Bo nasza Sąsiadka, to nie taka zwykła sąsiadka. Chodzi o sąsiadkę Cygankę – emerytkę. Tu musze wyjaśnić, żeby obyło się bez mylnych skojarzeń. Sąsiadka – Cyganka nie jest kruczoczarną niewiastą w falbaniastej spódnicy do ziemi. Nasza Sąsiadka wygląda na dwadzieścia lat mniej niż ma (ale nie wiem ile to będzie, bo nie wiem ile ma) jest ładną, pucołowatą blondyneczką i chodzi w kwiaciastych leginsach. Jest urocza. Mieszka w tym swoim małym drewnianym domku za wstrętnym betonowym płotem i nawet pogorszenie pogody jej nie wypędziło. Kiedyś spytałam czy się nie boi tak sama w okolicy…A ona na to „A czego mam się bać?!” Pomyślałam, że dzielna kobitka i dopiero po jakimś czasie zrozumiałam swój błąd. To nie Sąsiadka boi się okolicy. To okolica boi się Sąsiadki:
Sąsiad z Kopyta zwalnia ekipę, bo pije. Ekipa pije, nie Sąsiad. Ale ekipa jeszcze przyłazi i przeszkadza. Sąsiad z Kopyta nie może się ich pozbyć. Sąsiadka – Cyganka przegania ekipę. Już nie przyłażą. Dwa dni później Sąsiadka przybiega przegonić kolejnych gości, co się włóczą u Kopyta po budowie z samego rana. Goście z przerażeniem tłumaczą, że oni musza…bo…tego….ogrodzenie stawiają….Sąsiadka nie jest głupia. Dzwoni do Kopyta, upewnia się i łaskawie pozwala im zostać. U innego sąsiada bladym świtem dwóch facetów kręci się koło świeżo założonej siatki. Sąsiadka ich obserwuje a potem leci ich przegonić, ale za późno, bo odjeżdżają (jest szósta rano), ale co robi Sąsiadka? Zapisuje ich numery rejestracyjne! Taka jest nasza Sąsiadka. Dlatego kiedy grzecznie idziemy i informujemy, że nam właśnie pierwszą partię bloczków przywieźli i czy mogłaby…tak przy okazji…zerknąć…Sąsiadka z uśmiechem uspokaja: „Oczywiście, nie ma sprawy, ja w nocy słabo sypiam, a latarkę mam MOCNĄ!” Nie wątpimy. Dodajemy jeszcze, że we środę przywiozą drugą partię. I tu robimy błąd. We wtorek Mąż dostaje telefon od rozchichotanego szefa naszej Ekipy. Bo oni te bloczki przywieźli dzień wcześniej. Nie zdążyli jeszcze dobrze się zatrzymać, kiedy zza krzaków wyskakuje Sąsiadka i żąda wyjaśnień kim są i co tu robią! Szef naszej Ekipy musi długo tłumaczyć, że oni nic nie zabierają, że wręcz przeciwnie, jeszcze więcej dowieźli. „Mieliście być jutro!” oświadcza Sąsiadka. Szef naszej Ekipy i wszyscy panowie od bloczków przepraszają grzecznie Sąsiadkę za to wykroczenie i pewnie tylko dlatego pozwala im wziąć się do roboty. Mój Mąż utrzymuje, że ona co rano chodzi i liczy nasze bloczki. Ale chyba żartuje….?
Nasza Ekipa kończy budować dom Jakimśtam Inwestorom. Za dwa tygodnie zaczynają u nas. To będą długie dwa tygodnie…