Optymalne krzywe dla kondensatów to 40/30 stopni!

 


Krok w bok – znajomi użytkownicy kondensatów i podłogówek zapytani o temperatury wzruszają ramionami. Kto by tam się interesował takimi rzeczami??

 

 


Z teorii instalacji tez już się podszkoliłem. Patrzę teraz na fotki i wymyślam – jednorurowa nie, Pętlicowa Dwururowa tak ale czy to ta sama którą gdzie indziej zwą Trójnikową?! Na pewno nie rozdzielaczowa. Poza odejściem na podłogówkę. Ale BB potwierdza że rozdzielenie na piętro bez problemu założy....

 

 


 


Aż mi Gorąco od tych Odkryć.

 

 


Wniosek tylko jeden.

 


Się mi zachciało ZAPYTAĆ FACHOWCA!

 


To teraz zamiast odpalać grzanie czekamy na odpowiedź która rodzi Następne Podstępne Pytania..............a termin dostawy tych babówjagów to 8 tygodni.........

 

 


No i nadal nie jestem przekonany

 


Ale i tak odpalimy.

 


Cokolwiek.

 

 


Na złość tej Wrednej Zimie co Nie Zamierza Wcale Odejść!

Willie

Willie i jego Dom

Zimówki

 

 


Nie można po ulicy!

 


Nawet śnieżnej Krynicznej i odpowiednio Wygiętej.

 


Nie da rady.

 


Bo auta napastują a PP nie nadąża.

 


A Filip się aż RWIE na (nie) swoich nartach.

 

 


Bo Filip się Znarcił Totalnie na wyjeździe. Trzeba było ściągać siłą ze stoku. Czyli zaczaić na moment gdy opadał z sił albo opadał w ręce w zachwycie po kolejnym Udanym Zjeździe.

 


Pierwsze lekcje nie wyglądały obiecująco. Najfajniejszy dla Filipa fragment tego Nartowania to było Pukanie Instruktora w głowę jak schylony trzymał za małe nartki. Ewentualnie głupie miny i machanie do Pięknych Okolic Przyrody. I Nieodwracalne Upadki. Całkowicie Niepowstawalne również.

 

 


A potem.........kilka dni przerwy, zmiana instruktora na –Rkę i ........Panie – Panowie oto ŁABĄDŹ – PRAWDZIWY NACIARZ. Choć taki Malutki.

 


Ksywka na stoku – TUBIŚ. To od tego żółtego Kasku

 


I że tak go polubili na tym stoku Trenerskim

 


Za pilne powtarzanie "Przody się Lubią, Tyły nie". I klaskanie w rączki przy każdym Zakręcie

 

 


Ech FERIE.

 

 


Jak wiadomo, Zimy w tym roku nie lubię. Z powodów ogólno i około budowlanych. Zwłaszcza za te przegięcia Mroźne. I za to że w zeszłym roku to była Taka Fajna. A wtedy NIE BUDOWAŁEM!

 

 


Ale jednak co innego nie lubić jej gdy serce drży o wodę w komórce, o dach i wylewki.

 

 


A co innego nie lubić jej jak się stanie na szczycie stoku i rzuci okiem (zabezpieczonym oczywiście Czarnym Okularem) na nasłonecznioną panoramę Wielkich Zaśnieżonych Gór.

 


I pobliskich Pagórków. Żeby nie wyszło że my na jakiś Mt Blanc dziecko wysłaliśmy.

 


Wystarczył 200 metrowy wyciąg o stromiźmie zbocza 45% w środku. Wystarczył żeby mieć Palpitacje.

 


Parę lat nie jeździłem, więc Palpitacje miały mnie ustrzec przed Najgorszym – Ślepym Rzuceniem się w Dół.

 


Ustrzegły. Robiłem to z Godnością.

 


Dopiero po Piątym Przypominalskim Zjeździe stwierdziłem że Jednak Nadal Umiem.

 

 


I na końcu wyjazdu Dumny i mimo słońca Blady jeździłem sobie z Filipem. On i ja. Obok siebie ale Każdy SAM. A on to nawet bez kijków.

 


Super sprawa. Wygląda na stoku lepiej niż ja. Taki wyraźnie wyluzowany i niezestresowany. Jak to Świeży Pięciolatek.

 

 


Aktualnie szukamy w okolicy górek coby Ducha Sportowego nie gasić. Potem zainwestujemy w sprzęt. Potem w Prywatnego instruktora. Potem Alpejskie wyjazdy. Potem rzucimy robotę żeby jeździć na zawody. I już za 12 lat – zbieramy do kieszeni Olimpijskie Dutki za reklamy z MISTRZUNIAMI!

 


Bo Kacper już piszczy że on Też chce. A może go puścimy na DECHĘ?

 


Taki Biznes Plan. Wersja A.

 

 


W wersji B mamy Karierę Rockową. Znajdą chłopaki tylko jakąś Dodę żeby należyty PR mieć i W TRASĘ.

 

 


A już zupełnie Awaryjna Wersja to wykierować na Urzędnika Państwowego. Właśnie pisali że Młodzi teraz walczą o stołki w Administracji. Pewny, stabilny i spokojny zawód. Pieniądze co prawda słabe, ale odpowiedzialność jeszcze mniejsza. Za to zwolnić trudno.

 

 


 

 


Roztrenowałem się zupełnie przez ten wyjazd.

 


Zapomniałem że to Dziennik Budowy.

 

 


Wracając więc Szusem do Meritum..........

 


Spokój Zimowych Frajd mąciły tylko telefony od Pudzianów którzy monitorują pozostawione w stolicy Nieruchomości z Narażonymi na Porwanie Ruchomościami.

 


Nasza Bestia Kocia, najwyraźniej wściekła za Nie Wykupienie jej lekcji narciarstwa urządzała Dantejskie Sceny pod czujkami. Zamiast pilnować Domostwa, dokarmiana przez wizytującego Tatę PP ciągle wzywała Załogi Interwencyjne.

 


Oj, będzie (my) płacić Nadgodziny.......

 

 

 


Znienacka też odezwał się BB.

 


Tak chyba dla podtrzymania nastroju. Chwalił się wylewkami. :)

 


A na sam koniec też Znienacka zapowiedział się Wodomierz – akurat po powrocie.

 


Poza tym to Nic Budowlanego.

 


Choć........zauważyłem u siebie wyraźne Objawy Psychiczne Inwestora.

 

 


Każdy budynek już lustruję zupełnie inaczej niż kiedyś. Najpierw ocena co to za konstrukcja ścian. Potem dach, pokrycie, jaki układ, jak krokwie zakończone (oj umieją porzeźbić w tych górach!). Potem okna, drzwi – mocowanie, uszczelnienia. Kominy – te to oglądam z upodobaniem. Szukam podobnych Drągali do naszego Ogródkowego. I parę takich Rodowitych Kryniczan znalazłem!

 


W środku to od razu rzut oka na Kominki. Wszędzie mają. Dominują Tradycyjne paleniska ale gdzieniegdzie są też ciekawe wkłady.

 


Fajnie.

 

 


Ale wniosek ogólny to mam taki że jednak fajnie że Drewnianego Domu nie zrobiliśmy. Te stare co widziałem z bliska nie wyglądały za Zdrowo i za Ciepło. Choć miło dla oka.

 

 


Wszystko miłe się kończy niestety. Wróciliśmy. Niemiło się wracało. Pogoda tragiczna na drodze. No i powrót z wakacji zawsze ma w sobie coś niemiłego...

 

 


Ale jesteśmy znów na posterunku Budowlanym.

 


Pognałem oczywiście do Domu.

 


Stanąłem. Podbiegłem. Stanąłem. Potarłem oczy. Załzawione z tego wszystkiego.

 

 


Bo MAMY DACH ZROBIONY.

 

 


Na razie tak nieoficjalnie. Oficjalnie to ma go PIN obejrzeć na dniach.

 

 


Ale MAMY!

 

 


Dziś wodomierz mają kręcić.

 


Jutro gazomierz.

 


Lutują ruszty na ocieplenie.

 


I już niedługo odpalimy trochę Ciepełka...........

 

 


Czyżby WIOSNA NADCHODZIŁA???

 


Willie

Willie i jego Dom

TUBAL

 

 


Ma być Cieplej. Decyzja jest nieodwołalna.

 


BB potwierdza już od paru dni.

 


Weźmie i Ociepli.

 


I jeszcze Kominek przyklei do Ściany. Ścianę do Rury. Rurę do Wentylatorka.

 


I się będziemy Grzać.

 

 

 


Podejście do tych Rewelacji mam ostatnio jakoś Stoickie. Czyli Nie Powalają mnie takie teksty.

 


Jak był fundament budowany, albo ściany rosły, albo strop lany – oj to Przeżywałem całą Osobowością.

 

 


Ale potem Dachu Los Zagmatwany mnie skutecznie wyleczył.

 


Stoicki spokój.

 


To sobie teraz Dawkuję.

 

 


Tym bardziej że zbliżają się Ferie. Tradycyjne zimowe Wietrzenie Dzieci.

 


W tym roku w dodatkowych Opcjach mamy Oswajanie Filipa z nartami.

 


Rodzice wzięli się za temat późno i efekty są do dziś widoczne. U Rodziców.

 


Dla Chłopców jeszcze Potencjalna Kariera Małyszopodobna jest szeroko Otwarta.

 


No, może Filip ze swoimi 5 latami to już ciut Stary ale Kacper jeszcze przed Trzechą – HOHO. Akurat.

 

 


Zobaczymy jak się Filipowi pomysł przypinania długich Patyków spodoba. Filip jest dość wybredny jeśli chodzi o Rozrywki.

 


Wszystko co nie jest związane z Bronią, Rycerzami lub Zamkami wymaga Głębszego Zastanowienia.

 


Za to jak się narty nie spodobają to zawsze zostają Łyżwy – w zeszłym roku nieźle na nich Kręcił.

 


Się.

 


Wokół Mamy albo Taty.

 


Było Extra. Pot leciał mi za uszami.

 

 


Oczywiście poza tym zostają Nieśmiertelne Sanki na których będzie szalał Kacper.

 


W zeszłym roku Kacper był Mały i się słuchał. W tym roku strasznie Dojrzał. Wie już że Nie Słuchanie ma swoje uroki. Poza tym już wie i my razem z nim że Energii ma jak mało kto w naszej rodzinie. No i Gorące Upodobania. Piroman wręcz. Najlepsza rozrywka w ostatnie mrożone dni to KOMINEK. Rzuca do niego WSZYSTKO co umknie Rodzicielskiemu Oku.

 


Generalnie zanosi się na Ostrą Jazdę

 

 


A z budowlanki takie tam MiniMaxy.

 


Minimum Akcji, Maksimum Emocji.

 


Czyli budowa się nie posuwa, ale Przeżywam tradycyjnie WSZYSTKO dogłębnie.

 


Dziś to nawet uzasadnione.

 

 


Spotkanie na szczycie pod hasłem – Czemu Drzwi a Balkon mają Zady. Wady. Wszystko jedno, w zasadzie. Chodzi o samopoczucie. Jak się Inwestor pozbywa dużych worków z papierami wartościowymi to MUSI się potem dobrze czuć. Żeby się nie Załamać brakiem tych worków.

 


Czysta psychologia.

 

 


Używam jej z Rozwagą.

 


Po pierwsze jak usłyszałem i dotknąłem naszych Zad. Wad.

 


Kolor drzwi wejściowych jest Inny niż ten obok. Ten obok też od drzwi wejściowych. I Purchle wyskakują jak wilgoć chwyci. Klawo, co? Tego właśnie oczekiwałem przy zamówieniu.

 

 


AntyDepresant polegał na Wyparciu z Pamięci.

 

 


Były Święta, potem Nowy Rok.

 


W międzyczasie Okiennik przybył pod Okienko i Podtrzymał na Duchu. Czyli zgodził się z powyższymi Zarzutami. Poszło oficjalnie na piśmie do producenta. Razem z opisem Niezwykłej Krzywizny Ramiaka Balkonowego. Serio. Montażyści powiedzieli że Pierwszy Raz taką widzą. Oczywiście miło mi było, że taki Wyjątkowy Towar mi się trafił. Poszło na piśmie.

 

 


Wyparcie działało, działało ale przestało.

 


Musiałem zażyć kolejnego AntyDepresanta. Nazywam go TUBAL.

 

 


Taki się robię przez Telefon. Idealne narzędzie. Nawet jak znasz Człowieka to TUBALNOŚĆ go pogrubia w tej Tubce Mówiącej. A jak nie znasz to w ogóle – Siwy Dym.

 


I to Broń Boże żeby jakieś Krzyki czy Inne tam Decybele.

 


Spada tylko Ciepłota. Głosu i Rozmówcy. Im bardziej tym bardziej.

 

 


Tubalnie więc się przypomniałem, że czas mija a Reklamatorów nie widać. Zima co prawda ostra, ale w miesiąc to już wypadałoby dojechać. Zadziałało. Dziś była Randka.

 


Umówieni byliśmy już od wczoraj kiedy zadzwonił Przedstawiciel Producenta. Ponieważ to był nasz Pierwszy Raz - nie mogłem się oprzeć, żeby nie skorzystać z kolejnej Złotej Porady z podręcznika „Mały Psycho Log”.

 

 


Schowałem Tubalność i użyłem SŁODZIA.

 


Modulując Barwę Ton i Wysokość opisałem swoje Pozytywne Uczucia w stosunku do firmy, powodując się przy tym na Głos Niezależnego Eksperta. Czyli Forum i Znajomych.

 


Opisałem swoją radość że mam takie Fajne Towary od nich. I że jak tylko zobaczyłem Ich Zady to się Zrelaksowałem. Przecież TAKA FIRMA obsłuży mi reklamację jak w filmie przygodowym. Mrugnę tylko oczami i będzie po sprawie.

 


Zawiesiłem głos...........i słusznie.

 


Ucieszył się bardzo że chwalę i w ogóle że tak nam Miło Razem.

 

 


Uzgodniliśmy więc Szczegóły Operacyjne. Spotkanie w południe. Ale kontrolnie proszę o telefon o 11 zanim wyjadę, bo Grafik w Pensjonacie mam napięty mocno. A tu dojechać i wrócić trzeba Za Dnia.

 


Pełne zrozumienie.

 

 


O 11 nikt nie zadzwonił. Próbowałem ja oddzwonić na ten wczorajszy numer. Cisza. Zinterpretowałem ja więc pozytywnie. Właśnie wyjeżdżam z Podziemi – telefon. Robią u innego Klienta. Przedłuża się. Będą za 45 minut. Albo może Później.

 

 


 

 


TUBAL sam się w kieszeni otworzył.

 

 

 


Po 2 minutach WSZYSCY jechaliśmy w tę samą stronę i na Tę Samą Godzinę.

 

 


Jeju..........

 


Ale na żywo i na co dzień to jestem Do Rany Przylep!!!

 

 


Spotkanie było miłe. Pewnie dlatego że Niemiłe Tematy załatwił wcześniej Tubal.

 


Drzwi do poprawy jak przywiozą Pancerne Zastępstwo. Balkonowa rama do wymiany, ale dostała Ostatnią Szansę poprawy zachowania. Podciągnęli, Naciągnęli, Zamknęli. Kazali nie ruszać przez miesiąc. Jak się nie poprawi to zrobimy z niej Procę. A balkon dostanie nową ramę.

 

 


Ha.

 


Jak w filmie przygodowym.

 


Polecam. Najlepiej od razu ten kawałek z Mruganiem Oczami.

 


I to do całości budowania. Mrugniesz i Mieszkasz z Miłymi Wspomnieniami tej całej budowlanki.

 

 


No to.

 


Mrug.

Willie

Willie i jego Dom

Bawolikon Bryka a Mrozima

 

 


Niby nic się w przyrodzie nie dzieje w Taki Mróz.

 


Każdy sobie chucha na łapki i wciaga z wolna kolejne kawałki Czekolady z Wódką. Taki zestaw Maksymalizujący Kalorie.

 

 


Błąd!

 


Podskórnie życie aż Kwitnie.

 


Życie budowlane zwłaszcza. Co prawda głównie w sferze wirtualnej a nie materialnej. Ale kwitnie.

 


Pączkują więc Różne Kwiatki.

 

 


Weźmy taki Bawolikon.

 


Od lat, rzekłbym z emfazą, a od miesięcy, mówię faktycznie – Wybrany i Zdecydowany.

 


Był.

 


Aż się okazało Niedawno że wydawał się tylko Być.

 

 


Kolejne ale być może/chyba/mam nadzieję Ostatnie Pomiary dokonane na Górze Balkonowej, przyniosły Zaskakującą Woltę producenta. Zaraz po nowym roku dowiózł mi brakującą Dobrą Nowinę. Zrobi tak jak uzgodniono i podpisano. Zadatkowano wręcz.

 


Ale z małą, a może Tycią Różnicą.

 


Nie da gwarancji.

 

 


Widzieliście „Maskę”. Klasyka. Kiedy widzi Pierwszy Raz Cameron Diaz. Te Oczy!

 


Trzeba było na mnie popatrzeć zaraz jak to usłyszałem. Następnym razem ustawię kamerę, żeby już więcej nie przegapiać takich Ekscytacji. Sprzedam i będę żył jak Carey. Czyli z Cameron Diaz

 


Te Oczy!

 


Ledwo wepchnąłem z powrotem. Razem z wywaloną Żyłą Nerwosolową i Uwypuklonym Zwojem Wątrobowym.

 

 


Podsumujmy Zaproszenie do Dyskusji – bo nie mogę tego nazwać Ofertą.

 

 


Ja zapłacę kilka kilo ciężko zarobionych pieniędzy za Towar który producent z Radością mi sprzeda. Do tej pory brzmi sensownie.

 


Ale gdy/być może/to niemożliwe/ale jednak gdyby – ten Towar przestał działać to muszę go od razu wyrzucić na dół i zamówić następny . Stosuje się od momentu gdy ostatni Montazysta zdejmie rękę z ramy! Czy też, jak to w żargonie mówią – RAMIAKA.

 


Ja bym wszedł w Taki Biznes z własnymi pieniędzmi. Od zaraz.

 


Ale jako producent a nie Klient.

 

 


Jako się rzekło, Okiennicy nas lubią. Poza Bawolikonem parę sztuk Towarów już zakupiliśmy, włożyliśmy, a nawet mamy w toku Reklamację . Czyli łączy nas Coraz Więcej. W tym też Tonie Potoczyliśmy dyskusję o Zaskakującej Wolcie. Na ich korzyść działa w zasadzie tylko jeden fakt. Nie oni są tym producentem . Ale oni to sprzedają.

 


Dowiedziałem się że powodem zmiany jest lekki przyrost wysokości naszego Bawolikonu. Nawet nie ważne ile. Ważne że wyszedł powyżej 260 cm. I tu podobno Żaden (a może tylko Szanujący Się? ) producent nie da gwarancji że Takie Skrzydło się będzie zachowywać. Zachowywać oczywiście zgodnie z Podręcznikiem.

 


Nie wiem czy tak jest czy nie.

 

 


W zasadzie nawet jak sobie przymierzyłem w wolnej chwili te Ponad 260 na przygodnej ścianie to rzeczywiście. Kawał to Duży.

 


Rzecz nie w tym.

 


To czego nie pojmuję to jak można Oferować cokolwiek Klientowi, wiedząc że prawdopodobnie/mocno wierzymy że/może się uda ale chyba raczej nie – nie będzie DZIAŁAĆ???

 

 


Poigraliśmy z tematem, podumaliśmy, powymienialiśmy z Zaprzyjaźnioną Seweryną fotkami.

 


Nowa decyzja na Nowy rok została podjęta.

 


Bawolikon straci bezpowrotnie Niewinny Pełny Uśmiech Łukowy. Będzie Przewiązka na wysokości 233.

 


Przewiązka nawet ładnie brzmi. Kojarzy się jakoś miło. Podwiązka i tak dalej ...na szczęście. Bo inaczej musiałbym napisać – że nasz Ukochany Balkonik dostał Kijem w Zęby..........

 

 

 


...........zadumany tu jestem teraz przez Moment..........

 

 

 


Zima to teraz Temat Trendy. To znaczy Modny.

 


Bo Trendy to mamy już ustalone. Temperatury jak w Upalne lato. Tylko z drugiej strony skali.

 


Chwilowo nieco Upał Zelżał.

 


Trwa dyskusja czy to już Odwilż czy Korekta.

 

 


Sprawdziłem dziś rano i wiem. Na moim polu to tylko Korekta . Do tego Mała, a prawie Niezauważalna. Czyli będzie znowu Atak na rekordy.

 


Ale ja się nie znam. To tylko analiza Trendu

 


Ale Natury nie oszukasz – ja mam ją taką że wolę się Długo i Solidnie Zamartwić najpierw a potem dopiero Radośnie Zdziwić niż na odwrót.

 


Czekałem z niecierpliwością na to Zdziwienie.........i dostałem jak w chińskim porzekadle.

 


Dostaniesz nie to czego chcesz, ale czego oczekujesz.

 


A to różnica.

 

 


Wiele rzeczy mogłem przewidzieć w związku z mrozami. Ale tego jednego nie dałbym rady sam wymyśleć.

 


Zamarzła nam spiżarka w obecnym domu.

