Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    29
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    69

Entries in this blog

kuuba

I jeszcze kilka fotek ze stanu prenatalnego (dla nas to stan przed zakupem) naszego domku, które odebraliśmy wraz z dziennikiem budowy.

 

http://foto.onet.pl/upload/26/8/_518014_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/26/8/_518014_n.jpg

 

To nie wyrzutnia rakiet V 1, tylko na tym wspiera się nasza więźba, a będą okna z widokiem na pagórki - przedmiot dumy i troski (okna, nie pagórki)

 

http://foto.onet.pl/upload/30/0/_518015_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/30/0/_518015_n.jpg

 

O! Carrefoura budują - taki komentarz chodził podobno po wsi, kiedy były kopane fundamenty

 

http://foto.onet.pl/upload/46/45/_518016_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/46/45/_518016_n.jpg

 

To mamy pod domem.

kuuba

Sąsiedzi:

Moja hierarchia rzeczy ważnych dla działki i domku, pozwalająca ocenić, czy jest fajnie, czy nie jest następująca:

 

1. Lokalizacja

2. Sąsiedzi

3. Projekt

4. Wykonanie

 

Przedwczoraj zabraliśmy się za weryfikację pkt. 2. Wygląda na to, że będzie przyzwoicie. Najważniejsze, że sąsiad podtrzymał zgodę na przyłączenie się do gazociągu, jedyne co spowodowało, że zapaliła nam się lampka to określenie miejscowych per "tubylcy" przez innego z naszych przyszłych sąsiadów. Hmmm. Na pewno tego nie kupimy, za rok wszyscy zamierzamy... być tubylcami.

 

Nazwy

W świecie budowlanym pełno jest dziwnych, magicznych nazw. Na przykład taka mapka, nie jest zwykłą dokładną mapką, tylko Mapą Do Celów Projektowych. Rozumiem, że do innych celów np. zagospodarowania działki poziomice przebiegają inaczej, a działki mają innych kształt. Albo taki magiczny ZUD, wypowiadany z nabożeństwem przez wszystkich, zwłaszcza inwestorów.

 

Mogłoby to lecieć tak: "Na dźwięk jego imienia trwoga pętała maluczkich, ptaki ucinały trele, wojowie, którzy w innej chwili ręką kładli tura, garbili się i pochylali, tak aby sylwetki wydawały się nikczemne. Nawet drzewa w odwiecznej puszczy, setki skrzypiące na wietrze, milkły. Zbliżał się on, wielki ZUD. Jego moc dorównywała sile imienia: jego jedna pieczęć odsuwała budowę domostw o całe długie miesiące, zastępy projektantów zabiegały o jego przychylność..."

 

O kurde, ale mnie poniosło, wróćmy jednak do budowania, bo w grafomanię popadam

 

Geodeci

Pan z Gazowni: Trzeba wykonać Pana P nie polecam, zawsze coś chrzani

My: to może Pan poleci innych

Pan z Gazowni: Nie mogę

Udało się jednak przekonać, aby dał nam kilka namiarów, jakby co to nie od niego

 

Z relacji Iwonki

Geodeta 1: 450 złotych, ale nie wezmę zlecenia, bo nie mam czasu

Teściowa geodety: jak zięć wróci zadzwoni

Geodeta 2: 500. Ale my po tamtej stronie nie robimy, dam namiar na godnego zaufania geodetę

Geodeta 3 (godny zaufania): 800 złotych. 450!? Co! Za tyle to studenci robią.

 

Stan - szukamy dalej. Może ktoś ma namiary na północy Krakowa ?

kuuba

Może się uda, pierwsze zdjęcia, jeszcze z czerwca:

 

http://foto.onet.pl/upload/9/57/_516755_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/9/57/_516755_n.jpg

 

Domek w całej rozciągłości z dzialki sąsiedniej. Elewacja wchodnia

 

http://foto.onet.pl/upload/35/14/_516756_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/35/14/_516756_n.jpg

 

Sypialnia i okno łazienki, tu będzie taras

 

http://foto.onet.pl/upload/45/56/_516759_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/45/56/_516759_n.jpg

 

Widok z antresoli na salon

 

http://foto.onet.pl/upload/5/3/_516761_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/5/3/_516761_n.jpg

 

Korytarz tak długi, że za nim tylko ciemność

kuuba

Dzień dobry.

 


Będzie to historia o budowaniu naszego ostatniego domu. Dlaczego ostatniego? Choć nigdy nie mów nigdy, ale po 6 przeprowadzkach obiecałem Iwonie, Szymonowi i Maćkowi, że to ostatnia. Słowa zamierzam dotrzymać.

 

 


Zaczęło się w listopadzie ubiegłego roku, kiedy zdecydowaliśmy, że Kraków będzie miejscem, w którym będziemy żyli. Dlaczego? To dłuższa historia, którą - jeśli ktoś ciekaw - opowiem przy piwie i grillu z okazji zakończenia budowy.

 

 


Najpierw miała być działka, a na niej zaprojektowany tylko dla nas wymarzony dom. Moja kochana żona Iwona co tydzień znikała z mieszkania w mieście oddalonym o 300 km od Krakowa i penetrowała okolice. Co zobaczyła - fotografowała. Po jej powrocie do domu oglądaliśmy dossier na ekranie komputera odrzucając działki, które nam nie pasowały.

