Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    170
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    115

Entries in this blog

Żona budowniczego

23 maja 2006 - cd.

 

 


Oto obiecane zdjęcia.

 

 


Najpierw historyczne z budowy ogrodzenia:

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/258_348.ts1147806977625.jpg

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/272_348.ts1148412075296.jpg

 


Następnie pochwalę się roślinkami w ogródku:

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/267_348.ts1148412419218.jpg

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/268_348.ts1148412512453.jpg

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/269_348.ts1148412541671.jpg

 


Teraz zdjęcia zagospodarowanej wnęki w pracowni (na specjalne życzenie Justyny99 :) ):

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/273_348.ts1148412383046.jpg

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/274_348.ts1148412398890.jpg

 


Widoki na barierkę z balkonu:

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/256_348.ts1147806947781.jpg

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/257_348.ts1147806964156.jpg

 


No i świeżutkie dzisiejsze zdjęcia elewacji:

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/270_348.ts1148412279781.jpg

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/271_348.ts1148412295203.jpg

Żona budowniczego

23 maja 2006

 

 


Wczoraj przyszła ekipa kończyć ocieplenie domu, tzn. położyć warstwę tynku.

 

 


Uwaga techniczna (nie pamiętam czy pisałam): wybraliśmy BOLIX silikatowy o numerze 7910.

 

 


Na wstępie domek zrobił się biały, a dzisiaj zaczął nabierać odpowiedniej struktury i koloru. Mąż straszył mnie przez telefon, że dom wygląda jak wielka żaba (nie obrażając zacnej Forumowiczki ), więc cała w stresie gnałam do domu, by ocenić pierwsze efekty. Jak zwykle przesadził : nasz domek wygląda pięknie!!! O taki kolor mi chodziło. Oczywiście zdjęcia nie oddają koloru w rzeczywistości (będą zamieszczone jak tylko serwer Photosite się odblokuje), ale możecie już teraz wierzyć mi na słowo.

Żona budowniczego

21 maja 2006

 

 


Leniwy weekend. Wieje, leje, pogoda jak w marcu, tylko trochę cieplej. Znowu błoto. Standard.

 

 


Kilka ostatnich dni wzdycham z uwielbieniem do naszej zmywarki, której nigdy nie mogłam doczekać się w mieszkaniu ze względu na ograniczenia powierzchniowe. Jeden "wrzut" naczyń dziennie i praktycznie nie muszę zmywać. Uwielbiam takie wygody.

 

 


Fundament ogrodzeniowy zalany. Za tydzień będą budowane murki.

 

 


Półki we wnęce w pracowni - zrobione (miała być szafa, ale drzwi jednak nie byłyby najlepszym wyjściem, więc zapadła decyzja, że będą same półki).

 

 


Mój mąż śmieje się, że czuje się jak w muzeum - co trochę ktoś nas wizytuje, a my oprowadzamy. To ma dobrą stronę: cały czas pilnujemy porządku, bo na pewno jeszcze wszyscy nie byli i nigdy nie wiadomo kto kiedy zjawi się w celu obejrzenia naszych włości.

Żona budowniczego

15 maja 2006

 

 


A więc tak jak było planowane fundamenty pod ogrodzenie "się kopią".

 

 


Mój ulubiony stolarz już nie odbiera ode mnie telefonów. Jak mój mąż zadzwonił z innego numeru to tłumaczył się, że miał wyłączony aparat. To znaczy, że ja już nie umiem rozpoznawać sygnałów w słuchawce. Nic to - jutro ma zacząć montować te moje półki wnękowe, czyli zaczątek zabudowy wnęki w mojej pracowni.

 

 


Nasza barierka balkonowa jest krzywa. Poprawiają ją już drugi tydzień - jadą i nie mogą dojechać z sąsiedniej ulicy. Jutro jednak to już NA PEWNO mają przyjechać.

 

 


Niby od przybytku głowa nie boli, ale głowa mojego męża w takim przypadku boli jak najbardziej. Mamy teraz okazuje się jedną wywrotkę ziemi na placu za dużo. Bo jak zaczęli wykopywać fundamenty to teraz nie ma co robić z tym "urobkiem". Urobek ten jednak marny (sama glina), więc za ziemię ogrodową i tak nie może robić. Jak będą wybierać piach z podjazdu to może "doprzemycimy" im również tą zbędną glinę.

 

 


Kurczę, ale się dzieje. Niby już nie budowa, a cały czas praca wre! Jeszcze z miesiąc lub dwa i nie zakurzę moich pantofelków po drodze od drzwi od samochodu.

Żona budowniczego

14 maja 2006

 

 


Zaczynamy przyjmować gości. W piątek odwiedziła nas pierwsza ulubiona koleżanka. Na sobotę planujemy grilla dla rodziny.

 

 


Weekend jakiś taki ogólnie "niebudowlany". No, poza wizytą w Castoramie po skrzynkę na listy (taką do wbudowania w ogrodzenie). A reszta czasu bardzo rekreacyjna.

 

 


Ten tydzień jednak zapowiada się pod znakiem ogrodzenia - jak tylko pogoda pozwoli. Przy okazji trzeba będzie rozstrzygnąć jeszcze problem bramofonu oraz napędu bramy, bo kable trzeba od razu podciągnąć i wmurować.

 


A w tym temacie mamy różne opinie (jakie kable, urządzenia, itd.itp.) - co "fachowiec" to opinia.

 

 


Nadal nie rozwiązanym tematem są firanki. Nie mam koncepcji i natchnienia. Jak pisałam - stare idą do lamusa, więc muszę opracować jakieś pomysły i znaleźć odpowiednią ofertę w sklepach. Jak przyjdzie odpowiedni czas - to dobre pomysły same przyjdą do głowy. Teraz mam trochę dużo pracy, więc głowa funkcjonuje jednak na innych torach...

