Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    122
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    1 404

Entries in this blog

Willie

Willie i jego Dom

Do Tramwaju weszła Kontrol czyli Zalewa

 

 


Jak w prawdziwym filmie holiłódzkim – akcja Budowlana posuwa się do przodu bez przerwy na oddechy. Tylko te krótkie i urywane się mieszczą. Krzyki ewentualnie też.

 

 


Dopiero co z rękami pod głową zalegałem na trawce spoglądając na Koparę a już na sobotę BB wyznaczył Pierwszy Krytyczny Punkt Kontrolny (czyli w skrócie PeKaPeKa). Będziem Ławy Lać!

 

 


Po prawdzie PeKaPeKa to bardziej ja wyznaczyłem a BB jak to BB – robił swoje.

 


A ja po lekturach wielu Poradników i Samouczków (Jak być Pięknym i Bogatym i Zdrowym czyli Zostań Politykiem – może nie na temat ale Strategiczne i Rozwojowe ) oraz po lekturze forum i dyskusjach z PINem postanowiłem że Ławy trzeba obejrzeć w Towarzystwie.

 


Właśnie.

 


PIN.

 


Pan Inspektor Nadzoru.

 

 


Ja się na budowaniu nie znam. Powiem więcej. W ogóle się nie znam.

 


Ten Stan Świadomości osiągnąłem już dawno temu przy wydatnej pomocy Rodzonego Ojca. Ponieważ Dominującą Koncepcją wychowania było Wykierować na Ludzi Miastowych, generalnie zniechęcał mnie do Prac Fizycznych. To taki dość popularny tok postępowania – jak będę miał Dwie Lewe Ręce to z tej desperacji pójdę na studia. Generalnie nazwałbym ten kierunek „Hodowla Inteligenta”.

 

 


- No jak Ty trzymasz ten Młotek???!!

 


- Daj ten worek bo jeszcze sobie Cos zrobisz!

 


- Ty Lepiej zostaw to Fachowcom!!!

 

 


Tak więc urosłem przekonany że Trud Fizyczny i Wiedza Praktyczna to domena zarezerwowana dla Fachowców. Do dziś pozostało głęboko zakorzenione przekonanie że To Wszystko to są straszne Sztuczki Tajemne (wężykiem Jasiu wężykiem! ). Copperfield przy tym to betka. Co on tam niby – że polatał przez jakieś kółka czy wykręcił ludzi tyłem do Statui Wolności?

 


Spróbował by się z Kolankiem od Zlewu. Albo i z Wieszaniem Żyrandola co ma 1,5 metra średnicy i 15 tysięcy Sztucznych Pereł na Drucikach! I to wszystko Ręczna Robota – Ojciec do dziś lubi tak sobie jakiś Drobiazg machnąć na boku.

 

 


Najgorszy ten Kult Fachowca. Jak tylko widzę jakiegoś to zaraz mi się wydaje że on to Naprawdę Się Zna.

 


I muszę sobie od razu aplikować Ostrzeżenie! Zasada może być tylko Jedna Agencie Mulder.

 


TRUST NO ONE.

 

 


A tu Domu mi się zachciało!

 


Oczywiste więc że w Planie (przypomnę – Misterny i Makiawelliczny Plan którym ogarniam Chaos Budowlany poprzez wyznaczenie wielu PeKaPeKa i zadanie sobie Wielu Niepotrzebnych Pytań) musiało się znaleźć miejsce na Fachowca.

 


Ale po mojej stronie.

 


Czyli Pana Inspektora Nadzoru.

 

 


Zasada numer jeden – Ktoś dobrze mi znany musi go polecić.

 


Zasada numer dwa – Pod groźbą eksmisji nie może się Kolegować z Wykonawcą!

 

 

 


Idąc tym tropem rozumowania PINa miałem długo przed wykonawcą. Pan Inspektor Nadzoru jest definitywnie Starym Budowlańcem. A nawet już Emerytowanym.

 


Ma wszystkie papiery i co najważniejsze Pieczęć którą może Przywalić . I do tego budował wszystko co się Nie Rusza. Nawet mój Koszmarny Sen o Nowoczesnej Technologii. Jeszcze go chwalił że się szybko stawia!

 


Z innych osiągnięć to wymienił Szambo. Taki popularny projekt co go wszyscy wrzucają do PNB jako standard. Machnął go kiedyś tam w jakimś Instytucie Budowlanym. Śmierdząca Sprawa a jednak zrobił!

 

 


Podsumowując mój dogłębny proces Rekrutacji PIN – spełnił oba wymagane przeze mnie warunki.

 

 


W kwestii przydatności PIN – z góry założyłem że płacę za samopoczucie. Bo fachowości raczej nie mam jak zweryfikować. Tym niemniej jednak........

 


PIN po lekturze projektu zwrócił uwagę na poszerzenie środkowej ławy.

 


Krótka historia wyglądała tak że architekt nr 1 – ten od zmian - zasugerował to głupim pytaniem „A ta czemu jest Węższa?” a architekt nr 2 – ten od adaptacji i Reprezentant Autora – w ramach odpowiedzi milcząco poszerzył.

 


PIN skwitował to krótkim podsumowaniem – nie było potrzeby, bo widać że więźba tu mniej obciąża!

 

 


Uznałem że była to Najbardziej Merytoryczna Uwaga w tym Towarzystwie. I ucieszyłem że mam takiego PINa. Merytorycznego i Spostrzegawczego.

 


Co do ławy. BB poszedł Tokiem Rozumowania architektów. Widać wszyscy cenią w przyrodzie symetrię :)

 


No bo niby Czemu ma być Węższa?

 

 


I właśnie na tym Etapie zarządziłem PeKaPeKa.

 


Zlot Umysłów i Triumwirat Mocy.

 


BB – w roli Sprawcy.

 


PIN – w roli PIN.

 


Ja – Obserwator i Rejestrator.

 

 


Według najlepszych zasad wspomnianego holiłódzkiego scenariusza zajechaliśmy Naszymi Hummerami na Plac (zwracam uwagę na subtelną zmianę Nazewnictwa Dawnego Pola ). Oczywiście wzniecając tumany kurzu i Przerażenie na twarzach Wykonawców. Naszych i Sąsiada.

 


Tak właśnie to sobie wyobrażałem.

 

 


PIN zgrabnie wyskoczył ze swojego Polonezowozu i z Marsową Miną wyjął z bagażnika Teczkę.

 


Dokładnie tak to sobie wyobrażałem.

 


Nie spoufalać się. Unikać Kontaktu wzrokowego. Tylko oszczędne gesty i Merytoryczne Pytania.

 


W końcu przecież to Kontrol!

 

 


Celem PeKaPeKa było skontrolowanie czy Można Lać.

 


Oczywiście BB jako Stary Wyjadacz tylko Udawał Przerażenie.

 


Dobrze wie że to cieszy Inwestora. W końcu po co brałem tego PINa? Ja i tak mam Sercowe Przeżycia przez Budowę, więc chodzi o to żeby i Wykonawca nie czuł się jak na Wakacjach.

 

 


BB więc po wstępnym Przedstawieniu oddał Sprawę w ręce Kierownika. Czyli oddał Kierownika w ręce Inspektora.

 


W postawie zasadniczej odbyło się Odpytywanie.

 


Sprawdzanie znajomości Projektu.

 


Krótki pokaz Kręcenia Drutów.

 


Sprawdzenie zapisów Dziennika Budowy.

 

 


Potem krótkie Tournee z Przewodnikiem Szlakiem Wilczych Dołów. Ostre wiraże po krawędzi Salonu. Wizyta w Kuchni. Przelot do Komina w kotłowni. W końcu zasłużony relaks w Łazience.

 

 


Ostatni etap to Konsylium w składzie BB, Kierownik i PIN. Ostatnie odpytywanie z tematu betonu i certyfikatów. Oj, następnym razem chyba będzie Kartkówka!

 

 


W końcu z Teczki wyłoniła się Pieczęć. PIN zapisał w Dzienniku; „Lać pozwalam!”.

 


I Przywalił z całej siły.

 


Na Placu zapadła cisza.

 


Delektowaliśmy się tą chwilą.

 


Przynajmniej ja.

 

 


NO.

 


Patrzyłem z podziwem. Jednak stare sprawdzone metody są najlepsze.

 


Z obu stron zresztą. Kierownik posunął się nawet do Umizgania.....

 


- Oj, widać że z pana to STARY BUDOWLANIEC!

 


To chyba Umizganie było.......???

 

 


PIN oczywiście nie skomentował.

 


Jest ponad takie Pochwały.

 


Ma misję od Inwestora.

 


Kontrolować i nie odPuszczać.

 

 


Po starannie wyczekanej chwili PIN zgrabnie wskoczył do swojego Polonezowozu i wykręcił na Pożegnanie.

 


Do zobaczenia!

 

 


I w rezultacie - jak to Filip ujął w rozmowie telefonicznej z Babcią -„Babciu, mamy już Zalewę Naszego Domu!”

 


A ja już lecę sprawdzić jaki mamy w Planie DeKaPeKa (Drugi Krytyczny.........)!

 

 


PS – Myślałem że taka Udana Kontrola nam wyszła – a tu ............... na samym wyjściu PIN i BB się do siebie Uśmiechnęli! Jeszcze się mi tu Zakolegują!!!

Willie

Willie i jego Dom

Ha!

 


Korzystając z Nowej Świeckiej Tradycji dziś znowu Nieplanowany odcinek.

 


Ten o prądzie coś nie ma szczęścia. Zdezaktualizował się w obliczu rozpoczętych działań Zaciężnych.

 


Gdzieś tam w stopie dokleję zaraz link do albumu żeby historię wreszcie Uwiarygodnić. Ile tylko da radę nasza słaba bateryjka w aparacie będę uwieczniał Postępy.

 

 


Ale do rzeczy.......

 

 


Tajemnice Poziomu Zero

 

 


Jak wokół wiadomo – nie mogłem się doczekać wgryzienia w glebę. W zasadzie byłem jedyny w tym oczekiwaniu.

 


PP przyjęła Założenie Strategiczne – umowa jest, projekt jest, termin jest – czyli można spokojnie żyć i nie stresować się Każdą Cegiełką. To zostawia mnie

 


Nasz wykonawca też się nie stresował. Ma taki Specjalny Uspokajający Ton.

 


- Dzień Dobry! To Ruszamy?! – to ja Śmiejący i Optymistyczny

 


- Dzień Dobry. Jasne – BB zrównoważony i Panujący na Sytuacją.

 


- To tak jak umówione było – jutro!??? – ja, ledwo panujący nad Radosnym Uśmiechem

 


- Tak, tak – spokojnie – ruszamy ale nie jutro.

 


- ?! – lekki świst uchodzącego Podniecenia (chyba słyszalny)

 


- Czekamy na ekipę – Wyjaśniająco BB – wie Pan, zależy mi......... (zawieszenie głosu)

 


- Aaaaa – to ja Pokorny – aaale kiedy????

 


- Za tydzień.

 


- Aaaaaa – pojawia się Smutek (słyszalny)

 


- No wie Pan....jak tak bardzo zależy to mogę kogoś (wyraźne skrzywienie w głosie) zorganizować, ale ja bym wolał poczekać..........

 

 


No i co robić w takim Momencie????!!!

 

 


Ja się łapię w tę Atmosferę Profesjonalizmu, Spokoju i Pewności. Potrzebna tylko chwila autoPsychozy, rozmowa z Wewnętrznym Dzieckiem, które podskakuje niecierpliwie......

 


- No tak, no tak – to jasne – przecież nie będziemy brać Byle Kogo! – to Dorosły Ja

 


- Ale OBIECAŁEŚ! – to też Ja

 


- Zrozum, skoro BB (a On się Zna – przecież dlatego go wybraliśmy!) wyraźnie sugeruje że ta ekipa to jest to, to ja rozumiem. Trudno nie zając, tydzień nie dramat.

 


- Ale OBIECAŁEŚ!!! –

 

 


No i rozmawiaj tu z Takim!

 


Musiałem go w końcu przekupić Wypadem na Zakupy Płytowo-DVD!

 

 


Tydzień minął.

 


Żeby go Ładnie zakończyć, umówiłem się z BB na polu. Umówiłem się też z taką tam, Malutką Nadzieją że oprócz BB zobaczę też ekipę z Kontenerem.

 


Kontener stanowi Czynnik Krytyczny. Kontener to Widoczny Znak że Budowa już tu jest. Nawet jak ludzi nie ma to jest On. Wiadomo, że kiedyś do niego wrócą. A przy okazji tez może trochę pobudują

 

 


Im bliżej pola, tym mniej Nadziei.

 


BB jest. Kontener jest. Nadal ten u Sąsiada.

 

 


Mimo wszystko spędziliśmy z BB Upojną Godzinę na Pogawędce Budowlanej. Czyli ja czytałem z kartki co tam mi po głowie chodzi (Komin, Komin!) a On ........... kiwał głową, zapisywał coś na marginesie projektu i wstukiwał do telefonu. Jednym słowem (no góra trzema) - Profesjonalnie Zarządzał Tematami.

 

 


Tydzień jak wiadomo zaczyna się w poniedziałek. I wtedy właśnie legendarna „ekipa” miała się „instalować”.

 


Ten Specyficzny Tydzień – Nasz Pierwszy Budowlany zaczął się we wtorek. Widać ekipa ma taka wprawę w instalowaniu że poniedziałek był jeszcze Wolny. Tak sobie pomyślałem jak przybiegłem na pole (bo to jeszcze cały czas nie Plac Budowy przecież!) we wtorek o 7 żeby spotkać się z Panem Dziurkaczem.

 


Pan Dziurkacz jest niezbędny aby wycisnąć z pola wodę. Woda jest niezbędna aby się budować. Tak jak i Prąd.

 


Tyle teoria.

 

 


W praktyce Sąsiad dojechał do stanu surowego z więźbą i bez wody i bez prądu na działce. Magik czy co????

 

 


Ja tam poszedłem po najmniejszej linii oporu. Bez magicznych sztuczek Pan Dziurkacz z Panem Zszywaczem (ten skręcał Rury) wycisnęli co Trzeba. Na dowód przy odbiorze zaprezentowali dumnie 2 butelki pełne Wody. Do zalania. Uwierzyłem. Zapłaciłem.

 


W razie co jestem umówiony na Dokrętki.

 

 


Nie mogłem się za bardzo skupić na kwestii Wody bo cały aż Drgałem i Podskakiwałem patrząc w tym momencie tylko w Jedną Stronę.

 


Na Cud Piękną Prężną Stalową KOPARĘ!!!

 


Tak! W końcu!!!

 


Okazało się że to jednak był Magiczny Wtorek Kopanie się zaczęło!

 

 


Jak tylko się rozstaliśmy z Wodą, Całą Rodziną! (w końcu takiej Okazji nie mogłem Im Przepuścić!) pobiegliśmy w stronę Kanionu. Nazwijmy go bez ogródek Kolorado. Tak się właśnie czułem stojąc na krawędzi Wielkiej Dziury. Hej – przed nami wielka Przestrzeń..........

 


Hej!? Taka Wielka??? A czemu taka?! I czemu z jednej strony ta Dziura jest Trochę Bardziej????!!! – ach te Wieczne Rozterki Dyletanta!

 

 


W braku BB postanowiłem Zasięgnąć Języka u Drugiego po BB czyli nominalnego Kierownika Budowy. Czułem poniekąd już wcześniej jego Wyczekujący Wzrok na sobie. I rzeczywiście – wystarczyło podejść.

 

 


- No właśnie my tu o Panu rozmawiamy!

 


- Hmmm – tak Kontrolnie odpowiada Inteligentny Inwestor,żeby nie powiedzieć Za Dużo.

 


- Bo KTO Panu wyznaczył POZIOM ZERO???

 

 


Pytanie było Ciężkie. Może nawet Miażdżące.

