
Jak to bywa w większości przypadków pierwsze emocje związane z budową domu przeżywa się w urzędach. Zmagania z biurokracją zacząłem w lipcu 2011 roku. Nie miałem dużego ciśnienia bo i tak wiedziałem, że z budową ruszymy dopiero na wiosnę 2012 r. tak więc powoli, aczkolwiek skutecznie załatwiałem wszelkie formalności. Najpierw mapki, później wypis z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego (na szczęście moja gmina posiada takowy), kolejno warunki przyłączy, projekt i adaptacja. Wszystkie potrzebne dokumenty udało mi się zanieść do starostwa pod koniec grudnia 2011 r., tak aby nie wchodzić w nowy rok z nie załatwionymi sprawami![]()
Już po miesiącu stałem się szczęśliwym posiadaczem pozwolenia na budowę domu jednorodzinnego i bezodpływowego zbiornika na ścieki (no właśnie niestety nie mam możliwości podpięcia się do kanalizy ale miejmy nadzieję, że taki stan w niedalekiej przyszłości się zmieni).
Jeżeli chodzi o media to interesuje mnie woda, prąd i gaz (tylko i aż!). Z prądem i gazem sprawa jest prosta, puściłem papiery, zapłaciłem połowę kwoty za przyłącze i teraz muszę odczekać pewnie z pół roku, chociaż z energetyką to pies ich wie. Słyszałem o takich przypadkach, że potrafili ludzi przetrzymywać nawet 12 miesięcy
Druga sprawa to woda. Hmmm woda… tu już sprawa wygląda nieco inaczej. Co prawda w drodze biegnie wodociąg ale z tego co wiem (zasłyszane od zdruzgotanych sąsiadów), ze względu na to, iż osiedle znajduje się na wzgórzu, latem gdy ludzie podlewają sobie ogródki czasami zdarza się, że u tych którzy są wyżej woda z kranów przestaje lecieć (ot co)
![]()
W czasach kiedy tereny te były podłączane do wodociągów, a było to wtedy gdy jeszcze niewiele ludzi tu mieszkało, instalowano rury o średnicy, która miała zaspokoić potrzeby niewielkiej grupki ludzi. I nikt nie pomyślał o tym (no bo przecież trudno to przewidzieć), że przedmieścia dużych miast szybko się rozrastają i że za kilka lat nie będzie tu mieszkało 300 osób tylko 3000.
Zaniepokojony tym faktem pojechałem do komunalnych z zapytaniem o powyższe, a ci tylko zwiesili głowę i potwierdzili doniesienia sąsiadów. Na dodatek zapewnili mnie, że tak naprawdę to mogę się starać o wodę i oczywiście ją dostanę ale tylko na cele gospodarczo-bytowe. O osobnym liczniku na wodę do ogródka nie ma co liczyć. Dodatkowo Pan, z którym rozmawiałem zapewnił mnie, że sytuacja nie zmieni się pewnie w przeciągu kilku następnych lat. Jeżeli oni tak mówią to znaczy, że tak naprawdę sytuacja nie zmieni się przez następne 10 lat lub dłużej. Pomyślałem sobie, sytuacja nie wygląda za dobrze bo ja ogródki bardzo lubię, a one bardzo lubią wodę. No i tutaj pojawiła się misja „Muszę mieć wodę!!!”
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 848 wyświetleń