 


Wszystkiego ze 3 metry powierzchni, drzwi z otworkami do kuchni. Druga ściana od salonu, trzecia od sypialni. Tylko czwarta Dziurawa. Zetka tam siedzi i nadaje Zimnym Tonem. Ale nadaje po to żeby piecyk na drugiej ścianie miał co spalać Żywym i Otwartym ognikiem.

 


Zim za sobą już mamy bodaj sześć. Ale pierwszy raz Taki Numer.

 


Po wczorajszej Nocnej Akcji Mrożonej zamarzła zmywarka. Stoi sobie od te ściany sypialniano-salonowej. Prawie pod piecem z otwartą komorą. Najdalej od zetki jak można.

 


I zamarzła.

 


To jeszcze nic.

 


Bo żyć bez zmywarki ciężko, ale jednak Człowiek coś tam jeszcze pamięta z Obsługi Zlewozmywaka.

 


Ale jak żyć BEZ WINA???

 

 


Też zamarzło. Tak czule zawsze nazywałem tę dolną półkę w spiżarce. Piwniczka.

 


A tu się okazało że to Zamrażarka była....

 

 


To nawet zabawne wziąć do ręki Cała Butelkę Wina naraz. Saute czyli Bez Butelki.

 


Niestety Strzępy Butelek i to co nie zdążyło zmarznąć a tylko polać po okolicy – to już nie fajne.

 

 


Dzielna PP odmroziła farellą naszą Zamrażarko-Zmywarkę a dzielny ja pozbierałem chlipiąc Winne Strzępy. Pozostała Piwniczka została wypromowana na górną półkę.

 


Przy okazji – Najlepsze Wina i Jaś Wędrowny się nie dały. Czyli warto inwestować w Jakość!

 

 

 


............kolejna chwila zadumy.............

 

 

 


Z ostatnich Nowin Budowlanych.

 


Chuck Norris próbował wyjść z naszej komórki.

 


Przez zamek.

 


I Przymarzł do niego z Tamtej Strony.

 


Dziś rano nie mogłem więc wejść. Zablokował zamek totalnie tym swoim lodowym mięśniem.

 


Nie ucieszyłem się. Wszak oprócz Chucka jest tam jeszcze nadal grzejnik. Bardzo bym chciał na niego spojrzeć....

 

 


Operacja Worek UnderCover więc w opracowywaniu.

 


Suszarka w tandemie z Lokówką już się grzeją.

 


Rozpałka do grilla w tylnej kieszeni. Grill w plecaku.

 


Jaś Wędrowny dla Ciepłego Oddechu w rezerwie spakowany.

 


Gniewne Oko i Zaklęcia Niewybaczalne przećwiczone.

 


Jak to wszystko nie pomoże pozostaje Broń Ostateczna.

 


Armageddon.

 


Palnik Acetylenowy.

 

 


A po nim to już tylko Potop.

 

 


To kiedy WIOSNA???!!!!

 


Willie

Willie i jego Dom

Ocieplenie

 

 


Czyżby?

 


Nie, chyba jeszcze nie...

 


Ale może?

 


No dobra, chyba już można.....

 

 


Mam w ręku Papier Grzejący. Napisali tam że już Można. Kiedy Klient sobie zażyczy.

 


Obsługa jak w Serialu albo i Romantycznej Komedii. Pojechałem niedowierzając że tak od ręki się uda.

 


A jednak.

 


Zero stresu. Zero Nieposiadanych Dokumentów. Zero wysiłku.

 


Tylko kilka podpisów.

 

 


Ha.

 


Policzmy na spokojnie. Początek czerwca to sławetna Wielka Wsypa pana all inclusive. I decyzja o popychaniu samodzielnym naszych Łączy. Pierwszy kontakt operacyjny w sprawie projektu to dokładnie połowa czerwca.

 


I już.

 


Zrobione.

 


Rury są od miesiąca ale teraz to co Ważniejsze - Są Papiery! Można się pełnoprawnie Nagazować.

 


Wyszło 7 miesięcy.

 

 


W porównaniu do pamiętnej Pierwszej Oferty wyszło taniej. Niewiele. Ale jednak 10% tu a nie Tam. Ale biorąc pod uwagę ostatnią propozycję all inclusive to już wyszło 40% TANIEJ.

 


Od razu się humor poprawia. Ta różnica akurat zamiast na wykonawców Rur Plecionych pójdzie na Kondensat.

 

 


Możemy odpalać. Tylko – nie mamy co!

 


W domu ani pieca ani grzejników. Poza podłogówką oczywiście Starannie Schowaną

 


A ja Umowę na Odbiór podpisałem i zapomniałem zapytać ile czasu mogę zwlekać. Czas standardowy pomiedzy umową a montażem Licznika jaki mi wpisali kiedyś w umowę przyłączeniową to 2 tygodnie.

 


Ale myślę że wcześniej jak za miesiąc nie da rady. Gdyby nie te mrozy, to może bym i próbował. Ale mam nieodparte wrażenie że zanim zdążę te wodę (bez wodomierza) napuścić to mi zamarznie w Tak Zwanym międzyczasie. Stanowczo Pierwsze Odpalanie chciałbym przeprowadzić w cieplejszej atmosferze...

 

 


A propos - wodomierz.

 


Zapytałem Pana Instalatora jak ja mam tę wodę używać bez wodomierza.

 


- Jak to jak?? – szczerze zdziwiony odparł bez namysłu – rurkę pan podłącz giętką i już!

 


- Ale mi się nie uśmiecha kar płacić za Dziki Pobór! –zaprotestowałem, pełen obywatelskiego oburzenia.

 


- Ale jakie kary – dobrotliwie uspokoił – przecież Oni wiedzą, że każdy tak robi.........

 


Przekonał mnie.

 


Czyli w razie co, podam Jego Numer Komórki dla Działu Windykacji Wodnej

 


Oczywiście jeśli woda będzie potrzebna a Oni nie dowiozą wodomierza........ ale jakoś w te mrozy się Ich nie spodziewam Szczególnie rychło.

 


Na razie jak zajrzałem do komórki to atmosfera lekko parna. Szronu brak. Przekształcony w Wilgoć osiadł na ścianach. Czyli konwektor działa........

 

 


Ach te mrozy....

 


Dziś rano zobaczyłem wzdłuż drogi 28 Mroźnych Stopni krążących w porannym słońcu metrową warstwą nad polem....a pół drogi do miasta musiałem chuchać na stopy w samochodzie. Dobrze że korek był godzinny. Zdążyliśmy się wszyscy zagrzać. I ja i moje stopy.

 

 


Po dojechaniu do Pensjonatu powitała mnie Dobra Nowina z internetu. W sobotę bijemy Najnowszy Rekord.

 


Po całym kraju będziemy szukać 45 Mroźnych.

 


Tym razem chyba od razu założę na nogi do samochodu Czajnik Z Gorącą Wodą......

 

 


Oj. Pensjonat coś się mocno wychładza po Zachodzie . Pójdę sprawdzić czy przypadkiem nie podpadamy pod przepis o Szkołach.

 


Jakbym długo nie wracał..........to przymarzłem do Klamki Wyjściowej.

 

 


Willie

Willie i jego Dom

Mrożon kontratakuje


albo


Z Zimna Impresja

 

 

 


Kobiety i Dzieci zastygły w przerażeniu.

 


Chorzy i Starsi przykleili swoje leżanki do kaloryferów.

 


Psy i Koty domowe szturmują miski z jedzeniem.

 


Psy i Koty uliczne zakopują się w przygodnych Kupach Śmieci.

 


Prawdziwi Mężczyźni odkładają Sentymenty na bok.

 

 


Zima idzie.

 


Myliłby się ktoś że Jest Już od miesiąca.

 


To tylko Uwertura. Odwrócenie uwagi. Fałszywe uspokojenie nastrojów.

 


Zwłaszcza po zeszłorocznym ataku „zimy”.

 


Naród przyzwyczaił się do myśli że my już bliżej Włoch.

 


Ale mapy nie kłamią.

 


Nadal bliżej Rosji.

 

 


Nie to żebym był zaskoczony Bardzo. Przecież Trend już alarmował tydzień temu

 


Zostałem więc zaskoczony tylko Bardziej.

 


Ja rozumiem że z –10 spadnie do –15. To zupełnie logiczne. Jak udało się zjechać w -Naście to musi pohulać po skali.

 


Ale z –10 na –25!??? I to z ciągu kilkudziesięciu godzin!

 


Kafar po prostu.

 

 


To jest Proszę Państwa Grubymi Nićmi Szyte.

 


(....swoją drogą musi być takimi szyte, żeby podtrzymać jakieś ostatnie życiowe objawy w ten mróz... )

 

 


Ale to jeszcze Nie Wszystko. Bo –25 ma być w słupku rtęci.

 


W życiu osobistym i Samopoczuciu ma być poniżej – 30...........

 


.......wyczerpuje mnie nawet myślenie o Takim Dole....

 


Nawet pocieszenie że to będzie na polu, przy gruncie i w nocy.

 

 


Bo tam właśnie jest Nasz Dom. I woda w rurce. I piecyk co ją podgrzewa od czasu jakiegoś. Czy on to wytrzyma!?

 

 


Bo nie ma nadal gazu. Choć jest już OK. Czyli Opinia Kominiarska

 


A Biały Królik ponaglany od nowego roku w końcu dowiózł mi Dwie Masy Papieru. I Informację że teraz jeszcze muszę się udać pod wskazany adres i złożyć jedną Masę pod tytułem – budowaliśmy, budowaliśmy i Zbudowaliśmy! Żeby uzyskać Kolejną Ważną Urzędową Pieczęć.......zgubiłem już rachubę.

 

 


Drugą Masę mogę wieźć do Gazodojni. Gazodajni. Chciałem napisać.

 


Tej co rosyjski gaz importuje.

 


Za który płacimy potulnie i jeszcze się Trzęsiemy żeby nie zakręcili jak Pomarańczowym.

 


Bez sensu się Trzęsiemy zamiast od paru lat już budować sobie spokojnie Rurkę w Drugą Stronę.

 


Dzięki. Już ja wiem Komu.

 

 


Za te Mrozy powinniśmy jednak jakieś ReTorsje wprowadzić.

 


I natychmiast też im wyeksportować taki Towar Dobijający Odbiorcę! Natychmiast!

 

 


Hmm.

 


Co by mogło zadziałać skutecznie w takiej sytuacji Geo-Meteo-Politycznej?

 

 

 


HA!

 


WIEM!

 

 


ZEMSTA DOSKONAŁA!!!

 

 


Oni nam Ptasią Grypę przecież podsyłali wcześniej.......a my.......

 

 


Wyślijmy im nasze KACZORY!

Willie

Willie i jego Dom

Podstępny Mąż na Ulicy Przekątnej

 

 


Jest taka ulica w każdym mieście. Budowlana.

 


Czyli Przekątna.

 


Bo w poprzek i wszerz wciskają się tam sklepy z towarami Pierwszej Pomocy.

 


W dwojakim rodzaju.

 

 


Pierwsza Pierwsza Pomoc – to podstawowe urządzenia podtrzymujące Funkcje Życiowe. Umywalki, krany, toalety, podłogi, krany, śruby, drzwi.

 


No, nie idzie bez nich żyć.

 


Druga Pierwsza Pomoc – to te same urządzenia. Tylko trochę innych firm.

 


Firm które mają wystarczająco Dużo pieniędzy by Przyciągać Wzrok.

 


Maja tych pieniędzy Prosto z naszych Kieszeni. Napchanych bankowymi kredytami. Które pochodzą z naszych pieniędzy tam wcześniej poskładanych. Czyli generalnie naszych pieniędzy po odjęciu Potrójnej Marży Po Drodze.

 


Te Nasze pieniądze są przedmiotem wyjątkowej uwagi Firm Drugiej Pierwszej Pomocy.

 


Bo Ich urządzenia prócz zapewnienia Pierwszej Pomocy dla funkcji bytowych wymagają niezwłocznie Drugiej Pomocy.

 


Psychicznej. Po kontakcie z etykietą cenową. Małą i z tyłu. Albo w ogóle.

 


W tym ostatnim przypadku Bezwzględnie należy poprosić Przygodnego Znajomego o przeprowadzenie na drugą stronę ulicy. Siłą.

 

 


Na ulicy Przekątnej tak te sklepy właśnie ułożone, że co chwila Człowiek wpada na Cudo. Bez naklejki z ceną. Czyli Druga Pomoc niezbędna.

 

 


Wybraliśmy się Tam więc z naszą Czarodziejką, żeby sprecyzować Które te Cuda Się Nadają.

 

 


Czarodziejka w charakterze Przewodnika Doradcy. W zasadzie bez niej nie ma co ryzykować. W końcu to ona zna tę Wewnętrzną magię Najlepiej.

 


PP w charakterze Decydenta.

 


No i ja. Jako Mąż i nie Mąż.

 


Oficjalnie w tej części Budowy Domu mam status Drugiego Doradcy. PP sprawdza ze mną jak potrzebuje Drugiej Opinii.

 


Taka Umowa po Podziale Zadań Budowlanych. Ja wybrałem z czego ten Dom postawić. PP umili nasze Wnętrze.

 


W naszym Stadle to Ona zna się na kolorach, czuje co do czego pasuje i w ogóle ma to Zacięcie. Estetyczne.

 


Ja raczej nie Narzekam. Nie męczy mnie Problem czy Lazurowe to inna forma Niebieskiego czy nie, albo czy zielony krawat pasuje do czerwonej koszuli. Zakładam i już.

 

 


I dobrze mi z tym. Chętnie więc przyjąłem obowiązki Doradcy. Człowiek chodzi niezestresowany że wybór nie będzie pasował.

 


Po pierwsze raczej będzie (wskaźnik korelacji gustów moich z PP – przypominam 90%!).

 


Po drugie, jak nie to nie będę się stresował że to Mój Zły Wybór

 


Taki był oryginalny plan.

 


Troszeczkę jednak go zweryfikowałem. Nie było wyjścia.

 


Po pierwszym Rozpoznaniu Bojowym w terenie Przekątnym musiałem przybrać Dodatkowe Oblicze.

 


Podstępne.

 


I Czarnocharakterowe.

 


Nazwałem je z angielska (żeby było Jeszcze bardziej Podstępnie).

 


Fluidofil.

 

 


Dokładnie. Jest tak tajemnicze, że nawet ja się muszę Dwa Razy zastanowić jak to przetłumaczyć.

 


Wpływacz. Chyba pasuje.

 

 


Oto jak działa.

 


Pozornie Nic Się Nie Dzieje.

 


Chodzę sobie niepozornie z boku, albo i z tyłu Grupy Kobiet (rzeczonych PP+Czarodziejki).

 


Zgadzam się w zasadzie. Czasem zapytany wyrażam Drugą Opinię.

 

 


Drugie Wcielenie uaktywnia się tylko w okolicy Firm Drugiej Pierwszej Pomocy.

 


Zastanawiająco często jakoś Moje Panie na nie wpadają.

 

 


Zaczynam Pokazową akcje. PP właśnie zaczynają błyszczeć oczy na widok Kolejnych Płytek. Cudna robota. Ręczna – jak podpowiada Czarodziejka. Gdzieś tam właśnie w tej chwili siedzą Najlepsi Włoscy Fachowcy i wystukują te wzorki z wolna. Strasznie długo się czeka.

 


Obchodzę dookoła w poszukiwaniu cen. Brak!

 


Ceny znajdują się w katalogu. Nie mogę tych wszystkich zer policzyć. Dwa razy nie mogę. Potem to już tylko uwierzyć.

 

 


Trzeba działać.

 

 


Faza I – odciągnąć uwagę.

 


Moje Podstępne Wcielenie przybiera Serdeczny Uśmiech.

 


- Kochanie – zobacz o Tamtych płytkach Ci właśnie wtedy mówiłem!

 


TAMTE płytki są gdzie indziej. Na pewno nie w okolicy Ciężkiej Krwawicy Włoskich Fachowców.

 

 


Faza II – dezaprobata Obiektywna przez Zaprzeczenie!

 


- No wiesz, ja się nie znam, ale to chyba nie Takie Kolory lubiłaś???

 

 


Faza III – dobicie Wieka.

 


- Słuchaj, strasznie późno już! A tyle jeszcze do zwiedzenia!

 

 


Faza IV - Akord Kończący.

 


Przy odchodzeniu Przelotne Skrzywienie Twarzy - jakby w bólu - tuż przy Rzeczonych Płytkach. I nic więcej. Zero komentarza. Chodzi tylko o Podprogowe Skojarzenia.

 


Płytki – Ból Ukochanego.

 


Płytki – Ból.

 


Płytki – Be.

 

 


Mówiłem że Okrutnie Podstępne to Wcielenie. Jekyll to przy Tym jakiś XIX wieczny Przeżytek

 

 


Tak naprawdę w zasadzie Nic nie mam przeciw tym różnym Cudom. One nawet Być Może się Podobać Mogą.

 


Ale nie mogą podobać się Wszystkie .

 


Muszę czuwać żeby Cudowność nie zagospodarowała Całego naszego wnętrza. I tak się bank dopytywał czemu te wnętrza takie jakieś Drogocenne wyliczyłem.

 


A ja po prostu z Zapasem na Cuda brałem. Więc drugie tłumaczenie mojego Podstępnego Wcielenia jest bardziej przyziemne.

 


Strażnik Budżetu.

 


Wiem, wiem.....Nikt Takich Typów nie lubi.

 


Ale i tak Wszędzie Są. To Brudna Praca.

 


Ale Ktos to musi robić

 

 


W Podstawowym Wcieleniu jestem jednak nadal Człowiekiem. W szarym życiu trochę Cudowności też bym chciał.

 

 


I tym razem nam się Obojgu objawiła taka umywalka. Z Drewna.

 


Już się krzywiłem boleśnie jak cenę usłyszałem, gdy twarz się sama wyprostowała.

 


Nie mogłem się Skrzywić!

 


Bo cudna jest. Im dłużej patrzyłem, tym bardziej. Nie odeszliśmy stamtąd w milczeniu. Odeszliśmy w zgodnym Zachwycie.

 


Fajne są takie Momenty.

 

 


Podłogi się też w miarę skonkretyzowały. Egzotycznie. Nie wiemy jeszcze tylko czy Indonezja czy Afryka. I czy olejować czy lakierować. Ale wiemy że Egzo.

 


I Nasz Kominek chyba znaleźliśmy. Taki półokrągły. A szyba otwierana do góry. Dopłata słona za tę szybę. Poczekałem chwile kontrolnie żeby się upewnić. Ale Fluidofil się nie włączył! Czyli trzeba brać.

 


No cuda po prostu!

 

 


Jak na jedną wizytę to chyba sporo.

 


Teraz to już z górki poleci.

 


Wybrane 2 urządzenia z tej Całej Reszty co nam brak do zamieszkania.

 


I nadal pozostajemy Wypłacalni.

 

 


Oby tak dalej.

 


I żebym zdążył z tymi Fluidami zanim PP się zorientuje. Bo dostanę eksmisję ze stanowiska za Wrogie Działania na Tyłach!!!

Willie

Willie i jego Dom

Zmarźlak

 

 


Stara prawda ludowa mówi że zimą się nie buduje.

 


Bo mokro, ciemno i zimno.

 


I wszystko się zgadza w tym Opisie.

 

 


Niezrażony założyłem że prawdy ludowe są potrzebne, ale przerwy zimowej nie ma robić Po Co. Stan surowy zamknięty wymaga tylko lekkiego podgrzania by działać dalej w środku.

 


To w lecie było. Jak to zakładałem.

 


Zgodził się ze mną BB. Nawet stosowną Umowę na to podpisał.

 


Nie wiem czy już wtedy zakładał że dekarze będą biegać po dachu i zamiast kłaść dachóweczki (a Karpiówki Ci U Nas Dostatek! ) to będą Chuchać sobie w ręce. Pewnie nie, skoro dach miał być zrobiony do końca października. A niech tam – nawet zakładałem opóznienie do początku listopada.

 

 


Lato się skończyło. I jesień się skończyła. I nawet Stary Niepotrzebny juz Rok się skończył.

 


Tylko dach nie.

 


Biegają więc i chuchają. Cieplej to im raczej od tego nie jest.

 


A ostatnio zrobiło się Zimniej Jeszcze.

 

 


Moja obserwacja cyklów pogodowych potwierdza starą (ale nie ludową!) prawdę obserwowaną na rynkach finansowych. Trend is your friend.

 


Co po naszemu oznacza że jeśli kurs EURPLN spada od roku to bardziej prawdopodobny jest jego dalszy spadek niż wzrost. Można to ująć też inaczej – bardziej mu Po Drodze spaść. Skoro już tyle spada.

 

 


I pogoda zachowuje się Tak Samo.

 


Jak widzę w prognozie zapowiedź Odwilży 2 dniowej to szykuję parasolki na minimum tygodniowy użytek.

 


Jak usłyszałem że mrozy na 3 dni spadają do Kąsających Nastu, łudziłem się że to na tydzień też.

 


Minął już tydzień. Trend został!

 


Moja Ludzka Twarz każe mi martwić się o zdrowie dekarzy.

 


Moja Nieludzka Inwestorska Gęba wykrzywia się w Trzęsiawce.

 


Bo dach idzie Jeszcze Wolniej. A do tego pojawił się Problem Zmarźlaka Komórkowego.

