![adk](https://forum.murator.pl/uploads/monthly_2024_07/avatar141157_1.thumb.gif.3f7b6762e48df5cc0f0c95db18236682.gif)
- Czytaj więcej..
-
- 2 komentarze
- 824 wyświetleń
Tak sobie poczytałam inne dzienniki i zrobiło się mi żal. Czego? Ano tego, że nie mam poparcia rodziców.
Działkę kupiliśmy w czerwcu 2010r. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia
W ogóle kupowanie działki było szalone. Kryzys - a ja na to do mojego męża, może porozglądam się i kupimy ziemię. Skoro kryzys to na pewno ceny spadły. O ja naiwna!! W naszych okolicach ceny działek rolnych okazały się być takie same jak budowlanych. Były już tereny "daleko" od obecnej miejscowości (Wiązowna k/Otwocka) i ich ceny (nawet rolnych) i tak przekraczały nasze możliwości finansowe.
Mój ukochany podzielił się wiadomością w pracy, że rozglądamy się za działką (tzn. ja ślęczę nocą nad komputerem i szukam, szukam). Znajomi powiedzieli to może i my się wybudujemy? Doszło do tego, że szukałam OGROMNYCH działek rolnych, żeby je potem odrolnić i podzielić między 4-5 małżeństw tak, aby każde miało po 2 działki ok 1000m lub więcej. Jedna miała być do sprzedania aby sfinansować budowę domu.
Jak już znalazłam kilka i obejrzałam to okazało się że tylko my nie uważamy, że to straaaaasznie daleko od Warszawy i zostaliśmy sami na placu boju.
Mój mąż bardzo lubi takie różne wspólne akcje - ale ja nie jestem przekonana. Wiem, że ni stąd ni zowąd może się coś popsuć. Więc oprócz tego, że praca szukania działki rozpoczęła się od nowa, to nawet się nie zmartwiłam rezygnacją znajomych. Do czasu.... kiedy okazało się, że na kupno działki nie dostaje się kredytu - mój mąż sprawdził. To w takim razie skąd kasę na działkę?
No nic myślę - coś się wymyśli - np. wygram w Totka
. Najdziwniejsze, że ja wieczna pesymistka zaczęłam myśleć optymistycznie
No więc co z tą działką? Szukałam i szukałam, zainteresowana byłam tylko płaskimi No bo jak można się wybudować na pochyłej prawda? Inne niż płaskie nie wchodziły w grę. Nie wchodziły w grę jakiekolwiek z rzeczką przy granicy (bo dzieci się mi potopią)...
Jak już znalazłam coś taniego - to np. słup wysokiego napięcia (brzęczący jak nie wiem co) w rogu, albo na granicy działki. Albo trzeba by kupić traktor, żeby do działki dojechać. Albo oglądam działkę, a godzinę później okazuje się, że już właśnie jest sprzedana bo pan kupuje natychmiast bo już ma kasę a my będziemy dopiero załatwiać. Albo działka ma takie wymiary, że musiałabym zbudować dom z pokojami przechodnimi bo taka wąska:-)
I w końcu jednym razem nie mogę jechać ja oglądać teren - jedzie więc mąż. Wraca i opowiada że fajna działka, ładne widoki - musisz zobaczyć; uprzedzam tylko, że jest pochyła. Jak bardzo pochyła? Nooo ma dość duży spadek. Ja na to - ok pojadę ale na pewno odpada!
Wiedziałam, że działka ma jakiś mankament bo cena za metr była niska. Ale sama działka za to ogromna - prawie 1 ha!!
Pojechałam tam w towarzystwie męża i pośrednika. Najlepsze, byłam naburmuszona bo myślałam: przecież po co tracić czas na taką działkę, której nie kupimy.
A na miejscu? Jak tylko wysiadłam z samochodu i zobaczyłam to zrobiło się mi strasznie głupio. ZAKOCHAŁAM SIĘ! Nie przyznałam się oczywiście - było mi za bardzo głupio. Ale już wiedziałam, że to jest to. Stałam tam, pan od nieruchomości coś mówił, a ja chłonęłam widok.
Oczywiście działka ma duży spadek ale w kierunku południa (zwracałam na to uwagę szukając działki). Znajduje się w pobliżu Świdra, spora część to prawnie tereny zalewowe - bo fizycznie nikt nie pamięta, żeby kiedykolwiek w ciągu ostatnich 100 lat tam Świder wylał. No i przez działkę przebiega (przecina ją na całej szerokości) "starorzecze?" Świdra - kanał, wolno płynącej, prawie stojącej wody. Nie wiem co to jest. Historycznie nasze tereny to starorzecze Wisły !!!!!
No i taką działkę kupiliśmy. Ironia losu - ale tam jest naprawdę cudownie. Kocham tam jeździć.
Częstymi gośćmi bywają sarenki (często śpią pod starą jabłonią). Kilka razy widziałam parę żurawi. Mnóstwo ptaków, żab i innych żyjątek
miało być buuuu
Otóż przez rok utrzymywaliśmy fakt kupienia działki w tajemnicy przed moimi rodzicami. Bo baliśmy się ich reakcji - że się obrażą i przestaną odzywać.
