Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    143
  • komentarzy
    484
  • odsłon
    1 945

Entries in this blog

chagall
Inwestor jest wędkarzem i już od dłuższego czasu zbierał się do budowy własnej, jak to mówi "wędzarki", w której będzie wędził własne połowy. I wreszcie zbudował, z materiałów, które pozostały po budowie domu: bloczki teriva, deski szalunkowe i kontrłaty. Nabył w internecie wiedzę dotyczącą technologii przygotowania ryb do wędzenia (solankowanie) i samego ich wędzenia (rodzaje drewna, temperatura, czas) i właśnie teraz, przy ok. 30oC w cieniu, siedzi przy "wędzarce" i wędzi: karpia, leszcza i dwa pstrągi (te ostatnie niestety z "Biedronki" i przed chwilą dowiedziałam się, że to co pisali w internecie koledzy "wędzarze", iż biedronkowe pstrągi spadają, okazało się być faktem dokonanym - jeden z nich spadając minął kratkę od grilla i wylądował w palenisku, ale drugi jeszcze wisi). Wędzenie potrwa podobno do wieczora. Poczekamy, spróbujemy - jestem bardzo ciekawa efektów pierwszego - eksperymentalnego wędzenia
chagall

 

W kolejności chronologicznej:

 

- 20 maja - pod składem drewna na podwórku (najprawdopodobniej przyjechały z tegoroczną dostawą drewna z Zagnańska).

 

- 30 czerwca - w sadzie pod jabłonką (w stałym miejscu).

 

- 25 lipca - w lesie (wieczorny spacer z psem).

chagall

 

Działo się wiosną.

 

 

Od dzieciństwa marzyłam, że jeżeli kiedyś będę miała ogródek, to posadzę w nim magnolię. I wreszcie posadziłam, co prawda nie w ogródku, ale na zaperzonym ugorze, który mam przed kuchennym oknem. Ziemia (czy to można nazwać ziemią?) pozaklasowa (brudny piach), więc inwestor wykopał solidny dół, wypełniliśmy go zakupionym podłożem, w którym posadziłam mojego "Dżordża" (George Henry Kern). Chyba się przyjął i nawet miał kilkanaście kwiatów, ale ostatnio zachorował (brązowe plamy na liściach), więc go ratowałam jak potrafiłam (spryskałam go Topsinem, odperzyłam teren wokół, przy okazji zabiłam znalezione pędraki, podsypałam więcej kory) - są nowe liście i wyglądają dobrze. Wiem, że miejsce które dla niego wybrałam nie jest najlepsze (ostre słońce i wiatr), ale egoizm zwyciężył - chciałam go mieć jak najczęściej w polu widzenia, a okno kuchenne temu sprzyja. Będę walczyć - może uda się spełnić marzenie z dzieciństwa?

 

 

Postanowiłam także sprawdzić, czy na naszym ugorze (wcześniej kilkakrotnie ręcznie odperzonym) jest szansa na założenie normalnego trawnika. Przy okazji zakupu magnolii, kupiłam podłoże i założyłam pierwszy w życiu eksperymentalny mini-trawnik. Gdy kumpel spytał, czym wałowałam, odparłam, że sobą - no prawie, bo z pomocą deski i worka z ziemią, po których skakałam. Trawa wzeszła w ciągu tygodnia, pięknie się rozbujała, po czym miejscami (zwłaszcza na obwodzie) zdechła i nie wiem czy z przesuszenia, czy z gorąca, czy przez mrówki, czy przez preparat na mrówki, który zastosowałam? Mimo niewielkich ubytków mini-trawnik ma się nieźle, był już koszony i tylko nie wiem czy dosiewać, czy poczekać?

 

 

Zdjęcia z wiosny, aktualnych niestety brak - zapomniałam zrobić

chagall

 

W salonie mam dwa parapety - bożonarodzeniowy i wielkanocny - są tak udekorowane od naszych pierwszych świąt w nowym domu

 

 

Dodatkowym elementem dekoracyjnym na obydwu parapetach w sezonie "owadzim", czyli przez większość roku, są packi na muchy i inne "robactwo" - jedna z nich, ta wielkanocna, widoczna jest na zdjęciu (bożonarodzeniowa jest czerwona)

 

 

I tu moje pytanie - jak radzicie sobie z problemem owadów w parterowym domu na wsi wśród pól, łąk i lasów?

 

 

Do czasu przeprowadzki mieszkałam wysoko - 10-te, a potem 6-te piętro, a tam owady dolatują niezwykle rzadko, komary prawie wcale. Teraz wręcz odwrotnie!!!

