Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    9
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    56

Entries in this blog

Gosia i Michał

No i zaczelo sie - wiosna przyszla!

 

Umowa z wykonawca wynegocjowana i podpisana na stan surowy otwarty. W zeszlym tygodniu wykopana studnia i kupiona pompa.

Kierownik budowy zdefiniowany i znaleziony.

Humus pod dom zdjety.

Geodeta wyznaczyl osie budynku.

Dzisiaj chlopcy zaczynaja kopac pod fundamenty. Naszego domu.

 

I tylko kredyt wciaz wisi w powietrzu. Wszystkie procedury oceny, dowozenia dokumentow, uzgadniania wartosci, transz itp ciagna sie w nieskonczonosc. Chyba mamy pecha z bankami, bo co rusz wymyslaja cos nowego.

Gosia i Michał

Hmmm

Chyba na jesieni spadnie nam zdolność kredytowa.

Jak wszystko dobrze pójdzie oczywiście.

Wcale sie tym nie martwie.

Można powiedzieć, że jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

 

Bank oczywiście dowie sie ostatni, że zamiast dwójki będzie nas trójka.

 

Teraz to dopiero sie zacznie.

Gosia i Michał

Pozwolenie na budowe juz prawomocne. Jest tez dziennik budowy - podsteplowany w UG jak nalezy. W lutym zajmuja nas sprawy zwiazane z kosztami i finansowaniem. Wybor wykonawcy - trwajacy z malymi przerwami od listopada zeszlego roku chyba jest juz na ukonczeniu. Wstepnie jestesmy umowieni na terminy i ceny do stanu surowego zamknietego z czlowiekiem najbardziej nam odpowiadajacym, jesli tu nie zdarzy sie jakas rewolucja to temat bedziemy mieli zamkniety. Umowe z nim chce jednak spisac dopiero w momencie otrzymania pozytywnej decyzji kredytowej.

Teraz porownujemy oferty, zbieramy dokumenty, aby jeszcze w tym tygodniu (moze...) zlozyc pierwszy i miejmy nadzieje ostatni wniosek kredytowy. Chyba jednak zdecydujemy sie na CHFy z uwagi na bezpieczenstwo malych rat. Wolno to wszystko idzie jesli w marcu ma byc start (oczywiscie jesli pogoda pozwoli)

Myslami jestem juz na rozpoczynajacej sie budowie.

Gosia i Michał

I tak dochodzimy do chwili obecnej - wczoraj odebrane pozwolenie na budowe lezy sobie na poleczce i sie uprawomacnia. Pewien etap - powiedzmy sobie - wstepny, mamy juz za soba.

Czytamy teraz pilnie fachowa literature, ogladamy wystawy sklepow budowlanych i chloniemy teorie.

 

Od mniej wiecej 3 miesiecy szukamy tez generalnego wykonawcy. Z powodu braku czasu idea nr 1. byl wykonawca pod klucz. Jednak przy naszym praktycznym podejsciu ciezko jest przezyc radosne deklaracje panow ktorzy wiedza wszystko, budowali z wszystkiego i wszedzie a nasze pytania zbywaja lekkim usmieszkiem. Cena jest tu pochodna metra powierzchni uzytkowej i kryteria jej ustalania pozostaja dosc niejasne. Dalem sobie w koncu spokoj z przepytywaniem firm znalezionych w ogloszeniach czy w sieci. Koncepcja ewoluowala w kierunku zatrudnienia odpowiedzialnej za wszystko firmy, ale w wyraznym rozbiciu na poszczegolne etapy budowy. Wciaz nie jest to system gospodarczy, od ktorego staram sie trzymac z daleka chocby z uwagi na VAT, ale wymaga on wiekszej ingerencji z naszej strony i nieco innego rozplanowania kredytu.

 

Na razie jest dwoch kandydatow do zaszczytnego tytulu Wykonawcy Roku. W najblizszych tygodniach chcialbym wreszcie zakonczyc ten proces bo czas goni i pora zabrac sie za sprawy finansowania, a tu bez realnego kosztorysu sie nie da...

