Oj, tak. Zastanawiam się od czego zacząć. Może od tego, że w grudniu 2010 odkurzyłem swój piękny projekt, po dwóch latach leżakowania w szafie i zaniosłem go do mojego przyszłego kierownika budowy celem przygotowania całej dokumentacji.
Tak.
Natchnęło nas aby rozpocząć małe przygotowania do budowy, tym bardziej że działka czeka też już od 3 lat. Wszystko czekało na tzw. lepsze czasy i na decyzję. Czy teraz są lepsze czasy ? Hmmm..Chyba takie nie będą nigdy. Zawsze będzie coś. Trzeba w końcu podjąć decyzję.
Pierwsza ważna decyzja z jaką przyszło mi się zmierzyć, to: czy przygotowywać dokumentację samemu na tyle ile dam radę czy zlecić komuś. Różne opinie słyszałem, od wielu doradców . Teore:bash::bash:tycznie coś można zaoszczędzić na tym. Ostatecznie doszedłem do wniosku: po co samemu. Oszczędność finansowa niewielka a można narobić byków i stracić czas i kasę.
Poprosiłem znajomego prowadzącego biuro inżynierskie, którego znałem z mojego miejsca pracy o przedstawienie oferty na opracowanie doku, i na objęcie etatu przyszłego kier.budowy. Oferta była najlepsza ze wszystkich (kompleksowa, czytelna i finansowo konkurencyjna). Ulżyło mi. Jeden temat z głowy – nie muszę tego robić sam. Zawiozłem sympatyczną walizeczkę archonu z wszystkimi dokumentami które miałem do kier.budowy , kilka podpisów i pierwsze oczekiwanie, na warunki zabudowy. Miały być szybko, już w styczniu dostałem pierwsze pismo ze Starostwa, że wzięli mnie na tapetę. Nagle cisza….hmmm..Jeden, drugi, trzeci miesiąc cisza…Świadom tego ile niektórzy czekają na warunki, czekam dalej….W czwartym miesiącu dzwonię do kierownika i pytam ile jeszcze. On zdziwiony, już myślał że zrezygnowałem z jego usług bo tyle milczałem i nie możliwe było że ja jeszcze nie mam warunków….kieruje mnie do właściwej osoby w Starostwie….Dzwonię…Sympatyczny Pan dziwnie odpowiada przez telefon, na stawiane pytania. …prosi o telefon później. Dzwonię po godzinie i mówi że moje warunki, czekają na mnie od 3 miesięcy u NICH!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! W biurku. No tak, nikt nie raczył poinformować biednego petenta że już są dla niego dokumenty. Ale pisma o podatku od nieruchomości to szybko przysyłają. Pędzę co tchu do Starostwa. Pytam o co chodzi. „No wie Pan, praktykantka, źle zaadresowała list do Pana i wrócił” a już nie mają w zwyczaju aby wysłać jeszcze raz….Dobre sobie. Euforia i podniecenie w związku z trzymaniem w reku warunków zabudowy (niewiele znaczący papierek) były tak wielkie że spasowałem z robieniem draki. Zabrałem co moje i w nogi.
Kilka dni później jestem u mojego kierownika, i działamy dalej. Ksera projektów z naniesionymi zmianami w moim groszku….aby kierownik wiedział, jakie nanieść zmiany na projekt…….Głównie, ograniczyłem się do likwidacji balkonu, ustandaryzowania wymiarów okien, bo każde z innej parafii, albo w gabinecie za nisko, likwidacja kilku okien w dachu...no i przestawiłem kilka ścianek na pięterku….Kopia innych dobrych rozwiązań wprowadzonych przez groszkowców.
W tzw. między czasie przychodzi do mnie umowa z ENEA na przyłącze energetyczne plus pierwsza faktura. Pierwszy przelew idzie. Znajomi się śmieją. 1300 zł ? Hhehe..Przyzwyczajaj się to jedna z najmniejszych kwot jaką będziesz płacił. No w sumie tak….
I gdzieś po drodze, jeszcze czas na mapkę do celów projektowych. I pomyśleć, że chciałem być kiedyś geodetą. Sam by sobie ją teraz zrobił… Niestety. Tu poczekałem 2,5 miesiąca na nią. I znowu to miłe uczucie. Mam już mapkę. Nawet te 700 zł, mnie nie irytuje. Tak…Pamiętacie jeszcze swoją euforię na początku ? Pewnie się ze mnie teraz smiejecie…heheh
Wprost od geodety pędzę do kier.budowy z dostawą mapek.
Po dwóch tygodniach, meldowałem się już u kier. Aby podpisać wniosek o pozwolenie na budowę. Liczymy na to 3 m-ce, zwłaszcza że wakacje. Co mi tam. Planuję, otrzymać pozwolenie około listopada. Nie śpieszy mi się. I tak planuję wbić łopatę na wiosnę 2012…….jadę spokojnie na urlop…po drodze płacąc za badania geologiczne.
Hmm..ostatni dzień urlopu. Telefon. Kierownik..upss ? O co kaman…No panie Marcinie, czeka na pana pozwolenie, proszę je odebrać, bo mi go nie wydadzą. Super… Podstawowy plan na poniedziałek „odebrać pozwolenie”. Reszta nie istotna. Ale jaki szok. Niecały miesiąc i miałem pozwolenie. No cóż. Miłe zaskoczenie po tym, jak mnie przetrzymali z warunkami.
Euforii dzień drugi. Dokumenty leżą na biurku. Tak, na biurku. Nie chowam ich, choć ewidentnie mi przeszkadzają i zamierają miejsce, muszę na nie patrzeć. Normalnie robię się opętany wizją budowy.
Od jutra zaczynam szukać firmy która zajmie się moim SSO.
I dylemat wybrać firmę czy zaprzyjaźnionego murarza???? O to jest pytanie, na najbliższe dni……