 

W niektórych oknach (sypialnia, pralnia) mamy siatki, ale nie wyobrażam sobie "zasiatkować" wszystkich okien i co z drzwiami tarasowymi? Niestety są prawie ciągle zamknięte i otwierane tylko na żądanie naszego psa, który wędruje tam i z powrotem.

 

Gdy kiedyś męża nie było w domu (to on ciągle mnie upomina, żeby zamykać drzwi), otworzyłam jedną połówkę na kilka godzin i niestety przekonałam się naocznie i naręcznie też, że mąż nie przesadza - ilość much w domu była imponująca!!!

 

A tak sobie marzyłam - wiosna, lato, cisza, las, słońce i drzwi na taras otwarte na oścież - o ja naiwna!!! Cierpi na tym nie tylko moja potrzeba kontaktu ze świeżym powietrzem, ale również, a może przede wszystkim ściany i sufity, które są upstrzone i umazane w wyniku licznych "polowań" za pomocą rzeczonych wcześniej pacek. Zastanawiam się nawet, czy nie zmienić zdania w sprawie firanek, których nie cierpię, ale może by coś pomogły? A może moskitiera - tylko czy pies ją zaakceptuje?

chagall
Zbierałam się do nich od mniej więcej roku, gdy wyczaiłam "stornasy" w ikea i jak to u mnie - gdy coś mi wpadnie w oko, to tak łatwo nie wypada. Były i są nadal pewne wątpliwości dotyczące miękkości drewna i realnych możliwości jego zarysowania (pierwszą rysę na blacie kredensu wykonał sam inwestor nóżką od TV), ale są piękne i są u mnie: kredens i stół Stornas oraz krzesła Kaustby. Dokupiliśmy także podwójną lampę Kroby nad stół. W związku ze zmianami moja ukochana Ottava przeniosła się z kuchni do wiatrołapu, a jej miejsce zajęła pojedyncza Kroby - teraz jest spójnie - kuchnia i salon mają te same lampy. I tu jest problem - potrzebuję jeszcze dwóch pojedynczych Kroby, ale wycofano je ze sprzedaży w Polsce. Może jedzie ktoś przez Bratysławę w najbliższym czasie, bo w tamtejszej ikea są dostępne od ręki i w dodatku w dobrej cenie :)
chagall

poddasze czas zacząć

 

Wraz z nowym rokiem przyszedł nam do głowy pomysł wykończenia poddasza, bez którego żyjemy sobie od ponad roku na dole całkiem wygodnie, ale które trzeba w końcu chociaż trochę ucywilizować.

 

Sytuacja na dzień dzisiejszy przedstawia się następująco:

 

1. Zakupione materiały wykończeniowe - farby Beckers i panele (dąb bielony - 110m2) na całe poddasze.

 

2. Pomalowany i wypanelowany pokój nr 1.

 

3. Zrobione i dostarczone drzwi - 3 sztuki (czekoladowe - w kolorze schodów) - czekają na montaż do czasu, aż zrobimy wszystkie ściany i podłogi.

 

4. Zamówione drewniane obudowy słupów na poddaszu - 5 sztuk (też czekoladowe). Myślałam, że słupy będą tylko oszlifowane, ale są bardzo brzydkie i postanowiliśmy zainwestować w ich nową "powierzchowność". Szósty słup miał nad nami litość i ukrył się w ścianie na etapie budowy.

 

5. Ból głowy - jakie płytki do górnej łazienki???

chagall

 

Przed świętami dopadła nas potrzeba dalszej, powolnej cywilizacji naszego domu :)

 

W końcu mieszkamy już ponad rok, a końca nie widać, ale to zupełnie normalne biorąc pod uwagę mój powolny proces decyzyjny i ograniczone fundusze (po kredycie zostały tylko comiesięczne raty). Co prawda taka metoda wykańczania domu też ma swoje zalety, bo każda następna, nawet drobna rzecz cieszy, jak nowa zabawka. Mamy zatem:

 

1. Pierwszą prawdziwą szafę (made by Szwagier) - w wiatrołapie.

 

2. Zasłony Sanela przy drzwiach tarasowych - w salonie.

 

3. Lampy sufitowe Kroby - w salonie (na razie tylko dwie z czterech, bo nie byłam pewna czy będą mi pasowały, ale pasują, więc po Nowym Roku dokupimy, tylko nadal nie wiem, czy nad stół dokupić pojedynczą, czy bardzo ładną, ale ciężko wyglądającą podwójną).

 

O kolejnych nowościach niebawem.

