W piątek załamka - stan najwyższy.
1. Murarze z rodzinki, jak to z rodzinki - nie przyjadą w umówionym terminie. Kiedy przyjadą? Nie wiadomo, a tu piękna pogoda i można wreszcie coś robić.
2. Fundamenty jakoś nam na ławach się nie mieszczą, jak sprawdziliśmy z wymiarami na projekcie to totalny odlot. Ale konty i poziom mamy. Nie wiemy dlaczego nic nie pasuje do projektu....
3. Godz. 20:30, ciemno i zimno. My wku....rzeni, a samochód nie chce jechać do domu. Zakopał się jak ta lala. Dwie godziny walki, załamka na maksa. Po podsypaniu żwirku, piachu, podłożeniu desek, bali i wszystkiego co w ręce wpadło - z trudem ale wreszcie wyjachał. My jak i samochód wygądaliśmy fatalnie - umorusani w błocie po czubek głowy (oj można tak, zwłaszcza jak koła boksują).
Bez słowa, w skrajnej załamce poszliśmy spać.
Sobota - walczę sama ze spobą, aby zobaczyć światełko w tym całym tunelu.
Termosik z gorącą kawą, Grega pod pache i jedziemy. Wpadliśmy na pomysł o co chodzi z tymi fundamentami, czemu się nie nakładają na ławy. Pomieżyliśmy, poprawiliśmy i teraz jest naprawdę idelanie. W południe dojechało wsparcie (pewnie widzieli nasze miny wczoraj wieczorem....). Ojciec ze szwagrem przyjechali nakręceni na robotę jak nie wiadomo kto. Ruszyli z kopyta: przygotowali towar do murowania bloczków, szwagier poroznosił paletę bloczków, ojciec ponocił paletę cementu w bezpieczne miejsce. Patrzyłam z przerażeniem, że goście jutro jak nic, nie ruszą ręką ani nogą.
Na koniec dnia mieliśmy już wymurowane pierwsze 50 bloczków! 
Niedziela - pogoda nadal dopisuje, ochota do pracy również. Greg na działce walczy od rana, ojciec, że szwagrem dojechali w południe.
Na koniec dnia wymurowanych kolejnych ponad 100 bloczków, rozłożone 4 palety (na palecie 54 bloczki, a każdy po 25kg) - panowie szacun!
Mało tego, telefon od murarzy - będą we wtorek, najpóźniej środę 
No i dziś, poniedziałek. Greg zdecydował się na urlop i walkę z bloczkami. Ja siedzę w robocie, a tam na działeczce domek z dziury wreszcie wyłazi!
Ojciec pojechał z Gregiem - rozkłada bloczki, przygotowuje towar. Szwagier dojedzie po robocie. Chłopaki walczą - siła woli jest tak wielka, że ojciec mimo sowich lat (pow. 70) walczy jak lew z tymi bloczkami dobrze że nie zostaliśmy sami z problemem...