Żona budowniczego

10 maja 2006

 

 


Od kilku dni moje życie kręci się pomiędzy pracą a ogrodem. Jak wracam po pracy to akurat mój mąż dosadza roślinki (dzisiaj na przykład kolejne tuje przy płocie) i podlewa świeżo zasiane trawniki. A mnie się nie chce za nic wejść do domu, bo pogoda wprost wymarzona.

 

 


Cały czas czekam na mojego ulubionego stolarza, żeby zrobił mi szafę wnękową w pracowni. Oczywiście znowu to ja do niego dzwonię i proszę. Tak, dobrze czytacie, "proszę". Ten człowiek jest tak grzeczny i uprzejmy, że nie mam sumienia na niego krzyczeć. Jest bardzo spokojny, nigdy się nie krzywi nawet jak ma coś poprawić. Po prostu do rany przyłóż. Tak więc ja wpadłam też w ten klimat i na niego nie krzyczę, tylko grzecznie czekam. Nie jestem pod presją czasu, więc mogę zachowywać się kulturalnie.

 

 


Chyba znaleźliśmy fachowca do płotu. Nie piszę nic więcej, bo jeszcze zapeszę.

 

 


Dzisiaj elektryk zlikwidował nam skrzynkę budowlaną przy płocie, a więc sprawy elektryczne zakończone. Teraz tylko zmienimy taryfę na dwufazową (bo budowlanej już i tak nie mamy) i koniec z elektryką.

 

 


Dwa tygodnie minęły - a kurzy się nadal niemiłosiernie. Nie jest to już jednak pył budowlany, ale ziemia nanoszona z zewnątrz domu. Sąsiad rozrzucił w swoim ogrodzie kilka wywrotek ziemi i zasiał trawę, a dwie nasze wywrotki jeszcze nawet nie rozplantowane. Przy suchej pogodzie i ostatnich wiatrach w domu na pewno nie mamy sterylnych warunków.

Żona budowniczego

7 maja 2006

 

 


Spokojna niedziela... Błogie lenistwo... Generalnie odpoczywamy siedząc na tarasie. No i byliśmy w kinie na "Epoce lodowcowej 2" - to ukłon w stronę naszych ostatnio trochę "zaniedbywanych" dzieci.

 

 


Ze spraw budowlanych:

 


1. Mamy już zamontowaną barierkę na balkonie.

 


2. Nadal nie możemy znaleźć nikogo do wymurowania ogrodzenia.

 

 


A teraz garść fotek z ostatniego okresu.

 

 


Ja z dziećmi na tarasie:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/245_348.ts1147019373265.jpg

 


To z kolei ziemia, której nie możemy rozrzucić przed zrobieniem fundamentów na ogrodzenie:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/246_348.ts1147019482546.jpg

 


Widok z tarasu w piękny słoneczny dzień:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/247_348.ts1147019465437.jpg


Jak widać mamy bliski kontakt z naturą - łąki majowe są piękne! Dzisiaj byłam z synkiem na spacerku i około 50 metrów od nas biegły cztery dorodne sarny. Wcześniej tylko w zoo widziałam z tak bliska te zwierzęta.

 

 


Udomowiliśmy już naszą kuchnię. Na zdjęciu mój mąż w swoim żywiole:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/248_348.ts1147019505046.jpg

 


Jak już wspominałam zamówiliśmy też dodatkowy stolik, który jest całkiem praktyczny:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/249_348.ts1147019521328.jpg

 


No i jeszcze rzut oka na naszą sypialnię:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/250_348.ts1147019546484.jpg

 


nasz salon (jeszcze trochę "łysy", bo nie ma żyrandola i kinkietów oraz obrazów):

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/251_348.ts1147019582453.jpg

 


oraz naszą jadalnię:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/252_348.ts1147019575203.jpg

 


Od wczoraj kombinuję ze starymi firankami, ale długość zupełnie nie ta. Do tego zdecydowanie nie komponują się z naszymi wnętrzami, więc chyba trzeba będzie kupić nowe. Próbowałam w pokoju Filipka, ale bardzo skrytykował moje dzieło, więc się poddaję.

Żona budowniczego

6 maja 2006

 

 


No to wczoraj widziałam ostatni raz nasze mieszkanko.

 

 


Te łzy to tak z sentymentu, ale tak naprawdę to nigdy się tak nie cieszyłam z wyprowadzki.

 

 


Wczoraj przekazałam już nowym właścicielom wszystkie klucze. Opłaciliśmy wszystkie rachunki i czekamy jeszcze tylko na rozliczenie energii cieplnej za ostatnią zimę, żeby zamknąć ten rozdział naszego życia.

 

 


Tak przy okazji: jak sprzedajecie mieszkanie sprawdźcie po jakimś czasie czy nowy właściciel przepisał na siebie liczniki. Mój mąż wczoraj odkrył, że figuruje na mnie licznik energii elektrycznej w mieszkaniu, które sprzedaliśmy pięć lat temu. Na szczęście nie ma tam zadłużenia, tylko bieżące opłaty, ale strach pomyśleć jak zakład energetyczny mógłby mnie ścigać. Ja nie mogę przepisać licznika na nowego właściciela - mogę tylko dać dyspozycję zdjęcia licznika, czego jak wiadomo się nie robi, bo to są dodatkowe koszty dla obu stron i do tego takie rozwiązanie jest jakby mało eleganckie...

