Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    117
  • komentarzy
    842
  • odsłon
    139

Entries in this blog

Mona7

Wyceny

Ponieważ muszę mimo pomocy taty jednak posprawdzać ile w ogóle kosztuje wybudowanie SSZ choćby, żeby tym facetom powiedzieć ile im mogę dać to wysłałam zapytania o wyceny. Przyszła na razie jedna, ale kompletnie nie wiem czy kwota jaką proponują za robociznę samą SSZ to dużo czy mało. Podpowiedzcie proszę ile średnio powinno wyjść za robociznę SSZ domu 200 metrów. Jakie wam kwoty proponowano?
Mona7

Tatuś się spisuje :)

Muszę tu pochwalić tatusia dzielnego, skontaktował nas podobno ze świetnym kierownikiem budowy. Już rozmawialiśmy z nim przez telefon spotkanie z projektem i omówieniem wszystkiego w przyszłym tygodniu. Wstępnie zorganizował nam też ekipę. Znaczy jego kolega (kiedyś z tej samej pracy) ma zorganizować ekipę. Tatuś budowniczy choć już na emeryturze więc na szczęście zna różnych ludzi i co ważne będzie też pilnował, żeby nam wszystko dobrze postawili więc będzie takim drugim kierownikiem budowy choć bez uprawnień to na pewno z większymi wymaganiami co do idealnego postawienia naszego domku :) Bałam się, że tato obiecuje pomoc i załatwienie różnych rzeczy a nic z tego nie będzie a tu proszę jak ruszył z pełną parą to tylko DZIĘKOWAĆ
Mona7

Zaczynam warczeć...

 

Tak, niestety stało się. Przeważnie uśmiechnięta, wyrozumiała i naprawdę grzeczna Mona zaczęła warczeć. No dobra może nie jestem taka idealna na co dzień jak napisałam, ale od kilku dni można mnie porównać tylko do a to za sprawą projektu a raczej tego, że wciąż nie mam go w swoich łapkach. Jedyny minus jaki dotąd odkryłam jeśli chodzi o projekt indywidualny to właśnie tracenie cennego czasu. Jestem wściekła jak osa, bo obiecano mi, że dostane go i złożę wniosek przed majówką. Teraz już wiem że tak się nie stanie. Generalnie bardzo lubię mojego architekta, ale teraz mam ochotę go rozstrzelać. Wiedział dobrze jak mi się śpieszy Nadzieja umiera ostatnia, ale naprawdę już brak mi sił i wiary w to, że SSO zrobimy w tym roku, a pomyśleć, że marzyłam o SSZ

 

Jeszcze na dodatek wszystkim biednym w około się obrywa. Jestem tak nabuzowana i wściekła, że tak się wszystko sypie. Przez to wystarczy delikatnie mnie dotknąć bo o naciśnięciu na odcisk nie mówię i wybucham. Dostaje się mężowi kochanemu, mamie, tacie, rodzince, znajomym ba nawet nieznajomym. Nie lubię siebie takiej ale co zrobić jak jestem strzępkiem nerwów Chyba pójdę na jakąś terapię

Mona7

Głupi dach...

 

No i wbrew planom i marzeniom nie udało się złożyć dokumentów do PNB, brakuje czegoś czego w życiu nie spodziewałam się, że zabraknie czyli projektu. Wszystko przez dach. Architekt się uparł (i słusznie), że nie chce żadnych filarów ani słupów w pokojach. Niestety okazało się, że nie da się ich ukryć w ścianach - tak przynajmniej twierdzi konstruktor, tak się mu wyliczyło. No, a że mój architekt nie odpuszcza bo twierdzi, że nie po to mam projekt indywidualny, żeby po łatwiźnie teraz słupy mi stawiać to konstruktor poci się i kombinuje co by tu zrobić. W ten oto sposób dopiero teraz cyferki, obciążenia i te wszystkie magiczne rzeczy się zgadzają, tak więc o PNB będziemy składać po świętach. Ahhh oby Pan w starostwie się zlitował i szybko klepnął nasze marzenie.

 

Wszystkim zaglądającym wspierającym i budującym Wesołych Świąt. Niech nic nie zakłóci rodzinnego spokoju i wytchnienia od codziennego szaleństwa!!!