 


Dziesiątki lokalizacji. W kwietniu wybraliśmy się wspólnie na wizję lokalną do Krakowa (właściwie pod Kraków), aby zobaczyć The Best of... Nie było ciekawie, a to za blisko drogi, a to druty wiszą, a to za daleko od miasta.

 

 


Kwiecień - zmiana decyzji. Nie mamy czasu, aby budować od początku. Za rok musimy już mieszkać. Szukamy surowego otwartego, taki który nas zachwyci i da się dostosować do naszych potrzeb.

 

 


I znów dzielna dziewczyna wsiada w samochód i odbywa 300 kilkometrowe wahadełka (ze trzy). Technologia wyboru ta sama - oglądanie, fotografowanie, selekcja, wspólna wizja lokalna.

 

 


Wreszcie jest. 200 m kw. w G. pod Krakowem, z dobrych materiałów, na fajnej działce. Tylko cena nie ta. Negocjacje trwają dwa miesiące. Miękniemy i podajemy swoją "ścianę". - Super. Lecę powiedzieć żonie. Cieszę się, że to Wy - mówi sprzedający.

 


Następnego dnia umawiamy się na zasadniczą rozmowę telefoniczną (te 300 km). Pada sakramentalne STOI.

 


Uzgadniamy formę płatności, terminy umowy notarialnej, detale.

 


W domu krzycze do chłopaków i Iwony, że właśnie kupiłem dom. Planujemy ogród zimowy, chłopaki dzielą się pokojami - Szymon nad garażem, Maciej narożny, aranżujemy wnętrze.

 

 


Po weekendzie dnia telefon z biura nieruchomości

 


- Czy Państwo umawiali się z Panem X na sprzedaż domu - pyta pośrednik.

 


- Jesteśmy już po słowie - potwierdza żona.

 


- No bo ten pan podpisał wczoraj umowę przedwstępną z kim innym . To dziwne, bo wiem, że się dogadaliście, ale tak zrobił.

 

 


Zamurowało mnie, kiedy się dowiedziałem. Padło STOI, SŁOWO, a tu po cichu bez powiadomienia po dwóch miesiącach rozmów...

 

 


Zadzwoniłem do Pana X. Wyjaśniłem mu na czym polega umowa dwóch mężczyzn (przepraszam za seksizm), wykonałem mu bezpłatną wycenę jego honoru, opowiedziałem o standardach i godnym zachowaniu. Całkiem spokojnie. Tyle mojego, że chyba coś dotarło, jeszcze przez dwa dni dzwonił próbując zaproponować rekompensatę w postaci specjalnej ceny na następny dom (to taki prywatny deweloper). Oczywiście nie będę planował przyszłości swoje rodziny opierając się o słowo takiego gościa.

 

 


Koniec końców dobrze wyszło. Na listę priorytetów wraca drugi dom, jedyny który nas zachwycił podczas oglądania, a który odrzuciliśmy ze względów praktycznych.

 

 


Nowoczesny projekt jaki lubimy, przestrzeń, rozmach. Od razu powiedzieliśmy super drugą myślą było to, że niestety nie możemy sobie na niego pozwolić. Dlaczego? 350 m. kw użytkowiej. 33 metry długości, dwa dachy, garaż 50 m. kw! Jak się okazuje po wpadce z pierwszym domem tylko ja tak myślałem. Iwona nie porzuciła nadziei. Podejmujemy romantyczną decyzję: szacujemy koszty wykończenia i jeśli nie będzie bardzo źle - bierzemy!

 

 


Zaprzyjaźniony architekt przyjechał, pooglądał wykonanie powiedział że ok. i obiecał wycenę kosztów robót wykończeniowych. Po tygodniu przysłał. Decyzja - damy radę! Bierzemy dom marzeń

 

 


Na początku sierpnia kupiliśmy. Mamy

 


- więc solidne fundamenty (wiemy od wykonawców i sąsiada, że zrobione jak pod halę maszynową)

 


- ściany z Porothermu

 


- więźbę

 


- fajną działkę

 


- bramę garażową leżącą gdzieś w Krakowie.

 

 


Na razie

 


- mamy zgodę architeków autorów na zmianę projektu

 


- wnieśliśmy o przepisanie projektu na nas

 


- pytamy o WZ dla przyłącza gazowego

 


- zleciliśmy projekt zmian zaprzyjaźnionemu architektowi

 


- czekamy na kosztorys z firmy wykonawczej

 

 


Do roboty.

 


To zakrzyk przede wszystkim do dzielnej żony, która z chłopakami jest już w Krakowie. Ja będę dojeżdżał w weekendy, a na stałe dołączę w grudniu.

 


Na razie wszystko na głowie Iwony! Formalności, ekipy cały ten młyn. Będę asystował telefonicznie i ... za pośrednictwem tego dziennika budowy...

 

 


Zapraszam do obserwowania zmian, komentarzy i proszę o duchowe wsparcie

 

 


Zdjęcia wystawię jak się nauczę :)



×
×
  • Dodaj nową pozycję...