 

 


Rurę mi tam wetkali. W Dom. Czekałem na nią Niecierpliwie od czerwca. To przecież Połowa mojego systemu grzewczego czyli Woda. Pan architekt-projektant nakreślił w czerwcu śmiałą wizję podejścia, wejścia i użytkowania. Pięknie kreślił. Ale chyba się rozmarzył przy tym. Bo przegapił Dwa istotne szczegóły.

 

 


Pierwszy się ujawnił Najpóźniej jak mógł. Nie wtedy gdy uzgadnialiśmy projekty w ZUDach. Nie wtedy gdy dawałem plany do wykonawcy. I nawet Nie wtedy gdy się z nim spotkałem na polu rankiem.

 

 


Wtedy gdy zadzwonił do mnie w środku dnia z informacją że Nie Da Rady.

 


- Ale co? – wiem, że Nigdy nie rozumiem od pierwszego Budowlanego Zdania

 


- Źle rura wodna idzie! – z tonu wynika że źle mi nie życzy, ale Nie Da Rady

 


- Źle bo co? – nie byłem pewnie Lwem Elokwencji w tym momencie, bo też i na głowie miałem jakieś Tam Drobiazgi Zawodowe których deadline właśnie upływał pozwalając aby w pełni do mnie dotarło Prawdziwe znaczenie sformułowania DEAD-line........

 


- Bo wychodzi w kotłowni! – o. I to jest prosta informacja.

 


- I bardzo dobrze – się ucieszyłem – bo tam właśnie jej chcę!

 


- Ale wodociągi nie przyjmą odbioru – tłumaczył jak Komu na Miedzy co to W Ząb nie zna Przepisów Wodnych. Mnie znaczy.

 


- Bo co??? – do Uczuć Kotłujących w żołądku dołączyło zupełnie Świeże Źródło.

 


- Bo to za Drugą Ścianą budynku! A zgodnie z Przepisami wodomiar musi być za PIERWSZĄ – serio – „Przepisami” powiedział Dużą Literą!

 


- Ygrh. – potwierdziłem Prawie Milcząc.

 

 


Dał się wybrzmieć tej ciszy. I jak zawodowiec postawił z powrotem na nogi.

 

 


- Ale Się Pan nie martwi!

 


- Hę?! – kolejny POPIS elokwencji.....

 


- Wyjmiemy ja w komórce i będzie za Pierwszą!

 

 


Ja odetchnąłem. Ucieszyłem się nawet. I mam ją tam już od miesiąca. Czekając na wodomiar. :)

 

 


Przestałem się cieszyć jakoś tak razem z tymi mrozami. Bo razem z Oficjalną Premierą Kinową nagle Drzwi mi się zrobiły Prosto z Narnii. Przejście do lodowego świata. Biały szron. I to Wewnątrz komórki.

 


Uruchomione Procesy Myślowe doprowadziły mnie do wniosku że Wyrósł Mi Komórkowy Zmarźlak. Rura puszcza Opary i te Opary zamarzają. Na drzwiach! A co z rurą??!!!

 


Na razie obłożyłem Styropianem ze wszystkich stron. Popuszczają nieco z niej Dekarze codziennie. Ale chyba mamy Problem w Houston. Długo tak nie polecimy.

 

 


Do tego odezwał się Drugi Istotny Szczegół. Przypadkiem oczywiście.

 


Kumpel się buduje. Wpadł na Ploty jak Kobiet nie było (u niego i u mnie ).

 


Oplotkowaliśmy kombinacje Folia – Deskowanie, poigraliśmy z tematem Beton Komórkowy a Okucia Antywłamaniowe, na końcu Wpadliśmy do Wody.

 


- Ale wiesz że wodomiar założą tylko w ogrzewanym pomieszczeniu??

 


- Taaa. Skąd wiesz? – nawet bez Trzęsiawki mi Głos wyszedł.

 


- Tak mi powiedzieli w wodociągach!

 

 


 


Nawet jak bym chciał to Komórki nie ogrzeję. Musiałbym najpierw ogrzewanie w reszcie Domu uruchomić. Ale wodomierz wydaje się być niezbędny. Którego nie założą???

 


A potem jak już uruchomię to ogrzewanie (bez wodomierza ) - to też Komórki nie ogrzeję. Bo kto zakłada grzejnik w komórce na narzędzia ogrodowe???

 


Właśnie. Ja też nie.

 


Więc sobie mam. Ogrzewaną Oddechami Komórkę ze Zmarźlakiem na Drzwiach.

 


Trend Temperatury Minus 10 przełamane na dół.

 


Kula Lodowa w żołądku proporcjonalnie się zwiększa.

 

 


Gorące mam na razie Jedno Wyjście.

 


Muszę tam częściej wpadać z tym swoim Chuchaniem.

 


I dekarzy zdjąć z dachu żeby też chuchali do Komórki.

 


I Byle do wiosny.

 


Byle do wiosny!

 

 


Wtedy na pewno od tych drzwi Odmarzniemy!

Willie

Willie i jego Dom

Wizje

 

 


Męczą mnie od samego Nowego Roku.

 


Rok temu też Był Nowy. Też męczyły. Czyli widać to sezonowe.

 

 


Tylko wtedy to mnie męczyły Tematy Strategiczne. Jak wybrać technologię ale z tej okazji Nie Rozwieść się z Żoną.

 


No i proszę. Rok minął.

 


A my Razem. I kupa Domu na polu.

 


Czyli Udało Się

 

 


W tym sezonie męczą mnie więc Tematy Taktyczne.

 


Prace co BB ma do zrobienia, ale Czasu jakby nie miał.

 


Kominiarz, co mi przyszedł do głowy jak popatrzyłem na swoje chęci podłączenia gazu Niedługo.

 


Czarodziejka Wnętrzarka co sobie rozmawiamy co jakiś czas, ale chyba już Czas na Decyzje.

 


Jak dawać pracę Ludziom a nie Kod Do Alarmu (bo DaVinci dopiero w maju).

 


Jak dojechać do tych Ludzi przez 400 metrów Pośniegowego Szaleństwa.

 


No i Jak mieć Adres.

 

 


Męczą i męczą. Ale ja i tak wiem Swoje.

 


Z powyższych zdecydowanie wolę te Taktyczne Męczarnie. Bo rok temu to były momenty że Wisiałem na Krawędzi. I nic tam pod spodem nie było. Zwłaszcza Domu.

 


A teraz to wiszą już tylko Terminy.

 

 


Listę na spotkanie z BB pieściłem całe 3 dni. Z kilku prostych punktów urosła cała gęsta strona. Wszystko przez to forum. Co poczytam to mi się otwiera klapka na drobiazgi i zapisuję żeby nie zapomnieć. Może nie czytać?

 


Spotkanie z BB było miłe. Jak zwykle. Nie protestuje, nie mówi o problemach, potwierdza że pamięta. Czyli życzmy sobie Szczęśliwego Nowego Roku.

 


Na koniec od niechcenia rzucam Najważniejsze Pytanie. Wyrobi się?

 


- A kiedy ten termin mija?

 


- Za miesiąc.

 


- No...to tak.

 

 


No – tak. Pewnie bym Bardziej uwierzył, gdyby sam wiedział kiedy Ten termin mija. Ale jak miło to miło. Po co ja mam się stresować. Przecież to on ma ten Termin. Czyli czekamy.

 

 


Kominiarz wybitnie operacyjnie mi się w głowie pojawił. Czekam na Tak Zwane papiery od Panów z Przyłączy żeby do gazowni zgłosić gotowość do poboru gazów bojowych. I skojarzył mi się z tym kominiarz. Chyba słusznie. Badam więc aktualnie forum na okoliczność odbiorów bez kratek wentylacyjnych w kuchni i zetki w kotłowni. Tak właśnie mam. Bo reku będzie i kondensat. No i przy okazji ścianki działowe na poddaszu odjechały znad oryginalnych kanałów wentylacyjnych, więc i tak bym musiał coś tam kombinować żeby jednak miały przewiewy.

 


Niby wszystko można. Ale po co? Żeby zaślepić zaraz potem? A dziury w stropie wywalać trzeba. Na razie więc zakładam że zrobimy podejście pod odbiór z tym co jest. A może trzeba poszukać Kominiarza z Kalendarzykiem. Jak będzie stawiał opór to spróbować kupić Cały Nakład?

 

 


Od Nowego Roku też obficie jeżdżę na budowe. Co rano i co wieczór. Zupełnie jakbym tam mieszkał - tylko w drugą stronę. Wybrałem to zamiast Podawania Kodu do Alarmu. Na razie jakoś się udaje.

 


Choć początek tygodnia był Oporny. Auto wierzgało na widok Śnieżnych Wariacji na Polu. Zostały po Sylwestrowym Szaleństwie śnieżnym. Musiałem zostawiać w opłotkach i drałować piechotą. No problem. Bardziej mnie ciekawi jak za rok będę stamtąd Wyjeżdżał???

 

 


Adres miał być zgodnie z ustawą. Po 30 dniach. Czyli na początku grudnia. Ale jakoś mnie nie pilił. No i też jakoś zapomniałem że te 30 to ustawowe. A to przecież Narzędzie Przymusu. Przed samym sylwestrem przypomniałem się więc w gminie. Adresu nie ma.

 


Ale najciekawsze było uzasadnienie. Bo za dużo jest do zrobienia.

 


Hmm. Muszę spróbować tak z Szefem pogadać. Chyba zrozumie???

 


Pochwalę jednak że Panie się postarały. Chyba z powodu tych wszystkich miłych życzeń co im złożyłem i w ogóle Braku Agresji z mojej strony. Dosłownie 2 dni po Nowym Roku dostaliśmy decyzję. Już wiemy jaką tabliczkę zamawiać na ogrodzenie. Jeszcze tylko ogrodzenie zrobimy. Za 3 miesiące. Najważniejsze że Kolejny Ważny Papier jest w teczce.

 

 


Najważniejsza wizja teraz to Wyczarować Wnętrze. Jest już tak zwana Koncepcja Ogólna, czyli w miarę co gdzie ma stać.

 


Teraz łatwizna, drobiazg i prostactwo. Wybór materiałów.

 


Za tydzień zaatakujemy frontalnie Składy z Towarami. Ja zapewnię wsparcie, finansowanie i głos doradczy. Ale zgodnie z ustaleniami dowodzi Minister Spraw Wewnętrznych PP. A Czarodziejka przekłada Wizje na Precyzję .

 

 


Jakoś mi się fajnie o tym myśli. Bo gdzieś tam w Inwestorskim Wnętrzu nieśmiało przebija się taka jedna Najważniejsza Wizja.

 

 


To Ten Rok.

 


Już nie Rok Przygotowań i Początków. Wręcz przeciwnie.

 


Mimo że Operacyjnie jeszcze dużo do zrobienia. To jednak ja już to czuję.

 


To Ten Rok.

 


Willie

Willie i jego Dom

Kupa Kasy do Oddania

 

 


Udało się. Rekord lokalny. Prawie 5 miesięcy. Sierpień do grudnia.

 


Aż się zdążył jeden Pan Pośrednik ożenić, druga Pani Pośrednik zachorować i dopiero Trzecia Pani nas mogła obsłużyć godnie.

 


Bo taki kredyt ruszyć to Nie Byle Podpis.

 


Masa.

 


I sterta. Papierów wszelakich.

 


Bank Amerykancki w końcu. A oni tam w Ameryce to mają Procedury. Po sławetnej Fali Wpadek księgowych to zrobili Jedyne co Mogli sensownego. Podrapali się w głowę i stwierdzili że było widać Za Mało. Teraz mają więc tych procedur Więcej Jeszcze. I Kontrolerów. I procedur dla Kontrolerów. I nadal myślą czy nie Za Mało.

 

 


Dla mnie akurat.

 


Tyle papierów naraz to jeszcze nie widziałem. Poza śmietnikiem. Ale tam pogniecione były. To poprzednie wersje naszej umowy kredytowej.

 


Nie podobały mi się.

 


Po pierwsze napisane po chińsku. Albo w innym Zupełnie Obcym języku. Czytam i nic nie wiem.

 


Po drugie potrzeba Mapy z Przewodnikiem żeby znaleźć zawartość. Połowa punktów brzmi „zgodnie z par 15 pkt 5” w którym znajdujemy „zgodnie z par 4 ust 3” i tak skaczemy żeby dotrzeć w okolice początku.....niewiele mądrzejsi. Czyli wiadomo o co chodzi. Jak zwykle gdy nie wiadomo o co chodzi.

 


Dokładnie o to.

 

 


A ja się źle czuje, jak tak Nie Prosto jest napisane. Czuję od razu Obcą Rękę grzebiącą w Mojej Kieszeni.

 

 


Więc odesłałem do Pośrednika z Wyrazami.

 


Potem było kilka innych. Podobne niestety. Uparte te banki.

 


Na szczęście BB spowolnił prace frontowe – parę terminów Uiszczania się przesunęło. Temat kredytu więc nie był Palący. Czyli mogłem Wybrzydzać.

 

 


Skoncentrowałem się na kilku zapisach szczególnie. Tych Ważnych. Albo tak wyglądających. Czyli tam gdzie przewidywałem Przyszłe Głupie Dyskusje. Moje z bankiem.

 


Wiadomo jak się rozmawia z bankiem gdy Już Się Ma Kredyt. Wtedy to ja już nie będę Potencjalnym Obiecującym. Będę Potencjalnym Podejrzanym na listę Trudnych. Bank będzie mnie o wiele mniej lubił.

 


Bo Trudnych to trzeba wykazać w bilansie, skontrolować, potem skontrolować kontrolkę i w ogóle. Wpadka gotowa.

 


Nie ma co się oszukiwać. Wtedy to nikt Tam mnie nie będzie Hołubił.

 

 


Więc póki mnie lubią to Marudziłem. I wytykałem Paluchami.

 


Bo jeśli ja po ostatniej transzy mam wpisane robót że HoHo, a oni mi wpisują że najdalej za 2 miesiące mam wykazać Zakończenie?!

 


To znaczy że Przyszła Głupia Dyskusja będzie polegała na tłumaczeniu dlaczego Pan Czesio z Panem Ryśkiem się opóźnili w lutym przy rurkach i dlatego ja się w sierpniu nie wprowadzam. Głupie, nie?

 


Albo kopie stron dziennika budowy pokazać. Już ja im pokażę. Zwłaszcza te wpisy o pomalowaniu ścian i montażu szafek kuchennych.

 


Albo podział kredytu na transze rozjechane o 25% od siebie. A ja już tyle włożyłem że potrzebuje teraz mocne dofinansowanie, a nie jakieś tam wydzielanie po kawałkach. Znowu się kroi Głupia Dyskusja. O ile bardziej Potencjalnie Trudnym będę jak wydam te Kasę w 3 miesiące niż w 6......

 

 


No i tak sobie Brykałem czas jakiś.

 


Aż dobrykałem do czasu gdy nawet BB nie mógł Jeszcze Wolniej pracować. Trzeba było zacząć płacić.

 


W końcu w Podstawowym Wcieleniu byłem Wymagającym Inwestorem który jeździ BB po głowie co 2 dni...

 

 


Dopięliśmy więc to co tam się wypociło z dyskusji (jeszcze tych Nie Głupich) i uzgodniliśmy Termin.

 


W oznaczonym Dniu weszliśmy razem z PP do oznaczonego Pokoju Zwierzeń.

 


Trzymając się za ręce Zamknęliśmy Oczy.

 

 


I poszło.

 


Jakieś 30 podpisów. Ręka nieco drżała, ale się nie wyrwała.

 

 


Najcięższy papierek miał tylko kilka linijek tekstu. I trochę cyferek.

 


Zgoda na maksymalną kwotę na jaką bank może nas.......FOR EVER AND EVER.

 


Czyli dopóki Spłata nas nie Rozłączy.

 

 


No i mamy. Można wydawać.

 


Na razie to mi się Wydało że Hipoteka się Ugięła.

 


Wydawało mi się na pewno.

 


Przecież to tylko TRZYDZIEŚCI LAT.

Willie

Willie i jego Dom

Poziomki i Dymki

 

 


Takie małe znaczy. Bo te Duże to Poziomy.

 


Poziom Zero przede wszystkim.

 


A Poziomki to te wszystkie pozostałe.

 

 


I zaczyna mi się wydawać że nie wiem Które Ważniejsze.

 


Ten Najważniejszy Poziom Zero jest już tak długo, że aż nie patrzę na niego. Czasem mi się przypomina jak nogę zadzieram żeby się wdrapać na schody do drzwi wejściowych. Albo Brak Schodów do garażu.

 


Wysoko zadzieram.

 


Ale z nadzieją że na końcu zasypię sobie ziemi ile tam potrzeba i poziom ustabilizuję tak żeby nawet za 40 lat Dać Radę. Tę nogę zadrzeć.

 

 


Co innego Poziomki.

 


Nagle zaczęły być istotne.

 

 


Po pierwsze to jakoś ich DUŻO. Podejrzanie.

 


Był jeden. A Nagle wyskoczyło Całe Mrowie.

 


Wyskoczyły jak zawsze w takich przypadkach. Z (Nie) Nacka.

 

 


Lali(śmy) akurat mieć wylewkę. Czyli ja w Pensjonacie, a BB z budowy dzwoni.

 


- Zostawiamy wcinkę?

 


- Ale Kto?! – bo nie byłem pewien czy to Poważnie było czy tylko tak.

 


- No (HA! On też zaczyna od NO!) - chodzi o połączenie płytek i podłogi – czy tam zostawiamy różnicę poziomów żeby potem było równo???

 


- A..... –

 

 


Tylko charczenie mogłem dostarczyć w odpowiedzi. To akurat był Dzień Bezstresowy. Do tej pory. Zlany potem i Blady obiecałem oddzwonić zaraz i Oddałem się Krótkotrwałej Panice.

 


Panika na szczęście szybko Ukierunkowała mnie do telefonu. Dopadłem naszą Czarodziejkę od Wnętrz.

 


Chwila dyskusji i już byłem Mądrzejszy.

 

 


Właśnie dlatego Warto Rozmawiać

 

 


Po pierwsze – nie wiadomo Jakie to Płytki będą. Po drugie – nie wiadomo jakie to deski będą. Po trzecie, a jak nam się zmieni Wizja Podziału Granic w międzyczasie? Po czwarte – a może nawet Wizja Materiałowa.???

 


Reasumując – skala ryzyka to jakieś 2 centymetry. Teoretycznie to nawet jest szansa na spotkanie poziomek. Taka Teoretyczna. Bo płytki to jakieś 1,5 cm ale można Klejem podrzucić troszkę albo i wylewkę Poziomkową dolać. Deski jakieś 2 – 2,5.Uff.

 


Zważenie Za i Przeciw i kolejna decyzja spadła z głowy. Na Ten Moment. Wylaliśmy bez różnic. Czyli Jedna Poziomka wszędzie.

 


Prawie.

 


Bo poziomki się wyroiły dodatkowo pod każdym oknem i drzwiami.

 


Przy balkonach – bo istotne żeby się balkon miał gdzie zamknąć i otworzyć do środka Nad Podłogą...

 


Przy oknach – bo w kuchni muszą szafki wejść Na Styk z oknem. W gabinecie to nie wiem co, ale tez bym wolał żeby biurko nie wystawało Ponad Parapet...

 


Przy drzwiach wejściowych – bo przecież muszą się spokojnie otwierać na zewnątrz z wewnątrz.......

 


Oj.

 


Te Poziomki.

 


Podnoszą mi Poziom Stresu. Zamiast Cukru

 


Będziemy wszystko mierzyć już Za Chwilę jak się poważnie przymierzymy do Ubierania Wnętrz. Na razie więc Stresuję się Wstępnie. Tylko w wolnych chwilach.

 

 


......i jeszcze trochę historii....

 

 


Bo Historia Wylewek to tak naprawdę Historia Hydrauliczna.

 

 


......Miało się właśnie ku Świętom Bożego Narodzenia 2005. Ekipa hydrauliczna pojawiła się jak to zwykle bywa we wtorek, bo mieli zacząć od poniedziałku. 10 dni do Gwiazdki. Inaczej ujmując – 7 dni do Okien.

 


Do zrobienia cała hydraulika przed wylewkami czyli odpływy, dopływy, grzanie i podłogówka. Na doczepkę Ssacze Odkurzacze. Ci akurat się zawinęli w jeden dzień. Zrobili by całość, ale im Skrętek zabrakło.

 


Wiadomo co było dalej.

 


Ścigałem Cichym ich Lotem następne 3 dni. Zdążyli dokręcić Braki dosłownie 15 godzin przed laniem.

 


Bo Drugie Prawo Budowlane mówi jasno – „Fachowiec wypuszczony z Budowy przed skończeniem dobrowolnie do niej nie wraca bo ma już Inną Budowę”

 

 


Dlaczego Drugie?

 


Bo odkryte przeze mnie Pierwsze Prawo Budowlane brzmi „Fachowiec NIGDY nie zaczyna w ustalonym terminie” Bo z tych Fachowców to Prawdziwe Millery są. Po Tym Się ich poznaje jak kończą a nie jak zaczynają i Twardo się tego Prawa trzymają.....

 

 


Ssacze więc skończyli.

 


Hydraulicy można powiedzieć Też. Walczyli do Ostatka.

 

 


Był Piątek. Kolejny pamiętny Piątek. Zajechałem tam najpierw rano.

 

 


I Pierwszy Raz zobaczyłem swój dach. Cały kawałek nad tarasem położonej karpiówki. Rano był fajnie widoczny w deszczu. Jak rybia łuska. Za to dokładnie polubiliśmy karpiówkę.