Mona7

Paskudny tydzień :(

 

Zaczniemy jednak od drugiej kwestii czyli paskudnego tygodnia Poniedziałek w pracy od 3 rano do 20-tej. W tym kłopoty na stacji benzynowej o 3 nad ranem okazało się, że problem mają z czytnikiem kart, Pani uprzejmie mnie poinformowała, że skoro się śpieszę to spiszą mój numer rejestracyjny i jeśli do 21-wszej się nie zgłoszę z pieniędzmi za paliwo będą musieli powiadomić policję oczywiście wracając po kilkunastu godzinach pracy (wolę nie liczyć dokładnie ilu) byłam tak zmęczona, że włączyłam autopilota i wróciłam do domu. Na ostatnich światłach przypomniałam sobie, że muszę do 21-wszej zapłacić za paliwo więc dawaj z powrotem w okolice autostrady Przyjechałam padłam na ryjek by we wtorek ktoś obudził mnie telefonem o 8-mej (miałam do pracy na 12-tą i chciałam odespać) potem praca, w której wyglądałam jak lunatyk a przy każdej najmniejszej próbie myślenia mózg mi parował Wróciłam do domu i myślę "nie ważne, że jest 19-ta, nie ważne, że jeszcze z tatą mamy jechać po jakąś blachę i nawet nie ważne, że w środę muszę wstać o 4:40, dam radę! No i chyba niepotrzebnie tak pomyślałam. Najpierw mama wręczyła mi list z mojej nowej gminy a tam wezwanie pod groźbą konsekwencji karnych bo nie zgłosiłam się jako nowy ich podatnik a potem mój tato zrzucił sobie siekierę na nogę, bo siekiery się tak jak on trzyma na półce efekt, tryskająca krew na wszystkie strony nie wiadomo czy palec ucięty czy przecięty, kość złamana czy nie. W morzu krwi nic nie można było zobaczyć więc ekspresowa jazda do szpitala a tam oczywiście mają czas to nic, że z nogi leje się dosłownie strumieniem, pani pielęgniarka z rozbrajającą szczerością zapytała mnie "a opatrzyła Pani ranę?" tak bo generalnie q.... jestem przynajmniej po kursie ratownika medycznego przy tak dużym krwotoku!!! Potem poinformowała, że jest tylko jeden chirurg i właśnie operuje. Pytam czy w takim razie wykrwawić ma się ktoś czy co, więc łaskawie opatrzyła mu ranę (po 2 minutach i tak już bandaż cały przesiąknięty krwią) Po godzinie pytam co jest grane, tata słaby krwi traci coraz więcej, czy powiadomili chirurgię, żeby chirurg natychmiast po operacji zszedł na dół. Pani na to "jak zadzwonią do nas, że potrzebują salową do posprzątania sali operacyjnej będziemy wiedzieli, że operacja się skończyła Po awanturze, zadzwoniły i okazało się, że operacja potrwa do północy - była 22-ga. Nie myśląc wiele zapakowałam tatę do samochodu i do drugiego szpitala. Zmusiłam ich do przyjęcia taty i dzięki Bogu w końcu ktoś mu pomógł skończyło się na 7 szwach tylko, ale lekarz sam był w szoku, że tato tak krwawił i to tyle czasu mówił, że po naczynkach bardzo poszło.

 

Ohhhh już mam dość

Mona7

W oczekiwaniu

 

Ponieważ jak wiecie muszę czekać aż prezes wodociągów wróci z urlopu bo bez niego ani rusz to siedzę i myślę. A nie dobrze jak za dużo myślę Zaczynam się obawiać czy damy rady, czy dostaniemy taki kredyt jaki chcemy, czy starczy nam kasy nawet jak dostaniemy taki jaki chcemy itd.

 

Żeby tyle o tym nie myśleć zaczęłam wysyłać prośby o wyceny PC i wszędzie tak samo "zachwycająco" wysoka cena. Nie wiem może ludzie słysząc mój głos mają wrażenie, że jestem mega nadziana i można i wcisnąć wszystkie mega drogie rzeczy to oznajmiam tu i teraz, nie jestem!!!! Najbardziej przeraża mnie jak widzę, że wszystkie ceny są mniej więcej takie same. Myślałam, że znajdę jakieś spore różnice a co tu za wybór jak max 2 do 3 tysięcy różnicy przy pompie z instalacją Oj albo mam pecha albo te ceny są po prostu standardowe i niezmienne

Mona7

Proście a zrobią inaczej

 

