Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    122
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    1 405

Entries in this blog

Willie

Willie i jego Dom

W ramach przerywnika muzycznego - Impresja Przyrodnicza

 

 


INWESTOR – studium Psychozy

 

 


 Skąd się bierze Inwestor - Genealogia Gatunku

 

 


Odpowiedź tylko pozornie jest banalnie prosta. Niby że z Człowieka.

 


Przecież nie z każdego Człowieka da się Inwestora ulepić. Trzeba żeby ten Człowiek coś w sobie miał.

 


Desperację, Optymizm, Zaradność.

 


Czyli Odpowiedni Profil Psychiczny.

 

 

 


 Podstawowe Profile Psychiczne

 

 


Optymista – to cecha wymagana u Każdego kto wkracza na Tajemną Ścieżkę Budowlaną. Optymizm, przypomnę, to mocna wiara i przekonanie że to co wydaje się Ryzykiem jest w rzeczywistości Możliwością. Uwaga! Nadmiar prowadzi do Wesołego Amatorstwa.

 

 


Pesymista – nie zawadzi się od czasu do czasu Zdrowo Pomartwić. Bo jakoś Dogłębniej się Roztrząsa problemy kiedy Człowiek jest Zdołowany. A dogłębne potrząśnięcie problemem wybitnie pomaga sobie uzasadnić Każdy wybór. Co jest Krytycznie niezbędne w Codziennym Szlaku Bojowym.

 


Uwaga! Nadmiar prowadzi do rozwodu.

 

 


Wesoły Amator – Wesołek, co widać i słychać. Niczego się nie Boi i Wszystko mu się Udaje. Generalnie to gatunek Miły. Do czasu gdy albo skończą się Pieniądze albo Dom okazuje się Być Odległym od Projektu.

 

 


Majsterkowicz – Buduje żeby Budować. Nie przepuści żadnej Okazji żeby sobie Rurę z Betonem potrzymać, Ubić trochę Piachu, Machnąć ze dwie ścianki, Poukładać Pustaki, Poimpregnować itd. Itp. Przeważnie nieszkodliwy, jeśli pod Nadzorem Kierownika. Uwaga! Wpada w depresję po zakończeniu Budowy.

 

 


Prawdziwy Mężczyzna – potrzebuje Domu do uzupełnienia pakietu Męskiego w postaci Drzewa i Syna. Przeważnie Majsterkuje wszystko naraz. No może Drzewo dopiero na wiosnę. W przypadku Nadprzeciętnej Ilości Testosteronu w organiźmie PM po chwili podpisania umowy z wykonawca przeistacza się w Kata.

 

 


Kat – Postrach Kotów. Znaczy Budowlańców. Niezależnie od tego co robią, robią to źle. Kat jest Wyedukowany. Jest Władczy. Jest Surowy. Nie ufa nikomu. Nie zostawia za sobą Żywych Wykonawców. Tylko Wraki Ludzkie. Dom mu się udaje. Ale jeśli przegapi skanowanie instalacji i ścian przed Odbiorem Końcowym, powinien niezwłocznie wykupić Polisę na Prezenty Jajeczne. Od Wdzięcznych wykonawców.

 


Uwaga! Na kim spoczywa oko Kata gdy zabraknie wykonawcy............

 

 


Luzak – Bezpieczna wersja Wesołego Amatora. Mimo pokładów Optymizmu wie w co gra i na ile go stać. Uważa że życie nie polega na Walce i Osiągnięciach, a Dom ma być wstępem do innych Przyjemności. Ryzyko polega na Błędnym Odczytaniu profilu przez Wykonawcę, który może uznać że podobnie jak z Wesołkiem wszystko przejdzie. Ryzyko oczywiście jest Wykonawcy.

 

 


Wieczny Negocjator – Chory jak nie zbije Ceny. Nawet na Motyce w Supermarkecie. Świat postrzega jako Sklep pełen zawyżonych Marż. Ma tylko jeden problem – żadna cena go nie satysfakcjonuje. Poza tym warto go znać. Na zawołanie podaje przegląd każdej branży – nieocenione źródło wiedzy.

 

 


Przypadkowy Bohater – wplatany w Awanturę Budowlaną nie całkiem świadomie i dobrowolnie. W trakcie Wydarzeń okazuje się dysponować cała Paletą Niezwykłych Możliwości poczynając od Talentów Negocjacyjnych, kończąc na Prawie Zamykania Dyskusji. Przeważnie Żona.

 

 


Prawdziwy Inwestor – po trochu Każdego z Powyższych.

 

 

 


 Jekyll and Hyde czyli Inwestor i Domownik

 

 


Mimo że się czasem zapomina - Inwestor to też Człowiek. Wraca na wieczór i na progu dokonuje Przemiany Osobowości. Znowu zauważa Żonę i Dzieci, a nie tylko Stolarza i Murarza. Ciekawi go problematyka Napędu Na Cztery Plastikowe Koła lub Wyjątkowo Podstępne Cięcie Mieczem. Czekają Worki na śmieci. Pilot telewizyjny. Łóżko. :)

 


To bardzo Ważne żeby umieć zostawić Inwestora na progu. Umysł musi odpocząć a Domownicy dostać porcję Zwyczajnego Taty i Męża.

 


Umysł należycie Nieresetowany może spowodować Poważne Zwarcia Rodzinne.

 

 

 


 Stadia rozwoju Osobowości Inwestorskiej

 

 


Inwestor Początkujący – trochę się boi ale bardziej cieszy . Wszystko jest nowe lecz stopniowo kolejne tajemnice stają się Odkryciami. Początkowo skupiony na aspektach Marzycielsko Wizjonerskich – mazanie projektu, rozważanie ilości pokoi, kolorystyka. Z czasem odkrywa praktyczno-techniczną część tematu która wiedzie go do.......

 

 


Początek Budowy – NAPAD czyli Nagły Atak Paniki . Do tej pory wszystko jeszcze było Papierowe. Nawet umowa z wykonawcą. Teraz zaczyna się Prawdziwa Akcja. Jacyś ludzie zaczynają Kopać. Leje się Beton. Jeżdżą Ciężkie Pojazdy. Dzwonią i Pytają. Chcą Decyzji. I Pieniędzy.

 


Początek Działań czasem nieco przytłacza. Na szczęście Poranne Nudności mijają przeważnie po tygodniu. Robią miejsce dla Prawdziwych Stresów które są udziałem.........

 

 


Inwestor Dojrzały – Maszyna w Pełnym Ruchu. Potrafi już Równolegle Obracać Tematami. Decyzje Błahe typu Wysokość Parapetów podejmuje w locie. Decyzje Strategiczne potrafi wnieść na Domowe Forum Dyskusyjne w formie Profesjonalnej Prezentacji z Rekomendowanym Rozwiązaniem. Wie jak znaleźć potrzebne informacje, jak rozpoznać Potencjalnego Wykonawcę. Po prostu Wie czego mu Trzeba. Gospodarskim Okiem patroluje Budowę a w wolnych momentach psychicznych sposobi się z wolna do przeistoczenia w .........

 

 


Larwa Lokatorska – to już prawie Były Inwestor. A dokładnie Inwestor Wykończony. Ostatnie pieniądze zjeżdżają z taśmy produkcyjnej, ostatni wykonawca zostawia bałagan w domu, ostatnie papiery są przygotowywane do Pchnięcia Urzędowego. Odwiedziny Domu zmieniają się z wolna we Wdychanie Zapachów Nowości. Stają się coraz dłuższe i mniej zorganizowane. Coraz częściej chce się ot tak, postać i pogapić. Larwa czuje że za chwilę wykluje się z niej Lokator Właściwy otoczony Kolorowym Domem.

 

 

 


 Pole Bitwy czyli Pole

 

 


Pole to rzecz Nieruchoma i Nieuchronna. Żeby posiąść należy wymienić Bohatera Książki Wieczystej. Kosztuje tyle co pół domu. Chyba że inwestujemy w polu właściwym. Wtedy koszty Zbrojne rozkładamy na następne lata.

 


Podstawowe Prawo Natury mówi że pole nie tanieje. Nigdy.

 

 

 


 Zakładane Straty Własne czyli Rodzina

 

 


Rodzina służy Inwestorowi w celach Psychicznych.

 

 


Po pierwsze jest Celem i Adresatem trudu Budowlanego. Powinna to doceniać i pracować nieustannie nad Doskonaleniem Metod Wyrażania Wdzięczności.

 

 


Po drugie musi Inwestora Relaksować z codziennych zmagań budowlanych. Przytulić, pogłaskać. Uspokoić skołatane nerwy. Pomijać Warczenie.

 

 


Po trzecie powinna Wspierać Trafne Decyzje Inwestorskie. Czyli w zasadzie wszystkie. Zasada jest tylko jedna – wszystkie Decyzje Inwestora są słuszne pod warunkiem że Małżonek Inwestora się o nich dowiedział.

 

 


Po czwarte Utrzymywać Inwestora w dobrej formie fizycznej. Komórka Rodzinna powinna nie zaniedbywać codziennych wspólnych ćwiczeń w Zaganianiu Dzieciarni do Kojców, Przetaczaniu Naczyń do Komory i Wsysaniu Roztoczy do Wora.

 

 


Po piąte Karmić a nie przekarmiać. W czasie zwiększonego wysiłku psychicznego i fizycznego Inwestor jest szczególnie narażony na pokusy Doładowań Energetycznych w postaci Paskudów i Batonów. Kategorycznie odciąć, zasilać tylko Naturalnie Przygotowanymi Elementami.

 

 


Po szóste Nie Kryć Podniecenia. Z powodu Oczekującej rozrywki przy Pakowaniu i Przenoszeniu Dotychczasowego Dobytku Życiowego.

 

 


Pozostałe funkcje psychiczne zależą od Profilu danego Inwestora.

 

 


Majsterkowicz chętnie znajdzie wieczorem pod lampeczką mały Poradnik.

 


Pesymista jakiś Magazyn Katastrof Budowlanych.

 


Wesoły Amator nowy projekt.

 


Prawdziwy Mężczyzna bieliznę.

 


Kat pejczyk.

 


Luzak butelkę wina z Obietnicą.

 


Negocjator ostatni katalog z biżuterią wysyłkową.

 

 


a Przypadkowy Bohater???

 


Hmm.

 


Kwiaty i całusy. I Poczucie Prawdziwego Partnerstwa.

 

 


A Prawdziwy Inwestor przytula się na noc do Prawdziwego Partnera i zasypia bezpieczny.

 

 

 


 Drobiazg czyli Pieniądze

 

 


Wcześniej czy później. Polskie czy Szwajcarskie. Pieniądze dla Inwestora mają aspekt Wysoce Płynny. Nie ma czasu by się do nich Przyzwyczaić. W normalnym życiu Człowiek mógłby się Ugiąć pod Wrażeniem kwot jakie przechodzą przez Inwestorskie Ręce w drodze z banku do Wykonawców. Inwestor nawet nie mruga okiem. Żeby nie przegapić momentu kiedy Pieniądze znikają bezpowrotnie z jego życia.

 

 

 


 Chora Relacja czyli Urzędy

 

 


To jak Grypa. Albo raczej Świnka. Każdy przez to musi przejść. Zmierzyć się ze Światem Regulacji Budowlanych i Aparatem Przymusu czyli Administracją Publiczną. Przymusu oczywiście tylko w jedną stronę. Bo jaki Urzędnik się boi Klienta?

 

 

 


 Sztukmistrz Wyboru

 

 


Najpierw się Analizuje, Porównuje i Uzasadnia.

 


Na końcu zostaje czas tylko na Uzasadnianie.

 

 

 


 Zagryź się na Śmierć albo Stresik Codzienny

 

 


Przy badaniach kontrolnych warto wspomnieć że się Inwestoruje. Niech lekarz nie traci czasu na dociekanie skąd ten Cholesterol i Ciśnienie w rurach. Jak się już Trochę PoBuduje to poziomy się stabilizują i organizm przywyka.

 


Poranne pobudki ściśniętego Żołądka.

 


Południowe Duszności w trakcie odkrywania Niespodziewanych Pozycji Kosztowych.

 


Nerwowe Walenie Palców o łóżko wieczorem w niecierpliwym oczekiwaniu na nadejście dnia, żeby zerwać się do Boju.

 


Nasz Stresik Codzienny. Nasz, bo nikomu go nie Oddamy!

 

 

 


 Zbrojne Ramię Inwestora czyli po co nam Wykonawca

 

 


Inwestor a Wykonawca. Temat Zlew. Wszystko tam wlata.

 


Bo nie ma Inwestora bez Wykonawcy i nie ma Wykonawcy bez Inwestora. Są jak Coca i Cola, jak Marchewka i Groszek, jak Mąż i Żona. Złączeni węzłem Miłości i Nienawiści zwanym również Umową. Uwaga: na gębę też się liczy. Choć ciężej o Alimenty w razie Wpadki.

 


Za to w przeciwieństwie do Małżeństwa kontrakt obowiązuje tylko dopóki Gwarancja nas nie Rozłączy.

 


Rozdzieleni łkają bezradnie po czym udają się szukać Nowego Związku.

 

 

 


 Czy istnieje życie po Inwestorstwie

 

 


Wtajemniczeni mówią że Całe Mnóstwo.

 


Ale już nigdy takie jak Przedtem.......

Willie

Willie i jego Dom

Dziuura jak Stodoła.

 

 

 


Przypomniało mi się że Zapomniałem. Pewnie dlatego że Taka Wielka.

 


Dziura Wjazdowa.

 


Popularnie garaż.

 

 


Jakoś Tak koło września się Podrapałem w głowę. Wtedy już było widać, że Dziura Fest.

 


Pięęęęćset w jedna stronę. Dwieście w drugą. I Trzydzieści.

 

 


Mamy się tam z PP mijać Powozami.

 


Tak mówi Projekt.

 

 


Praktyka nic nie mówi. Nie musi. Ja wiem.

 

 


Będziemy mijać się z PP gdzies w okolicy Wiatrołapu. PP w drodze do garażu. Ja w drodze do Powozu. Na podjazd.

 


I żadne tam takie, że niby się nie zmieścimy.

 


Garaż będzie zabudowany, wyposażony i wykorzystany. Nie wiemy jeszcze jak. Ale z góry zakładamy że PP będzie miała tam miejsce Na Pewno.

 


To Mój Powóz się Waha. Nasłuchał się Dziwnych Opowieści. I kawałów o Kierowcach.

 

 


I woli mnie nie narażać.

 


Bo jakbym Tak Zarysował ten Drugi?!

 


To Każdy przyzna. Kierowca. Nie mogę napisać co się robi za Ryskę. A co się Chce Zrobić?!

 


Hej!

 


Co to za Niekulturalne Myśli!?

 


Myślałem oczywiście o siadaniu na krawężniku i Płaczu. Ze szlochaniem. I tuleniem do lakieru.

 


No tak niemal zrobiłem gdy w Odległej (acz nie Zamierzchłej) Przeszłości 3 dni po odbiorze naszego PPPWŻ spowodowałem Dramat. Podjeżdżałem pod dom i bardzo uważałem na krawężnik (było go wtedy ze Pół Metra w górę!). A tam stał jeszcze Powóz Sąsiada Taty.

 


Został nam na błotniku na Zawsze. To znaczy na Dwa Lata. Potem poszedł w Obce Ręce. Uraz nie chciał.

 


Dramat był Psychiczny.

 


Rysa na błotniku miała Pięć Centymetrów. No góra Sześć. Potem to już Prawie się nauczyłem omijać wzrokiem.

 


Ale Rysa na Sercu do dziś się odzywa.

 


Wszak był to nasz Pierwszy Prawdziwy Powóz W Życiu. Bo wcześniej to tylko Duże Fiaty były w użyciu…….a ten to nie dość że Nowy i Zachodni to nawet Amerykański!

 


……..no i co że z Płońska………..

 

 

 


Pomny tych (moich) Wspomnień Obecny mój Powóz ma Wątpliwości czy się Pchać ze mną do środka. PP nic nie mówi. Uśmiecha się tylko Tajemniczo. Z zadowolenia że Tyle po bokach będzie Przewiewu.

 

 


A tak w ogóle to ja jeszcze zobaczę, jak to naprawdę będzie!

 

 


W każdym razie garaż Niewąski.

 


Toteż nic dziwnego że się Przypomniał. Stałem i stałem i myślałem któregos wieczoru w pozycji Frontowej. Na Froncie robót i Domu.

 

 


I trzask. Iluminacja.

 


Okna zamówione. Drzwi zamówione. Dach zamówiony.

 


A Dziura została!!!

 

 


Wziąłem się z Rozmachem za Temat. Jeden, Drugi, Trzeci. Kryzys krokwiowy, Starcie Gigantów, Czarowanie Wnętrz.

 

 


A Dziura została.

 


Od kilku tygodni Uparcie nie mieściła się w Planie Bieżącym. Żyła życiem Utajonym.

 


Wiedziałem że czeka.

 


Ale jakos się nie Denerwowałem. Nie miałem Czasu.

 


Czekałem więc też.

 


Na Dobry Moment.

 

 


Wreszcie nadszedł. Teraz właśnie. Widać w Domu coś na Kształt Terminów. Nie mówię o tych zapisanych. Nie patrzę tam w ogóle. Na razie. Popatrzę gdy nadejdzie Pora Rozliczeniowa.

 


Patrzę teraz Praktycznie. Tak jak mnie BB uczy od 2 miesięcy.

 


Mieli skończyć Więźbę na Wszystkich Świętych. Widzę że 15 się już Kłania.

 


Ytong miał być w zeszły czwartek. Dziś Kierownik jakoś Nie był Przekonany że będzie niedługo.

 


Tynki maja zacząć Jutro.

 


Ha. Ha.

 


Na razie pojawił się Łaskawca Elektryk. Od Pierwszego Spojrzenia dał mi Znak że Przeszkadzam.

 


Mimo to poszliśmy ustalić gdzie Skrzynka zawiśnie.

 


Wyrwało mi się w Drodze żeby na Kabelki Alarmowe uważał. Bo Te akurat w Terminie się Przykleiły Zbychowi

 


Odpowiedziało mi Burknięcie – a na moje to Ktoś uważa?!

 


……..

 


Nie byłem Dziś w nastroju. Pokazałem gdzie i Poszedłem podziwiać Ołacenie.

 


Ale chyba wrócę Podrążyć Temat. Nie lubię Burczenia. I nie lubię Zirytowanych Pracą Fachowców. A zwłaszcza na Mojej budowie.

 


Na razie roboczo wrzuciłem Łaskawcę do Ponownego testowania. Niech pokręci trochę tych kabelków. Sprawdzę go z projektem. Bardzo dokładnym.

 

 


No i Proszę – Tak to właśnie działa. Ech Ta Dziura!

 


Znowu się Zawieruszyła! A przecież o Niej miało być od Początku!

 

 


Złapałem w końcu Kontakt Bramkowy. Elektroniczny nie zadziałał – widać branża jeszcze nie przyzwyczajona. Telefon za to działa.

 


Tyle że niewiele można Ustalić. Zadają strasznie Dużo Dziwnych Pytań. Po Kolejnym bez mojej Odpowiedzi sam się zaprosiłem na wizytę.

 

 


Zagiąłem Czasoprzestrzeń. Mimo Nawałnicy z Huraganem Zajęć w pensjonacie w końcu Musiałem Wyjść.

 


Badania Okresowe.

 


Kolejka się Przedłużyła. Koniec wylądował u Bramkarza. Niedaleko. Rzut Powozem.

 

 


No i się Dowiedziałem. Wreszcie wiem co to Segmentowa i czym się różni Przetłoczenie od Kasetonu. Dowiedziałem się o Ciepłej i Cieplejszej. I RAL tez zobaczyłem. Niestety tylko w części. Za pozostałą część Należy Uiszczać Dodatkowo.

 

 


Poza tym wpadłem na Promocję u Niemców. Pan Naczelny Bramkarz zauroczył mnie opowieścią o Niemcach i Goniących ich Naszych. Zupełnie jak w 74!

 


I Niemcy akurat w Promocji. Brać nie zastanawiać się!

 

 


Prawie wziąłem. Ale wychodząc Wpadłem na Coś Nogą w kącie. Kolor którego nie ma w Ralu. Piknęło mi w Radarze – OJ jaki Akuratny!

 

 


Naczelny Trącił wzgardliwie. Też Nogą. No Ładny. Ale tylko w Chłodniejszej odmianie dają, a my przecież chcemy Cieplaczka.

 


Westchnąłem i poszedłem. Czas Najwyższy wzywał już do Odpętlenia do pensjonatu...

 

 


Ale Wzgardzony Kolor jakoś nie dawał Spokoju. Im bardziej go wspominałem tym bardziej pasował do stolarki i w ogóle do Duszy . No, ale skoro Zimna Brama to nie bierzemy, nie ma dyskusji…….

 

 


Ale poza tym to jak wybrać taki Kawał Domu bez PP!?

 

 


Zreferowałem wieczorem Wersję Prezentacyjną.

 


Skarbie, mam na Oku świetny Interes! Niemiecki Kawał Blachy.

 

 

 


A PP jak to PP.

 

 


Zamiast słuchać Męża z Otwartymi Ust Koralami - zagłębiła się w Katalogi (zgarnięte od Bramkarza). Oj, takie to Ona lubi. Katalogi generalnie. Oczy zabłysły.

 


Wiedziałem.

 

 


Dziś więc co MechaKoń wyskoczy pognała sama do Bramkarza, coby się napatrzeć. I odpytac z listy Pytań Dodatkowych które nasmarowałem w katalogu – efekt wieczornych Analiz i Przemyśleń.

 


Długo nie wracała.

 


W końcu dała sygnał:

 


- Już lecę! Ale chyba wybierzemy coś Zupełnie Innego!!!

 


I rozłączyła się…………

 

 


Chłopaki na szczęście nie dali mi spokojnie Dostać Ataku Paniki. Siedzą od tygodnia zamknięci Bez Prawa Wyjścia i na zmianę Chorują na Różne Rzeczy. Przymusowo dostają Baterię Dobrych i Wcale Nie leków.

 


Więc maja już Serdecznie dość. Kto tam wpadnie pod ręce ma Przechlapane. Dziś od rana była Moja Kolej.

 

 


Także nie zdążyłem się porządnie Zestresować Wizją PP wpadającej z Naręczem Żaluzji bambusowych w wymiarach 500 na 230……….

 

 


No i Proszę. Ja już wspominałem o Wskaźniku Koordynacji Gustownej w naszej Parze.

 


90%!

 

 


Bo co PP przywiozła?! Szczegóły na temat Tego Akuratnego Koloru.

 


Prawda okazała się Głębsza i Cieplejsza! Ciepłej odmiany nie mają Niemcy. Nasi Goniący Mają!

 


I jeszcze coś mają. Terminy krótsze. I serwis tańszy.

 


I w ogóle.

 


A jak zamówimy też Bramkę Suwaną to Promocje nas Zatkają………

 

 

 


Oj, będzie się Działo!

 


Już tej Dziurze nie Popuszczę. Do Piątku chcę mieć na Stole Datę Montażu. Zaraz sprawdzę kiedy wypada najbliższe Zagięcie Czasu.

 


Bo muszę przecież kontynuować Badania ……..co, mam Dom budować bez Kontroli Zdrowia?!!!

 


Willie

Willie i jego Dom

Exp-resowo do Kasy

 

 


BB świetnie wyczuł temat Terminów. Spowolnił prace maksymalnie.

 


Nie prosił o pochwały.

 


Jeszcze.

 

 


A przecież to wszystko po to żeby dać mi należytą ilość czasu i energii na temat, który Obu nas interesuje w zasadzie tak samo.

 


Finansowanie.

 

 


Bo tak właśnie działa Kapitalizm. Działa Dobrowolnie.

 


Wszystko możemy zapisać w umowach. Możemy je potem podpisać w świetle fleszy i kamer. Na wszystkie strony zachwalać jak Świetnie to podpisaliśmy i Ile Dobrego się wydarzy Bo Podpisaliśmy.

 


Zachwalają zawsze obie strony. Zamawiający i Dostarczający. No bo jak nie zachwalać skoro Się Podpisuje.

 

 


Ale Dostarczający zawsze Trochę Ciszej. Bo to on przeważnie ma Dostarczyć co tam wpisano (Autostradę, SuperSystem albo i Dom). Najpierw.

 


I wie, że umowa jest zawsze Najlepsza na papierze.

 


A naprawdę to się dopiero Okazuje Potem.

 


Jak trzeba Płacić.

 

 


Politycy to mają Klawe Podejście. Bo choćby nie wiem co Napodpisywali, to na końcu Zawsze są wybory i już Kto Inny ma podpisać przelewy.

 


Dlatego tak ich lubimy. I wymieniamy starannie na nowo-starych co parę lat. Nie tylko my zresztą. To taki globalny obyczaj.

 


Poza Koreą i Kubą. Tam mają Zmodyfikowany Model Społeczny. Pieniądz jest Dobrem Niepotrzebnym. Eksperyment trwa.......choć zdaje się że Powoli Wymiera.

 


Razem ze społeczeństwem.

 

 


Ale w całej reszcie świata jest jasne że Cash is King. I do momentu dopóki nie popłynie z ręki do ręki mamy zapewniony Dreszczyk Emocji.

 


Czy na pewno popłynie.

 

 


Stąd też BB słusznie daje mi Czas na Działania Zabezpieczające. Na końcu tej Drogi jest wszak Jego rachunek bankowy. Bo ja Przelewam ale dopiero jak On dostarczy.

 

 


A ja zgodnie z Planem Ogólno-Budowlanym tematem Finansów Zarządzam. Też.

 


I nie tylko z Planem.

 


Zarządzam też z Poczuciem. Że to taki Mój Temat.

 


W końcu Finansista jestem. Z zawodu, bo czy z Powołania to się czasem Zastanawiam. Ale tylko wtedy gdy Nie Pracuję

 

 


Zarządziłem najpierw Przegląd Promocji. Coś koło Lata.

 


Potem mi się Znudziło tak Latać. Bo te banki zaczęły mi się już Mieszać. I te Promocje jakieś takie wszystkie.

 


Podobne.

 

 


I wszędzie mam ten sam Problem. Ukryte Intencje.

 


Jak mam Mu (temu Banku ) wierzyć że on chce mi Dobrze zrobić. Jak ja wiem że wcale nie.

 


On chce Dobrze Zarobić. Taka praca. Wiem bardzo dobrze. W Poprzednim Życiu sam byłem bankowcem.

 

 


Wyjścia są Dwa.

 


1) Rozumieć co Bank mówi i Zadać Właściwe Pytania.

 


2) Poprosić o Produkt na Miarę.

 

 


W ramach letniego Przelotu działałem w oparciu o Wyjście Numer Jeden. Ale na dłuższą Metę im Bardziej Pytałem tym Bardziej się Irytowałem. Że te Ukryte Intencje się Odkrywały.

 


Do tego jeszcze zacząłem straszne Ilości Czasu wydawać na wczytywanie się w Regulaminy.

 


Jasne. Wyjścia nie ma. Trzeba przeczytać i zrozumieć.

 

 


Ale w wariancie masowym to po prostu Masakra. Wycofałem się po trzecim Tekście. Kiedyś może będą je też Załączać do Gazet. Jako Literaturę Popularną. Może wtedy się poprawi.

 


Na razie jednak Styl Tragiczny. Biurokratyczno Hermetyczny. Co drugie Słowo wymaga Słownika Wyrazów Nieznanych Klientowi. Zdanie Poprzednie ze Zdaniem Następnym nie ma Związku Logicznego. Dominują Zdania Rozwojowe – po skromnym Początku rosną i rosną i na końcu już nie wiadomo co z nich wyrosło.

 

 


Ameryka, Panie! To stamtąd się wzięła Moda na Prawników. I Czuć na Odległość że banki na Prawnikach nie oszczędzają. A taki Prawnik to się Ćwiczy w pisaniu umów do Bólu. Nawet jak studia skończy to jeszcze Mu nie pozwalają Pisać. Bo mógłby się pomylić na Korzyść Klienta. Dopiero jak kolejne Kilka Lat PoAplikuje, to z wolna dają mu paragrafy do pisania. A całe umowy to już Ci Najbardziej Wyszczwani i Wyćwiczeni robią. I wiadomo o co chodzi. Zwłaszcza jeśli Na Pozór w umowie nie wiadomo o co chodzi.

 


Przecież nie o to żebyśmy Sobie Mieli co Poczytać......albo żeby potem Bank musiał długo po Sądach chodzić.....albo Przegrać.

 

 


A przecież wszystko mogłoby być takie Proste. Jak między Uczciwymi.

 


No, może Uścisk Dłoni to było Zbytnie Uproszczenie. Ale umowa na Dwie Strony już wydaje się Wystarczająco Obfita.

 

 


Oni piszą Ile i za Ile. Ja mówię Kiedy Oddam i w jakich Kawałkach.

 


Dołączam Kwit że Ziemia Zastawna i już.

 


O cóż więcej może chodzić. Przecież to tylko Rachunek za Pieniądz.

 

 


A w praktyce........

 


Aż mi się nie chce pisać. Czytać też.