 


Bardzo czujny byłem z tym Pierwszym Razem. Bo popołudniu zaczęło się Pandemonium Śnieżne.

 

 


Jak zajechałem wieczorem to już Po Omacku szukałem Domu. Na szczęście poprowadziły mnie Głośne Wyrazy Uznania. Hydraulicy w pocie czoła kończyli instalacje. A jak robota wre to język przecież służy za Niezbędny Wspomagacz.

 


Wspomagali się na Maksa.

 


Aż się zawahałem chwilę przed wejściem. Bo żeby nie ja to oni by tu nic nie musieli robić.

 


Zaraz, zaraz – popukałem się w czoło. Przecież żeby nie ja to oni by tu nic nie mogli Zarobić!

 


Wpadłem więc popatrzeć i posłuchać. Przede wszystkim zdjęcia pstryknąć wszystkim rurkom na podłogach, zanim znikną. Tynkowanie i Zalewanie ma w sobie coś z rzeczy ostatecznych. Bo potem już nigdy nie wygląda tak samo. Nawet jak się skuje

 

 


Zostawiłem Hydraulików w Trudzie i Znoju i poszedłem w Zawieję popatrzeć na dachówki. Tak Zawiejało że wziąłem w końcu jedną do domu żeby po obeschnięciu sprawdzić czy to na pewno Nasz Kolor. Nasz

 

 


W sobotę kontrolnie wpadliśmy Komisją Rodzinną. Rzucić okiem jak się wylewki robi. Straszne Błoto wszędzie. I Błotni Ludzie w środku. Uciekliśmy w popłochu żeby nas nie wciągnęły i nie zmiksowały. Te Krety

 

 


Parter został opatulony foliami paczkami styropianowymi. BB wstawił Maszyny Bojowe na gaz. I Dwie noce grzały parter. Sam sprawdzałem. Wlazłem sobie w nocy na Bawolikon co jeszcze nie był Zabity Dechami. Wsadziłem głowę pod niebieską folię zakrywającą parter i już mogłem Zmrużyć Oczka i Zamruczeć jak nasz Brzydal. Takie ciepełko tam leciało.

 


Choć... w garażu jakoś zabrakło wylewki. Tylko folia i styropian czekają. Jak się zdziwiłem to BB krótko wyjaśnił. To dla naszego Dobra. Nie było wówczas jeszcze Bramki i noce już mrozkowate. Za duże ryzyko przemarznięcia przy Takiej Wielkiej Dziurze.

 


To było w sobotę i niedzielę.

 

 


A potem przez tydzień Nic poza śniegiem na dachu nie widziałem. Choć przecież Coś tam jednak leżało.

 


Moje Krwawiące Serce. I Dymiąca Wściekłością Wątroba.

 


Miałem nie wspominać w Karnawale. Wszak to Czas Radości.

 


Ale jak już chlapnąłem to nie mogę Powstrzymać Strumienia Uczuć.

 

 


W nowy Rok wjechaliśmy z Jedną połacią położoną z Czterech. Po Świętach się okazało że „Po Świetach” oznacza po Nowym Roku.

 


I od wczoraj dopiero ciągną dalej te dachówki. Te co tam miały być od końca października.

 


Ale to spokojnie napisałem.

 


Nie wspomniałem jaka była Idealna Pogoda wtedy kiedy one miały być. Ani jak mnie szarpie Kwestia Folii co jest wystawiona na dwór od początku listopada. Według podręcznika nie powinna być dłużej bez pokrycia niż 3 miesiące. Czyli najdalej w styczniu........Nie wspomniałem nawet o tych domach w okolicy co w ciągu ostatnich kilku tygodni dostały więźby razem z dachówką. Widać tamci BB mieli Lepszą Motywację. Albo to były te inne Budowy na których robili Moi fachowcy.

 


Mój BB jakoś się Nie Przejmuje ponagleniami. Uspokaja i Łagodzi.

 

 


A my z PP ostygliśmy emocjonalnie. Czekamy na umowny termin zakończenia prac, która nadjeżdża z Hukiem już niedługo.

 


I ciągnie za sobą Czterdzieści Wagonów Karnych Odsetek.

 


A one puszczają takie Dymki.

 


Z napisami „Za Każdy Dzień Opóźnienia”.

 

 


Nie kupimy za to ani Cierpliwości ani Straconych Nerwów.

 


Ale jednak.

 


Dymki jadą.

Willie

Willie i jego Dom

D Day (s)

 

 

 


Tak się czuł Eisenhower. Też. Brzemię Dowódców.

 


Noc przed bitwą.

 


Noc przed montażem.

 

 


Ja przynajmniej Różnicy nie zauważyłem. Spać jakoś nie mogłem.

 


Za 3 dni Święta. Były wtedy. Bo dziś to już Po. Niestety.

 


Zawsze ten sam problem ze Świętami. Idą, idą , idą. I to trwa. A potem to mrugnięcie powiekami i już. Po.

 

 


Ale od początku.

 


Nie była to miła noc Oczekiwania. Zupełnie jakbym znowu Budowę zaczynał. A przecież to tylko Zamykanie Domu. Trzeba było wcześniej skoordynować Kilka Spraw. Przede wszystkim Produkty Zamykające czyli Okna+Drzwi. Brama na garaż. Następnie Zbycha Mobilną Ekipę Alarmującą. Od razu też Pana Monitora z Dojeżdżającymi Strażnikami Dobytku. No i BB, żeby czuwał ogólnie nad całością. Drobiazg.

 


 


Ostateczna data potwierdzona ze wszystkimi. Pozostało tylko Oczekiwanie.

 

 


D Day 1.

 


Ranek jednak nadszedł. Ja do Pensjonatu. Nie można było inaczej. Serce się wyrywało, ale Pensjodawca był nieubłagany. Akurat tego dnia nie mogłem nie być. Urlop dopiero na następny dzień przewidziany.

 

 


Czekałem na jakiekolwiek informacje z Frontu Robót. Bo Plan jest zawsze Dopięty, Przemyślany i Dopieszczony. Tylko życie jest Nieliniowe i się nie chce dopasować. Uparcie.

 


Długo nie czekałem.

 


Z samego rana odezwali się Garażowcy. Gdzie jest Dom do tej Bramy? Wyjaśniłem i chyba dojechali. Zapadła w każdym razie cisza w eterze.

 


Potem Zbych zadzwonił z Dziwnym Pytaniem. Którędy do Domu? Prosiłem o powtórzenie, bo za pierwszym razem nie dotarło. Nie ma wjazdu na ulicę dojazdową - sławetną Składkową szutrówkę!

 


Dokładnie na wjeżdzie jest Ogromna i Absolutnie Nieprzejezdna Dziura. Dziursko wręcz.

 


Niemożliwe.

 


Sam bym tego nie wymyślił w Opcjach „Co może pójść Nie Tak”.

 


Wymyśliła więc usłużna Gmina. Akurat (akurat! ) Tego Dnia zaczęli kopać na naszym wjeździe podkop pod kostkę którą kładą już któryś tydzień od Trasy Toruńskiej.

 

 


I przez 2 dni jedyny dojazd jaki był to Polna Droga na Północy Kraju. Czyli jakieś 100 metrów dalej. Normalnie bardzo Marnie przejezdna. Na szczęście dowiozło nieco śniegu i mrozu więc wszyscy dali radę przejechać.

 


Nie tak od razu, oczywiście. Każdy musiał się choć raz zakopać.

 


Ale jednak dotarli.

 

 


Pomyślałem sobie kilka rzeczy o kilku rzeczach . Potem powtórzyłem Magiczną Formułę. Starodawna, ale tym bardziej Prawdziwa.

 


 


Panie, daj mi siłę bym mógł zmienić rzeczy które dadzą się zmienić.

 


Cierpliwość bym pogodził się z tymi których zmienić się nie da.

 


I Rozum bym odróżnił pierwsze od drugich.

 


 


Dziura w drodze była ewidentnie z kategorii Drugich. Na szczęście Najcięższy Towar czyli Okna – przejechały z rana zanim Gminna Kopara Okopała się na wjeździe w pozycji bojowej. Wybitnie pomogło mi to znaleźć Cierpliwość żeby się pogodzić z Zadziwiającym Faktem Przypadkowej Zbieżności. Bo inaczej chybabym się Rozpękł z tego ataku Uczuć!

 

 


Potem zadzwoniła PP przed południem. Jedzie na Kontrolę.

 


Raport kontrolny zawierał Trzy Informacje.

 


Jedno okno salonowe zamontowane. :)

 


Drzwi JUŻ wyglądają Niesamowicie, choć nadal są zapakowane i oparte o ścianę.

 


No i najważniejsze - Ale mamy Kolor!

 

 


To akurat podejrzewałem od dawna. Jak się ogląda próbki wielkości pudełka od papierosów, to nie ma takiej siły by się nie zdziwić jak się zobaczy Cały Kawał Okna. Wysondowałem delikatnie czy Szok jest Zwalający z nóg, czy Miły. Na szczęście był Miły. Tym bardziej nie mogłem się doczekać kiedy sam to zobaczę....

 

 


A ponieważ pora roku Ciemnawa, to jak zajechałem było już Na Pewno ciemno. W środku tylko nieco światła.

 


Dwóch Panów w garażu tańczy pod sufitem na kartonach styropianowych.

 


Zbych akurat wychodzi. Ale zdążył mi pokazać jak działa to nasze Elektroniczne Cudo.

 


Panowie z garażu nie chcieli wyjść. Mimo że mieli opuścić lokal już Dawno temu. Cóż, ale brama się nie zamyka. W powietrzu wiszą Ciężkie Wyrazy Zadumania – panowie nie wiedzą czemu się nie zamyka. Ja też.

 


Walczą więc a ja idę sobie do środka żeby nie przeszkadzać. W salonie wszystkie okna założone, w sypialni i kuchni też. Reszta stoi pod ścianami. Ciemno. Niestety niewiele widać. Drzwi oparte o ścianę w hallu. Robię cuda z fleszem od aparatu. PP miała rację. Drzwi już robią wrażenie. Nawet w tej folii.

 

 


Późnym wieczorem Panowie odkryli że to jedna fotokomórka złośliwie styka. W zasadzie nie styka. Za karę jedzie z nimi, a do mnie wróci już nowa. Drzwi garażowe wreszcie pracują czyli zamykają się aż do tego miejsca gdzie BB pokazał poziom zero. Załączam więc wszystkie czujki ruchu jakie tylko mam i uciekam. Dekarze mają przykazane Obudzić się jakby wyło. Bo monitoring dopiero jutro podłączymy. W każdym razie pocieszam się że Dekarze mają bliżej.

 

 


Pora spać bo przecież jutro część druga D-Day. Przyczółki zdobyte, teraz pora na Opanowanie Całego Terenu.

 

 


D Day 2.

 


Z samego rana telefon. Okiennicy chcą żeby alarm wyłączyć bo do pracy chcą się brać. Pięknie, cieszę się z takiego animuszu. Jednak jak dojeżdżam spotykam tylko jednego Fachowca. Trochę mało żeby dźwigać i montować nasze MałoLekkie okna. Okazuje się że reszta Ekipy wyskoczyła „na max godzinkę” – muszą innemu klientowi drzwi domontować.

 


Na godzinkę to żaden problem. Tym bardziej że Pan Obecny bierze się za piankowanie więc i tak ma co robić.

 


Piankowanie mnie męczyło przez ostatnie kilka dni. W nocy mróz schodzi Oficjalnie do minus 5, ale kto go tam wie ile naprawdę jest w polu. Pianka tego nie lubi. Lubi wilgoć i powyżej minus 5.

 


I dziś wstępna Ulga – jak na zamówienie – wreszcie Odwilż! Zapowiedź na najbliższe 2-3 noce to temperatury powyżej zera. Mam nadzieję że to akurat żeby nasza Pianka nabrała Ciałka.

 

 


Pan Fachowiec więc Piankuje. Ja podziwiam wstawione balkony salonowe i kuchnię. Nie wiem co fajniejsze. Balkony że hoho. Jak w projekcie – mamy ich w salonie 10 tafli. Także jest co podziwiać. Kolor też.

 


NieOficjalnie to była jasno brązowa sosna. Ale żaden producent nie używa tak banalnych prostych nazw. Mamy więc coś co nazwano w wolnym przybliżeniu Diabelska Kieszeń. Albo jakoś tak. Widać nazwa jasny brąz była już Opatentowana

 


W każdym razie jasne. Wpadające być może w pomarańcz. Nieprzywykłe oko potrzebuje chwili na oswojenie. Zwłaszcza gdy się podejdzie od strony garażu.

 


Tam się pręży Brama Złoty Dąb.

 


W porównaniu z oknami to chyba Stary i Dojrzały ten Dąb. Rodzą mi się Poważne Wątpliwości. Czy Bramkarze się nie pomylili z kolorami.......bo przy wyborze jakoś jaśniejszy się wydawał.

 


Ech te próbki. Ta co prawda miała wielkość szafki, ale nadal........w naturze wszystko jest nieco inne. Ale tak na wszelki wypadek podjadę w wolnej chwili sprawdzić u sprzedawcy czy jego Próbkowy złoty dąb też tak wygląda....

 

 


Urlop na D-Day 2 jest w ramach opieki nad dziećmi, dziś bowiem wigilia w przedszkolu. Na następną wizytę budowlaną koło południa więc zabieram Kacpra na sankach. Zakutany jak Bałwanek. Wystawił tylko oczy i trzyma się dzielnie. Ponieważ jest właśnie w fazie Zapoznawania z Piękna Mową Ojczystą ćwiczy namiętnie poprzez opisywanie poszczególnych Czynności jakie robi/zamierza/widzi że ktoś robi. Większość wypowiedzi ma lekko Zawieszającą formę Pytającą czyli wymaga Potwierdzenia. Jakiegokolwiek ale za to musowo. Bo dalej nie pójdzie...Słodziak.

 

 


Na budowie Piankowanie skończone. Fachowiec siedzi w aucie i się zastanawia. Zbych siedzi w Kotłowni i też się zastanawia. Co się dzieje?!?!?

 


Dzieje się Brak ekipy montażowej od okien. Wspomniana godzinka minęła już 2 godziny temu. Dostaję lekkiej Pianki na Usteczkach . Za 2 godziny mamy podłączać monitoring, a połowy okien brak. Zbych nie podłączy czujek do pustych otworów okiennych a czas mija – przecież mieli robić od rana.

 


Niezwłocznie wylewam Piankę do telefonu. Po drugiej stronie Szef Szefów czyli Sprzedawca. Przeprasza, ekipa miała awarię auta. Są w drodze. Powinni być za godzinkę.

 


Awaria auta to chyba też Gatunek Drugi. Ale brak mi tym razem Cierpliwości. Mój podstawowy zarzut to fakt że gdyby ekipa nie jechała najpierw do innego klienta to auto by się nie popsuło „po drodze”.

 


Nie jestem spokojny. Dociera do mnie Magia Logistyki i Łańcucha Dostaw. Majaczy wizja pozostawienia okien bez alarmu na noc. Żeby było fajniej dziś dekarze zjeżdżają na Święta do domu, więc dom zostanie jak Samotny w Polu.

 


Nie jestem spokojny. W środku kotłuje mi się mały Gejzerek. Zbych pociesza – to po prostu Budowa!

 

 

 


Mimo nadmiaru Uczuć nadal Nic się nie dzieje. Wracam z Kacprem do domu i znowu na Budowę, za chwilę ma pojawić się Pan Monitor.

 


Ekipy nadal brak.

 


Jednocześnie jeden z dekarzy przymierza już dechy do zabicia Bawolikonu. Balkon dojedzie w późniejszym terminie, więc musimy zamknąć.

 


Czas już Tyka. Pan Fachowiec Znacząco popatruje na swój młot. Ja znacząco strzygę okiem na drogę gdzie powinien zaraz pojawić się Pan z nadajnikiem.

 


Jest!

 


Udało się według wskazówek telefonicznych przebrnąć przez pole i już się bierze. Krótkie konsultacje ze Zbychem, krótkie poszukiwania Właściwego Prądu i znika na górze żeby Zrobić Swoje.

 

 


No tak.

 


Nie udało się Powstrzymać Fachowca z Młotem. Jak tylko spuściłem go z oczu to rzucił się na Robotę. Deski już równiutko dobite na całym Bawolikonie. Nie ma wyjścia. Pan Monitor będzie musiał użyć otworu na Schody. I nieco Przykrótkiej drabiny. Dzielny jest i sobie poradził. Upewniam się że sygnał popłynie już zaraz. Popłynie.

 

 


Super byłoby.

 


Gdyby nie te okna.

 


Zbych zaraz opuszcza pomieszczenia. Dekarze zaraz zwijają majdan.

 


A okienników nie ma. Nawet tego Piankowego. Widać pojechał im pomóc pchać. Szef w telefonie nadal przeprasza i obiecuje że choćby mieli na piechotę dotrzeć to będą dziś.

 


Jadę na wigilię do przedszkola. Pośpiewam trochę kolęd to może wrócą Ludzkie Uczucia........

 

 


Uczucia wróciły razem z Ekipą. Wieczorem.

 

 


Trzeba przyznać. Siedzieli aż zrobili. Zaraportowali około 21 że Można Zamykać. I umówili się na jutro. Bo przecież Piankowanie i Pionowanie (nie znałem tego słowa wcześniej). I też przepraszali całą drogę do wyjścia.

 


Czyli będzie jednak D Day numer 3.

 


Załączam czujki ruchu i jadę do Domu.

 

 


Ale nie jestem spokojny. To chyba syndrom Właścicielski. Dopóki okna były na papierze to jakoś nie docierało. Jak weszły do Domu to nagle uderzyło Obuchem. Teraz to już je mamy. Takie fajne.

 


A jak spodobają się Komu Innemu też???!!!

 


Monitoring działa, ale jednak.....

 

 


Zaliczyłem tej nocy jeszcze 2 wizytacje z nocnym objeżdżaniem okolicy zanim udało się zasnąć. Śniły mi się same Nieświąteczne Historie...

 

 


D Day 3.

 


PrzedŚwiąteczny Piątek rano – wpuszczam Skruszoną Ekipę do środka, uzgadniam ze Zbychem że dojedzie dziś jeszcze zamontować wszystkie czujki. Jednym okiem popatruję na nasze drzwi. Ale duże! Po włożeniu w otwór jakby jeszcze większe. I pięknie się komponują z Okrągłymi Oczkami po ich obu stronach.

 

 


Z godnym podziwu Wyczuciem właśnie wtedy Montażyści raportują Problemy.

 


Jedno okno balkonowe ewidentnie ma krzywe skrzydła. A drzwi wejściowe mają coś z lakierem od zewnątrz. Widać po dokładnym przyjrzeniu. Jakby folia została po lakierowaniu albo inne cudo. Oni nie wiedzą o co chodzi. Ja tym bardziej.

 


Będę reklamował.

 


Dziwnie to brzmi od razu po włożeniu. Bez sensu. Jak mogli to wypuścić z fabryki?

 


Ale Fakty są właśnie takie.

 

 


Panie, daj mi siłę i cierpliwość. W zasadzie cierpliwości Najwięcej potrzebuję. Siłę znajdę sam!

 

 


 


Dobrze że Święta właśnie się zaczynały. Desperacko potrzebowałem tej chwili oddechu.......a Pierwszego Dnia nawet sprawdziłem razem z Filipem że Monitoring rzeczywiście Działa! Bo Zbych siedział twardo w piątek aż założył Wszystko co Tam Miał do Straszenia Zbójów.

 


Filip jak zobaczył Ekipę Ochronną był przekonany że Panowie przyjechali jednak mnie aresztować , ale po serii zapewnień w końcu zrozumiał że wręcz przeciwnie.

 


I Natychmiast sam też im przykazał żeby Pilnowali. Śmiertelnie Poważnie.

 


Też to ma. Syndrom Właściciela

 

 


O instalacjach i zaginionym kredycie przy innej okazji........nie mam już cierpliwości w Tym Starym Roku.

 

 

 


Wszystkiego Najlepszego na Nowy Rok a przede wszystkim Szczęśliwego Budowania i Zamieszkania! Każdemu w swoim Wymarzonym Domu.........

Willie

Willie i jego Dom

Pomroczność Jasna czyli Zlot Instalatorów

 

 


Nie ma Casu, Kruca Bomba, nie ma Casu.

 


Ani na wdechy, ani na wydechy.

 


Jazda bez Trzymałki. I Nikt nie kieruje. Co?!

 


A.

 


JA kieruję.

 


Dociera to świtem i wyrywa członki i organy w różne kierunki.

 


Ja odpowiadam za Wszystko co tam się Dzieje. Nawet jak nie do końca wszystko rozumiem.

 

 


A Casu ni ma.

 


Nie ma popołudniu. Ani w zasadzie wieczorem. Nie ma też rano.

 


Znalazłem więc Idealną Porę. Tym bardziej że nie dosypiam przez te Członki Rwące.

 


Blady Świt.

 


Czyli Pomroczny Świtaniec.

 

 


Zwołałem Pilną zbiórkę Majsterkowiczów. Przede wszystkim Hydrologów od rurek z wodą. Dodatkowo Ssaczy od Odkurzaczy. Na doczepkę BB jako Odpowiedzialny za całość. I Okiennicza Załoga Montażowa.

 


Będziem Lać po Podłogach.

