Po przeglądaniu porad na forum, podpytywaniu i podglądaniu dzienników innych użytkowników przyszedł czas na założenie własnego. Założenie spóźnione, bo remont trwa już od czerwca i w sumie wielka szkoda, że dokumentacja fotograficzno-faktograficzna nie była prowadzona na bieżąco... Te bezcenne zdjęcia zmagań z materią budowlaną, które mogły zostac zrobione i zachowane dla potomnych bezpowrotnie nie zaistnieją. Niemniej, z drugiej strony po 6 miesiącach jesteśmy na jakichś 70% remontu dopiero, także właściwie dopiero teraz widać efekty wykończeniówki (na domie, bo na właścicielach efekty wykończeniówki poznać było znacznie wcześniej ). Teraz przychodzą wisienki na torcie, bo malowanie, tapetowanie, czyli stosunkowo proste czynności (w porównaniu z niewdzięcznymi, niewidocznymi pracami instalatorskimi, typu wymiana elektryki, ocieplanie poddasza, sanitarka, montaż wkładu kominowego, etc.).
Zainspirowany dziennikiem pewnej użytkowniczki (nie podaje nicka, bo bez zgody to nieładnie i nie chcę robić koleżance spędu ogólnoforumowego, psując atmosferę jej dziennika) i zachętami innych forumowiczów postanowiłem zacząć wrzucać fotki naszego domku. Dla dyskusji i dla zachowania w przyszłości dziennika remontu.
Niebawem, postaram się obpstrykać to co udało się nam zrobić, albo prace w trakcie realizacji. Za dużo zdjęć na razie nei będzie, bo w niektórych pokojach jeszcze bałagan związany z nierozpakowaniem dobytku przesiedleńczego z poprzedniego mieszkania. Ale stopniowo powinny sie tu pojawiać fotki z omówieniami.
Na sam początek kilka fotek ze stanu w momencie kupienia. Dom nie wymagał remontu (ale był b. nudno, klasycznie/konserwatywnie urządzony, bez charakteru, bez żadnych akcentów i koncepcji; po prostu mało domowy). My 'tylko chcieliśmy' mały remont typu 'delikatna adaptacja', który zajmie 'max 2 miesiące'. Naiwni, o my naiwni.... Tym bardziej nie wiedzilismy na co się porywamy, że postanowiłem maksymalnie dużo prac wykonać sam, by się nauczyć, oraz by zaoszczędzone na usługach prace móc zainwestować w lepsze materiały. Strategia była za wszechmiar słuszna, tyle, że pracochłonna. Na szczęście mam kolegę, który pracuje w budowlance, jest 'złotą rączką' i doradza oraz od czasu do czasu cosik pomoże.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Pozdrawiam, Romek