2000-2003
Przypomnę - kupilismy mieszkanko na poddaszu (III piętro) na Płockiej Starówce (słabiutko wypada przy pięknej krakowskiej, wrocławskiej, toruńskiej, czy gdańskiej), ale jednak to Stare miasto, specyficzny klimat, a i mąż zawsze chciał w starej kamienicy z wysokimi pokojami. Mnie takie mieszkania kojarzyły się z wiecznym zimnem, a jak pisałam nie lubię chłodku. Poszlismy na kompromis - nowa plomba na Starówce z widokiem na ceramiczne czerwone dachy, blisko nad Wisłę, trasy spacerowe, cisza.
No właśnie - CISZA. To pojecie wzgledne i szybko okazało sie jak bardzo jestesmy naiwni - developer sprzedając nam mieszkanie zapewniał że w części piwnicznej zrobi na 500m kw. bawialnię dla dzieci, takie Eldorado. Nawet prospekty pokazywał, choc wtedy nie skupialismy się zbytnio na innnych problemach. No ale "bisnes is bisnes" i developer szybciutko i w tajemnicy przed lokatorami kamienicy zrobił w piwnicy... pub- dyskotekę. Nieczego nie wyciszył, bo liczył na skuteczność mega -stropów, i ich dźwiękochłonność. No cóż, przeliczył się bo w piątkowe i sobotnie wieczory i noce słyszelismy przekrój przebojów z list TOP Trendy x conajmniej 5 powtórzeń + piski dziewcząt przy pierszych tonach np. Jesteś moim Aniołem czy Twoje czarne oczy (to ostatnio). Najgorszy był moment zasypiania - natarczywe basy dzieciom na szczęscie nie przeszkadzały, ale nam tak. Próbowaliśmy wszystkiego - oglądalismy do bólu filmy, dzwonilismy z prośba o przyciszenie. Po tym jak kilka razy odwiedzili nas właściciele pubu i stwierdzili ze nam się coś ubzdurało i że nic nie słychać a jeśli już to telewizor sąsiada albo lodówkę z kuchni, stwierdzilismy że robią z nas idiotów. A ja tego baaardzo nie lubię. Przyjęliśmy zatem inna taktykę - interwencje na policji po godz. 22, na przemian z innymi sąsiadami. Po paru miesiącach sprawa trafiła do Sądu Grodzkiego. Właściciele dyskoteki chyba się przestraszyli (mogli stracić koncesję na alkohol), zaczęli ROZMAWIAĆ z nami. Ale trwało to krótko - imprezy się nasiliły - juz nie tylko w weekend ale też w dni powszednie. No nie, kupiłam mieszkanie zadłużajac się na kilka ładnych lat, a teraz mam to znosić - nawet ze sprzedażą mieszkania będzie trudno - pewnie na tym sporo stracę. Na dodatek sąsiedzi wcześniej zapowiadajacy solidarność teraz solidarnie zaczęli się wypierać, że im cos przeszkadza. Podobnie policjanci, nagle przestali cokolwiek słyszeć.
Nie popuściłam i dobrze przygotowałam się w temacie. Tym razem sędzia zaczął drążyc temat i poczułam że nie wszyscy są przekupni i zastraszeni. To samo chyba zrozumieli własciciele "tancbudy" i w ramach rekompensaty zaproponowali kupno ode mnie mieszkania na korzystnych warunkach. Mając takie przejścia, starciłam zaufanie do otoczenia - wszystko nagle zaczęło mi przeszkadzać. Nie chciałam wiecej słuchac kłócących się po nocach sąsiadów, w przejsciu mówic sobie grzecznie dzień dobry a w pamięci mając treść wykrzykiwanych wyzwisk.
Mąż dostał pracę w Warszawie, 12-13 godzin poza domem, + przestalismy już kochac nasz wyśnione mieszkanko i zaczelismy widzieć coraz więcej minusów mieszkania na Starówce (ścisła zabudowa, a obok kamienica z opalaniem piecowym - efekt zamkniete wiecznie okna - bo któś postanowił spalic jakies śmieci, plastyki. jak zapomnielismy szczelnie zamknąc w całym mieszkaniu fruwały płatki zwęglonych śmieci, które po nieuważnym roztarciu na białej narzucie na łóżko...) ach, odechciało mi się.
Więc postanowiliśmy: szukamy domu.