 


Oprócz wzroku Kierownika spoczęły na mnie 3 Inne pary Oczu.

 

 


Dwie pary Panów z Ekipy co stali razem z Kierownikiem. Nic nie mówili.

 


Tylko Patrzyli.

 

 


Trzecia para była Najsłodsza.

 


To Filip który trzymając mnie za nogę Wielkimi Oczami patrzył zachwycony na Koparę. Na mnie spojrzał z ciekawości słysząc Wagę pytania. Dam Radę?

 


Ha, mimo Tremy (Pierwszy raz z Kierownikiem i to w Obstawie) miałem w zanadrzu Kilka Sztuczek. Ot na przykład:

 


- A CZEMU?

 


 


Filip uspokojony powrócił do studiowania Gracji Koparkowej. Tata sobie poradził! Sprytnie odwrócił Ciężar Dowodzenia Racji na drugą stronę zyskując więcej Czasu do namysłu.

 

 


Zadziałało. Kierownik wyraźnie spuścił z Tonu Pewnego Siebie, Ekipanci zaczęli studiować czubki butów.

 


- E, bo wie Pan, myśmy tu wypytali tych chłopaków od sąsiada i on ma poziom zero wyżej niż Pan.....

 


- No i ...... – lekko zanęciłem, żeby Coś Zrozumieć.

 


- No i jak Panu postawimy tak jak jest to będzie Pan miał dom niżej od niego. Woda będzie lecieć na pana stronę!

 


Oho! Zaciekawił mnie. Jeszcze nie Przeraził.

 


- A ile to będzie niżej???

 


- 22 centymetry. SAM WYLICZYŁEM! –

 


Duma i Zadowolenie biła z tych słów. Bo też nie byle jaka to wiadomość. Powiedzieć że coś jest nie tak to każdy potrafi. Ale powiedzieć Dokładnie co i ile, to już jest Właściwa Obsługa Klienta.

 

 


Oho! Przekonał mnie. Trzeba tu coś zrobić. Ale co???? Tylko jedna rzecz mi została:

 


- Ale co zrobić???? - sprawdzam u Źródła Wiedzy.

 


- No jak to? Podnieść i u Pana, tylko niech pan jeszcze dopyta sąsiada, jak to on planuje. I pan da znać do jutra!

 

 


Rzuciłem się na temat z właściwą sobie Dramaturgią.

 

 


Najpierw przyłapałem kręcącą się z pobliżu z oznakami Braku Euforii PP. Brak euforii wynikał z dwóch przyczyn: wiszący na niej Kacper któremu udało się obsiknąć Trafnie Mamy bluzkę mimo Pieluchy oraz Rosnący WiatroDeszcz.

 


Jak już wspominałem jako Główny Motor tej Hecy z Budowaniem jestem zobowiązany Tryskać Optymizmem w obojętnie jakich warunkach. PP może więc zachowywać się jak Normalny Człowiek i nie musi wiedzieć co to jest poziom zero i gdzie go tam mamy. Mieć. Ja też w sumie niedawno się dowiedziałem

 

 


W połowie tłumaczenia jej O Co Chodzi, rzuciłem się na Sąsiada który wyłonił się ze swojego Stanu Surowego. Należy dodać że wskutek regularnego Podlewania i Pielęgnowania znamy się już nie tylko z widzenia Poziom zero wyznaczył mu jego Kierownik i myśli że jest OK. Zwłaszcza że jak kiedyś się pojawi ulica to wszystko wokół nas ruszy w górę, więc żebyśmy nie zostali tak w dołeczku słusznie jest zawczasu się podnieść.

 


Uspokoił mnie.

 


Chyba nawet specjalnie starał się żebym się uspokoił. Nie widziałem się z Tamtej strony, ale jest możliwe że wyraz Desperacji na mojej Twarzy robił wrażenie.

 


Desperacji.

 

 


Skoro tak to nie ma co się wahać. Zwłaszcza że i PP i Sąsiad są jednej myśli. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniłem do Kierownika z potwierdzeniem. Podnosimy!

 

 


I trwałem w tym postanowieniu aż do rozmowy z BB. Był to znowu BB zrównoważony i Panujący na Sytuacją. Krótko wyjaśnił że 22 cm to jednak nie była Cała Prawda. W zasadzie to nawet było jej mniej niż Pół. Cała jest taka że Kierownikowi się nieco pomyliły różne rzeczy które „chłopcy od sąsiada” tłumaczyli. Niewykluczone nawet że samym „chłopcom” się troche pomyliło. Musieliby Sąsiadowi zasypać izolację ziemią. Zwykle się tego nie robi. Chyba że Złośliwie.

 

 


Więc dobrze jest jak jest. Dla spokoju Ducha i Przyszłej Drogi możemy dorzucić bloczek jak już fundamenty ruszą. 10 cm.

 

 


Uff.

 


Jednak niepokój pozostał.

 


Wniosek operacyjny na przyszłość – nie gadam z nikim poza BB. Innych tylko słucham i rejestruję w pamięci. Wątpliwości tylko z Szefem wyjaśniam. I tylko z nim ustalam co faktycznie robi Ekipa.

 


Bo osiwieję zanim dojedziemy do izolacji poziomej............

 

 

 

 


PS – Kontener pojawił się w środę. Ciemny, milczący i odrapany. A więc teraz to już Jasne. Zaczęło się!

Willie

Willie i jego Dom

No tak się RozOchociłem jakoś przez Nurniego że chyba coś z Tym muszę zrobić.

 

 


Cóz można począć z takim nadmiarem Energii, Ochoty i Zamiarów!?

 

 


Oj, no wiem przecież, ale nic z tego….. Samotność Mężczyzny jest okrutna.

 


A więc – pomogę Sobie Sam!

 

 


Napiszę kolejny Odcinek mojej Brazyliany…………

 

 


I to zupełnie Niespodziewany bo nie ten obiecany…..

 

 

 


Wielka Wsypa Białego Królika

 

 

 


Pamiętacie Pana All Inclusive?

 


Zaczaił mi się na Pozycji Wyczekującej na wiosnę, więc co jakiś czas czule o nim myśląc Delektowałem się tym momentem gdy wreszcie złapię Słuchawkę i czule wyszepczę: Teraz z tym Gazem!

 

 


Tak też zrobiłem - jak tylko PNB spłynęło z Wyżyn Gminnej Łaski popędziłem do telefonu.

 


- Pan All Inclusive?!

 


- Słucham.

 


- No to jedziemy z tym Białym Królikiem!

 


- ………..a Mianowicie ???

 

 


Oj chyba nie czytał mojego dziennika!

 


Wybaczam.

 


Chwilowo.

 

 


- Haha. Taki żarcik. Wodę i gaz robimy! - to ja.

 


- Haha. Świetnie. Ale jest taki drobiazg - cena się zmieniła. - to on.

 


- Haha. Taki żarcik! - i znowu ja.

 

 


Mnie rozbawił tym. No jak u Barei normalnie. I nawet głos podobny do Gołasa!

 


Tego głosu właśnie użył:

 


- No nie żarcik. …

 

 


 

 


Taaa. Jakoś rzeczywiście.

 


Coś nieśmieszny. Ten Błazenek……..

 

 


Reszta rozmowy przebiegła już w innej tonacji.

 


 


- Wie Pan, no ten Kaczyński to narobił!......... - no i tu się posypało parę przymiotników ze słuchawki.

 

 


Nie cytujemy, bo to przecież pewny Uczestnik Drugiej Tury Październikowej

 

 


Krótko podsumowując, On to (Kaczyński a nie All Inclusive) sprawił że Dramatycznie w ciągu tych kilku tygodni podrożały usługi geodezyjne.

 


Rzeczywiście.

 


30% wzrosły ceny całości usługi. U pana all inclusive.

 


I nie Bez Kozery litery się zmniejszyły.

 


Nie lubię jak ktoś rżnie Głupa. Albo mnie.

 

 


Nie żegnałem się czule. I wyrzuciłem numer z Mej Pamięci. A worek Żółciowy natychmiast nabrał objętości!

 

 


Bo pan all inclusive łgał jak najęty. Żadne ceny się nie zwiększyły. Wiem bo zaraz tradycyjnie sprawdziłem w Innych Źródłach.

 


Po prostu mój Były ulubiony pan poczuł Świeżą Niewinną Krew i zamarzyło mu się wycisnąć Frajera w Białym Kołnierzyku.

 


Głupio zrobił.

 


Bo jakby wyciskał 10% to pewnie bym się zgodził.

 


Jednak pieniądze to nie wszystko, a oferta total bardzo mi się podobała. Wolałbym ten czas z Rodziną pobaraszkować.

 

 


A tak to trzasnąłem słuchawką.

 


To znaczy – trzasnąłbym.

 


Ale bateria w telefonie wypada jak tak robię

 

 


Więc tylko z całej siły wcisnąłem ten Kasujący Przycisk. Żeby nie kusiło.

 

 


Ech……..

 

 


Ale.......

 

 


za to teraz wiem już dokładnie co ile kosztuje. Jestem w połowie tematu załatwiania formalności, wszystko w odrębnych kawałkach. I na razie kosztowo to jakieś 15% tego co krzyczał pan all inclusive. Dam znać jak zamknę temat. I nawet już mi złość przeszła.

 

 


I tylko jeden szczegół tej misternej Intelektualnej Rozgrywki nie daje mi spokoju.

 

 


Skąd on wiedział o tym moim Białym Kołnierzyku???!!!!!

Willie

Willie i jego Dom

ALE POGODA!

 


aż się nie chce z biura wyjść

 

 


Uprzejmie Donoszę że to wszystko Prawda - nad polskim morzem pogoda idealna. Nawet woda w Bałtyku po 5 dniach przestała odmrażać rózne wkładane do niej części

 

 


Taki właśnie pozytywnie nastawiony wróciłem w niedzielę, złapałem swój rowerek i z całych urlopowych sił popedałowałem na działeczkę.

 


Dom stoi!

 


szkoda że to nadal Sąsiada.......

 

 


u nas.........trawa po Pas!

 


ale, ale...... co ja widzę - Ktoś zdeptał Moja Trawę!

 


Narychtowałem w te pędy Sprzęt Archiwizujący Wrażenia Wizualne (w skrócie KAMERA) i zapuściłem się w chaszcze.

 


Oczywiście wystawiając co jakis czas Peryskop żeby nie stracić Azymutu.

 


Czy czegoś tam. Albo wiedzieć gdzie jest Drzewo - przypomnę - Drzewo to Punkt Kontrolno-Widokowy - jedyne w okolicy

 

 


Nic nie widzę, nic nie widzę, nic nie widzę............Auuuuuuu!

 

 


Ten Ktoś wbił kołki!

 


Podstępnie tak.

 


Ledwo nad ziemię wystają

 


i zaraz za pierwszym jest drugi

 


To na Tych co Zwinnie przeskoczą nad Pierwszym!

 

 


OK, odznaczyłem w Pamięci Podręcznej i ruszyłem dalej.

 


Nic i nic i nic.

 


Dopiero na Dalekiej Północy. Czyli jakieś 15 metrów dalej.

 


Znowu Dwa Kołki.

 


I dalej to już zupełnie nic. Trzy razy krzaki trzepałem.

 

 


No fajnie, znaczy że Prace Ruszyły - można Pić! Dlatego chyba nikogo nie ma.....

 


ale co to Q JEST?

 


Miał byc Dom wytyczony........... a tu ktoś Poletko pod Ogórki mi szykuje

 

 


Z tych nerw to aż musiałem się Napić..........

 

 


............a rankiem Smutnego Dnia Powrotu z Urlopu złapałem Wykonawcę (nazwijmy go na potrzeby merytoryczne BB*) na Telefoniczną Spowiedź

 

 


PLAN jest taki - Kołki to Punkty Orientacyjne. Według nich geodeta wyrysował co tam w którą stronę ma lecieć i to w trzech wymiarach.

 


Podobno.

 


I zaraz jak BB ruszy z Frontem, to wszystko się zamieni w wytyczne.

 


Podobno.

 

 


 

 


Jakoś mnie nie przekonał do końca.

 


Jeszcze mniej mnie przekonał po tym jak porozmawiałem ze swoim PINem. Czyli Panem Inspektorem Nadzoru.

 


W Jego ustach wytyczanie to kawał Odpowiedzialnej i Uważnej Roboty.

 


A tu?

 


Cztery Kołki?????

 

 


...........właśnie.............

 

 


szykuję więc swoją Znaną SkądInąd Miarę Krawiecką na Wizję z BB na miejscu. Popatrzę jak rysuje według mapy przy mnie. Żeby potem mi łazienka w szambie nie wypadła. Albo odwrotnie.

 

 


Jedno tylko mnie zastanawia.

 


Takie piekne Drzewo przecież.

 


I nigdzie się nie rusza.

 

 


To po co On te Kołki wbijał jeszcze???

 

 


następnym razem

 


Prądu Ci u nas Dostatek

 

 


* a kto ma Dzieci ten dobrze Wie, co dokładnie znaczy BB

Willie

Willie i jego Dom

c.........d.............n........

 

 


ESTERMINATOR – part 4 (a New Hope)

 

 


ps – part 3 pominąłem – wiecie to i tak nudne było – jak on tym vaderem został i pozabijali innych jedi.......

 

 


A tymczasem w Odległej Galaktyce..........

 


Papierologia nabierała z wolna rozpędu, na prawo i lewo obiecywałem że w lipcu startujemy a tu: jakieś dwie lewe oferty w zasadzie nieaktualne, multum zmarnowanego czasu na Spalone Kontakty, Plan się sypie.....

 

 


To był dołek psychiczny. Mirmiłowanie i Niedosypianie się nasiliło.......

 

 


No i te Ceny-Wyceny.

 


Generałowie uparcie nie chcieli się dopasować do poziomów podawanych przez Szczęśliwych Forumowiczów. Stan surowy za 30 tysięcy? Troszeczkę przecierałem oczy, poprawiałem i jeszcze raz przecierałem. Albo to Górale, albo Ukraińcy albo Szaraki. Albo mówimy o Domach Sześcianach z 2 spadowym dachem.......który buduje Cała Nasza Rodzina w Darmowe Weekendy i Wieczory

 


Po czwartej ofercie która potwierdzała Ogólny Poziom Wycen pogodziłem się z faktem że jednak wybrałem Piękny Dom. Nic więc dziwnego że Pięknie trzeba za niego zapłacić.

 

 


Oczywiście Plan nie mógł Nie Uwzględniać finansowania. Jak już rozpiszę Przetarg - Banki się o mnie Pozabijają.

 


Taki mam Plan. Chytry!

 


Chyba.

 

 


Kryzys Psychiczny (jak to Kryzysy przeważnie robią) ustąpił jak tylko Dałem Mu Szansę!

 

 


Oficjalne Oferty dojechały, uformowała się Czołówka Peletonu i zaczął się Czas Wyjaśniania i Porównywania. Przygotowanie do Pojedynku Mistrzów.

 


Ich Dwóch i Ja.

 


Ja w roli Pięknej Nieznajomej na Balkonie.

 


Czekający (-ca) aż Okrwawiony Zwycięzca wedrze się Triumfalnie żeby Podpisać Cyrograf.

 

 


Tylko jak tu (ich) pojedynkować jak najpierw trzeba na wspólny Ring przywieźć! A jeden pisze: opcjonalnie Kierownik Budowy za 4 tys, a drugi podaje „w kosztach jest Kierownik”. Jeden podaje szlichty zakładkowo z dylatacją, a drugi po prostu „wg projektu”. Jeden wycenił Kotłownię, drugi tylko Pół (zapomniał że Piec jeszcze trzeba wstawić )

 


Etap wstępny to doprowadzenie do Porównywalności Ogólnej. Etap Zaawansowany to Morze Szczegółów.

