Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    127
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    161

Entries in this blog

Monika  Seba

ELFOWE opowieści

I love you urzędników

 


nie kłamię!!!!

 

 


dzisiaj przekonałam się, że odrobina ludzkiej życzliwości i wszystko da się załatwić.

 

 

 


Dzień mijał jak co dzień od 10 tygodni. Ciężka pobudka o 7.30 choć z łóżka wypełzłam dopiero o 9.30. Sniadanko i sprzątanko. Po 12 pojechałam na rehabilitację (jest dobrze, coraz lepiej), a potem do Bastka. Wzięłam swoją mother bo ona jedyna nie widziała jeszcze naszego kawałka ziemi, a przecież miałam dziś odebrać mapkę od geodety, a stamtąd do raju już tylko kawałek.

 


Przy okazji zrobiliśmy sobie rundkę krajoznawczą i pojechaliśmy we trójkę do Zakładu Komunalnego. W końcu mapkę od nich już mamy, wiemy dokąd jest woda, ale architekt dopatrzył się braku zapewnienia dostawy tejże i przy okazji mieliśmy takie pisemko załatwić. W komunalce zastaliśmy 3 pracowników. Bardzo miła i pomocna pani (pierwszy raz ją na oczy widziałam) od razu skojarzyła moje nazwisko, wiedziała gdzie szukać dokumentów i potwierdziła brak dokumentu, o kórym mówił pan Paweł. Kazała wypisać na miejscu kwit i zrobi nam to na wtorek. W dokumencie oczywiście pytania w stylu ilość pobieranej wody, powierzchnia zielona wokół zabudowy itp. Najbardziej zastanawialiśmy się nad odpowiedzią na pytanie " Przeznaczenie wody" no cóż Seba wymyślił "pitne" co wywołało- nie wiedzieć czemu- śmiech urzędników. Podpowiedzieli "bytowe" i dodali, że czasami moglibyśmy się też myć

 


no fakt jakoś nam z głowy wyleciało. Dalej ciała dałam ja. Przy pytaniu "sposób przyrządzania wody" chciałam wpisać czajnik bezprzewodowy, ale się okazało, że nie o to chodzi w tej kwestii

 

 


Następny postój naszej wycieczki to już był urząd gminy. Tu też oczywiście już od progu powitały mnie nasze ukochane panie. Widziały mnie pół roku temu, a od razu mnie skojarzyły. Nie myślcie, że taka ze mnie żyła, że zostawiam po sobie taki znak, że wszyscy wiedzą kto ja. Nie, nie. I prawdę mówiąc trochę mnie ta "wieść gminna" przeraża. Nawet pokochać się głośno nie będzie można w tym domu, bo sie po wsi rozniesie No ale na razie same plusy tej sytuacji. Okazało się, że plan zagospodarowania już się uprawomocnił, więc faktycznie papierkowa machina może już nabrać niezłego rozpędu. Jak zapytałam o wypis i wyrys z planu to sie babeczki za głowę złapały mówiąc "na co wam koszty. 140 zł to kosztuje, a można i bez tego. W starostwie Wam źle powiedzieli" Na potwierdzenie swoich słów zadzwoniły jeszcze do starostwa (i jak tu ich nie chwalić) i pozostawiły tą kwestię ostatecznie architektowi, no bo jak on się uprze, że mieć musi to juz rady nie będzie. Starostwo żadać nie będzie, bo mają ten plan już u siebie to sobie zajrzą.

 

 


Potem w strugach deszczu pojechaliśmy na działeczkę. Seba pokazał mamie gdzie będzie nasz salon, a gdzie schody na górę. Gdzie kosz na śmieci i jaki widok będziemy mieli w sypialni. Ja siedziałam w aucie, bo oczywiście założyłam białe klapeczki..... baba na budowie. Zagalopowałam się. Baba na szczerym polu z budową w dalekim tle.....ale w błotku

 

 


U geodety poszło gładko. Życzył nam powodzenia i pożegnaliśmy się do momenty tyczenia budynku. Kupka z kaską oczywiście zmalała. Na razie nieznacznie (całe szczeście). Niestety do Atrium już nie pojechaliśmy, no bo i po co skoro dopiero we wtorek będziemy mieli ostatni papierek.