 

A na razie SZCZĘŚLIWEGO NOWEGO ROKU!!!

chagall

 

Obudowa miała być gotowa na poprzednie święta Bożego Narodzenia, ale powstała ostatecznie na tegoroczne. Mąż odczyścił, przyciął, bądź oszlifował i przykleił około 1750 kamyczków (kto czytał wpis pt. "kamyczki", ten wie dlaczego).

 

Najważniejsze, że jest i że się podoba :)

 

 

PS. Przed świętami pojawiło się jeszcze kilka innych nowości, między innymi lampa wisząca w kuchni - Ottava :)

 

O następnych w kolejnym wpisie

chagall

 

Obudowa miała być gotowa na poprzednie święta Bożego Narodzenia, ale powstała ostatecznie na tegoroczne. Mąż odczyścił, przyciął, bądź oszlifował i przykleił około 1750 kamyczków (kto czytał wpis pt. "kamyczki", ten wie dlaczego).

 

Najważniejsze, że jest i że się podoba :)

 

 

PS. Przed świętami pojawiło się jeszcze kilka innych nowości, między innymi lampa wisząca w kuchni - Ottava :)

 

O następnych w kolejnym wpisie

chagall

 

Gdyby ktoś z Was miał jakiekolwiek wątpliwości, czy naklejki z ram okien (zwłaszcza dachowych) odklejać zaraz po montażu, czy zostawić, bo zabezpieczą ramy przed dalszymi pracami, to z pełnym przekonaniem i z całego serca radzę - odklejać natychmiast!!! Ja tego oczywiście nie zrobiłam, dlatego wiem co piszę!!!

 

Mamy osiem okien dachowych - 7 drewnianych i 1 plastikowe (łazienkowe). Te drewniane nie miały naklejek, a plastikowe było pięknie oklejone białą taśmą z napisami, tylko że ja niestety nie doczytałam tych napisów, które wyraźnie nakazywały zdjąć taśmę po montażu!!! I tak po ponad dwóch latach od montażu, po przewertowaniu licznych stron internetowych z dobrymi radami jak to cholerstwo usunąć, po niezliczonych podejściach z różnymi środkami chemicznymi (zmywacz do paznokci, benzyna ekstrakcyjna, a w chwili największej słabości nawet rozpuszczalnik nitro) i akcesoriami (własne paznokcie, ostra gąbka, a w chwili największej słabości nawet metalowa szpachelka), wreszcie znalazłam sposób i udało się!!!

 

Przepis: cierpliwość ponad wszystko (darłam przez dwa popołudnia - w sumie około 6 godzin), płyn "Meglio"(odtłuszczacz uniwersalny, którego używam w domu do sprzątania), plastikowy nożyk (taki zwykły - mały, biały). Spryskać płynem i drzeć nożykiem, ważne, żeby płyn wszedł w kontakt z tym cholernym klejem na brzegu naklejki i podsiąkł w głąb. Plastikowy nożyk nie uszkadza plastikowej ramy, więc można drzeć naprawdę mocno. Czasem szło lepiej, czasem gorzej, ale wczoraj zdarłam do końca, umyłam okno i udokumentowałam sukces, a teraz przypomniało mi się, że w lodówce mam piwo, a więc: "wypijmy za błędy, za błędy na górze"

 

PS. Wrzucam jeszcze zdjęcie storczyka, który podobnie jak my bardzo dobrze zaaklimatyzował się w nowym domu :)

chagall

plantacyjka

 

Założyliśmy kolejną "plantacyjkę" - borówka amerykańska!

 

Osiem krzaczków - cztery odmiany po dwa krzaczki: Bluecrop, Spartan, Chandler i Earliblue. Chyba się przyjęły, bo wypuszczają nowe listki, a niektóre nawet kwitną! Czyżby szansa na własne borówki już w tym roku?

 

PS. Truskawki też już zakwitają!

chagall

 

Przyszła wiosna!!! Zazieleniło się w lesie, sadzie i ogrodzie!!! Niestety nie wszystkim drzewom będzie dane się zazielenić

 

Kupiliśmy niedawno nowe zapasy drewna do kominka - 12m3 (dwie dostawy po 6m3).