 

 


Wybrałem więc finalnie Bramkę Numer Dwa. Napisałem Poemat o Kredycie: Ile ma być i Po Ile. I kiedy oddam. I dodatkowo Opcję na Wcześniejsze Długów Darowanie. Znaczy że jakbym Uzbierał Wcześniej niż Do Emerytury to Podaruję nie czekając. I drukowanymi literami – WSZYSTKO PISZEMY W UMOWIE.

 

 


Z Poematem w ręku poszedłem do Przydrożnego Doradcy Pośrednika. Taki sprytny nowy zawód w ramach gospodarki Usługowej. Jest już (prawie) na każdym rogu w Specjalnym Kiosku. Albo będzie.

 


Nie bank, ale się zna jak bank. Nie Klient, ale wie czego szuka. Jest Niezależny.

 


Generalnie sprzedaje Usługę pod tytułem CZAS. Czyli robi za mnie Brudną Czasochłonną Robotę.

 


Najpiękniejsze to że Płaci docelowy Dostawca Kapitału. Czyli ja mam Obsługę za Darmo.

 


A nic nie jest za Darmo. Nie w kapitaliźmie.

 


Więc i tak zapłacę, ale już jako Uśredniony Klient w Masie Bankowej. A nie Pośrednikowi za Poradę w brzęczącej karcie kredytowej.

 


A jak wiadomo czego Oczy nie widzą, tego Żołądkowe Kwasy nie muszą zalewać.

 

 


Same plusy, mówię Wam.

 


Najfajniejsze że Od progu Się Mentalność zmienia.

 


W banku – wiadomo – Klient. Im większy bank, tym Mniejszy Klient.

 

 


A tu – wchodzę i od progu Syndrom Paniska. Siadam i Wymagam. Rzucam na stół Listę Warunków. Narzekam.

 


A Oni potakują.

 


I przyłączają się do Ogólnych Narzekań.

 


I radzą, i radzą i radzą.........niby Nic Nowego. Ale miło posłuchać. Człowiek się Taki Zatroszczony czuje.

 

 


A potem ja nóżka na nóżkę, kawka, gazetka (zaraz, zaraz, ja to chyba gdzieś widziałem.........!) a Oni Biegają.

 

 


Spotkanie numer Dwa to Przegląd Ofert.

 


Jest nadal miło. Choć życie się Komplikuje. Trzeba się pochylić nad szczegółami.

 


Ale nadal Syndrom Paniska w pełni. Pochylam się do przodu w fotelu i wyjmuję Mazak Odhaczający. Na Liście odhaczam która oferta spełnia najlepiej zadane Warunki.

 

 


Wybieramy.

 


Jest nadal miło. Przekładam nóżkę z nóżką, coby się Żylaki nie porobiły. A Oni szykują dokumenty.

 

 


Szykują dokumenty.

 


Szykują dokumenty.

 


Szykują dokumenty.

 

 

 


Jakoś tak przy Piątym się Poruszyłem.

 


Przy Siódmym podrapałem Mazakiem w Głowę w Zamyśleniu.

 


Potem wrócił Pierwszy. Bo nie wszystkie Punkty opisane. Poprawiłem. Ale się w międzyczasie Zmienił Format. No i że znowu nie wszystkie opisane.

 


Wtedy się jednak Zirytowałem.

 


Po co projekt dostarczyłem? Żeby mi teraz bank pisał że nie opisałem kosztu Piwnicy??? Której NIE MA!

 


To znaczy że to Nadal Durne Procedury dla Procedur. I Nikt tego Tam nie czyta.

 

 


Przydrożny Doradca przytaknął. I przyłączył się do narzekań.

 


Ale dokument w końcu trzeba było dostarczyć. Syndrom Paniska jakoś zaczął się kurczyć......

 

 


Potem wyciągi. Powyciągałem. Potem kwitek na Ziemię. Podpisałem.

 


Potem........

 

 


Potem To ja się Zirytowałem po raz Wtóry. Umowę dajcie Łaskawcy! A nie tylko Stos Dokumentów. Jakoś zamiast Szybko i Prosto to się robi długo i dłużej. A umowy nie ma. Przestała mi starczać wiadomość że Spełniam Warunki.

 


To ja i bez nich wiedziałem przecież.

 

 


Przytaknęli. Umowę dali. Zajrzałem do środka. Potem jeszcze z boku. I odłożyłem w Zadumie.

 


Ani uzgodnionych zapisów o prowizjach, zamiast budowy domu piszą zakup ziemi, marże wpisane jak za Zboże w Czasie Suszy.

 

 


Powiedziałem niezwłocznie co Czuję. Oni na to że Wszystko Gra. Chciałem umowę to dali mi . Taką na Wzór.

 


A taką Naprawdę to bank pisze specjalnie dla mnie.

 

 


Trzecia Irytacja. Syndrom Paniska zupełnie zanikł. Coś tu nie Panuje. I nie Pasuje. I w ogóle się Zastanawiam Poważnie.

 

 


Bo ten Niezależny Doradca nie bierze ode mnie Ani Grosza.

 


Cały Grosz jaki ma to bierze od tego banku. I tamtego i innych. Ale banków. Nie klientów.

 


To komu on będzie Wdzięczny Bardziej?

 


Temu z Syndromem Paniska, czy temu co Daje Jeść?

 


I komu on życie będzie chciał ułatwić Bardziej?

 


Właśnie....

 

 


I jest jeszcze jeden drobiazg. Przemycony niechcący przy okazji informacji o Piszącym Banku. To nie do końca tak brzmiało.

 


Coś tak bardziej jakby.... odtwarzam w pamięci....o, już jest!

 


„Specjalnie dla Pana umowę Sam Bankowy PRAWNIK pisze!”

 


 


..................

 

 


Ktoś może wie na którym rogu jest Kiosk z Niezależnym Doradcą Prawnym???????????

 


Willie

Willie i jego Dom

Oczko do nas Mruga

 

 


Tydzień na przyspieszonych Obrotach.

 


Zanim się Kładłem spać to już Myślami byłem przy Wstawaniu.

 


Męczące na dłuższą metę. Okazało się że Meta była w czwartek.

 

 


Zastrajkowałem i wieczorem dostałem Tajemniczych Boleści Żołądkowych. Nie wiadomo skąd.

 


PP postraszyła Grypą!

 


Ale nie tą. Tylko Gorzką Żołądkową.

 

 


Moja teoria jest bardziej Psychologiczna. Żołądek chciał żebym przestał Maniacko Rozpatrywać Problemy Budowlane. Stres Biedakowi podskoczył. W rezultacie wczorajszy wieczór aż do rana bez nawet Jednej Myśli Budowlanej upłynął. Pozostałych tez niewiele. Żołądek już tego pilnował.

 

 


Rano wstałem więc jak Młody Zbuk. Gotowy do akcji. Na wszelki wypadek Budowę odwiedzę dopiero jutro. Żeby nie drażnić żołądka...........

 

 


Tymczasem wczoraj rano, byłem jeszcze zupełnie na Chodzie. Przecież w planie było Zwiedzanie Pięterka z PP!

 

 


I tak zerwawszy po Ciemnicy, przygotowaliśmy Latorośle na Osamotnienie z Opiekunką. I nim trzeci Kur zapiał wylądowaliśmy na Budowie.

 


Dzień wcześniej kłębił się Tłum złaknionych pracy, a dziś Wręcz Odwrotnie . Jeden Młody wita nas przechodząc z informacją że Majster „wyjechał”.

 


Niedaleko. Jak zwykle. Będzie niedługo. Jak zwykle.

 


Czyli już wiem że się nie zobaczymy bo najdalej za pół godziny musimy lecieć dalej Żyć.

 


Trudno, w końcu mamy Siebie.

 

 


Kładka Strachu za dnia jakby mniej Podstępna. Ale i tak PP Rozsądnie korzysta w pobliskiej krokwi w połowie drogi. Sicher ist sicher.

 


Coś niewiele tych działówek od wczoraj Powstało? W zasadzie 30 centymetrowy pasek jednej ścianki.

 


Młody zdradza że ytong wyszedł i Majster właśnie za Nim pojechał.

 


Czyli zaraz przywiozą i robią dalej???!

 


No, - Młody nie ukrywa Powątpiewania – na wieczór chyba zwiozą.........

 

 


Aha.

 


No to może Niepotrzebnie tak się spieszyliśmy, ale skoro tu jesteśmy to bierzemy się za Wizualizację i Konfrontację. Ustalamy jak ustawić Nieistniejące Działówki.

 


Konfrontacja odbywa się w Dwóch Płaszczyznach.

 


Jedna to zderzenie Papierowej z Trójwymiarową. Czyli Projekt kontra Rzeczywistość.

 


Druga to zderzenie Charakterów i Koncepcji. Moich i PP.

 

 


PP desperacko patrzy na Projekt i próbuje zgadnąć Gdzie Jest. Nic z tego.

 


O ile parter jest podobny do projektu, o tyle otwarte Poddasze nie ma Absolutnie Nic Wspólnego z płaskim rysunkiem! No może, że kierunki świata można namierzyć.

 


Poza tym bez Długotrwałych Ćwiczeń Oka Wewnętrznego nie sposób jest zrozumieć Co ma Być Gdzie.

 


Moje Oko wyćwiczone do Bólu od kilku miesięcy nie ma z tym problemu. Oko PP kręci się Ogólnie Naokoło z coraz większą Desperacją. Próbuje się jakoś zlokalizować........

 

 


Po trzeciej nietrafionej Próbie odgadnięcia Co Ma Tutaj Być (???!!!) PP się poddaje mojemu Prowadzeniu.

 


Najpierw sypialnia zachodnia, ta ze Słupami. Skonsultowaliśmy problem z Czarodziejką Wnętrzarką. I już się Słupów nie boimy! Bez ogródek zostawiamy Słupa tam gdzie stoi a ściankę garderobianą wypychamy Dobry Metr (czyli co najmniej 105 centymetrów) dalej! Miarka wskazuje że Urodziliśmy Pokój Balowy – na długość niemal 6 Metrów!

 


PP rośnie Uśmiech na Twarzy. Lubi takie przestrzenie. A do tego z racji specyfiki Więźby w tym rejonie zostaje jeszcze dość miejsca w garderobie by pomyśleć nad koncepcją Komnaty Tajemnic dla Bamboli. Taki schowany pokoik z Różnymi Różnościami.

 


Nie pytajcie. I tak nie powiem co tam będzie. Tajemnica. Tylko PP wie.

 


Ale będzie Fajne.

 


Mam nadzieję że mnie też wpuszczą

 

 


A Słup? Zostaje sobie w okolicy Kąta. Na tyle daleko że Coś z Niego jeszcze będzie! Im dłużej myślę tym więcej wymyślam Potencjalnych Możliwości. Można będzie coś tam powiesić. Oprzeć się. Pomalować. Rzucać. Wspinać!

 


Ohoho. Chłopcy nawet się nie domyślają jakie im tu Pyszności Szykujemy!

 

 


Przy okazji wyłuszczam PP zawiłą Kwestię Kratownicy, co to jest a jakoby jej nie było. Staje na tym że Należy odpowiednio Zabezpieczyć Wykonanie w Terminie Późniejszym. Kiedy już będzie pięknie wykończone podbicie Tarasu.

 

 


Lecimy dalej po Obrzeżach.

 


W sypialni południowej Wpadamy na Minę. Kwaśną.

 


To moja.

 


Jak widzę że PP beztrosko przesuwa Działówkę na maksa pod krokwie.

 


Niezwłocznie należy zacząć od „Skarbie, świetny Pomysł” a potem Delikatnie zasugerować że mogą być komplikacje w późniejszym użytkowaniu. Zainteresować tematem, powoli odsłonić Paletę Sensownych Argumentów. Dać czas na zastanowienie. Pozwolić dojrzeć Przekonaniu, że Może Mam Trochę Racji.

 

 


Właśnie tak to się powinno robić.

 


A ja co?!

 


Bez zastanowienia Walę Prosto Między Oczy że to bez sensu i w ogóle nie rozumiem jak można nie widzieć że będzie Dramatycznie Mała Garderoba!

 

 


 

 


...............wyjątkowo długi tydzień, ciągłe niedospanie, wizja braku czasu, zaraz musze pędzić do Pensjonatu na kilkugodzinne negocjacje, Więźba nieskończona, zima idzie.............tylko tyle mam na usprawiedliwienie! Ale przecież miałem w szkole zajęcia z Motywowania i Negocjacji..........i Walenie Między Oczy było Zalecaną Taktyką!!

 


Jeśli chcemy Zerwać Koalicję

 

 


Kochana PP jednak rozumie mój stres. Mimo chwilowego Napięcia udaje nam się Osiągnąć Porozumienie. Spotykamy się w Połowie. W połowie drogi między Ekstremalnym Skosem a Pierwotnym Zamysłem Architekta.

 


Idziemy dalej z poczuciem że żadne z nas tak Naprawdę do Końca nie wie jak to wyjdzie na Końcu. Podłoga się podniesie, Skosy się opuszczą, Ścianki kolankowe się przybliżą..........no jak można w takich warunkach Decydować?!!!

 

 


Uciekamy do Pobliskiego Pokoju PP. Też go jeszcze nie ma. PP wyraża uprzejmie zainteresowanie Dziurami w stropie. To miejsca na rekuperację. Hmmm. Dlaczego tu i czy na pewno Tak jak Trzeba? Tak, i tej wersji się Trzymam.

 


Pokój wydaje się Malutki. Ale według mnie pasuje idealnie. PP Też przecież nie wygląda na Olbrzymkę!

 

 


Na deser zostawiłem Łazienkę. Tutaj nawet Majster odpadł próbując z projektu wymyślić gdzie dokładnie się kończy. Długa historia. To akurat takie miejsce gdzie spotyka się Więźba główna z Więźbą garażową. Gdzieś tu też będzie Słup. Czyli dziś go jeszcze nie ma. Poza tym za chwilę kończy się strop nad garażem. Dodatkowo mamy tez pamiętną Dziurkę Pralniową, która wpływa na decyzję o ściankach.

 

 


Z Gracją manewruję drewnianymi Stemplami pod komendę PP. Z braku innych narzędzi używam 2 metrowych stempelków do zaznaczania dla Ekipy gdzie mają lecieć nasze w Pocie Czoła wykuwane Działówki. Finalna Koncepcja Konstrukcji Łazienki opiera się z jednej strony na Dziurce Pralniowej, z drugiej na Dziurce Rekuperowej. Czyli jednak te Dziurki to się Nadają do Czegoś!

 

 


Majstra oczywiście nadal nie ma. Młody dostaje instrukcję przekazania ustaleń i Nie Ruszania Stempli. Na wszelki wypadek Zapowiadam się na Wieczór.

 

 


Całusy, Uściski, Przeskok z Dżinsów w Kombinezon Krawacki i już mnie Tam nie ma!

 

 


Potem Czas okręca mnie potrójnie i nagle jestem z powrotem przy znanym Skądinąd Rondelku. Ciemnym i Ponurym już o tej Porze Dnia i Roku. I ja tez taki jakiś....coś zaczynam Czuć w Żołądku........

 


Dzwonek w kieszeni. Ha. Kierownik?! To chyba, niech no policzę.......Pierwszy Raz kiedy do mnie dzwoni?!

 


Drżącą Ręką nawiązuję Kontakt.

 


A On tylko pyta czy się wybieram na budowę........

 

 


Jestem tam za Pięć Minut. Upewniam się że jasna sprawa z Działówkami. Bardzo jasna. Ytonga nie ma, będzie w środę. A Ekipa w czwartek. Czyli mamy tydzień zanim Coś Urośnie....czyli Akcja Porannej Pobudki była Niekoniecznie Konieczna.

 


NO, ale zawsze możemy sobie powiedzieć że Temat Rozpoznany.

 

 


Ale Tak Naprawdę wcale nie o to chodzi tak w Ogóle. Kierownik robi Tajemniczą Minę. Cos tam przekłada za plecami z Ręki do Ręki.

 


Werble.

 

 


I Ciach - Oto jest!

 


Nasze Cudne Wole Oczko!!!

 


Czy też raczej powienienem powiedzieć:

 


Ladies and Gentlemen!

 


Allow me to present .........the GIANT SEWERYNA EYE!

 

 


Przypomnę: w podstawie 586 centyMetrów. I Pół!

 


Wysokość 116 centyMetrów. I również Pół!

 

 


Oglądam z lewej, z prawej. Macam, głaszczę. No Cudne.

 


Majster po prostu Puchnie z Dumy. Widzę że aż Rośnie gdy chwalę. Siedział nad nim chyba z Tydzień. Z tyłu skromnie przycupło Drugie Oczko. To garażowe. Drobiażdżek, zaledwie 145 w podstawie.

 

 


Ha.

 


Teraz już rozumiem czemu Majster taki zainteresowany był moją wizytą. Chciał się Poczuć Pochwalony.

 

 


I wcale się mu nie dziwię. Chwalę bo i mi się bardzo podoba.

 


Jutro będą zakładać na Dach.

 


Nie wytrzymam i wpadnę wieczorkiem Zajrzeć.

 


I Może nawet sobie Mrugnę.

 


Przez to nasze OKO.

Willie

Willie i jego Dom

Dżinn z Butelki

 

 


Muszę bardziej uważać co tam z palców spływa na klawiaturę.

 

 


Tylko wspomniałem o dobrej robocie 2 miesiące temu i tempo spadło dramatycznie bez zwłoki.

 


Tylko wspomniałem o korzystnych prognozach pogody i niebo usłużnie i niezwłocznie namoczyło nasze Wnętrzności.

 


No i wspomniałem ostatnio coś o Pociąganiu...........

 

 


Zanim jednak do Trupa dojdziemy........nakreślmy Scenerię, Bohaterów i Intrygę.

 

 


SCENA PIERWSZA.

 


Mła i BB. Stolica w tle.

 

 


Wczesne popołudnie dnia pochmurnego acz relatywnie suchego. Relatywizm widoczny w trwającej wilgoci dróg i chodników oraz łamaniu okołokościennym.

 


Zalakowany w zgrabną firmową kopertę udaję się Kocimi Ruchami na zwyczajowy Róg Ulic Wielkiego Miasta.Spotkanie z BB.

 


Kocie Ruchy wymagane są w ramach Zapętlania Czasu, albowiem tylko One sprawiają na postronnym obserwatorze wrażenie że wcale Nie Udaję Się na Zewnątrz.

 


Spotkanie długo odkładane, więc zebrało się PodPunktów. Jak tych Wagonów. Ze Czterdzieści.

 


A bardziej dokładnie to Jedenaście.

 

 


W pierwszym Oficjalne Przypomnienie zaleceń PINa. Żebym potem nie musiał Udawać że wierzę że zapomnieli.

 


W drugim Instrukcja Murowania. Które boczki pogrubić, które Drzwi zniknąć.

 


W trzecim Prośba bny Umyślnego Pchnąć jak Mury Ruszą do Góry Poddasza bo musimy Inwestorskim Okiem pomierzyć.

 


W czwartym lista Co Mi Tam Brak w tej naszej więźbie.

 


Takie tam Różne w piątym, szóstym i siódmym. A to hydraulik, a to skrzynka prądowa w garażu. A to Papa na marginesie (żeby nie zapomnieć w czasie Omawiania)

 


Szambo w ósmym. Próbne przepusty kanalizy w ósmym Be.

 


Alarm w dziewiątym.

 


Veluxy a Lud Pracujący Miast i Wsi w Dziesiątym.

 


I jako dyscyplina dodatkowa po Jedenaste - Wskaźnik Ogólnego Poziomu Satysfakcji

 

 


I już.

 

 


BB jak zwykle słucha w Skupieniu. I zapewnia o Gotowości i Należytej Staranności.

 


Jak zwykle.

 

 


Potem wyjmuje swoje Pytania. Jedno w zasadzie. Kratownica na tarasie.

 


??!!

 

 


Niby rok już się znamy z Projektem. Od Lipca go budujemy. Patrzymy znienacka wieczorami a czasem i w Pracy.

 


A Kratownicy nie zauważyliśmy.

 

 


Piszę w Pluralis Majesticus że by łatwiej było się Usprawiedliwić. Że niby nie sam Tam Patrzyłem. Bo zawsze przecież Ktoś tam obok stoi albo przechodzi.

 


No i poza tym teraz Taka Moda chyba nastanie w Kraju Na Majesticus. A zwłaszcza na Bliźniakus Pluralis.

 

 


Co nie zmienia faktu, że nie zauważyliśmy. A tymczasem Kratownica to cała sterta belek, które według planu należy też porozwieszać pod tarasem żeby im frywolnie wystawały końcówki pod okapem.

 


W związku ze związkiem Kierownik ma Koncepcję. Ale jaką? BB nie wie, muszę się Stawić Niezwłocznie na Placu i usłyszeć od Autora.

 


Nie trzeba mi takich rzeczy Dwa Razy powtarzać.

 

 


Zanim wróciłem do Pensjonatu, już miałem ustalony Plan Zamienny reszty dnia tak aby Odwiedzić Budowę jeszcze wieczorem. Potem jeszcze tylko kilka Ekscytujących Godzin w zawodzie i już pomknąłem słynnymi Przelotowymi Arteriami Stolicy, dochodząc momentami do 40 kilometrów. Za godzinę.

 

 


SCENA DRUGA

 


Nadal Mła ale i Elementy Ekipy. Stolica w Dalekim Tle.

 

 


Budowa wita mnie Niespodzianką. Nie Jedną.

 


Ciemności jak ta Lala. A w Domu Światełko! Ha?! Czyżby Prądowy Pan powiesił nam już Dom na Kablu???!!!

 

 


W biegu wpadam na Kogoś po Ciemku. Sąsiad! Przedstawia swojego Kierownika. Miło mi, ale szukam swojego. Przepraszam że Lecę ale Sąsiad koniecznie chce coś omówić. Dobra, zaraz wracam.

 


Wpadam naokoło do Kontenera. Ekipa leniwie leży. W zasadzie nie ma tam miejsca na nic innego. A na dworze ciemno. Majster też na dworze, ale nie tym. Pojechał i „zaraz wróci”. Hmmm. Niby uprzedzałem smsowo że będę ok. siódmej........ zaczekam chwilę. Co tu robić w takiej Ciemnicy?

 


Skorzystam z Okazji.

 


Pójdę zobaczyć jak tam Prace W Przestrzeni Dachu.

 


Gdzieś tak w Połowie Kładki Strachu kończy się Tarcie. Zapomniałem że wilgoć i buty z gładką podeszwą. Coś mnie podtrzymało w Ostatniej Chwili. Oglądam się. Ostrożnie.

 


A to Poczucie Obowiązku! Toż jak bym teraz spadł to hoho, ile bym tematów zawalił

 


Podfruwam więc Delikatnie do najbliższej krokwi koszowej. I tak wspierając się Dachem brnę do balkonu.

 


Uf.

 


Muszę zapamiętać, żeby postawić na dole tabliczkę dla Złodzieja „Tędy po Precjoza!!!”.

 

 


O! Sypialnię mamy! Jedną z Trzech docelowych. Widać bo biała cała. Jak to z Ytonga.

 


Wszedłem, wyszedłem. Popukałem. Zajrzałem do garderoby.

 


No, no.

 


Miłe Inwestorskie Uczucie. Jak rośnie tak Inwestorowi w Środku. Oj, miłe.

 

 


Ale też za chwilę nadchodzi Skurcz Niepokoju. Pierwszy raz widzę i to niewyraźnie Poddasze w Realu. I sam nie wiem. Czy ta sypialnia to nie za mała. A dla odmiany garderoba za duża???!!!

 


Po kolejnych Pięciu Przymiarkach jestem pewien. Nadal nie wiem. Trzeba będzie Konsultacji Rodzinnych.

 

 


Dobra, schodzimy. Przypomniał mi się Sąsiad. Że czeka.

 


Usłużna Krokiew Koszowa doprowadza znowu do połowy Trasy. Myślę tu chwilę, wreszcie biorę pod rękę Poczucie Obowiązku i delikatnym Małyszem docieram do Poziomu Zero.

 

 


Podchodząc do Domu Sąsiada zauważam Niepokojące Ślady. Nic nie widać. Nic nie słychać. Garaż otwarty na przestrzał. W progu leży Trup.

 


 


Podpełzłem bliżej.

 


A jednak. Sąsiad się wywinął. To tylko Zwój Kabla i Worki.

 


Może szykuje dla dzieci Niespodziankę na Helloween? W końcu my już Prawie Amerykany i swoje Dzieci też wypuszczamy na Zbiórkę Straszącą.

 

 


Na ciało Sąsiada wpadam dopiero za załomem garażu. Żywe. I świecące.

 


W blasku Potężnej Latary oglądamy Surowy Dom z instalacjami. Fajny. Więcej niż Fajny. Jak Dom. Kabelki, rurki, peszle. Takie tam Cudowne Duperele świadczące o tym że już Można się zadomowić za chwilę. Ech.

 


Dobrze że ciemno, nie widać jak Nabrzmiewam Zazdrością.

 

 


Spotkamy się na Naszym najbliższym Dyżurnym Lunchu to im wygarnę. Bez ogródek. Powiem jak im zazdroszczę....Ustalamy piątek.

 

 


I taki Zazdrosny Cały w końcu ląduję z powrotem na Ciemnej Drodze. Czas na Tajemnicę Świecącej Kotłowni.

 


Zaglądam z jednej. Zaglądam z drugiej. Od garażu zastawione Deskami. Od hallu zasłonięte Folią.

 


No, no. Ktoś tu sobie Przytulne Gniazdko urządził.

 


Zaglądam do środka.

 


BARDZO PRZYTULNE.

 


Na środku Naszej Kotłowni stoi stół. Na środku stołu stoi Butelka. Niepełna. Pusta prawie. Wzrok mam nadspodziewanie dobry. Nie muszę bliżej podchodzić. Widzę bo wyraźnie świeci lampa na kabelku pociągniętym z dworu.

 


Poza tym Pusto.

 

 


Cofam się do hallu. Wyciągam powoli zza Pazuchy Spluwę. Wiem że za rogiem Czai się On. On chyba nie wie że ja wiem. Ale ja już wiem. Że to On.

 


Wyskoczył jak Dżinn z Butelki.

 


Towarzysz Alkohol.

 

 


Robię się Zimny i Bezosobowy. Jak Paragraf. Dokładnie Paragraf 12 podpunkt 5 z umowy z BB.

 


Namierzony Przypadek wpuszczenia Pana A na budowę kosztuje 500 złotych. Każdorazowo.

 

 


Zaglądam niezwłocznie do Kontenera. Komunikuję żeby Kolegom od Butelki przekazać Dobrą Nowinę.

 


Dzwonię do BB. Z tą samą Dobra Nowiną.

 


Majstra nadal nie ma. Może i lepiej. Zapowiadam re-wizytę za kilka godzin. Razem z Bladym Świtem.

 

 


W trakcie jazdy powrotnej Walczę z Wrodzoną Dobrotliwością. Do tej pory ani widu ani słychu ani zapachu nie było. Zimno, ciemno, rodzina daleko. Może i nawet to rozumiem. Ale i tak nie pozwalam.

 


No i przede wszystkim, to jednak Nasz Dom. Nie życzę sobie żeby się zamienił w okoliczną Remizę.

 

 


Ostateczną decyzję co do Płatności Alkoholowej podejmę przy następnej racie. Ale najwyraźniej przyda się Kilka Niespodziewanych Ciemnościowych Inspekcji w najbliższym czasie. ...

 

 

 


SCENA TRZECIA

 


Mła i Blady Świt. Oraz Majster. Na Stolicę nie patrzę z braku czasu.

 

 


Kwaśny Humor nie opuścił mnie do Bladego Świtu. Kwadrans przed siódmą na budowie już Ruch. Panowie jacyś Widocznie Grzeczni dziś, co chwila sypie się „Dzień Dobry” . Majster do dyspozycji. Omawiamy tematy. Kratownica najpierw. Śmieszna sprawa. Kierownik zwraca uwagę że jak nabijemy Teraz to juz potem Nijak się do Krokwi tarasowych nie dostaniemy. A przeciez trzeba bedzie je jakos wykończyć z tej zielonkawej surowości!! Oj. Materiał do przemyślenia. Na razie wstrzymuję Produkcję do Odwołania.

 

 


Gdzieś w międzyczasie Majster tłumaczy że Butelka to nie oni. To Ci Nowi.

 


Nowi to Dekarze co zaczynają Lepić Folię. Coś wolno im idzie. Przez ostatnie Dwa dni przykleiły się Dwa Paski. Pewnie wiało. Aż ich Zawiało.

 

 


Ale, ale – Wysokie Sprawy mamy na stropie. Słupy się nazywają. Projektant zamaszyście wyrysował ścianki garderobiane w sypialniach w słupach. Albo na odwrót. W każdym razie słupy 14*14 stoją i ani drgną. Problem w tym że ścianki w tym miejscu to jakoś Dziwnie wypadają. Proporcje spania do garderobiania jak 2 do 3. Ledwo, ledwo na korzyść spania. Przesuńmy więc ścianki. No ale Te Słupy zostają!

 

 


Kierownik nie widzi Problemu. Przesuniemy na inne Żebro. Te słupy.