 

 


Na zbiórkę Najpierw wstałem. Ale jeszcze wcześniej Padłem. Kacper mnie wykończył przy usypianiu. Jak już się ocknąłem to tylko żeby Szlafmycę przyodziać i przykryć Kocykiem. I tyle mnie PP widziała.

 


Za to obudzony byłem że HoHo. Już po piątej. Wspominałem że organizm ostatnio nie Toleruje większych ilości snu niż Zaokrąglone Sześć Godzin. Do tego Zaokrągla mi w dół skali - w kierunku Pięć i Pół.

 


Martwi się że Stres minie i budzi Szturchaniem w podświadomość żeby niezwłocznie przystąpić do Ściskania Dołka.

 

 


A tym razem o świcie było inaczej.

 


5.30 tu Piękna Pora. NIKT i NIC się nie dzieje. Nic nie dzwoni. Nikt nie chodzi. Nikt Nic Nie Chce. Nareszcie.

 


Tylko nasza Bestia Nienasycona.

 


W porze zimowej Wzmaga się jej Apetyt. No i Moczenie Podłóg, niestety.

 


O której porze nie wychylę się z sypialni Ona potrzebuje najwyżej 10 sekund by rzucić się z Otwartą Paszczą. Otwarcie służy wydawaniu Jęczenia Proszalnego. Bardzo irytujący dźwięk z samego rana.

 


Dobrze że ją Kocham.

 


Pierwszy ruch poranny to zatkanie Dzioba Jadłem z Puszki.

 


Potem powolne (bo gdzie mam się spieszyć o tej porze :) ) przechadzki, spojrzenie na noc za oknem. Kawa. Ubranie. Wolne myśli. Jak dawno nie było – taki poranny luz. Może to trzeba częściej praktykować?

 


Na co dzień niestety jakoś desperacko próbuję wysiedzieć wieczorem ten Swój Wolny Czas.........i 6 godzin snu akurat wypada na poranne wstawanie w biegu......

 


Się jeszcze zobaczy. Może nowy Dom zmieni te Stare Nawyki???

 


Już się nie mogę doczekać.

 

 


W tej właśnie sprawie NieCzekania wyjechałem z Pomroczności Świtowej w Pomroczność Parteru naszego Domu. Nie jasno. W ogóle.

 

 


Hydrolodzy już czekają. Krótkie omówienie planów. Oczywiście nie mogłem tak z Pustymi Rękami. Jak nie kartki z Ważnymi Uwagami to robię Plany z Rysunkami. Albo plany na rysunkach.

 


Zestaw na dziś dla Hydrologów to Pakiet od Ewy z rysunkami łazienek i plan parteru z moimi uwagami. Zdecydowaliśmy się na kondensat+podłogówkę w części parteru gdzie Płytki się zalęgną. Dodatkowo poruszam Ważną Kwestię Kotłowni. Potrzebny nam odpływ na Pralkę i na Brodzik (lecz nie Joannę ). Brodzik pasowałby w rogu, ale obok jest Prąd. Hmmm. BB rozstrzyga wątpliwość – przesunie gniazdo dalej. Będzie można więc do woli Brodzić!

 

 


Hydrolodzy w zasadzie nie mają pytań. Chyba jeszcze za wcześnie.

 


Na szczęście pojawiają się Ssacze. Same pytania . Upewniam się że wiedzą Co Mają Robić. W końcu spędziłem już upojną godzinę z Szefem onegdaj żeby wyznaczyć gniazda.

 


Słusznie. Szef wie. Oni nie. Wiedzą tylko że mają zrobić tak żeby Dobrze Było.

 


Rosnę z zadowolenia.

 


Bo to znaczy ze Przydam Się i słusznie się zerwałem. Motywacja to potężna broń Psychologiczna – musi mi się chcieć Przecież!

 


Bo hydrolodzy zrobili wrażenie jakbym im wiele nie pomógł. I tak wiedzą co mają robić. Jak by coś niejasne to zadzwonią. Bez stresu więc biegam ze Ssaczami i mierzymy dla Pewności czy Rura sięgnie Wszędzie tam gdzie powinna.

 


Dobrze jest. :)

 


Parter obsłużą 2 gniazda + 2 szufelki. To dla nich tak naprawdę ten odkurzacz robimy. Ta myśl o Pożerającej Nieczystości Podłogowe dziurce była zbyt kusząca.

 


Dodatkowe gniazdo w garażu. Garażowo-Podjazdowe. Będziemy tam wciągać Natrętnych Akwizytorów i Innych Nieproszonych. Też.

 


Na poddaszu 2 gniazda obejmą całość. Na początku niby Panowie się wahają, bo im coś nie styka w Najdalszym Zakątku garderoby, ale wyjaśniam że przecież Kolanka zrobimy żeby schować Rury WielkoSsące czyli Reku. I wszystko Pasuje.

 


Czyli Gra Gitara. Mogę jechać a reszta pracuje.

 

 


Przybyli w międzyczasie Ułani pod Okienko. Od 3 tygodni nie mogli sobie poradzić z wymiarem Bawolikonu. BB wyjaśnił w 2 minuty. To chyba dobrze że Takie Proste?

 

 


Jeszcze tylko Drobiazg.

 


Piony.

 

 


Fajnie mieć Dom z Poddaszem. Ale niefajnie że trzeba mu Piony powstawiać. I to tak żeby nie przeszkadzały.

 


Cała reszta instalacji jest dobrze schowana. W poziomie. A jak schować Pion w Poziomie???!!!

 


Nie da się. Trzeba myśleć.

 

 


Konsylium Instalatorskie z udziałem Pacjenta definiuje Dwie Możliwości przeprowadzenia Rury.

 


Możliwość Kutna albo Rożna.

 


Odpływ bowiem znajduje się przy ścianie nośnej w wiatrołapie, około 1,5 metra od rogu i 1 metra od drzwi do hallu. Nad wiatrołapem jest Wypoczywalnia PP z Bawolikonem. Łazienka której Rura dotyczy jest po skosie na prawo......... proste jak Sudoku.

 


Albo się wkujemy w ścianę nad odpływem i na końcu skręcimy pod sufitem, zakładając zakrycie gipskartonem albo pójdziemy po cichu do rogu w wylewce i tam wyskoczymy Rurą prosto w górę bez kucia ścian.

 


Jakoś tak podświadomie wszyscy skręcają w stronę Braku Kucia.

 


Choć oficjalnie to BB zapewnia że Kuć się nie Boi. Dociskam szczegóły bo wiem że Fachowiec Wszystko Może. Dokładna odpowiedź brzmi – można ale:

 


- wejdziemy na 2/3 w ścianę (czyli pocienkujemy mocno ścianę nośną!)

 


– będzie słychać delikatne szumy Spływających Różności (a przecież to Nie Fiołki tam będziemy topić

 


– pod sufitem i tak musimy wyskoczyć żeby instalacji nie poszarpać.........

 

 


Mam więc Rekomendację na Zarząd gotową. Wieczorem zebranie.

 

 


Co do Pionu Ssaczowego poszło szybciutko. Fachowcy w ogóle ominęli łazienkę jako Zapchaną HydroZagadkami, poszli przez wylewkę w sypialni obok i schowali się za ścianką, po czym przewiercili bezpośrednio na dół do miejsca gdzie zawiśnie Ojciec – Ssacz. Proste jak drut. I Kolanka zakręcające.

 

 


Rozochocony zadaję więc Ostatnie Ważne Pytanie.

 


Junkers czy Vaillant?!!!!

 


Nikt tego nie wie.

 


Ja jeszcze też.

 


Ale wiem co innego.

 

 


I to na pewno.

 

 


Dowiem się.

 


Wkrótce.

 


Willie

Willie i jego Dom

Tydzień z Głowy

 

 


Poniedziałek – 3 tygodnie do Świąt

 

 


Pierwszy telefon poranny w sprawie Białego Królika (czyli PrzyŁączy przy Łące ). Przyszło mi do głowy Nagle że skoro mamy zalać instalację c.o. to chyba trzeba tam napuścić cieczy. A woda szumi nadal z 15 metrów od Domu. Do tego za szutrówką, którąśmy funduszami naszych przyszłych sąsiadów zainstalowali ze 2 miesiące temu. Płacili bez Szemrania w podzięce za to że działki teraz mają z Mediami za płotem. Jest więc sprawiedliwość społeczna na świecie.

 


Jeśli tylko znajdzie się Agenta który tego przypilnuje. Tak jak my.

 

 


Papiery wszystkie już mam na medal :) . Nalegam więc na wykonanie Przyłącza. Przygotowany na wykręty, jestem totalnie zaskoczony. Piątek, siódma rano. Zapraszają na pole. Ha. Dobry początek tygodnia!

 

 


Zaraz następna, za to spodziewana niespodzianka. Rurarze Pana Klimatycznego zapraszają w środę. Pora standardowa na budowlane wizyty. Siódma. Nasz Klient nasz Zegarek . W Pensjonacie dzieją się Rzeczy Różne w ilościach Tragicznych w tym tygodniu i o ósmej Muszę już być w trasie, więc nie mam zrozumienia dla śpiochów. Nie na mojej budowie.

 


Tym bardziej że sam słabo teraz sypiam.

 

 


PP raportuje że Bramkarz posunął się z Bramą o jeden dzień do przodu. Bliżej Świąt. Za to chce Prezent Pieniężny z wcześniejszą dostawą. Zostawiam cos tam na koniec żeby nie witać przy montażu z pustymi rękami. Resztę przeciskam Internetem do Kont Własnych Bramkarza.

 

 


I tyle tych budowlanych radości.

 


Ach.

 


Bym zapomniał.

 


Dekarze mieli być.

 


Znowu.

 

 


Wtorek – Leje Deszcz, Korek stoi, Dusza Krwawi.

 

 


Od świtu staram się nie myśleć o dachu. Papa jest. Tak się pocieszam. Ale PodKorowo pytam siebie po raz dwudziesty czwarto tysięczny czemu To Wszystko Leje Się od 20 godzin na moją Folię, Moje Łaty, Moją Papę i Moją Dziurę przy nieobrobionym kominie. Na wszystko tylko nie na Moje Piękne Dachówki. Zaginione w Czasie i Przestrzeni….

 

 


PP wszczyna Alarm. Dekarzy brak na Dachu. Akurat zajechała popatrzeć. Zanim wygaśnie Wdzięczny Głos automatycznie wyćwiczonym ruchem Mam w uchu BB.

 


- Siara!

 


I wszystko jasne.

 

 


BB melduje za 3 minuty.

 


Są. Rynny lepią. Tej wersji się trzyma. Najwyraźniej Na Tę Chwilę schowali się w baraku. Czyżby przed Deszczem?!

 

 


Jedna rzecz tylko z całego dnia mnie Ogrzała.

 


Powrót w korku śródmiejskim w sprawach Służbowych. Idealna okazja by bez nerw Napawać się Santaną. I Kirkiem. I jakimś bliżej nieznanym Kolegą. Też z gitarą.

 


Dlaczego to nie trwa Trzydzieści Minut!???

 


Chyba puszczę Dziesięć razy……..

 

 


Środa – gdzieś w Mrocznej Połówce Tygodnia.

 

 


Poranne Błoto w pełni. Z każdej strony go mam Nadmiar. Całe szczęście że roboty ogrodnicze jeszcze daleko przed nami. Razem z 2 Kolegami Pana Klimatycznego (w tym Jednym Bratem) smarujemy błotem Kładkę Strachu. Wciąż wywołuje Emocje Przyjezdnych. Mała rzecz. A cieszy.

 

 


Koncepcja Orurowania wykuwa się nieco na nowo . Najpierw Fachowcy chcą się rzucić na rozprowadzenie całej instalacji chłodzącej po strychu. Studzę rozgrzane emocje. Najpierw muszą mi pozwolić zrobić strych . Dziś poproszę tylko zatopić rury w ścianach.

 


W drodze do auta wpadam na Szatański Pomysł. Ponieważ Tynkarzom złowrogo świecą się oczy, wiem że jeśli (a i tak nie dam rady) wpadnę wieczorem to stuknę swoim Podstępnym i Niewdzięcznym Aparatem w świeży tynk.

 


Proszę więc o Dowody Fotograficzne od Fachowców. W czasach powszechnego Dobrobytu, Nowej Władzy i Światowego Pokoju wszyscy już mają Telefon z Aparatem. Fachowcy też. Obiecują Cyknąć coś na pamiątkę.

 

 


Dzień przynosi też wyczekane projekty łazienki od naszej Czarodziejki. Dla mnie Fajowe jak poprzednie. Ale trzeba poczekać na Głos Decyzyjny Pani Minister Spraw Wewnętrznych.

 


BB dostarcza wreszcie oryginał projektu. Sprawdzam i sprawdzam. O dziwo, na jednej z przedostatnich stron jest Pożądany przez Bank podpis przy pieczęci. No. Niech się cieszą że jest. Bo by Klienta stracili. A może to ja jestem tym co im brakuje do Bonusa……

 

 


Do pełni szczęścia Zabieganego Inwestora brakuje tylko telefonu od Zatroskanego Fachowca. Okiennica się odzywa. Akurat w trakcie negocjacji rządowych. Przynajmniej tak je prowadzimy w Pensjonacie w tym tygodniu. Codziennie dwie rundy spotkań. Kierat.

 


W ramach rozrywki i przerwy toaletowej ubawia mnie po Pachy dyskusja z Fachowcem od Okien co się MNIE PYTA jak on ma okno mocować na naszym balkonie. Spokojnie tłumaczę że ja nawet nie rozumiem wszystkich słów co on do mnie mówi i nie za to mu płacę przecież. Aranżujemy więc spotkanie Okienników z BB i Dekarzem. Jak się nie dogadają to chyba trzeba będzie kogoś wymienić w tej ekipie. Nie chce mi się komentować. I nie mam czasu.

 

 


Czwartek – Dżem na Kolację.

 

 


Zdecydowanie Najgłośniejszy punkt dnia. Dżem jak zwykle. Zajebisty. Kończą przed północą.

 


Akurat. Mam czas do pierwszej by powalczyć kompem i podrukować fotki sprzed czasów tynkowych instalacji na parterze. Męczyło mnie to niestety większość koncertu. Jutro wszak wchodzą Gazownicy i Wodniacy.

 


Zasypiam przed drugą.

 


Straszna noc. Filip ma koszmary, więc omawiamy je od 3.45 do 4.30. Po 5.15 zanoszę go z powrotem do jego łóżka. W końcu zasypia spokojnie. Ja nie. Moje koszmary rzucają mnie do świtu. Jeden to standardowy – że zaśpię. Od 6.05 co 7 minut sprawdzam czas. Drugi koszmar to wielowątkowa całonocna (czyli mniej więcej czterogodzinna) opowieść o Gazownikach i Poszarpanych Instalacjach pod tynkiem.

 


Do tego w nocy spadł świeży śnieg.

 


Wyjątkowo w tym roku mnie denerwuje.

 

 


Piątek – dzień zwykle najfajowszy z tygodnia.

 

 


Siódma z minutami. Drepczę po polu. Pusto i cicho i ciemnawo. Ekipa BB chwilowo zeszła z budowy. Dekarze grzeją ławę w oczekiwaniu na dachówkę… ..Chodzę więc i oglądam co tam wokół Domu słychać.

 


Nadjeżdża wreszcie ekipa. Szef całkiem sympatyczny,, od razu łapie za projekt. Ja też. Od razu też wciskam swoje Fotki instalacji. A on przepraszająco wyjaśnia że on tylko Ziemne Roboty . Czyli wykopie co tam trzeba i Skrzynkę Wystawi na Gaz.

 


Wnętrze kto inny zrobi. Czyli słusznie zarwałem Pół Nocy na drukowanie z wysuszonej drukarki. I drugie pół na wymyślanie wszystkich Plag budowlanych.

 


Dzwonię do Szefa Szefów. Pyta kiedy robimy Gazociąg Bałtycki Via Kotłownia, Hall i Kuchnia. Jutro, Kochany, jutro! Bo dziś to ja muszę już do Pensjonatu. A jutro przecież Weekend. Idealny czas by umawiać się po siódmej na polu……..

 


Poruszam temat drogi szutrowej. Chciałbym żeby została w stanie nadającym się na użycie. Zwłaszcza że to głównie moja droga.

 


Ha.

 


Tu mnie zjedli.

 


Mają Kreta.

 


Jakby ktoś nie wiedział. To takie cudo co się przeżre POD drogą i pociągnie te moją wodę do samego Domu.

 


Ten Dwudziesty Pierwszy wiek!

 


Wciąż Mnie zaskakuje. Dziś dla odmiany Pozytywnie.

 

 

 


Weekend – wreszcie?

 

 


Kawę przerywa mi Ponury telefon. Wyjątkowo dziś Ekipa Gazociągowa jest już Dużo Przed Ósmą. Wczoraj jakoś nie byli tak wyrywni……jak ja się zerwałem.

 

 


Fachowcy dziś wyraźnie z Dwudziestego Wieku. Gdzieś tak pierwsza połowa. Znaczy najwyraźniej zęby zjedli na Rurowaniu Instalacji. Nawet nie chcą zdjęć oglądać. Pogardliwie też zbywają moje pytanie o Cudowną Maszynę co im będzie Pikać jak pod tynkiem namierzy instalację. WYDAWAŁO mi się że takie powinni mieć wyposażenie.

 


Teraz mi się wydaje że Pikać to mi będzie w czasie tego Kładzenia. Zostaję z nimi popatrzeć na Ręce.

 


Ciężko się pracuje.

 


To zestaw Flip i Flap. Ewentualnie Zły Glina, Dobry Glina.

 


Jeden cały czas Wyraźnie Niezadowolony. Nic mu nie pasuje. Uwagi puszcza mimo uszu. Wybucha oburzeniem na jasną informację żeby na ścianach nie mocować kołków. Trochę się gotuję. Po to właśnie dzwoniłem 2 tygodnie potwierdzać z Szefem. Tyle że najwyraźniej to był inny szef.

 


Sytuacje ratuje Drugi. Mruga porozumiewawczo okiem żeby się nie przejmować. Z wzajemnych Czułości jasno słychać że pracują ze sobą już ze 20 lat……

 


Ten wesoły na szczęście jest Szefem. To może tajemnica Ponurego Humoru tego Drugiego?

 


Okazuje się jednak że można do sufitu kołki mocować.

 


Podstawowe narzędzia pracy to Młotek, Wiertara i Palnik.

 


Pojawia się problem. Po odkuciu tynku w rogu do przewiercenia pojawia się Cała Sterta Kabli.

 


Wiedziałem że tam będą. Przecież mam zdjęcia.

 


Tylko oni zaskoczeni.

 


Narada.

 

 


Nie Da Się.

 


Taki tradycyjny tekst Fachowca. Kable tak blisko że nie mogą spawać na łączeniach.

 


Wespół w zespół odsuwamy więc Planowany Przebieg Rury 10 centymetrów dalej na sufit.

 


Jeden chodzi i odpukuje mi świeży tynk z rogów, drugi suszy rury i kręci.

 


Ja tymczasem Pracuję Mózgiem w kuchni. Gdzie rurę puścić.

 


Się nam Koncepcja urodziła że kuchenka będzie na Półwyspie. I pod oknem. Trzeba więć rurę jakos podprowadzić. Po dyskusjach z Fachowcami wyznaczamy poziom. Mierzę Trzy razy. Zaznaczam.

 


Idę wreszcie Rodzinę zobaczyć. W końcu weekend.

 


Już Dwa kroki za garażem słyszę że Fachowcy tylko przy mnie tacy Kulturalni byli. Do siebie gadają Tylko po Ludzku.

 

 


W domu krótka pogawędka z PP o postępach prac. I nagle.

 


Spada stamtąd gdzie zwykle Bywa.

 


Z Nienacka.

 


Kryzys Małżeński na tle Budowlanym.

 


Bo mi się wydaje że rury Ok., PP się wydaje że Zupełnie nie. Obojgu nam się wydaje że Wiemy Różne Sprzeczne Rzeczy. Mogę zrobić tylko jedno.

 


Wpadam w panikę.

 


Tego koszmaru jeszcze nie miałem. Tam właśnie fachowcy kończą, a my tu Walczymy o Właściwą Koncepcję.

 

 


W końcu PP wpada na Salomonową Decyzję. Konsultacja z Ekspertem. Czarodziejka Ewa na telefonie spokojnie tłumaczy co Można a Co się Da. Ja na końcu pytam tylko o Męskie Rzeczy. Wymiary. PP uzgadnia Azymut. W pędzie już lecę na sygnale do Flipa i Flapa.

 


Oczywiście że zdążyli już przebić tak jak było uzgodnione.

 


Na szczęście uzgodnienia PP z Ewą pozwalają skorygować położenie zaworu w sposób Dający Jeszcze Nadzieję na Szafki Kuchenne.

 


Ech ta PP

 


Prawdziwie Ministerialna Głowa. Wie że najważniejszy jest Właściwy Doradca. Kryzys rozwiązany.

 

 


Ale chyba musimy więcej omawiać PRZED wpuszczaniem kolejnych ekip do Domu.

 

 


Czuję Dziwne Emocje.

 


I Tak przy Okazji - Nic nie rozumiem.

 


Budowałem do tej pory sobie spokojnie. Nerwów ubywało, budowli przybywało.

 


A teraz Coś Szlag Trafił.