 

W pierwszej mieszanka dębu, brzozy, buka, klonu, olszy i osiki prosto z lasu od leśniczego. Pnie w kawałkach po 1,2m poleżały jednak trochę na podwórku i niestety przyschły, więc gdy moi chłopcy zabrali się za ich cięcie i rąbanie, to trzeszczały im gnaty

 

Druga dostawa to już zupełnie inna bajka - przepiękny grab z firmy handlującej drewnem - pocięty i połupany według życzenia na połówki. Niektóre połówki były jednak za duże, bo drzewa były bardzo grube i inwestor znów musiał się wykazać, ale na szczęście grab był świeżutki i rąbało się go z łatwością. Grab to cudne drzewo - piękna szaro-zielonkawa kora i drewno w kolorze śmietankowym, coś podobnego do "sweet cream"- pod kolor naszych ścian

 

PS. Niedawno obchodziliśmy pierwsze urodziny inwestora w nowym domu :)

chagall

myślę sobie, że ...

 

"... ta zima kiedyś musi minąć.

 

Zazieleni się, urośnie kilka drzew" :)

 

 

Gwiazda betlejemska poczuła wiosnę przed Wielkanocą, leszczyna wypuściła listki po Wielkanocy, a gardenia zakwitła wczoraj - byle do wiosny!!!

chagall

schody

Dziś mija pół roku jak mieszkamy i mamy wreszcie drewniane schody (prawie mamy - wymagają jeszcze kilku obróbek). Pewnie będę pomstować przy ich sprzątaniu, ale uparłam się na ciemne i takie są - "czekoladowe" - mniam :)
chagall

 

Kuchnia została zamontowana tuż przed świętami i od razu miała okazję przejść swój chrzest bojowy

 

Ja zresztą też - to były pierwsze święta, które przygotowywałam u siebie

 

Myślę, że dałyśmy radę :)

 

 

 

P.S. Brakuje jeszcze półek w górnych szafkach (półki są i czekają na montaż - inwestor obiecał, że zrobi to jutro) i frontu nad okapem (szwagier zapomniał - przywiezie go następnym razem), dlatego kuchnia nadal się robi, chociaż robi już pełną parą!!!

chagall

 

... i jest pięknie!!! :)

 

 

Ciekawe jest to, że od kiedy mieszkamy na wsi, nie ma takiej pogody, która by mi się nie podobała. Nawet gdy było szaro i ponuro, to widziałam w tym uroki, a co dopiero teraz!!!

 

 

Chociaż, gdy wczoraj wieczorem jechałam do sklepu przy -18st.C i w polach silnik zaczął rwać z powodu braku dostaw zamarzniętego paliwa, to miałam chwilowy kryzys, który objawił się myślą: czemu nie założyłam traperów, tylko te eleganckie kozaczki? zanim dotrę w nich do cywilizacji lub cywilizacja do mnie (czytaj: mąż z pomocą), to mi nogi odmarzną!!! Dojechałam!!!

 

 

PS.

 

W ogóle życie na wsi chyba nas zmieniło. Znacie film Kondratiuka "Gwiezdny pył"?

 

Ostatnio przypomniałam go sobie, gdy siedzieliśmy przy kominku i debatowaliśmy o naturze ognia, a wcześniej obserwując gwiazdy rozważaliśmy na temat bezmiaru lub miary kosmosu.

 

Świetny film - kto nie widział, niech koniecznie zobaczy :)

chagall

 

Dzisiaj mija trzy miesiące od przeprowadzki i mogę wreszcie otwarcie podjąć temat naszej przyszłej kuchni!!!

 

Do tej pory ten śliski temat błądził tylko w mojej głowie, ale po kolei:

 

- w sierpniu kuchnia została wymierzona i wstępnie zaprojektowana przeze mnie i mojego szwagra - Krzysztofa, wybrałam też fronty i blat,

 

- we wrześniu w związku z przeprowadzką byłam tak zakręcona, że przestałam myśleć o kuchni, a Krzysztof miał na głowie inne realizacje,

 

- w październiku walczyłam z myślami i własnym mężem w temacie sprzętów kuchennych: czy kupować nową lodówkę do zabudowy, gdy mamy dobrą i ładną, tylko wolnostojącą? czy kupować nową kuchnię do zabudowy, gdy mamy sprawną i nie zniszczoną? (w październiku wybrałam też uchwyty do szafek),

 

- w listopadzie żarty się skończyły - święta u nas, więc kuchnia musi być, muszę podjąć ostateczne decyzje, zwłaszcza, że Krzysztof kończy poprzednie zamówienia i zabiera się za naszą kuchnię,

 

- 6 grudnia (Mikołajki) kupiliśmy przez internet wybrane sprzęty, a Krzysztof przysłał mi maila z obrazkami naszej przyszłej kuchni!!! Meble będą tradycyjne, bo jakoś nie pasowały mi modne projekty i kolory do naszego wiejskiego domu. Fronty będą identyczne jak parapety w salonie, a blat w kolorze gresu. Dół to w większości szuflady (oprócz szafek narożnych), góra to szafki do sufitu, blat na wysokości 93 cm, no i szafa lodówkowa (wywalczyłam)!!!