 

 


Mimo Brzasku prosto w Oczy coś tam mi się Zapala. Sygnał Ostrzegawczy. Jednominutowe Decyzje to fajne są w książkach (czytałem i stosowałem. Jedną minutę ).

 


Na Budowie to Nikt Nie Poleca.

 


Poza Wykonawcą.

 

 


Ja wiem że On chce Dobrze. Nie wiem czy dla mnie, ale jemu jakby wszystko jedno. A mi nie.

 


Te słupy przecież trzymają nasz Wieniec Wszechmocny. A wieniec Piękne Krokwie. A one cały Wielki Dach.

 

 


Ajajaj.

 


Czas ucieka, Kiero czeka, Filip czeka (na dowóz do przedszkola), PP czeka (na opiekunkę), Pensjonat czeka (na podbicie Karty Wejściowej)........ no to się nazywa Praca Na Wysokościach Pod Napięciem!

 

 


Napinam się i JUŻ JEST. Męska Decyzja.

 


Nic nie robić!

 


A jutro rano zrobimy wizję Lokalną w Pełnym Komitecie Decyzyjnym.

 


PP już się cieszy.

 


Na Wczesną Pobudkę

 

 


Nie ma to jednak jak odetchnąc Porannym Powietrzem w Górach Poddaszowych z Mężem..........

 

 


Finał. Oklaski. Kurtyna.

 


Październik.

Willie

Willie i jego Dom

Polityka Wewnętrzna

 

 


Jak sobie nie pościelesz, to się nie wyśpisz.

 


Pod tym hasłem podchodzimy do tematu wykończeniówki. Czyli odwrócić proporcje z czasu urządzania segmentu. Tym razem 80% planu, a tylko 20% radosnej improwizacji.

 


W ramach Planu pojawiła się Czarodziejka Ewa. Jakoś tak nie wiadomo skąd. Jak to Czarodziejki. I pszczółki

 


Zadanie jest jasne – wymyśleć i narysować, wybrać kolory i typy.

 


Proste.

 


Jak się o tym pisze.

 

 


Jesteśmy na etapie Koncepcji. I instalacji elektrycznej.

 


Bo BB hardo trzyma się Zapowiedzi o Prądowym Panie co kabelki pociągnie tamtędy i owędy już Zaraz.

 


Pociągnie........ w tych deszczach. ...... to........chyba z butelki!!!

 


Stoicyzm! Tylko Stoicyzm wstrzymuje mnie przed napadem Piany z Pyska.

 

 


Oficjalna wersja na Dziś to koniec murarki i ciesielki za tydzień. Faktyczny stan na Wczoraj: brak tarasu, brak kuchni, brak Wolich Ócz, brak kominów. O działówkach piszę tylko z kronikarskiego obowiązku. Że ich brak. Zresztą po co je stawiać na ten Deszcz???!!!

 

 


.........stoicyzm.........hmmm – a może JODA???? Albo może ja też Pociągnę???!!!

 

 

 


Wróćmy do Czarowania. To Miłe Zajęcie. Na Razie.

 


Już kilka Zakątków nabrało Kształtów. Uwypuklił się w kuchni PółWysep. Czy jakoś tak. Taki wystający.

 


Najpierw miała być Pełnoprawna Teneryfa. Na środku Oceanu Kuchennego, z palącym ogniem Palników. Jak wulkan.

 


Tyle że Teneryfa zabierała tyle miejsca że musielibyśmy się pożegnać z Kącikiem Samotnych Serc w rogu kuchni.

 


A to Taki Kącik na przysiąście Poranne lub Wieczorne, wypicie kawy, poczytanie, przejrzenie rachunków. Popatrzenie na gary. Albo i w okno.

 


Bardzo Ważny Kącik. Teraz go nie mamy i Smutno nam.

 


Bo lecieć z byle Okruchem na Wielki Salonowy Stół Jadłodajny to nie to.

 


Zresztą tego Wielkiego teraz też nie mamy. Ani nawet miejsca. I też nam Smutno.

 

 


Z tych Smutków właśnie Dom nam się buduje

 

 


W starciu z Kącikiem Serc więc Teneryfa wróciła na swoje miejsce w Oceanie Wodnym, w zamian PP zawadiacko wcisnęła na plan jej Pół. Czyli Pypeć wystający z Blatu. Blatu Ci u nas dostatek, więc nie Szkoda.

 


Więcej nawet. Przez ten Pypeć to jeszcze więcej Blatu się zrobiło. Za to jak się urozmaiciła Przestrzeń! No i przede wszystkim – Kącik Serc dumnie Wyrósł. W Kącie, rzecz jasna.

 


Teraz już tylko Drobiazg przed nami.

 


Trójkątny czy Prostokątny.

 


Pypeć, rzecz jasna.

 


Trójkątny lansuje Czarodziejka.

 


Prostokątny jakoś nam się Bardziej Widzi.

 

 


Trwają Prace Umysłowe. Decyzja wkrótce. Nie pali się. I ma się nie Palić nigdy

 

 


Co innego w Drugim Rogu Domu. Tam gdzie sławetna Trasa Biegowa jest pobudowana. Sypialnia, Łazienka, Garderoba. Nasze Chłopaki ćwiczą za każdym razem. Młodzi są, sił nie brakuje. A my Starzy tymczasem........

 


Zostaliśmy Zaskoczeni.

 


Czarodziejka machnęła Zaczarowanym Ołówkiem i zniknęła Drzwi. Całe.

 


Te od Łazienki. Narysowała tam toaletkę dla PP i powiedziała że Tak to nam będzie Cudnie. Sypialnia przytulna i nieprzewiewna, a Tajemne Przejście przez Garderobę będzie miało dodatkowy Urok.

 


Hmmm. Czyżby Lochy?

 


Odrzuciliśmy. Prawie jednogłośnie.

 

 


Ale potem, jak to w bajkach. Minęło trochę czasu, kiedy żyliśmy Długo i Szczęśliwie. I spotkaliśmy się ponownie. W Legendarnej restauracji. Tam gdzie Kisiel miał w zwyczaju patrzeć ze skarpy czy czołgi ze wschodu nie jadą. Takie miejsce przesycone Atmosferą.

 


Tak zachęcałem Obie Panie. Bo i PP i Czarodziejka jakoś nie znały tego Klimatu.

 

 


Teraz już tak.

 


Pan Kelner najwyraźniej od czasów Kisiela ten sam. Czas oczekiwania na Pierwszy Kontakt jakieś 20 minut. Nie to żeby nie widział. Graliśmy w taką grę – komu pierwszemu puszczą nerwy. Ale przetrzymaliśmy go. Potem chwila wahania przy naszym zamówieniu szarlotki z lodami. Profesjonalny rzut oka w kierunku lady. Jest! – wyraźnie dał nam znać Miną że jesteśmy Szczęściarze.

 


Nie skojarzyliśmy. Dopiero jak zajechały na stolik. To była lada Chłodnicza! Chyba nie podają tego w innych restauracjach. Zimne Lody z Zimną Szarlotką. Nie wiem nawet czy szarlotka nie zimniejsza.

 


Przegryzanie przez lodziki umilały nam Harce z Urządzeniem Wnętrza. Pan Kelner z Panią Sprzątaczką szaleli pełną godzinę wokół. Mieli sprzeczne koncepcje. Stoliki pod okna, stoliki na środek. Krzesła pod stoliki, krzesła na stoliki.

 


Jak wychodziliśmy chwilowo Wygrywała Opcja nastolikowa. Chyba że Sondaże Się Myliły

 


Chyba szykowali jakiś Bal. Mam tylko jedną uwagę, w razie jakby Ktoś się na ten Bal wybierał.

 


Tam są Bardzo Zdradliwe szyby na taras. W zasadzie jakby ich nie było. Tak sprytnie wielkie i przejrzyste i daleko od zasłon. Niesłychanie łatwo można o nich zapomnieć, kierując się na najbliższy stolik. Zwłaszcza jak się już Pociągnie tę Atmosferę Zabawy.........

 


To tylko na marginesie.

 

 


Bo wspomniana Aura miała być tylko dodatkiem do Dużych Blatów Stolikowych na których spędziliśmy Upojne Półtorej godziny na omawianiu Pomysłów i układaniu Wycinanek. Zgodnie z sugestią w wolnych chwilach przed Północą wycinamy ostatnio z kolorowych gazet co nam się podoba. Nie zawsze potem co prawda wiemy o co chodziło, ale można uznać że Zawężamy Temat. Bo co innego sterta 50 gazet, a sterta 150 wycinków! Wycinki się mieszczą przecież w Teczce

 

 


W trakcie Szmerania Wycinkami jakoś się Przekonałem do wizji toaletki zamiast Drzwi w sypialni. Bo łazienka się robi ewidentnie Bardziej przez to. Zamiast dwojga drzwi, tylko jedne. Można ładnie poustawiać pozostałe 2 ściany, bo trzecia to okno. W sypialni i tak jeszcze troje drzwi zostaje: wejście, garderoba i balkon. Z tymi brakującymi to już Cztery. Toż to jak Wagon Wars przelotowe!

 


PP się łamała. No i poszło. Zniknęliśmy je.

 

 


Jutro BB dostanie Zalakowane Ścisłe Instrukcje. Dodatkowo Zalecenia Pogrubaszenia framug drzwiowych w salonie. A konto przyszłych Wiszących Potworów Przesuwanych - po rozsunięciu planowana powierzchnia to 2,30 na 3,5 metra!. Troszkę zawęzimy otwory i nie trzeba będzie robić podwójnego zgrubienia ścian...

 

 


Ja wiem.

 

 


Nikt pewnie tego nie rozumie. Sam się momentami gubię.

 

 


Ale Magia w tym że oprócz nas Dwojga Dumnych Inwestorów mamy jeszcze Kogoś kto tez się Tym Martwi.

 


A to zawsze Pocieszające.

 

 


I nie chce mi się pisać o stanie Więźby.

 


Stoicko poczekam. Tradycyjnie do Piątku.

 

 


A potem zrobię HELLOWEEN.

Willie

Willie i jego Dom

Zimny Los Człowieka

 

 


Człowiek brzmi Dumnie.

 


Ja, PP, BB, PIN.

 

 


To Ludzie najbardziej zainteresowani naszym Domem.

 


Ale jest jeszcze Ktoś. Jakoś Niezauważany na co dzień. A jak to przeważnie bywa, to jest właśnie Kluczowa Postać naszego.......Poematu Budowlanego

 

 


Kierownik Ekipy.

 


Postać w ostatnich tygodniach Rzadko Uchwytna. Ta sama od Pamiętnego Wstępu do Budowania „A KTO Panu poziom zero ustalał!?”. Od tamtej pory zgodnie z przyjętą Strategią nie gadamy dużo. Spotykamy się wzrokiem, jak się przypadkowo trafi że Obaj w tym samym czasie na Budowie.

 


Co, jak pokazały ostatnie tygodnie absolutnie nie jest Normą.

 

 


Zajechałem dziś rano na naszą Ulubioną Budowę. Oczywiście jak już oskrobałem Szyby w Parowozie. Parowóz jak wiadomo to wóz napędzany parą widoczną przy każdym oddechu.

 


Zima czy co? Nie jestem Fanem tego tematu w tym roku.

 


Normalnie – to Tęsknię i Oczekuję. Zima, mróz, biały gruby śnieg. Gwiazdka, prezenty, Ciepełko. Lenistwo

 


Super Sprawa!

 

 


Ale w Tym roku Diametralnie zmieniłem poglądy. Nie, nie i jeszcze raz nie. Przynajmniej do lutego. A wtedy też tylko w Krynicy, tak jak rok temu. Może być pewien problem z Gwiazdką w lutym co prawda, lansuję więc grudniowy wariant zeszłoroczny. Gwiazdka w aurze ciepłej jesieni. Jednak Straszni Farciarze w zeszłym roku budowali.....

 

 


Na razie Aura dźgnęła nas dziś troszkę w podbrzusze. Mimo to Dochuchałem się jakoś do Budowy.

 


Randka z Panem Odkurzaczem. Wcale nie zdziwiony jego nieobecnością byłem. Przyjechał zresztą za czas niedługi. Zadziwiło mnie co innego. Ekipa pracuje.

 


Po Fali Burzy, Gniewu i Emocji zapadłem ostatnio w stan Utajonej Irytacji przeplatanej Stoicyzmem. Przestałem oczekiwać że są codziennie na budowie. Wdrożyłem Kurację Pozytywną. Cieszę się jak są. Nie komentuje jak ich nie ma.

 


Po co?

 


I tak ich nie ma.

 

 


Trzymam się ustaleń z BB. Co o tym sądzę powiem BB. Późne Pieniądze też zapłacę BB. Im dłużej tym dłużej.

 


No i Ważna Rzecz w Kuracji.

 


Nie oglądam Prognoz Pogody. Wręcz specjalnie unikam.

 

 


Po co na to patrzeć?

 


Będę się stresował że zapowiadają Dziwne Warunki. Niebudowlane. Że jesień, albo i zima. Nastresuję się a potem się jeszcze nie sprawdzi. Na szczęście.

 


Ale ja już Nastresowany będę. A w stresie to można Głupstw Narobić. Tak że wyłączyłem też tę część Tematu Budowlanego.

 


Bo z Pogodą to jak z Pogodą. Jest jaka jest.

 


Zupełnie tak jak Ekipa.

 

 


Jest jaka jest. I jak jest.

 


Wczoraj znowu ich nie było. (to znaczy Stoicyzm - )

 


Widać prawem serii dziś rano z Kolei już byli.

 


Już zacząłem sobie Naostrzać Zęby pt „Jutro mija termin uzgodniony z PINem”.....ale po namyśle... Przeszło mi. Widzę przecież co jest.

 


Dom i Garaż daszki mają. Taras i balkon nie.

 


A Tu jeszcze dwa BaWoliki trzeba zmajstrować. Duży i mały. Ale zwłaszcza Duży.

 


Na dziś to ani grama nie widzę żadnego.

 

 


Ja bym nie zdążył do jutra.

 


Zaraz sprawdzimy czy Oni też nie.

 


Kierownik próbował wymknąć się bokiem na północ Domu, ale zdążyłem chwycić wzrokiem w zakroku.

 


Ważne to dobrze zagaić:

 


- No jak TAM?! –

 


- No Robimy! – Kiero nie zwleka z odpowidzią

 


- No, a do kiedy TO (zarzuciłem ręką ogólnie wokół) będzie skończone?

 


- No, na Wszystkich Świętych to my już chcemy zejść z budowy........znaczy że za tydzień. Wszystko. Kominy, Działówki, Więźba.......

 

 


 


HoHo. Straciłem Wątek z wrażenia. Ledwo sobie przypomniałem, że to Nie Pierwsza Taka Obietnica..... choć poprzednie składał BB. A teraz to przecież Kierownik. Pierwsza Linia Frontu. Ostateczna Granica. Dalej już tylko niezbadana przestrzeń........no i Wole Oka!

 

 


- A Wole Oka???!!! –

 

 


Celny Strzał to był. Kiero się ugiął na nogach.

 


- No..........no....... (oj) .........WŁAŚNIE.

 

 


Przy okazji – „No” pełni Bardzo niebagatelną rolę Komunikacyjną na budowie. Kluczową momentami.

 

 


Milcząco Wzrokiem zachęciłem do Kontynuacji.

 

 


- No, właśnie – Kiero wydobył zza pazuchy papier. Rozpoznałem Strzęp Projektu. - Widzi Pan.

 


- No........ – popatrzyłem Niedowidząc.

 


- Ano właśnie - Mało widać! Narysowali tylko kształt zewnętrzny, a szczegółów nie ma!

 

 


Niedobrze. Słyszę i widzę - że Kierownik nie wie jak to zrobić. Znienacka podrzucam myśl o Muratorze. Akurat czytałem o wymianach, deseczkach, sklejeczkach.........jakoś nie Podnieca go ta myśl. A i ja jakoś nieswojo się czuję. Chyba czas kończyć.

 

 


- Ale wie Pan jak zrobić czy Nie?!

 


- No........ – chyba wyczuł Kozerę w moim pytaniu – zrobimy, zrobimy, tylko JESZCZE nie wiem dokładnie.

 


I Niepytany zupełnie dodaje:

 


- Wie Pan, bo ja chory byłem. Lekarstwa biorę. A teraz to i czosnek!

 

 


Zbił mnie z Tropu. Czas chyba Kończyć Zebranie.

 


- Czosnek zdrowa rzecz! – Złote Myśli zawsze w cenie

 

 


Pobiegłem czym prędzej nachuchać do wystudzonego Parowozu.

 

 


Ekipa też ruszyła (jakoś tak milcząco zebrali się wokół Naszej Rozmowy)........może nie biegiem. Ale jednak. Nie ma co stać na Zimnie, jak robota czeka. I Inwestor patrzy. I Kierownik chory na Czosnku.

 

 


Zawinąłem z MechKoniami na Wojewódzki Hajłej. Dzisiejszy Korek zaczynał się już przy carefourze. Dojeżdżając sporo Potem usłyszałem że to przez Bombowy Dzień.

 


Coraz ciekawiej się robi. Dziś Bomby, jutro Grypy, Pojutrze pewnie Wilma przywieje z Florydy jakieś Domy Drewniane.........

 

 

 


Póki co jechałem i myślałem:

 


1) Przypomnieć BB że PIN skontroluje poprawki

 


2) Sprawdzić jak terminy z elektrykiem

 


3) Zapytać hydraulika o za i przeciw kondensatom

 


4) Zadzwonić do Zbycha

 


5) Ustalić spotkanie z Czarodziejką Wnętrzarką

 


6) Znowu do BB pogadać o tynkowaniu i wylewkach

 


7) Zapętlić czas koło piątku żeby w gminie odebrać PNB gazowe i numerek zaklepać na Dom

 


8 ) Sprawdzić ofertę na klimę z innymi

 


9) Zapisać na przyszły tydzień na Kartce Biurkowej: „Garaż+kominek”

 


10) Znowu do BB Poważnie Porozmawiać o Wolich Oczach naszego Domu

 

 


I już.

 


To wszystko.

 

 


Oj, zapomniałem:

 


11) Założyć w końcu Karabin Pancerny i zestrzeliwać tych Sukin...ów co w korku wyprzedzają po trawnikach......!!!

Willie

Willie i jego Dom

UF

 

 


Uff Uff Uff

 


Ufuf

 


Uf

 

 


Stoi Sobie i Nam daszek drewniany. Krokwie dołożone.

 


PIN się zgodził z koncepcją BB.

 


W międzyczasie i ja też Zaczerpnąłem języków. Jak u Puchatka – wszystko polega na odpowiednim szarpnięciu. Czyli oparciu. Niech żyje Wieniec Wszech mocny. To on naprawdę nas Tam Trzyma.

 

 


Nie mogłem przybyć we własnej Osobie, więc Podekscytowany czekałem na werdykt przy Biurku. Rzucając czym popadnie i myśląc tylko o zawodowych tematach. Hehe.

 

 


I nagle – dzwoni PP. Moja Najmilsza poszła na budowę z Kacprem, nieprzypadkowo w samo południe.

 


Sama, Bez Przymusu. Ba, nawet bez Przymusu Psychicznego poszła zobaczyć jak Tam Sprawy się mają.

 

 


Sprawy się miały Tradycyjnie.

 


Budowa znaczy się pusta.

 


Potem przyjechał PIN. Więc było ich już Troje – choć Kacper nie zaprzątał sobie głowy Więźbą. Raczej przyziemny Chłopak. Najbardziej pasuje Mu styrodur w wiatrołapie. Idealny do łamania i smarowania po ścianach. PP się dziwi, co te Nasze Chłopaki widzą w naszej budowie.

 


Ja wcale.

 

 


Jak tam idziemy we Trzech, to trzeba nas ściągać na Obiad Ponaglającym SMSem. I tak Schodzimy dopiero po Drugim!

 


Ja jako Największy i Pomysłodawca to w ogóle nie muszę się usprawiedliwiać.

 


Albo robię tradycyjne cztery dziesiątki zdjęć.

 


Albo macam ściany.

 


Albo myślę zatopiony wzrokiem w krokwi. Lub też betonie tarasowym.

 


Miewam tez Wizje.

 


Wyspa w kuchni.

 


Ja w gabinecie.

 


Razem w sypialni...

 

 


No dobra, starczy przy Dzieciach. Właśnie, a gdzie te moje Chłopaki?!

 


Nosi ich po całości. Dobrze że Zabójcza Kładka zaczyna się parę metrów od Domu. Nie dopatrzyli się jeszcze. Bo inaczej..... Filip to jeszcze by się przyszedł zapytać. Dla pewności i za rękę złapać.

 


Kacper to by tylko Pomachał. Z góry. Żeby go ścigać!

 

 


Ale że się nie dopatrzyli, gonitwy odbywają się w poziomie dolnym. Ulubione trasy to Kuchnia – Spiżarka – Szpara na Luksfery – Gabinet – Hall. Nie mam szans – utykam w Szparze!

 


Druga trasa to Sypialnia – Łazienka – Garderoba.

 


Trzecia to Garderoba – łazienka - Sypialnia – Taras – Salon – Hall.

 


Uff.

 

 


Dobrze że te miecze mają. Od czasu do czasu Zatrzymują się na Pojedynki i Walki.

 


Pojedynki jak wiadomo polegają na zbiorowym Waleniu Mieczami we Wroga – jest tam parę Pudeł po kominie. Obrywa się też butelkom plastikowym. W zapamiętaniu Kacper atakuje też ściany. Styrodurem oczywiście. Ewentualnie wchodzi na górę. Czyli wskakuje dziarsko na kawałek styroduru i rusza na ściane z okrzykiem „Chodzę!”

 

 


Walki dla odmiany to Zbiorowe Walenie Mieczami w Złego. Mnie znaczy. Mam tę niezaprzeczalna Zaletę że w roli Złego jestem Mobilny, Uzbrojony i Sprytny. Nie zawsze daję się Pokonać od Drugiego Ciosu! Czasem nawet zmuszam Bandę Robin Hoodów do ucieczki.

 


W dwóch słowach – Czysta Frajda.

 


No Mówię Wam!

 

 


W przerwach Życia Rycerskiego odbywają się Zawody Strongmenów. Chłopcy noszą styropian i Nadludzkim Wysiłkiem wyrzucają na zewnątrz Domu. Znają Fordowską zasadę Taśmociagu. Kacper donosi, Filip wywala. Będzie z nich Dream Team.

 


Jak już ustalą kwestię Przywództwa i dograją Szczegóły techniczne. Bo jak Filip dostaje w głowę podanym z rozmachem Stemplem Styrodurowym to zatrzymuje Maszynę. I Kacper się denerwuje że przestoje.

 


Z tych nudów to się zaczął łapać za kształki schiedlowskie ostatnio. Zdążyłem dopaśc zanim dźwignął. Drzwi, gdzie tu są Drzwi jakieś żeby to zamknąć!

 


Filip dla odmiany sfrustrowany Zaatakował worek z cementem. Worek oddał natychmiast. Rany leczyłem obcierając „to niebieskie” z okolic nosa i oczu.

 

 


No przecież mówiłem – Czysta Frajda!

 

 

 


Wracając do piątkowego DBKPK (Dodatkowy Bardzo Krytyczny Punkt Kontrolny).....

 

 


PP z PINem sobie pochodzili wokół troszkę. Ekipy ani grama.

 


Fajnie. Właśnie na ten temat w czwartek rano rozmawiałem z BB. Miał ich przypilnować. Widać przechytrzyli, uciekli i ich właśnie gonił. Bo na budowę po jakimś czasie dojechał jego brat.

 


PIN zaczął Smażenie.

 


W połowie dojechał i BB. Bez ekipy. Za Dobrzy są na dystansie – moja budowa – druga budowa.

 

 


PIN kazał się przekonać. Towarzystwo przeniosło się na Poddasze. PP z wiadomych względów pozostała z Kacprem na dole. Wiadomo bowiem że jakby Kacper raz Kładeczki spróbował to koniec. Żaden styrodu by go na dole nie zatrzymał więcej.

 

 


PP więc Nastawiła Kształtne Uszy na wysokość z grubsza i łapała co Tam się Dzieje. Sporo wyłapała.

 


W zasadzie to Podejrzanie Wszystko.

 

 


Jak popołudniu PIN mi zreferowal Ustalenia, to PP nic się nie zdziwiła. Jak jej z Kolei referowałem.

 


Trzeba się też nagadać przy Budowie!

 

 


Generalnie Krokwie OK., tylko łączenie wzmocnić. Dodać krokwie prostopadłe, słupek na nadprożu wzmocnić pod krokiew tarasową, docisnąć mutrami murłaty (czy powiedział Kontrmutry?), słupy kątownikami zakotwiczyć w stropie i dodać Miecze. O, Filip się ucieszy!

 


Ostatnio złapał mnie za rękaw w wypożyczalni. DVD, więc mają też gazety! Tato, kup mi taka fajną gazetę!

 


Fajna to ona była dla mnie, dużo o Panach i Paniach.... ale na okładce był Czarny Pan przebity mieczem.... Mieczem!

 


Co za czasy!

 

 

 


Koniec wizytacji PINa był Najśmieszniejszy.

 


Zapytał na kiedy BB będzie gotów.

 


No. Nie zgadłem.

 


Za tydzień.

 

 


Ciekawe co obiecał ekipie. Bo co ja mu obiecałem to wiem. Odsetki za opóźnienie.

 


Ale na nich to może nie działać.

 


Chociaż.....w sobotę byli znowu. Kierownik popatrzył na mnie tak jakoś.

 


Jakbym Namolny był.

 

 


Wydawało mi się.

 


Na pewno

 

 


Za tydzień mija w piątek

 


Będę tam.

Willie

Willie i jego Dom

Bój to jest nasz Nie (ostatni)?

 

 


Ciemne chmury zbierają się nad krajem.

 


Nic dziwnego że nad BB też.

 

 


Przechwaliłem parę tygodni temu jak szybko Się Buduje. No i wystarczyło raz napisać.

 


Jak ręką odjął.

 

 


Właśnie mija miesiąc jak miała więźba ruszyć. Dwa tygodnie jak miała być zrobiona.

 


Robi się. Powolutku.

 


Chciałem wierzyć że to dlatego żeby tak dokładnie było. Co do centymetra i gwoździka tak jak Projekt każe.

 

 


Pierwsza wątpliwość to że powolność Nie Musi wynikać z dokładności. Jakoś rzadko widzę tam ekipę. Dajmy na to we wtorek wieczorem. Akurat byłem umówiony na dyskusję o terminach z BB.

 

 


Dał znać 10 minut przed że nie dojedzie. Lubię takie telefony.

 

 


Ale skoro już tam byłem to się Nadelektowałem do woli.

 


Wieczór, cisza. Tylko ja i Dom. Wlazłem na górę. Mamy taką Drogę Śmiercionośną zbudowaną. Kładeczka od przyszłego ogrodzenia do balkonu. Z jakieś 10 metrów długości. Wąska i chybotliwa.

 


Wszedłem na górę naładowany Pozytywnie. Że nie spadłem.

 

 


Poszedłem do sypialni południowej, potem do zachodniej, potem do północnej. Przymierzyłem się do wanny w łazience. Przeszedłem Szlakiem Dziur Rekuperowych.

 


Potem wyjrzałem sobie na komin ogrodowy. Ogólnie rzuciłem okiem w kierunku Wisły za kominem Żerańskiej ciepłowni. Potem zasłuchałem się w szum Jedynego Drzewa w okolicy co rośnie na działce obok. Mam szczerą nadzieję że go sąsiedzi przyszli oszczędzą przy budowaniu. Ono tez zaszumiało z Nadzieją.

 


Pogibałem się na skraju balkonu z widokiem na niebieski znak carefour w oddali. Zaglądnąłem w okno sąsiadom 3 działki dalej. W ciemnościach nieźle widać rozświetlony pokój na piętrze.

 


Odetchnąłem Pełną Piersią w noc.

 


Klawo jak cholera. Piękne uczucie. Stoję sobie we własnym Domu na własnej Ziemi. Miło mi i tak jakoś.

 


Wypełzło mi specjalne Uczucie.

 

 


Jestem u Siebie

 

 


Jeszcze tam trochę tego Budowania zostało ale ja już To Czuję.

 

 


Przewentylowałem płuca miłymi uczuciami i zadarłem głowę. Gwiazdy i krokwie. Krokiew Lewa, Krokiew Prawa. Patrzę i patrzę. Jeszcze raz patrzę.

 


Coś pełznie po plecach. Jak u Kinga. Ciarka z lodem.

 


Bo nie widzę gdzie te krokwie się stykają ze sobą!

 

 


Nastrój prysł. Pojawił się Niepokój. Szybki powrót do domu i rzut na Projekt. Jakby go nie obracać, jasno widać że dwie krokwie od południa i dwie od północy się o siebie opierają. Przecież one biorą na siebie cały ten ciężar. Nawet dla Laika jest to oczywiste.

 


Czyli dla mnie.

 

 


Nie będę liczył głośno ile będzie ważyć ta nasza dachóweczka. Chyba najwięcej. Tak mają te karpiówki. Przecież aż architekt adaptujący pogrubasił krokwie z tej okazji.