Monika  Seba

ELFOWE opowieści

dawno, dawno temu....., musiało być dawno, bo dokładnie nie pamiętam daty.... w każdym razie w roku 1999 lub 2000, no najdalej 2001 pojechaliśmy z Bastkiem na zakupy i w jednym z jakże uroczych marketów nabyliśmy płytki podłogowe do kuchni i przedpokoju. Nie, nie mieliśmy domu, ani mieszkania, ale wpadł nam do głowy cudowny pomysł, by mieszkanie brata Bastka, które stało już jakiś czas puste, zasiedlić. Oczywiście myśleliśmy o tym aby owo od brata- szwagra znaczy- a ściślej mówiąc przyszłego (nadal) szwagra -odkupić. Kiedyś. Szczęśliwi strasznie wnieśliśmy kilkanaście paczek naszego zakupu na 4 piętro (w bloku bez windy). Prawdę mówiąc Sebastian nosił, a ja..... no cóż... jeeeesteeeem kobieeetą..... Po tak ciężkiej pracy usiedliśmy na kanapie w większym z pokoi (dwóch- przechodnich) i z lubością meblowaliśmy w myślach i na głos te 42 m2. Burzyliśmy ścianki, ustawialiśmy komódkę, montowaliśmy łóżko i wieszaliśmy firanki..... i właśnie wtedy stwierdziliśmy, że jeśli tu zamieszkamy to już po nas. Nigdy nie dorobimy się niczego większego. Nagle pomyśleliśmy o czasach , w których na świat przychodzi 46 zupełnie nowych par chromosomów (po 23 pary od każdego z nas, rzecz jasna) i konieczności wygospodarowania dla maluszka jakiegoś kąta. Potem nasza pociecha poszła do szkoły, aż w końcu zaczęła sprowadzać do domu odmienną płeć i przechadzać się przez "nasz pokój" z tą płcią do swojego kącika. Do głowy przyszło nam też kilka innych niedogodności związanych z małą powierzchnią lokum owego, przechodnimi pokojami, nieustawną kuchnią, 4 piętrem w bloku bez windy itp. To był nasz pierwszy tet a tet z marzeniami o własnym domu.

 

 


Inicjatywę przejął Bastolomeo- jak na mężczyznę przystało

 


Jeździł do biura nieruchomości, pytał wśród znajomych, oglądał, sądował, śledził informacje na necie. Ja sądziłam, że ten pomysł to jest total kosmos więc się zdystansowałam. No wiecie żeby potem się pozytywnie zaskoczyć. I długo to zaskoczenie nie mogło na mnie spaść. Oglądaliśmy różne działki, w końcu spotykając się ze strony swej gorszej połowy z zarzutem braku zainteresowania sprawą postanowiłam na taką opinię jak najbardziej zasłużyć. A jak. Rok temu mniej więcej o tej właśnie porze bez entuzjazmu pojechałam na kolejne "okazanie" ze swoim przyszłym (wciąż jeszcze niedoszłym) mężem. I stało się. To było jak grom z jasnego nieba. Znaleźliśmy działkę. Następne miesiące upłynęły nam na przekonywaniu właścicieli owej działki, że chcą ją sprzedać. Udało się. Potem był notariusz, oczekiwanie na odpowiedź z ministerstwa ws. pierwokupu działki i ... była nasza.

 

 


Oczywiście jeździliśmy oglądać nasz kawałek ziemi na tym nędznym świecie kilka razy w miesiącu. Czasem nawet częściej. Poznaliśmy sąsiadów i okolicę. Raz nawet wybraliśmy się tam na rowerach- 13 km od domu Bastka- cały czas pod górę. Prawie wyzionęłam ducha, ale to już inna historia.

 

 


Projektu poszukiwaliśmy mniej więcej od czasu słynnej, szczerej pogadanki w mieszkaniu brata Seby. Oczywiście ja miałam swoich, Seba swoich faworytów w tym maratonie. Strasznie podobał mi się dom z łazienką w której wanna była wpuszczana w podłogę, a wchodziło się do niej po schodkach. Nie zwracaliśmy wówczas jeszcze uwagi na minimalne wymiary działki, ustawienie względem stron świata, prostą konstrukcję dachu, zwartą bryłę, małą kubaturę, funkcjonalność pomieszczeń i wiele innych. Zresztą sami wiecie, bo przecież też przez to przeszliście. Po zakupie działki życie zweryfikowało nasze możliwości, a i marzenia jakoś tak zmalały i zrealniały. Spadliśmy na ziemię i wybraliśmy projekt ze Studia Atrium. EFL- gl261. Prawie nic nie było w nim takie jak chcieliśmy (na parterze) więc nie widzieliśmy innego wyjścia -dokonaliśmy zmian, które teraz są w trakcie projektowania.

 


Tak będzie wygladać nasze cudo:

 


http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=54117&highlight=" rel="external nofollow">http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?t=54117&highlight=

 

 


Mniej więcej w maju trafiłam na forum. Wiele osób o nim mówiło, więc czemu miałabym nie spojrzeć. Wrodzona ciekawość przygnała mnie aż tu i tak już zostałam. Fajnie jest. Sami wiecie. Mamy za sobą pierwsze odwiedziny w domu forumowiczów- takie w realu. Teraz jest mowa o jakiejś imprezce. Fajnie, fajnie. Dobrze jest byc wśród osób, które też robią coś z niczego, z samej chęci życia w świecie ze swych snów.

 

 


Dzisiaj jest wielki dzień. Początek. Wielki poczatek. Tak to postrzegam. Jutro odbiorę mapkę do celów projektowych i tak naprawdę wszystko się zacznie. To nic że czeka nas kilkumiesięczna udręka z urzędasami. To nic. Na wiosnę wszystko będzie już miało kolor, zapach i smak cegły, który najpierw znienawidzimy, a potem do niego będziemy tęsknić. Budujemy nowy dom....



×
×
  • Dodaj nową pozycję...