 

 


Szukamy fachowców do postawienia płotu z klinkieru i nie możemy znaleźć!!! Wszycy murarze w środku sezonu budowlanego nie mają ani deka czasu. A nam bardzo zależy, bo bez tego nie zrobimy podjazdu!!! Mój mąż dwoi się i troi, wydzwania do wszystkich świętych, ale bez rezultatu. Tak więc mamy problem.

Żona budowniczego

3 maja 2006

 

 


Wirtualne ogrodzenie wytyczone. Wbiliśmy śmieszne paliki, żeby unaocznić nasze pomysły. Kurczę, ale dużo wyjdzie tej cegły klinkierowej. Prawie 2700 sztuk. I to po tym jak zmniejszyliśmy szerokość słupków, bo inaczej wyszedłby jeszcze z dodatkowy tysiąc.

 

 


Niedoszacowaliśmy tego etapu prac, nie ma co. No to będziemy robić na raty , jesteśmy w końcu elastyczni - teraz fundamenty, słupki i murki, a przęsła metalowe dopiero jesienią...

Żona budowniczego

3 maja 2006

 

 


Właśnie zegary wybiły północ, a ja skończyłam pisanie mnóstwa różnych powiadomień o zmianie adresu. Przypomniały mi się te odległe błogie czasy, kiedy zmieniałam swój stan cywilny.

 

 


Teraz powtórka z rozrywki: dzisiaj 1,5 godziny "odstane" w jednym banku wkurzyło nas ostatecznie. Może to dlatego, że wszyscy na urlopach, ale dla mnie właśnie ten jeden dzień urlopu był szansą na załatwienie tych ważnych spraw w normalnych godzinach pracy różnych instytucji.

 

 


Tak więc nasza rada do tych co jeszcze mają taką rozrywkę przed sobą: zaplanujcie duuużooo czasu na wszystkie formalności!!!

 

 


My mieliśmy trochę szczęścia w nieszczęściu, gdyż dowody osobiste zostały nam wydane po niespełna dwóch tygodniach, więc formalności adresowo-dowodowe mogą być załatwiane "za jednym zamachem".

 

 


A z rzeczy bardziej sympatycznych: nasz trawnik powiększa się od 2-3 metry kwadratowe dziennie. Droga pod wpływem dzisiejszego słońca i wiatru przesusza się. Panowie od ociepleń (jak pamiętacie została im warstwa wierzchnia do położenia) mają zajrzeć w czwartek celem ustalenia ilości potrzebnego materiału (będzie silikat Bolixa w odcieniu zielonkawym).

 

 


Jutro (a więc tak naprawdę dzisiaj) będziemy biegać z miarką w celu wirtualnego rozstawienia słupków ogrodzeniowych.

 

 


W mieszkaniu zagościły totalne pustki. Zostały nam "jedynie" do przewiezienia rupiecie z piwnicy. Cienko to wygląda, do piątku możemy nie zdążyć, może uda się do soboty.

Żona budowniczego

1 maja 2006

 

 


Święto pracy - jak sama nazwa wskazuje - zostało uczczone przez nas pracą.

 

 


Ja: układałam, odkurzałam, przesadzałam kwiatki, rozpakowywałam resztę pudełek, wrzucałam ziemię do taczki.

 


Mój mąż: rozrzucał ziemię, walcował, siał trawę, wiercił dziury i przymocowywał szafki w kotłowni i garażu.

 


Nasza starsza latorośl: machała szpadlem aż miło i biegała na każde nasze zawołanie zawołanie (po śrubokręt, grabie, ścierkę itd. itp) oraz wieszała pranie.

 


Nasza młodsza latorośl: marudził, spał, wkurzał się, że nie zajmujemy się nim jak na rodziców przystało.

 

 


Ja chodzę i śpiewam ironicznie: "Lubię deszcz, sam nie wiem czemu, a coooo - jak ja lubię deszcz". Oczywiście droga znów rozmoknięta, jak tak dalej pójdzie to do pracy w czwartek będę wyjeżdżać na pełnym gazie wyrzucając strugi gliny spod kół.

 

 


Jutro musimy trochę pojeździć po mieście, bo jeszcze w kilku instytucjach trzeba zmienić adres korespondencyjny. A dzisiaj daję już sobie spokój - idę spać.

Żona budowniczego

28 kwietnia 2006

 

 


Przepraszam wszystkich forumowiczów, że trzymam w niepewności co do pierwszej nocy, ale mam po tej przeprowadzce okropnie mało czasu.

 

 


Oto kilka pierwszych wniosków / przemyśleń / informacji:

 

 


Pierwsza noc - jakaś taka dziwna. Nowe łóżko. Nowe otoczenie. Ciemność dookoła. No i ta cisza - przytłaczająca. Dobrze, że potem w nocy rozszczekał się pies sąsiada, bo miałabym wrażenie zawieszenia w próżni. Nie śniło mi się nic, taka byłam skonana po przeprowadzce. Ale naszemu synkowi śniła się piękna tęcza, więc chyba jest to dobry znak.

 

 


Internet w domu już mam. No i co z tego jak nie działają mi gniazda sieciowe? Żeby się podłączyć biegam z laptopem na strych, na krześle stawiam komputer i podłączam się bezpośrednio do skrzyneczki. Już poprosiłam znajomego żeby wpadł i posprawdzał mi wszystkie zaciski na kablach i podłączenia w gniazdkach sieciowych.

 

 


A tak w ogóle to chodzę i ciągle sprzątam. Wypakowuję pudełka, myję szkło ( no nie ja osobiście - tylko zmywarka). I ścieram kurze, ścieram kurze i jeszcze raz ścieram kurze. Ile jeszcze tego będzie wszędzie wyłazić??? Podłogi zmywamy codziennie, wycieram parapety, żaluzje, a po nocy nowa warstwa uroczego szarego pyłu osiada z powrotem.