 


Budowli nie przybywa. Nerwów za to wali Szerokim Strumieniem. Rwącym.

 


Rwie mnie po nocach i świtaniem.

 


Myślałem że Dużych Chłopców to już nie rusza.

 


A jednak.

 


To wciąż działa.

 


Magia Świąt!

 

 


W tym roku Prezent ma być Wielki jak Dom. Dom w Stanie Wskazującym na Surowy Zamknięty.

 


Czyli Radość Największa. Tyle że wyjątkowo znam Mikołaja. Wyjątkowo dobrze go znam. Jak samego siebie.

 


I już wiem jaka to cholernie Ciężka Logistyczna Robota…

 

 


Za to Pierwszy Prezent od Świętego dostałem wcześniej w tym roku!

 


Święty przybrał tym razem postać Teścia.

 


W zupełnie Cudowny i Świąteczny sposób wyczarował moje Skasowane zdjęcia! Użył Skomplikowanych Świątecznych Zaklęć i wyciągnął z karty Złego Aparatu to co Tam Wcześniej było!

 


I nareszcie mogę się Do Woli Napawać przebiegami Zbychowych kabelków i zastanawiać czy Trafili tymi rurkami od Klimy w Alarm czy nie.

 


Trafili, Nie trafili.

 


Trafili. Nie trafili.........

 


Willie

Willie i jego Dom

Tamten Piątek Śmiątek albo Kryzys Osobowości

 

 

 


Nie wiem od czego zacząć. W zasadzie w którą kieszeń nie sięgnę wysypuje się Kumulacja. 13 milionów Tematów do zamknięcia przed Świętami.

 

 


Czwartek – popołudniu (a wręcz w aucie )

 


BB zadzwonił z raportem. Jasno, klarownie, terminowo. Przede wszystkim informacja że jest Papa na Oczach! W poniedziałek wchodzą Upragnieni Dekarze. Obrobią się z blachą i od razu kładą dachówkę. Chyba działa magia Wtorkowej Wymiany Poglądów. Przy okazji BB wspomina o tynkarzach którzy Się Spieszą. Cieszę się niezmiernie a w piątek i tak planowałem poranną wizytację.

 

 


Piątek.

 


Się zaczął jak zwykły dzień. A nie Śmiątek.

 

 


Tynkarze się rzeczywiście pośpieszyli. Ściany na poddaszu poddano już Mazaniu przed Tynkiem właściwym. Część instalacji alarmowej już zniknęła z oczu. Rewelacja. Dobrze że pofotografowałem ostatnio. Ale niepokoi mnie taka chęć Szalona. Aby NIE stała się była Bezmyślna biorę Pana Jurka co zachowuje się jak Szef Tynkarzy i tłumaczę które ściany Nie Tynkować zanim nie wkujemy rurek do klimy. Bo mi instalacje poszarpią przy tym wkuwaniu przez tynk.

 


W międzyczasie za rękaw łapie mnie Pan Paweł. Czyli były Bezimienny Elektryk. Taka Bezimienna forma komunikacji na dłuższą metę była nieco utrudniona jednak. Brzmiało to mniej więcej „Panie! Niech Pan pociągnie kabel w te stronę, Panie!” Przeszedłem więc na Imienne Wyrazy Polecające.

 


Z biegiem Dni i Wydarzeń jakby stosunki się ocieplały. Nie to żeby strasznie grzały. Ma coś ten mój Elektryk w oczach takiego. A Jak nie w oczach to w komentarzach.

 


Takie jakby przekonanie że On Wie Lepiej. No i wie. Zwłaszcza o prądzie. Ale problem że Każdy Temat go równie interesuje i komentuje. Czekam niedługo na Wywód o Sposobie Montażu Okien. Bo resztę etapów już chyba omówiliśmy. Znaczy wysłuchałem Jak to powinno się Robić. Lepiej.

 


Tym razem Pyta Konkretnie. Jak instalacja w łazience górnej? Bo Tynkarze chcą dziś tynkować!

 


Kręcę do Ewy Czarodziejki. Gdzie projekt, co miał być tydzień temu? A on tymczasem jest w przyszłym tygodniu. W jej osobistych planach. Robimy więc Korektę. Dziś do popołudnia potwierdzenie czy w łazience kable się zmienią.......

 


Elektryk cyka zębem. Tynkarze zamaszyście Kręcą. Wałkami i Oczami.

 


Wszyscy Czekają na popołudnie.

 

 


Uciekam do Pensjonatu. Wisi mi temat okien. To znaczy potwierdzenia że wejdą. Od 3 dni odpowiada mi Głuchy Telefon. Głupi czy co? Zaczynają się już Psie Myśli. Nie odbierają telefonów.....czyżby Biuro Zamknięte? Oj! Ucinam w połowie te rozważania. Dzwonię ponownie. Teraz już do PP. Udaje się z Misją Specjalną do Biura.

 


Telefon za godzinę prosto z Biurowego Biurka. Telefon w awarii. Biuro (i Biurko) nadal działa i Tęsknie czeka na montaż. Czyli wszystko gra.

 

 


Albo nie. W trakcie rozmowy PP trafia na Wylewki. Okiennicy się upierają że przed montażem Wszystkie Mokre Roboty muszą być. Jak nie to chcą Cyrograf że Sami Śmy Sobie Winni. Co by się tam nie działo potem z tymi oknami.

 


Nie będę Klął do telefonu przecież. Najpierw się przywitam.

 


Okiennicy są Super Uprzejmi. I lubią nas. I chcą jak najlepiej. i Zwalają na producenta. Ale Cyrografu nie odpuszczą. Chyba że wylewki będą jak przyjadą z Towarem.

 


Nie będę Klął do telefonu przecież.... na Takich Miłych.

 


Klnę po odłożeniu słuchawki.

 


Sąsiad właśnie kończy tynki, za chwilę wylewki. Okna zamontowane już od 3 miesięcy. Też drewniane. Mogę się za to pocieszyć że Jemu będą Skrzypieć Wcześniej. Ale za to będzie mógł reklamować bez przeszkód. Bo jego montażysta nie chciał cyrografu.

 


Kręcę do BB. Na wtorkowej Odprawie zapowiedzieliśmy żeby suszył bo Okiennicy będą mierzyć Wilgotność przed montażem. Mam więc dziś Dwie Wiadomości.

 


Dobra że nie będą.

 


Zła że Tynki to za mało. Musimy też wylewki wylać zanim przyjadą z Oknami.

 


BB też nie klnie do telefonu. Może nie umie. Jeszcze nie słyszałem w każdym razie. Choć we wtorek wieczorem jakbym wyszedł za nim po Spotkaniu to może bym coś usłyszał........

 


Hydraulicy narychtowani na początek prac 4 dni przed montażem okien. Raczej nie da rady z wylewkami, ale będzie walczył!

 


Mogę tylko podziękować.

 


Po co Kląć do telefonu.

 


Zwrotny telefon do PP - nadal u Okienników. Salomonowa Decyzja – przesuwamy Okna o 5 dni. Czyli mamy Nowy Dzień Zamknięcia. Nadal przed Świętami. Ale jest Okienko na wylewki. Na styk. Ale Szansa jest.

 

 


Nie siwieję. Takie geny mam. Tylko dlatego.

 

 


Telefon do Anioła Stróża. Chcemy nadawać Monity od dnia montażu Okien. Ustalamy szczegóły. Mają być popołudniu.

 

 


PP atakuje Bramkarza. Też przesuwamy. Żeby znowu Brama nie wisiała samotnie przez kilka dni.........

 

 


Nadal Piątek.

 


Na liście odhaczam temat 5 milionów Osiemset. Następny!

 


Weksel do kredytu. Taki co go Tylko Jeden Bank sprzedaje. Dla pocieszenia największy. Oddział więc już za następnym rogiem.

 


Szumię więc mocno papierami na biurku, zostawiam Dymiący Kubek z Kawą i wybiegam z Pensjonatu.

 


Największy bank jest tez Najwolniejszy. Nawet trudno się dziwić. Wiadomo - Duży może Więcej. Ale Wolniej.

 


Osiem okienek. W tym jedno czynne. Nominalnie Dwa. Ale w drugim Pani przez Telefon konferuje. Na stojąco. Żeby nie było wątpliwości że Nie wolno przeszkadzać. Zwłaszcza z głupimi pytaniami o weksle.

 


Stoję sobie więc na końcu kolejki Emerytów.

 


Odpadam po 15 minutach. Nic się nie rusza. Pani Przy okienku nie rozumie co jej się dzieje na rachunku. Pani W okienku przedstawia Historię, Stan obecny i Rokowania. Pani przy okienku nieco przygłucha. W sumie jest w takim właśnie wieku. Pani w okienku w pełni to rozumie. Powtarza po kilka razy. Pomagają jej dwie inne Panie z Załogi. Widać nie mają co robić skoro zamknęły te pozostałe 6 okienek.

 

 


Biegnę wokół centrum po 3 innych bankach. Tylko potwierdzam że to prawda. Nikt nie ma takiego weksla jak chcę. Tylko ten największy.

 


Wracam na swoje miejsce w kolejce. Akurat rusza dalej bo jednak okienko obok otwarto.

 


Telefon. BB dzwoni. Tynkarze nie wiedzą co mają Nie Robić. To znaczy zapamiętali że mają nie robić. Ale zapomnieli co.

 


Ha.

 


Tłumaczę. Obrazowo bo ja tu a BB tam. Która ściana wedle Stron Świata i Pór Roku. Dojeżdżam do Sypialni Zachodniej kiedy wypraszają mnie z banku. Tu się nie rozmawia przecież. Kończę tłumaczenia i wracam do kolejki. Pełne Potępienia spojrzenia Emeryckie. Odpowiadam niewinnym uśmiechem.

 


Telefon.

 


Czarodziejka dzwoni. Zanim m nie dopadnie Strażnik Bankowej Ciszy umawiam się na Oddzwonienie.

 


Telefon.

 


BB dzwoni znowu. Elektryk się pyta co z kablami bo już po czasie.

 


Nie będę Klął do telefonu przecież......wyłączam.

 

 


Jeszcze 15 minut i nabywam Magiczny Przedmiot Pożądania za całe 10 złotych. Odhaczam na liście.

 

 


Temat numer 9 milionów 125. Kredyt.

 


Nowa Pani Pośrednik ma Dobre wiadomości. Dobre Nasze Banczycho zgodziło na moje poprawki. Ale dorzuciło tam trochę wymagań do dokumentacji Uruchamiającej Transzę. Przelatujemy listę. Zatykamy się na wymogu Kopii strony z projektu z napisem że to Załącznik do Tej decyzji.

 


Mam dziś Dzień Dobry. Więc bez wahania robię Dym. Lepiej niech się nie czepiają. Dam co tam gmina dała. Pamiętam tylko okrągła pieczęć. Bez napisów. I lepiej niech Bankowi to wystarczy bo........nie wiem co tam jeszcze wymyślę!

 

 


Reszta Piątku jakaś Bezbarwna. Nie pamiętam w ogóle. Nudy. Nic budowlanego.

 

 


Sobota - Dzień Po Śmiątku

 

 


Wypad z PP do Pana Klimatycznego. Bardzo miły, sympatyczny. Decydujemy się na wariant Jeden na Jednego. Czyli jednostka wewnętrzna z dedykowaną wewnętrzną. Miejsca pod okapem dosyć, a cena za split o 50% wyższa . Super. No i oczywiście Nalegamy na Szybkie Wkucie Rurek. Najlepiej w poniedziałek. Nie da rady, ale dadzą znać. Najdalej środa. Ostatni dzwonek, bo Tynkarze odjeżdżają właśnie w środę.

 

 


W ramach wolnego czasu poobiedniego Budowlana Kontrola weekendowa. Od razu Miły Akcent. Tynkarze zakryli WSZYSTKO. Zwłaszcza ściany pod klimatyzatory.

 


Opadają mi Różne Części Osobowości.

 


Dwa razy Tłumaczone. W tym raz Pod Ostrzałem Strażnika Kasy w banku.

 


I nic.

 


Biorę telefon. Jednak będę Klął.

 


Po namyśle znowu odkładam. Przecież to weekend – ustawowo Czas relaksu. Zamiast Denerwujących Telefonów wysyłam do BB Suche Żądanie zatynkowania w środę po Rurarzach jeszcze raz. Bez opcji Dyskusji. I zapominam o temacie do poniedziałku.

 

 


Materiał do Przemyślenia – Czy ja w ogóle umiem Kląć???

 

 


Kontrolnie sprawdzam fotki z wizyty budowlanej.

 


Oj!

 


Ojoj!

 


Aparat się Zemścił za moje Tanie Sztuczki! Z karty wykasowało (ale co??!!! ) ostatnie 2 tygodnie ujęć. W tym instalacje na poddaszu. Przed tynkami!!!!

 


Mam go cztery lata. I zrobił mi to Pierwszy Raz. Akurat teraz. Kiedy tynki robią zupełnie Nieprzeźroczyste…..a ja cholernie potrzebuję Przypomnieć Sobie co tam jest.........

 

 


............reszta weekendu mija mi w ukojeniu domowym zabaw dziecięcych i otępieniu emocjonalnym.........

Willie

Willie i jego Dom

Zimne Dachowanie

 

 


Zimno. Ocieplenie było zapowiadane na poprzedni tydzień. I na ten.

 


I jest jeszcze Zimniej.

 

 


Nasze stosunki z BB też się Ochłodziły. Można powiedzieć że w miarę proporcjonalnie.

 


Mamy bowiem powtórkę sytuacji wrześniowo-październikowej. Tyle że w gorszej Aurze.

 

 


Więźba zrobiona, oficjalnie odebrana ponad 2 tygodnie temu. A Dekarze wchodzą.......ale wejść nie mogą. Z okazji korzysta wszechobecna obecnie Wilgoć. I mróz.

 


Zbiera się i Kumuluje i Wgryza. W folię dachową, w łaty i przede wszystkim w deski pokrycia nad Wolimi Oczami.

 


Nie jesteśmy Zadowoleni.

 


To subtelnie powiedziane było.

 


Każdy kolejny dzień Opadowy i Mrozowy wpędza nas w Szopenowski nastrój. Minorowy chyba. Albo Durowy.

 


Na zmianę z Wagnerowskim. Z Dnia Apokalipsy. Nerwy zszarpane targają Człowiekiem w poszukiwaniu Helikoptera z Działkami pokładowymi.......

 

 


Czara (Ognia ) się przechyliła w weekend.

 


W zasadzie zaczęła się Chylić od piątku. Pogadałem sobie z BB jak co parę dni na tematy Operacyjne. Padła kolejna obietnica że już w następnym tygodniu Dekarze ruszają. Zdradziłem więc że męczy mnie Koszmar Mokrych Desek. BB uspokoił, ale zająknął się przy tym Troszkę. Nie spodobało mi się to Zająknięcie. Nacisnąłem na Brak Papy. BB nie zwlekając Przytaknął. Zrobi dziś.

 


Był na tyle uczciwy że od razu dodał – jak mu się uda zorganizować...........

 

 


Wieczorem wracając sprawdziłem – nie udało się.

 

 


W sobotę zajrzałem jeszcze za dnia na budowę. Zupełnie niepotrzebnie.

 


Widok mokrych Desek i grudek Lodu okupujących Powierzchnię Naszego Ryzyka nic mi nie pomógł w poprawie nastroju.

 


Z wysokości balkonu i Komórki zażądałem Działań. Natychmiastowych.

 

 


BB czujnie nie odbierał. Na budowie tylko tynkarze. Jakoś nie chcieli na dach gonić. Wysłałem więc Gniewne Wiadomości. Dodałem wzmiankę o żądaniu wymiany deskowania jeśli sytuacja się nie zmieni. Pomyślałem że to może być Dobry Pomysł na ubarwienie naszej jednostronnej konwersacji.

 

 


Żeby zmienić Nastrój na Świąteczne Szaleństwo Zakupowe napadłem pobliski sklep dla Idiotów . W końcu chodziło o to żeby nie myśleć. Los nagrodził sowicie najnowszą płytą Cienko Śpiewających Anglików w Cienkich Trykocikach. Kto zgadnie?

 


Polecam bardzo na zimową porę. I czadersko i wesoło i staromodnie. I Freddie się cieszy w Niebiosach, że ktoś tak ładnie jego patenty dziś kopiuje........

 

 


Niedziela.

 


Coś się wydarzyło. Od samego rana Świeży Opad. Bardzo mi pomógł w Natrojowym Przeżywaniu Weekendu.

 


Ale Przed południem przejeżdżając obok budowy naszym Dzielnicowym Highwayem przetarłem oczy.

 


Ha!

 


Coś się wydarzyło!

 


Dach dostał Czapkę. Zauważyłem tylko że Nietypową. Niebieską.

 


I tyle zauważyłem bo highway zabrał mnie dalej.....

 

 


Dopiero po kilku godzinach mogłem udać się na Miejsce Wydarzeń. Czapka okazała się folią. Nawet bym się ucieszył. Bo zawsze Mniej Leci niż Bez. Ale......nad garażem gdzie i oko małe i desek niewiele folia szczelnie otuliła całość. Nad Bawolikonem gdzie Ból Mój Największy taki jak i kawał deskowania folia tylko od góry sięgnęła ze 2 metry. I już. Dalej nadal surowe dechy. Mokre dechy. Zmrożone dechy.

 


I moje Oddechy.

 


Gniewne.

 

 


Nie wspomnę o Dochodzącym z Oddali Pomruku Ostrzonych Piorunów.

 


To PP.

 


Przygotowuje się na spotkanie z BB.

 

 


On jeszcze o tym nie wiedział. Po namyśle Oszczędziłem mu niedzielę. Po drugim namyśle sam nie wiem czemu.

 

 


Poniedziałek.

 


Wytrzymałem jakoś do poniedziałkowego Porannego Korka. Tam właśnie Schwytałem BB na komórkę. Wtorek wieczorkiem. Zapraszamy. U nas. Na rozmowę o Dachu.

 


Nie zapytał o szczegóły. Słusznie. Po co będziemy sobie koszty nabijać, jak obaj wiemy O Co Chodzi.

 


Reszta dnia minęła w miłym poczuciu że Coś Robimy z tematem. W przeciwieństwie do BB. Stan dachu bez zmian.

 

 


Wtorek.

 


Są takie dni, kiedy Pensjonat nie wydaje się Taki Bezwzględny. Dokładnie Dwa rodzaje Takich Dni.

 


Mój Urlop.

 


Urlop Dowódcy.

 

 


We wtorek wypadł ten Drugi rodzaj. Plan dnia został starannie ułożony już wcześniej. Zaczynał go Zlot na Budowie. Bez nerw, o ósmej.

 


Zleciałem się ja i Pan Klimatyczny. To efekt mojej Wytężonej Pracy Analitycznej i telefonicznego seksapilu poszczególnych oferentów. Wygrała najseksowniejsza oferta czyli Masowanie Klienta Przyjemnymi Cenami. Nagrodą na tym etapie jest Spotkanie z Budową. Co będzie dalej to się Okaże po Cyfrowym Podsumowaniu. Czyli w finalnej ofercie.

 

 


Pan Klimatyczny zajechał z fasonem, bo po wybojach. Wybrał drogę przez Dzikie Pole, nie korzystając z wyrównanej Drogi Standardowej. Odebrałem to jako kolejną demonstrację Gotowości do Poświęceń. Czegoż więcej może oczekiwać Klient?

 

 


Niezwłocznie udaliśmy się do Domu. To znaczy ja się udałem. W połowie zauważyłem że PK łka tęsknie na dole.

 


No tak.

 


Dla mnie to nie pierwszyzna. Ale normalnych ludzi jednak nieco Mrozi. To ta Nasza Kładka wejściowa na poddasze.

 


Zwłaszcza w taki mroźny poranek.

 


Zwłaszcza w butach wizytowych.

 


Obaj w takich byliśmy. Ale ja miałem na zmianę, a PK nie.

 


Więc łkał.

 


A innego wejścia nie ma. Tynkarze zawalili klatkę schodową ciężkimi belkami żeby im z góry nie kapało i nie leciało. Musimy przez Bawolikon.

 


Potrzeba Armatką Wynalazku. Kto zgadnie kto to powiedział?

 

 


Armatką okazała się drabina z garażu. Udało się tym razem wejść w parze. Rozgorzała Dyskusja.

 


Nie wiem czemu ale część Fachowców zaczyna sprzedaż od hasła „Oj, ciężko będzie”. Pan Klimatyczny tez tak spróbował. Delikatnie naprowadziłem go z powrotem na Temat. O polityce to kiedy indziej sobie pogadamy.

 


Teraz proszę o Konkrety i Wizje. Gdzie ma wiać, skąd i co będzie widać.

 


Powstała Koncepcja Klimatu. Razem ze wstępnym wytyczeniem szlaków Rurowych do Wpuszczania i Spuszczania. I dyspozycją dla Elektryka gdzie Kabel wywiesić.

 


Ciąg dalszy w sobotę. Wraz z PP stawimy się u PK w biurze żeby powybierać Jednostki Wiszące (Wisielce? ) i obejrzeć wersję Cyfrową oferty.

 


I zobaczymy co wtedy. Choć Tynkarze zacierają ręce z chłodu i oczekiwania na poddasze. Więc jak teraz nie wybierzemy to potem trzeba będzie Kuć Tynki. Lepiej byłoby wybrać teraz. Ach ta Logistyka Procesu Budowlanego! Ciągle jakieś Krytyczne Terminy.....