Moja kochana gmina mnie dziś zabiła z 15 razy prosiłam Panią, żeby informacje o MPZP, którą potrzebuję na papierku do PNB nie wysyłała pocztą tylko zadzwoniła a ja osobiście szybko odbiorę. Po tygodniu oczekiwania zadzwoniłam czy już jest, Pani lekko poirytowana stwierdziła, że przecież zadzwonią jak będzie. Po ponad 2 tygodniach czyli dziś nie wytrzymałam i dzwonie jeszcze raz na to Pani "tak jest już to pismo, właśnie dziś rano je do Pani wysłaliśmy pocztą" po prostu już nawet nie ma jak tego komentować.

 

Przedsiębiorstwo komunalne w tejże gminie też ma zawsze na wszystko czas i tak zwany luzik Warunki wodne to ostatnia rzecz potrzebna mi do złożenia PNB, ale oni jeszcze nawet nie dotknęli mojej prośby. Dziś Pan mi tylko stwierdził, że rzeczywiście jest taka moja prośba u niego na biurku ale przypomniał, że on biedny nic nie może bo prezes na urlopie i nawet jakby mi te warunki już napisał to nie ma kto ich podpisać. Aaaaaaaa... ta gmina jest niesamowita, a jak kiedyś spotkałam Panią Wójt to zapewniała mi, że u nich wszystko śmigusiem można załatwić widać inaczej rozumiemy szybkie i sprawne działanie

Mona7

Dwa dni niby z dala...

Wtorek i środę spędziłam na delegacji, mam więc strasznie dużo do nadrobienia z czytaniem waszych dzienników :) Myślałam, że jak wyjadę to odetchnę trochę od tej koszmarnej papierologi, ale się nie dało Najpierw zadzwonili z dobrą wiadomością. Mimo, że miało to trwać trzy tygodnie już czyli po 10 dniach mam decyzję o odrolnieniu :) Jestem przeszczęśliwa i bardzo dziękuję Panią z wydziału ochrony środowiska w starostwie, że tak miłą i ekspresową obsługę. Wodociągom jednak dziękować nie będziemy i nie będziemy ich lubić mimo, że na początku wydawali się mili zadzwoniłam czy są już warunki a pan oznajmił, że to zdecydowanie za wcześnie i że może za tydzień a jak nie dadzą rady to po 18-tym bo Pan prezes idzie na urlop czujecie? cały urząd sparaliżowany bo Pan prezes idzie na urlop !!!!! Aaaaaaaaaa Bardzo się Monisia zezłościła oj bardzo i dziś będzie interweniować, na delegacji wśród tłumu różnych osób nie wypadało mówić do słuchawki tego co chce im powiedzieć. Panie w gminie od architektury czy czegoś tam też mają tępo żółwia stepowego potrzebuje tylko głupią informacje o MPZP u nas w starostwie tylko trzeba taki papierek mówiący o tym gdzie ten plan można znaleźć i że w ogóle jest (dla mnie do napisania od ręki) i do tej pory tych dwóch zdań się nie doczekałam. Dramat jakiś. Za to ukłon w stronę Pań od dróg, zapewnienie o możliwości zjazdu z działki na drogę gminną dostałam ekspresowo Pani sama zadzwoniła, że mogę przyjechać, że wprawdzie źle napisałam w tym wniosku o zapewnienie ale to poprawie na miejscu. Super Pani :) Tak więc jak widać są ludzie, którzy pokazują, że się da i tacy którzy sprawdzają moją małą wytrzymałość psychiczną a ona jest już taka tyci tyci
Mona7

Cegły

 

Ponieważ oczekiwanie na papiery niezbędne do złożenia PnB się kosmicznie dłuży zaczęłam myśleć o cegłach a dokładniej o porothermie na jakiej grubości się decydować. Wszędzie tradycyjnie widzę 25, ale znam parę osób które kupowały 44 i potem dawały cieńszy styropian. A ja sama nie wiem co wybrać. Na razie nie zawracam głowy architektowi bo ustaliliśmy, że teraz zrobi w projekcie to co niezbędne do PnB a potem będziemy dopracowywać szczegóły czekając na pozwolenie. Nie chce więc mu przeszkadzać, może w poniedziałek maila tylko wyślę z zapytaniem

 