Moi rodzice zaplanowali, że będę mieszkać z nimi. Pobudowali duży dwurodzinny dom (ale z jednym wejściem). Dom w którym zmieściłaby się rodzina oni 2 emerytów i młodzi plus 1 dziecko. A my mamy trójkę. Nie mogą zrozumieć, że praca dla mojego męża jest tylko tutaj (niestety). A ja nie chcę być tylko weekendową żoną do której mąż dojeżdża na soboty i niedziele. Nie zniosłabym tego psychicznie. Zwłaszcza, że mogę inaczej.
No więc - jak moi rodzice zobaczyli działkę to skrytykowali ją z góry na dół. Że straszne daleko i oni tam jeździć do mnie nie będą. Choć to zaledwie 15minut dalej od mojego obecnego miejsca zamieszkania. Że tu się nie da wybudować domu bo spadek. Moja kuzynka ma podobną działkę ale to przecież ona nie ja. Kto kupuje działkę z wodą - dzieci się mi potopią (dwie siostry mamy też mają domy przy kanałkach i dzieci się ni potopiły). A już budowanie domu przy drodze powiatowej to głupota. Będą jeździły tu TIRy i będę żałować (siostry mojej mamy nie żałują). Myślę że TIRy nie będą jeździć bo równoległa nitka do naszej drogi to nitka Warszawa-Lublin i jeżdżą tamtędy. Nie wiem ile km ona jest od nas. Jest dość daleko.
Po wizycie rodziców byłam przez 2 tygodnie załamana i zaczęłam patrzeć na wszystko ich oczami - pesymistycznie. Dobrze, że mam cudownego męża...
Jak pewnie większość z Was zawsze marzyłam o swoim małym ale własnym domu. Takim, który wybudujemy ja i mój mąż. Początkowo to był bardzo duży dom na odludziu, w lesie, z baaardzo dużym terenem wokół. Dom w lesie jeszcze długo się mi podobał, dopóki nie przejechałam się kilka razy przez las do Centrum Zdrowia Dziecka i dopóki nie spędziłam z dziećmi 2 tygodni w sanatorium wybudowanym w lesie. Lato - w lesie jest zimno i ciemno, wystarczy wyjechać z lasu i już mamy piękną pogodę, trzeba się rozbierać ze swetrów bo nawet jest gorąco. Poza tym to sprzątanie liści. No i ziemia w lesie jest inna, nie wszystko na niej urośnie. Ciągle wilgoć i chłód i cień. A ja jestem spragniona słońca!
Z marzeń o własnym domu wynikało tyle, że ciągle spędzałam w internecie godziny szukając projektu domu, który odpowiadałby mnie i mężowi. Który będzie miał odpowiednią ilość sypialń, duży salon z kominkiem, dużą kuchnię, minimum 2 łazienki i fajnie jak będzie miał pokój gościnny dla moich rodziców, którzy być może zamieszkają kiedyś z nami. Dobrze, żeby miał dużą spiżarnię, pomieszczenie gospodarcze i garaż na dwa samochody no i żeby nie marnowało się miejsce na korytarze, hall i różne przejścia.
Szukałam i szukałam...
Same domki z kolumienkami – takie miniaturki dworków. Już mamy tyle mini dworków z kolumienkami w Polsce, że postanowiłam, ja takiego nie zbuduję. Zawsze podobały się mi duże okna. Lubię jasne wnętrza. No i nie rozumiem idei dużych przeszkleń ze szprosami, które mi „zasłaniają widoki”.
W pewnym momencie bodaj na Discovery Travel&Living wpadłam na dwa fajne programy: Domy Marzeń (Dream Homes) i Wielkie Projekty (Great Designs).
Te programy to taka mała inspiracja. Co prawda tam przeważnie są odjechane projekty – ale dało mi do myślenia, że nawet na maciupeńkiej działce można wybudować ładny dom. I to nie byle jaki!
Ponieważ mam już tak bardzo dosyć skosów na swoim poddaszu, założyłam sobie, że szukam domów bez poddasza użytkowego.
No tak ale w projektach gotowych, każdy dom, który spełniał moje kryteria co do ilości pomieszczeń, nie spełniał ich pod względem metrażu. Wyświetlały się jakieś rezydencje 300 – 400 metrowe. Halo nie mam tyle kasy!
No dobra, to niech chłopaki mają wspólny pokój, a córeczka mały pokoik. Nie muszą mieć każdy z nich wygodnego pokoju – zmniejszam metraż. To z kolei wyświetlają się mi albo maleńka kuchnia, albo jakieś korytarze ogromniaste. Albo wyświetlały soę fajne nawet domki ale z poddaszem. A ja mam uraz do okien dachowych i do skosów.
Czy ja jestem naprawdę taka wybredna?