 


Dorken czy Korotop. Bryza czy Wavin. Schiedel czy Presto.

 


Jeszcze gorzej że jeden podaje Cenę total za etap, a drugi dzieli na materiały i robociznę i sprzęt.

 


Ach te wieczne Budowlane Sekrety

 

 


Na kolejne Stanowcze Prośby w końcu dostałem rozrysowany schemat ile w cenie jest czego. Połowa to materiały, 30% robocizny. Reszta to tzw Rzuty i Narzuty.

 


I Zyścik. Nie zysk.

 


Taki Mały!

 


Aż ciężko uwierzyć....

 

 


Ten PW miał jeden Niezaprzeczalny Atut – Szefa Sprzedawcę. I to szkolonego z Dyplomami.

 


No do Rany przyłożyć i leczy jak Łzy Feniksa!

 


Kultura, Klasa, Słownictwo.

 


Prawie wszystko na czas.

 

 


Drugi PW tego Atutu akurat uparcie nie miał.

 


Nic nie było na czas.

 


Miał inny Atut – Dobre Pochodzenie. Z polecenia.

 


No i ewidentnie był Budowlany.

 

 


Wyszło to wyraźnie w rozmowach budowlanych.

 


PW1 mówił dobrze, ale tylko tyle co miał napisane przez Wspólnika-Inżyniera.

 


PW2 mówił wszystko z głowy.

 

 


Ach, gdybym ja jeszcze był Specjalistą Budowlanym to moglibyśmy tak rozmawiać godzinami...........

 

 


A tak to, ze ściągami i poradami z forum starałem się Zrozumieć co się kryje pod niezrozumiałymi nazwami i punktami. No i jakie Materiały są w ofercie.

 


Czyli oczywiście znaleźć Dziury w Całym.

 


Tylko jak Cały jest w obcym budowlanym języku to Dziury też

 

 


Siłą i Godnością Osobistą trzeba było narzucić Standard. Doprowadzić do wspólnego Mianownika – tak to mówił Pan w Szkole gdy już NajBledszy chwiałem się przy tablicy.

 


Molestowany excel w końcu podzielił, odjął, wymnożył.

 


I dopiero Pokazał Cuda.

 


Zwłaszcza Cud na Dachu.

 


Różnica wyniosła jakieś 70%! Po namyśle PW nr 1 spadła do 30%. Zastanawiające, ale Kierunek jak najbardziej Słuszny!

 

 


Przed-ostatnia Tura to Zachęta do Promocji. Marże piękna i potrzebna rzecz dla biznesu, ale nadszedł czas na sprawdzenie Jak Bardzo Chcą mój dom zbudować.

 

 


Kiedy Oni szlifowali Oferty po raz ostatni, żeby pokazać Co Tam Mają Najlepszego – ja szlifowałem Umowę.

 


Ze sterty poradników pozbierałem tzw Światłe Porady jakie zapisy powinny najlepiej chronić inwestora i Przejechałem się po proponowanych zapisach.

 


Znowu Pewna Różnica wystąpiła między PW2 a PW1 – jedna umowa miała najwięcej zapisów o obowiązkach Wykonawcy, a druga wręcz przeciwnie. Najwięcej było o prawach Wykonawcy. W końcu tez Człowiek więc i Prawa musi mieć. Ale żeby aż Tyle!

 


Czerwona czcionka poszła w ruch........

 

 


Równolegle lepiłem Harmonogram Prac a zwłaszcza Płac. Bo ogólna zasada nie wzbudziła kontrowersji: jaka Praca taka Płaca. Ale różnica między Mną a PW była taka że Oni by chcieli Najpierw więcej Płacy a ja Najpierw więcej Pracy.

 

 


Nie wiem Kiedy ja to zrobiłem. Ścisnąłem Czas tak bardzo że w pewnym momencie wstając rano nie wiedziałem jaki to dzień tygodnia. Miesiąc też niedokładnie. Dobrze że mam w pracy komputer

 

 


I stało się.

 

 


Jak zwykle Konspiracyjnie, jak zwykle skryty przed oczami Agentów w śródmiejskiej Dżungli spotkałem się z obydwoma Finalistami żeby Odkryć Karty.

 


Specjalnie na tę okazję założyłem długo ćwiczoną Kamienną Twarz. Mam na szczęście prace która pozwoliła mi się już dawno oswoić z dużymi kwotami, inaczej bym jeszcze więcej Nie Spał po nocach

 


Spotkania odbyły się po kolei.

 


Najpierw PW 1.

 


Następnego dnia PW 2.

 


Na końcu Podsumowanie Zarządcze dla PP.

 

 


Konkurs na Budowę Seweryny Rozstrzygniety

 


Wygrał PW2. Ten Budowlany z Pochodzeniem.

 

 


Mimo że mówią że Pochodzenie to nie wszystko. Ale w Punktach wyPunktował Konkurencję. W zasadzie w każdym z 3 kryteriów.

 


Cena, Umowa, Harmonogram.

 

 


CO TERAZ???

 

 


Żarty się skończyły, umowa klepnięta, pole obejrzane

 


więc

 


w Te Pędy

 

 


...............JEDZIEMY NA URLOP!

 

 


I na 2 tygodnie chcę Zapomnieć o Budowie!

 

 


Haha.

 


Taaaaaa

 


Też tak myślę........

 

 


........sam nie wiem co się będzie działo dalej...........

 

 


ale na pewno i nieodwołalnie o tym UPRZEJMIE DONIOSĘ

Willie

Willie i jego Dom

c....d....n........

 

 


EKSTERMINATOR – Part 2 (Attack of the Clones)

 

 


Po liście Firm znowu pojawił się Mój Ulubiony Punkt – Plan Pytań.

 


Czyli Czego ja w zasadzie Chcę?

 


Oj.......

 


Nie sztuka powiedzieć że Dom.

 


Nie sztuka poprosić o oferty.

 


Sztuka powiedzieć Jaki Dom i jakie Oferty mnie interesują.

 

 


Wspominałem już na Łamach, co to się działo jak zrobiłem Zaproszenie do Oferty i wysłałem...nie wszyscy Potencjalni to przetrwali

 

 


Wszystko dlatego że wymyśliłem sobie że najlepiej od razu pokazać się z Jak Najgorszej Upierdliwej i Nieustępliwej Strony przed Dostawcą.

 


Jak to mówią spece od HR– Pierwsze Wrażenie można zrobić Tylko Raz

 


Potem dopiero można będzie Popuścić.

 


Po zamieszkaniu.

 

 


Zresztą powodami rezygnacji Panów PW (Potencjalnych Wykonawców) nie były tylko Wszelkie Możliwe Gwarancje, Kary i Wymogi terminowo-wykonawcze jakie tam wpisałem - choć nawet Własna Żona wzdrygnęła się na widok Naszych Oczekiwań! – a to przecież Ona jest Tą która w naszej Rodzinie ma Realnie NajTrzeźwiejsze Spojrzenie na Świat

 

 


Niektórzy po prostu mieli już Randki poumawiane.

 


Inni nie puszczali się z Ytongiem.

 


Jeszcze Inni nie dawali za 7%.........

 


Tak więc po Wstępnej Selekcji lista się odchudziła do jakiś pięciu firm.

 

 


Wstawała Wczesna i Niepewna Wiosna gdy przystąpiłem do Fazy Obróbki Cenowej.

 


Skonstruowałem Wyciąg z Projektu w jego ówczesnej wersji tj bez zmian. Zmiany, jak wspominałem w Bólach rodziły się na drugim końcu miasta, jak najdalej od Oryginalnych Autorów projektu i ich Polityki Cenowej.

 

 


Wyciąg okazał się niewystarczający dla PW. Moje niedopatrzenie.

 


Z mojego punktu widzenia widok elewacji i 2 rzuty wydawały się załatwiać sprawę postawienia domu. Wykonawcy jednak poczuli się Niedoinformowani

 


Sprawę załatwił całodobowy punkt obsługi xero – zerwaliśmy grzbiet i wszystko co tam w środku było poszło na przemiał do Maszyny! Można było ruszać z Wycenami...........

 

 


W Planie ten punkt brzmiał – Pozbierać Oferty.

 


Zbyt skromnie to ująłem.

 


Należałoby raczej „Wyrwać informacje” lub „Wybłagać Odpowiedź”.

 


Strasznie oporny ten Lud Budowlany w dzieleniu się Sekretami.

 

 


Jeden z Potencjalnych dzwonił do mnie w zasadzie co tydzień żeby Zapewnić że Już w zasadzie Ma Tę Ofertę.

 


Ja mu na to że Ja w zasadzie cały czas nie.

 


On odbijał że właśnie jutro, najdalej pojutrze wysyła.

 

 


Po 4 tygodniach zrezygnowałem.

 


W zasadzie to On też.

 


Przestał dzwonić. Chyba dobrze.

 

 


Drugi z Potencjalnych życzył Powodzenia.

 

 


I tyle.

 

 


Nie dodał nawet czy podtrzymuje wcześniejszą Ofertę.

 


Zadumałem się nad Podejściem Biznesowym. Niby OK bo pozytywne (mógł nie życzyć). Ale Specyficzne.

 

 


Trzeci Potencjalny zajął Stanowisko. Podał Cenę Wstępną. Pojechałem na spotkanie. Fajnie się zapowiadało.

 


Gdyby nie:

 


1) przyjął mnie Brat Który Nie Znał mojej sprawy

 


2) zaczął mnie zniechęcać do budowy, przynajmniej w ytongu.......

 

 


Oj, poczułem się niepewnie.

 


Na szczęście :) już za 3 dni zadzwonił Ten Właściwy Brat.

 


Życzył Powodzenia bo właśnie skończyły im się wolne terminy na wakacje.

 


Oj...........

 


 

 

 


c........d.............n............

Willie

Willie i jego Dom

Ha.

 


Tak sobie piszę i piszę.

 


Aż nadeszła Pora na Eksterminatora......

 

 


EKSTERMINATOR - part 1 (Phantom Menace)

 

 


Męczyło to mnie nieprzytomnie.

 


Po nocach się śniło.

 


O poranku goniło do świątyni Czuwania i Mocy.

 


Im bardziej papierologia się zaawansowywała tym bardziej gniotło że - Ktoś ten bajz.... znaczy Budowę musi prowadzić!

 

 


Zacząłem od Przygotowań. Jak zwykle zresztą. Mam ten sposób na Życie. Nie dać się zaskoczyć! Na wszelki wypadek Przemyśleć 10 różnych wariantów. I jeszcze z 5. Awaryjnych.

 


Żona trochę czasem się Irytuje. Ja też zresztą.

 


Czas Przygotowań koniecznie chce zabić Entuzjazm, wzbudzić Niepewność, poszarpać Nerwy.

 


Bo jak można przewidzieć Wszystko???

 


Nie można.

 


Uczę się tego już z 15 lat – przedtem jakoś było spokojniej. Za socjalizmu wizja przyszłośći była Prosta, Szara i Jednolita. A ja miałem być Kolejarzem - bo czy może być fajniejsza praca niż jeżdżenie Spalinówkami!

 

 


Potem się dopiero tak porobiło Dziwnie – co chwila pojawia się Możliwość, Szansa a nawet Okazja. Ciągle coś trzeba Wybierać. Ciągle zastanawiać czy To Najlepsze Wyjście. Nie daj boże Dojść do wniosku że nie. I to Po Fakcie.

 

 


Nic dziwnego że zawód Psychoanalityka rozwija się w zawrotnym tempie. Kto by pisał do tych wszystkich Kolorowych Gazet z poradami!

 

 


Mój Profil Psychiczny ma jednak Pewną Zaletę. Zauważyłem ją wcale niedawno i wcale nie sam (Kocham tę Moją PP)

 


Mimo skłonności do Mirmiłowania, Mnożenia Potencjalnych Zagrożeń i Niedosypiania – jak Mi Się Chce – to Straszny jestem!

 


Prę do przodu jak........ no nie wiem w zasadzie. Czołg to na pewno nie. Czołgista Raczej. Powoli, ze skrętami, cofaniem, głową pochyloną pod pociskami. Co jakiś czas robię Wrażenie że mi Nie Zależy. Ale jednak - się czołgam!

 


W końcu jestem Rak i trochę tyłem, ale jednak do Przodu!

 

 


Poza tym z takiej okazji - Domu – moje Planowanie i Przemyśliwanie było ze wszech miar Uzasadnione. W końcu Dom to Dom. Kawał tematu.

 


Więc się wziąłem jak powyżej.

 

 


Oczywiście, najpierw zrobiłem Plan.

 

 


Plan był dość prosty:

 


1. Zrobić Plan.

 


2. Odpytać Znajomych.

 


3. Zrobić Listę Potencjalnych

 


4. Zrobić Plan Pytań

 


5. Wysłać

 


6. Pozbierać Oferty

 


7. Najlepszych Skonfrontować

 


8. Ogłosić Zwycięzcę

 

 


To jeden z bardziej udanych Planów.

 


Długo nad nim pracowałem żeby był Taki.

 


Krótki.

 

 


I od razu wyszedł mi punkt Pierwszy do odfajkowania. Nie ma to jak Dobre Planowanie

 

 


Potem zacząłem Nękać Znajomych. Trochę opornie szło. Okazało się że mój wariant tj. Wykonawca Generał nie jest zbyt popularny.

 


Podstawowy wariant to: inwestor jeździ za materiałami i szczęśliwy zbiera Mityczne Upusty do kieszeni, Oni robią (Oni się biorą przeważnie z Okolicy albo z Ukrainy albo wreszcie z Gór), a kluczowa postać to Kierownik. W tej opcji Kierownik to prawdziwy Ekonom – Nadzorca. To On goni, sprawdza i raportuje.

 

 


A ja tymczasem w Planie na najbliższe parę lat nie mam Urlopów Budowlanych. Zostały tylko wypoczynkowe z Rodziną.

 


Zaawansowane Ściskanie Czasu pozwala na etapie projektowym się rozdwoić i załatwiać papierologię, ale Zaopatrzenie to już inna Waga.

 


Robiłem to raz przez pół roku wykańczania obecnego lokum. Ja jeździłem po hurtowniach, ja szukałem i uzgadniałem ekipy do poszczególnych robót, ja odbierałem efekty prac.

 


Aha, i zaglądałem czasem do roboty. Fajna robota i fajne czasy to były.

 


Tylko takie budowanie nie fajne było. Efekty moich odbiorów do dziś mnie straszą.....

 

 


I Dzieci nie było. Jeszcze

 


I robota dziś już nie jest taka fajna żeby można było do niej tylko zaglądać.........

 

 


Stąd tez Generał potrzebny. Z własnym Zaopatrzeniem i Logistyką.

 


A ja będę organizował Finansowanie i Plac Bitwy - znaczy Budowy

 


Taki Wariant Zaciężny!

 

 


Mimo oporów Lista Potencjalnych Wykonawców w końcu powstała. Miała być wyłącznie z polecenia...ale w ostatniej chwili wskoczyło też na nią parę Firm Skąd Inąd. Czyli z internetu. Straszna ta Sieć. Wszystko tam jest. Nawet mój Dom

 

 


PS – czy wyobrażam sobie życie bez internetu i komórki?

 


Jasne że wyobrażam. Nawet pamiętam takie.

 


Ale gdyby dziś te wynalazki mi wyłączyli to bym z budowy zrezygnował pewnie jeszcze na jesieni........z powodu totalnego Braku Informacji i Komunikacji.

 


No i co Byśmy w Pracy Robili???

 

 

 


c......d......n........

Willie

Willie i jego Dom

Hej hej

 

 


Wróciłem.

 


Na chwilkę.

 

 


Biegam i załatwiam WSZYSTKO NA RAZ

 


a zwłaszcza Szukam Wykonawcy

 

 


Wyrzuty sumienia z powodu Braku Opowieści urosły mi do rozmiarów wykraczających poza obecne lokum , więc kilka wrażeń kulturalnych zamieszczę jak obiecałem poniżej.