 

Na naszej dzialce pojawil sie pierwszy obiekt - poswiateczna choinka. Jak bedzie dzielna to nawet z takim szczatkowym korzeniem sie przyjmie. Chyba nie ma nic do stracenia...

Gosia i Michał

Po perypetiach przy zakupie dzialki kolekcjonowanie dokumentow potrzebnych do wydania pozwolenia na budowe bylo spokojnym, acz czasochlonnym zajeciem, ktoremu z nieustajacym zapalem oddawalem sie w przerwach w pracy.

 

Projekt juz mamy - o tym pisalem wczesniej. Jest to APS 121 z lubelskiego Archi-projektu.

 

Wypis z rejestru nowo kupionego gruntu - do dzis nie wiem, czy na pewno bylo to potrzebne, ale pani w okienku sie upierala. Poniewaz normalny czas zmiany wlasciciela w rejestrze to pare miesiecy od nadeslania przez notariusza kopii aktu notarialnego nabycia dzialki ("tyle mamy tych wnioskow" - to tlumaczenie pani odpowiedzialnej) trzeba bylo zastosowac tryb przyspieszony. Z kopia aktu notarialnego i z uprzejmym usmiechem udalem sie do tejze pani i wypis z rejestru udalo sie uzyskac w dwa tygodnie. Tajemnica tkwi w znaczkach skarbowych, ktore trzeba nabyc specjalnie na te okolicznosc (nazywa sie to - za poswiadczenie kopii aktu not. i platne jest od ilosci stron tego aktu). Tylko czemu w jednym Urzedzie Gminy nie moga tego zalatwic razem z pozwoleniem na budowe, bez ingerencji Inwestora?? Wrrr, wcale nie jest latwo podskoczyc kilka razy do Urzedu, bo za kazdym razem godzina z zycia wyjeta na korki.

 

Projekt zagospodarowania dzialki - do ktorego potrzebna jest dokladna geodezyjna mapa (UG zada skali 1:500, ktorej nie ma w ewidencji geodezyjnej), dobrze, ze Pani Architekt ma doswiadczenie z takimi przypadkami i potrafi roboczo przeskalowac mape. Ale geodete juz na tym etapie trzeba bylo zatrudnic. Domek sie na dzialce zmiescil z trudem, ale na szczescie nie trzeba bylo go zwezac, wydluzac czy odchudzac. Przypomnielismy sobie rozne twierdzenia Talesa, Pitagorasa itp probujac wyliczyc odlegosci od linii na naszej dzialce w ksztalcie przekrzywionego nieco trapezu.

 

Odrolnienie dzialki - kolejny urzedniczy paradoks, w ktory dodatkowo trzeba angazowac architekta (musi wykonac projekt zagospodarowania dzialki tak jak pod pozwolenie na budowe). Na szczescie bezplatny. Czysta formalnosc czyli stwierdzenie, ze dzialka rolnicza staje sie budowlana i zaden minister rolnictwa nie ma nic do niej. Po co to?

 

Umowa z elektrykami - musi byc, chocby wstepna. Na szczescie z pradem problemow poki co brak. Trzeba tylko 2 tyg poczekac.

 

Projekt szamba - oddzielnie od projektu domu z powodu braku kanalizacji.

 

 

I tak na poczatku listopada zaopatrzeni w duza reklamowke Bardzo Waznych Dokumentow (w skrocie BWD) stawilismy sie w UG proszac uprzejmie o pozwolenie budowlane. Pani przyjela, podbila i kazala czekac. Ile? Zwykle 2 miesiace.

BWD musza przeciez swoje polezec...

Gosia i Michał

Kupujac nasza dzialeczke swiadomi bylismy pewnych jej niedostatkow medialnych. Sytuacja na dzien dzisiejszy, czyli poczatek 2005 ksztaltuje sie nastepujaco:

 

1. Najlepiej jest z pradem - slup niskiego napiecia stoi w granicy dzialki, jest juz na nim jedna RBtka, wiec z druga problemu byc nie powinno (pozyjemy - zobaczymy). Stoen przyjal mnie zyczliwie, bo to przeca kolejny odbiornik sam przychodzi i prosi. Trzeba im przyznac, ze sa terminowi i precyzyjni.