Kompletną magią też są dla mnie firmy i ceny. Na wielu firmach się znam ale kto robi dobrą cegłę a kto nie najlepszą to już nie mam pojęcia. Nic, nie ma spania zabieramy się do grzebania po forum

Mona7

 

Ahhh... co to był za ciężki dzień a nawet nie dzień a doba. Wczoraj o tej porze przeczytałam warunki przyłącza prądu i umowę i załamka jak zobaczyłam, że czas mają do 15.05.2013. Cała noc już to bani. Zero snu praktycznie tylko myślenie "i co teraz". Rano zadzwoniłam do Vattenfalla żeby zapytać potem do kolegi z Vattenfalla z tym samym pytaniem on tłumaczył mi jak to trudno popodłączać itp ale powiedział, że powie koledze który się tym zajmuje, żeby mi wszystko wyjaśnił. No i zadzwonił Pan, powiedział, że jeśliby nie było problemów to zajęłoby to rok, ale raczej będą problemy więc dwa. Pytałam jakie to powiedział mi, że generalnie to wszystko wina właściciela bo już wcześniej starał się o przyłącze prądu dla tych działek a potem to olał i nie podpisał umowy. Teraz trzeba wszystko od nowa poza tym (były i obecny) właściciel części działek nie wydzielił miejsca na transformator itd. Skwitował to słowami, że pewnie chciał szybko sprzedać działki i zarobić a nas zostawił z problemem, że nas wykiwał zwyczajnie.

 

Oczywiście dostałam szału działkę wybrałam ja więc już ta wizja, że dałam się wpuścić w maliny jak słodka idiotka zadzwoniłam do agenta nieruchomości powiedziałam co mi powiedzieli - powiedział, to wyjaśni. Potem pojechałam do Vattenfalla żeby umowę szybko podpisać, żeby wzięli się do roboty już no i wypełniłam wniosek o przyłącze tymczasowe potrzebne w tej sytuacji. Następnie wyruszyliśmy na działkę by zobaczyć skąd mamy ten prąd tymczasowy brać, ile metrów czyli ile kasy nam pójdzie. Zobaczył nas właściciel działek (właśnie był na dworze) i podszedł. Powiedziałam mu od razu co mi powiedzieli w Vattenfallu. Nie był specjalnie zaskoczony, wyjaśnił, że kłopotów mu deweloper który miał wszystkie działki kupić narobił i do tej pory się zbiera ze wszystkimi rzeczami co na jego nazwisko narobili (wiszą mu m.in. 70 tysięcy za jedną działkę, którą kupili, sprawa idzie już do sądu). Powiedział, że w poniedziałek wybiera się do Vattenfalla wszystko prostować i załatwiać. Zapewnił, że nie mamy co się stresować miejsce na transformator jest a poza tym będzie się tam też budować facet, który jest podwykonawcą Vattenfalla właśnie przy przyłączach więc zrobi wszystko, żeby mieć prąd bo też chce w połowie wakacji zacząć budowę. Poza tym budowę w tym roku zacznie przynajmniej 6 osób jak nie więcej. Ohhhhh... od razu poczułam się lepiej. Jest nas wielu, nas nie pokonacie ale co przeżyłam to moje. ADK wielkie dzięki za psychiczne wsparcie

Mona7
Jak już pisałam wcześniej vattenfall mi odpisał, że mają czas na podłączenie mnie do sieci do 15.05.2013. Czy ktoś z was miał lub ma taki długi okres oczekiwania i czy może było tak, że na zapas podali tyle a mieliście dużo wcześniej? Nie wiem jak mam się bez prądu budować ;(
Mona7
Wrrrrrrr... dziś dostałam pismo z Vattenfalla. Na początku byłam szczęśliwa w końcu kolejny papierek do przodu. Potem zaczęłam czytać a buzia otwierała się mi coraz bardziej czas mają do 15.05.2013!!!!!!!!!!!!!! Czy to znaczy, że prąd podłączą mi za ponad dwa lata to jak ja mam się budować ;( potem jeszcze niejako zmuszają mnie do podpisania umowy, w której zawarta jest adnotacja, że w razie potrzeby przywalą mi np słup na działce za jednorazowe wynagrodzenie uwaga 300 zł. No niby mogę nie podpisać ale wtedy zostaję bez prądu. Teraz nie wiem co zrobić. Po pierwsze proszę o podpowiedź czy Wam też pisali absurdalną datę a podpinali wcześniej, dwa muszę sobie z nimi pogadać o bezprawnym absurdzie w umowie. Ehhh... załamka totalna a już byłam tak szczęśliwa bo dostałam zapewnienie o możliwości zjazdu na drogę, myślałam, że też Vattenfall da się polubić ;(
Mona7