 

 


Nie pisałam jeszcze, że w kuchni dorobiliśmy uroczy mały stolik, przy którym mogą zjeść szybkie śniadanie dwie osoby. Praktyczna sprawa. Jak już jestem przy jedzeniu: nareszcie mamy miejsce na wspólny rodzinny posiłek przy stole. W naszym mieszkaniu mieliśmy tylko strasznie niewygodną ławę. A teraz pełny komfort - duży stół, ludzkie krzesła.

 

 


Nadal przewozimy różne graty z mieszkania. Codziennie nasza "ciężarowa" corsa wozi ciężkie kilogramy. Wczoraj do niej weszła nawet pralka! Grubszy transport mamy zamówiony na sobotę, więc dowieziemy szafy naszych dzieci, starą lodówkę i kanapę narożną, z którą nie wiemy co mamy zrobić (wyląduje pewnie na strychu)...

 

 


Zdjęcia obiecuję za kilka dni - teraz za duży bałagan.

 

 


Aha, wczoraj mój mąż przesuwał kable na suficie w jadalni, bo okazało się, że nie będą na środku stołu. Jak to się stało, że zostały tak rozmieszczone - nie mamy pojęcia. Ostatnie pół roku tak wisiały i wydawało nam się OK. Tak więc odbyło się wykucie rowka, gipsowanie, a dzisiaj szlifowanie i malowanie (a więc znowu pył - tragedia)....

 

 


Pomimo różnych trudności jesteśmy bardzo szczęśliwi, ze już jesteśmy na miejscu. Teraz długi majowy weekend - to sporo uda nam się zrobić i może nawet trochę odpocząć na tarasie!

Żona budowniczego

14 kwietnia 2006

 

 


No i nadeszły Święta! Niestety, nie przeprowadziliśmy się. Ale co się odwlecze, to nie uciecze - jak mówi stare przysłowie.

 

 


Tydzień minął bardzo efektywnie. Mamy lustra w łazience, dzisiaj przywieźliśmy nasze łoże oraz regał do salonu. Codziennie przewozimy kolejne pudła.

 

 


W poniedziałek sfinalizowaliźmy transakcję sprzedaży mieszkania. Termin naszej wyprowadzki: do końca czerwca. Ale oczywiście mamy nadzieję, że będzie wcześniej.

 

 


Mój mąż kupił kosiarkę "olbrzyma", który specjalnie dla mnie sam jeździ!!! To znaczy naciska się tylko specjalny uchwyt, a ona zasuwa jak "zając" (ma jeszcze opcję "żółw" tak na wypadek gdybym nie mogła za nią nadążyć ).

 

 


Dostałam decyzję w sprawie zwrotu VAT (po 1,5 miesiąca od złożenia). We wniosku konieczne były drobne poprawki (np. wyrzucona została folia budowlana i różne wkręty). Pani w urzędzie była bardzo miła - zadzwoniła do mnie, ja szybko podjechałam i poprawiłam, przeliczyłyśmy kwotę do zwrotu i następnego dnia był już telefon do mnie, że decyzja została podpisana. Jeszcze się tylko musi uprawomocnić. Lubię takie szybkie załatwianie spraw. Nie było to jakieś koszmarne prawie 7 miesięcy, które straszy w przepisach. Dobrych ludzi mamy w naszym lokalnym urzędzie skarbowym, prawda?

 

 


Pilicka Telefonia zachowuje się jak TPSA - dopiero kilka telefonów moich i męża ściągnęło techników do pomiaru, czy można założyć internet. Pan przyjechał na "pomiar", wszedł na działkę, rozejrzał się i powiedział, że można podłączyć. I na to czekaliśmy ponad tydzień.

 

 


Już miesiąc czasu szukamy pilota od telewizora naszego synka. Mieszkanie przewertowane na wylot, a pilota jak nie było, tak nie ma. Urządzenie to jest dla nas kluczowe, bo telewizor miał założoną blokadę przed dziećmi. Stał długo nieużywany i nie chcieliśmy, żeby dziecko się bawiło. A teraz bez pilota nie możemy go odblokować. Ale cyrk. Telewizor jest, a tak jakby go nie było. Mamy nadzieję, że w trakcie przeprowadzki znajdzie się może gdzieś za segmentem albo szafą.

 

 


No to kończę - idę lokalizować koszyczek na święconko, bo w tym ogólnym bałaganie mogę jutro dostać niemiłego olśnienia, że nie wiem gdzie jest. Reszta (tzn. borówki, serwetki i jedzenie) pod kontrolą.

 

 


Życzę Wam wszystkim smacznego jajka, mokrego Śmigusa Dyngusa i mnóstwo relaksu w czasie Świąt!

Żona budowniczego

9 kwietnia 2006

 

 


Dzisiaj przepis jak z bukowego biurka zrobić sosnowe.

 

 


1. Jedź do sklepu Ikea.

 


2. Wybierz sobie bukowe biurko.

 


3. Spisz jego numer i miejsce w magazynie.

 


4. Idź do magazynu i mimo dobrych chęci weź z regału co innego.

 


5. Potwierdź mężowi, że dobrze sprawdziłaś numer i na pewno wszystko co na wózku zgadza się z wypisaną wcześniej skrupulatnie specyfikacją.

 


6. Wpakuj wszystko do "ciężarowej" Corsy .

 


7. Przy rozpakowaniu paczki bądź przez chwilę rozczarowana, a potem pokochaj to co już masz w domu, żeby nie robić dodatkowych 260km samochodem.

 

 


I tak zakończyły się nasze sobotnie zakupy.