 


To po to on pogrubasił żeby mi teraz BB jakieś sztuczki w powietrzu nimi kręcił???!!!

 

 


Drżącymi rękami rozerwałem Szarą Kopertę z napisem „Wariant B”

 


Wariant A to procedura standardowa. BB buduje, PIN odbiera etapy.

 


Wariant B to procedura emergency. Plan na wypadek Zagrożenia.

 

 


Po kolei:

 


1. Łyk na uspokojenie (wiedziałem że mnie w takich sytuacjach Trzęsie)

 


2. Zasięgnięcie Opinii Ludowej czyli Wątek na Forum

 


3. Telefon do BB (wezwanie na ubitą Ziemię przed Domem na ranek)

 


4. Telefon do PINa (konsultacja słuchawkowa)

 


5. Wielka Konfrontacja (jeśli konsultacja telefoniczna nie rozwieje Wątpliwości)

 


 

 


BB był na placu bez Szemrania. Popukałem zaciśniętym Palcem w Projekt. Potem tym samym Palcem pokazałem na Dowód Rzeczowy Numer Jeden.

 


Kawałek powietrza swobodnie przepływający miedzy jednym końcem krokwi lewej a drugim końcem krokwi prawej.

 


What the....!???

 

 


BB niezwłocznie dostarczył Wyjaśnienie.

 

 


Wcale mnie nie zdziwił. Sam je sobie wymyśliłem już wcześniej, analizując sytuację.

 


Nawet wymyśliłem sobie że BB dostarczy Wyjaśnienie . W końcu jako Doświadczony Wykonawca nawet obudzony w środku nocy przez spanikowanego Inwestora automatem wyrzuca z siebie Magiczne Hasło;

 


„TAK SIĘ ROBI”

 

 


TAK – w tym wypadku oznacza łączenie obu krokwi dodatkowymi kawałkami opartymi na wieńcu który podpiera całość konstrukcji krokwiowej na słupach stojących centralnie na stropie. Ale czemu krokiew nie jest wystarczająco długa??? Bo takich nie produkują......Hmmm. Jakoś nie chce mi się wierzyć żeby w Polsce nie było dłuższych drzew. Nigdzie.

 

 


Dla odmiany Kawałek o Łączeniu brzmi nawet rozsądnie. W zasadzie nie mam uwag.

 


Poza jedną.

 


W projekcie nie ma żadnych Łączeń!!

 

 


BB ripostuje kolejnym Evergreenem z katalogu Wykonawców:

 


„W PROJEKCIE NIGDY WSZYSTKIEGO NIE MA”

 

 


Ha.

 


Jako Człowiek Dobrotliwy nie rzucam się do Gardła. Złe emocje wciskam z powrotem do Bogatego Wnętrza Człowieka.

 


Z mojej skromnej Kariery budowlanej ale za to Bogatej Lektury Forum i znajomych Coś Tam Wiem o budowaniu.

 


Przede wszystkim znam Dwa Podstawowe Złe Sygnały.

 


„TAK SIĘ ROBI”

 


„W PROJEKCIE WSZYSTKIEGO NIE MA”

 

 


 

 


Hasła wytrychy. W 90% Nie Służą Inwestorom. Służą tylko i wyłącznie Wykonawcom.

 

 


W zasadzie nawet się już Prawie nie Trzęsę. Uruchomiona Procedura B działa dalej.

 


BB uzyskuje informację że Udaję się na Konsultacje z PIN. Od jego Decyzji uzależniam Dalsze Kroki rozwiązania Krokwiowego Supła.

 

 


Krok numer 3 – Telefon do PINa.

 


Jak podejrzewałem. Konsultacja telefoniczna potwierdza moje Proste Wątpliwości. Skoro w Projekcie jest narysowana Jedna Krokiew to powinna być Jedna Krokiew. Takie proste.

 


PIN jednak nie przekreśla Tematu definitywnie. Hasło „Tak się robi” ripostuje „Jak?”. Ja nie wiem. BB wie.

 

 


Jutro Pojedynek Mózgów.

 


W samo Południe.

 


PIN i BB.

 


I mój DOM........

 

 


Ciężkie 24 godziny przede mną.

 

 


Sam chciałem. Pamiętam.

 


Ale jednak.

 


Ciężkie.

 


Willie

Willie i jego Dom

Takie Tam czyli Sąsiedzkie Pogaduchy

 

 

 


Muszę pochwalić.

 


Z Sąsiadami stosunki kwitną.

 


Mimo jesiennej pory Pielęgnujemy i Podlewamy bez ustanku. Bezalkoholowym też.

 


Tematów co chwila zatrzęsienie. W tym jeden ewidentnie Łączący nas na Wieki.

 


Płot.

 

 


Dużo go niby nie ma. Zaledwie Połowa Połowy jednej czwartej całego Obwodu!

 


Z drugiej strony jednak - Dwadzieścia Parę kroków dorosłego mężczyzny

 


Właśnie, a z drugiej strony jest Druga Strona czyli Teściowie. Faktycznie jakoś tak się składa że to Ich Sąsiad też.

 


A że my się już jakoś Lepiej Znamy to wszelkie Uzgodnienia z Tamtej Strony Płotu prowadzimy też My. Jako Plenipotenci.

 


Czyli Odpowiedzialność Miażdżąca.

 


Wiecie.

 


Sobie zrobić Dobrze to już Niełatwo. Trudno nawet czasem

 


Ale równolegle i Teściom!?

 


Hmm... jeden Błąd a Konsekwencje na Lata.

 

 


Więc jak się rzekło – Płot nas wszystkich Łączy.

 

 


Zaczęliśmy dyskusje jeszcze Późną Wiosną. Na wstępie, zgodnie z podręcznikiem Savoir-Negociator spotkaliśmy się aby ustalić Metodę Głosowania.

 


Zajęło nam to jakieś Dwa lunche w pobliskiej Hipermarketowej Restauracji. To ta, gdzie Pani nam świeczki w oczach zapala po zmierzchu. Albo nie.

 

 


Ustaliliśmy w końcu Przewagą Głosów (używając z rozwagą posiadanych Plenipotencji Teściowych) że przyjmiemy wariant ludowo-demokratyczny. Każdy się Rozejrzy i dokona dokumentacji tego co Fajne u Innych.

 


Wiem, wiem.

 


Mało to Twórcze, Odkrywcze, Artystyczne i Inspirujące.

 


Spojrzeliśmy sobie jednak w Twarze i stwierdziliśmy to jasno – nie jesteśmy Najlepsi w Te klocki. Płot się Skopiuje.

 


A nasze Talenty poświecimy w zamian na te Inne Klocki. I nagle się okazało że Sąsiad był ukończył Szkołę z Muzyką i Wie które Klawisze najpierw a które Potem. Czyli że co?

 


Czyli że mam już Potencjalnego Partnera do "Willie and Neighbor Białołęka Big Band"...... czasu jeszcze trochę zostało zanim tam razem zamieszkamy, więc akurat mam czas na Wycyzelowanie mojego dyżurnego gitarowego Osiągnięcia. Mam takie solo.

 


Gram je od pół roku. Cel jest jasny. Będę Mistrzem.

 


Na końcu będę potrafił zagrać je Dwa Razy Tak Samo.

 


A potem Sąsiad wejdzie z Klawiszem.

 


!!!???

 


Mnie to rusza, już jak tylko myślę!

 


I na pewno się zmieścimy we Dwóch w Kotłowni

 

 


....i tak Rozmarzeni oddaliliśmy się w poszukiwaniu Naszych Płotów........

 

 


Kolejne spotkanie odbyło się z Prezentacją Przeźroczy. PP wykonała tournee wokół Świata i natrzaskała ze 30 pozycji. Proste, Łuki, Drewno, Żelazo, Beton........nie . Popukaliśmy Palcem w stół. O Te nam się podobają.

 


Sąsiedzi pochylili się nad Tematem. Sami jakoś zdjęć nie donieśli, ale Mieli w Głowie koncepcje.

 


Ten Lunch był Owocny.

 


Zakończyliśmy go Sprecyzowaniem Zbieżnych Kryteriów. Drewno, bez Ekstrawagancji ale bardziej niż proste sztachety. Kolor naturalny. Brąz. Odcień do negocjacji.

 

 


Kolejna Runda miała być Tą Decydującą. Mieliśmy w zanadrzu Gotowe Głosy Plenipotenckie. Poszło jak z Płotka.

 


Płot będzie Gustowny acz Klasyczny, lekko Ażurowy acz Zakrywający, Prosty acz Łukowaty. Taki sam i Tu i Tam i Gdziebądź.

 


Czyli naokoło.

 

 


Super. Strasznie to miłe Uczucie tak uzgodnić sobie z Sąsiadami Pierwszy Płot. Polecam.

 

 


Teraz nastąpiła Faza Produkcyjna. Ponieważ My byliśmy jeszcze bardzo w Polu z naszym Domem (dopiero właśnie BB zaczął wbijać te swoje Kołeczki Informacyjne) a Teściowie to nawet jeszcze nie wiedzieli czy mają W ogóle Jakąś Przyszłość Budowlaną - z zadowoleniem przyjęliśmy Inicjatywę Sąsiada.

 


Weźmie się!

 

 


Wymieniliśmy więc Stosowne Wyrazy i zapewniliśmy o Wypłacalności.

 

 


Na bieżąco byliśmy informowani o Postępach. Sąsiad zmagał się z Przeciwnościami Dzielnie i Nieustająco. Nawet mieszkanie sprzedał w tzw Międzyczasie i Poszedł na Bruk z całą Rodziną. Potem się Wynajęli na Dalekiej Białołęce u jednego Pana Najmity. Pobudował sobie Pół Bloku w Złotych Czasach Ulgi Budowlanej dla Najmitów. Teraz dokonuje zwrotu z inwestycji z naszych Podatków. Dodatkowo z Pensji Sąsiada. Polityka Propospołeczna się to nazywa. Albo jakoś Tak.

 

 


Sąsiadowi kibicowaliśmy, co jakiś czas dając Zgody na zmiany w specyfikacji. Słupki trochę cieńsze i niemalowane, beton na ławeczki z gruchy, impregnat lepsiejszy żeby nie wymiękła podmurówka za rok.......no Widać i Słychać że Temat Rzeka.

 

 


Któregoś dnia Sąsiad zadzwonił z Poważną Miną. Słyszałem ją w Głosie.

 


- Musimy się spotkać na Polu!

 


- Ale co się dzieje???

 


- Nie mogę mówić, muszę pokazać.........

 

 


Też bym pomyślał że Poważna Sprawa. Pochyliliśmy się nad Nią.

 


Wyglądała niepozornie jakoś.

 


Zalany placek betonu w ziemi na skraju Działki Sąsiada. Wręcz w rogu miedzy Nim a Teściami. To co Ja tu Robię?!

 


Sąsiad wyciągnął SamoOskarżycielski Palec:

 


- Patrz! 10 CENTYMETRÓW!

 

 


!????

 


No tak. Budowlańcy Wleźli w Szkodę Teściom na Ziemię! Słupek klinkierowy będzie już po wieki wieków zajmował Część Działki.

 


Hmm. Niby Sami Swoi już wszyscy w Stanach, ale jednak...

 


Musiałem użyć Całych Plenipotencji i Pocieszyć!

 

 


Tym bardziej że Teść był Żołnierzem i miał Pistolet. PP mnie Nim kiedyś Straszyła. Pistoletem, bo Teść do Rany Przyłóż......

 


Ale na szczęście już Dawno oddał

 


I poza tym do rany Przyłóż!

 

 


Uspokoiłem Skołatane Nerwy Sąsiada. Dobrze będzie!

 

 


I tak sobie płynął Czas. I nadpłynął Czas Realizacji. Właśnie niedawno.

 

 


Od frontu Sąsiada pojawił płot. Jakby Inny. Drewniane sztachety zastąpiły metalowe pręty.

 


Hmmm. Podrapaliśmy się zbiorowo w głowy z PP. Bo nam się zapamiętało że niby miało być naokoło Tak Samo.

 


Widocznie zmienili zdanie. W końcu Sąsiedzki Front to Front. Pewnie stwierdzili że działki nie za dużo i drewno jeszcze to dodatkowo zasłoni. Nawet fajnie wygląda.

 


Więcej nawet.

 


Zaczęliśmy z PP patrzeć na siebie Badawczo. Bo nasz Front jeszcze na deskach Kreślarskich leży.......

 


Hmmm.

 


Tylko jakoś tak.

 


Znienacka.

 

 


Druga Odsłona pojawiła się akurat w ostatnią sobotę. Po tygodniach Rozłąki z budową poszedłem z aparatem zrobić tradycyjnie 50 ujęć Zmian. Czyli 8 krokiewek które udało się Ekipie do tej pory osadzić.

 

 


Wzrok mi jednak Utkwił w Płocie.

 


Tym Łączącym nas na Wieki z Sąsiadami.

 


Sztachety drewniane, ażurowe. To się zgadza. Ale wcięło Łuki i Kolor. Jest prosty i pomarańczowy!

 


Eeee....Hmmm.....

 

 


Tak jakoś nie widziałem jak się Odnieść do Nowości.

 


Nie to żeby jakiś Nieładny. Można się przyzwyczaić.

 


Obsadzimy tujami i w ogóle......

 


Ale jakoś Tak.

 


Dziwnie.

 

 


Tak miło się rozmawiało. Tyle czasu poświęciliśmy na Uzgodnienia. I jakoś Tak.

 


Poczuliśmy się Zdziwieni.

 

 


Faktycznie to zmienia i nasze plany. Bo głupio teraz będzie zostawić Połowę jednej Połowy jednej czwartej Obwodu w zupełnie Odstającym Stylu......

 


Przedyskutowaliśmy temat z PP. Przyjęliśmy Pozycję wyczekującą.

 

 


Sąsiad zadzwonił dwa dni Po Fakcie Odsłony.

 


Tłumaczył się.

 


Ogólnie ujmując Temat wymknął się nieco z Rąk. Sztachety okazały się niewystandaryzowane wystarczająco i za krótkie na łuki. Kolor to MAHOŃ.

 


MAHOŃ!?

 


Zmienił się w procesie Mieszalnictwa i Wykonastwa.

 

 


Aha.

 


W sumie wyjaśnienia przyjęliśmy. Do wiosny pomyślimy jak się Zintegrować z nowym Płotem

 


No i chyba w końcu z Sąsiadami trzeba będzie Wódkę wypić, a nie tam jakieś lunche zwiedzać.

 


Bo najwyraźniej musimy popracować nad Komunikacją.........a zwłaszcza nad Zarządzaniem Zmianami.

 

 


Czyli w dwóch słowach – Rozumiemy się! I jeszcze w dwóch – Podlewamy Nadal Znajomość!

 

 


Ale dobrze że Teść Pistolet oddał

 


Bo jeszcze tego Płotu nie widzieli.........a Plenipotencje były jasne. Uzgodnienia też.

 

 


A teraz to muszę zapytać czy Teściowie lubią POMARAŃCZOWY MAHOŃ........na Wieki?!

Willie

Willie i jego Dom

Zwykły Dzień

 

 


Pobudka.

 


Jesienny blado mglisty świt.

 


Zimno. Wilgotno też.

 


Wilgoć jest niemiłego rodzaju. Wciska się zimnym sygnalizatorem „już tu jestem – Wasza Jesień”

 

 


Senne marzenia jeszcze krążą wokół trzeźwiejącego mózgu.

 


Dziwnie miłe.

 


Dla równowagi Coś nadciąga nieubłaganie kursem na zderzenie.

 


Koniec snu. Przyspiesza natłok maili do świadomości. Klocki wskakują na poszczególne miejsca zegarka. Zegarek miga 6,20; 6,40; 6,50......

 

 


Oj nie!

 


Usilnie próbuję zatrzasnąć świadomość razem z oczami. Nie ma mnie jeszcze.

 


Nie ma jeszcze Pełnego Dnia.

 

 


Wyszarpane i Oszukane 15 minut. Mogę leżeć jeszcze z pół godziny jakbym chciał.

 


Nie chcę. Rankiem Zwykłego Dnia leżenie jest niemiłe. Leżenie oznacza że czas mija bezproduktywnie.

 


Męczę się tylko Oczekiwaniem.

 


Męczy mnie ścisk Namolnych myśli „Co najpierw? Co potem? Czy zdążę? Czy tak trzeba? Co wybrać? CO ZAPOMNIAŁEM?????”

 

 


Przerzut przez kanion łóżkowy i bezszelestne przeniknięcie drzwi sypialnianych.

 


O ile Kacper czujnie nie rozpocznie swojej Pobudkowej pieśni „Uż Dzień!!!!” . Wtedy bezszelestne przeniknięcie zamieniam na przerzut karatekowy Kacpra do naszego łoża i wciśnięcie koło PP. Czasem działa. Częściej nie.

 

 


Ten tydzień jest specjalniejszy. Filip zapadł na Prawe Ucho więc śpi do Kiedy Tam Chce. A On to lubi. Jak Mama. Jak Tata (kiedyś przynajmniej).

 


Nie jak Kacper.

 


Ten to się wrodził w Sam nie wiem Kogo.

 


Mojego Ojca???? Jedyna znana mi osoba która Nie Lubi spać.

 


Rano. Lubi popołudniu Czyli........ tak jak Kacper.

 

 


Specjalniejszy tydzień to Poranne śmiganie na Paluszkach. Wizyta w łazience, przeskok w Kombinezon Roboczy, dociśnięcie Krawata i już. Nie ma mnie.

 


Samochody mrużą Spłakane Oczy. Słońce ostre ale nie grzeje......

 

 


Chojrak jakiś jestem. Bez Kurtki.....całą Drogę. A na parking będzie ze 62 metry!

 

 


Kierunek Wybrzeże! Gdańskie.

 


Czyli aż za Most Toruński! Dziś jedziemy Dokonać Wyboru . Koramic czy Creaton. Coś czuję że wybraliśmy. Ale Oficjalnie na Głos jeszcze nie wiadomo.

 


Skądinąd znana Hurtownia Dachowa. Dobrze że przy głównej trasie. Widać przynajmniej że się ją mija.

 


Bo wjazdu z głównej nie ma. Ani skrętu. Ani nawrotu.

 


Ładuję się na Trawnik przy Stacji z Droga Benzyną. Na znak protestu przeciwko spiskowi OPEC i PKN nie zatankuję. Zajmę tylko trawnik........... 2 kroki i już Chłonę Widoki.

 


Zakładki, Esówki, Blachy.

 


I moje ulubione.

 


Karpiówki.

 

 


Oglądam i oglądam. Kolorowe takie. Nawet fotkę cykam. Dla PP jako dowód rzeczowy.

 


Pan Miły wygląda co pomóc. Wyłuszczam temat i precyzuje oczekiwania. Pada pytanie o ilość dachu.

 


400........chyba Zważniałem w oczach Pana. Przynajmniej dałem nadzieję......

 

 


Pan na życzenie prezentuje kolory i odcienia. Chyba się nie zna do końca. Ale miły.

 


Biorę na wzór dwie i zjeżdżam. Decyzja już jest Pewna.

 


Pan pokazał mi Wiekora. To był nasze Ostatnie Widzenie....... niech żyją Dachy dla Polski! Importowane z Niemiec........

 

 


W Pensjonacie wyrobisko w tym tygodniu. Zagarniam Łopatami. Umowa X, umowa Y, Transakcja Z, Prezentacja L, Specyfikacja M. Nie myślę za bardzo bo co zaczynam to Staję.

 


Po co ja to robię?

 


Głupie Naiwne Pytanie.

 

 


Świat Korporacji ma nieustający Argument.........za to mi Płacą

 

 


Komórka nadaje Sygnały. Wylot na Róg Ulic. Pan Jarek co mi lepi Reku. W trakcie dyskusji monetarnej, Komórka piszczy Głosem Pana od Gazu. Dobrze że to Róg Obok.

 

 


Niesamowite ile Budowlanych rzeczy można załatwić w promieniu 500 metrów w centrum Wielkiego Miasta....za chwilę będzie tu BB. Po Karpióweczkę i Cegłóweczkę. Wzorcowe egzemplarze do zamówienia.

 


Poruszamy inne Sympatyczne Tematy.

 


Szambo też.

 

 


Niesympatyczne też ruszamy. Zawalony termin Więźby. BB się upiera że okna zamawiać Bez Czekania na górę. Dzięki ale poczekam. Sicher ist Sicher.

 

 


A propos - telefon do Okiennicy. Co robimy? Terminy gonią, zamówienie czeka na pomiary góry. Ok. puszczamy więc sam dół, a górę dopiero jak będzie.........najwyżej Bawolikon zabijemy Dechami. Oj, wziąłbym taką Dechę i pomachał czasem...........Wokół. Ostrożnie. Żeby nie zabić.

 

 


Kanapka w pobliskim Super Osiedlowym Markecie. Kiedyś to był Sklep. Kanapki bez zmian.

 

 


Druga część Łopatanki. Mija życie.

 

 


Może wyjdę już. PP dzwoni z Dobrą Nowiną.

 


Na budowie nikogo nie ma.

 

 


Nic nie mówię. Nie mam żadnych Dobrych Słów pod ręką. Sprawdzę jak Dojadę.

 


Jadę.

 


Dziś Korek Malutki. Prosto wedle Świerczków, dwa razy na prawo, raz na lewo, Mostek nad Wisełką, koło Machającego Policjanta, Rondellem w prawo, Dobijam przez FSO i już Wypad na swoje. Dziś jakaś Promocja.

 


Wszystkiego 30 minut.

 


Wczoraj to samo 55. Dobrze że Mostu Północnego szybko nie będzie. Jeszcze więcej Ludzi by tu chciało mieszkać..........

 

 


Wjeżdżam w Swoim Kierunku. Udaję że nic to, ale Gotuje Mi Się Wywar. Rzut oka – nawet murłata nie dociągnięta do końca......Zanim Jad spłynie dzwonię do BB. Tradycyjnie. Jutro. Dziś strop zalewali na tej drugiej Budowie....

 


Jestem Spokojny jak Zapadający Zmierzch.

 

 


Filip i Kacper walczą z Bułami Deserowymi. PP kontroluje Postępy. Chłopcy biją Aktualny Rekord Przeciągania czasu Deseru. Całusy, śmichy, Chichy. Trochę piany. Cudnie.

 


Gdzieś Tam mija Dzień. Trochę bajek z dvd, kolacja, kąpiel. Puszczamy Banie z mydła.

 


No może Dziś trochę potańczę w łazience. Jest taka Ulubiona Filipa Piosenka z cubixa.........z magicznym słowem „przypominasz mi mój Tyłek......” Hit. Kacper też to lubi. A cubixa nawet nie widział.

 

 


Zasypianie. Całusy. Trzymanie Ręki. Kacper ma Taką Metodę. Nie bajki, nie piosenki. Po prostu Trzymamy się za rękę. Fajnie.

 


Pierwsze 15 minut.

 


Drugie 15 minut Hartuje Człowieka.

 


Potem już Się śpi

 


Ja z tego Snu jakoś wychodzę. PP prawie nigdy

 

 


Wreszcie Czas na Poważne Dyskusje o Życiu, Pracy, Budowie i Planach. Albo może dvd

 


Jakoś zaraz Podręczny Zasilacz sygnalizuje Zanik Zasilania. Na resztkach baterii wizyta Łazienkowa.

 


W przeczołgu do sypialni dorzucam dwudziestą karteczkę na stosik Ważne na Jutro....

 


Terapia Usypiająca to Miłe Myśli. Takie zupełnie Nieporanne. Marzenia, wyobrażenia, plany.........

 

 


Pa.

Willie

Willie i jego Dom

Męska Rzecz

 

 


Wytrzeszczone Oczy.

 


Pot pełznący podstępnie pode Skronie.

 


Dudniące tamtamem serce.

 


Tępy ból żołądka i Rury spustowej.

 

 


Mężczyzna w akcji.

 


Znaczy ja.

 

 


PP potwierdza. Mężczyzna to ja. W związku z tym do mnie należą Męskie Tematy.

 

 


Temat numer jeden - Zatłuc Pająka.

 


Generalnie nie mam nic przeciwko Pająkom. Ale zasada brzmi: Wy zostajecie na dworzu, a My was nie ruszamy.

 


Czyli Ruszamy jeśli zainwazjują wnętrze. Można uznać zasady za Fair.

 


Nie fair jest tylko Standardowa Godzina Inwazji.

 

 


PP lubi sobie posiedzieć po nocach. Nie wiem co robi. Ja śpię. Śpię twardo i reaguję tylko na 3 bodźce:

 


1) Filip z drugiej sypialni, schowanej dodatkowo za łazienką - choćbym nie wiem jak mocno spał to się obudzę jak tylko zawoła – to jeszcze zrozumiałe. Ale nie budzi mnie Kacper który śpi i gada przy naszych głowach. I tego nie rozumiem. Musi wzbudzać Inną Falę powietrzną chyba. Na szczęście PP ma odwrotnie, więc obaj nasi Synowie mają zapewnioną Pełnodobową Opiekę Rodzicielską

 


2) Pobudka o pogańskiej godzinie czyli przed 6 – mamy taką Domową Świecką Tradycję. Jak jedziemy gdzieś w Kraj (czyli albo w góry albo nad morze) to wyjeżdżamy właśnie ok. 6. No i kto wtedy musi pierwszy wstać i starmosić Resztę? Właśnie. Męska Sprawa. Działa to na mnie tak że całą noc przesypiam jak Truś. A Truś wiadomo jak śpi. Byle Jak. Z Tych Nerw...

 

 


w wreszcie Ostatni Wielki Bodziec

 


- PP przyzywająca Tęsknie „PAJĄĄĄĄĄĄK”!!!!

 

 


Na tych 50 utłuczonych Zwierzaków (oj żeby tylko nie czytał nikt z Ochrony Pająkowej ) ze 2 (DWA) przyszly za dnia.

 


Reszta biega po Północy. I Po dywanie. To oczywiście po to żeby było Mniej Widać.

 


Efekt jest Tym lepszy. Raz to sam przeżyłem. Siedziałem sobie po północy i Znienacka poruszył mi się Kącik Oka. Oko właściwe było skoncentrowane na książce. I nagle Kącik się poruszył.........

 


.......uff. Nie chodzę na horrory. Po co? Sam sobie zapewniam wystarczającą ilość Przeżyć Duchowych.

 


A po tamtej wizycie Jeszcze mniej chodzę na horrory....

 

 


Poruszył się naprawdę wielki i włochaty pająk na dywanie. Wielki a nie Wolny. Szybki wręcz. Musiałem być więc jeszcze Szybszy!

 


Oszczędzę drastycznych szczegółów. Dość powiedzieć że to była Jesień Ludów Pająkowych. Najwyraźniej się spączkowały wewnątrz domu. Potem urosły. No a potem szukały wyjścia. Przez dywan.

 

 


Od tamtej pory jak PP woła to jestem Szybszy, bo rozumiem Ten Stres.

 

 


Poza kwestiami zwierzęcymi jest jeszcze parę drobiazgów kwalifikowanych do Męskości. Nie wartych wspomnienia. Zmywarka w zakresie transportu z/do. Dociskanie walizek.

 


Takie tam. Życiowe tematy.

 

 


I Stanowcze Kontakty Międzyludzkie.

 


Znaczy jak trzeba coś uzgodnić albo zadzwonić do Obcych.

 


Albo wyrazić Gniewną Opinię w Twarz.

 

 


PP na wszelki wypadek pokazuje jak się robi Gniewne Oczy. Bo ja sam z siebie to Strasznie Dobrotliwy jestem. Tak mi się wydaje.

 


Ale inni też tak mówią często jakoś. Przyzwyczaiłem się więc do myśli że jestem. I sobie to chwalę.

 


Ale są Takie Dni kiedy nie.

 


Bo dobrotliwi nie lubią Smażenia na wolnym ogniu, Wywalenia kawę na czyjąś Ławę, Bezlitosnego Przyciśnięcia Faktami.

 


Czyli Opierdzielania Innych.

 

 


A to jednak Męska Sprawa.

 

 

 


I właśnie taki dzień nadszedł. Dziś.

 


Dzień Gniewnych Oczu i Dudniącej Rury spustowej.

 

 


I Kto to się Zaprosił na ten Dzień?

 


BB!

 

 


Nie dał sobie szans.

 


Rosło napięcie.

 


Wrzód nerwowy się Napinał.

 


Drewno na więźbę było już 3 tygodnie temu.

 


Potem było już na pewno 2 tygodnie temu.

 


Potem Szczerze Zatroskane zapewnienie wiozło nam je na tydzień temu.

 

 


Dotarło w czwartek. Dużo towaru. Grube, chude, krótkie, szerokie i Inne. Piękna sprawa.

 


Ale bez obsługi. Ani kawałka Wykonawcy.

 


Ekipa cieśli już jechała. Razem w Drewnem jechali przez 2 tygodnie. Jeździli tam gdzie drewno. Daleko od naszej działki.

 


Na samym końcu podróży się niestety rozstali.

 


I drewno dojechało.

 


Ekipa nie.

 

 


Od czwartku słyszałem Szczere Zapewnienie że Już Tu Są. I zaraz ich zobaczę. No jutro właśnie.