 

Dziś chyba po raz pierwszy zobaczyłam taki prawdziwy uśmiech inwestora na twarzy mojego kochanie. Nawet jak kupiliśmy działkę nie było tego błysku. Dziś po prostu inwestor poczuł, że jest inwestorem. Papierologia go przeraża więc mi zostaje co oznacza, że ma wrażenie, że ta budowa tak daleko. Ale oto dziś odbyły się na naszej działce wiercenia. Czyli po geodecie tak na prawdę pierwsze prawdziwe prace. Inwestor mój kochany miał takiego rogala, że w końcu coś się dzieje, że aż trudno to opisać. Zdjęcia nie dał sobie zrobić świntuch jeden

 

Pani geolog przemiła, naprawdę polecam. Nie dość, że cena ok to przyjechała na drugi dzień po zamówieniu i raz dwa z Panami pomocnikami zrobiła odwierty. A więc z milczeniem czekaliśmy co powie o naszej ziemi, no w pół milczeniu bo po 5 minutach nie wytrzymałam i zapytałam i jak? Pani na to, że jest dobrze, można piwnice śmiało robić zero wody. Szkoda tylko, że piwnic nie chcemy mimo wszystko. Ziemia (na oko jak podkreślała bo bez badań w laboratorium nic na 100 procent powiedzieć się nie da) nie jakaś boska, ale w miarę dobra, na szczęście brak wód gruntowych do 4 metrów. Za to cegły mogę robić z własnej gliny bo mamy jej tyle, najpierw glina piaskowa plastyczna po ponad 3 metrach piaskowa twarda czy jakoś tak Powiedziała, że troszkę szersze ławy i będzie picuś glancuś Dla pompy ciepła glina podobno dobre warunki, dla oczyszczalni mniej. Normalna odpada, ale na szczęście już wcześniej (och ja przewidująca) wybraliśmy szwedzką oczyszczalnię odpowiednią nawet na dużo gorsze warunki niż glina

 

 

A oto zdjęcia z prac dzielnych geologów i dziurawienie mojej działeczki

Mona7

Nasza działeczka

 

W końcu udało mi się zwalczyć choć na moment sklerozę i pośpiech i nucąc "Tu na razie jest ściernisko, ale będzie ..." zrobiłam zdjęcia naszej działeczki. Widać też na nich dzielną pomarańczową walkę Pani geodetki :) Na początku martwiła mnie stale bliskość głównej drogi, ale gdy na chwilę stanęłam w ciszy i usłyszałam jedynie ćwierkolenie ptaszków i praktycznie zerowy szum aut od razu byłam happy

 

 

A więc to nasz kawałek podłogi ziemnej jak na razie :)

Mona7

 

Zgodnie z zapowiedzią wybraliśmy się dziś z architektem do starostwa zapytać o dach. Oczywiście akurat w tym dniu Pan zajmujący się Pilchowicami miał 1 dzień wolnego

 

Przyjęła nas więc inna Pani, miła choć jakby zdziwiona pytaniami bo dla niej to przecież oczywiste wszystko jest. Przeczytała zakreślone fragmenty MPZP i powiedziała najważniejsze zdanie "taki dach spełnia warunki i przejdzie" na prawdę chciałam wstać i ją ucałować z radości, ale z jej miny widziałam, że ona raczej nie ma na to ochoty;)

 

Przy okazji zapytałam, że wiem ile ustawowo mają czasu, ale ile tak naprawdę czeka się na pozwolenie. I wtedy już jej całować nie chciałam powiedziała, że wszyscy (tu chciała chyba powiedzieć głupi) inwestorzy na wiosnę nagle przypominają sobie, że kupili łopatę a projektu i pozwolenia nie mają. W związku z tych 65 dni i ani dnia krócej bo są zawaleni pracą. W tym momencie znaczącym gestem pokazała parę (nie jestem złośliwa, dosłownie parę) teczek. Boże jak to jest, to naprawdę najwolniejsze starostwo na świecie. Jak czytałam u innych to nie raz szło to ekspresowo a u nas 100 lat za murzynami

 