 

 


A Hipka oczywiście pozdrawiam.

 


I wybaczam wejście do dziennika.

 


Pamietam że też przeżywałem swój Pierwszy Post.

 


to prawie jak...... no może nie........tylko troszeczkę

 


Ale się Przeżywa

 

 


Tylko juz Tak Więcej Nie Rób

 

 


to a propos Kultura Osobista

 

 


Jest takie domniemanie, że Kulturę Osobistą należy posiadać i stosować.

 


A nawet, że należy ja stosować Zawsze.

 


W zamian dostaje się Odpowiednią Porcję Kultury od strony z którą mamy przyjemność się Wymieniać.

 

 


Tyle teoria.

 

 


Przyłóżmy ją do prac Budowlanych.

 

 

 


Na początku się mówi "Dzień dobry". Po co?

 


Tego nie wiadomo dokładnie. Niektórzy nie uznają tej procedury. Dzień jest jaki jest i nie tego po co komentować.

 


W zasadzie przeważnie do odpowiedzi poczuwa się tylko Pan Kierownik. Chyba że siedzi wysoko i nie słyszy.

 


I lepiej nie podchodzić, bo z góry Różne Rzeczy lecą.

 


I wyrazy.

 


Ciężkie też.

 

 


Tak też po Przywitaniu można zagaić "Jak tam praca?"

 


Znowu Nietrafione i Niepotrzebne pytanie.

 


Praca jest. Pan za to płaci.

 

 


To już lepiej zagaić "Jak tam z terminem - wyrobicie się?"

 


To przeważnie rozwiązuje Języki.

 


Też Pan Kierownik jest delegowany do Konwersacji, ale za to pojawia się Elokwencja.

 


PK Otwiera mi oczy na Surowy Los Pracownika Budowlanego w kilku celnych uwagach podsumowując Wyjątkowo Złą Pogodę, Nieterminowe Hurtownie, Ostatnią Podwyżkę Czynszów, Pogrzeb w Rodzinie.

 


Czasem można też usłyszeć o kwestii wyjątkowo Niekorzystnych Sondaży Wyborczych, które kompletnie Demotywują Człowieka.

 


Bo po co to wszystko?

 


Żeby Populiści wygrali!???

 

 


Oj - z terminem Będzie Ciężko..........

 

 


Przy tak dynamicznej Rozmowie nie zawadzi Wykazać się. Że się czytało, widziało i rozmawiało. Czyli coś tam wiemy o Budowaniu i sobie nie damy wcisnąć Byle Czego.

 


"Te fundamenty to powinny stać niby 4 tygodnie ale JAK WIADOMO można juz po 2 stawiać ściany, hehe!"

 

 


"Panie! Kto by czekał tyle. Przecież terminy! 3 dni i jedziemy!"

 

 


No nic. Nie udało się.

 


Następnym razem wyślę Żonę - to się dopiero będzie Działo!

 

 


Kobieta na budowie powoduje Pewien Popłoch. Co za tym idzie Zamieszanie. Ergo - robota nie idzie tak dobrze jak powinna.

 


Jest na to jedno tylko Wyjście.

 


Ignorować

 

 


Zbywać Półsłówkami. Może się Odczepi. Gorzej jak zagadnie Człowieka tak bezpośrednio i jeszcze chce żeby odpowiedzieć.

 


Coś tam się burknie wtedy że "To my to z mężem ustalimy......."

 

 


I niespiesznie trzeba chwycić młotek, żeby Dać do Zrozumienia że Tu się Pracuje. A jak tu pracować z Kobietą na Budowie? Kiedy cały czas trzeba uważać żeby nie dac się przyłapać na wyrazach Powszechnie Uznanych za Obraźliwe które są Nieodzowne do Komunikacji Międzyludzkiej na Budowie.....no i co: od razu robota zwalnia.

 

 


A tymczasem Mąż........ dzwoni do kolejnego Wykonawcy.

 


- Witam, to ja, umawialiśmy się na dziś na spotkanie!

 


- Aaaa.... a jak nazwisko?

 


- Tak

 


- Oj, wie Pan - Strasznie Zaganiany jestem. Zapomniałem!

 


- No teraz to już wiem. A ma Pan dla mnie chociaż te ofertę?

 


- Aaaa...... a co to miało być? Bo wie Pan - teraz sezon, dużo tego się szykuje, Człowiek zapomina. Haha.

 


- Rury.

 


- No mam. Tylko że została w biurze, a ja w terenie. Haha.

 


- To o której do tego Biura dzwonić?

 


- No od czwartej to już będę..........

 

 


Dzwonię o czwartej. Czwartej pięć też dzwonię. I czwartej pietnaście.

 


Komórka ciągle mi to samo Odpowiada. Pan zaginął.

 

 


Kilka magicznych sztuczek i docieram do telefonu stacjonarnego.

 


- Jestem umówiony z szefem na telefon.

 


- Oj, no jest szef - ale na placu - wie pan, akurat Dostawa!

 


- to kiedy?

 


.............

 


Za jakieś 1,5 godziny już go miałem na telefonie.

 


Szkoda że pomylił mnie z kim innym. Z tym dla kogo ta oferta tam była gotowa. Dla mnie będzie jutro. I spotkamy się tam gdzie dziś.

 


Haha.

 

 


Zemszczę się

 


Za te wszystkie niedotrzymane terminy. Niedostarczone wyceny. Nieodpowiedziane telefony.

 

 


Za Karę będę dzwonił do Gminy co godzina z pytaniem jak tam moje papiery!

 


A co!

 

 


I za trzecim razem to już nawet nie będę mówił "Dzień Dobry!"

 

 


A potem pojadę Akurat gdy będą wychodzić. Stanę w drzwiach i powiem:

 


Albo robicie teraz, albo Nikt nie Wychodzi!

 


I wyjmę z plecaka Gnata..........i porozmawiamy Kulturalnie!

 

 


 

 


..........i tu się obudziłem............

 

 


..........właśnie wstawał Kolejny Dzień do wypełnienia spotkaniami, rozmowami, planami na drodze do Upragnionej Budowy. I ruszyłem napełniony samymi tylko Kulturalnymi Uczuciami.........

 

 


ps - a jak już trochę usiądę to zabiorę się za TechnoThriller EKSTERMINATOR czyli jak wybierałem Wykonawcę.......

Willie

Willie i jego Dom

Wymiana Spostrzeżeń z Wykonawcami weszła w decydującą fazę.

 


Mam nadzieję przynajmniej.

 

 


Weekend mamy mieć Słoneczny.

 


Mam nadzieję również.

 

 


Ech, położyć się na trawie, zamknąc oczy, trzymając zębami butelkę piwa....i to zaraz obok Nowego Domu

 

 


No rozmarzyłem się a tu trzeba się najpierw przyŁączyć.....

 


więc

 


Łącze Chętnie Przyłączę

 

 

 


Łącze.

 

 


Dziwne słowo.

 


Im dłużej je wymawiam, tym mniej mi się podoba.

 


Wije się i plącze.

 


To Łącze.

 


 

 


Za to podoba się jednemu Panu co się Łączami zajmuje. Zadzwonił do mnie któregoś pięknego dnia Wiosennego z zadziwiającą informacją:

 


- Zrobię Panu Łącze!

 


- Ale...eee – zastanowiłem się (na Głos zresztą)

 


- Czy my się znamy?

 


- Znam Sąsiada!

 


To zmienia postać Rzeczy. Pozostał drobiazg do wyjaśnienia.

 


- A jakie Łącze?

 


- No jak to jakie (HAHA – taki śmiech razem z mówieniem, strasznie dziwna umiejętność) – WSZYSTKIE!

 


 

 


No to sprawa się zrobiła Poważna. Nie dość że nie znam Człowieka, to jeszcze mi zrobi Wszystkie Łącza. NO ŻAL NIE SKORZYSTAĆ

 

 


Oferta z gatunku ALL INCLUSIVE.

 


Znaczy Płacę i Wymagam. W tym wypadku: Płacę i Czekam.

 


Oj poczekam trochę.

 

 


Zasadniczo do Domu potrzeba: Wody, Gazu i Prądu.

 


Niektórzy się obchodzą bez gazu.

 


Bez Prądu raczej nie spotkałem Odważnych.

 


Za to bez Wody........ czasem czuć

 

 


Sprawa się komplikuje kiedy się przyjrzeć. Każdy kawałek dostarcza inny Dostawca. Czyli niby konkurencja.

 


A gdzie tam!

 


Każdy kawałek dostarcza inny Dostawca co ma lokalny monopolik. Czyli możemy sobie ponegocjować np. termin odbioru zapytania o Chęć Obsłużenia. i już. A Odważni to nawet potrafią Wyrazić Oburzenie w biurze u Dostawcy. Ryzykowne, acz podnosi na chwilę Poczucie Własnej Wartości.

 


Zapytanie o Chęć Obsłużenia to taki papier który musi swoje tygodnie (przeważnie cztery) odleżeć w szufladzie.

 


Potem się go wyjmuje i stempluje z podpisem. Albo bez.

 


Stempel w biurokracji ważniejszy.

 

 


Jak już ten papier mamy to możemy udać się na Poszukiwanie Projektu i Wykonawcy. Panuje teraz moda na Konkurencję.

 


Na moje pytanie czy Wszechmiejskomocny Wodociąg (67 złotych 23 grosze za odpowiedź o Chęć Obsłużenia) wskaże mi wykonawcę, zostałem Pouczony:

 


- O nie! Teraz mamy Konkurencję i Wolny Rynek!

 


 


Całe szczęście. Mogę spokojnie iść na ulicę i wziąć Kogokolwiek.

 


Choć jaskółki ćwierkały (specjalnie tak w obcym języku żeby Niepowołani nie zrozumieli) że Ci Przypadkowo Wybrani Wykonawcy co się znają z Wszechmocnymi Dostawcami przeważnie jakoś szybciej robią.

 


Nie wiem o co im mogło chodzić?

 

 


Projekt wodny należy po sporządzeniu umieścić w odnośnej Szufladzie. Tym razem Gminnej. Oni tam patrzą i patrzą i patrzą. Jakiś miesiąc. Albo aż zapamiętają.

 


Potem już tylko mówią ile za zgodę.

 

 


OK. woda rozpracowana.

 

 


A teraz - Zechcijmy się może przez chwilę Nagazować.

 


Występują tu dwa Krytyczne Odcinki. W wersji Pechowej trzy.

 


Pierwszy to ten od Rury w ulicy do Skrzynki.

 


Drugi to ten od Skrzynki do wnętrza Domu.

 


Pechowy to ten od Bardzo Dalekiej Rury w ulicy do Skrzynki

 

 


Z powodów bliżej przeze mnie niezgłębionych Oba Krytyczne Odcinki wymagają odrębnej Obsługi. Dwa projekty i Dwa Pozwolenia na Budowę.

 


Z ciekawostek to Wszechmiejskomocna Gazownia pisze ile kosztuje ten kawałek do Skrzynki. Mniej Więcej.

 


To znaczy: kiedyś pisali Mniej a teraz Więcej. Ktoś im wytłumaczył że w ten sposób podnoszą Satysfakcję Klienta. Proszę bardzo: Psychologia w służbie Człowieka – już niedługo dojdzie do tego że w drzwiach będzie witał nas Osobisty Doradca od Nagazowania!

 

 


Fajny ten pomysł z Podwojeniem Zabawy. Objawia się w konieczności zaplanowania gazów z wyprzedzeniem półrocznym. Minimum.

 


To taka wskazówka dla Początkujących. Za darmo.

 

 


A co z moimi Łączami?

 


Pan All Inclusive był strasznie napalony. Podał cenę i był gotów robić choćby zaraz. Ale jak usłyszał że PNB dopiero na stole projektowym, wycofał się na Pozycję Oczekującą. Mam go tam cały czas.

 

 


Nadmiar Czasu wywołany nagłym atakiem Gorączki pchnął mnie do sprawdzenia czy cena podana ma jakieś zaczepienie w REALU.

 


Ciężko pisać o szczegółach.

 


Miałem nawrót Gorączki. Zgubiłem się gdzieś między Projektantem Wody a Wykonawcą Gazu.

 


Potem się okazało że Wykonawca był tak naprawdę Projektantem, który zna Wykonawcę.

 


Część podawała ceny netto, część brutto.

 


Jeden nawet Bez Pytania zaczął od „Chętnie Robię Bez Faktury”. Zbił mnie z tropu. Prowokator? Agent US?

 


Ale przynajmniej wiedziałem że mówimy o cenach Brutto

 

 


Na końcu podsumowałem Zapiski. Dodałem. Opodatkowałem. Podzieliłem. Dodałem Wartość Czasu.

 


Podarłem i sprawdziłem jeszcze raz.

 


 


A jednak.

 


Pan All Inclusive o dziwo nadawał z REALU.

 


Więc najwyższy czas Podążyć za Białym Królikiem.........

 

 

 


A już niedługo.......pogadanka obyczajowa Kultura Osobista czyli Przesądy Precz

Willie

Willie i jego Dom

Czas się zaczyna Zapętlać... jeszcze nie wiem czy to Czarna Dziura czy Kosmiczne Przyspieszenie

 

 


I żeby powstrzymać Smętne myśli usiadłem żeby napisać bajkę..... bo jak wiadomo - Bajki Pocieszają

 

 


O nowoczesnym Domu

 

 


Pomyślałem sobie kiedyś: Po co nam Dom?

 

 


Głupich pytań nie ma. Tak oficjalnie przynajmniej, bo ja pare w zyciu słyszałem

 

 


No ale To Pytanie nie jest głupie.

 


Ono jest Strategiczne.

 

 


Strategia (bardzo krótki wykład - obiecuję) to podstawowa zasada naszych Ruchów. Czy to umysłowych czy to fizycznych. Bardziej umysłowych. Taka Myśl Przewodnia.

 


Generalnie dobrze wiedzieć O Co Nam Chodzi.

 


Niby to proste.

 


Życie. I cała Reszta (copyrights dzięki Woody!)

 

 


Ale Ręka w górę ilu z nas czuje że to Rozumie?

 

 


Z tych rozmyślań wychodzi że Ważną/bardzo częścią tego właśnie Życia jest Dom. Bo gdzie nie spojrzeć Jakiś stoi....

 

 


Ale po co nam ten Dom, to już Rzecz Tajemnicza…….

 

 


I właśnie tu zaczyna się Bajka.

 

 


Bierzemy sobie ten Nasz Wyimaginowany Dom do Wyimaginowanej Ręki i tak sobie Wymyślamy Bajkowy Świat........

 

 


Jak budować to nie po to przecież, żeby w jakiejś Dziupli mieszkać.

 


Z drugiej strony Precz Carringtonowie, przecież jesteśmy Normalni.

 


Średnio wychodzi jakieś 200-250 metrów. Tej Normalności. Jakoś nie chce mniej........

 

 


Co dalej? Ściany i podłoga już są. Teraz Środeczek. O Tu postawimy krzesełko. ZARAZ ZARAZ.... a może by tak się Ogrzać najpierw? No to lecimy po tytułach artykułów: kominek, dgp, płaszcze wodne, Bicze, maski, smycze.eeee STÓJ! - spadłem chyba do innej Przeglądarki

 

 


No to wrzuciliśmy już Grzanie.

 


No to potrzebne teraz Chłodzenie.

 


Żebyśmy się nie (z)Grzali

 

 


Wentylacja grawitacyjna, okna rozszczelne, mechaniczna , częściowo mechaniczna, wywiewno-nawiewna...... JEJU.... ja chyba nie miałem tych zajęć w Szkole

 


Niech będzie że mechaniczna wywiewno-nawiewna (brzmi bez sensu ale praktycznie). No i ten – jak mu tam – Reku. Perator.