 

 


Na działce mój mąż posadził wczoraj dwie jabłonki i dwie wierzby płaczące. Moje biurko zostało złożone i zaczęłam układanie książek w pracowni.

 

 


No i niestety: wzięłam się za mycie okien w mieszkaniu, bo jak już mamy bałagan w postaci pudeł, to chociaż niech będzie czysto. To wszystko dlatego, że mieszkamy na parterze i bardzo widać brud. Jak bym mieszkała na czwartym piętrze za nic w świecie nie wzięłabym się za tą dodatkową robotę. Mam tylko jeden problem. Nie mam jak powiesić firanek, bo drabina w domu i trzeba ją będzie przywieźć na moment. Ale to już jutro.

Żona budowniczego

5 kwietnia 2006

 

 


Żaluzje założone. Anteny również.

 

 


TPSA wypięła się na nas, bo nie ma możliwości technicznych podłączenia telefonu. Mogę ewentualnie podpisać umowę i czekać 18 miesięcy, to oni mi to zrobią. No cóż, będę załatwiać internet w Pilickiej. Może będą możliwości techniczne.

 

 


W sobotę przywiozą nam szlakę, żeby utwardzić początkowy fragment wjazdu. Ten kawałek był już utwardzony, ale w jednym miejscu fragment gruntu zapadł się na 30 cm, więc trzeba to poprawić.

 

 


Mój mąż jeździ i szuka luster. Straszny problem z tym w naszym mieście. Szklarz specjalizujący się w tej materii ciągle chory. No to trzeba próbować u innych.

 

 


Dzisiaj, pomimo srogiego zimna mój mąż wygrabił trawę. Niech rośnie urodzajnie.

Żona budowniczego

3 kwietnia 2006

 

 


Dzisiaj od rana robiłam głównie za psychoterapeutkę (taką co to do niej można się wygadać). Przyjmuję wszystko jak gąbka. Lubię być potrzebna.

 

 


Ale zacznę od początku.

 

 


Dzisiaj pan od TV miał rano przyjechać i kończyć sprawy antenowe. Koło 10-tej mój mąż dzwoni do niego, a facet na to, że rano padało. OK, ale od dwóch godzin nie spadła ani jedna kropla. Facet na to, że on teraz to jedzie do Radomska. No to mój mąż się znów wkurzył na całego. I wcale się nie dziwię - kolejny fachowiec z Bożej łaski, co to prosić się trzeba żeby raczył skończyć to co rozgrzebał. Ja wysłuchałam przez telefon cierpliwie od początku do końca opinię mojego męża na temat tego fachowca (lepiej nie będę powtarzać ).

 


W końcu przyjechał. No i oczywiście jeszcze nie skończył.

 

 


Kolejny artysta: montażysta żaluzji. Dzwoniłam rano, nikogo jeszcze w sklepie nie było. Potem pan oddzwonił. Skierowałam na telefon męża. No i umówił się na 14-tą. Przyjechał prawie o trzeciej. Stwierdził, że montaż to zacznie jutro, bo go dzisiaj głowa boli. No i oczywiście mu się oberwało. I słusznie. Efekt był taki, że poszedł do samochodu po wkrętak i pomimo cierpień rozpoczął pracę. Okazało się, że dwóch żaluzji nie przywiózł, dwie jeszcze zabrał do poprawy. No i znowu robota rozgrzebana (a pytałam przy zamawianiu: Ten montaż to w ciągu jednego dnia? Oczywiście!)

 

 


Kolejni nasi ulubieni sąsiedzi. Rozpoczęli wkopywanie wody. W wykopie natychmiast zebrała się woda (oczywiście nie wodociągowa, ale gruntowa). A oni tą wodę - sru! Na drogę dojazdową do naszego domu. No i znowu zupa! A jak się jeszcze obrazili, gdy mój mąż zwrócił im uwagę, że jak tak bardzo chcą wylać wodę blisko coby się nie na nosić, to może na swoje podwórko??? Dobrze, że mojego męża poparł murarz drugiej sąsiadki - też im trochę nagadał. Tak swoją drogą: jak można być tak bezmyślnym?

 

 


Czyli tydzień zaczął się bardzo ciekawie.

 

 


PS. Zakwitły krokusy posadzone moja własną ręką w ubiegłym roku. Czyli kolejny mój ogrodniczy sukces (poza pamiętną walką z lebiodą).

Żona budowniczego

1 kwietnia 2006

 

 


No to mija okrągły roczek!!! 2 kwietnia 2005 wbiliśmy pierwszą łopatę, czyli rozpoczęliśmy zdejmowanie humusu. Czas pędzi jak oszalały, a my razem z nim.

 

 


Wystarczy tych refleksji. Do roboty (czyli do pisania).

 

 


Bracia stolarze zakończyli swoją pracę. Przedstawiam Państwu meble kuchenne we własnej osobie:

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/112_348.ts1143926089875.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/113_348.ts1143926106093.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/114_348.ts1143926120734.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/115_348.ts1143926136593.jpg

 


Oczywiście w kuchni nie ma jeszcze lodówki, bo będzie kupiona wolnostojąca (ten pusty kąt na zdjęciu powyżej wypełni się więc wkrótce).

 


Ogólnie jesteśmy zadowoleni z wykonania mebli, więc zamówiliśmy jeszcze u tego pana szafę do sypialni (poddałam się i nie szukam dalej standardowej, bo ta głębokość jest bardzo nietypowa i oferta na rynku w związku z tym bardzo okrojona).