Po wizycie pół miłej pół nie pojechaliśmy tym razem już z moim kochanie do wodociągów złożyć wniosek o zapewnienie dostaw wody i o braku możliwości podpięcia się pod kanalizację, do gminy o zjazd z drogi prywatnej na publiczną i o jakieś info o MPZP (starostwo to chce). W biegu zostawiłam w jakimś gminnym pokoju notes. Jutro zadzwonię czy jest i kochanie pojedzie odebrać. Jutro też wysyłam mapki do Pani geolog, która zbada nam ziemię. W środę zanoszę wniosek o wyłączenie z produkcji rolnej (absurd, działka jest pod budowę a mimo to takie g... każą załatwiać ).

Mona7

Dzień małości

 

Dziś miałam dzień małości. To znaczy wszystko mi się wydaje za małe za mała działka, za mała jadalnia, za mała garderoba, za mały wykuszo - ogrodek, spiżarnia, pomieszczenie gospodarcze małe małe małe cały dzień mi to chodzi po głowie. I mimo, że dom jest moim zdaniem duży bo ma 213 m2 to jakoś za dużo rzeczy wydaje mi się za małych na dodatek w ogóle nie mam orientacji przestrzennej więc tym bardziej mi ciężko.

 

Na dodatek cała jestem zestresowana bo jutro idziemy z architektem do pana, który podbija pozwolenia na budowę. Chcemy sprawdzić czy przejdzie taki dach jak planujemy. Trzymajcie kciuki bo lekko nie będzie

Mona7

Geologiczna naiwność

Ja to się jednak muszę nauczyć, że nic tanie przy budowie być nie może. Trwają poszukiwania geologa do zbadania gruntu. Dzwonię do pierwszego i mówi 110 złotych, myślę Boże toż to grosze dzwonię do drugiego a on mówi tysiąc złotych. I teraz dzwonie ponownie do pierwszego zapomniał dodać, że 110 złotych raz 3 odwierty razy ich głębokość czyli jakieś 1300. Czasami jednak chyba moja naiwność sięga zenitu. To, że nie mam wiedzy odnoście takich kwestii jak geolog nie powinno mnie zbijać z tropu. Wszystko ma swoją cenę i ona nigdy nie jest nieprawdopodobnie cudownie niska
Mona7

Oszaleję!

 

Architekt dał mi zabójcze zadanie muszę skontaktować się z firmami, które zrobią mi:

 

 

Na czerwono zmiany w miarę postępów mojego myślenia i wybierania :)

 

 

1. Przydomową oczyszczalnie ścieków - załatwione, postawiłam na technologię szwedzką IN-DRÄN

 

2. Centralny odkurzacz

 

3. Wentylacje mechaniczną z reku

 

4. Geolog-badanie gruntu

 

 

A ja kompletnie nie znam się na tym i nie wiem jakie wybrać i firmy i rodzaje. Czytam i głupieje coraz bardziej. Żeby było miło jeszcze mąż zapytał czy już wiem z czego budujemy i sprawdzałam ceny Przepraszam zapomniałam się rozdwoić, roztroić albo rozdziesięciorzyć

Mona7
Trudna walka z mężem. Im bardziej projekt domu nabiera kształtu tym większe różnice między tym co mi się podoba a tym co mężowi Ja chciałabym połączyć nowoczesność z tradycją mąż chciałby, zwykły tradycyjny domek. Ja chciałabym żeby było w nim coś innego oryginalnego on chciałby, żeby był jak każdy. W efekcie jak wypracuje coś z architektem mąż mówi że mu się nie podoba, ale mam robić jak ja chce. Cwaniactwo i teraz pozostaje mi albo zrobię jak ja uważam i architekt albo jak mąż. Tak źle i tak nie dobrze
Mona7

Notarialne podboje

 

Na początku bardzo dziękuję dziękuję wszystkim za gratulacje i bardzo bardzo przepraszam, że tak długo milczałam. Czasami jednak chyba nie wyrabiam i obowiązki domowe, budowlane i służbowe rzucają się na mnie i chcą mnie zjeść a ja walczę z nimi po czym padam na przysłowiowy ryjek i już nawet nie mam siły na forum co mnie irytuje nieprzeciętnie.