 


Znaczy Odzysk Ciepła.

 


I może nawet WC.

 


Tzn. GWC.

 


Taka dziura w Ziemi do Przedmuchiwania Naszym Powietrzem.

 


Czyli – HOHO – jesteśmy Ekologiczni, Oszczędni i Nowocześni.

 

 


Albo nie

 


Jeden Architekt się uparł że to żadna oszczędność tylko Wręcz Odwrotnie.

 


Tylko jedno mogłem na to poradzić.

 

 


Pozbyłem się Architekta.

 


Będzie Reku.

 

 


Co tam jeszcze żeby bardziej....Oszczędzić.

 


Solary!

 


Volare?

 


Nie, nie, nie, nie.......

 


Takie Dachowe Pokrywy które z Bliska wcale nie są Oknami. Łapią Słońce

 


Ciekawe czy Piękne Zachody też???

 

 


Po analizie Solary zawisły nad Krawędzią Niezdecydowania. Wyszło że zwrócą się za jakieś 15 lat. No góra 25....

 


Się jeszcze Zobaczy.

 

 


Dobra, Grzanie, Chłodzenie jest. Co by tu jeszcze.....Zaoszczędzić?

 

 


Jakoś zabrakło pomysłów. Ale i na to jest Sposób. Polecę tylko po stronach Kolorowych

 


Na pewno znajdę z 15 Najlepszych, Najtańszych, Niezawodnych a przede wszystkim Niezbędnych Rzeczy do Domu.

 


W końcu chcę być Nowoczesny. A Tacy to przecież najlepsi Targetowi Klienci. Znaczy na Celowniku

 

 


To może Wannę za 57 tysięcy? Na zdjęciu niby jak zwykła. Ale przecież Niezwykła. Bo dlaczego by miała tyle kosztować ?

 


Tylko jak ja to Pokażę Zwiedzającym........chyba powieszę tabliczkę z ceną. I przykażę Domownikom żeby nie chlapali! Najlepiej w ogóle nie Używali........

 

 


No i wpadłem. Prosto do Kuchni. Tutaj Sprawa też prosta. Lodówka na 250 kilo jedzenia i dwa Skrzydła (żeby do SuperHiper jeździć tylko co tydzień a nie co 3 dni a potem Blat z Prądem co nie Parzy. Cud. Nowoczesność, znaczy.

 


Potem może jakieś Wytryski w Zmywalce. I ZmywaRce. Chyba umywam ręce..........

 

 


Zostają jeszcze same Drobiazgi.

 


Egzotyczne Drewno do Mokrych Pomieszczeń.

 


Odblaskowe Farby do Sypialni.

 


Udawana Surowa Cegła do Salonu.

 


Jeszcze bardziej Egzotyczne Drewno gdzieniegdzie.

 

 


Plazma. Albo dwie.

 


LCD.

 

 


Trochę komputerów.

 


Porozrzucane laptopy.

 


Palmtopy w przedpokoju na Wychodne.

 


GPS żeby się w ogródku nie zgubić

 


Odkurzacz co sam się Łasi do Stóp.

 


Drugi co ma Dziurkę Zasysającą gdzieniegdzie (no to akurat to Małe ale Cieszy i Śmieszy ).

 

 


............

 

 


coś tam jeszcze Ważnego miało być w tym Domu.......

 


mam na końcu klawiatury.....

 


zaraz, zaraz.........

 

 


gdzieś zapisałem na rogu.........

 

 


O.......

 


Znalazłem.

 

 


 


„Zabrać Rodzinę”

 

 

 


ps - nastepnym razem Łącze Chętnie Przyłączę........

Willie

Willie i jego Dom

No i proszę.

 


Maj.

 


Już.

 

 


Dziś to Maj Specjalny. Ten w którym właśnie dziś złożyłem wniosek o Pozwolenie na Budowę. Wstępna Pani Kontroler na Hali zaakceptowała te 2 kilo oprawionego papieru.

 

 


teraz uaktywniam monitoring telefoniczny w celu śledzenia Urzędniczej drogi moich 2 kilo papieru

 

 


A tymczasem w Odległej Galaktyce rozpoczyna się właśnie wykład z tematu:

 

 


Logistyka – ekwilibrystyka czyli jak rozciągnąć Czas

 

 

 


Budowa domu to nic prostszego. Należy jedynie posiadać (w kolejności wydarzeń): Chęć, Pieniądze i Czas.

 

 


Wszyscy to mają. Albo mają mieć. Albo chociaż mają Nadzieje mieć.

 

 


Chęć nie wymaga szczególnych umiejętności czy starań. Sama się pojawia. Czasem nawet Znienacka.

 

 


Pieniądze jak wiadomo Szczęścia nie dają. Ale Dom to już tak.

 


I nawet Kodi jakieś tam Pieniądze musiał zaangażować. Choć jak wiadomo robił to tylko dlatego żeby nie załamać do reszty Pozostałych. Żeby(śmy) nie uwierzyli do końca że można zbudować Dom w Wolnych Chwilach i bez Pieniędzy........

 

 


Na szczęście z Pieniędzmi jest tak, że mają je banki. I dają Tym co chcą zbudować Dom. I nie proszą o zwrot wcześniej niż za 25 lat . Do tego jeszcze dają Franki, które jak wiadomo są Pieniądzem Obrzydliwie Bogatych Szwajcarów i każdy kto ich używa też może się tak Poczuć. Stąd ten wysyp Frankowych kredytów w Polsce, kraju Wiecznych Pesymistów i Mistrzów Improwizacji......

 

 


Mamy więc już 66% Ingrediencji potrzebnych do budowy Domu.

 

 


Pozostał Drobiazg.

 


Pomijany jakoś w większości opracowań na Nudne tematy o materiałach, współczynnikach, wykonawcach, instalacjach, dokumentach itp.

 


Czy Ktoś tu mierzy Czas???

 

 


Znam ludzi co go zabijają z Nadmiaru. Znam takich co go Marnują z upodobaniem. Znam też takich co próbują go Cofać przy pomocy Szybkorękich Lekarzy.

 


Znam takich. W gazetach o nich piszą. Czasem w telewizji pokazują.

 

 


Osobiście jakoś nie spotkałem.

 


Nie miałem Czasu

 

 


Normalny Człowiek wstaje rano i od razu zużywa Czas z nadmiarem. Dzieci, Korek, Praca, Korek, Kolacja, Dzieci, Noc.....Weekend pozostaje na porządkowanie Spraw Domowych. I lektury Budowlane

 

 


Czas dla Dzieci to Czas Wyjątkowy. Taki Specjalny który pozwala cofnąć się o jakieś 30 lat do tyłu. Z drugiej strony to taki Czas który wyjątkowo szybko Przemija. Pod groźbą Przegapienia nie wolno z niego rezygnować!

 

 


A dokładnie w Tym Samym Czasie w (nie)Odległej Galaktyce kłębią się Armie urzędników, wykonawców, architektów i Paru jeszcze Mieszkańców Dziwnych Planet. W normalnym życiu nikt ich nie zauważa.

 


Co innego gdy zaczyna się budować Dom.....

 

 


Wtedy należy nabyć umiejetności Zapętlania Czasu. Prosta rzecz. Każdy członek załogi Star Treka to umie.

 


Ziemianie też się nauczyli.

 

 


Dajmy na to - jesteśmy umówieni z architektem na omówienia Wyrafinowanych Zmian w Projekcie - z urzędnikiem na wyjaśnienie Niezwykłych Znaków w Zwojach Warunków zabudowy - z wykonawcą na przedyskutowanie kwestii Roli Próżni w Balansowaniu Kominem......

 

 


Zaczynamy: wieziemy Dzieci do Przechowalni. W Korku uzgadniamy telefonicznie z Małżonkiem o co nam chodzi w powyższych kwestiach. I że się nadal kochamy.

 


Część najważniejsza procedury: w pracy z Całych Sił ściskamy Czas teoretycznie 8-10 godzinny do 5 Czarnych Dziur.

 


Następnie Symulujemy Obecność poprzez nie zamykanie drzwi i pilny ponaglający mail do Współpracowników wysłany przed wyjściem i błyskawicznie Teleportujemy się do Urzędu, który przyjmuje dokładnie w tym samym 8 godzinnym Czasie.

 


Ponowny przelot przez Biuro (tu następuje lekka zmiana aranżacji na Biurku sugerująca że Krążymy wokół w celach OgólnoBiznesowych) i lądujemy u architekta. Zmiany, zmiany, zmiany.

 


Powrót do biura tak aby zdążyć na Ostentacyjne Wyjście po Godzinach.

 


Korek.

 


Ponownie zapewniamy Małżonka o Trwających Uczuciach i uzgadniamy Menu Obiadowe. Poruszamy też kwestię Użycia Magicznej Pizzy z Dowozem aby poszerzyć Czas domowy. Sprawdzamy czy mamy na to jeszcze miejsce w Pasie (.....asteroid)

 

 


Najgorsze nadchodzi gdy Czas Dzieci należy zamienić na Czas Wykonawców. Żadne sztuczki nie chcą zadziałać.

 

 


A potem to już się Człowiek przyzwyczaja.

 


Ale – nic za darmo: jak się raz zacznie te Sztuczki z Czasem to nie można przestać. Czas mści się okrutnie mnożąc Bardzo Ważne Sprawy w tempie geometrycznym. To my go znowu Zapętlamy. To On znowu mnoży... I tak się ścigamy nie do końca wiedząc jak i po co się to wszystko zaczęło...

 

 

 


Chyba po tym wszystkim będę musiał zażyć jakąś Terapię Odzwyczajającą. Odzwyczajającą od poczucia Braku Czasu. Tak żeby przestać się czuć nieswojo gdy nagle pojawia się taka Chwila że nikt nic ode mnie nie chce i mam za dużo Czasu....

 

 


Następnym razem:

 

 


Bajka o Nowoczesnym Domu

Willie

Willie i jego Dom

Ależ się narobiło

 


im bardziej pytam o cenę tym mniej odpowiedzi dostaję

 


odpadł mi znowu jeden potencjalny wykonawca, rzutem na taśmę w weekend podpisał dwie inne umowy i oferuje termin na koniec września

 

 


z drugiej strony papiery na PNB jeszcze nie poszły, więc czasu nadal trochę jest

 

 


korzystam więc jak mogę, a mianowicie

 

 


Zapuszczam Żurawia

 

 


Mam troche Koleżanek

 


Żona wie

 

 


i tak jakoś przy okazji służbowego lunchu (oho temat na następny odcinek się kłania!) padło Magiczne Hasło "Kończę Dom"

 


Wyczulone ucho wychwyciło ton Nostalgii przemieszanej z Ulgą.

 


Jak Było? - to ja.

 


Nie pytaj! -

 

 


Na szczęście chodziło tylko o chwilowy brak czasu, bo opowieść wymaga Wgryzienia w Szczegóły wraz z Analizą Uwarunkowań i Szkicem Sytuacyjnym

 

 


Lunch nam się skończył z tego wszystkiego w połowie Tematu. Może i lepiej - w końcu była tam jeszcze jedna Koleżanka. Na jej nieszczęście nie zainteresowana Budowlanką.

 


Wiecie doskonale jak to jest - gdy człowiek zagłębiony w Temacie wpadnie na Drugiego Takiego

 

 


Temat kontynuowaliśmy via maile i telefony.

 


Służbowe oczywiście

 

 


Jednocześnie rozjeżdżaliśmy się w czasie inwestycji - bo ja coraz bliżej rozpoczęcia, Koleżanka coraz dalej od skończenia. Zacząłem zadawać coraz więcej Szczegółowych, Dogłębnych i Analitycznych pytań.

 


Nie wszyscy mnie za nie lubią

 


Czasem rzeczywiście ciężko wytrzymać

 

 


Ale nie da rady inaczej. Sami wiecie. I tak zostaje mnóstwo wątpliwości i Skoki do Wody bez przygotowania.

 


Jak już mi się odechce to dam znać, na razie Drążę

 

 


No i tak przy kolejnym Wierceniu w Pamięci dowierciłem się do Rewelacji: Koleżanka ma i świetlik i grzejniki w podłodze i okna P4 i przede wszystkim drzwi suwane! Wszystko co sobie wymyślilismy z PP!

 

 


Uzyskanie Zaproszenia było kwestią chwili

 

 


Skład docelowy lekko się zmienił, bo miał być Komplet czyli ja, PP, Chłopcy - ale ostatnie podmuchy zimy zawiały Młodszego, więc pod Cel podjechaliśmy w ściśle wyselekcjonowanym Składzie. Only the Strongest. Tata i Pierworodny. Razem mamy 40 lat doświadczenia

 

 


Zadania rozdzielone. Filip obstawia Córki, ja Matkę. Córki zupełnie przypadkowo w tym samym wieku. Filipa i swoim nawzajem.

 


Zaraz po przywitaniu z plecaka wypadła mi kamera

 


MOGĘ???

 


Mogłem

 

 


Wszystko jest na tym filmie. Muszę powiedzieć że to jeden z lepszych obrazów dokumentalnych jakie widziałem. W każdym razie według mnie

 


Te pełne napięcia zatrzymania kadru na zawiasach.......długie powłóczyste najazdy na okna.......20 krotny zoom wpijający się w czeluście grzejników podłogowych.... Uczta dla Oczu

 

 


Filip też nie narzekał na brak Emocji. Dwie Siostry wzięły go w obroty tak skutecznie że nawet Grę Planszową chciał ze sobą zabrać. Na pamiątkę oczywiście. Ale spróbujcie coś zabrać Kobiecie. A co dopiero Dwóm naraz!

 


Obiecałem mu że kupimy taką do domu.

 


Grę.

 

 


Choć Siostrę też chce mieć

 

 


Parę weekendów jeszcze przede mną zanim bdowa wystartuje. Już odhaczam na liście nastepne Gwiazdy do Filmu.........

 

 

 


nastepnym razem

 

 


Logistyka Ekwilibrystyka czyli Sztuka Rozciągania Czasu

Willie

Willie i jego Dom

Ależ szybko leci czas na wiosnę!

 


Aż poleciał z nim jeden nasz p. Architekt tak daleko że papiery na PNB złożymy przez to dopiero po długim weekendzie

 


to ten sam z odcinka nr 3 - NIC SIĘ NIE POPRAWILI

 

 


w tzw miedzyczasie odbywam tournee po lokalach kawiarnianych wciskając Przygodnym Wykonawcom xero projektu i z Miną Kota w Butach Puszka-Okruszka umawiam się na kosztorysy.....

 

 


Jak człowiek chce wydac te kilkaset tysięcy to trzeba się nieźle za tym nachodzić

 

 


ale to wszystko tytułem wstepu, jedziemy dalej z historią

 

 

 


Spotkanie na Szczycie czyli Sąsiedzi

 

 


Sąsiad jak wiadomo to Najważniejszy Człowiek na Świecie.

 


Zaraz za rodziną. Czasem nawet przed. Bo jak trzeba wyjechać i Pasterskie Czujne Oko jest niezbędne – to prościej Sąsiada prosić niż Rodzinę

 

 


W przypadku domu to jeszcze więcej łączy z Sąsiadem!

 


1) Jest ich najwyżej trzech

 


2) Wspólny płot

 


3) Wspólne grillowanie (nawet jak każdy we własnym ogródku)

 


4) Wspólne poczucie że ma się Fajnego Sąsiada

 

 


To ostatnie to jak z Małżeńską Miłością – należy Pielęgnować i Dbać żeby nie ostygło. Za to należycie podlewane daje Morze Satysfakcji.

 


No może nie to samo dokładnie Morze . Ale też warto.