 

 


A teraz chwila dla schodów:

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/116_348.ts1143926151000.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/117_348.ts1143926164437.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/118_348.ts1143926181484.jpg

 


Mój mąż zajął się białym montażem:

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/120_348.ts1143926212515.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/119_348.ts1143926198500.jpg

 


No i mamy umyte większość okien. To wyczyn mój i siostry mojego męża. Dlatego tak szybko poszło. Zostały tylko okna w kuchni i pomieszczeniach gospodarczych (kotłownia, garaż i strych). Całe szczęście, że dzisiaj nie było zbyt zimno. Co prawda ten wiaterek był dość silny, ale w słoneczku było po prostu rozkosznie. Teraz boli mnie kręgosłup, nogi, palce i nie wiem nawet co jeszcze. Kurczę, od siedzenia za biurkiem człowiek staje się po maleńku kaleką.

 

 


W tym tygodniu pan-specjalista podłączył nam gniazdka telefoniczne (tzn. szukał pół dnia w gąszczu kabli na strychu który kabel jest do którego gniazdka). Elektryk rozprowadzający kable w ogóle ich nie oznaczył. No i teraz było sporo pracy detektywistycznej. Dobrze, że pan-specjalista miał odpowiednie przyrządy. W przyszłym tygodniu będziemy mieć podłączaną antenę. Niestety trzeba ją mocować na wyższym kominie, bo dom sąsiadów idealnie przykrywa nam sygnał z nadajnika.

 

 


Czekamy też na montaż żaluzji.

 

 


Do domu docieramy w kaloszach - to jedyny sposób. Samochód zostaje na ulicy, a my maszerujemy poprzez nasze mokradła uważając żeby moment nieuwagi nie zakończył się bliskim spotkaniem z gliną. Sąsiedzi zaczęli wkopywać media. Jest więc szansa, że jak skończą, to utwardzimy dojazd. Oby jak najszybciej, bo nawet dzisiejsza słoneczna i wietrzna pogoda (z odrobiną tylko deszczu) nie poprawiła w sposób zasadniczy naszego dojazdu.

 

 


Aha, jeszcze jedno: mamy skrzynkę na listy!!! Przymocowaną na kawałku siatki, który został z tymczasowego ogrodzenia. Listonosz został już poinformowany, że naszą pocztę ma nie zostawiać u okolicznych sąsiadów, bo my już też jesteśmy osiągalni. :)

Żona budowniczego

29 marca 2006

 

 


Garść newsów z naszego domu - zanim pójdę spać.

 

 


Meble kuchenne robią się nadal. Już prawie, prawie finisz, ale to jeszcze taki drobiazg, to inny, no i kolejny dzień na liczniku.

 

 


Profil okienny wymieniony - nareszcie . To szczegół, że monter przyjechał bez odpowiednich narzędzi. Pojechał i potem wrócił. Zamyka się dobrze, ale widać, że drugie skrzydło też jest odrobinę (a może i więcej) krzywe. Niech no się tylko zacznie ciężko zamykać - znowu złożymy reklamację.

 

 


Schody - w trakcie. Dzisiaj już widać wstęp do barierki.

 

 


A z takich ciekawszych plotek: dzisiaj na ulicy była awantura. Wiecie już, że są straszne dziury (na drodze miejskiej, nie licząc tego naszego prywatnego kawałka). Urząd Miasta zamiast naprawić sprawę tak jak trzeba - podesłał trochę szlaki, ekipę i zaczęli to wywalać na drogę, podnosząc przy okazji poziom tejże o kolejne kilka centymetrów. Mieszkańcy się zbuntowali, bo w ten sposób bez kanalizacji deszczowej cała woda spływa na ich działki! Była policja, lokalna telewizja, potem reprezentacja mieszkańców ruszyła do prezydenta miasta (który raczył zapisać ich na wizytę w dniu 6 czerwca ), no i na tym się zakończyło. Ciekawe co będzie dalej...

 

 


Mój mąż jest coraz bliżej kupienia psa. Stwierdził, że będzie miał się komu wyżalić, bo psiak będzie grzecznie słuchał. No i nie będzie się mądrował jak nasze dzieci. Przyznałam rację, bo rzeczywiście ja ostatnio mam tyle pracy, że nie mam czasu nawet wysłuchać swojej drugiej połowy. A on ma tyle na głowie, że nie zazdroszczę!

Żona budowniczego

25 marca 2006

 

 


Tydzień pod znakiem braci stolarzy.

 

 


W czwartek rozpoczął się montaż schodów (pod poniedziałkowym hasłem: "Jak pan nie zaczniesz do końca tygodnia - to możesz pan zachować zaliczkę i więcej się nie pokazywać").

 


W pierwszy dzień: OK. Drugi dzień: dwa schody. Trzeci dzień (czyli dzisiaj): jeden schodek, dwa progi przy drzwiach balkonowych oraz listwy.

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/108_348.ts1143311553750.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/109_348.ts1143311566812.jpg

 


Dzisiaj dojechały meble kuchenne. Zostały ustawione. W poniedziałek ma być blat i dalszy montaż.

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/105_348.ts1143311497062.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/106_348.ts1143311512890.jpg


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/107_348.ts1143311529734.jpg

 


Wydaje nam się, że przeprowadzka na święta jest praktycznie niemożliwa. Po pierwsze brakuje nam podstawowych mebli (lodówka, szafa do sypialni, łóżko). Ciężko nam dopasować szczególnie szafę do sypialni ze względu na ograniczenia co do głębokości (max.58cm). No i teraz to już będzie ciężko cokolwiek przywieźć. Zobaczcie jak wygląda dojazd do naszego domu:

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/111_348.ts1143311594984.jpg

 


Jest to praktycznie jednolita gliniasta maź, głęboka na kilka centymetrów. Dzisiaj to prawie wlałam ją sobie do moich półbutów. Dopóki nie obeschnie to nie ma szans nawet żeby cokolwiek nawieźć (kamienie, szlakę itp.itd.), bo wszystko się utopi. Tak więc czekamy na sprzyjającą aurę, czyli mnóstwo słońca i wiatru, dzięki czemu będziemy w stanie utwardzić drogę. Ale niedziela zapowiada się deszczowa, więc nie ma szans na poprawę stanu drogi dojazdowej. Szkoda. Najgorsze, że w mieszkaniu będę musiała umyć okna na święta, czego już nie planowałam.