 

Jeśli chodzi o ziemię to JEST NASZA!!! Jesteśmy teraz Panią i Panem na włościach

 

W czwartek podpisaliśmy akt notarialny. W piątek wstałam bladym świtem (do pracy miałam na 12-tą, ale dzielnie wstałam po 7-mej i popędziłam do sądu z prośbą o wpisanie banku do hipoteki, tradycyjna kolejka godzinna żeby kupić znaczek za 200 zł potem kolejka żeby złożyć i podbić wniosek, i miła wiadomość że muszę w wolnej chwili podrzucić zaświadczenie, że zapłaciłam podatek od wzięcia kredytu normalnie prawie padłam podatek za to, że zadłużam się do końca życia , ale dzielnie wszystko wystałam i zniosłam wsiadłam w autko i pędziłam do banku. Pan był w szoku, że wszystko załatwiłam jak błyskawica. W jeszcze większym szoku był on i ja gdy okazało się, że notariusz w akcie notarialnym zapomniał wpisać numer konta, na który bank ma przesłać pieniądze ale bez stresu to ich błąd i przez nich facet dostanie później kasę. Muszą teraz napisać notarialne oświadczenie, że zabrakło numeru konta, facet musi to podpisać i muszą mi dostarczyć a ja do banku. Fakt jednak, że notariusz chyba nieprzytomny był.

 

Na koniec choć chyba powinnam na początku chciałam bardzo bardzo podziękować dawinielowi za namiary do geodety. Super sympatyczna Pani ze mną rozmawiała, obiecała, że postara się jak najszybciej to załatwić i 800 zł a nie jak innych tysiąc i więcej. Oczywiście nie chwali się dnia przed zachodem słońca i zobaczymy ile jej to zajmie, ale pierwsze wrażenie bardzo pozytywne :)

 

To tyle na dziś :) Jutro rano praca, potem Vattenfall i domowe tradycyjne obowiązki prasowanie, gotowanie, sprzątanie. Czasami myślę, że budowa domu choć zabiera dużo czasu, kosztuje wiele nerwów i wyrzeczeń to daje mi siłę i tak zwanego powera do działania :)

Mona7

Bank się ulitował

 

Nie mogę powiedzieć, że moja cierpliwość została nagrodzona, bo cierpliwością jak już pewnie zauważyliście Bóg to mnie za bardzo nie obdarzył więc powiedzmy, że moje nerwy i mój stres w końcu zostały zauważone przez bank i oto mamy umowę kredytową na ziemię podpisaną. Dziś idziemy podpisać akt notarialny i ziemie będzie już w 100 procentach nasza nasza nasza !!!!

 

Tak w ogóle to dziś będę biegać jak to się mówi "jak kot z pęcherzem" hihihi do 12-tej praca, potem szybka jazda do architekta, o 14-tej muszę już od niego uciekać a nawet wcześniej, przejechać 40 km i dotrzeć do Gliwic do notariusza. Ehhhh... nie będzie lekko ale tysiąc razy bardziej wole działać niż czekać

Mona7

Dziękujemy za wrzody :(

 

Ja się chyba do tego nie nadaję. Wykańcza mnie kompletny brak profesjonalizmu i szanowania klienta. Jestem chodzącą tykającą bombą taka zła i nerwowa chyba jeszcze nie byłam

 

Po pierwsze tradycyjny głupi bank. Od piątku generują umowę i wygenerować jej nie mogą!!!

 

Wczoraj dostałam zapewnienie, że dziś umowa będzie gotowa do podpisu. Umówiłam się na jutro u notariusza, jest 14:30 umowy jeszcze nie ma!!!! Jesteśmy w banku wstępnie umówieni na 16:30 ale co mi z tego jeśli umowy nie będzie. Czy naprawdę wpisanie kilku danych osobowych do umowy, która dla wszystkich mają taką samą jest aż tak trudne? Wczoraj już Pana zapytałam czy czasem nie mają tam może strajku włoskiego !!!

 

Po drugie geodeta. Najpierw bardzo chętny sam dzwonił. Wysłałam mu mapkę stwierdził, że prąd daleko trzeba większy obszar uaktualnić i że potrzebuje telefon do architekta. Podałam numer telefonu zapytałam czy to zmienia cenę i o ile a także czy czas oczekiwania ziemia. Pan przestał się w ogóle odzywać. Ponieważ mam dość przez walkę z bankiem napisałam mu tylko, że widzę, że zleceniem nie jest zainteresowany więc dziękuję bo nie mam czasu na takie czekanie i znajdę kogoś innego!!!