 

2. Z gazem jest juz gorzej. Poki co nie zalezy nam jeszcze tak mocno, przejechalismy sie do gazownikow jeszcze w pazdzierniku, zlozylismy wniosek o wydanie warunkow przylaczenia. W miedzyczasie wzdluz naszej uliczki dojazdowej pociagnieto gazociag do 3ch pobliskich domow. Nie przewidywalem wiec trudnosci, majac rurke 20m od planowanego domu. Otrzymalismy jednak odmowe wydania warunkow przylaczenia z przyczyn ekonomicznych! Nie oplaca im sie tych 10m zrobic - jak chcesz czlowieku, to sam plac - 3.600 zl + VAT, a gazownia zrobi ci projekt i robote. Troche to na moje niedoswiadczone oko zbyt duzo, ale moge sie mylic. Place za 10m. gazociagu fi 60 mm (w poprzek drogi szutrowej) i 10 m przylacza fi 20 mm. Moze ktos z uprzejmych czytelnikow doradzilby, czy cena jest adekwatna, a jesli nie jest - od czego zaczac aby ja obnizyc?

 

3. Woda - na razie bedzie ze studni. Wodociag 300m od dzialki, moze cos sie ruszy w kierunku jego rozwoju, bo jest kilku sasiadow z podobna sytuacja. Wody gruntowe ponoc latwo dostepne, jeno jakosc wody ze studni bedzie slaba

 

4. Kanalizacja - brak, nikt nie umie powiedziec kiedy bedzie, projektowane jest szambo

 

5. Telefon - jest zasieg w komorce, wiec ten temat nie interesuje mnie jakby mniej.

Gosia i Michał

No wlasnie - jakiego domu chcemy?

Gosia miala jakies wyobrazenia (w ogole okazuje sie z czasem, ze orientacje przestrzenna to moze i mam, ale wyobrazni przestrzennej niestety nie posiadam). Dla mnie - wychowanego w blokach na malych metrazach - 100m2 powierzchni domu brzmialo jak budowanie palacu. Po obejrzeniu kilkunastu projektow juz nie bylem tego taki pewien.

 

Po naszych ogledzinach okolicznych domow na sprzedaz wiedzielismy, ze:

1. Chcemy miec poddasze uzytkowe

2. Na parterze oprocz pokoju dziennego chcemy miec dodatkowy pokoj bo plan gry jest taki, ze mieszkamy na parterze i urzadzamy gore, a nie wszystko naraz

3. Garaz bedzie dwustanowiskowy w bryle budynku - wprawdzie po kilkuset przejrzanych projektach i rozpaczliwych probach zmieszczenia takiego budynku na naszej dzialce stopniowo godzilismy sie z mysla jednego stanowiska, ale w koncu pierwotne zamierzenie udalo sie zrealizowac.

 

Hmm, z takimi zalozeniami domek 100 m2???

Nie da rady.

To moze 150 m2???

Przejechalismy sie zobaczyc kilka takich domow, ja nawet dotarlem do Rzeszowa i nakrecilem film z wnetrz takiego domku, jednak Gosia ciagle krecila swoim pieknym noskiem - salon bedzie za ciasny, schody beda za strome, itd, itp. Nie da rady.

 

No i wybralismy projekt gdzie mialo byc tych metrow 170. PO zakupie i wlasnorecznym podliczeniu powierzchni uzytkowej wszystkich pomieszczen, tak jak licza to budowlancy - wyszlo 230 m2.

Teraz wiem, ze metry powierzchni w domu i mieszkaniu to zupelnie inna bajka.

 

Jeszcze kilka slow nalezy sie naszej Pani Architekt. Wyloniona w drodze trwajacego 2tyg. konkursu na prawde wlozyla w adaptacje naszego projektu wiele troski i wiedzy. I sporo sie napracowala, zeby zmiescic nasz domek nie przekraczajac, nieprzekraczalnej przeciez, linii zabudowy.

 

Projekt kupiony, zaadoptowany i zaakceptowany przez nas to koniec pazdziernika 2004. A ja naiwny chcialem w tym roku zaczac budowe...