 

 


No, ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Na spokojnie skompletujemy wyposażenie.

 

 


Tak naprawdę to już się pomaleńku przeprowadzamy. Na pierwszy ogień poszły książki. Spakowaliśmy je w pudła i wywieźliśmy regał, który teraz będzie pewnie stał w pokoju Filipa.

 

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/110_348.ts1143311579125.jpg

 


Najwięcej frajdy miał Filip - rozkręcał regał całe przedpołudnie, a potem powiedział: "Tatuś, ale to była ciężka praca, wiesz?" Zaangażowanie pięcio i pół letniego dziecka, które z sukcesem dało sobie radę potwierdza, że meble z Ikei są bardzo proste w montażu.

 

 


Cały czas jest bardzo dużo kurzu w domu. Naszą łazienkę myłam dzisiaj trzeci raz, a wodę w wiaderku zmieniałam cztery razy. Ciągle coś docinają, wiercą, szlifują.

 


Ale mój mąż chodzi ze szczotką i powtarza jak pacierz: "Jeszcze tydzień, jeszcze tylko tydzień i pozbędę się wszystkich fachowców. " I tak kilka razy dziennie. Prawda, że dobra metoda na przetrwanie stresu?

Żona budowniczego

20 marca 2006

 

 


No i było zbyt pięknie!

 

 


Stolarz od schodów podobno po chorobie nie może dojść do siebie. Już ma gotowe nasze stopnie schodowe, ale... jeszcze nie pomalowane. Jakbym słuchała naszego dziecka. Albo jest coś zrobione, albo nie. Co to znaczy gotowe, ale nie pomalowane???

 


Ma przyjść w środę. Zobaczymy.

 

 


Stolarz od mebli (brat powyższego) ma już fronty, ale nie ma zrobionych szafek. Będą w przyszłym tygodniu. Zobaczymy.

 

 


Budvar: profil drzwi tarasowych do wymiany już jest w produkcji. Może będzie w tym tygodniu. Zobaczymy.

 

 


Dużo coś dzisiaj tych "zobaczymy". Nie bardzo mi się to podoba.

Żona budowniczego

18 marca 2006

 

 


Kolana i palce - to części mojego ciała, które ucierpiały dzisiaj najbardziej. Szorowałam podłogi po malowaniu. Udało mi się doprowadzić do porządku kotłownię (którą potem ponownie mi zakurzyli panowie od drzwi - gdzieś musieli dociąć te listwy), pracownię (która będzie ponownie zakurzona jak stolarz będzie zakładał próg przy drzwiach balkonowych) i pokój Ani (który mam nadzieję już nie będzie kurzył się podczas prac).

 


Byłam dzisiaj z siebie dumna - pamiętałam żeby zabrać krem do rąk, więc w międzyczasie mogłam nakremować wysuszoną od tych farb i gipsów skórę rąk.

 

 


Ekipa od drzwi dokończyła pracę. Czyli kolejny etap zakończony. Oto efekty:

 

 


Drzwi w salonie:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/104_348.ts1142697941343.jpg

 


Drzwi przesuwane od strony łazienki:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/103_348.ts1142697926828.jpg

 


Te same drzwi od strony sypialni:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/102_348.ts1142697905875.jpg

 


Tutaj widok na drzwi od kuchni i wiatrołapu:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/98_348.ts1142697836625.jpg

 


Drzwi w holu na górze:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/99_348.ts1142697852781.jpg

 


Pianino i drzwi w pracowni:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/100_348.ts1142697868234.jpg

 


I na końcu drzwi od strony pokoju Ani:

 


http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/101_348.ts1142697889625.jpg

 


Zapomniałam jeszcze napisać, że kafelki w WC dla gości musiały być przerabiane. Okazało się, że futryna została zaplanowana węższa (mój mąż nie pamiętał, że wymiar jest inny). Na szczęście zostało nam trochę kafelek i udało nam się dołożyć brakujący pasek.

 

 


Byliśmy dzisiaj w dwóch sklepach meblowych - to co się nam podoba jest straszliwie drogie. A tańsze rzeczy w ogóle nas nie zachwyciły. Brakuje im klimatu. Są takie bardzo oklepane.

 

 


Mój mąż ostatnie kilka dni buszuje po internecie i szuka ładnego szczeniaka. Skupiamy się na owczarkach niemieckich oraz golden retrieverach. Jak jest już dom, to musi być i pies. Tak mi się to zawsze kojarzyło. Zresztą w dzieciństwie oboje z mężem mieliśmy psy, więc nasze dzieci powinny się też wychowywać ze zwięrzęciem.

 

 


W następnym tygodniu czekamy na stolarza od schodów i stolarza od mebli. Ciekawe ile ci się spóźnią. Stolarz od schodów to już tak naprawdę jest spóźniony, ale podobno był chory. Nie odczuliśmy jeszcze tego spóźnienia, bo montowali drzwi. Ale teraz to już się zrobiło pusto. Liczymy więc na jego obecność.

Żona budowniczego

17 marca 2006 - cd

 

Załączam zaległe zdjęcia z 11 marca - polakierowane podłogi, jeszcze bez kompletu listew. Nie ma jeszcze na tych zdjęciach zamontowanych drzwi.