 

Aaaaaaa!!!!! Czy ja zwariowałam czy ludzie są niepoważni? Może na całym świecie jest strajk włoski i tylko ja jak głupia pracuję

Mona7

Załamka

Jak to mówią młodzi załamka. Bank chyba chce mnie jednak wykończyć, mimo że już w piątek dostali dokumenty, których sobie życzyli by sprawdzić czy sąd i księgi wieczyste nie kłamią to wciąż nie popatrzyli nawet na nie i nie odhaczyli, że są Efekt umowa miała być podpisana w czwartek. Będzie - nie wiadomo kiedy. Jak już pisałam blokuje mi to wszystko. Nie mając umowy kredytowej nie mogę podpisać aktu notarialnego kupna działki a bez niego z niczym nie mogę ruszyć ;( Chcieliśmy przed zimą zrobić stan surowy otwarty a nawet marzył nam się zamknięty a przez ten bank i całą papierologię przestaję wierzyć, że jest to możliwe ;(
Mona7

Dzień z cyklu trudnych

 

Ponieważ dziennik traktuję jako swoistą terapię, która pozwala na to bym :

 

 

1. Nie trafiła do psychiatryka

 

2. Nie zabiła kogoś

 

3. Nie wyskoczyła z okna

 

4. Nie zaczęła krzyczeć na środku ulicy itd, itp

 

 

to dziś nie tylko o planowanej budowie :)

 

 

Ponieważ moje kochane autko stwierdził, że praca i załatwianie spraw z budową to zdecydowanie za mało jak dla mnie postanowiło się zepsuć żebym i mu poświęciła swój cenny czas. Nie wytrzymałam kopnęłam go w oponę i po 10 głębokich wdechach pojechałam do blacharza (zawias w drzwiach strzelił). Pan radośnie powiedział, żeby sobie poszła na długi spacer bo auto będzie gotowe za ponad godzinę. Była 15 km od domu więc tylko spacer wchodził w grę. Łaziłam więc po wsi zastanawiając się ile rzeczy w tym czasie bym zrobiła. Po godzinie i 20 minutach wracam i samochód naprawiony i koszt też nie zabójczy bo 50 złotych. Wsiadam radośnie do autka i auto nie odpala. Blacharz głowi się kombinuje, wyciąga świece czyści i nic. Po godzinie okazało się, że robiąc drzwi wyłączył przez przypadek jakiś przycisk wstrząsowy czy coś tam co odcina pompę Wróciłam do domu o 13-tej czyli po 4 godzinach. Myślałam, że oszaleje!!!

 

Jedno dobre, że w skrzynce czekało na mnie z Vatelfala zapewnienie o dostawie prądu, choć napisali że na potrzeby trzeba nową linię pociągnąć i coś tam coś tam więc już widzę grzecznie uprzedzają, że pójdzie mi po kieszeni. No chyba, że ktoś wcześniej będzie podłączał prąd tam w okolicy, ale w to wątpię

Mona7

"Kocham" analityków

Analitycy w bankach - definicja własna: ludzie których jest dwa razy za dużo a ich zadaniem jest przyczepienie do czego się da Dzięki kochanym Panom musiałam wyciągać od właściciela ziemi jeszcze 5 różnych dokumentów łącznie z jakimś aktem notarialnym z uwaga 1989 roku!!! Analitycy zwierzęta nieufne i niedowierzające stwierdzili, że to co jest w księdze wieczystej prawdą być nie musi i trzeba sprawdzić czy sąd czasem się nie pomylił i to co wpisane do KW prawdą jest to przeciąga podpisanie umowy z bankiem na kolejny tydzień, potem mąż wyjeżdża na trzy dni do warszawy więc przesuwa się też podpisanie aktu notarialnego a to jak wiedzie przesuwa wszystko bo bez akty notarialnego nie otrzymam i nie załatwię połowy rzeczy Człowiek chce wszystko szybko załatwić o tu jedna wielka kupa ;( a gdzie jeszcze dotarcie do pozwolenia na budowę i kiedy zaczniemy budować ;( Na dodatek ponieważ nasze działki są nowe i wszędzie ludzie dopiero też walczą z załatwianiem spraw to geodeta niestety wyjdzie mnie drożej bo na działkach sąsiednich nie ma jeszcze mediów ;(


×
×
  • Dodaj nową pozycję...