 


W piątek się okazało że mowa była o sobocie. W sobotę zaniemogli razem z telefonem BB. Tylko sekretarka działała. Coś tam jej powiedziałem do słuchu.

 


W niedzielę pojawiła się Straż Przednia. I informacja że w Poniedziałek startuje Ekipa Właściwa.

 


Ale przecież Dzień Święty Święcić. Zwłaszcza jak PIS rządzi

 


Więc Zastępczy poprzekładali trochę lepiej to Drewno co było i już ich nie było.

 

 


Wieczorem dopiero mogłem wczoraj zajrzeć na Plac. Barak zamknięty, Drewno leży, Nikogo nie ma.

 


Szlag mnie uderzył.

 


Ale nic. Uchyliłem się jeszcze na chwilę.

 


Pojechałem jeszcze dziś rano. Bo teoretycznie to oni jeżdżą w poniedziałek wieczór z tej Krynicy, żeby w korkach nie jechać. Tak mówili kiedyś. Wtedy jak nam jeszcze Dom budowali.

 


Praktycznie dziś rano też ich nie było.

 

 


A przecież miało być tam Pięknie. Generał dowodzi, my płacimy. Ile on nadowodzi, tyle my zapłacimy. Umowa precyzuje z lekkim plusem dla nas, czyli zawsze Generał jest drugi wkolejce. Najpierw ma zrobić, i dopiero płacimy pieniądze. Czyli że Dobra Umowa.

 


A jednak.

 


Nie wziąłem pod uwagę Psychiki Inwestora.

 


Mnie znaczy.

 


No i PP oczywiście.

 

 


Bo fakt Niepłacenia jakoś nam humorów nie poprawia. Bo my chcielibyśmy płacić. I Dom mieć.

 


Zwłaszcza że pora roku nie sprzyja Spóźnialskim.

 

 


BB nawet nie pytał o co chodzi. A Ja nawet nie mówiłem o co chodzi.

 


Stawił się wedle życzenia na pobliskim Rogu Ulic wielkiego miasta. Niewiele mówił.

 


Ja głównie mówiłem.

 


Tak jak uczą na kursach Empatii. Albo Kontrolowania Agresji. Albo nie.

 


Najwięcej o własnych Uczuciach.

 


Potem napomknąłem o Umowie.

 


Potem rozwinąłem temat Umowy. Zwłaszcza ten fragment w którym za każdy dzień opóźnienia w Dostawie będę odliczał 2 tysiące. I już teraz uprzedzam że minione 2,5 tygodnia będą Nieusprawiedliwione.

 


Potem znowu napomknąłem o Uczuciach i Komunikacji Międzyludzkiej. I jednej bardzo cenionej przeze mnie i PP cesze charakteru.

 


Szczerość.

 


10 razy bardziej wolę usłyszeć że Ekipa robi inną budowę i zajmie jej to 2 tygodnie, niż słuchać co 2 dni bajki o Nadejściu i Podejściu.

 


W sumie długo się nie zeszło.

 


BB wydawał się Przejęty. Ja też.

 


Gniewne Oczy trzymały mi się jeszcze ze dwie godziny potem.

 

 


No i co?

 


Głupio jakoś wyszło na końcu.

 


Zapytałem kiedy będzie ekipa.

 

 


Tak.

 


Tego się obawiałem.

 

 

 


JUTRO.

 

 


Jak ja to powiem PP???!!!!

 

 


Wiem.

 


Jutro!

Willie

Willie i jego Dom

Białe Króliki i Drewniane Patyki

 

 


Zacząć od A czy od D?

 


Zacznę od D, bo trzeba ustabilizować poziom Oleju w Irytatorze.

 

 


.........................

 


Opowieść o Drewnianych Patykach.

 

 


Pogoda jaka jest, wszyscy widzą. Jak Drut. Jak Marzenie. Jak ideał Budowlany.

 


A tu D!

 


Drewna nie ma.

 


Miało być „za tydzień”. Się nie udało.

 


Kolejna Obietnica opiewała na następny. Znów Się nie udało.

 


Ostatnia Obietnica była naprawdę Solenna. Teraz to już „na pewno za tydzień”

 


To był ten poprzedni.

 


Z tych Nerw wyjechałem za granicę i w ogóle Przestałem Patrzeć w stronę Budowy. A pogoda za granicą Prawdziwie Południowa.

 


Toskania w słońcu.

 


Zupełnie taka jak w stolicy.

 


Jak na naszej Pustej i Milczącej Budowie.

 


PP popatrzyła w środku tygodnia, strzepała kilka pajęczyn z Kontenera (trzeba będzie odliczyć za Opiekę i Czyszczenie Wyposażenia) i poszła z powrotem.

 


Nic.

 


Ja ledwo wróciłem w sobotę o Północy, zacisnąłem pętle na szyi Fredka (znowu wyjazdowe wakacje i znowu czyści Kocią Miskę!) i pognałem w kierunku budowy. Nic!

 


W niedzielę Pogoda się Utrwaliła. W ogóle daliśmy niezły POPIS.

 


Za to prognozy się Pogorszyły. Na pogodę też.........

 


PP pomaszerowała na Budowę dziś.

 


Pogoda nadal jak w Toskanii. Nadal Pięknie. Nadal Cicho.

 


Nadal Nic.

 

 


A na najbliższy piątek jestem umówiony na pomiar górnych okien....

 

 


Dzwonię do BB.

 


- No......... – w zasadzie to co mam mówić. Nasycam tylko głos Irytacją.

 


 


- Jutro! Jutro na 100%. Przyjeżdża drewno i startujemy! – BB nic nie kręci. Słyszy mnie. I mój Głos

 


- Ale na piątek to okien na pewno nie będzie. A 2 tygodnie pięknej pogody poszły......precz! – Dobra Nowina mnie nie rozładowała. Brakuje mi Skruchy i Samobiczowania.

 


- No tak..... – BB już się nie wykręca – no nawaliłem....

 


- No.......... – w zasadzie to co mam mówić? Jest jak jest.

 

 

 


PP szykuje więc się ponownie na kontrolne Czyszczenie Pajęczyn.

 


A ja......w środę jadę znowu za granicę. I w ogóle nie będę patrzył w te stronę!

 


Demotywuje mnie to NicnieRobienie z Drewnianych Patyków. Strasznie.PP też. Kacpra chyba też. Wstaje skoro tylko świt zobaczy i krzyczy od razu "Dzień!". I już nie zasypia......... Nerwy na wierzchu.

 

 


.......................

 


A teraz A czyli Biały Królik w Akcji.........

 

 


Łaskawcy się odezwali Niepytani. Nie to że nie próbowałem.

 


Niepytani mają po prostu odpowiednią umowę biznesową ze znaną Popularna Firmą Łączącą. "Zawsze Zajęte a Wolne Wieczory i Weekendy" . Próbowałem 3 dni średnio co 1,5 godziny......

 


Złapali mnie akurat w Wykroku do Boeinga. Jest umowa na przyłączenie!

 


Wspomniałem że to Fajnie i wogóle to ja właśnie dzwoniłem ostatnio....

 


- Haha, A to nic dziwnego że się pan nie dodzwonił! - radośnie zareagowała Miła Pani Gazowa - bo wie Pan u nas to Ciągle Zajęte!!!

 


No. Nawet nie Udają.........

 

 


Trzeba tylko przyjechać i złożyć podpis razem z papierem że PP się zgadza. Chyba żeby chciała koniecznie też jechać. Nie chciała. Zgadza się bo mnie Kocha i Ufa.

 


No i też się chce nagazować

 

 


Pojechałem, podpisałem. Bardzo miła obsługa. Serio.

 


Nic nie czarują, mówią jak jest. Do swojego gazu trzeba swoje odczekać.

 


Dostaliśmy daty do gazowania. Nie będzie prezentu pod choinkę, będzie na Nowy Rok.

 


I to wszystko w tym roku.

 


Potem minie miesiąc na inwentaryzację.

 


Potem jeszcze 2 tygodnie. Na różne Różności.

 


I już 13 lutego będziemy się grzać.

 


Na maksa........

 


No chyba żeby padało. Albo wiało. Albo i mróz.

 


Takie rzeczy co to się zdarzają najczęściej od listopada do marca.

 


Wtedy będzie Opóźnienie.

 


Hmmm.

 


Zacząłem zabawę w czerwcu. Jakby nie liczyć w optymistycznym wariancie 8 miesięcy........ Klient nasz Pan. Ale grzać to się trzeba będzie Kominkiem

 


To jest Wariant Awaryjny A.

 


Nad wariantem Awaryjnym 2B jeszcze pracuję.....

 

 


Zadzwoniłem tez do gminy. Minął właśnie Magiczny Miesiąc od złożenia Zawiadomienia o Zamiarze budowy przyłączy. Z załączeniem wszystkich możliwych pism, mapek, projektów, aktów. Kupa śmiecia. Chyba zadziałało.

 


Gmina się nie odezwała. Lektura zajęła im cały ten czas.

 


Upewniłem się że nie Dadzą mi papierka na którym piszą że już miesiąc minął. Nie dadzą.

 


Znany skądinąd Wykonawca Przyłączy potwierdził – akurat dziś weszła w życie Nowelka i Gmina nie musi już dawać Papierka.

 


???

 


Nie mogłem uwierzyć.

 


Hurra?

 


Czyżby to już się zaczynało - Odnowa moralna i Czwarta Polska???!!!

 


 


Ładne tempo. Do świąt możemy nie poznać Okolic..........

 

 


A więc Króliki i Kaczory wystartowały. Donaldy też.

 


Powodzenia.

 


Sobie i Im.

 


Willie

Willie i jego Dom

Łatwizna

 

 


Właśnie oficjalnie ogłoszono że Prawie Wszystkich stać na Dom.

 


Tylko brać się i budować.

 

 


Sam tak wmówiłem PP już prawie rok temu.

 


Więcej nawet.

 

 


Sam Sobie wmówiłem!

 


Taka Łatwizna że niby.

 

 


W zasadzie samo budowanie to rzeczywiście proste. Zwłaszcza dla Fachowców. Wiedza, Doświadczenie. W końcu to Fachowcy.

 


Ja też. Coś tam wiem. W końcu kilkanaście lat na rynku.

 


Szkoda tylko że nie Budowlanym.

 

 


Po to wynajęliśmy BB. Wiedza, doświadczenie, z polecenia.

 


Ma nam zbudować nasz Piękny Dom. I żeby był ciepły. I solidny. I taki miły. No nasz po prostu.

 


Do pary wynajęliśmy PINa. Wiedza, doświadczenie, z polecenia.

 


Żeby kontrolował BB. Żeby na pewno dom był ciepły. I solidny. I miły.

 


Czyli Wszystko pod Kontrolą.

 

 


Reszta to już tylko Psychika.

 


Jedni mają Mocną i Odporną. Problemy egzystencjalne spływają po nich bez trudu. Wiedzą że Robią Dobrze. Cokolwiek by nie robili.

 


Fajnie mieć Taką.

 

 


Tak sobie myślę, i przyglądam się tej Swojej.

 


Wątpiącej i Dyskutującej. Ze mną zwłaszcza. Dyskusje wewnętrzne potrafią być Strasznie Upierdliwe.

 


To nic. Przyzwyczaiłem się.

 


Gorsze to że Niby Skończone powracają Znienacka.

 

 


Ytong taki najlepszy.

 


Cały Hektar przemyśleń. Dyskusji wewnętrznych. Zewnętrznych jeszcze więcej. Z PP to nawet przymusowa. Z raportem analitycznym na papierze. Żeby już nie było Żadnych Wątpliwości.

 


Wątpliwości Nie ma.

 


Znienacka tylko wraca Szarpiący Niepokój. Rozkładanie na czynniki PodPierwsze.

 


Bo to już Nieodwołalne. Jak już poszło to koniec. Dom stoi i świeci z daleka. Y jak Ytong.

 


Miękki, nasiąkliwy, jednowarstwowy.

 


Czy to na pewno Najlepszy Wybór?!

 

 


BB wybrany. Trzy miesiące nerwowej pracy Umysłowej. Jak ułożyć Pytania. Jak ocenić Kandydatów. Jak negocjować ostateczną cenę.

 


Uff. Wszystko za nami. Wybrany, ustalone.

 


Wątpliwości nie ma.

 


Tylko znienacka wyskakuje Niepokój........

 


Opóźniający, obiecujący, bezproblemowy.

 


Czy to na pewno Najlepszy Wybór??!!

 

 


PIN zaliczył Dwa Występy. Fundamentalny i Stropowy. Zaliczone oba.

 


Wątpliwości nie.......

 


Tylko znienacka........

 


Nie ma błędów czy nie zauważył. A jak zauważył i nie powiedział. I jeszcze do sanatorium na 3 tygodnie pojechał.....

 


Czy to na pewno Najlepszy Wybór???!!!

 

 


Budowa bez przystanków, rozpoczęcie w lipcu, zakończenie wiosną. Fajnie, szybko idzie, pogoda miła.

 


Tak było jeszcze do Przed Chwilą. Teraz Znienacka pochłodniało.

 


Okna zamówione. Nie powinni montować bez tynków i wylewek. Tynków i wylewek nie zrobią bez instalacji. Instalacji nie zrobią bez c.o, odkurzacza, elektryki. Elektryki nie zrobią bez decyzji co gdzie. Decyzji nie zrobią (MY!) bez Decyzji.

 


Co Gdzie Kiedy. Listopad za chwilę.

 


Budowa w jeden sezon.

 


Czy to na pewno Najlepszy Wybór???!!!

 

 


C.O. klasycznie. Otwarty piec, grzejniki. Tak jak w obecnym lokum. Będzie dobrze.

 


Pompy ciepła nas Jakoś nie ruszają. Nie wierzymy albo nie chce nam się Sprawdzać.

 


Co innego kondensat. Jeden znajomy instalator bardzo zachwala. Oszczędności i w ogóle. Inny znajomy znajomego odradza. Niskie temperatury, za mało grzejników, trzebaby podłogówkę, kondensat jakiś taki Żrący podobno.

 


Otwarty czy Kondensat?

 


Wątpliwości.........

 

 


Wiem, co nie budzi Wątpliwości.

 


Projekt. Nasza Sewerynka. Rozłożysty parter, pojemne poddasze.

 


Gabinet trochę jakiś wąski, salon bryka opornie przed stołem, okien więcej niż ścian...

 


Wątpliwości..........

 

 


Odkurzacz, rekuperator, klimatyzacja. Wanny trójkątne, prysznice (nie)zwykłe, infraredy, łaźnie, podłogi egzotyczne, klinkier, glazura. Wyspa w kuchni czy kącik jadalny. Kominek zamknięty, okrągły, prostokątny, trójkątny. Pies teraz czy potem.

 

 


No jaki jest Najlepszy Wybór???!!! Ten NA PEWNO???!!!

 

 


No właśnie.

 


Dokładnie tak jak mówiłem.

 


Łatwizna.

 


I tej wersji będę się Trzymać!

Willie

Willie i jego Dom

ale się narobiło

 


nudy

 


Nudy

 


NUDY

 

 


Wszyscy gdzieś wyjechali.

 


PIN wyjechał do sanatorium. W razie potrzeby Nie Wróci przed końcem miesiąca. Wydobyłem kontakt na Zaufanego Zastępcę. Niby OK. Ale rozważam Represje i Odszkodowania za straty moralne. Zobaczymy jeszcze jak się Zastępca sprawi.

 

 


Kierownik wyjechał. Bliżej lub dalej. Nie wiadomo dokładnie.

 


Wyjechał tak tajemniczo, że nie zdążył podpisać kolejnej wersji Kosztorysu bankowego.

 


Będzie płacić. Nadgodziny. Albo karne odsetki jak kredyt się opóźni. Zobaczymy jeszcze jak się bank policzy.

 

 


Ekipa wyjechała. Na Drugą budowę. To jedna z tych Budów, które Ekipy zawsze nazywają Drugą. Jest gdzieś, lecz nie wiadomo gdzie. Tam gdzie ekipa.

 

 


BB wyjechał. Niedaleko. Do Tartaku.

 


Wrócił z Dobrą Wiadomością. Już niedługo Przygoda pod Wielką Krokwią.

 


Wyraziłem uprzejme zdziwienie. Niedługo już przecież minęło. Była o nim mowa jakiś tydzień wcześniej.

 


BB niezrażony wyjaśnił że Niedługo się przedłużyło. Różne rzeczy się zdarzyły w Kraju i na Świecie.

 


W tartaku się transport nie zdarzył. Następny będzie Niedługo.

 


Hmm.

 


Wszystko niby jest OK. Termin umowny na Klejenie Plecionki jeszcze hoho. Przed nami.

 


Ale jednak.

 


Smaku narobili. Do stropu dojechali zanim z PP przyzwyczailiśmy się do myśli że Się Buduje.

 


A teraz czekamy.

 


Hmm.

 

 


Co robić?

 


Stan budowy taki jakiś. Niezmienny.

 


W górę.

 


W środku coś się Rusza na boki.

 


Po zbliżeniu rusza się Dyżurny. Został w czasie wyjazdu żeby Pilnować Kontenera. Z tych nudów to lepi działówki.

 


Powoli.

 


Ale skutecznie.

 

 


PP weszła z tej Okazji do Salonu. Poprawiło się. Jakoś ta działowa ściana poprawiła Proporcje. Może cos z niego jeszcze będzie.

 


Ha.

 


Mówiłem

 

 


Ja przeszedłem się po Innych Działach. Jeden z ulubionych to Kotłownia. Tu się będzie działo. Nie wiemy dokładnie, ale Planów od groma. Wchodząc więc zakładam taki Dreszczyk Oczekiwania. Pamiętacie z dzieciństwa. Kiedy nie wiadomo dokładnie co, ale już się człowiek cieszy.

 

 


Inny z ulubionych to Gabinet. PP się podśmiewa. Że niby taka Kiszka.

 


HoHo.

 


Jeszcze będzie się Przymilać żeby wpuścić i dać Popatrzeć.

 


Tak będzie miło.

 


I ja tam będę.

 

 


W ogóle zauważam przy chodzeniu że Lubię Nasz Dom.

 


Taki jeszcze surowy i otwarty. Ale już Coś w sobie Ma.

 


Obietnicę.

 

 


Porobiłem zdjęcia. Raz. Drugi. Trzeci.

 


Dyżurny zaczął kopać taras przed salonem.

 


Powoli.

 

 


Nudy.

 


Może więc Klinkier wybierzemy!

 


PP namierzyła Atrakcyjne Odcienie w pobliskiej hurtowni. Wybrała Dwa. Do wyboru.

 


Pojechaliśmy na Wspólne oględziny.

 


Od razu mi się spodobał. Ten pierwszy co i PP się bardziej.

 


Nie mówiłem?

 


90% wskaźnika Kooperacji.

 


10% poszło na dyskusję że może za szybko się namyśliłem i Nie Przyjrzałem dokładnie temu drugiemu.

 


Klinkier więc wybrany.

 

 


Co robić?

 

 


Pomyślałem że jak tak nic się nie dzieje to Pomyślę trochę.

 


Solary, Klima, Odkurzacz, Reku.

 


Im bardziej się przyglądamy solarowym wycenom, tym jakoś entuzjazm Nie Rośnie. Zwłaszcza jak czytamy dyskusje ile to Potem Się Zaoszczędzi.

 


Solary wiszą więc na razie w Poczekalni. Chyba tylko schowamy w ścianach Odpowiednie Rurki Przyszłościowe. I jak się w Przyszłości zdecydujemy to Dokleimy resztę.

 


Solary więc Połowicznie przemyślane.

 

 


Klima nie wymaga Myślenia. Wiemy że ma być.

 


Konkurs trwa. Wyceny słone jak solarne. Ale dyskusji nie ma. Wiemy jak Tam jest. Na Letnim Poddaszu.

 


A w nowym Domu poddasza będzie że Hoho.

 


W jakiś piękny weekendowy dzień pojedziemy sobie porozmawiać z Oferentami.

 

 


Odkurzacz też zdecydowany. Też jeszcze wymaga rozmowy z Oferentami. Wybrać tego z Wybrzeża czy tego spod Miasta??? Szukam dobrego kryterium.. Może kolor Baniaka w garażu??? Jak znajdę to się z PP zdecydujemy

 

 


Reku w Trakcie.

 


Spotkania i oferty wskazały na Skądinąd Znanego Dostawcę forumowego Nie spodobała nam się konkurencyjna koncepcja Wentylacji Wiązanej. Trochę leciałoby w reku, trochę w grawitacji. I jeszcze te wentylatorki do kominków osobno podłączane.

 


Gwoździem Oferty była cena.

 


Dobiliśmy wieko.

 

 


Teraz praca Koncepcyjna ze Zwycięzcą. Mimo wcześniejszych zapewnień że Nie Potrzebuje zadzwonił z kontrolnym pytaniem. Może jakiś przepust w stropie zostawimy?

 


Nie zostawimy. Zalany 2 dni wcześniej.

 


Hmm.

 


Stanęło więc na Użyciu Komina w Kotłowni. Przetkamy tam rurę żeby wyssać Górę. Za to wszystko będzie schowane przed Oczami. Pójdzie po strychu i za ścianką kolankową i w stropie. Tylko w wiatrołapie musimy Rury puścić nad drzwiami. Trwają więc Prace Umysłowe nad koncepcją Zabudowy Sufitu.

 

 


Popycham też Kredyt. Nie nerwowo. Powoli. Mamy czas.

 

 


Nic się na budowie szczególnego nie dzieje.

 


A jak budowa stoi to jakoś tak.

 


Nudno.

 

 


Co robić???

 


Wszyscy wyjechali.

 

 


Wyjechaliśmy też więc.

 


Pierwszy raz bez Chłopców. Oćwiczyli w tym czasie Niezastąpionych Dziadków. I ich komputer.

 

 


A my - z dawna obiecany Romantyczny Weekend. Było Super Świetnie. Od chodzenia dostaliśmy Pęcherzy i Bólu w Krzyżu. Nie ma lekko, jak się chce trochę Romantyzmu zwiedzić. Oczywiście i zdjęcia ogródków porobić na Wzór wokół własnego Chateau.

 

 


Wróciliśmy.

 


I czekamy.

 


Zacznie się coś?

Willie

Willie i jego Dom

Wewnętrzna Sprawa

 

 

 


Fajna jest taka budowa z Generałem.

 


Się buduje.

 


A my spokojnie, na luziku. Zajdziemy wieczorkiem, albo i nie. Zajrzymy w weekend. Spacerek, słoneczko :)

 


Chłopcy się cieszą, Filip szatkuje Anglików z Czarnej Góry (znaczy Humusu – ale nie prostuję bo na razie nie miałem siły mu wyjaśniać czemu ten kawałek ziemi to humus a te inne to nie), Kacper porządkuje teren. Znaczy zbiera kamyki i kawałki Betonu.

 


Podglądamy sobie Sąsiada przygody z Dekarzami.

 


Od czasu do Czasu zapędzimy jakąś wycieczkę rodziny i znajomych. W końcu muszą nas motywować westchnieniami i oklaskami.

 


No cudnie!

 

 


Ja tylko troszkę Zamieszania robię kiedy obładowany audio-wizualno-pomiarowy (znaczy kamera, aparat, poziomica, miarka i rzuty) podejmuję Śmiałe wyprawy Discovery żeby uwieczniać i mierzyć.

 


PP się już przyzwyczaiła. Ja też.

 


Do tego podśmiewania. Że niby taki Napalony jestem.

 


He.

 


Figlarna ta Moja PP.

 


Napalony.

 


No przecież że Tak.

 


Na Dom też.

 

 


Do tego jeszcze Wakacje. Jak wiadomo w wakacje się Wypoczywa. Nieźle się musieliśmy nalatać w tym roku żeby wykonać plan Wypoczywania. Najpierw Morze nasze Morze. Potem Wizytacje Rodzinne Tam i Z Powrotem w Poprzek Kraju. Potem Działkowanie w Zupełnie Innym Miejscu. Uff.

 


PP już nawet przestała nerwowo reagować na Torby Podróżne z tego Przyzwyczajenia.

 


Bo Torby oznaczają Pakowanie.

 


Ja przeważnie w Terenie. Zawodowym albo Budowlanym.

 


Chłopcy wszędzie. Co gorsza chcą Pomagać.

 


Zapakować taką Ferajnę to prawdziwy Pokaz Sprawności i Siły. Pudzio by się zdziwił. Dajcie mu na Arenę naszych Bamboli i Się Okaże kto jest Prawdziwym Twardzielem. Jak się Rzucą do Całowania albo Rozpoczną Krwawą Walkę między nogami.......

 


PP to wszystko ma w małym palcu. Tym , którym podnosi żeby Uspokoić Rozpalony Tłum. Znaczy Bamboli i Mnie. Potem pokazuje Kierunek Drzwi i już nas tam nie ma. Teleportacja wynosi nas na Plac Zabaw.

 


Z dużym zamkiem z białych klocków.

 


I jest extra!

 

 


Aż znowu Nagle Wakacje się Skończyły.

 


Średni czas dojazdu do Pensjonatu Zarobkowego skoczył mi z dnia na dzień 2 razy razem z Ciśnieniem. Chyba muszę przestać Patrzyć na Drogę w czasie jazdy. Bo jak widzę co Tam się dzieje to Wyrywają mi się Syndromy Wścieklizny Drogowej .

 


Zaszczepiam sobie więc obowiązkowo przed wyjściem OdWściekacz. Trzy Wielkie Całusy od Filipa . Działa aż do Korka na Zakręcie Trasy Toruńskiej.

 


Najgorsze te pierwsze tygodnie powakacyjne. A potem ZDM uruchomi Remont Ronda Starzyńskiego i zacznę jeździć przez Nowy Dwór Mazowiecki. Niewiele będzie dłużej...........

 

 


Razem z końcem wakacji podjąłem Nowe Inicjatywy Budowlane. Reku, klimatyzacja, solary.

 


Ale najważniejsze - nadszedł Czas na Sprawy Wewnętrzne.

 


Bo cała reszta Domu się Przecież Schowa. Czy ja będę w ogóle wiedział że tam w środku jest jakiś ytong? Albo że Więźba to jest z drewna? Albo że taka fajna pomarańczowa Rura leci sobie w ścianie........

 

 


Ja to pewnie że będę wiedział, bo wiecie – lubię te klimaty Budowlane Co więcej – zamierzam Zanudzać tymi Tematami wszystkich Przyszłych Odwiedzających.

 


Ale cała Normalna Reszta Rodziny i Znajomych to będzie Patrzeć w Zupełnie Innym Kierunku.

 


W kierunku Wnętrza.

 

 


I co tam Zobaczą?!

 

 


O...to jest Tajemnica.

 


Dla mnie, dla Chłopców. A nawet dla PP!

 

 


A tak jakoś Się Nam Zgadało że to właśnie PP będzie Pierwszą Przewodniczącą Komitetu Wnętrzarskiego. Delikatnie przypominałem. Co jakiś czas. Żeby nie Stresować bez umiaru.

 


I już od paru miesięcy PP z Pewną Dozą Nieśmiałości zagłębia się w Kolorowy Świat Marzeń. Sterta gazet. Multum zdjęć.

 


Ja się dopasuję. Na szczęście (moje chyba) jestem Nie Bardzo Skomplikowany. Nie muszę się Smażyć w Niepewności rozważając czy Kolor bardziej czy mniej brązowy Będzie Lepszy . Jakoś nie dostrzegam Wszystkich Subtelnych Różnic. Albo meble. Ładne lubię. Ale nie biję się z Myślą że klameczki wygięte będą mnie potem Prześladować swoim Niedobraniem z Podłogą.

 


No mam po prostu Dobrze.

 


Mam PP.

 


I mam tak że jak Ona wybierze to Mi się Podoba. Tak mniej więcej 75% a są Dni kiedy 90%. Myślę że to Rewelacyjny Wskaźnik Kooperacji.

 


PP też to we mnie lubi.

 


Muszę tylko w Odpowiednim Miejscu i Czasie podstemplować Jej Wybór swoją Opinią.

 


Bo PP ma jedną Słabość. No góra Dwie.

 


Uwielbia Symetrię. Czasem to utrudnia Proces Myślowy. Trzeba mnożyć wybór razy Dwa albo Szukać Pary.

 

 


Poza tym PP Zachwyca się Chętnie.

 

 


Więc jak zachwyci się na Stronie Piątej, to nie przestaje wertować tylko Zachwyca się na Stronie Szóstej. I też na następnych.

 


A Dom tylko Jeden budujemy.

 


Duży.

 


Ale nie aż tak, żeby ten Cały Zachwyt się zmieścił.

 


Więc Ile???

 


To jest Ta Tajemnica.

 

 


Potrzeba nam więc Przewodnika.

 


Postanowiliśmy Poznać Panią do Trójkąta.

 


Najlepiej Młoda, ale już z Doświadczeniem.

 


Podejście Klasyczne ale z Niestandardowymi Pomysłami.

 


Gotowa na Długie Wysmakowane Sesje.

 

 


Pani co Zagłębi się w Nasze Wnętrze. Zabierze nas ze sobą w Tajemniczy Świat Imaginacji i delikatnie pomoże żeby było Nam Tam Dobrze. Pani Wróżka. Ma wyczarować nasz nowy świat.