Gosia i Michał

Okazuje sie, ze kupowanie dzialki w bliskim sasiedztwie Warszawy to dopiero wyzwanie. Agencje nieruchomosci generalnie spuszczaja na drzewo chetnych do transakcji, bo prowizja mala, ryzyko duze a najezdzic sie trzeba. Kolorytu dodaja wlasciciele gruntow np. do niedawna sadzacy kapuste i ziemniaki na swojej ojcowiznie, a teraz obracajacy milionami ktore z nieba im spadaja. No i jeszcze ta UE (czyli jak niektorzy mowili - Paniee, przyjdzie ŁUNIA, to bedzie drozej, tylko nie wiadomo ile razy...). Najwieksza trudnoscia byl jednak dla nas ogolny chaos jaki zapanowal po wejsciu w zycie nowej ustawy o ladzie przestrzennym spowodowany wygasnieciem dotychczasowych planow zagospodarowania. W Warszawie, jak sie okazalo 90% gruntow nie jest przygotowanych do nowych realiow.

 

Ale dosc narzekania. Przynajmniej wiedzielismy, gdzie chcemy szukac. Wybor padl na Bialoleke z uwagi na latwosc dojazdu do obecnej pracy i szybko rozbudowujace sie tereny mieszkaniowe. Jezdzilismy tak, jezdzilismy poswiecajac weekendy, ale w koncu jest! - bardzo przyzwoita lokalizacja za rozsadne pieniadze, jest sasiedztwo domow, wiec mozna sie budowac nawet bez Planu Zagospodarowania. W samochodzie zapada szybka decyzja - TO TUTAJ.

Nastepnego dnia kupujemy mapy terenu, robimy zdjecia i jedziemy do Urzedu Gminy zlozyc wniosek o wydanie miejscowych warunkow zagospodarowania terenu. Chcemy dmuchac na zimne - umowa z wlascicielem (ustna, ale okazal sie porzadnym czlowiekiem) przewiduje, ze po wydaniu pozytywnych WZiZT od razu kupujemy ta dzialke.

Wydanie WZiZT to, bagatela - 3 miesiace. Na szczescie wlasciciel czekal cierpliwie. Wreszcie - koniec sierpnia 04 - jest decyzja pozytywna, choc w cstatniej chwili odcieto nam 5 m. na nieprzekraczalna linie zabudowy od drogi. Telefony, wypisy, notariusz, Urzad Skarbowy (decyzje o kwalifikacji wydatkow na dzialke) - to kolejny miesiac. Wreszcie pod koniec wrzesnia spotykamy sie u przemilej pani notariusz i skladamy podpisy. Klamka zapadla, stalismy sie posiadaczami ziemskimi (niecalego 1000 m2). W dodatku dzialka jest rolna - mozna nas wiec nazwac rolnikami. Ten wrzesien 04 to dotychczas najtrudniejszy etap w papierologii.

Gosia i Michał

Witam

 

Powoli, od roku wraz z Gosia zaglebiamy sie w temat budowy wlasnego miejsca na ziemi. Moze dziennik ten komus podazajacemu szlakiem budowniczych pomoze choc troche a nam pozwoli zachowac wiecej wspomnien?

 

Poczatek to konczaca sie zima 2004, kiedy poszukiwania ciekawego mieszkania w Wwie skonczyly sie konkluzja - to nie jest warte takich pieniedzy! Cena metra w bloku siegajaca 3.5 - 4 tys zl/m2 uzywanej powierzchni w sensownych lokalizacjach przestaje byc atrakcyjna, w dodatku zaczynal sie run na nieruchomosci spowodowany nadchodzaca Unia i ciezko nam bylo pogodzic sie z kupowaniem byle jak, w pospiechu, "bo pozniej bedzie drozej"

Zaczelismy ogladac domki w okolicy Warszawy - ledwo rozpoczete lub prawie gotowe. Trudno jednak znalezc cos takiego co odpowiada naszym wyobrazeniom. Wreszcie po obejrzeniu ktoregos z kolei domu, budowanego pospiesznie juz z mysla o jego sprzedazy, doszlismy do wniosku, ze sprobujemy sami od poczatku, czyli od kupna gruntu.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...