 


I najważniejsze – raz stracone, ciężko odzyskać

 

 


Z tych więc powodów bardzo nas interesowało Kto to będzie za płotem. Jako Młodzi i Dynamiczni (roboczo definiujemy ludzi na MiD do 40, potem pojawia się kategoria Młody ale Juz Doświadczony ) postanowiliśmy wziąć Sprawy we własne ręce zamiast zdawać się całkowicie na Los Człowieka. Namówiliśmy więc Teściów na działkę obok. OK., sprawa jasna, wiemy czego się spodziewać

 

 


Drugi bok pozostaje Tajemniczą Pustynią – nie wiemy nawet czy ma Właściciela. Na razie wiatr hula wraz z próbami podziału na działki. Poczekamy, zobaczymy.

 

 


Pozostał Trzeci Bok. I tu pierwsza miła niespodzianka: Sąsiad sam się ogłosił, któregoś dnia dzwoniąc z Radosną Nowiną – TO JA!

 


Pierwsze Koty za nieistniejące Płoty - Znamy się ze słyszenia

 

 


Potem nastąpił Pierwszy Kontakt Wizualny. Zlot na polu pt. musimy ustalić Zbiórkę na Pana od wodociagu i gazociągu. Wykonałem Ogląd.

 


Pokoleniowo pasuje. Mniej więcej nasz stopień Zaawansowania Życiowego. Krótka konwersacja potwierdziła że jest Młodym Dynamicznym z Żoną i Dzieckiem. Synem który już się zastanawia czy będzie miał Kolegów na nowym miejscu. Uspokoiłem że minimum Dwóch!

 

 


Potem nadeszła mroczna pora Budowlanego Nicnierobienia i na kilka ładnych miesięcy kontakt zanikł.

 


Do czasu kolejnego niespodziewanego telefonu i to na same Święta Bożego Narodzenia:

 


- Najlepsze Życzenia! Potrzebuję podpisy!!!

 

 


Okazało się że Sąsiad będąc zadeklarowanym Niezdecydowanym i Nieprzekonanym w kwestii budowy doszedł już w tym Nicnierobieniu do Pozwolenia na Budowę! A ponieważ jednocześnie wykonał kilka ruchów formalnych w tym przepięknym okresie zmiany prawa, nagle po roku powstał jakiś Monstrualny Rów Prawny w który wpadł razem ze swoimi dokumentami.

 


Nic nie zrozumiałem.

 


Ważne było że jak szybko nie pozbiera podpisów przyszłych Sąsiadów to wydarzy się Katastrofa!

 


Podpisaliśmy więc. Dla pewności pełnym imieniem i nazwiskiem

 

 


Był wdzięczny

 


A Dobry Uczynek od razu się zwrócił! Sąsiad wprowadził w Tajemnice Gminnych Korytarzy i podał namiary do Pani Urzędnik która teoretycznie pisze nam Warunki Zabudowy. Teoretycznie, bo jak nie zadzwonimy i nie pogadamy to może jeszcze je pisać ze 3 miesiące! Zadzwoniłem bez zwłoki – WZ było już po 4 tygodniach.

 


Oj polubiłem Sąsiada już

 

 


Tak więc po 1, 5 roku znajomości grunt został przygotowany na SNS.

 


Spotkanie Na Szczycie.

 

 


Wysłałem oficjalne zaproszenie:

 


2+2. Sami dorośli. Neutralny grunt. I na cały obiad!

 

 


Spotkanie bardziej niż się udało.

 


Po pierwsze był dobry obiad.

 


Po drugie wreszcie była okazja żeby przestać się „Panować i Panić”.

 


Po trzecie pokazaliśmy sobie Zdjęcia Dzieci.

 


Po czwarte okazało się że Drogi Życiowe podobne do tego stopnia że wszyscy mieszkamy na Białołęce, a obaj z Sąsiadem cierpimy pod Butem Francuskiego Kapitału. Z tym że ja uparcie nie zamierzam uczyć się francuskiego

 

 


Z tym Cierpieniem to może przesadziłem jednak.

 


Ale Francja Elegancja to też nie jest

 

 


I jeszcze do tego od słowa do słowa Uzgodniliśmy Położenie Śmietnika – a jak wiadomo to generalnie Śmierdząca Sprawa

 


I jakby nie dość było tych Pozytywnych Wrażeń to jeszcze w krytycznym momencie Sąsiad zawłaszczył rachunek. I nie dał sobie odebrać!!!

 


Oczywisty powód że musimy się re-umówić na następny lunch.

 

 


Podsumowując, dobrze jest!

 


I teraz należy tylko Podlewać i Pielęgnować, Podlewać i Pielęgnować, Podlewać..........

 

 

 


Następnym razem:

 

 


Zapuszczam Żurawia czyli wizyta domowa

Willie

Willie i jego Dom

Dziś nasz Starszy gdy wszystko juz było gotowe do wyjścia do przedszkola nagle zmienił zdanie:

 


- Mamo, nosek mówi do brzuszka "tuż, tuż"!

 


- No i ?

 


- A brzuszek mu odpowiada "Chcę kaszkę"!

 

 


no i znowu się spóźnili...

 

 


To taki drobiazg Przedweekendowo-Piątkowy

 

 


a co z naszą budową??? Opowieści ciag dalszy nastąpi:

 

 


Gdzie granica czyli Sami swoi!

 

 


Człowiek ma taką dziwną skłonność, żeby zapominać o przykrościach. To się nawet jakoś nazywa w psychologii – wiem że się nazywa bo mam Przyjaciółkę co psychologię zrobiła. Całą! Teraz za 450 złotych pracuje w szpitalu żeby mieć uprawnienia..... Piękny Kraj.

 

 


No i ja już prawie zapomniałem że miałem raz taki przykry Temat do (psycho)Analizy.

 


Ale po kolei....

 

 


Co robiliście w Lany Poniedziałek?

 

 


Nienormalni lali Nieswoich Niestandardowymi Wiadrami na przystankach.

 


Każdy normalny też lał. Ale Swoich lał. Z użyciem standardowych narzędzi Polewczych typu Pistolet. Co my byśmy bez Babci i Dziadka zrobili! Nie mieliby (śmy) Nasi Chłopcy Półmetrowych Pistoletów na wodę......

 

 


Tymczasem ja zamiast oddać się Morderczej Rozrywce umknąłem z ostrzału pod hasłem wykonania Zadania Strategicznego. Dostać się na działkę w celu pomiarów. Tak się bowiem złożyło, że przy okazji odwiertów wodonośnych utkwił mi w pamięci jeden bolesny szczegół. Podejrzanie krótka droga od jednej dziury w działce do drugiej. Mierzyłem bardzo starannie przygotowanymi Krokami. A druga dziura wypadła prawie w granicy Sąsiada....hmmmm.....

 

 


Temat do Analizy rozplenił się w świadomości akurat w okresie świątecznym. Przecież mapka pokazuje 26 metrów szerokości. Odmierzyłem od granicy 5 metrów na pierwszą dziurę. Druga była 15 metrów dalej. 15 + 5? No za nic nie chce wyjść z zapasem 6 metrowym!

 


No to pięknie – 6 metrów różnicy z Sąsiadem! W Samych Swoich za Trzy Palce trzeba było uciekać do tej Hameryki....

 

 


Najgorsze w tej sytuacji było, że niby działka niedaleko, a pójść nie ma kiedy. I jeszcze te Święta! Zamiast spędzać je na działce, to jeździmy po rodzinie!

 

 


W rezultacie Zadanie Strategiczne okazało się i Misją Komandosa. Bo jedyny wolny termin pojawił się w poranek w Lany Poniedziałek! Poranek!!! Kiedy właśnie szaleją Nienormalni!!!

 


Czasem to jednak myślę że przesadzam z tą ostrożnością. No, ale muszę z tym jakoś żyć i Moi Najbliżsi też

 

 


PP poklepała pocieszająco po plecach – UDA SIĘ!

 


A JAK NIE? – tego nie powiedziałem. Pomyślałem tylko.

 

 


Nie zwlekając i Trzymając Fason wyglądam zza drzwi. Lewa wolna. Prawa nie widać. Wystawiam kawałek. Nic. Wyglądam. Po prawej znika Grupa Inicjatywna Z Wiadrem. To ja w lewo. Niby zrelaksowany bo to własne osiedle, młodzi chyba znają, nie będą sobie tyłów robić.

 


Zaraz, zaraz...

 


Ale Młodzi dziś to mogą nie wiedzieć że nie Wypada, a taki dzień co Wypada!

 


Szybko wprowadziłem małą poprawkę do planów – nie będę fatygował Boskich Hermesowych Nóg. Pojadę te 600 metrów samochodem!

 


UDAŁO SIĘ! Nikt nie gonił.......

 

 


Na miejscu luzik. Pole. PUSTE pole. Można pracować. Najpierw Narzędzia...

 


Mapka, Długopis, Miarka. Krawiecka. Całe 150 centymetrów.

 


No to idziemy Skokami Krawieckimi. Od słupka do słupka. Przez górki, dołki i chaszcze. Dla Pewności dwa razy. I jeszcze kontrolnie raz.

 


A skoro już tam byłem to pomierzyłem i ten dłuższy bok też (wg mapki 56 metrów). Żeby nie wracać znowu z tym centymetrem, jak mi się przypadkiem jakieś podejrzenia rozplenią.....

 


NO I ZGADZA SIĘ! WSZYSTKO!

 


Tylko ten mój Starannie Odmierzony Krok się nie zgadzał........

 

 


W sumie - jednak to dobrze że znowu zmarnowałem trochę czasu na Niepotrzebne Zamartwianie. Tej Ulgi wypełniającej po sprawdzeniu nie sposób przecenić........bo przecież psychologia jasno wskazuje:

 


POZYTYWNE BODŹCE to podstawa Zdrowego Życia!

 

 


Następnym razem:

 

 


Spotkanie na Szczycie czyli Sąsiedzi

Willie

Willie i jego Dom

Historyczny Dzień! A w zasadzie Noc.

 


Nasz Młodszy pierwszy raz w swoim Życiu przespał Całą Noc w swoim łóżku! Pożegnanie Cycusia wreszcie zadziałało

 

 


A poza tym to jest mi strasznie miło że Czytelnicy się niepokoją o następne odcinki.

 


Zakasałem więc rękawki i pracuję.

 

 

 


Kataster Nadciąga czyli Wypis z rejestru

 

 


Wszyscy Budujący to doskonale wiedzą że Wypis z Rejestru jest nieodzownym kawałkiem papieru w drodze budowlanej. Jednak dla Nowicjuszy ten Zamysł Legislatora nie jest od razu tak oczywisty.

 


Bo niby dlaczego mam w gminie prosić o potwierdzenie że jestem właścicielem ziemi skoro mam umowę i kwitek zapłaty. AKT wręcz, nie tam jakąś zwykłą umowę!

 


Nawet więcej – z Sądu po paru miesiącach przyszedł Wyciąg z Księgi gdzie poza strasznie miłymi słowami o tym że to właśnie JA i PP mamy tę ziemię, był jeszcze dopisek: do wiadomości Różne Urzędy. W tym Gmina.

 


A jednak....

 

 


Wypis mieć należy i kropka.

 

 


Znalazłem w końcu argument praktyczny. Łatwiej jedną kartkę kserować i zostawiać po kolei w Różnych Urzędach niż te kilkanaście stron Aktu (akurat taki gruby nam się trafił!).

 

 


Świeżo więc Pouczony lekturą Warunków Zabudowy pobiegłem do okienka gdzie wypisy dają. Obsługa zupełnie jak za czasów Kaczyńskiego . Miło, uprzejmie, terminowo. Już nie trzeba biegać po piętrach i Przeszkadzać Urzędnikom. Teraz mamy 18 okienek na parterze i sami Uprzejmi tu pracują

 

 


Wypis kosztuje jakieś 12 złotych i 37 groszy. Albo podobnie. Ważne żeby końcówka była Nieokrągła. W końcu Państwo nie może naciągać Obywateli. Jak coś kosztuje 7 groszy to 7, a nie 10

 

 


Zapłacone, obiecane że maksimum za 2 tygodnie będzie. Idealnie wręcz bo jedziemy akurat na 2 w góry, przewietrzyć nasze Chorowite Dzieci. No i pojechaliśmy......

 

 


Gmina postanowiła być Najmilszą Gminą i zaskoczyć szybkością działań. Zadzwonili w góry że już jest! Mogę odbierać choćby zaraz

 


Jak tylko dopłacę jeszcze 4 złote i 2 grosze

 


Tyle trzeba dopłacić jak się bierze wypis na KOGOŚ INNEGO.

 

 


- Jak to? – jestem zrelaksowany, bo przecież góry, ferie, rodzina zamknięta w Jaskini Solnej

 


- No nie jest Pan Właścicielem.

 


- ???!!!!

 


- Zgodnie z Rejestrem właścicielem jest pan X.

 


- Ale ja kupiłem to od niego 2 lata temu!

 


- Nic nie poradzę taki mamy zapis.

 


- Ale ja płacę podatki od 2 lat za tę ziemię!

 


- Hmmmmmm....wie Pan, finansowe okienko to po drugiej stronie sali, to my tego nie wiemy........OOOO

 

 


Wiedziałem. Wiedziałem że trafię na Paradoks Biurokracji prędzej czy później. Ale żeby tak od razu?!

 

 


Choć przecież nawet te podatki płacę z Własnej Nieprzymuszonej Woli. Czując się nieswojo po roku oczekiwania, pojechałem i okazałem akt BEZ PRZYMUSU. I jeszcze mi podziękowano! Zero karnych odsetek! Panienka z Okienka naprawdę była wdzięczna i wyznała że mają „problemy z Bazą Danych”.

 


No i okazało się że naiwnie zakładałem że problem się skończył jak sprawę podatków załatwiłem....

 

 


Najgorsze, że jak jeden element systemu nie działa to normalnie już się tego nie załatwi. Bo wypis dostać jest bardzo łatwo. Ale wypis POPRAWIĆ – oooo, to już jest Wyzwanie.

 


Najpierw z tych swoich ferii wykonałem serie Irytujących telefonów po gminnych pokojach. W sytuacjach awaryjnych obsługa okienkowa nie działa. Musiałem Irytować Urzędników na ich gruncie pokojowym. Coś tam udało się ustalić po 3 dniach. Pocieszeniem jest to że na końcu listy połączeń Jedna Pani Urzędnik poczuła się Odpowiedzialna i obiecała Szybką Ścieżkę.

 

 


Po powrocie więc czym prędzej pobiegłem do wskazanego pokoju. Aż za wcześnie przybiegłem, więc karnie musiałem odczekać czas Śniadania. Kto by się awanturował w takiej chwili gdy Urzędnik chce pomóc!

 


Potem już tylko okazałem kopię aktu. I oryginał żeby się wrył w pamięć Pani Urzędnik. I przy mnie Pani Urzędnik udała się do Szafy żeby przewertować jeszcze raz Bazę Danych.

 


Czyli pudła z kwitami z Sądu.

 


Dużo pudeł.

 


Niekoniecznie zamknięte.

 


Z grubsza opisane na boku.

 

 


Nadal tam mnie nie było.

 


A Pani Urzędnik szczerze wyznała:

 


– no wie Pan jak to jest, przyszło pewnie kiedyś, rzucił ktoś na stertę dokumentów i zginęło....

 


– No tak – rzekłem Przebaczająco.

 

 


W sumie przecież na końcu dostałem to co chciałem.

 


Jeszcze tylko dwa razy musiałem przyjechać w czasie pracy, Przypomnieć się i samemu popchnąć papier między trzema pokojami.

 

 


I teraz Gmina czyli Państwo wie Kto Co Ma.

 


I tak im dłużej myślę tym bardziej się boję........

 


To może po to ten cały Wypis jest potrzebny????

 


Żeby się Baza Danych samo-naprawiała???

 

 


A przecież z tej bazy będą musieli spisać WINNYCH do Katastru!

 

 


Ale zaraz, zaraz.......

 


....w tym tempie aktualizacji to jeszcze potrwa na moje oko jakieś 25 lat

 


A poza tym....