 

 


Oj, to delikatna sprawa. Trzeba przecież Tak Czarować żebyśmy nie poczuli się Zaklęci!

 

 


Właśnie jesteśmy po Pierwszej Randce.

 


Wrażenia na razie Pozytywne.

 


Pani pozwoliła nam mówić, potem sama opowiedziała trochę. Brzmi ciekawie. I tak jakoś od Niechcenia wyczarował Się na razie Luksferowy Róg w moim gabinecie.

 

 


Dla pogłębienia Magicznego Klimatu Pani Kelnerka dała naszemu stolikowi Zapaść się w Całkowitych Ciemnościach. A może to była Zemsta za Małe Zamówienie???

 


Poratowaliśmy się oczywiście Magicznymi Świeczkami.

 


Mimo wszystko jakoś nie mogliśmy już doczytać większości ważnych Cyferek na projekcie.

 

 


Ustaliliśmy więc datę Kolejnej Schadzki. Już z większą ilością Konkretnych Propozycji. Wtedy dopiero Podejmiemy decyzję. Czarujemy czy Szukamy dalej.

 

 


Magiczny nastrój tak mi się Udzielił że już przed Północą zmaterializowałem się w zaparowanej Łazience żeby zaprezentować PP Różne Koncepcje Kuchennych Drzwi. I stanowczo zagłosować za Luksferowym Rogiem.

 


PP machnęła Magicznym Palcem. Też Za.

 

 


No proszę. Idzie Piorunem.

 


Mamy już zrobione Pierwsze Decyzje.

 


Zostało jeszcze jakieś Pięćdziesiąt.

 


Czary po prostu.

 

 

 


PS – tak od Niechcenia zadzwoniłem wieczorkiem do BB kiedy Działówki będą robione. Jak to Już???!!! W ostatniej chwili wstrzymałem!

 


Zaraz po pracy biegnę na Budowę. Trzeba czary przełożyć na centymetry i nadproża..........

Willie

Willie i jego Dom

Dziś mi się zrobił Dzień Łącznościowca. Czy też raczej Przy-Łącznościowca........

 

 


Na Tropach Białego Królika albo Prywatna Droga Publiczna

 

 

 


Wakacje się Mają ku Końcowi . I właśnie Dwa Miesiące mijają odkąd Uruchomiłem zupełnie Prywatną Inicjatywę w celu uzyskania Wody i Gazu od Łaskawców . Łaskawcy jak wiadomo, nie zrobią tego dla Zysku ani innych Przyziemnych Pobudek. Nie wiadomo dokładnie z jakiego Powodu, ale należy Posiadać Nadzieję że zrobią.

 

 


Zupełna Prywatność inicjatywy, przypomnę wzięła się z faktu Nagłego Wzrostu Ceny oferty inwestora zastępczego. Nie lubię go od tamtej pory . Żeby jeszcze dodatkowo sobie Humor poprawić, a jemu Nie - podjąłem Ważką Decyzję.

 


Nie zapytam go już o nic. Nawet dla Porównania Cen.

 


Niech wie.

 


Nawet jak nie wie

 


Ja wiem.

 

 


No, znowu troszkę Pary upuściłem i można pisać spokojnie dalej.

 

 


Pan Projektant niespiesznie wziął się za Rysunki a ja przez niego Pouczony na Drogę udałem się do ZUD. Tam zupełnie Konspiracyjnie udzieliłem Pewnej Pani na korytarzu Pełnomocnictwa do dysponowania całym swoim majątkiem.

 


Albo nie.

 


Tylko tym co trzeba żeby ZUD się wypowiedział że dobrze te nitki na mapce wyglądają. Na mapce 1-1000. To nawet nie są nitki. Raczej mikrowczepy. Ale oni (ci geo...) to mają specjalnie Szkolone Oczy i widzą takie. Ich sprawa.

 


Pewna Pani okazała się być Zastępczą Personifikacją Pana Geodety z którym ustaliłem wykonanie. Ja wiem.

 


Niejasne to i podejrzane.

 


Ja wiem.

 


Ale już przestałem się Dziwić. Stosuję podejście czysto Efektywnościowe. Miał być Pan, jest Pani. Nieważne. Na końcu ma być Pieczęć i Podpis ze zgodą…czyli Pierwszy Niezbędnie Ważny Dokument.

 


Był już po 3 tygodniach .

 

 


Błyskawicznie teleportowałem go do Pana Projektanta, żeby mógł go użyć jak Tylko On potrafi. Wziął i się zapadł w wakacyjną pustkę pod hasłem „To zajmie jakieś 4 tygodnie. No góra 6”

 


Miałem co robić. Rozpoczęła się przecież Budowa Właściwa.

 

 


Co jakiś czas wykonywałem Kontrolne Telefony. Dowiadywałem się z nich szczegółów o tegorocznym Rozkładzie Urlopów Łaskawców.

 


Tak jak umówione Pan Projektant odezwał się po 4 tygodniach. Żeby powiedzieć że może bym w międzyczasie w gminie załatwiał Drugi Niezbędnie Ważny Dokument czyli zgodę na Dziury w Drodze . Bo, należy zauważyć że kawałek tych wszystkich Rur musi utkwić za moją granicą czyli We Wielkim Publicznym Świecie.

 


Chrząknąłem ze zdziwieniem że trochę późno mi mówi, ale Pan Projektant uspokoił „Wie Pan, wakacje – i tak jeszcze ze 4 tygodnie się zejdzie zanim zrobimy te uzgodnienia”......

 

 


Wysmażyłem według wskazówek Pismo i załączniki. Złożyłem i już za 2 dni (!) Gmina zadzwoniła z Dobrą Wiadomością.

 


Tak przynajmniej wtedy myślałem.

 


Nie muszą dawać zgody! Przecież ta Publiczna Droga do Dziurawienia jest zupełnie Prywatna! Róbta co chceta. Nic nie musimy pisać.

 

 


Super!!! Też się ucieszyłem jak jakiś Niemyślący Inwestor.

 


Potem się jednak Zamyśliłem.

 


Po Pierwsze cofnąłem się do Odległego Czasu gdy Drżący i Palpitujący wyjaśniałem kwestię Uzgodnienia Wjazdu z Drogi Publicznej! Jakoś wtedy nikt nie Poinformował mnie że nie muszę. Dzięki.

 

 


Po Drugie pomny doświadczeń w temacie efektywności Przepływu Informacji wewnątrz Różnymi Działami Gminy pomyślałem że Ta Świetna Informacja z pewnością jest nieznana tam gdzie będę składał Kolejny Niezbędnie Ważny Dokument czyli zgłoszenie budowy przyłączy. I każą dać papier z Właściwą Pieczęcią i Podpisem Różnego Działu Nr Jeden.

 

 


Tu Złamię jedność Opowieści – OCZYWIŚCIE ŻE KAZALI!....... Kaczorze Donaldzie przybywaj i zniszcz tę Biurokrację!!!

 

 


Na szczęście czujnie Wyprosiłem to Pismo z Pieczęcią i Podpisem. Nie było łatwo bo to Niestandardowa Prośba. Zamiast zgody chciałem żeby napisać że zgody nie trzeba. Trochę potrwało, ale się Udało. Dzięki.

 

 


Akurat w Samą Porę.

 


Łaskawcy powracali z Urlopów i Pan Projektant zadzwonił do mnie sam. Z Niedobrą Wiadomością. Przecież ta Publiczna Droga jest zupełnie Prywatna!

 


To jak Oni mogą (Łaskawie) tam się Wkopać??? Zgody nie ma na Przyłącze Gazowe w związku z powyższym.

 

 


Uchyliłem się Lekko bo przecież nie Pierwsza to Kłoda Biurokratyczna którą Państwo mi rzuca Łaskawie. Pomyślałem sobie – Niemożliwe! A jak Niby zrobili ten cały gazociąg w drodze (tej samej!)?. Do tego jeszcze przyłącze Sąsiada?!

 


Kazałem Projektantowi przycisnąć Łaskawców tymi Trudnymi Pytaniami. Ponieważ jednak Sukcesywnie wdrażam przy okazji Nowe Podejście Psychiczne - Nic Im Nie Ufam i Nic Mnie Nie Dziwi - sam sobie wydobyłem te Trudne Odpowiedzi .

 


Oczywiście, została ustanowiona odnośna Służebność Gruntowa dla wszystkich Łaskawców. Aktem notarialnym Dwa lata temu!

 


Zgodnie z założeniami wcale mnie Nie Zdziwiło że Łaskawcy o tym nie wiedzą. Prędko posłałem im kopię Ich Własnego Dokumentu faxem. Pomogło.

 

 


I wreszcie Pan Projektant zaprosił do Odbioru całej Sterty Niezbędnie Ważnych Dokumentów. Usiadłem jak to zobaczyłem . Ale to był tylko Wstęp, bo teraz dostałem kolejne Pouczenie na Drogę.

 


Najpierw składam Zawiadomienie o Budowie Przyłącza. Obu w zasadzie.

 


Ważne – należy Pobrać Kopię z Pieczęcią że się złożyło.

 


Z tą Kopią należy pojechać do Łaskawcy, żeby Dać Sobie w Rurę.

 

 


Taki Żarcik tylko.

 

 


U Łaskawcy należy złożyć Wszystko co się Ma i koniecznie Tę Kopię z Pieczęcią. Następnie Pokornie Prosić o Umowę Przyłączeniową.

 


Pokornie i z Ukłonami, bo oczywiście nie powinienem składać Tak Od Razu. Dopiero po miesiącu od Zawiadomienia. Pan projektant wyraźnie Dał do Zrozumienia że trzeba będzie Obłaskawiać Łaskawcę z tego powodu.

 


Jeszcze nie wiem jak, ale... Zrobimy w przyszłym tygodniu Rozpoznanie Bojem. Ważne żeby się Działo. Cokolwiek.

 

 

 


Co do Drugiej Sterty Ważnych Dokumentów to wszystkie składam jak Po Dom. Z przepisowym wnioskiem o Pozwolenie na Budowę. Z 65 dniowym Terminem. Ponoć robią szybciej. Tu się jakoś nie zmartwiłem ani nie ucieszyłem.

 


Nie miałem do Tego Głowy co właśnie wtedy Pan Projektant bowiem rzucił swobodnie:

 


- Wie Pan, a potem to gazownia ma 95 dni ustawowo na podłączenie......

 


- Ile??? Potem??? Poczem? – zdębiawszy zleksza splątałem mowę. Bo miałem Wizję że Najmuję Umyślnego i robię wszystko sam a potem przekazuję– tak przecież z wodnym przyłączem ma być!

 


- Potem, czyli jak już podpiszą z Panem umowę przyłączeniową

 


- To może ja sam zrobię to łącze i Im Oddam??? (Pokornie Dziękując za Łaskawość Nagazowania).......

 


- Nie, nie. Prawo nie pozwala!

 

 


Zapłaciłem i Poszedłem. Wolno szedłem, żeby się Nie Spieszyć. Po co.

 


Nikomu w tym Biznesie się przecież Nigdzie nie spieszy. 95 dni + te 30 co pewnie zejdzie na podpisanie umowy. Toż to czasu jak Lodu. Akurat robota wypadnie na Drugi Dzień Świąt Bożego Narodzenia ..........

 

 


Taki Prezent. Od Świętego Łaskawcy.

 


Dzięki.

 

 

 

 


Ciąg Dalszy Na Pewno nastąpi......... już ja Go Przypilnuję!

Willie

Willie i jego Dom

DeKaPeKa wzięty czyli Wielkie Lanie

 

 


My tu Gadu-gadu, Śmichy Chichy a tam BB szalał. Znaczy szalował.

 


W tym tygodniu akurat rodzina na ostatnim wyjeździe wakacyjnym na działce Babci i Dziadka. Jeżdżę sobie więc co rano i popołudniu troszeczkę do Gdańska i z powrotem........ale już od paru dni wiedziałem że nadchodzi Drugi Kontrolny Punkt Krytyczny.

 


Lanie stropu.

 


Poprzedzone oczywiście Kontrolą PINa.

 


Wymiana informacji na linii BB-Mła-PIN posadowiła DeKaPeKa na środę 17.00.

 


Zacząłem Przygotowania.

 

 


Przegląd Forum. Przegląd prasy. Przegląd notatek.

 


Wszystko jasne.

 


Z pytań to w zasadzie mam same laickie i użytkowe. Przepusty na przykład.

 


Ale w sumie to już wiem. Pogadałem z Potencjalnymi Dostawcami różnych Gadżetów (dzięki Maluszek!) i wszyscy jak jeden Mąż Nie Chcieli żeby im zostawiać jakieś dziury w stropach . Nie to nie. Zostawiłem w związku z tym dla Siebie jedną.

 


Za to Solidną.

 


Z górnej łazienki do Kotłowni będzie Dziura Brudów. Kawał Dziury jak sobie spojrzałem.

 


Brudy będą Fruwać Swobodnie.

 


Kierownik dorzucił się z Koncepcją że przez Taką Dziurę to i Panienkę można Przemycić!

 


Roześmiałem się Oczywiście z Grzeczności, moja Najukochańsza PP!

 

 


Inna sprawa że jak Juniorzy podrosną to Nigdy Nie Wiadomo..........co albo Kogo tam znajdziemy

 

 


Zajęła mnie też kwestia Lania po Laniu. Czyli Polewaniu. Zaznaczyłem w notatkach.

 


Potem Cichutko szepnąłem – a może będzie deszcz........

 


Usłyszeli.

 


Ktokolwiek by to nie był.

 


Tyle że nie Dosłyszeli wyraźnie daty. Albo Złośliwy jacyś.

 


Lunęło wczoraj o 16,30 gdy ugrzązłem na Gdańskim. Z tyłu jeszcze słoneczko przygrzewa, a z przodu jakiś Armageddon nadciągnął. Jak puknęło w dach pierwszy raz to myślałem że Zazdrośni Autobusowicze rzucili kamieniem. I zaraz dorzucili następne 1500........

 


A przecież ja Wyraźnie Myślałem o deszczu ale PO ZALANIU STROPU!

 


Mimo To przeczołgałem się przez Rzekę, i dotarłem na Plac jak trzeba, punkt 17.00.

 

 


Możemy Zaczynać!

 

 


Zaraz potem zadzwonił BB. Przepraszająco. Utknął, Lało, Nawalił. Wojna była.

 


Słowem – nie zobaczymy się Dziś. Ani z nim ani z Dziennikiem, który czule ze sobą wozi. Obiecał że dowiezie po Stempel PINa gdziekolwiek by to nie było,ale następnego dnia.

 


Hmmm........

 


A akurat się Stęskniłem za Tym Echem które się Niosło przez Pola poprzednim razem gdy PIN Przywalił

 

 


Nic to.

 


Poradzimy sobie bez BB. Kierownik jest. Nieco zmoczony jak i reszta Domu.

 

 


Gorzej że PINa nie ma. Czas mija.

 


Zajmuję więc intensywnie Fotografią Stanu Obecnego. Las, las, więcej lasu w Całym Domu. Nawet po tym deszczu Pachnie tak Leśnie. Tylko żeby mi tu Grzyby jakieś nie Wyrosły z rozpędu!

 


O Dziura! To tu będą schody

 


Kierownik zachęca do wizyty na tarasie Widokowym.

 


Łau......... no TU TO SIĘ ODDYCHA!

 

 


Pierwszy Raz w życiu jestem na stropie. Do tego na Swoim. I nie zalanym.

 


To Trzy Pierwsze Razy w życiu naRaz!

 

 


Jest Super. Krążę pouczony po krawędziach Garów (jak je pieszczotliwie nazywa Kierownik) i zajeżdżam Wszędobylskim Zoomem do wszystkich Ciekawych Zakątków.

 


Na przykład Żebro Rozdzielcze.

 


Ile ja się namęczyłem zanim pojąłem Co To Jest!

 


Co najmniej tyle ile PP się namęczyła by pojąć jak to jest że belki i pustaki nie spadają na Głowy Przechodniów!

 


W końcu Oboje zrozumieliśmy.

 

 


Ale zrozumieć a zobaczyć to jest Różnica

 


Patrzę więc do Upojenia i Fotografuję. Przecież to już niedługo wszystko się Wchlupnie Pod Beton.

 

 


Patrzę sobie z góry na Przyszły Ogród.

 


No, powiedzmy szczerze Dziś go Jeszcze Nie Przypomina. Nic to. Skoczymy do Paryża, podpatrzymy jakieś ciekawe pomysły Aranżacyjne. Ponoć tam są jakieś Ogródki do Obejrzenia

 


Nazwiemy to potem "Ogródek Piwny im. Ludwika 17 Wytwornego" i będziemy sprzedawać Bilety....

 

 


Oj, dobrze że się Zatrzymałem w tych Rozmarzeniach, bo jeszcze krok i by mnie na Kompost akurat Starczyło

 

 


Cyknąłem oczywiście Fotkę. Pokażę mu za parę lat, żeby wiedział jak Kiedyś Marnie Wyglądał.

 

 


Pobalansowałem na Przeciwległy Róg. Kawał tego stropu niewąski. Według Kierownika wejdzie ze 30 metrów betonu. No, no. Niech wchodzi i nie wychodzi!

 

 


No dobra! Wszystko już mam na aparacie. Nawet już odbyłem z Kierownikiem Lekką i Nieprzymuszoną Pogawędkę, z której dowiedziałem się że Ładny Ten Nasz Dom.

 


Ha!

 


Przecież wiem! Ale miło Usłyszeć.

 


Czujnie przefiltrowałem Treść i Formę pochwały pod kątem brzmienia, układu słów i ogólnego Kontekstu. Bo może chodzi o to, żeby mnie tu zmylić i rozuprzejmić przed Odbiorem???

 


Nieee........ wszystko Szczere!

 

 


No a PINa Nie Ma!

 


Z tych nudów to aż Lunęło na nas Znowu. I UWAGA, UWAGA!

 


Pierwszy Raz w Życiu schowałem się przed deszczem do swojego Nowego Domu!

 


Stanąłem sobie w Przyszłej Kotłowni, oparłem o ścianę i patrzyłem przez Przyszłe Okno na zadeszczony Świat.

 


Jeszcze mi miło jak sobie to przypomnę.

 


Chyba poczułem coś Dziwnego. Zaczynam się Wiązać z tym Naszym Domem.

 


Nasza Seweryna.

 


Ciepła i Miła w dotyku.

 


Chyba też się nie może Nas Doczekać!

 

 

 


Z Kolejnego Rozmarzenia i Szarej Nicości wyłonił się wreszcie Polonezowóz PINa.

 


Pomachał że już jest. Ale że nie wychodzi bo Leje. To mu pomachałem że Wiem.

 


I tak sobie machaliśmy Jakiś Czas.

 

 


Wreszcie ustało. PIN przybrał Odpowiednią Minę i Ruszył.

 


W try miga i bez zwłoki wspiął się na Strop. Mimo wieku widać że mu nie Straszne Chybotliwe Drabiny i Kołyszące Stropy.

 


Znowu miałem Okazję Podziwiać Zawodowca.

 


Kierownik jak zwykle w Postawie Zasadniczej referował.

 


- Jakie tu fi daliście?

 


- No 12........ – PIN marszczy brwi na odpowiedź, więc Kierownik pośpiesznie dodaje – ale Właśnie się zastanawialiśmy czy nie 14........

 


- Ale to nie ma co się Zastanawiać! Co, numer zgubiliście?! – huczy PIN – jak blaszki trzeba było wygiąć to kto wydzwaniał?

 


- No taaaak...... – Kierownik kiwa głową – to co poprawiamy?

 


- Poprawiamy!

 

 


PS - Jakie Blaszki??? Ale nic nie mówię, żeby Efektu nie psuć......

 

 


Dwa Żebra Rozdzielcze dalej nastąpiło Egzaminowanie z Metod Mocowania Balkonu. Kierownik zdał. Ale na celujący to jeszcze musiał dodatkowe pręty zakotwić.

 

 


Po półgodzinie PIN uznał że wystarczy. W braku Dziennika Ogłosił Wszem i Wobec z Wysokości – Można Lać!

 

 


Byłem Ukontentowany. I uspokojony.

 


Bo jednak co PIN to PIN.

 


A ten mój to już w ogóle.

 

 


A na odchodnym to jeszcze Konspiracyjnie mi Rzucił: Dobrze Chłopaki budują!

 


Tak żeby Kierownik nie słyszał i nie Rozmarzył za Bardzo.

 


Słusznie.

 


Ja też Nikomu nie Powiem.

 

 


DeKaPeKa zrobiony. Dziś rano się Zalał.

 


A ekipa już się wzięła za wykopy pod tarasy.........a już za niedługo ma się Zacząć Przygoda Pod Krokwiami!

Willie

Willie i jego Dom

Wieniec się SKręcił.

 


Do tego jeszcze Pustaki. W salonie już Nie Można się opalać........

 

 


w oczekiwaniu na DeKaPeKa i Wielkie Lanie obiecane zaległości.....

 

 


Prądu Ci u nas dostatek

 

 


Strasznie to zaległy Odcinek. Żeby jednak Pamięć Historyczna trwała dla Pokoleń co po nas, niezbędne jest zapisanie wrażeń z Prądu Macania .

 

 


Prąd był w cenie Hektara. Pełne Mnóstwo . Do aktu wpisane że na działkę dowiozą najdalej na jesieni 2004 zamawiany Zestaw Mocy. Wszystko bierze na siebie Oryginalny Właściciel Ziemski. Zresztą dla pokazania że nie żartuje to kupił sobie od siebie też jedną działkę w samym środku naszego Pola. I nie zwlekając już tam nawet mieszka Drugi Rok.

 


Musi mieć Duszę Pioniera razem ze Sztuką Przetrwania bo ..........

 

 


Ale nie uprzedzajmy Faktów. Ani Wiadomości.

 

 


Miłe uczucie Posiadania Działki z Prądem trwało, podlewane przekonaniem że Na Pewno nawet jak się opóźnią to i Tak zdążą przed naszą budową. Bo zanim My Ruszymy......to hoho. Albo i dłużej.

 


Tak też zrobiliśmy i Nic a Nic się nie stresowaliśmy że Nic a Nic się nie dzieje.

 


Nawet nie zaglądaliśmy na Działkę.

 


Po co?

 

 


Piękno posiadania Ziemi polega na tym że Tego Towaru nie da się wynieść.

 

 


Czas płynął.

 


Grupa Inicjatywna urządziła po roku Zebranie Polowe. Czyli Właściciele Ziemscy spotkali się na Polu żeby pogadać czy chcemy gaz i wodę mieć.

 


Chcieliśmy.

 


Grupa Inicjatywna wzięła się za Temat.

 


Zapłaciliśmy w terminie, nadal Się nie Stresując.

 


Przecież nawet jak się Opóźnią to Zanim My Ruszymy.........

 

 


Hoho.

 

 


Tak Dokładnie było.

 

 


Opóźnili się.

 


I Ci od Prądu i Ci od Gazowody. Patrzyliśmy na to spokojnie i z Podziwem.

 


Spokojnie bo... wiecie – hoho.

 


Z podziwem bo na Polu wyrósł Dom. Zaludnił go Były Potentat Ziemski czyli Hektarowy Pan co sprzedał te wszystkie działki. Obecny Potentat Finansowy. Zamieszkał w swoim domu jakoś tak Jeszcze Zimą. Albo Wiosną Wczesną.

 


W każdym razie zamieszkał długo przed tym jak się Pan Najęty Wykonawca zabrał za gazowodociąg. Czyli że zamieszkał bez gazu i wody. Bez prądu też.

 


Można by rzec – Bardzo Blisko Natury ten nasz Gospodarz zamieszkał.

 


Ale....

 

 


jak się chce, to wszystko można.

 

 


Odkąd pamiętam (czyli od Maleńkości) generalnie myślałem że nie można Różnych rzeczy.

 


Albo nie wypada.

 


A ja potem zacząłem rosnąć a lista Rzeczy maleć.

 


I z roku na rok Tych Rzeczy coraz mniej tam było. Co to myślałem że się Ich nie robi.

 

 


Ciekawe Doświadczenie.

 


Czasem niemiłe.

 


A czasem bardzo Wręcz Odwrotnie i Satysfakcjonująco Się robi. Od Tych Rzeczy co myślałem że się ich nie robi.........

 

 


Wracając na nasze pole.

 


Opóźnili się wszyscy co mieli Przekopać, Pociągnąć i Nadmuchać.

 


Najbardziej ci od Pociągania Prądu.

 


Na jesieni 2004 to sobie Pociągali Herbatkę w Biurze.

 


Mieli dobry pretekst. Wszyscy go w tamtym roku używali przy okazji wszystkich Nawalanek.

 


Kaczyński się nazywał.

 


Musiał mieć Strasznie Czerwone Uszy cały rok od tego Obgadywania.

 

 


Tak czy Siak nic się nie robiło z Prądem.

 


Ciągnęła się w Międzyczasie Rura Gazowa i Wodna. Powoli i z Oporami.

 


Wiadomo.

 


Kaczyński.

 

 


A My.....spokojniutko że HoHo.

 


Aż do listopada 2004.

 


Słowo się rzekło, projekt się Wybrał, Papierologia się Drgnęła.

 


A Prądu Ni Ma!

 

 


Nie panikowałem z Tego Powodu.

 


Od razu.

 


Miałem za dużo Innych Powodów.

 

 


Na prąd nadeszła Odpowiednia Pora.

 


Wiosną, gdzieś tam w rozgrzebaniu papierowo-projektowo-poszukiwawczym zacząłem miewać Pierwsze Skurcze.

 


Kobiety wiedzą jak to jest. PP mi mówiła. Takie Ostrzegawcze.

 


Przy Filipie to nawet Cały Weekend takich Miała zanim się Chłopak zdecydował. W końcu był Pierwszy i musiał się zastanowić.

 


Kacper miał już Przetarte Drogi i tak nie marudził.

 

 


A ja..... zupełnie niespodziewanie zacząłem jakoś Rankami się Skurczać po wczesnej Pobudce .

 


Bo tak Dziarsko i Żwawo i z Pełnym Przekonaniem namówiłem PP do tego Budowania. Tak jak sam dokładnie czułem. Bo odkryłem że Budowa Domu to tez jedna z Tych Rzeczy co myślałem że się nie da...a jednak. W ciągu budowlanym wszystko było OK. i im bardziej w las tym fajniej. Bo Bliżej Domu.

 

 


Poza tymi Cholernymi Rankami.

 


Każdy Poranny Skurcz miał swój Konkretny Powód.

 


Architekci nas nacięli, trzeba się Kłócić......

 


PP zakochała się w Najnowszej Technologii, trzeba Odkochać.........

 


Potencjalny Wykonawca się Wypiął, trzeba szukać dalej..........

 


Projektant w Norwegii, a gmina każe Poprawki na gwałt parafować, trzeba Kombinować Klona........

 


Wjazd na działkę Nie Trzeba uzgadniać, a może Trzeba.......

 

 


I na prąd nadeszła Pora, gdzieś Około kwietnia.

 


......Budowa w Lipcu ma startować, a Prądu Ni Ma!!!!

 

 


Najgorsze w Porannych Skurczach jest to że działa tylko jedno Lekarstwo.

 


Trzeba wstać i Brać się do Roboty..........

 


 


........a może to jest właśnie w nich Najlepsze??????.........

 

 


 


I tak przestałem HoHohać na to opóźnienie Prądu. Wziąłem się za Temat. Z Rozmachem zaatakowałem Grupę Inicjatywną.

 


Gdzie Prąd?!

 


Ciągnie się......

 


Na kiedy się Dociągnie???!!!

 


Na czerwiec.

 


Ufff......

 

 


odsapnąłem gdzieś do Maja. I znowu Atak.

 

 


Gdzie Prąd??!!

 


Ciągnie się.......

 


Na Kiedy???!!!

 


Koniec Czerwca.

 


Hmmmm.....

 

 


Posapując dojechaliśmy do Czerwca. Grupa Inicjatywna nie pytana Dała Sygnał. Prąd się Robi! Już w połowie czerwca Stawiają Skrzynki Rozdzielcze!

 


Ha!

 


Więc jednak się Opłacało Panikować!!!

 


Bo nigdy nie wiadomo czy by Stawiali bez Mojej Paniki.........

 

 


W każdym razie Prąd Dojechał. Tak jak obiecano, tylko Prawie Rok Później. Ale za to zgodnie z umową za Darmo to znaczy w cenie już dawno zapłaconej.

 


Prawie.

 


Grupa Inicjatywna dała sygnał że Już Można Się Umawiać z Elektrykiem na instalację Skrzynki z Licznikiem. Za 1000.

 


W Tamtej Cenie była tylko Skrzynka Rozdzielcza obok z której teraz Prąd Trzeba Przekonać do Skrzynki Prywatnej.

 

 


Przełknąłem to bez mrużenia. Na 3 tygodnie przed umówionym Odpaleniem Prac to już Wszystko mi Jedno. Byle zacząć po tych miesiącach Teoretyzowania.