 

Salon http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/91_348.ts1142627323578.jpg" rel="external nofollow">http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/91_348.ts1142627323578.jpg

 

Sypialnia http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/92_348.ts1142627348250.jpg" rel="external nofollow">http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/92_348.ts1142627348250.jpg

 

Hol - jedno zaległe zdjęcie, bo jeszcze wcześniej takiego nie zamieszczałam (ale już z zamontowanymi listwami przypodłogowymi).

http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/97_348.ts1142627462500.jpg" rel="external nofollow">http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/97_348.ts1142627462500.jpg

 

Hol na górze http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/93_348.ts1142627365890.jpg" rel="external nofollow">http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/93_348.ts1142627365890.jpg

 

Pokój Ani http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/94_348.ts1142627406937.jpg" rel="external nofollow">http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/94_348.ts1142627406937.jpg

 

Pokój Filipa - zwracam uwagę na piękny filar (wyszlifowany dużym nakładem pracy przez panów z ekipy podłogowej).

http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/95_348.ts1142627424812.jpg" rel="external nofollow">http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/95_348.ts1142627424812.jpg

 

Pracownia http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/96_348.ts1142627444531.jpg" rel="external nofollow">http://www.modrzew2.photosite.com/~photos/tn/96_348.ts1142627444531.jpg

Żona budowniczego

17 marca 2006

 

 


Rzeczywiście, nie pisałam już ponad tydzień! Dzięki Tabaluga za ponaglenie.

 

 


Co słychać? No cóż, powoleńku do przodu!

 

 


Po pierwsze: podłogi pomalowane i listwy przypodłogowe zamontowane. Ja jestem zachwycona, mój mąż sceptycznie wyłapuje wszelkie nierówności na lakierze (należy do tych klientów, którzy oglądają pomalowaną podłogę na kolanach ).

 

 


Trwa drugie malowanie (poprawki z gładzi i druga warstwa farby).

 

 


No i gwóźdź programu w tym tygodniu: zostały zamontowane drzwi wewnętrzne!!! Jutro nam zamontują resztę listew i będzie na gotowo.

 


Ale oczywiście nie obyło się bez nerwów. Najpierw troszkę opóźnienia (tydzień ). Potem przy montażu na górze okazało się, że pozostają 1,5 cm szpary pod drzwiami, które było widać szczególnie ze schodów. Panowie próbowali tłumaczyć tą szparę, że to na położenie chodniczka na podłodze, ale to mojego męża nie przekonało. No więc skończyło się na dwukrotnym wyrywaniu futryn i powtórnym montażu. W rezultacie robota nie zakończyła się w ciągu jednego dnia i czekamy do jutra na końcówkę prac. Aha, w drzwiach łazienkowych przesuwanych w naszej sypialni nie została zamontowana również "klamka-nie klamka" (taki obudowany rowek, uchwyt do przesuwania drzwi). To też będzie do dokończenia.

 

 


Zamówiłam żaluzje: lamele w kolorze zbliżonym do mosiądzu (tak jak nasze klamki przy oknach), w łazienkach w kolorze odpowiednim do płytek (seledyn na dole i brzoskwinia na górze). Zastanawiałam się nad drewnopodobnymi, ale odpadły, bo miały być 80% droższe. Taki luksus musi poczekać do najbliższego remontu za parę lat, jak już się odkujemy.

 


Rolety niestety nie mogą być zamontowane w naszych oknach (tylko w dachowych można), bo byłaby szpara ze względu na półokrągłe listwy przy szybach. Być może znalazłabym coś innego na rynku, ale nie mam teraz czasu na szukanie.

 

 


Kurczę, ale sąsiedzi na górze hałasują. Czy oni się stołkami rzucają??? Niedługo już kochani, niedługo...

 

 


Jak jutro posprzątam, to zrobię kilka zdjęć drzwi. Mam też zdjęcia polakierowanych podłóg, ale muszę je wkleić do albumu. Zaraz spróbuję, bo Filipek już śpi, a reszta rodziny wpatruje się w "Park Jurajski".

 

 


Aha, hit dzisiejszego dnia: nasze dzieci prawie odmówiły przeprowadzki jak się dowiedziały, że w domu nie będzie kablówki i będziemy mieć podstawowe cztery programy. Ania ze łzami w oczach zaczęła żałować pieniędzy odkładanych na własny telewizor. Coż to teraz mamy za młodzież. Do nauki, a nie własne TV! A jak coś nie pasuje, to zawsze można "zabić czas" ścierką i szczotką. Sprzątania będzie dość na całą rodzinę.

 

 


Zapomniałam jeszcze o jednym: pianino od moich rodziców przywiezione. Stanęło w pracowni. Problem z dopasowaniem mebli do jego koloru ostatecznie przesądził sprawę.

Żona budowniczego

9 marca 2006

 

 


KONIEC BUDOWY !!!

 

 


Dzisiaj odebraliśmy pozwolenie na użytkowanie naszego budynku z nadzoru budowlanego. Czyli "prawie dom" zmienił swój status na "nasz dom". My natomiast zajmujemy się teraz urządzaniem, a nie budowaniem.

 

 


Za ewentualne gratulacje z góry serdecznie dziękuję.

 

 


Długo nie pisałam, bo w mieszkaniu (już nie "domu"? ) odcięli mi Neostradę. Zgubili moje zamówienie, no i od niedzieli walczę z błękitną linią TPSA. Na razie nie odnotowałam zwycięstwa.

 

 


Bieżąca sytuacja przedstawia się następująco: podłogi w malowaniu, filary na poddaszu oszlifowane i będą malowane. Smród od lakieru taki, że lepiej uciekać z daleka. Mrozy puszczają i znowu robi się błoto.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...