 


Śpijcie spokojnie - jak będzie przeprowadzka w gminie to znowu się Zgubimy!!!!

 

 


Następnym razem:

 

 


Granica czyli Sami swoi!

Willie

Willie i jego Dom

Daaaawno juz nic nie pisane było......

 

 


ale też i powód był najpoważniejszy na świecie.

 

 


A dziś pokrzepiony po miłym spotkaniu i znowu myślami w domu (tym właśnie rysowanym na papierze) mogę zmierzyć się z kolejnym Ważnym Odcinkiem naszej drogi budowlanej czyli

 

 


Dlaczego PP boli głowa

 

 


Wybór projektu był drugim Milowym Krokiem na tej drodze (ścieżyna to czy autostrada się okaże???). Poszło jak już wspomniałem całkiem gładko. Nie liczę tych wcześniejszych 15 miesięcy wertowania katalogów.

 


Oficjalnie i dla Potomnych wybralismy go już w miesiąc po decyzji o budowie

 

 


Ależ się nam spodobał!

 


Wszystko po prostu: dól z miejscem dla rodziców (nas czyli) - takie fajne że można biegać naokoło przez sypialnię, łazienkę i garderobę (już ja wiem kogo tam będę ganiał ) , salon z oknami od góry do dolu (bo kto by tam wtedy myślał o wycenach za te niezmierzone ilości tafli i szprosów), klatka ze schodami co maja aż 17 stopni ( dziwna cyfra - okazało się że za nic nie daja się wyprostować na dwubiegowe!), pomieszczenie gospodarcze co może pomieścić i hobby i saunę i piec i ping ponga i najważniejsze: Dziurę z łazienki na górze. Dziura jako Odkrycie Epokowe została jednogłosnie przegłosowana jako element obowiązkowy dla każdego projektu jaki bysmy wybrali.

 

 


Góra może mniej ekscytująca, bo niby tylko sypialnie i łazienka. Na pierwszy rzut oka. Bo na drugi cały smak pokazuje przez swoje niesamowite Wole (albo i BaWole) Oko z balkonem. I drugie nalutkie, nad garażem.

 


Miałem je już wywalic jako zbytek (kto to bedzie przez nie wyglądał niby!) ale zostało. Z litości albo Do Pary. Choć takie malutkie.

 

 


Wiem, wiem. To znaczy jeszcze nie do końca, bo wyceny trwają.

 


Ale coś tam podejrzewam

 

 


I w zasadzie projekt jest tak piekny, że nic w nim nie zmienialismy.

 


Prawie.

 

 


Takie tam tylko. Drobiazgi.

 


Dziury nie było z góry, to dorobilismy.

 


Spiżarka o długości 3,5 metra i szerokości metr. Trzeba było przekręcić o 90 stopni żeby nie umierac ze Śmiechu przy każdym wejściu.

 


Wtedy się wejście do gabinetu gdzies zapodziało.

 


Znaleźliśmy, ale kosztem okna.

 


Schody zabiegowe za nic się nam nie podobały. Kiedys to nawet zdradzilem na Forum dlaczego. Już pisałem raz Zręb Testamentu spadając z takich w środku nocy a skoro górę zasiedlą Dzieci, zabiegowe wypadają.

 


Długo leciały w tym wypadzie.

 


W końcu się udało znaleźć rozwiązanie na dwubiegowe. No, szczerze mówiąc Trzy biegowe. Ale bez zabiegów.

 

 


I już nic więcej nie zmienialiśmy!

 


W tym pomieszczeniu

 

 


Po 4 miesiącach od pierwszej rozmowy o zmianach. Jednej zmianie architekta. Nie liczę bezpłatnych porad Znajomych. Już bylismy w ogródku... czyli w salonie i kuchni.

 


No i oparlismy się. O Drzwi i Okna.

 


Pierwszych nie było wogole. Taki projekt

 


Nie ma drzwi miedzy salonem a hallem i kuchnią.

 


No a mi się zamarzyło, żeby były. Bo jakby mi się zachcialo jednak zamknąć???

 


Dziury w ścianch takie, że można tylko jedno żeby nie popsuć tak zwanego Efektu Wizualnego (ps - ja nie wiem czy ufać Tym Architektom jednak!).

 


Drzwi suwane. Na maksa. 4 Skrzydlate Potwory. W sumie bedzie ze 3,4 metra długosci! I podwojne kassety. Ufff.....

 


Obiecuję w tym miejscu że Uprzejmie Doniosę jak to zrobię

 

 


A Okna? Dzrwi, jak rzekłem nie było. Za to Okien w bród. Nawet więcej niz ścian. Aż mnie to zaniepokoiło w pewnym momencie. Cztery ściany, w tym trzy z Okien?

 


Okazało się że jednak dwie zostały w środku z cegieł, sam nie wiem jak się uchowały....

 


Dla porządku więc musialismy Poigrać i z Oknami. Troszkę obcienkować. Sprawdzic jakie wymiary są w Standardzie Produkcyjnym. Okzało się że każda firma lubi swój własny standard. A Kumpel wyjaśnił - szkoda czasu na rysowanie 2 centymetry tam czy z powrotem - na budowie i tak dopasujesz.

 


Trochę jednak musielismy pokreślić - No bo czego bedzie się ten kominek w środku trzymał, jak mu choć kawalka porządnej ściany nie zrobimy!

 

 


No i Klamka zapadła. Dyspozycje wydane, Architekt tworzy Wersje do Druku... nic juz nie będziemy zmieniać.......

 

 


Tyle tylko co na budowie

 

 


No i kto zgadnie Dlaczego PP głowa boli????

 

 

 


w nastepnym odcinku:

 


Dlaczego kataster nam nie grozi albo wypisz się z rejestru

Willie

Willie i jego Dom

I znowu po świętach

 

 


Na pocieszenie to oznacza że mozna znowu spokojnie rzucić się na tematy budowlane. Gorzej że zaczyna męczyć mnie poczucie kurczącego się czasu a rosnącej ilości rzeczy do zdecydowania/ustalenia/załatwienia że nie wspomne o płaceniu

 

 


więc dla kolejnego pocieszenia: Wiosna idzie, to pewne!

 

 


ale historycznie rzecz ujmując:

 

 


Dziura czyli geologia

 

 


Miało być tak że szambo. Nawet się nie zastanawialiśmy nad tematem. Wszyscy przecież mają.

 


Wszyscy ci co nie mają ustawowej rury do Bałtyku

 

 


Ale okazało się (zaczynam się już powoli przywyczajać że przy budowaniu NIC nie jest przesądzone) że NIE wszyscy mają.

 


Niektórzy mają POS.

 


Albo oczyszczalnię.

 

 


Gdzieś po tygodniu dotarło do mnie że to to samo

 

 


Hohoho - im więcej o POS tym szersze uśmiechy moje i PP. Lać bez umiaru i wszystko ładnie wsiąka? Działki nam starczy - niech wsiąka! A przede wszystkim - brak GÓWNOPIJEK!

 


ps - określenie Gównopijki pojawiło się w naszym domu z inicjatywy Starszego z Chłopców (tego już wygadanego 4 latka!) - musieli to już przerabiać w przedszkolu...

 


Słowo od razu się przyjęło

 

 


Skoro więc takie to proste to biegiem po Mądre Gazety a potem do Pani Urzędnik - i mailem ją i telefonem. Okazało się że wszystko można.

 

 


Jak się spełni odpowiednie warunki, oczywiście

 

 


I w zasadzie wszystko już mieliśmy obgadane, nawet umówioną wizytę w firmie produkcyjnej. Prawie model już uzgodniony. Miejsce wyznaczone. I z inną Panią Urzędnik tez uzgodnione że jak się wyrobimy to od razu do PNB wrzucamy.

 

 


Trzeba tylko wody gruntowe pomierzyć. I oferta za pierwszą dziurę to 450 netto. I 150 za drugą. Ale z obietnicą że jedna pewnie wystarczy.

 


Ale bałem się że nie wystarczy. I nie podobało mi sie to netto.

 

 


Nastepna oferta była bardziej obiecująca. 550 netto za dwie do trzech dziur!

 


Lepiej ale nie najgorzej.

 

 


Aż w tej euforii spadających cen wynegocjowałem w trzecim podejściu 450 za 2 dziury. Brutto dla mnie

 

 


Super deal. Tak myślałem do czasu jak zobaczyłem o co chodzi.

 


Kawałek rury z wgryzakiem. Jeden pan geolog do wgryzania. Drugi pan geolog do notowania. Całe 15minut roboty licząc z przejazdem ode mnie z domu. 5 minut na pogaduchy. Plus piekne opracowanie z rysunkiem. I PIECZĄTKĄ. Za 450.

 

 


Szkoda tylko że wody mam na 1,5 metra. Dokładnie tyle co potrzeba miejsca POD drenażem co powinien być minimum 60 cm pod ziemią (a kto wie czy nie metr!).

 


A jak poczekaliśmy te 5 minut to wody nawet podskoczyły na 1,30 i pieknie gwizdały w gwizdku geologa.

 


Gwizdały na Triumfalny Powrót Szamba.

 

 


I po to nam właśnie geologia:

 


żeby rozwiewać Złudne Nadzieje. I zostawić ładny rysunek. Za 450

 

 

 


w nastepnym odcinku:

 

 


Boląca głowa PP czyli gdzie jest standard???

Willie

Willie i jego Dom

Nie zemdlałem jeszcze. Chyba na Święta chcieli mnie oszczędzic i nic nie przysłali.

 


Za to spotkałem się z jednym z oferentów na neutralnym gruncie miejskim żeby uzgodnić tzw pozycje wyjściowe. Czyli on powiedział co sądzi o moich planach, ja powiedziałem co sądzę o jego zastrzeżeniach. Oferta za tydzień. Pełna kultura. Pewnie przez te Świeta

 

 


A skoro do śniadania wielkanocnego jeszcze kilkadziesiąt godzin więc dreszcze zdążą minąć pora na obiecany.....

 

 


Koszmar z ulicy Projektowanej czyli poezja Urzędnicza

 

 


Zaczęło się niewinnnie, tak jak każe każdy Podręcznik Reżyserski Koszmarków. Uradowany cały odebrałem Warunki Zagospodarowania dla swojej działki. Całe 5 stron pisaniny + mapka + analiza. Tzn analizy nie było, ale kazali podpisać że jest bo to taki nieistotny załacznik i gdzieś tam go mają w Urzędzie.

 


Kto by się z urzędem kłócił w takiej chwili.

 


Kłócić się musiałem dopiero w innym urzędzie kilka tygodni później gdzie udowodniono mi Winę Nieposiadania Całości Dokumentacji. Mogło byc tragicznie. Na szczęście był wtedy Dzień Kobiet i udało mi się jakoś obłaskawić Ważną Panią.

 

 


No to do dzieła. Piersze czytanie już w aucie na parkingu. Kurczę - gmina się zgadza na mój dom.

 


Drugie czytanie w robocie nooo, dużo tych paragrafów.

 


Kolejne czytania w domu jejku, zaczynam czuc się niepewnie.

 

 


No bo jak chcę POS a tu wpisali szambo - to co teraz?

 


Bo działaka budowlana (wg aktu) a tu piszą że trzeba odrolnić!

 

 


i takie tam różności, które pracowicie wygrzebywałem i analizowałem. M.i. też taki zapis "przed uzyskaniem PNB projekt techniczny wjazdu należy uzgodnić z zarządca drogi"

 

 


O kurka

 


- projekt techniczny wjazdu?

 


- zarządca drogi?

 


a ja myslałem że dom będę budował.........

 

 


Nastepnego dnia pędem do p. Urzędnik w gminie. Nerwy na wierzchu, uśmiech przez zęby i pytanko - jak to rozumieć???

 


Pani Urzędnik - pełny luz - A planuje Pan zabudować podjazd przed bramą?

 


Moja czujna odpowiedź - No jasne że nie

 


- No to nic nie trzeba robić, bo chodzi tylko o uzgodnienie jakbym planował coś robić na drodze publicznej....

 


UFFF...temat z głowy, zapominam.

 

 


ale

 


jakos po paru tygodniach zagęściło się na Forum i Docelowy Współmieszkaniec Gminy zadał to właśnie pytanie na łączach. Uspokoiłem kontrolnie że jakby co to sprawdzałem i wogóle spokój

 


No ale On TEŻ SPRAWDZAŁ. I dostał wrecz przeciwną odpowiedź. I to w tym samym pokoju. I TO OD TEJ SAMEJ PANI URZĘDNIK. Z komentarzem że załatwienie to tylko ok 2 miesięcy.

 

 


 

 


To ten moment, gdy serce ścina lód. Skurcz Przerażenia wykrzywia twarz

 

 


Oddycham już tylko z przyzwyczajenia

 

 


Jak się otrząsnąłem to za telefon. Niestety Pani Urzędnik nie odbiera telefonu. Taki ma styl.

 


Trudno, będę atakował skrzydłami.

 


Wydział Infrastruktury (2 podejścia, drugie trafione nowa Pani Urzędnik się poczuwa do dyskusji ) - a gdzie jest linia rozgraniczająca? -a która to? - a ma Pan mapkę bo ja nie mam ( - przypomne Pani z Infrastruktury!)

 


...10 minut poszukiwania linii na mojej mapce z jej telefonu.....

 


SUKCES - linia w granicy. Pani potwierdza że jak brama w granicy to ONI jako gmina nic do tego nie mają

 


ale

 


Pani SIĘ WYDAJE że to trzeba w Zarządzie Dróg Miejskich no bo droga miejska.

 


 


Wtret - mowa cały czas o tym kawałku pola koło mojego kawałka pola, które od lat jest projektem gminnej ulicy m.i. przechodząc przez pobliskie zamkniete osiedle.........

 

 


Głeboki oddech i dzwonię. Trzy podejścia i już ich mam. Czyli sekretariat Inżyniera Ruchu Dla Całej Stolicy (PIRDCS) - hoho nie byle co

 

 


Pani Sekretarka ;

 


- zapraszamy, wzór podania damy, prosimy 2mapki, pan Inzynier zaopiniuje....

 


- ale...czy ja na pewno MUSZĘ?

 


- to ja przełączę do Pana Inzyniera....

 

 


PAN Inzynier Ruchu Dla Całej Stolicy - i nawet taki ma głos właśnie: Władczy i Zarządczy.

 


- OCZYWIŚCIE ŻE TO KONIECZNE. JAK PAN SOBIE WYOBRAŻA. ŻE TAK SOBIE PAN BĘDZIE Z DZIAŁKI WYJEŻDŻAŁ?!?!?!?

 

 


......tak sobie wyobrażałem o ja naiwny

 

 


pokornie podziekowałem pytając o możliwy termin rozpatrzenia (jak już mapki zrobię). PIRDCS ocieplił głos dodając cos na kształt pocieszenia:

 


- NO WŁAŚNIE ROZPATRUJĘ POŁOWĘ LUTEGO...

 

 


...mamy koniec marca

 

 


Musiałem ochłonąć, wyjść na dwór, zaczerpnąć powietrza, walnąć kawę z colą. Pozbierałem zdziesiątkowane dywizje Pewności i Optymizmu.

 


Ostatni manewr. Atakuję centrum dowodzenia.

 


Centralne Biuro Architekta - to tam gdzie spłyną moje podania i błagania.

 

 


- Czy w PNB muszę dostarczyć tzw Opinię Komunikacyjną?

 


- Hmmm...... (Pan Urzędnik zamyśla się)

 


- Hmmm.....(Nadal się zamyśla)

 


- /#0 (Zasłania słuchawkę) na szczęście niedokładnie i słyszę jego Ogólne Pytanie do Kolegów Urzędników - CZY MY POTRZEBUJEMY OPINIE KOMUNIKACYJNĄ DO PNB???