 


Umówiłem się z Polecanym Elektrykiem. Miał Powalający Atut – był ze Stoenu. Wiedziałem że to się Musi Jakoś Zwrócić.

 


Rzeczywiście.

 


Na początek Nie Przyszedł.

 


Zapomniał.

 


Poniedziałek, ósma rano, pole czerwcowe. Za kilkanaście dni wyjazd i powrót już na Budowę. Prąd wpisaliśmy w umowie z BB jako Mój Obowiązek.

 


A Elektryka nie ma.

 


Dobry początek tygodnia.

 

 


Udało się go zrobić w czwartek.

 


Niechcący akurat pojawił się też Sąsiad. Mamy wspólną Skrzynkę Rozdzielczą. Więc z sympatią Patrzył co tam Pan Elektryk w środku znajdzie.

 


Sympatia w pełni Uzasadniona.

 


Pan Elektryk znalazł Mu Prąd.

 


Mi nie.

 


Ani grama.

 

 


- O – zaczął zadziwiony – od Pana strony nie ma PANELA......

 


- OQ – wiele nie mówiłem, bo zadusił mnie Nagły Atak Paniki.

 


- Pan się nie martwi, to niecałe 200 zł kosztuje, Pan kupi, założę...... – Ludzka Twarz Mistrza Prądu się objawiła

 


- OQ – atak mi nagle minął – ale to Stoen miał założyć!

 


- Hmmm – Ludzka Twarz się wydłużyła – to trzeba w takim razie przypilnować żeby uzupełnili.

 


- Ale Kiedy, Jak, Kto, Gdzie??? – atak zupełnie mi minął, wszedłem w fazę Agresywnej Aktywności. Wizja Uzupełniania Paneli urosła do co najmniej Sierpnia. A może jednak kupić......ale jednak Zapłacone!

 


- Oni na pewno będą robili Odbiór niedługo, trzeba tylko dać znać że nie ma..... – uspokajająco koił Prądem. Ma wprawę. Może jakieś Kursy mają Pracy z Nerwowymi Klientami? A może po prostu Mu Wszystko Jedno.

 

 

 


Jednak chyba nieco Zadziwiony Desperacją Pan Elektryk w końcu obiecał że Użyje Kontaktów – Przypominam – właśnie zaczyna się Zwracać Inwestycja w Pana Elekrtyka Prywatnie ale ze Stoenu! Sprawdzi co i jak i kto i gdzie.

 


Mam zadzwonić Bladym Świtem następnego dnia. Koniecznie tak rano bo potem cały Stoen robi Wypad z Baru. To znaczy Rusza w Teren.

 


Żaden Problem.

 


Przecież i Tak nie będę spał z Takim Skurczem co najmniej od 5,30.........

 

 


Ledwo doczekałem do tej 7.00!

 

 


Nasz Dobrodziej daje Cynk. Prąd robił Ten i Ten. Ale.........Niech Pan Nie Mówi Skąd Pan Wie..........

 


Aha. No dobra.

 


Dzwonię.

 


Za Trzecim Razem się Odbiera. Pan TeniTen?

 


Chyba tak.

 


Strasznie Zaspany. Albo z domu taki Niewyraźny.

 


Rozmowa się nam Rwie. Mimo to Wyłuszczam Problem. Panel miał Być a nie ma. Stoen musi dołożyć.

 


Chyba zły Początek.

 


- A Skąd Pan wie że to Ja?! – czuję w Głosie Obawę albo Irytację..........jak się Postawię z Tamtej strony słuchawki to może i nawet zrozumiałą.......w końcu jest Blady Świt, kawa, gazetka, a tu Dzwoni ktoś i mówi że Robotę Nawalili..............Na wszelki wypadek się Nie Stawiam z Tamtej Strony. Naciskam. I nie mówię Skąd Wiem...

 

 


Działa Połowicznie. Dostaję Skierowanie na Pana TamiTam. Bo to on będzie Odbierał Prace. I jak stwierdzi że Nie Ma to Każe Dołożyć. Ale tylko wtedy. Bo teraz to już Panie nie ma Żartów. Stoen to przecież Ordnung und Sicherdienst!

 

 


Pan TamiTam dla odmiany chyba Zwyczajny takich Nerwowych Telefonów. Wszystko w porządku, nie ma co się Stresować. Jak nie ma, to się Dołoży.

 


Kiedy, kiedy???

 


Termin Odbioru na następny Wtorek. Ale żeby sprawdzić bo się może przesunąć.

 

 


Nerwy Napięte jak Postronki. To już Ostatnie Dni przed wyjazdem. Do tego w Robocie Nie Przelewki. Zero Szans na wyrwanie w środku dnia na pole.

 


Że co – Bez Wyrwania???!!! Po Tym Wszystkim miałbym dopuścić Żeby Odbiór był Beze Mnie?!!!

 

 


Musiałem Dopuścić. Bez Roboty jednak byłoby ciężej niż Bez Prądu.............

 

 


Więc wyjście tylko jedno. PP.

 


Moja Dzielna, Jedyna i Ukochana.

 


Nawet nie protestowała za bardzo.

 


W końcu Patrzy co się dzieje od paru miesięcy i Nie Poznaje Rodzonego Męża.

 


Nie mogła pozwolić by Skurcze się przerodziły w Ataki Desperacyjne. Poszła.

 


Oczywiście Uprzedziłem Pana TamiTam że Żona Oczekuje na Polu. Nie komentowal.

 

 


Dzwonek o 10.

 


- No jestem!

 


- Co tam??!!!!

 


- Słoneczko, Ptaszki, Panowie Robotnicy chodzą.......

 


- Daj znać!!!

 


Dzwonek o 10.30

 


- Co tam??!!!

 


- Wiesz co.......ci robotnicy to jakoś tak Tłumnie przechodzą koło Naszego Pola..........

 


- Mam jechać???!!! – zaniepokoiłem się. W końcu to Dzikie Pole!

 


- Niee, ale wiesz...dobrze żeby ten Stoen już przyszedł bo nudno i gorąco..........

 


- Daj znać!!!

 

 


Dzwonek o 11.00

 


- Już!

 


- Już??!!!

 


- Już!

 


- I co i co????!!!

 


- Śmiali się........

 

 


Oj, te Kobiety!!! Oj ten Stoen!!!

 


Okazało się że Panowie ze Stoenu byli w niezłym Humorze. Postali sobie trochę z PP i pośmiali się Razem na mój temat. Że tak się przejmuję. A przecież jak Panela nie ma to się Włoży.

 


No, no! No!

 


Na odchodnym to jeszcze Pan TamiTam sobie zażartował dodatkowo żeby Dziś w Ramach Rewanżu Obiadu Mężowi nie dawać. Bo dziś Żona w Polu Robiła.........

 

 


Wszystko gra. Cieszyłem się z tych żartów jakbym tam był.

 


Bo jednak bez Osobistego Wkładu to nigdy nie wiadomo..........

 

 


A PP moja Kochana Obiad i tak mi dała.

 


Za to Też Ją Kocham.

 


I Dom Buduję.

 


Z Prądem.

Willie

Willie i jego Dom

Oho.

 


Poczytałem ten swój ostatni wypiek i się Zadumałem.

 


Jakoś wspomnieniowo-kombatnacki wyszedł.

 

 


To dla równowagi może coś Aktualnego......

 

 


Promocja czyli Powariować się Można

 

 


Kredyt przy budowie to jak Wygódka. Toaleta znaczy.

 


Bo bez tego Ani Rusz.

 


Skutki tylko trochę Odwrotne.

 


W wygódce najpierw się Napina i Stęka a potem Lżej.

 


A tu Odwrotnie.

 

 


Ale i tak nadal Ani Rusz.

 

 


Gdzieś tak w Wolnej Okolicy po wyborze BB czyli w połowie czerwca stwierdziłem że Przelecę się po Ofertach. Kredytów.

 


Wygódka była już w umowie z BB.

 


Kontrolnie się przelecę, dla zdrowia i żeby po powrocie z Wakacji razem z budową mieć temat rozpoczęty.

 

 


Ale Trafiłem.

 


Jakiś Kociokwik promocyjny. Chyba przez ten kalendarz. Bo przecież nadjeżdża koniec Półrocza. Wszyscy Piszczą żeby się wykazać.

 


Promocje po prostu Leżą i Kwiczą na każdym rogu.

 


Razem z nimi Sprzedawcy.

 


Jak na Targu dosłownie:

 


- Ludzie, Ludzie, zwariowałem! Prowizji nie biorę!

 


- Brać, nie przebierać bo już tak więcej nie będzie!

 


- Pieniądze darmo oddam w Szybkie Ręce!

 


- Franeczki Gorące, prosto z Fabryki w Zurichu!

 

 


 

 


Się narobiło.

 


Najśmieszniejsze to mi się Wydały te Rozpaczliwe Krzyki o końcu Promocji.

 


Taaa. Że niby za tydzień się wycofają i w środku sezony Budowlanego Dadzą Klientom Mniej za Drożej?

 


Jakiś chyba Zmanierowany się robię przez te Rozważania ale Tak jakoś Lekceważąco się Nic nie Bałem.

 


Pomyślałem sobie że Stresu Ci u Nas Dostatek i nie będę Biegał 5 dni przed urlopem bo mi Promocja ucieknie. Niech ucieka.

 


Zajrzymy za miesiąc do Okienka i zapytamy czy Już Znowu Zmiękli. Bo najdalej za miesiąc z Jaśnie Bankowej Centrali rozlegnie się Gniewne Pochrząkiwanie – „A Co Tam U Was tak sprzedaż Siadła od Lipca???!!!”

 

 


I pojechałem na Urlop.

 


Super było.

 


W Promocji cały czas Słońce – nad Bałtykiem!!!

 

 


A potem wróciłem.

 


I zajrzałem do Okienka. Oklejone Dużymi Zapowiedziami – Promocja. Ach ta Arogancja Klienta! Ale skoro tak to Czas na Łowy.

 

 


Zawodowe skrzywienie kazało mi organoleptycznie sprawdzić Kilka Zapowiedzi. Udałem się na Pogaduszki Telefoniczne a nawet Intymne Schadzki w pobliskich Salonach (Boże, toż to brzmi jak Szalona Katarzyna +Salony Masażu co najmniej... )

 


Ten nasz Kapitalizm rozwija się w zawrotnym tempie....bankowość walczy z branża masarską. Jeszcze trochę i wdrożą Promocję „Trzecia godzina Gratis”........tzn trzecia rata oczywiście

 

 


A propos – Wyrósł mi Akapit z Rozważaniami na temat jaka teraz dominuje Technologia Sprzedaży:

 


Nie tylko Frontem do Klienta. Nie tylko Klient Nasz Pan.

 


Oj, to ostatnie to lubię sobie powtarzać przed zaśnięciem.......i czasem to nawet się Przyśni!

 


Kiedyś dominował trend – Chcę Jak Kowalski. Teraz zupełnie Odwrotnie. Takiego jak Ja to Nikt ma nie mieć.

 


I Oni (ci sprzedawcy) to doskonale wiedzą.

 


Szkolą się na Sekretnych Akademiach w podstępnej metodzie Podsuwania Najlepszych Kąsków. Co znaczy że Lepiej Być Nie Może i Nikt Tak nie ma jak Ja.

 


Generalnie chodzi o to żebym w To uwierzył.

 


Bo w środku to jest nadal Stary Dobry Ford „Klient może mieć każdy kolor jaki chce. Pod warunkiem że czarny”

 


Więc właśnie Klient może chcieć jaki Kredyt mu się zamarzy. Jak go bierze. A potem to już Tylko Bank ma Pole do Popisu.

 


Nazywa się to generalnie – Regulaminami.

 


W umowach aż się od nich Roi.

 


Jak już damy te 38 milionów Kredytów na Świetnych Promocyjnych Warunkach i wejdziemy na Hipoteki to nadejdzie pora Zaciąć Wędzisko

 


Zmienią się nieco Regulaminy. Pojawią się Nowe Niewielkie Opłaty. Albo te co są Się Zmienią.

 


Za wydruk.

 


Za wizytę.

 


Za aneks.

 


Za spłatę.

 


Za Gotowość do Udzielenia Nowego Kredytu, jakbym Chciał.

 

 


Tak jakoś mi się Przewiduje.

 

 


Tak jak z Kartami Kredytowymi. Generalnie w którymś momencie się Okazuje że w Pokrętny Sposób Darmowa karta zamienia się w Ssącą Pijawkę. A na zachętę Bez Zamawiania pojawia się w Domu następna. A jak nie zrobię minimum 4 transakcji w miesiącu to Ujawnia się Order 66 i Bank ściąga Opłatę za Bezużyteczne Użytkowanie. Regulamin się zmienił.

 

 


Podobny mechanizm ostatnio odkryłem w Ofercie Kablowej. Dostałem Absolutnie Za Darmo 3 kanały Discovery bo zgodziłem się na Polecenie Zapłaty na początku roku. Czyli się Nie Męczę tylko Firma czyści Konto

 


Jakoś tak w wakacje nagle ‘zdiscoverowałem” że urósł rachunek. Po cichutku i Bez Uprzedzenia.

 


Nieco Zajadły zadzwoniłem do TelePizzy.

 


To znaczy do Błękitnej Linii.

 


Nie, nie chodzi o Linię Przemocy.

 


Jeszcze nie.

 


Chodzi o to że zanim się Przegryzłem przez Gąszcz Info-Help-Support Linii to już Byłem Zmęczony.

 


Ale nadal Zajadły.

 


Jak Oni to robią że Zawsze odbiera Radosna i Pachnąca Panienka – a nigdy Obleśny Dziad??? – i to gdzie bym nie zadzwonił to chyba Ta Sama....... no aż Piszczy żeby Mi Pomóc.

 


I strasznie jej Przykro że nie może. Bo nie wie czy Ja to Ja.

 


Nawet po Indywidualnym Numerze Klienta. Nawet po adresach, nazwiskach Matki Dziadka Powstańca Styczniowego. No nie może!

 


Moja Wina. Jak mogłem Dzwonić z Pracy nie posiadając spisanego 14 cyfrowego Numeru Dekodera??!!!

 

 


Spokorniałem. Zadzwoniłem dopiero Potem, jak już go Miałem.

 


Ha, jakie to proste. Regulamin się zmienił.

 


Po okresie Promocji „jeśli Klient nie zgłosi rezygnacji z programu” to zaczyna Płacić Pełny Etat.

 


Klient rezygnuje.

 


Ale 2 abonamenty już poleciały, bo ten jeden co zauważyłem i ten jeden co właśnie się zaczął.

 


Wie Pan. Regulamin.

 

 


No.

 


Wiem.

 

 


 

 


Dlatego też właśnie Udałem się na Macanie Promocji do rzeczonych Salonów Bankowych.

 


I proszę!

 


Zupełnie jak uczą w Akademii – Klient Myśli – Ma.

 


Ja tu się zamyśliłem że Regulaminy, a Oni mi – Promocja!

 

 


Właśnie jeden bank mi oferuje taką promocję że zapisze w umowie że Nigdy Przenigdy nie zapłacę za Aneks. I Zupełnie Bez Przymusu mówią dlaczego - Bo Powszechny zapis że wcześniejsza spłata jest darmowa się nieco zużył - . Klienci Jakoś zauważyli że spłata jest darmowa ale trzeba 50 złotych zapłacić za nowy aneks z ratami. Więc Teraz ten bank ma taką promocję że Zapiszą w Umowie że za Aneks to nigdy.

 


Aha.

 


Pokiwałem głową z namysłem, ale jakoś mi się Gadać nie chciało.

 

 


Poszedłem do komputera i wrzuciłem ich stronę. Na 24 lince wreszcie odnalazłem Regulamin. Tak był Przykryty Opisami Promocji.

 


Ciemno przed Oczami od Ilości Pozycji.

 


Wykreśliłem Aneks. Uff.

 


Zostało jeszcze tylko ze 3 strony Innych Potencjalnych Opłat.

 

 


Drugi bank dla odmiany Za Nic nie weźmie Prowizji. No za nic absolutnie. Promocja.

 


Z żadnej strony się nie chcieli Zagiąć.

 


Poszedłem do komputera.......

 


Wyszło z porównania z innymi (z prowizjami) że są najdrożsi. Prowizja się Pogrubiwszy Schowała w Marży. Ze wstydu pewnie......

 

 


Jej. Chyba kupię temu Komputerowi jakiś Prezent. Tylko Co Lubią Komputery???

 

 


Tak go Pomolestowałem, że aż Czarno na Białej kartce wypluł dużo cyferek.

 


Pokazałem PP.

 


A Ona pyta – to po ile te Franki?

 


A ja na to – ale to Nasze Najpiękniejsze Złotóweczki.

 


A Ona na to – ale Po Ile te Franki?

 


A ja na to – Komputer. Do Nogi!

 

 


No i się Narobiło.

 


Przez te Wszystkie Lata kiedy sam nie korzystałem radziłem wszystkim Przygodnym i Znajomym: Złota Zasada Kowalskiego – Nie po to bierzesz kredyt żeby Spekulować tylko Dom budować – pożyczaj w tej walucie którą zarabiasz.

 


A teraz.......

 


Hau. Hau.

 


Hau.

 


 

 


Chyba wyślę jakieś Podanie o Pracę do Zurichu........

 

 


Oczywiście jak tylko Bank da się nabrać na ten kosztorys co im klecę na kolanie!

 

 


Zbieram się. Trzeba sprawdzić czy Wieniec się już Zakręcił!

 


Miłego weekendu........

Willie

Willie i jego Dom

Przetrwałem

 


A zreszta, co tam Będę Kręcił - byłem przekonany że się Uda.

 


Ale tylko tak Po Cichutku......

 

 


Potem kilka dni Zupełnie Gdzie Indziej czyli U Rodziny w Górach.

 


Oj, jak miło

 

 


Ale to tylko na chwile bo przecież Niecierpliwie czekają na nas

 

 

 


Wizyty Gospodarskie czyli Pańskie Oko

 

 


Dla Tych co nie pamiętają: Gospodarska Wizyta to Stały Element medialnej rzeczywistości Zamierzchłej Prehistorii. Zamierzchłość ta skończyła się 16 lat temu. Mimo to dziś wielu Obywateli zanosi ku niej tęskne wspominki.

 


Ja to nawet rozumiem. Sam mam parę fajnych wspomnień. Takich Dziecinnych

 

 


Magia Dzieciństwa polega na tym że jest Piękne. Świat sprowadza się do Dużego Stołu w jadalni udającego namiot lub czołg, Młodszej Siostry co jest bardziej wygadana i się nie daje bić bo oddaje no a potem jeszcze Kolegów na podwórku.

 


Wyścig Pokoju kapslami z plasteliną to Absolutny Hit. Jak dorosłem do tego etapu to poczułem że Życie jest Piękne i na zewnątrz Domu.

 

 


A na zewnątrz Świat był generalnie Poukładany z kilkoma tylko nieprzystającymi Klockami. Na przykład Radio Wolna Europa strasznie trzeszczało czego nie mogłem zrozumieć jak i tego że Tata tak uparcie go słuchał.

 


Poza tym Prądu brakowało czasem i to akurat kiedy zima nadchodziła.

 


No i trzeba było stać w kolejce w zasadzie wszędzie. Najbardziej do sklepu z pustymi półkami po mięsie.

 


A taki stan wojenny pamiętam przede wszystkim jako dodatkowe 3 tygodniowe ferie. Do tego wieczorem leciał obowiązkowo film patriotyczny! O wojnie - czegóż można więcej chcieć w tym wieku.......

 

 


Rodzina wpoiła mi podstawowy zasób Wiedzy Patriotycznej; była Wojna, Przyszli Ruscy, a teraz rządzą Czerwoni. Nie byłem pewien przez jakiś czas czy to też Ruscy ale wszystko wyjaśnił Kod RWPG zdradzony przez Kolegów z Podwórka. Okazało się że Czerwoni to Nasi ale Przysłani przez Ruskich .* (pełny tekst Kodu RWPG zostanie ujawniony po 25 latach przez Dana Browna ).

 


W praktyce RWPG to była taka Dżentelmeńska Umowa że Polska wysyła różne towary do Rosji i Okolic a w zamian dostaje Matriksowe Pieniądze czyli Rubel Transferowy który generalnie do niczego nie służy . Można ewentualnie szukać dalszych chętnych na wymianę w naszym Bloku Wschodnim z Braćmi Słowiańskimi. No i Niemcami z NRD. Bo w RFN to już sami Źli mieszkali a zwłaszcza Hitlerowcy .

 


Taki mniej więcej krótki rys geograficzno-polityczny miałem włożony do głowy. I jakoś mi nie przeszkadzał specjalnie

 

 


Ważne było że w tym całym Świecie obowiązywała jedna podstawowa Zasada - Świat jest Stabilny.

 


Rodzice pracują ku Chwale Ojczyzny, Dzieci się bawią, a na Święta jest Disney, Flinstoni i Amerykański Western (czyli jedyne co tak zwana Ameryka ma dobrego - choć NRDowski Winnetou ich mocno goni! ).

 


A najważniejsze że na co dzień Telewizja we wszystkich Obu programach pokazuje jaki nasz Kraj jest Zasobny, Zadbany i Rozwijający się Wciąż.

 


I Specjalnie w celu tych Prezentacji Główny Sprawczy zwany Pierwszym Sekretarzem odbywa Wizyty Gospodarskie.

 

 


PS - Nikt nie mógł wtedy Oczywiście powiedzieć że było to Jasne nawiązanie do Szlacheckiej Tradycji „Pańskie Oko konia tuczy”.

 


Po pierwsze nie było Panów tylko Towarzysze.

 


Po drugie nie było Konia tylko Koń Mechaniczny. Się go nie tuczy tylko ma.

 

 


Cała Para Telewizyjna więc szła w te Wizyty.

 


Wizyty były w Zakładach Pracy i (zwłaszcza!) na Budowach.

 


Dzieci były z kwiatami. Ewentualnie Robotnicy z kwiatami. Zatroskana ale i Dobrotliwa mina Pierwszego. Za Pierwszym szedł Drugi. Potem Żona Pierwszego bo Rodziną Kraina nasza Silna. Potem szedł Miejscowy. Potem trochę Złaknionego Tłumu z Ludu Pracującego Miast i Wsi....

 


No a przede wszystkim Były Efekty! Wydajność skakała ekstatycznie w zasadzie Natychmiast. Najdalej na drugi dzień było nam Wszystkim Lepiej. O czym (uprzejmie) Donoszono w Dzienniku. I rosły kolejne Fabryki, Drogi i Domy...........ech Magia po prostu. Jak tu nie Tęsknić???

 


Jak się dobrze zastanowić to Była to Pierwsza Magia Medialna.

 


Czyli coś co do dziś się pięknie rozwija. Wystarczy spojrzeć na Pierwszy Lepszy blok reklamowy. Łgarstwa aż Puchną Uszy i Oczy. Na szczęście jest Jedna Podstawowa Różnica.

 


Mamy wybór.

 

 


A czemu ja to wszystko sobie Przypomniałem?

 

 


Bo akurat wczoraj wieczorem po raz już Nie Wiem Który powędrowaliśmy z Kolejną Gospodarską Wizytą na naszą Budowę. Pretekstem była wizyta Rodziny (w tym tej Wrednej Młodszej Siostry co nadal się nie daje bić ).

 


W zasadzie powiem szczerze – nie przyjmujemy już Gości jeśli nie wybierają się na Budowę. Wszystkie Pańskie Oczy są nam Niezbędne.

 


Tym razem zebrała sie Czwórka Dzieci z Potencjalnych Pięciorga (bo Najstarsza Córka Siostry odbywa Kolonie. Dobrowolnie. ) Na miejscu stawili się:

 


- Dojrzała PierwszoKlasistka, która czujnie nadzoruje Najmniejszego Kapsla. Poza tym Cudnie Milczy.

 


- Rzeczony Najmniejszy Kapsel co jest Największym Cwaniakiem w tym Gronie. Boję się co będzie jak już się nauczy mówić.

 


- Pierworodny który od długiego czasu Pasował się na Rycerza więc bez miecza ani rusz bo trza Anglików prać po krzakach.

 


- Najmłodsza Siostrzana Córa co tylko przez Pomyłkę nie jest Największym Hersztem Bandy w Tym Mieście. Nie jesteśmy zresztą tego Pewni. Mogła po prostu nie powiedzieć. W końcu jak się ma 4 lata to się już wszystkiego Rodzinie nie mówi.

 

 


Dzieci więc ruszyły Ławą.

 


A za nimi my.

 


Ja jako Pierwszy.

 


Mama jako Matka Pierwszego. Do dziś jestem Wdzięczny. Że jestem

 

 


PP jako Żona Pierwszego.

 


I wreszcie Młodsza Siostra w charakterze Ludu Pracującego Miast i Wsi.

 


Za Miejscowych robią okoliczni Psiarze ze swoimi hotdogami. W tych dniach my zresztą też mamy swoją Parówkę na Smyczy. Dziadkowie pojechali Moknąć w Alpach więc Fredek-Okrąglinek leżakuje u nas. Z Kocią się jakoś Dogadali, nie wnikam za ile. Ale Fredek wcina z Obu Misek....

 

 


Brakowało w zasadzie tylko Robotników z Kwiatami. W zastępstwie Kwiatek zerwała Hersztowa Córa i razem z korzeniami przyniosła swojej Mamie.

 

 


Efekty Wizyty Gospodarskiej się objawiły Natychmiast.

 


Nasz Dom ma już Oczy. Okrąglutkie Dwa Otwory po obu stronach drzwi wejściowych. I rozszalowane nadproża w tym mój Cudny Łuk w gabinecie. Ten jest Tylko Mój .

 


Ogólnie Dostępny to będzie ten Drugi w Kuchni.

 


Długie, najdłuższe Okoliczne nadproże nad garażem. Nie wiem i nie chcę wiedzieć jak to się Trzyma!

 

 


Wokół krążą Pogłoski że zaraz Kładziemy Strop. Oj.... będzie Sufit!

 

 


Nie mogliśmy wyjść aż do zmroku. Siostra z PP uparcie wracały do Salonu czyli Kawałka Ściany z Wielkimi Dziurami. Bo PP nie widzi tu na razie miejsca na stół. A co to za Dom Bez Stołu!

 


Siostra starała się wesprzeć duchowo Przygnębioną PP. Ja też.

 


Przekonuję że to miejsce się tylko przed nami ukrywa. Nie chce się Pokazać zanim podłóg nie zrobimy. A potem się Od Razu zmaterializuje!

 


Jestem Pewien że to tylko Chwilowy Psikus a potem Będzie Dobrze.

 


Nie wiem czy To działa. Staram się jak mogę. I wierzę w co mówię (na odwrót też)

 

 


Poza tym Kapsel Tradycyjnie przemoczył Pieluchę a Hersztowa dostała Sensacji Żołądkowych.

 


Czyli jednak Dom robi Wrażenie!

 

 


Albo chipsy z Ikei były jakieś drewniane.....

 

 


Na sobotę PP zaprosiła Gości. W planie grill.

 


Oczywiście jak tylko wrócimy z Budowy!

 

 


Ps 1– ja też o wszystkim Uprzejmie Donoszę w Dzienniku.....!

 


Ps 2 – już za chwileczkę kręcę Numer do PINa, bo Nadciąga DeKaPeKa...

 


Ps 3 – dziś PP trochę Lepiej. Czyżby jednak Magia działała?

 


Ps 4 – a jutro przyjeżdża Fachowa Ekipa Pomiarowa – będą brali Miary na nasze Okna!!!

Willie

Willie i jego Dom

Jak się Mury pną do góry.....

 

 


Uff.

 


Zaraz, moment. Muszę Tchu nałapać....

 


Czy wiecie jaka jest najszybsza Technologia Budowlana?

 


Ktoś tam wspominał podobno o Szkielecie........

 


To pewnie dlatego że nie widział mojej ekipy pod wodzą BB w Operacji Y jak Ytong.

 

 


Mamy właśnie Tydzień Wizualizacji Pionowej. Znaczy ściany rosną. Znienacka i Dramatycznie.

 

 


Znienacka bo w niedzielę był Tam nadal Stary Dobry Poziom Zero.

 

 


Obmacaliśmy go wspólnymi Siłami Grupy Trachomin-Białołeka. Zaraz potem pobiegliśmy Spróbować się ze Styropianowym Domkiem Broncia. Nic się nie chciał Poddać! Nawet gdy Podstepnie wdarliśmy się na poddasze i Napięliśmy Wszystkie Mięśnie. Ani drgnęło!

 

 


Po takim wysiłku niezbędne było Piwo, Duże Piwo i Duże Orzeszki.

 


I Kawa. Kawę piła Dominika żeby nam cieplej było, bo zaczęła się Sztormowa Pogoda. Jak to w sierpniu

 


Przy okazji uzgodniliśmy Plan podboju Paru Okolicznych Państw bo mamy Bardzo Mobilną Grupę. W zasadzie to w pewnym momencie się Okazało że już tylko ja i Broncio zostajemy żeby tę naszą Białołękę Uprawiać.

 


I jeszcze będziemy doglądać Zaprzyjaźnionych Działek (w tym Młodego Dęba co chciałby być Bartkiem u Jane).

 


I tak właśnie było na naszym spotkaniu.