 

 


Po opuszczeniu PK na parter pobiegałem jeszcze trochę z aparatem. Utrwalałem Ślady Zbycha.

 


Aparat strasznie się ostatnio Znarowił. Co chwila udaje że bateria mu wysiada z zimna. Mam na to sposób. Udaję że go wyłączam. On wtedy oddycha z ulgą. A ja Znienacka go włączam z powrotem. I znowu mam ze 4 zdjęcia

 


Uskładałem w ten sposób całe 40....

 

 

 


Wtorek pod wieczorem to już Wielkie Pompowanie Muskułów. Oczywiście na spotkanie z BB.

 


Co chwila podchodzę do PP i co ona trochę Spuści Pary to ja się Ładuję. I mamy akuratny Wspólny Bilans Nerwowy. Wszystko gotowe.

 


BB przyjechał. Nie zwlekaliśmy.

 


Zarzuty poszły w ruch. Mydlenie oczu, ekipa co znika, wymuszone opóźnienie okien, folia co zakrywa Pół..

 


Potem obawy. Wilgoć, deski, mróz, suszenie.

 


Potem domaganie wiarygodnej Deklaracji terminów. Bo chcemy zamykać 15!

 


Na końcu Względy Psychiczne. Bo do dziś nas Trzęsie jak sobie pomyślimy że już od miesiąca Dach powinien być skończony.

 

 


BB się bronił. Nie miał szans, ale się bronił. Okazało się że sławetne Więźbowe Opóźnienie to ekipa majstrów na własną rękę wykonała. Czyli znaleźli sobie Drugą budowę bez wiedzy BB. I on też wtedy myślał że robią u nas. Oczywiście, nie zmienia to faktu że obciąża to jego.

 


A obecne opóźnienie Dekarzy to z Troski o jakość. Bo tacy są Świetni, że czeka aż skończą Inną Budowę..........

 


Ech.

 


Stanęło na tym że do końca tego tygodnia papowanie. Od poniedziałku Obróbki blacharskie i bez przystanków dachówki.

 


Ech.

 

 


Poszliśmy sobie w Dwie strony. BB do siebie. My do siebie. Czyli zostaliśmy.

 


Czy zrobiło się nam lepiej?

 


Chwilowo........

 

 


Środa

 


KredytoŁaskawca się odezwał. Podobno wprowadzili zmiany jakie prosiłem. Umowa w piątek. Podobno.......to już będzie Czwarta Wersja. I chyba nie mamy czasu na więcej............

 

 


Dziś

 


Zadzwoniłem z rana do Bramkarza. Termin umowny na 20go. Okna umówione ciut wcześniej. Zbych zbiera siły też na okna. Anioł Stróż z Monitorem w nadajniku też.

 


Chciałem się dopytać czy nie będzie opóźnień z Bramą.

 


Nie będzie.

 


Brama właśnie przyjechała. Mogą za 3 dni montować!

 


Odwołałem. Przecież nie wstawię gołej bramy do otwartej dziury. Bez okien. Bez alarmu.

 


Ma być więc za 2 tygodnie.............

 

 


Mikołajki za 5 dni.

 


Święta za 3 tygodnie.

 


Ciemno za oknem.

 


W Pensjonacie przez Drzwi wsypało się właśnie na koniec dnia Kilka Ton nowych Otwartych Tematów.

 


Bosko.

 


Nie chce mi się jechać dziś na budowę. Ani jutro.

 


W ogóle mi się nie chce.

 

 


Wiem! Udam że mi bateria wysiadła z zimna!

 


Nie mówcie nikomu. Może zdążę złapać ze Cztery Oddechy.........

 


Willie

Willie i jego Dom

Najdłuższy Dzień i Najdłuższa Decyzja

 

 


Piątek – dzień swobodny po Bożole.

 

 


Ale to było Bożole!

 


Po raz pierwszy w życiu Kacper zobaczył Jak się Pali w naszym Kominku!

 


Był Zachwycony.

 


Tak podejrzewaliśmy od dawna.

 


Rośnie nam Mały Piroman. Choć wciąż jeszcze nadzieja że Może Strażak.

 


Paliło się do Północy. Dzieciarnia też. Duzi też do Północy. A potem jeszcze Trochę.

 


Ogólnie ujmując – Klawo jak Cholera.

 

 


Po tym wszystkim Zmieszany, nie wstrząśnięty wstałem Bladym Świtem żeby na ósmą być na budowie.

 


Wszak Ekipa obiecała działówki, ja obiecałem zmiany.

 


Zmiany dostarczyłem, ekipa ruszyła w tany. Zawisłem na telefonie do PINa, bo kolejny temat wymagał Konsultacji Technicznych. Kierownik chciał mi oszczędzić Słupa w pokoju PP i Belki Podtrzymującej w łazience. Zaproponował Podparcie z Innej strony. PINa tymczasem brak. Ustawiłem więc przypominajkę i Zakazałem Akcji do południa. Wtedy powinienem już PINa przyszpilić. Choć zanim jeszcze dotarłem do domu, przekonanie o Słuszności Projektu urosło do Zdecydowania. PIN mi już tylko potrzebny do Podparcia z Innej Strony. Tego Przekonania.

 

 


Tymczasem powróciłem w domowy Pielesz Pełen Gości. Delegacja Winna podnosiła się z wolna. Ponieważ w składzie był Małorosły w wieku Filipa, tajfun Śródziemnołóżkowy rozplenił się od rana. Miło popatrzeć. Z zadrością.

 


Kiedy ja ostatni raz tak Brykałem po swoim łóżku?! Chyba musze przewartościować Skalę Przyjemności. Zamiast Nie Wiadomo Czego paręnaście fikołków i rzucanie poduszkami? Hmmm musze podyskutować z Współlokatorką

 

 


Przed natychmiastową dyskusją powstrzymał mnie telefon od BB. Zaraz nadciąga na budowę, a mamy Niezamknięty Temat Słupów. W końcu to BB zasugerował Wieki Betonu Temu (sierpień ) że przecież Po Co Nam te Drewniaki w domu? Zamienimy na Metalową Siłę. Stalową dokładnie ujmując.

 


Temat wtedy zaistniał. Czekał w ukryciu na odpowiedni moment. Przyjął się bardzo dobrze. Kto by nie chciał sobie zrobić Lepiej?!

 

 


I właśnie nadszedł Moment. Kierownik nie chciał podjąć sam decyzji pod naciskiem. Naciskałem ja, zaniepokojony że z 8 słupów namalowanych w oryginalnym projekcie w realu Widzę Cztery. Mniej by trudno było, bo by się Więźba Gibała . Na wszelkie pytania o Brakujące Nogi od dawna dostawałem odpowiedź – zrobimy na końcu.

 


No i koniec nadjechał.

 


Pozostawiłem ponownie Towarzystwo Pitne w Pieleszu i Wbryknąłem do BB i Kierownika na Poddasze. Ekipa już biega po Kładce balansując Ytongowymi Klockami. Poczułem aż na ten widok że przeszkadzam i z szacunkiem Puściłem Przodem Fachowca. Tym bardziej że ślisko jakoś na tej Kładce, co i tak ani Szeroka ani Stabilna wcześniej nie była. Przeszedł. Ja też.

 


Rozgorzała dyskusja. Stanęło na tym że wypadają słupy w łazience, dużej sypialni i pokoju PP. Czyli Zrobione!

 

 


Albo nie.

 

 


Gdzieś pod koniec ustaleń BB jakby Przestał Być tak Wyrazisty w teorii o Lepszości Stalowych słupów. Pojawiły się delikatne Przesłanki Powątpiewania. Coś na kształt „Jak by to najlepiej w te ścianę” oraz „No tak, damy siatkę, ale Jednak....”. Kierownik zaś od początku Nie Był Fanem. Wspomniał coś o Pękających Tynkach i Krojeniu Ściany na pół. Dodatkowo przy Słupie numer 5 ujął to obrazowo „Czego ona ma się trzymać?!”. Ona, znaczy Drzwiowa Framuga. . Nie dość że na rogu, przy drzwiach to słup metalowy. Jak do tego framugę przyczepimy?! Ten Słup pozostał więc drewniany.

 


Ale jako rzekłem ostały się Trzy, które miały pójść na Wióry. Jednakże zasiane wątpliwości nie pozwoliły mi Tradycyjnie Spocząć na Laurach i dać sobie spokój. Uzgodniłem z BB że jest jeszcze na budowie, a sam Udałem się w Pielesz.

 


Oczywiście, jak to ja. Nie udałem się tam Nie zabierając Wątpliwości.

 


Oczywiście również, jako Doświadczony Inwestor mam już Know-How na takie przypadki.

 


Co robi Doświadczony Inwestor jak ma Wątpliwości Merytoryczne?

 


Udaje się do Autorytetu Moralnego swojej Budowy.

 

 


PP to Pasjami uwielbia.

 

 


Te chwile kiedy wpadam z Obłędem w Oczach i Łamiącym Głosem oznajmiam:

 


- Musimy Podjąć Decyzję!

 


Ogólny Ton i Język Ciała sugeruje Dramatycznie że Czas jest Najwyższy. Może go nawet już nie ma! Waga Sprawy Najcięższa. Decyzja wymaga Roztropności, Szczegółowości, Wyrafinowania, Rozumienia Kontekstu i ....czegoś tam jeszcze.

 


Aha.

 


Zdecydowania.

 

 


Wpadłem więc ze Słupami w Pielesz. Stan wskazujący na wolne przygotowania do Wymarszu. Przecież jeden z punktów Wycieczki Stolicznej to Panorama Białołęcka z naszej Budowy!

 


Przygotowania wolne dość, więc PP dała się Zbałamucić na usiąście i Pogaduchy o słupkach. Stalowe czy Drewniane. PP ma cechę jaką Uwielbiam. Szybko się Decyduje. Ma też cechę którą czasem ciężko znieść. Szybko się Decyduje.

 


Przy tematach Budowlanych jednak jest to Zaleta Wagi Ciężkiej.

 

 


I proszę! Zanim się zaczęło to się skończyło.

 


Słupy się okazały Drewniane. Wszystkie. BB dostał Finałowy Telefon. I Polam.

 


Wszystko jasne.

 


Jak to możliwe???

 


Oczywiście nie obyło się bez Czarów. Bo to nasza Wnętrzarka nas tak Odczuliła w temacie Drewnianych Wnętrz.

 


A już jutro sprawdzę czy Harry też tak Potrafi!

 

 


Póki co jednak Wyruszyliśmy w Podróż Zaciężną na zwiedzanie domu. Latorośl Delegacyjna wraz z Filipem zabawiali się w Zabijanie Wroga Mieczami.

 


Wiecie kto jest Etatowym Wrogiem na tej trasie. Mam więc z Gracją opanowane Ruchy Bitewne i Podstawowe Parady Obronne.

 


Tyle że Filip jednak ma Lżejszy Cios. Albo to Ojcowski Respekt tak działa.

 


Za to Latorośl Gościnna ani trochę nie Odpuszczała. Wróg to Wróg. Search and Destroy.

 

 


W połowie drogi w wyniku Zużycia Elementów Życiowych musiałem ogłosić Wymianę Wroga. Ojciec Latorośli z radością został Obskoczony przez Agresywne Wojsko.

 


Uff.

 

 


Mi się dostał Kacper na Barana. Idealna pozycja jak się chce robić Panoramiczne Zdjęcia. Tyle że On nie chciał. Ja chciałem. Potem sprawdziłem że wyszły trochę Krzywo. I z kawałkami Kacpra na pierwszym planie.

 


Trudno. W końcu tak naprawdę niewiele zmian w widoku. Dachówek nie ma. Przyszły tydzień mają/mieli/będą mieli zacząć.

 

 


Gościnne Oglądanie dośc krótkie się okazało. Dom zafoliowany tak że nawet ciężko wejść. Dzieci brykające też nie bardzo się nadają na zwiedzanie. Ściany pokryte Mazidłem Przedtynkowym. Na górę nie wejdziemy ze Wszystkimi. Filip się obraził. Zrozumiał ze Wszyscy nie mogą. Ale nie zrozumiał że On też nie.

 


Poszli z powrotem.

 


Ja zostałem na Dwie minuty. Musiałem na górę żeby z Kierownikiem potwierdzić gdzie te Drewniaki finalnie idą. Przed chwilą minąłem go na dole i umówiłem na górze. Jak w prawdziwym Domu !

 

 


Tyle że on sobie poszedł w pole! Tyle się dowiedziałem po 10 minutach oczekiwania. Zjawił się po kolejnych 20. Tłumaczył że Mu Się Pomyliło. Ech Budowlańcy. Dobrze że tylko Kierunki mu się mylą. Taką mam nadzieję!

 

 


Sprawa Słupów i Działówek więc zamknięta. Ekipa wykończyła temat w poniedziałek.

 

 


Potem był Wtorek. Dzień w którym miała się pojawić Karpiówka. Pojawił się Śnieg. Za to w dużych Ilościach.

 


Nie lubię śniegu.

 


Nie lubię zimy.

 


Niech się zgłosi za rok. Wtedy ulepię Bałwana w ogrodzie. Z Synami. I PP. Rozpalimy potem w kominku.

 

 


Bałwanowi dam w dawna Przemyślaną Twarz. Twarz Tego co wymyślił że na instalację gazową trzeba robić PNB.

 


Złożyłem papiery w sierpniu. Wytrzymali mnie Dwa Miesiące. Potem tydzień zanim odebrałem. Potem Dwa zanim nie minęły. Taki przepis. Potem PP złożyła po Uprawomocnienie. Potem były Hulanki i Swawole w Urzędzie. Uprawomocniało się DWA TYGODNIE. Odebraliśmy w ten Wtorek. Pełne ponad Trzy Miesiące. Na 2 rurki z budką.

 


Paranoja. Parodia. Polski film.

 

 


Dziś wrzuciłem dokumenty do przejeżdżającego Wozu. Akurat jechał tam Kolejny Pomagier Pana od Przyłączy. Poleciłem się Łaskawej Pamięci. I czekam na informację kiedy się Kopną w Ziemię.

 

 


A najśmieszniejsze w tym temacie to że już miesiąc temu zgłosiła się do mnie Firma XYZ. Przyłącze są gotowi robić z Gazowni. Tyle że najpierw musi być Skrzynka. Ta z projektu instalacji w PNB.

 

 


A jutro Elektryk. I Klimatyzator. Wertuję też umowę kredytową. W południe wpadnie Pani Ubezpieczątka. Potem zadzwonię do Pośrednika pogadać o Niuansach Harmonogramu Wypłat Transz Kredytowych. Potem skontroluję Postępy w Fabryce Bram.

 


A potem weekend.

 


Niestety.

 


Znowu Nudy!

 

 


No chyba że Harry mnie zaczaruje. I już zaraz się Zrobi ten ZaRok! Czego i Wam życzę

Willie

Willie i jego Dom

Antresolka Inwestora Nerwosolka

 

 


Co mnie kręci w budowaniu?

 


Są Niezapomniane Chwile. I nadzieja na Więcej.

 


Pierwszy Sik Kacpra na PP na Placu Budowy.

 


Pierwszy Skurcz Przerażenia że Się Dzieje.

 


Pierwszy przyklęk na Poziomie Zero.

 


Pierwsze oparcie czoła o Ytongową Ścianę.

 


Pierwsze i ostatnie balansowanie po Garach na stropie przed zalaniem.

 


Pierwsze Władcze spojrzenie z Wysokości zalanego stropu.

 


Pierwsza Krokiew.

 


Pierwsze Bawole Oko.

 


Pierwsze gonitwy Chłopców pomiędzy pokojami parteru.

 


Pierwsze Wieczorne Zadumanie na balkonie.

 


Pierwszy Pełny Kształt Domu z oddali.

 

 


Same Pierwsze jakoś wychodzą. A przecież Drugie razy też są fajne. Każdy raz jest miły. Łączy je to że to chwile w których nie ma tam dużo ludzi a jestem ja i Dom. I czasem jeszcze Rodzina.

 


Choć Oni na razie są nieco w innej roli. Bardziej Zwiedzaczy niż Odkrywaczy.

 


Odkrywanie Domu zacznie się po zamieszkaniu, kiedy każdy Domownik będzie powoli zapoznawał się z Jasnymi i Ciemnymi Zaułkami. Wydeptywał własne ścieżki. Mościł własne Gniazdko, które ma być Tylko Jego.

 


Kiedy razem zaczniemy się spotykać Gdzieś Tam.

 


W Domu.

 


Nie wiem jeszcze gdzie.

 


W Salonie? W Kuchni? Na Tarasie ciepłą porą?

 

 


W każdym razie gdy Przejmiemy Teren. Wyraźnie oznaczymy że Nasz. Znakami i Czynami.

 


Zbudujemy Atmosferę.

 


Zagracimy Wtórnie. Bo Pierwotne zagracenie po przeprowadzce to tylko Wstęp i Tymczasowość. Prawdziwe zagracanie wymaga Czasu i Namysłu. Dopiero po poznaniu Domu wie się gdzie rzucić Ogryzek, a gdzie Dziurawą Skarpetkę. Jak stanąć by Obcy z ulicy nie zobaczył przez Okno. Jak głośno odkręcić Telewizor przy Lewe Głuchsze Ucho też dosłyszało, a reszta Domowników nie wpadła w Popłoch o 2 w nocy.

 

 


Wtedy dopiero zacznie się zacierać Wspomnienie.

 


Wspomnienie jakie próbuję tu Chwycić w Szpony Literackie.

 

 


Wszystkiego co mnie Nerwosoli.

 

 


Fachowców, Nie Fachowców.

 


Budowlańców, Przechodniów, Maszyn.

 


Dyrdymałów i Problemów.

 


Opóźnień.

 


Tynków i Okien.

 


Problemu Wyższości i Pierwszeństwa. Bo drewniane Okna chcą być po Tynkach. Ale z kolei Tynki chcą być przed Mrozami. Mrozy chcą być po Deszczach. A Dach chce być przed Deszczami.

 


Lipiec nie chciał być przed Kwietniem. Więc zamiast w sierpniu to w listopadzie mam Chłonny Dach. Chłonie co tam z góry Leci. Podobno ta folia wytrzymuje 2 metry słupa wody (widział Kto kiedy taki słup???! ).

 


Ona może i tak.

 

 


Ale ja?!

 


Czy wytrzymam widok Mokrego Ołaconego Dachu, na który leci Jeszcze?! Bez zastanawiania się Ile to potem będzie schło pod dachówkami?? Hipotetycznymi. Co to BB ma je w przyszłym tygodniu Zacząć. Te same które miesiąc temu zamawiał na „Za Dwa Tygodnie”......

 

 


Dla pocieszenia – im dłużej to trwa tym Wolniej reaguję. Znaczy Stres pod Kontrolą.

 


Bo na początku Rwałem Cyferki z Cyferblatu w telefonie, żeby jak najszybciej wyjaśniać Wszystko. Co widziałem. I co mi się Wydawało. Bardziej chyba nawet te drugie.

 


A teraz to już jakoś........czasem nawet Pomyślę zanim Spanikuję. A czasem wręcz Odwrotnie – nie pomyślę żeby nie Spanikować.

 


Organizm się dostosował.

 


Cieszę się.

 


Choć to może być Syndrom Wyparcia.

 


Patrzę na Dom i Nie Zauważam co mnie martwi.

 


Rozmawiam z Fachowcem i nie rozkładam na 3 Podteksty Jego Intencji.

 


Cieszę się z widocznych Postępów i nie Szukam Gwałtownie wszelkich Oznak Bylejakości.

 


Uff.

 


Można się Zgiąć pod ciężarem Własnego Umysłu!

 

 


To znaczy, nie co dzień. Nie Dziś.

 


Dziś biorę Wolne od Myślenia.

 


Dziś jest wszak Bożole Nuwo. Święto Młodej Siary. Za to z Francji.

 


Wypijemy za Dom. I te inne obok które właśnie Powstają.

 


Za te co stoją to nie. Nie będziemy Osłabiać Siły naszych Życzeń. W końcu one już stoją. Ktoś za nie najwyraźniej wypił rok temu.

 

 


Nie zwlekając więc – ponieważ Delegacja Winna już w Drodze na Stolicę pozwolę sobie wznieść Pierwszy Toast.

 


Po StaroFrancusku podnieśmy tę Młodą Siarę:

 

 


NA ZDOROWJA!

 

 


........i spokojnego budowania.................

 


Willie

Willie i jego Dom

Sajgon

 

 


I to żaden tam wietnamski. Mój własny.

 


Domowy.

 

 


Zaczęło się od wieczornego Alarmu.

 


Oczywiście od Zbycha.

 


W końcu to Największy Spec od Alarmu na Forum.

 


I Największy Spec od Alarmu na mojej budowie.

 

 


Przekazał Dobre Wieści. Był na budowie.

 


Potem przekazał Złe Wieści. Był na budowie.

 

 


Lista była krótka acz Treściwa. Jasno z niej widać że Elektryk lubi sobie Kablami pomachać po domu. Jak mu tam Pasuje. No i że Alarmowców nie lubi chyba. Bo ich Przekłada Brutalnie.

 


A oni Tacy Cieniutcy przecież. Szarpnąć i Koniec pieśni.

 

 


W sumie informacja dotarła Akurat Na Czas. Właśnie się przymierzałem do Popółnocnego zapisywania na karteczce Ważnych Tematów na poranną Wizytę Budowlaną. Dopisałem alarm.