Skończyło się tym, że jak kupiliśmy działkę to właściwie decyzja o projekcie indywidualnym podjęła się sama. Jest tam taki skos, że po prostu nie było projektów gotowych na naszą działkę. A kupować gotowca i potem go dokumentnie przerabiać – nie ma sensu.
Trafiliśmy na super architekta! Z polecenia kolegi J. Ja jak na razie jestem bardzo zadowolona.
Mam co prawda kilku architektów w rodzinie, ale mieszkają 400 km od nas. Trochę daleko, żeby się często spotykać w celu omawiania jakie mamy oczekiwania co do domu. No i bardzo nam zależało, żeby projektant podjął się nadzoru autorskiego. Przede wszystkim dom będzie „uszyty na miarę” dla nas. Poza tym chyba potrzebowaliśmy takiego dłuższego czasu na przyzwyczajenie się do myśli, że budujemy dom.
Wypisałam sobie wszystko co mój dom miałby mieć, a czego nie. Marzyłam o domu pasywnym. Ale skończy się na tym, że będziemy starali się dom tak wybudować, żeby zużywał jak najmniej energii i wody. Zobaczymy na jakie rozwiązania techniczne będzie nas stać. Marzy się nam pompa ciepła (nie bo się opłaca - bo się nie opłaca, ale dlatego, że to nie kopci z komina) – pożyjemy, zobaczymy. Jak na razie jest na liście priorytetów.
Chcę mieć również duuuże okna w salonie. Elewacja ogrodowa jest wystawiona na południe więc liczę, że nie będzie strat ciepła a jego pobieranie (poza tym takie są zalecenia dla domu pasywnego-okna na południe). Jedyny problem chłodzenie latem. Teraz mieszkając na poddaszu korzystamy zmią-jesienią-wiosną z tego, że całe mieszkanie jest w kierunku południowo-zachodnim, ale latem mamy 34-35 stopni. Nie do wytrzymania. I marzy się mi duuuża jadalnia – bo mam dużą rodzinę i lubię jak do mnie przyjeżdżają J. Duża kuchnia bo lubię gotować - ja mój mąż i dzieciaki też! Chcemy mieć 2 duże psy – więc miejsce na psy w ganku. Koniecznie spiżarnia, itd. Dużo tego. Ciągle się boję, porywamy się na rzecz niemożliwą. Życie pokaże...
Przez adk,
ależ epistoła
Ale ja jestem czasami gadułą, więc sorry
Przez adk,
Niestety wciąż nie ma zmian. Warunki zabudowy !?jeszcze się nie uprawomocniły. Gmina nie ma jeszcze wszystkich zwrotek! To już 3 tygodnie..
Co do zjazdu z drogi powiatowej: Zarząd Dróg Powiatowych mówi, bez opinii powiatowego inżyniera ruchu nie pozwolimy zrobić zjazdu. A co mówi inżynier ruchu? Mniej więcej tyle -w przepisach nie ma w ogóle takich wymagań, że on się musi wypowiadać nt zjazdu z działki. Tak w ogóle to kiedyś ta działka była rolną - łąki. Zgodnie z tym co mówi zarząd dróg - rolnik nie miał prawa wjechać na łąkę, żeby ją skosić i wywieźć siano. Fajne nie?
Złożone są również papiery o przyłącze prądu - powiedzeli, że może się okazać, że będziemy czekać 1,5 roku na przyłącze!!!!!!! Chyba, że uda się podłączyć naszą inwestycję do papierów sąsiada... Pożyjemy, zobaczymy.
Do tego wszystkiego nasz architekt dowiedział się, że jego kolega składał w starostwie otwockim papiery do pozwolenia na budowę i pozwolenie dostał dopiero po pół roku!!!!!
W związku z tym nie jestem optymistką co do tego ile się nam uda zrobić w tym roku.
Przez adk,
Oto zimowe zdjęcie mojej działki.
Nie oddaje całego jej piękna. W przyszłości więcej
http://forum.muratordom.pl/attachment.php?attachmentid=64576&d=1309996464" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/attachment.php?attachmentid=64576&d=1309996464
Myślę, że to dobry dzień aby założyć dziennik budowy, który będzie archiwizował wszystko.
Otóż dzisiaj odebraliśmy wreszcie warunki zabudowy !!!!!
Jeszcze muszą się uprawomocnić ale już duuużo czekania za nami.
pismo złożyliśmy .... kto zgadnie?
Było to 6 października 2009r.
Cieszymy się niezmiernie bo wreszcie nasza piękna cudna działeczka nie będzie rolną tylko budowlaną.
Teraz trzeba oczywiście załatwić jeszcze masę innych papierów ale już coś mamy.
Obyło się bez kosztów ależ skąd.
Ale czy mam pisać ile co kosztowało muszę zapytać ukochanego
Ponieważ od momentu jak kupiliśmy działeczkę (a jest przy drodze powiatowej) zrobili nam głęboki rów czeka nas teraz w pierwszej kolejności uzyskanie pozwoleń i zrobienie wjazdu.
Na razie korzystamy z uprzejmości sąsiada.