 


Miło było.

 

 

 


A zaraz potem Znienacka nadszedł Poniedziałek.

 


Zajechałem pod wieczór na Plan Akcji i zamarłem.

 


Jak byłem Mały i Nieletni to miałem takie Marzenie. Wielgachne Klocki Lego (lego to taki synonim Fajnego Kloca z Zachodu) do budowania Różności.

 


Zamek (Wakacje z duchami), Czołg (Czterej Pancerni), Podwodna Stacja (Delfin Um). Ostatecznie Ul z Mają.

 


I niech mi ktoś teraz powie że nie Warto Marzyć. Troszeczkę poczekałem na ten Poniedziałkowy Wieczór i już.

 

 


Wielkie Białe Klocki Duzi Chłopcy układają w Zamek. Mój Zamek. Bo przecież wiadomo że Mój Dom to Mój Zamek.

 


Mam nawet Działo!

 


Sterczy zaraz pod garażem – fi 150. I jak Wypali to Nie Ma Mocnych! Bez Gównopijki nie podchodź........

 

 


Po Euforycznym wieczorze z Zaczynem Zamkowym nadeszła niespokojna noc.

 


Wtorek.

 


Obudziłem się w Dramatycznym Nastroju.

 


Przy okazji – nie polecam Chińszczyzny na Noc...........

 

 


Dramat jednak polegał na czym innym. Obudziłem się z jedną Natrętną Myślą.

 


Oni Tak SZYBKO BUDUJĄ!

 


I to co na papierze było tylko kreską teraz staje się Realną Betonową Ścianą!!! Gumką już tego nie ruszę!

 


Jeju.......

 

 


Zawirowania CzasoPrzestrzeni trzymały mnie siłą z dala od budowy calutki dzień. Do tego Ogólnie Burzowa i Wiatrowa pogoda już o 9 wieczorem zaciemniła Sytuację. Dotarłem na miejsce już w Zmroku.

 


I w samochodzie Starego Kumpla. Starość na szczęście pozwoliła mu Udać się na Wizytę.

 

 


Najpierw z Nicości wyłonił się Kierownik.

 


Albo Ja albo On mieliśmy problemy z Rozpoznaniem. Dopiero Bezpośredni Kontakt Bojowy pozwolił przedrzeć się dalej w Nicość. Dobrze że Dom cały Biały – udało się Trafić za pierwszym podejściem pod Przyszłe Drzwi!

 

 


A za drzwiami..... Cała Przestrzeń.....EJ!

 


Gdzie Ta Przestrzeń się Zapodziała???

 


Jeszcze w niedzielę można było łyżwy zakładać i Kręcić Złoty Medal Igrzysk a teraz?!

 


Jakieś Murki, Dziurki i Sznurki!!!

 


Wiatrołap zaraz zamienia się w Hall, Hall skręca w ciasnawą kotłownię, Garaż...no powiedzmy – Trzyma Wymiar!

 


Ale już dla odmiany Mój Gabinet...... to tylko szersza Kopia Pobliskiego WC!

 


Kuchnia.......hmmm. Jakiś sznurek zamiast ściany działowej utrudnia Rozpoznanie. Aż go poszarpałem z tych Nerw! Sznurek znaczy. Kumpel czujnie uciekł do Sypialni. Hola, hola – wejście tylko po Identyfikacji Płci!

 

 


Sypialnia też tylko na sznurku, ale w tych Nicościach Mrocznych też jakoś niepozorna.

 


Mózg zmaga się z Dopasowaniem Mrocznej Rzeczywistości do Skali z rzutu A3 (po zeskanowaniu nawet A4). .

 


To jest niby ten nasz DUŻY DOM???

 

 


Uciekłem w Nicość, złapałem Piwo, Kabanosa z Kumpla lodówki i Zapadłem w Podły Nastrój. Z głośnika poleciały tego wieczoru Same Miażdżące Brzmienia........

 

 


Rano niecierpliwie zerwałem się do Boju.

 


Znowu Dramatyczny Nastrój.

 


Czyżbym nie polecał Kabanosa na noc!???

 

 


Nic to!

 


Rekreacja w Ośrodku Przymusowego Pobytu zaraz się kończy.

 


Świeżo Nabyta Miarka spoczywa w olstrach Wozu czekając na Ten Moment.

 


Zaraz tam będę.

 


Stanę od Frontu.

 


Jak John Wayne. Albo Travolta też!

 


Lekko zmrużę Oczy, przebierając Palcami......to Napięcie jest nie do Zniesienia..........Będę Bezlitosny.......

 


Ach, niech TO się już zacznie!

 

 


WIELKIE MIERZENIE.

 

 


Trzymajcie Kciuki!!!

 


Jak Przetrwam to tradycyjnie Uprzejmie Doniosę..........

Willie

Willie i jego Dom

Czy Stan Zero nie brzmi dziwnie?

 


Mamy go właśnie na budowie.

 


Tyle towaru poszło w ziemię.

 


a Stan Zero..........

 

 


a przy okazji skojarzyła mi się Pewna Historia

 

 


Studzianki pancerne

 

 


Dziury ważna rzecz. A zwłaszcza Śmierdzące Dziury.

 


Potocznie zwane kanalizacją.

 

 


Miałem Ci ja kiedyś takie dwie w obecnym lokum. Dwie takie co zapamiętałem.

 


Jedna się nazywała Odpływ do Pieca. Odkryłem ją dość przypadkowo po zamieszkaniu - jako Młody i Niedoświadczony zamieszkałem po prostu któregoś dnia i już.

 

 


Dziura była wetkana w ścianę pod piecem i czymś tam zatkana. Zafrasowany zadzwoniłem do Fachowca od Pieca. Nie wiedział o co chodzi bo on żadnej dziury tam nie wtykał.

 


Zadzwoniłem do Fachowca od Instalacji. Ten coś wiedział.

 


Wiedział do kogo zadzwonić żeby się dowiedzieć.

 


Fachowiec od kanalizacji. Fachowcem był niewątpliwe chociażby z racji doświadczenia. Położyl nam Całe Osiedle (a będzie ze 100 domów!).

 


Pewnie dlatego za cholerę nie pamiętał żeby mi te Dziurę kładł. Za to rozsądnie zauważył, że prawdopodobnie jednak kładł. Skoro jest.

 


 


- Ale Po Co?

 


- No Panie, bo z pieca leci.

 


- Co??! – Chryste, a ja nic nie wiem!

 


- Woda leci.

 


- U mnie nie leci!

 


- Ale może.

 

 


Wtręt – czy też zauważyliście że Fachowcy wyjątkowo Niechętnie ujawniają Wszelkie Informacje Noszące Znamiona Istotności???

 

 


- A kiedy może?

 


- Jak Pan zechce z pieca spuścić.........

 


- Aha.............

 

 


Nic nie wydobyłem więcej. Po co z pieca spuszczać wodę? Powróciłem do Fachowca od Pieca. Gdzieś w Czeluściach Wiedzy Fachowej wygrzebał że „czasem się spuszcza”.

 


6 lat minęło i nic nie spuściłem. Dolać to dolałem ze 3 razy. Ale nie spuściłem.

 

 


Za to Dziurę miałem.

 


Nie dała o sobie zapomnieć. Zaraz po wprowadzeniu była Miła. Poczekała Tydzień dopiero wtedy Puściła Parę z Ust. Czyli Dała Czadu.

 


Nic nie pomagało. Torby, pakuły, plastry. W końcu wezwałem Fachowca żeby zaczopował. Mimo to od czasu do czasu udawało jej się nadal Odezwać. Aż po 3 latach doznałem Iluminacji Dobromirowej.

 


Zmywarka!

 


W kuchni miejsca brak, odpływu brak. A Kotłownia tuz obok służy jako spiżarka. Ha!

 


Dziś służy też jako Zmywarka! A Dziura ani Piśnie od tej pory!!!

 

 


Druga Dziura była Podstępna.

 


Niewidzialna.

 


I Podstępna.

 


Najpierw udawała Dziurę od Brakującego Zlewu. Umówiła się z Nią że Śmierdzą Razem ale tak jakby tylko Zlewowa. Po miesiącu zlew dojechał więc Pretekst się skończył.

 


Przerzuciła się na Dziurę od Pieca. Tu się zeszło dłużej, ale w końcu też ją Dopadłem.

 

 


I Właśnie wtedy Się Okazało.

 


Że w kuchni Śmierdzi.

 


Tym jedynym w swoim rodzaju Słodko-Gorzkim Zapachem Życia Innych Ludzi.

 

 


Dobrze że wtedy jeszcze paliliśmy. Węch chociaż trochę stępiony. Uciekliśmy do kominka i Zasępieni Paliliśmy do Upojenia.

 

 


Upojenie jednak (jak to zwykle Upojenie) trwało zbyt krótko. Nie było innego wyjścia. Wziąłem swój Umęczony Nos pod pachę i poszedłem na Łowy Wrednej Dziury.

 


Rezultat był Oszałamiający.

 


Podwójnie.

 


Po raz pierwszy bo co innego Wstrzymywanie oddechu przy używaniu Kuchni a co innego Śledztwo z Otwartymi Skrzelami.

 


Po raz drugi bo Znalazłem Poszlakę. Nie Dziurę.

 


Na to była zbyt Cwana.

 


Poszlaka jednak wskazała jednoznacznie.

 


Wali z komina wentylacyjnego. Dodatkowo Podstępnie przenosi przez Okap kuchenny.

 

 


Sam nie mogłem w to uwierzyć. Znowu zawezwałem Fachowców na Konsylium.

 


Diagnoza była prosta – musieli Panu za krótko wywiewkę zostawić w kominie!

 


Czyli odpowietrzenie kanalizacji zamiast wyprowadzić nad komin, Genialny Fachowiec od Wywiewek pozostawił gdzieś w połowie komina.

 


Powtórzę dla jasności:

 


Gdzieś w połowie komina. W Tej połowie w której Nas nie ma. Bo my jesteśmy w tej Części Świata która leży na Zewnątrz Komina.

 


A ona nie.

 

 


Leżałem jakiś czas Umysłowo Nieruchomy.

 


Jak wiadomo Nie Ma Takiej Rury której się nie da Odetkać.

 


Czyżbym jednak spotkał Taką Dziurę której się nie da zatkać????

 

 


O nie!

 


Wraz z PP przerzuciliśmy kilkanaście Koncepcji.

 


Prucie Komina.

 


Zapuszczanie Siaty.

 


Zrzut Pakuła.

 


Gotowanie w Wiecznym Smrodzie.

 


Porwanie Fachowca od Wywiewki i Spuszczenie do Komina.

 


O, przy tej Koncepcji zabawiliśmy nieco dłużej!

 

 


Mimo wszystko jednak tez się nie ostała.....

 

 


Nadeszła Desperacja. Ostatni stan przed długo wyczekiwaną Powtórną Iluminacją Dobromirową.

 


W jednej szkole mnie uparcie uczyli co to Paradygmat. Jak już kiedyś zrozumiałem to teraz wreszcie wiem że to co zrobiliśmy to było właśnie Złamanie Paradygmatu.

 


Popatrzyliśmy na sprawę z tak zwanej D..... Strony. Czyli od naszej strony Komina. I spraw okazała się Dziecinna.

 

 


Poszedłem po mazidło, karton i rurki.

 


Wyszarpałem Rurę od Okapu z Komina. Wstawiłem Karton i Zamazałem Mazidłem. Rurki pomęczyłem aż się zmieściły z Rurze od Okapu i Obejściem podłączyłem do Drugiej Strony Komina.

 


Złamałem przy tym przepis o wentylacji, bo zatkałem Ostatni Wolny Otwór Oddechowy. Trudno. Żyjemy z tym do dziś.

 


A Wredna Dziura wali ile wlezie jak waliła. Tyle że już nas to........ obchodzi Bokiem.

 

 


Tak się właśnie nauczyłem że Dziury ważna rzecz.

 

 


Na naszą Nową Budowę byłem więc przygotowany. Rozrysowałem schematy operacyjne. Zapisałem przypominajki w telefonie. Wspomniałem o temacie jeszcze w Lesie – czyli zanim nawet umowa była klepnięta.

 


Nie ufając Sobie Wystarczająco – poszedłem na plan żeby złapać na gorącym uczynku Pana Fachowca od Kanalizacji.

 


Pan Luzik.

 


Wszystko wie i wszystko rozumie. Zagadał mnie do tego kwestią Radomskiego i Warszawskiego Podwieszania Kibelka. Wybrałem Patriotycznie.

 


Na odchodnym postukałem znacząco w Plan. Rozumiemy się?

 


Pocieszył mnie żebym się Tak nie spalał bo to dopiero Początek Budowy..........

 

 


Następny raz to był już na betonie mojego Stanu Zero. Odpytując BB i Kierownika z mapy wpadłem na coś około środka Domu.

 


- A co to?

 


- Odpływ.

 


- Ale po co?

 


- Do pieca.............

 

 


Ja im chyba coś jednak Spuszczę!!!

Willie

Willie i jego Dom

Nie bardzo wiem o Co Chodzi.

 


Wylewa się ze mnie Strumieniami.

 


To chyba te Powracające Upały.

 

 


Trudno.

 


Strumień skierowałem na ekran.

 


Lepiej korzystać póki nie wyschnie....

 

 


Czynnik Społeczny czyli Łączy nas coraz Więcej.

 

 

 


Jest taki Stary Obyczaj, żeby rozmawiać przy obiedzie.

 


To znaczy Dzieciom się wciska oczywiście że przy jedzeniu Się Nie Mówi.

 


Ale już przy pierwszej tzw Okazji Rodzinnej wszystkie Dzieci (nawet te maleńtasy z wózka!) widzą że to w żywe oczy oszustwo. I Szlag je Trafia na takie Wychowanie

 


Bo Wszyscy Duzi gadają!

 


A jak nie mówią, to tylko gdy przełykają.

 


Bo już Pobór do Jamy absolutnie nie stanowi przeszkody w pędzeniu Lekkiej i Nieprzymuszonej Konwersacji o życiu. Albo i nie.

 


- Słyszałaś że Stefan umarł?! – to ciotka z rogu, atakując śledzia

 


- Nie no, przecież był tu w zeszłym roku!??? – szczerze zadziwiona ciotka zza Dzbana żuje grzybka

 


- Ale, ale to nie ten chyba! – babcia obok Bolsa w zmaganiach ze skrzydełkiem – ten to w szpitalu leży dopiero!

 

 


Po wyjaśnieniu kwestii Stefana, przeskok niewielki na Tych co się jeszcze Trzymają.

 


- Ależ się ta Hanka posunęła – prawdziwy smutek wycieka z tych słów Wuja, razem z sosem majonezowym. Nieco spoceni obaj, bo latoś duszno jakoś.

 


- No patrz Heniek! A taka z niej była przecież......... – głos zawiesza Stryjeczny Brat Dziadka nad Kieliszkiem Absolutnego Odświeżacza Pamięci.

 


- Oj była....... – przyłącza się do Zawieszenia Teść. I sprawdza w kieliszku czy to aby nie pora Tury Objazdowej.

 

 


Gdzieś w poprzek tej Komunikacji Stałych Bywalców odbywają się Panele przygodne. Wymiana dwóch zdań podczepionych pod takie Evergreeny jak Pogoda, TeleNowele czy Papież. Nie Nasz już, ale tym bardziej podlega Ocenie Obiadowej.

 

 


Ale Prawdziwa Jazda to dopiero Budowanie!

 


Toż każdy coś tam wie. Może niedokładnie. Może nieaktualne. Ale za to z Całą Chęcią się podzieli. A przynajmniej pokiwa głową.

 


Chętniej jednak Przyłączy do dyskusji.

 


Jeśli oczywiście akurat nie przewodzi Podstolikowi Medycznemu. Ten ma zawsze pierwszeństwo. Ale już Niedługo. Gazety pisały przecież: Wszyscy już mają Kredyt Budowlany. Albo mają Zaraz Mieć!

 

 


Dom jednoczy Ludzi. Rodziny przede wszystkim.

 


Ale też i jednostki społeczne pogrupowane w instytucjach Przymusu Pośredniego. Czyli w Pracy.

 


Bo niby Nie Musisz Pracować.

 


A jakoś co rano w korku stoję.......tylu wali do roboty. Akurat przez Mój Most.

 

 


Na co dzień tematy w pracy Zupełnie Fascynujące mamy. Co powie Balcerowicz. Albo inny Greenspan. Czy rzucą dziś na rynek więcej obligacji Zagraniczni. Czy złotówka Nasza Wszechmocna spadnie czy Wręcz Przeciwnie. No Bomba.

 

 


Z tym że po paru albo i nastu latach ciut się Człowiek zaczyna Nużyć. Nie to żeby nudzić! Bynajmniej.

 


Wystarczy jeden taki dzień jak Wielkanoc gdy kurs pędzi te 8 groszy w ciągu kilku godzin żeby poczuć Świeżość Buzującej Krwi...

 

 


Rzecz w tym że jednak na zwykły Co Dzień to Wszystko zaczyna pokrywać Rutyna. Mechaniczność i Przygarbienie. Chyba że to Nie Młodość działa? W każdym razie euforii brak.

 

 


Twarze w pracy też już nie ekscytują jak Dawniej.

 


Niektóre tylko mają Nieprzemijający Czar.

 


Szef zwłaszcza.

 


Wciąż mnie Rusza.

 

 


Poza szefem jednak nadal ciężko o Prawdziwą Adrenalinę. W końcu widujemy się wszyscy na co dzień.

 


Całe szczęście że jest jeszcze Rodzina co zapewnia bieżący Twarzozmian i Uczucia Kwitnące .

 

 


Codzienna Kompania Pracownicza nie Kręci jednak tak jak na początku.

 

 


Ale, ale..... ostatnio Cóż się dzieje?

 

 


Nagle Odkrywam że to nie pokój Pracowników było nie było Umysłowo Zdolnych ale.........tak, właśnie Budowlanych! Zagadnięci z Głupia Frant odkrywają Tajemnice Zaprawy. I Każdy ma pod ręką Archiwum fotograficzne.

 


Skarbiec zaiste Prawdziwy....

 

 


Mamy więc Nową Ekscytującą Płaszczyznę Porozumienia. Czasem tylko na chwilę, przelotem rzucone uwagi:

 


- Fi do kominka?!

 


- Poziom zero!?

 


- Drenaż?

 

 


Czasem – oczywiście Poza Oficjalnymi Godzinami Pracy – przewlekłe dyskusje o wyższości Gresu nad Terakotą. Albo i Nie.

 

 


Oficjalne godziny pracy to Wszystkie Te które poświęcamy na Uczciwą i Rzetelną Pełną Poświęcenia pracę. Oba Typy (Oficjalne i TeDrugie) jakoś się upychają pomiędzy 8 i 18............

 

 


Najważniejsze jest co innego. Znowu mamy motywację żeby ze sobą Ochoczo Pogadać. I to Bez Przymusu!!!

 


Szefa w To nie wplątujemy.

 


Jakoś Nikt nie proponował.

 


On też nie.

 

 


Ale jestem pewien że by się Przyłączył.

 


Jakby wiedział.

 


W końcu Też Budował Dom.

 

 


Czego i Wam zyczę!

Willie

Willie i jego Dom

OKNA - Klęska Urodzaju albo Dramat Dobrobytu

 

 


Okien się nam zachciało.

 


Straszne ilości.

 


Z każdej strony jedno albo i siedem.

 

 


Projekt też swoje zrobił. Okien było Jeszcze więcej niż chcieliśmy.

 


Może oni to robili przez copy&paste?

 


Jedna elewacja to w zasadzie same balkony.

 


Zafrasował nas ten w łazience przy rodzinnej sypialni. Oczywiście sypialni z Balkonem.

 


Może chodzi o Dodatkowy Obieg Powietrza? Otwieramy Balkon w Łazience i w Sypialni i w Salonie żeby mieć Czerpnię. Otwieramy szybę w kominku żeby śmigające powietrze się Zgrzało. I proszę - mamy REKU.

 

 


Może tak być.

 


Ale nie musi.

 


Jak się buduje własny Dom to właśnie po to żeby Komfortowo sobie Tupnąć nogą. A nie chcę!

 

 


Balkon zlikwidowany, został wygląd na świat z łazienki. Będę sobie odsłaniał siedząc na Tronie i delektował zapachem......... Wiosennego Ogrodu.

 


Dla odmiany w pobliskiej Garderobie planowany Wygląd na Świat poszedł do kosza.

 


Po pierwsze nijak nie chciał się spasować z wyobrażeniem o zabudowie garderobianej.

 


Po drugie kto by tam wyglądał na Zimną Północ z przebieralni.

 


Po trzecie jak wiadomo z Północy ciągną Hordy Pohańców albo i Wikingów (to znaczy pociągnęli już parę razy w historii, więc Wiecie....a nuż im się znowu zachce??? ) a takie okno Kusi z Daleka.

 


Jak mawiają Starożytni Rosjanie - Sicher ist Sicher.

 

 


Sunąc ruchem Skoczka mijamy zakręt i lądujemy w Kotłowni. Tu dla odmiany dokonaliśmy Cudownej Przemiany. Drzwi na Okno.

 


Drzwi były dla nas Zupełnie Niezrozumiałe. Przecież mamy już. I to duże, wejściowe. Jakby mało było to obok jeszcze Garażowe.

 


A tu Z Boku – może to był pomyślany Dom JaśniePański – wejście dla Służby i Dostaw (bo takie Jaśnie to sobie zakupy robi od razu 2-tonówką!)???

 

 


Nie dorośliśmy do tego jeszcze – drzwi zniknęły. Pojawiło się małe okno. Ciężko przemyślane. Patrz punkt garderobiany. Ci Pohańcy....

 


Przeważył jednak pogląd że będzie głupio przebywać w 20 metrowym pokoju bez okien. Chociaż...... po ostatnich wybrykach Juniorów w oczach PP pojawił się Złowieszczy Błysk. Taki duży pokój...bez okien....klameczkę się wymontuje..... ściany obłożymy materacami.....oj Kusi!

 


Ale nie – ryzyko Wyfrunięcia Dachem okrakiem na Piecu Gazowym byłoby nadal zbyt wielkie!

 

 


Zostało okno a na wszelki wypadek zaraz pod nim ustawię swoje Grające Graty. Jak się jakiś Pohaniec przedrze przez okno to Znienacka wpadnie i bez wątpienia Narobi Rabanu. A wtedy wypuścimy na niego Naszą Bestię. Znaczy Kotkę. I nie bez Kozery ma na imię Brzydal! Każdy Pohaniec padnie na kolana Wzruszony na widok tej Przepięknej Zdziwionej Mordeczki........ (cały czas mowa o Kocie, ja będę nadciągał dopiero jak Ona się upora ze swoją Częścią! ).

 

 


W garażu Sprawa była krótka – zabrakło nam Ogródka.

 


Dosłownie jakieś Durne 25 centymetrów. I jeszcze 5 cm bo się Okazało że Reprezentant Autora Projektu adaptujący nie zauważył że okap nieco dłuższy. Na upartego to Kto By To Sprawdził....... ale jednak.

 


Działka tak akuratnie ułożona że z południa i północy Na Styk. Minus te tam centymetry.

 


Więc wespól w zespół – stanęło na Luksferach.

 


Ciekawa nazwa.

 


Luk – to pewnie od Lukania na zewnątrz.

 


Sfera – to od Kopernika. Niebieska.

 


Czyli że niby co – Luknij se na Gwiazdę?

 


Dziwne.

 


Ale może się tylko czepiam.

 

 


Luksfery przesunęły dom na północ, przez co nasza Ukochana Południowa Kuchnia będzie dalej od płotu.

 


Od słońca może też........

 

 


Z garażu skokiem Konika lądujemy przy Ubikacji. Ta to będzie Fajoska. Długość 2,8 metra. Szerokość 1 metr.

 


Oczywiście dla Gości.

 


Po namyśle i braku Lepszych Pomysłów została. Po dobrych imprezach będziemy tam sukcesywnie upychać Sztywnych. Z braku miejsca nikt nie upadnie a prześpi się więcej na raz. Rano od razu umywalka pod ręka. Nada się.

 


Dla wyglądania zaprojektowano Oko. Całe okrągłe. I małe. Nikt nie ucieknie Bez Płacenia

 

 


W gabinecie prostactwo. Zwykłe okno z widokiem na Wjazd. Będę pełnił tu moja Ulubioną Rolę Odźwiernego (spytajcie w Grupie Tarchomin-Białołęka ). Poza tym oczywiście w razie Potrzeby będę miał najbliżej do Ulicy. Jeszcze nie wiem po co. Ale i tak będę miał.

 

 

 


No i wreszcie. Słoneczne Południe! Luz, lenistwo, plaża, napoje.....i Kuchnia.

 


Wszyscy mi to mówili.

 


PIN mi to powiedział zanim jeszcze zajrzał w projekt.

 


Sam to sobie mówiłem.

 

 


Tylko Broń Boże żeby Kuchnia Nie Była Od Południa!

 

 


No i mamy. Kładłem ten projekt pod Każdym Kątem. Kupiłem nawet blok żeby wzorem Whispera machnąć Makietę (a propos – blok mam tanio do oddania – nieruszony!).

 


Nic nie pomogło.

 


Kuchnia szczerząc zęby za każdym razem wystawiała Wdzięki do Słońca. Jedyny Robialny wariant zamienny to przesunąć ją do Gabinetu. Bo pomysł Kotłowni połączonej z Salonem jakoś się nie chciał przyjąć. Ale mimo Pociągu do Jedzenia (Taki Nałóg od Urodzenia!) nie zdecydowałem się na Deptak Jedzeniowy przez gabinet w drodze z kuchni do jadalni w salonie.

 


Zostaje tylko zainwestować w Zaciemnienie i Wychłodzenie. Okap 85 cm. Rolety na oknie. No i wentylacja. Jak nie poradzi, będzie i klima. Bo okno Kuchenne to nie byle co. Kawał Bydlaka. 230 na 150. Jak Biceps Pudzia.

 


Do tego kawałek na dole usztywniony odrębnym szprosem coby nie zawadzał o blaty. I jeszcze na Trzy kawałki dzielony.

 


Nikt tego nie mógł jakoś zrozumieć jak zacząłem dzwonić do ewentualnych Dostawców.

 


Nie mam daru Jasnego Tłumaczenia.

 


Mógłbym mieć.

 


Niestety dominuje Chęć Opowiedzenia Wszystkiego Naraz z dodaniem Tła Historycznego i ewentualnych Rozważanych Wariantów Awaryjnych z Domieszką Wątpliwości.

 


Taki dar mam.

 

 


Zrozumieli dopiero jak rysunki dostali. I od razu spoważnieli. Zobaczyli że trafił się Rozwojowy Klient.

 


(z podręcznika Dostawcy – def. Klient Rozwojowy - Nie rozumie na co się porwał. My mu tego nie tłumaczymy, wyjaśniamy tylko znaczenie słowa „niestandardowy” dodanego przy wycenie).

 

 


Na dole to już w Zasadzie wszystko.

 


Nie licząc 10 tafli w salonie. W sumie jakieś 17 metrów kwadratowych.

 


Mówiłem że Się nam zachciało.

 

 


W ramach Deseru jeszcze Drobiazg. Woli Balkon. Albo Bawoli Kon. Albo Balkon w Bawolim Oku.

 


To Oko to jest dopiero Oko. Jak cały Bawół.

 


To Miejsce Odosobnienia PP.

 


Tam będzie spędzać ten cały czas który jej zostanie po spędzaniu z Resztą Rodziny.

 

 


A jak się znudzi to wyjdzie na Bawoli Kon. Ja wyjdę na Swój Gabinetowy Parapet.

 


I będzie jak w romantycznych Czasach Narzeczeństwa.

 


Cudnie.

 

 

 


Ech.....rozmarzyłem się. I rozpisałem oczywiście.

 

 


A sprawa prosta jak Drut. Albo jak Drewno. Zapytanie poszło do 10 firm. Więcej nie szukałem. Bo im bardziej szukałem tym Więcej ich Tam było.

 


A tak przy PreSelekcji Forumowej jakiś tam zakres Sensownych Nazw się pojawił.

 


Przy kolejnej PreSelekcji wypadli ci co im się Nie Chce maili odbierać.

 


Zaplusowali Ci co im się chce nie tylko Odebrać ale jeszcze Zgłosić Zainteresowanie, ewentualnie Przymilić. Może to Ci co mają Podręczniki o Klientach.

 

 


Reklam nie będzie. W końcu nie bez kozery wątek o oknach Przyspawany na Samym Szczycie Forum. Tam są Pikantne Szczegóły z Nazwami.

 

 


Na dziś to mamy Kolorowy Zawrót Głowy. Bo wiemy co nam się podoba. Wiemy ile co kosztuje.

 


Nawet już wiemy jak wygląda MIKROWCZEP......

 

 


Teraz Wabią nas Rabatami i Upustami.

 


Coś Przeczuwam.

 


Zbliża się.

 


Niech no tylko będzie w zasięgu Ręki.

 


Klepniemy z Całych Sił - tak żeby w końcu Zapadła.

 


Nasza DROGA DECYZJA.

 

 


i już.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...