Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    3
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    74

Entries in this blog

Winiooo
Jak to bywa w większości przypadków pierwsze emocje związane z budową domu przeżywa się w urzędach. Zmagania z biurokracją zacząłem w lipcu 2011 roku. Nie miałem dużego ciśnienia bo i tak wiedziałem, że z budową ruszymy dopiero na wiosnę 2012 r. tak więc powoli, aczkolwiek skutecznie załatwiałem wszelkie formalności. Najpierw mapki, później wypis z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (na szczęście moja gmina posiada takowy), kolejno warunki przyłączy, projekt i adaptacja. Wszystkie potrzebne dokumenty udało mi się zanieść do starostwa pod koniec grudnia 2011 r., tak aby nie wchodzić w nowy rok z nie załatwionymi sprawami :cool:

 

Już po miesiącu stałem się szczęśliwym posiadaczem pozwolenia na budowę domu jednorodzinnego i bezodpływowego zbiornika na ścieki (no właśnie niestety nie mam możliwości podpięcia się do kanalizy ale miejmy nadzieję, że taki stan w niedalekiej przyszłości się zmieni).

 

Jeżeli chodzi o media to interesuje mnie woda, prąd i gaz (tylko i aż!). Z prądem i gazem sprawa jest prosta, puściłem papiery, zapłaciłem połowę kwoty za przyłącze i teraz muszę odczekać pewnie z pół roku, chociaż z energetyką to pies ich wie. Słyszałem o takich przypadkach, że potrafili ludzi przetrzymywać nawet 12 miesięcy :mad:

 

Druga sprawa to woda. Hmmm woda… tu już sprawa wygląda nieco inaczej. Co prawda w drodze biegnie wodociąg ale z tego co wiem (zasłyszane od zdruzgotanych sąsiadów), ze względu na to, iż osiedle znajduje się na wzgórzu, latem gdy ludzie podlewają sobie ogródki czasami zdarza się, że u tych którzy są wyżej woda z kranów przestaje lecieć (ot co) :confused:

W czasach kiedy tereny te były podłączane do wodociągów, a było to wtedy gdy jeszcze niewiele ludzi tu mieszkało, instalowano rury o średnicy, która miała zaspokoić potrzeby niewielkiej grupki ludzi. I nikt nie pomyślał o tym (no bo przecież trudno to przewidzieć), że przedmieścia dużych miast szybko się rozrastają i że za kilka lat nie będzie tu mieszkało 300 osób tylko 3000.

Zaniepokojony tym faktem pojechałem do komunalnych z zapytaniem o powyższe, a ci tylko zwiesili głowę i potwierdzili doniesienia sąsiadów. Na dodatek zapewnili mnie, że tak naprawdę to mogę się starać o wodę i oczywiście ją dostanę ale tylko na cele gospodarczo-bytowe. O osobnym liczniku na wodę do ogródka nie ma co liczyć. Dodatkowo Pan, z którym rozmawiałem zapewnił mnie, że sytuacja nie zmieni się pewnie w przeciągu kilku następnych lat. Jeżeli oni tak mówią to znaczy, że tak naprawdę sytuacja nie zmieni się przez następne 10 lat lub dłużej. Pomyślałem sobie, sytuacja nie wygląda za dobrze bo ja ogródki bardzo lubię, a one bardzo lubią wodę. No i tutaj pojawiła się misja „Muszę mieć wodę!!!”

Winiooo
No dobra, skoro jest gleba to trzeba wybrać i projekt. Początkowo przeżyłem niesamowity napływ energii i mobilizacji, jednak gdy wzięliśmy się z żoną za szukanie projektu mobilizacja nieco opadała. Chodzi o to, że jesteśmy ludźmi o zupełnie odmiennych upodobaniach i w tym przypadku wyszukanie jakiegoś sensownego rozwiązania graniczy z cudem. Za przykład może posłużyć kompletna bezsilność przy wyborze żyrandola do pokoju w naszym mieszkaniu. Taki żyrandol wydaje się rzeczą nader prozaiczną, ale nie… nie w tej rodzinie.

 

Szukanie projektu stało się moją obsesją. Internet został przewalony w tą i z powrotem ale nic nie pasowało. Już zacząłem się obawiać o przyszłość naszej inwestycji ale pewnego razu trafiliśmy na projekt, który w większości przypadków spełniał nasze kryteria. Eureka!!! Nie chcąc już dłużej wybrzydzać podjęliśmy decyzję, będziemy budować Apisa 3!

 

http://domenaprojekt.pl/upload/4_APIS%203_widok%20A2_p.jpg

 

http://domenaprojekt.pl/upload/4_APIS%203_widok%20B2_p.jpg

 

http://domenaprojekt.pl/upload/4_APIS%203_widok%20C2_p.jpg

 

http://domenaprojekt.pl/upload/4_APIS%203_widok%20D2_p.jpg

 

rzut parteru:

 

http://www.google.pl/url?source=imglanding&ct=img&q=http://www.domo.com.pl/imgs/Rzuty/apis-3/normal/Parter.jpg&sa=X&ei=-FhZT_vPIIfBtAblm82IDA&ved=0CAwQ8wc&usg=AFQjCNGcc5eoDSSe1mZb0ky0JR8CBipQtA

 

rzut piętra:

 

http://www.google.pl/url?source=imglanding&ct=img&q=http://www.domo.com.pl/imgs/Rzuty/apis-3/normal/Poddasze.jpg&sa=X&ei=m1hZT8-jKZDMswaJ2aiSDA&ved=0CAwQ8wc&usg=AFQjCNHG2NU67h-lWpvTlmOpEWPH-N_soQ

 

Wiadomo, że nie da się tak do końca nie wybrzydzać zwłaszcza jeżeli chodzi o budowę domu na lata, tak więc wszystkie swoje gorzkie żale przekazaliśmy architektowi a ten naniósł je do projektu w formie poprawek.