 

 

Wybrane sprzęty:

 

- lodówka do zabudowy Bosch KIS34A51 (sentyment do liczby 51),

 

- zmywarka do zabudowy Bosch SMV50E90EU (bez skojarzeń),

 

- okap teleskopowy Samsung HB6247SX (podobno cichy),

 

- kuchnia do zabudowy Amica - "dotychczasowa" (brzmi lepiej niż "stara").

 

Muszę wybrać i kupić zlew i baterię, chociaż w razie czego mam "dotychczasowe"

chagall

sufit nad klatką schodową

 

Przyszedł najwyższy czas dokończyć najwyższy sufit w domu

 

Inwestor kolejny raz zbudował na schodach rusztowanie (tym razem z desek szalunkowych) i z pomocą kumpla przykręcił płyty G-K do przygotowanych wcześniej profili. Płyty trzymają się mocno, ale rusztowanie zostało, gdyż trzeba jeszcze ten sufit wyszpachlować i pomalować.

 

 

Ciekawe jest to, że to mnie bolą mięśnie - gdy im podawałam wkręty i patrzyłam na inwestora balansującego na krawędzi, to z powodu wrodzonego lęku wysokości napinałam je tak, jakbym conajmniej ćwiczyła callanetics

chagall

podłoga w salonie

 

W sobotę dokończyliśmy układanie paneli w salonie i tym samym mamy na parterze wszystkie podłogi (poza kotłownią, ale ją inwestor zostawił sobie na deser) :)

 

Dzisiaj inwestor kupił listwy przypodłogowe, a więc do roboty...

chagall

kamyczki

 

Wczoraj inwestor rozpoczął układanie kamyczków na obudowie kominka, ale po kolei...

 

 

Na początku był stelaż :)

 

 

Potem wełna, różowe G-K, komora dekompresyjna, wentylacja i ... przyszedł czas na podjęcie kolejnej ważnej decyzji - czym ozdobimy nasz pierwszy salonowy mebel:confused:

 

 

Decyzja o tyle ważna, gdyż mebel ten jest dość okazałych rozmiarów i nie da się ukryć, że rzuca się w oczy, a my nie chcielibyśmy, żeby w przyszłości nas straszył, a u gości wzbudzał współczucie lub ich rozśmieszał

 

 

Pewnego dnia w pewnym sklepie zobaczyłam kamyczki. Potem jeszcze wielokrotnie robiłam tam zakupy i zaglądałam sobie do nich. Gdy upewniłam się, że nadal mi się podobają, kupiliśmy je - Mystic Travertine - mozaika łupana (2,3x4,8cm) na siatce w plastrach 30x30cm.

 

Myśleliśmy naiwnie, że będziemy przyklejać całe plastry, ale okazało się, że:

 

- pojedyncze kamyczki (zwłaszcza brzegowe) odpadają od siatki,

 

- w siatce nie ma widocznych dziurek, gdyż cała jest pokryta jakimś wątpliwej jakości klejem,

 

- plastry są wybrzuszone, a próba wyprostowania ich kończy się odpadaniem kolejnych kamyczków,

 

- kamyczki brzegowe na kolejnych plastrach nie zazębiają się wzajemnie.

 

Nie było innej rady, jak reklamować lub odkleić wszystkie kamyczki, odczyścić je z kleju i układać pojedynczo. Inwestor poszedł w zaparte - też mu się podobają!!!

 

Odkleił, odczyścił i położył kamyczki z około 2 plastrów. Mamy ich 25!!!

 

Stwierdził potem, że może do Wigilii się wyrobi!?

 

 

Dzisiaj rano zapytał mnie, czy wyżej na obudowie też położymy trochę kamyczków? Ja na to, że nie, bo tam jest miejsce na: portret przodka, broń sieczną i poroże.

 

Zaczęliśmy się śmiać:

 

- portret przodka jest - piękne czarno-białe zdjęcie portretowe mojego ojca w mundurze z czasów wojska,

 

- broń prawie sieczna też - bagnet mauser z kolekcji inwestora,

 

- poroże - znalazłam osobiście tydzień temu w lesie róg kozła sarny.

 

Uśmiech na twarzy gości - gwarantowany!!!

 

Tylko, czy w ogóle ktoś zauważy nasze piękne kamyczki???



×
×
  • Dodaj nową pozycję...