 

 


- chyba nie

 


- raczej nie

 


- bez usług nie

 


HURRA. NIE MAM USŁUG W DOMU

 


Tylko ja i Rodzina. Totalnie Prywatnie.

 

 

 


Co za ulga. A więc istnieje ŁASKA URZĘDNICZA. Może to z okazji Świąt???

 

 


Wesołych Świąt!!!!

 

 

 


ps - i niech nikt nie wyciaga mi tego posta z zakładki Prawo i Pieniądze że są gminy gdzie tego wymagają

 

 


w nastepnym odcinku:

 

 


Kopię sobie Dziurę czyli po co nam geologia

Willie

Willie i jego Dom

Wielkanoc za pasem, Wiosna w powietrzu, budowa nadal tylko na papierze

 


cóż można robić w tak pięknych okolicznościach przyrody...

 

 


Piszemy Zapytanie Ofertowe

 

 


Z ta całą budową to jest jakoś tak , że co parę dni budzę się zlany potem bo nagle przypomina się kolejny kawałek układanki, który wymaga odpowiednio wcześniejszego przygotowania żeby docelowo wszystko zgrało się w czasie

 

 


Tak też któregoś dnia obudziłem się z przekonaniem że to już Najwyższa Pora oderwac się od rysunków, planów, gazet ze zdjęciami. Czas zmierzyc się z Prawdziwym Światem Budowlanym. Przeciez ten dom musi ktoś postawić.

 


Ja nie (bo zajety od 8 do 18)

 


PP też nie (bo jeszcze bardziej zajęta Chłopcami)

 


Chłopcy za mali coby cegły dźwigać, choć chęci to mają aż w nadmiarze

 

 


Trzeba znaleźć Fachowca i zapytać o Cenę. Łatwo powiedzieć.

 


Jak zacząłem pisać o co chcę się zapytać to zatkałem się już na I pytaniu: co to znaczy zbudować dom: stan surowy, zamkniety, wykończony, jak? A co z ogrodzeniem? A co z rzeczami których nie ma w projekcie (reku, dgp)? Co z Vatem? A co z......

 

 


Naczytałem się historii o miłych i przesympatycznych budowlańcach i atrakcyjnych kosztorysach. Przeważnie ze strasznie zaskakującym końcem. Dla inwestora.

 


Wniosek tylko jeden:

 


trzeba od razu pokazać kto tu Rządzi - niech Oni od razu wiedzą że nie mają do czynienia z Frajerem i człowiekiem Nieprzygotowanym. Niech czują Respekt

 

 


Jak pomyślałem tak zrobiłem - do listy pytan dołożyłem sporą porcję przemyślnych warunków zabezpieczających: ostatnie 10% dopiero po pół roku, kary umowne za każdy tydzień 10%, wszystko wg umowy, zero zaliczek, inspektor nadzoru na każdym etapie itd

 


I poszło w świat

 

 


Na razie jedną z firm musiałem dodatkowo namówić na złożenie oferty, bo odpadli po przeczytaniu oczekiwań. Inni odesłali tylko życzenia powodzenia. Tylko jedna nie komentuje. Chyba szykuja jakąś Bombę

 

 


Mam jeszcze troche czasu, na razie nie wymiękam. W końcu kapitalizm to kapitalizm - liczę na magię konkurencji

 

 


Jestem chyba Łakomym Kąskiem - generalne wykonawstwo na taki nienajmniejszy dom + otoczenie.......no niech się trochę o mnie pobiją

 

 


Jak nie zemdleję po otrzymaniu kosztorysów to napiszę nastepny odcinek:

 

 


Koszmar z ulicy... Projektowanej czyli jak uzgodnić co poeta w Urzędzie miał na myśli

Willie

Willie i jego Dom

Hej!

 

 


Ponownie dzieki za komentarze - w kwestii konkursu niestety nikt nie zgadł....ale i tak wyróżnię Whispera za próbę

 

 


Rozwiązanie brzmi: Kronopol.

 


Nic mi to nie mówiło aż do pytania o konstrukcję: a to po prostu "stary dobry" SZKIELET tyle że mniej drewniany a bardziej OSB-owy

 

 


obiecany odcinek Puchatkowy (z naciskiem na "myśl misiu, myśl!)

 

 


Dyskusje z architektem naprawdę były miłe! W zasadzie bez żadnych pieniędzy (choc zadeklarowalismy juz że projekt bierzemy) omawialismy zmiany, zastanawialiśmy się nad papierologią, dyskutowalismy o możliwościach nadzoru architekta itp kwestie. Unosił się nad nami duch porozumienia i wzajemnej dobrej woli. Kawa była serwowana do woli, godziny pracy dostosowane do naszych możliwości...

 

 


Aż nadeszła ta wiekopomna chwila kiedy padło hasło - technologia wybrana, możemy "brać się" za projekt.

 


No to się wzięliśmy: w krótkim czasie odbylismy dwa wielogodzinne spotkania żeby ustalić jakie zmiany nam się widzą konieczne. I jakos tak na koniec drugiego z tych spotkań zupełnie z rozpędu podpisaliśmy podsunieta umowę na tzw adaptację.

 


Bez przymusu.

 


Bez negocjacji.

 


Bez informacji.

 


Koszt - drugie tyle co za projekt.

 


ale

 


ADAPTACJA - to znaczy (jak rozumowalismy) że z jednej strony wchodzi taki sobie byle jaki Typowy projekt a z drugiej wychodzi ten super Nasz Domek.

 

 


A nawet Miś o bardzo Małym Rozumku pewnie próbowałby przeczytać do końca te wszystkie paragrafy... a my dokończylismy dopiero jak do skrzynki mailowej zawitał nowy list od architekta.

 


Z wyceną zmian.

 


Ze słoną wyceną.

 


Rzekłbym wręcz - z wyceną która pokrywała to co już mieliśmy zapłacić, to co wypilismy w biurze, koszty godzin nadliczbowych i jeszcze 50%

 

 


wszystko wyjaśniła lektura umowy o adaptację - taki mały, przedostatni akapit. "wycena z pkt 1 NIE ZAWIERA wynagrodzenia za zmiany w projekcie"

 

 


A co w takim razie dostajemy jako adaptację? Mapkę nr 1 do odrolnienia, mapkę nr 2 do zagospodarowania działki (tzn mapki to ja osobno kupiłem, dostajemy malunki). Aha i podpis architekta na TYPOWYM projekcie.

 

 


I jak już para opadła, kurz osiadł, wyceny zanalizowaliśmy to pozostała tylko jedna myśl. Ci państwo już na nas zarobili. Dajmy zarobić teraz komu innemu. I zadamy wszystkie Głupie Pytania zanim cokolwiek podpiszemy.

 

 


I nawet rozumiem ten model biznesowy

 


Bo jak już mamy te adaptację to robienie zmian gdzie indziej jest dość kłopotliwe.

 

 


ale na wszelki wypadek robimy je gdzie indziej

 

 

 


w następnym odcinku:

 

 


Jak nauka nie poszła w las - czyli piszemy Zapytanie Ofertowe do wykonawców!

Willie

Willie i jego Dom

Piątek, deszczowo, ma być mróz w nocy...

 

 


a ja myslami na naszym polu a nawet w naszym domu! Na polu będę jutro z rana brodził z p. geologiem w poszukiwaniu wód gruntowych

 

 


Wielkie dzięki za komentarze! Poczułem się strasznie miło.......

 

 


a oto obiecany odcinek brazylijski:

 

 


Po wyborze projektu wybralismy się do biura gdzie go sprzedają i w zasadzie nie marudząc klepnęliśmy wybór, przechodząc do tzw rozmowy ogólnej. To wtedy właśnie usłyszałem Pierwsze Pamietne Zdanie: "z papierologią jak z ciążą - trzeba liczyć 9 miesięcy!" właśnie minęlo 4,5...i MAM NADZIEJĘ że jestem w połowie

 

 


Zaraz potem usłyszałem też Drugie Pamiętne Zdanie "A z czego państwo chcą budować bo my promujemy Nową Technologię" No i się zaczęło...

 


Nowa Technologia okazała się być: Ekologiczna, Zdrowa, Najcieplejsza, Trwała no a przede wszystkim NAJSZYBSZA!*

 


Jak w takich warunkach można nie wpaść w zachwyt?! Mi się udało bo temat miałem nieco przemyślany, ale PP złapało po prostu z zaskoczenia i bez osłony. Wychodziła zauroczona pomysłem zamieszkania we własnym domu w ciagu 3 miesięcy....

 

 


Po cichutku przyznam, że nawet ja poczułem dreszcz emocji kiedy pomyślałem że można w tajemniczy sposób przeskoczyć czas

 

 


Nic to, na razie poprosiłem o konkretną oferte i wycenę (czujnie obok Nowej technologii zażyczyłem Stary Ytong - dla porównania) i upłynęło parę dni.

 


W międzyczasie zacząłem zgłebiac temat Nowej Technologii i coś przeczuwając pogłębiać wiedzę o ytongu. Znacie ten etap na pamięć - kiedy wypieki wychodzą na twarz jak pierwszy raz człowiek się dowiaduje o wspólczynniku U i tajemniczych Warstwach ścian

 


I jakoś tak, im więcej się dowiadywałem tym bardziej byłem NIE zdecydowany na Nową Technologię. Chyba nie mam duszy pioniera. Co tam chyba. Na pewno!

 

 


No i przyszły wyceny a ja usiadłem dwa razy. Raz jak przeliczyłem wszystkie zera. Dwa jak zobaczyłem że Nowa jest droższa

 


Temat w zasadzie dla mnie się skończył w tym momencie.

 

 


ale

 


zaniedbane przeze mnie zauroczenie PP w tym samym międzyczasie urosło do rozmiarów Pewności i Zdecydowania. Kwestia ceny została podsumowana: no tak, jak Nowa to przeciez musi kosztować! Nieśmiało zacząłem wyrażać pierwsze wątpliwości (przez te moja nieśmiałość to same w życiu mam problemy ). No i się doigrałem: im bardziej byłem przeciw, tym bardziej PP stawała za

 

 


Nastał stan czuwania - okolice Świąt, duch życzliwości, prezenty... świąteczne nerwy, dzieci weszły w 5 fale chorowania (licząc od października), rok sie kończył. Generalnie temat zszedł z planu pierwszego, ale czułem że nie jest dobrze.

 

 


Z nowym rokiem poczułem nowy przypływ energii. Poczułem że to jest TEN ROK. I dosłownie od pierwszego roboczego dnia stycznia rzuciłem sie na temat budowy jak wygłodniały

 


Trzeba wybrać technologie bo nie ruszymy projektem! No to proszę - znalezłem idealne rozwiązanie: poprosiłem o Konfrontację (kurcze człowiek się uczy przy tych komisjach śledczych!) z wykonawcą Nowej Technologii + przygotowałem listę Podstepnych Pytań. Chociaż co tam w nich podstepnego było: punkt po punkcie moje wątpliwości poparte solidnymi dowodami. No rafa po prostu na której rozbije się mrzonka o Cudzie Budowania w Nowej.

 


Wydawało mi się.

 

 


Spotkanie zakończyło się moja totalna porażką. Firma zaprzeczyła moim twierdzeniom, PP poczuła się dotknięta moją napastliwością w dyskusji z wykonawcą (no bo przyznam szczerze że na chwilę przestałem być nieśmiały jak usłyszałem kilka wg mnie nieprawdziwych twierdzeń) i wyszło na to że w sporze Ja vs Fachowiec przegrałem sromotnie

 

 


Nastała era Ponurego Zawieszenia Tematu tzn skoro nie Nowa, to żadna

 


Nie były to łatwe dni...

 


ale że budować TRZEBA (to przekonanie nawet na moment we mnie nie osłabło to wziąłem się jeszcze solidniej za temat technologii i wciagu 2 tygodni wykonałem multum rozmów, spotkań i lektur z użytkownikami i wykonawcami Nowej i Starej technologii. Efektem był spuchnięty na 10 stron raport porównawczy wszystkich plusów i minusów dla obu pomysłów z konkluzją że Nowa tak: ale tylko jeśli 30% taniej, jeśli na max 20 lat, i jeśli się nie boimy paru niespodzianek po drodze. Wszystkie punkty nie pasuja do naszej koncepcji budowy. Czyli Ytong wygrywa.

 

 


Zrezygnowany przekazałem Raport do rąk własnych PP i zapadłem w Zimowe Oczekiwanie.

 

 


No i jakos tak po kolejnym tygodniu padło tak Wytęsknione Zdanie "skoro Ty tak bardzo nie chcesz w Nowej to budujmy w Ytongu"!!!!!!

 

 


Oj :)

 


Kocham PP! To znaczy: jeszcze bardziej!!!!!!

 

 


w następnym odcinku:

 


jak miłe dyskusje z architektem okazały się Pułapką na Hohonie!

 

 

 

 


* Kto pierwszy wpisze w komentarzu jaka to technologia dostanie ode mnie Oficjalne Pozdrowienia Forumowe w nastepnym odcinku!!!

Willie

Willie i jego Dom

Witam!

 

 


Życie jest tak okrutnie szybkie, że zanim się spostrzegłem minęło juz 5 miesięcy od magicznego momentu gdy przekonałem swoją PP (zwaną również Żoną) że IT"S NOW OR NEVER czyli TRZEBA BUDOWAĆ.

 


No, może trochę szarżowałem z tym never ale skutek odniosłem i można było przystapić do wyboru projektu. Finalnego zresztą bo po 15 miesiącach wertowania katalogów bolały m nie już palce i oczy

 

 


A skoro czas biegnie tak szybko to chociaż część wrażeń chciałbym zapisać dla siebie no i dla Forumowiczów. Może coś się przyda, a może po prostu ktoś z nudów to przeczyta. No ja na pewno tu zajrzę jeszcze parę razy

 


Przy okazji - lektura dzienników na forum to dla mnie jedna z najprzyjemniejszych rzeczy w tym całym "budowaniu"

 

 


Wtręt historyczny:

 


juz w zimie 2002/2003 zaczęliśmy polowanie na działkę, które zakończyło się nabyciem w marcu 2003 kawałka pola. Co najciekawsze po wyprawach wpoprzek gminy (w której mieszkamy od 1999) kupilismy działkę jakieś 700 metrów od obecnego lokum

 


Plan był taki: kupić i niech leży a my spokojnie akumulujemy rezerwy na "kiedyś tam jak nam się zachce"

 


No i się wkońcu zachciało....

 


W zasadzie nie piliło nas tak bardzo bo mieszkamy w segmencie na ładnym osiedlu, bolesne doświadczenia z walki z upadającym developerem jeszcze w miarę pamietamy, potem wykańczanie półsurowego stanu, potem wykańczanie półsurowego osiedla itp itd

 


potem robiłem wieczorowo-weekendową szkołę, w międzyczasie pojawiło się dwóch juniorów - SAMO ŻYCIE

 

 


Decyzja o nowym domu wynika z prostego faktu że segment jest ładny ale malutki, podobnie jak ogródek + z czasem zachciało nam się większej przestrzeni, pokoi dla dzieci i sąsiadów nie przez ścianę ale przez płot

 

 


Tak więc w październiku zapadła najważniejsza decyzja: STARTUJEMY.

 

 


Więcej mi nie było trzeba - już w listopadzie udało się nam uzgodnić jaki projekt obojgu się podoba (Seweryna Archipelag) - oczywiście przeglądaliśmy go z 50 razy wcześniej, ale któregoś dnia dopiero olśniło że w 90% spełnia dyskutowane oczekiwania.....w końcu jak się buduje drugi dom to trzeba popuscić wyobraźni

 

 


uff... widzę że nie będzie łatwo z tym pisaniem, rozciąga się mimo woli - w następnym odcinku:

 


Jak się nie rozwieść przy wyborze technologii!

 


cdn...................



×
×
  • Dodaj nową pozycję...