 


Położyłem się.

 


Wstałem.

 


Wydrukowałem dokładnie co tam Zbych napisał.

 


Położyłem się.

 


Wstałem.

 


Wydrukowałem jeszcze raz, żeby wiedzieć co Konwersant będzie trzymał w ręku.

 


Położyłem się.

 


Poleżałem. Maszyna Myśląca wprawiona w ruch nie chciała mnie puścić. Musiałem przemyśleć jeszcze dziesięć tematów Pobocznych. I trochę zawodowych. I znowu budowlanych. I jeszcze trochę.........

 


Wstałem sprawdzić czy Karteczka kompletna jest Na Pewno.

 


Położyłem się.

 


............

 


Dopiero koło Drugiej odkryłem że Maszyna się Zapętliła. Im bardziej starałem się ją Zastopować przed Ważnymi Stresami tym gwałtowniej wrzucała Głupie Myśli. Przestałem stopować. Zasnąłem w ciągu 5 minut.

 

 


Poderwało mnie bladym świtem. Zamiast się stresować że mało czasu przed pracą, pomyślałem że pojadę Tak wcześnie jak jeszcze nigdy. Czułem że Czasu i tak będzie przymało. Wziąłem kamerę, aparat, magiczną Teczkę Budowlaną. I Karteczkę.

 


Bez niej jak bez Mózgu. Ani myśli.

 


Po czterech godzinach snu i tak za wiele myśli nie było Pod Kopułą.

 

 


Jakbym zgadł. Budowa świeci Pustką. Jesienna zimna mglistość i senność wokół i w środku Domu.

 


OK. Pan Odkurzacz będzie za 40 minut, to czekając na Pobudkę pokręcę Sobie Trochę. Wszak na ścianach Kablostan trzeba uwiecznić. Jest już lewa strona Domu okręcona. :)

 


Pokręciłem sobie dokładnie Trochę. Kawałek garażu i miejsce na skrzynkę. Tam się Kamerze odechciało.....

 


Przerzuciłem się więc na Aparat. Największy problem to Wiedzieć co potem na tych zdjęciach widać. Strasznie podobne te ściany do siebie. W idealnym świecie Inwestora to bym miał ze sobą Magiczny Ołówek i Brystol. I przy każdym zdjęciu robił podpis, a może nawet pomiar odległości od podłogi.......

 


A w praktyce to Obudził się wreszcie Znajomy Elektryk. Poranny Papierosik.

 

 


Spieszę więc z Alarmującą Listą Kwestii. I nic się nie dziwię.

 


Elektryk cieszy się do środka. Na zewnątrz wręcz Przeciwnie. I to nawet zanim jeszcze zajrzał do środka. Polecam zastosować ale zanim uzyskuję Wiążącą Odpowiedź wpada na mnie Jakiś Nowy Fachowiec. Poznałem po kombinezonie. Poza tym Tynkarz. Tyle rzuca w przelocie umawiając się na Za Chwilę. Znika w Kotłowni.

 


Równolegle przed Domem pojawia się naraz Tajemniczy Jegomość. Nie Budowlany, bo w cywil ubrany. Nie przechodzień bo zaparkował pod Domem. Na pytanie czy do mnie Tylko się Tajemniczo uśmiecha. Zaintrygowany wystarczająco ruszam w jego stronę gdy Łapie mnie Elektryk. Przeczytał listę. Ma same uwagi. Zwłaszcza że on się bardziej zna. I w ogóle to on się musi zastanowić.

 


Daję Wstępną zgodę na myślenie i wtedy przejmuje mnie Tynkarz.

 


Gdzie będą sufity?

 


Jakie sufity?! Przecież są.

 


Podwieszane.

 


Zanim odpowiadam macha do mnie z zewnątrz Kolejny Nowy Nieznajomy. Tajemniczy Jegomość gdzieś się w tym czasie Ulotnił. Na szczęście Nowy Nieznajomy w zbliżeniu to Stary Pan Odkurzacz. Wreszcie jakaś Znajoma i Sympatyczna Twarz!

 

 


Bo poza Elektrykiem to dziś jakiś Obcy Tłum się tu przewala. Koledzy Tynkarza chyba. I tajemniczy Jegomoście. Ja tu prawie Nikogo nie znam!

 

 


Normalnie jak na Dworcu w czasie remontu.

 


Do tego Koledzy Tynkarza włączają Maszyny Wirujące. Akurat w momencie gdy w hallu zaczynam z Panem Odkurzaczem dyskusję i pomiary sznurkiem w roli Przyszłej Rury. W tym też momencie z jednej strony dopada mnie Elektryk, z drugiej Tynkarz.

 


Rozmawiamy więc Swobodnie.

 

 


Nie wiem co im powiedzieć, bo też nie jestem pewien o co pytają. System Operacyjny Organizmu wpadł mi właśnie w stan małego Zawieszenia z powodu natłoku danych. Mówię więc coś Ogólnie. Obu Fachowców to nieco konfunduje. Czyli milkną.

 


Wykorzystuję moment i uciekam na górę z Panem Odkurzaczem na dalsze pomiary. Potem trochę stoimy, bo jakoś mi się nie chce wracać na Dół. Widzę tam wyraźnie Głodny Wzrok obu Fachowców.

 


Wypuszczam Odkurzacza, sam kręcę do BB. Zawsze to jakiś Pretekst żeby jeszcze nie schodzić........

 

 


Przypominam że PIN nadciąga w samo południe. Jakoś lubi tę porę Dnia. I znowu będzie Ich tylko Dwóch - On i BB. Niestety sprawy pensjonarskie nie pozwalają uczestniczyć, a popołudniami już ciemnica. BB wie że czekam na raport PINa i od tego zależy następna Płatność. Wspominam też że Elektryk dostał listę poprawek i jakoś nie Wygląda na Zadowolonego. BB uspokaja – ten typ tak ma. Nigdy nie wygląda. Ale robi dobrze.

 

 


Ale gdzie są Murarze i moje Działówki? Są.......w niedalekiej przyszłości. Hmm. Koniecznie muszę z nimi pogadać zanim ruszą, bo wieczorem uknuliśmy z PP zmiany. Trzeba Nieistniejące Drzwi poprzesuwać.

 


BB przyjmuje do wiadomości żeby Pamiętać i Dać Znać.

 

 


W końcu schodzę na dół. Pierwszy dopada Elektryk. Koniecznie chce wiedzieć czy ja wiem że kable od alarmu się układa Po Elektryce. Ja na to że wtedy kiedy był Alarm robiony to już miało być Po Elektryce. Zadumany ponownie oddaje mnie Tynkarzowi.

 


A ten znowu o sufitach! Chyba źle rozmawiam. Zmieniam rodzaj pytania z Ogólnego na Szczegółowe. A po co mu to?

 


Ha.

 


Jakie proste.

 


Tam gdzie będą sufity to on nie chce tynku kłaść! Teraz rozumiem, czemu nalegał....... Oficjalnie odpowiadam więc niech robią wszędzie bo jeszcze nie wiem co będzie na końcu. Przecież nie będę ich potem ganiał po te kilkanaście metrów sufitowych!

 


Poszedł robić. Uff.

 

 


Wraca Elektryk. Patrzę na Karby na Rękojeści Rękawicy – to już Piąta Runda dziś, chyba rekord. A on dla odmiany tez o sufitach zaczyna. Ludzie, co się tu dzieje!?

 


Jednak Elektryk ma inny problem niż tynkowanie – jemu chodzi o Drogę Rury Gazowej. Że to ma Znaczenie. Ale jakie????

 


Idzie mu o Mocowanie. Że Gazownikowi to bez znaczenia czy do sufitu czy do ściany, a on woli do ściany. Bosssszzzzz........ jednym zwinnym ruchem dobywam telefonu, namierzam Gazownika, potwierdzam sufit. W sumie wszystko w 28 sekund. Znowu rekord.

 


Rzeczy niemożliwe załatwiamy od ręki, cuda zajmują pięć minut. Kolega kiedyś tak mówił. Chyba go najmę jako Sobowtóra.........

 

 


Pierwszy raz dziś coś na kształt Szacunku w minie Elektryka. Uff.

 

 


I właśnie gdy rozglądam się Przedostatni raz przed wyjściem, w kotłowni pojawia się znajomy. Czyli Nieznajomy Tajemniczy Jegomość. Tym razem nie ucieka. Z wyciągnięta ręka podaje nazwisko. Coś mi Ono mówi, ale nie wiem co. Ach, Jegomość pomaga. To wspólnik BB, który dostarcza część ekip. Chyba właśnie Tynkarzy. Jegomość Wspólnik dla podtrzymania konwersacji rzuca że Tak sobie Chodzi bo mu się Dom bardzo podoba.

 


Fajnie. Ucieszyłbym się i wymienił uwagi. Ale czas już mi się skończył Jakiś Czas temu, wypadam więc z Obłędem w oczach na kogoś przed Domem.

 


A to Sąsiad. Wpuścił właśnie swoich Tynkarzy.

 


Kilka szybkich męskich uwag o Życiu Inwestora i Francuskich Samochodach. W warsztatach naprawczych.

 


Lecimy obaj do miasta. Wszak zaraz zaczyna się Expose! Posłuchamy spokojnie w ulubionym Gigantycznym Korze na Moście.

 


Uff.

 

 


W połowie trasy mi się przypomina.

 


Przecież ja miałem tylko z BB rozmawiać!!

 


Muszę wrócić do tej koncepcji bo mnie budowlany sajgon wciągnie bez reszty. A wiadomo jak to w sajgonie. Parno, duszno i nie wiadomo skąd przywalą

 

 


...............później troszeczkę................

 

 


PIN donosi. Można kłaść na Dom Pokrycie. BB się cieszy. Można mu wpłacić na konto Pokrycie.

 


Ja też się cieszę. Choć nie myślałem że aż tyle to potrwa. Więźba miała być na koniec września. Zaczęli na początku października............mamy połowę listopada......

 

 


W ramach odstresowania jedziemy do Krainy Bolka i Lolka. Przed nami Independence Guitar Weekend!

 


See you on the road

Willie

Willie i jego Dom

Kominiarek Jeden

 

 


Nie było o Kominie naszym Największym??!!

 

 


Sprawdzałem cofając.

 


Nie było.

 

 


A powinno.

 


Bo było to tak.

 

 


Projekt nam się Strasznie spodobał Nie Od Razu. Na początku w ogóle wlekł się w Peletonie. W Ucieczce to było z Pięć Lepszych. Nie wiadomo czemu, ale Tak Było.

 


Aż się Zdarzyło że spojrzeliśmy z PP Na Raz i Stało się. Sewerynka wskoczyła na Pudło i to od razu na Pierwsze Miejsce.

 


Rozłożysty parter. A nam się Hacjendy marzyły kiedyś. Coby mieć Naokoło Różne Przestrzenie.

 


Poddasze z 3 sypialniami i Specjalnym Pokojem co może być Drugim Gabinetem.

 


PP była tu Nieustępliwa. Zupełnie jak ja.

 


Jestem bowiem Doświadczony Losem. W obecnym lokalu Trudem i Znojem Ludzkim wyprodukowaliśmy coś na kształt Hobby Room. Najważniejsza jego część to Biurko z Komputerem Obok Biblioteki i Sprzętu Grającego. To już prawie Wszystko co mi Potrzeba żeby się Hobbować. Byłem Szczęśliwy. Czasem trochę popołudniu, czasem Wieczór.

 


Ale zaraz Potem pojawił się Syndrom Szyjki Butelki. Zaczęliśmy tam na siebie Przypadkowo Wpadać z PP.

 


I Okazało się że jesteśmy tam Szczęśliwi Oboje. Ale Najszczęśliwszy jest Aktualny Okupant Krzesła. I miejsca na Drugie nie ma........

 

 


Na dziś to mamy Jakiś Tam Pakt o Nieagresji.

 


Ale chyba Każdy rozumie.

 


Nie o to chodzi.

 


Bo albo ja Szloszkam Cichutko w Kącie albo PP. I tęsknimy do Swojego Własnego Kącika. Zamiast się Pozytywnie Ładować i Uśmiechać do Świata wliczając Rodzinę.

 

 


Także jak już Doszło do Wybierania, kwestia Dwóch Gabinetów była Nienegocjowalna.

 

 


Czyli Duży Punkt Szczególny Za Seweryną. Bo rzadko który projekt daje taki Luz.

 


Drugi Duży Szczególny za Kominki się Okazał. Popatrzcie uważnie. Salon..... i Kominek. Ale jaki??

 


Dojrzeliśmy do Zamkniętego. Bo na początku to byliśmy Niewojującymi ale Praktykującymi Przeciwnikami.

 


Czyli w segmencie wykonaliśmy Otwarty. Bo co to w ogóle za Porównanie – Szyba a Ogień w Kominku?!!!

 


Żadne znaczy.

 


Więc szyby nie ma. Jest normalna Dziura na Patyki.

 


Było super. Pierwsza zima to w ogóle jak z filmów Disneya.

 


Osiedle Małych Czerwonych Domków zasypane Białym Śniegiem. Kominy dymiące Białym Dymem.

 


Nasz salon ze Zmrożonymi Szybami.

 


W środku My i Trzaskający nas po Oczach Ogień w Otwartym Kominku. Czasem tylko po Wystawionej Nodze.

 


Miałem tam Swój Fotel Kominkowy.

 

 


Jejeu!

 


Ja już sam zapomniałem jakie To Cudne Uczucie było.

 


Żadne porównanie do Sąsiadowego Patrzenia na Przydymioną Szybę Generatora Ciepłego Powietrza............serio.

 


Ale potem się urodził Junior.

 


Wsparł go niedługo Drugi.

 

 


I w otwartym Kominku zapaliliśmy od Tamtej Pory Kilka Razy. Dwa dokładnie.

 


Bo – jak już zapalimy to trzeba odsiedzieć swoje Cztery Godziny - pogrzebać, podmuchać, zadumać się i ogólnie wspierać to Palenie– a kto by miał na to teraz czas???!!!!

 


Drugie Bo – Chłopców trzeba by uwiązać do Kaloryfera żeby nie Roznieśli się z Ogniem – może jak 18 im stuknie to przejdzie im Ochota na te Wszystkie Hecne Numery w Domu i zechcą je robić gdzie indziej........

 


Trzecie Bo – jak się już Odsiedzi Swoje Cztery Godziny to trzeba Błyskawicznie posprzątać – i to z Odkurzaczem wsysającym Cały Popiół – nasza Kocia Bardzo Skrupulatnie Pilnuje. Calutki! Bo jak tylko Znikniemy z Tą Okrutna Maszyną z pola widzenia to Kocia Bestia Sadowi się na Palenisku i grzeje do rana od Czasu do Czasu robiąc rundkę po domu dla rozprostowania Kosteczek.......

 

 


I te 3# Bo nas przekonały że w Nowym Domu włożymy Akwarium Grzewcze. Ale kochamy Kominek. Damy go więc Obok.

 


Tuż.

 


Dosłownie za ścianą.

 


Na tarasie.

 

 


I tam go właśnie Ma Seweryna Nasza.!

 

 


Ma go Tam wcale nie Bez Kozery.

 


Bo tam też jest właśnie Komin. Nasz niedługo już Najjaśniejszy. A dziś już Relatywnie Najwyżsiejszy. Na Całą Okolicę!

 


Relatywizm się bierze z wciśnięcia go w Dolinie dachu pomiędzy okapem a tarasem. Więc pomimo że niższy Ciut od tego Normalsa Kotłowniczego, to Ogrodniczy pręży się Dumnie na prawie 4 metry w powietrzu. Rewelacyjny widok!

 


Super!

 


Taki Duży i Taki Gruby!

 


I taki D U Ż Y i taki G R U B Y…….

 


I taki……..

 

 


............

 


Obudziłem się Tamtego Ranka jakiś nieswój. Cudzy wręcz. Długo nie grzebałem Podświadomości.

 


Ten Komin – to On mi się przyśnił!

 


Razem z wiatrem i burzą. I takimi tam. Piorunistymi.

 


Zlało mnie Potem. I po Obudzeniu dalej trzęsło.

 


Czemu wcześniej nie pomyślałem jaka ta Cholera Wielgachna??!! Gdzie ja Oczy miałem??!!

 

 


Człowiek tylko bezdurnie się Zachwycał jakie Fajny i Super i Duży….ufff. Co robić, co robić?!

 

 


To był Kryzys. Największy to nie. Ale trwał Dobrą Chwilę.

 

 


Niezwłocznie udałem się na Poszerzone Konsultacje.

 


BB.

 


- EE, no duży…..ale nie takie się Stawiało! Zrobimy tak że będzie Stał!

 

 


To mnie uspokoił. Dopóki sobie nie przypomniałem, że Z reguły Mnie Uspokaja Wiarą we Własne Możliwości. Taki zawód. Więc może to też było z Reguły a nie z Rozumu?

 

 


Kierownik to był Trochę bardziej Przyziemny.

 


- No,… duży będzie. Trzeba by go, Panie, jakoś Usztywnić……..bo w czasie Burzy To wie Pan…..

 

 


Nie dałem Dokończyć! Co to ja Snów nie mam, czy co?!

 

 


Poszerzyłem Krąg Powierników Brzemienia o Przygodnego Doradcę Technicznego.

 


Tego co to mu podpadam Przygodnie w tej Okolicy.

 

 


- Będzie Stał! U nas Wszystko Stoi!

 


Taaa.

 


Dałem się Doradcy spokojnie Wystrzelać z Amunicji Sprzedażnej i przycisnąłem Niewygodnymi Pytaniami. Sztywny Stoicyzm mojego przyszłego Komina jakby zaczął Zmiękać nieco. Ale nie po to Firma-Rodzicielka żywi żeby nie wiedział.

 


Proste Wyjścia z trudnych Pytań Klienta to była Lekcja numer 2.

 


 


- No ale po co Panu taki wielki?!

 

 


Tu mnie zagiął w sumie.

 


No Po co??

 


Popatrzyłem na siebie Uważnie na Wskroś.

 


No, nie wiem.

 

 


Aha! Tu mnie dopadł i nie Popuścił.

 


- Ano właśnie! Przecież skrócimy i będzie dobrze!

 

 


Byłem Nieufny. Bo jakoś Tak. Jakby zaczął od tej Drugiej Odpowiedzi jako Pierwszej to bym pewnie Bardziej uwierzył niż jak zaczął jednak od tej Pierwszej przecież! No więc nie Bardziej mu uwierzyłem. Trochę jednak tak. Desperacko potrzebowałem Pociechy. No i komin trzeba zamawiać.

 


BB patrzy niby że z Luzem i Spokojem. Ale zamawiać to by chciał. Bo potem na mnie będzie że Późno dojechał.

 

 


Dobra! Dramatyczna decyzja zapadła. Utniemy go na pół. Pan Doradca policzy ile tam tych Dziurek pogrubasić żeby Dobrze było.

 


Zreferowałem PP. Uznała Zdrowie Psychiczne za Ważny Czynnik decyzyjny.

 


W końcu przecież Dostępne Autorytety się ze mną w zasadzie Zgodziły że Coś jest na Rzeczy.

 

 


Sprawa więc Oficjalnie Załatwiona.

 


Ale Doradca jakoś zwlekał z tym liczeniem. BB z zamówieniem. A jak tak nic się nie Dzieje, to Człowiek znowu myśli. I tak Krążyłem myślami wokół tematu.

 


Po co on taki wysoki?!!

 

 


Głupia sprawa jak się Człowiek nie zna.

 


Sprawdziłem na Forum. Zajrzałem do Literatury. Pośniłem trochę jeszcze.

 


Aż się Doradca wygadał. Przypadkiem tak. Tłumaczył zawile że Kolega od Liczydeł na urlopie i tego Ciągu jeszcze nie policzył.

 


Ciągu!!!

 


O to chodziło.

 


I jeszcze o Trójnik pod katem 45 stopni przez ścianę a nie na wprost. Bo jak Komin taki krótki będzie (marne niecałe 5 metrów) to trzeba go Najlepiej w Przeciąg zaopatrzyć!

 


Bo co Komin ma Mieć?!

 


Ciąg ma Mieć jak się Patrzy!

 


Co Siedem z ogryzkiem to nie Niecałe Pięć! A jak mi będzie potem trzeba Ciągle Dmuchać w Krótki Komin to Doradcy się Nadgodziny włączą od tego stania u mnie w salonie......

 

 


Do tego BB myślał, sapał i wymyślił.

 


Dobre Forum też podpowiedziało.

 

 


Nadeszła Ostatnia Chwila przed zamówieniem. Spokojny i Zrelaksowany wyciągnąłem go powrotem.

 


BB zrobił mu gorsecik z Prętów i betonu pośrodku – bo to przecież Dwa Kominy tak naprawdę (Środkowy i Ogrodowy)!

 


Na końcu to nawet Doradca się przyznał.

 


Ciąg to Ciąg. Musi Se Pohulać.

 

 


PP sie też ucieszyła. Po cichu przyznała że Szkoda jej było tego Dryblasa co tak fajnie miał Stać w Ogrodzie.......

 

 


A jak przyjdzie Burza to nie dzwońcie.

 


Będę Trzymał Komin.

 

 


Żeby nie usnąć.

 


Bo przez to budowanie to jakieś Koszmary mnie Męczą!

 




×
×
  • Dodaj nową pozycję...