Z ważniejszych zmian jakie wprowadziliśmy do projektu należy wymienić:

 

PARTER: likwidacja podcienia przy tarasie, przesunięcie drzwi tarasowych na środek ściany, wstawienie spiżarni między kuchnią a gabinetem, przesunięcie kominka z rogu na ścianę z kominem.

 

PIĘTRO: likwidacja balkonu od frontu (ale zostawiamy balustradę), likwidacja ścianki dzielącej łazienkę od pralni (w ten sposób powstanie salon kąpielowy z miejscem na pranie i suszarnię). Ponadto planujemy dodać po jednym oknie połaciowym w pokoju 2 i 3.

 

ELEWACJA I OTOCZENIE: w tym przypadku staraliśmy się usunąć wszystkie upiększenia, które niby to mają dodawać domu uroku ale de facto dodają mu kiczowatości, czyli wyprostowanie tarasu oraz schodów frontowych, wywalenie tych (nie wiem jak to nazwać) zgrubień na narożnikach domu oraz wyprostowanie nadproża w przypadku drzwi balkonowych od frontu.

 

Jednak najważniejszą zmianą w projekcie, a w zasadzie dodatkiem do niego było doprojektowanie częściowego podpiwniczenia. Piwnica w tym przypadku znajduje się pod salonem, kuchnią i schodami. Składa się ona z trzech zasadniczych pomieszczeń: klatka schodowa (12,03m2), spiżarnia na zaprawy i wina (pod kuchnią) – 7,19m2, kino domowe i coś jeszcze (może jakaś mała siłownia) – pod salonem – 42,46m2. Razem daje to powierzchnię 61,68m2..

Wiem, że istnieją różne opinie na temat piwnic i że w dzisiejszych czasach odchodzi się od tego typu rozwiązań, jednak z własnego doświadczenia wiem, że bez piwnicy funkcjonalność domu jest lekko ograniczona.

Winiooo
Długo się zastanawiałem czy w ogóle zakładać ten dziennik, no bo sztuka pisania blogów jest mi zupełnie obca, a i zdolnościami pisarskimi też nie mogę się pochwalić. Aż w końcu coś we mnie drgnęło… no i samo popłynęło :p

 

Posiadanie własnego domu zawsze było moim marzeniem. Pomijając już sam proces jego budowania wizja braku sąsiada za wszystkimi ścianami, pod podłogą i nad sufitem zawsze była pociągająca. Oczywiście zdaję sobie sprawę z tego, że dobry sąsiad nie jest zły, ale jest on dobry wtedy i tylko wtedy gdy znajduje się w odległości minimum 20 metrów od murów sypialni. Do tego trzeba jeszcze dorzucić możliwość wyjścia na ogród zrobienia grilla, skoszenia trawy, podlania ogródka czy wyhodowania jakiegoś warzywa. Takich przykładów można by mnożyć ale nie chodzi o to czego zdziczałemu mieszczuchowi brakuje gdy już ma dosyć miejskiej dżungli. Cała wizja była w swoich czasach trochę nierealna ponieważ budowanie domu dla rodziny dwuosobowej (żona i ja) nie miało sensu. Jednak jak to często bywa w przypadku młodych małżeństw, rodzina z czasem się rozrasta. Tak było i u nas. W grudniu 2010 roku na świat przyszła nasza córeczka Liliana :rolleyes: Już wcześniej wiedząc o nadciągającym nowym członku rodziny zaczęliśmy planować budowę domu bo mieszkanie w bloku z dzieckiem bez wystarczającej ilości miejsca było nie do przyjęcia. Tak więc rozpoczęło się wybieranie działki. Do dzisiaj nie doliczyłem się ilości kilometrów jakie zjechaliśmy żeby wybrać to jedyne miejsce. Opcja była tylko jedna musi to być część północna lub północno-wschodnia przedmieści Poznania (bo w Poznaniu aktualnie mieszkamy i z tym miastem wiążemy przyszłość), inna nie wchodziła w grę ze względu na długie dojazdy do roboty. Co to za przyjemność mieszkać na cichym i spokojnym osiedlu jeżeli codziennie dojazd do pracy zajmuje dobrą godzinę w jedną stronę. Po długich poszukiwaniach zdecydowaliśmy się na działkę w Kobylnikach. Na początku było trochę konsternacji związanej z budowaniem w pobliżu zachodniej obwodnicy Poznania jednak po dokładnej analizie uznaliśmy, że w naszym przypadku dochodzący hałas nie będzie uciążliwy (300m od drogi plus ekrany akustyczne powinny załatwić sprawę).

Zakup działki sfinalizowaliśmy bodajże 16 grudnia 2010 roku czyli 11 dni po narodzinach Lilki. Od tego czasu jesteśmy szczęśliwymi posiadaczami gruntów ornych klasy IV o powierzchni 0,1388 ha :wave:



×
×
  • Dodaj nową pozycję...