Łatwo zgadnąć jaka była odpowiedź burmistrza - przecież gmina robi to wszystko dla nas… bo jak już zbudują nam drogę, to będziemy chcieli żeby miała chodniki, oświetlenie, kanalizację i wodociągi (jednym słowem drugą Marszałkowską) … i jeszcze, że będą przecież naszą drogę utrzymywać, odśnieżać itd, … dlatego parametry muszą być zachowane i on by bardzo, bardzo, ale … no naprawdę … , ale proszę się nie martwić… ,ale gdyby mógł …
Jest taki cudowny rysunek Andrzeja Mleczki z końca lat 70-tych. Stoi sobie nygus, z kieszeni wystaje mu proca, facjata zaklejona na krzyż plastrami, a obok niego o głowę mniejszy, wystraszony knypek z podbitym okiem… i podpis pod obrazkiem (mniej/więcej): „nie mam do niego pretensji, że kazał mi zjeść żabę, tylko o to że teraz chodzi i rozpowiada, że zrobiłem to w imię naszej przyjaźni” Minęło prawie trzydzieści lat od tamtej pory i zawsze gdy jakaś władza od ostatniego referenta w urzędzie gminy do prezydenta RP wmawia mi że coś robi dla mojego dobra, przypominam sobie ten obrazek o „przyjaźni” polsko-radziecko (lub polsko - PZPR-owskiej jak kto woli) i sam mi się scyzoryk otwiera w kieszeni.
Róbcie sobie … tacy… owacy co chcecie, tylko nie mówcie że robicie to dla nas .
Ale do rzeczy.
W grudniu 2003 dostałem zaproszenie na sesję rady gminy, podczas której miał być uchwalany Plan Zagospodarowania Przestrzennego dla kilkunastu miejscowości.
Pojechałem i przyznam, że w ostatnich latach niewiele miałem równie traumatycznych przeżyć jak spotkanie z zarządem gminy, radnymi, autorami projektu PZP, rolnikami i innymi działkowiczami znad Nidzkiego, Rosia i Śniardw.
Zaczęło się od tego że burmistrz, a po nim osoby które sporządzały plan, zaczęły wyjaśniać że muszą porządkować chaos budowlany, trzymać się przepisów, dbać o ochronę środowiska i jako się rzekło robią to wszystko dla właścicieli gruntów… OK.
Ponadto, zostaliśmy poinformowani, że jeżeli ktoś nie będzie akceptował planu to nic się nie zmieni i nadal będzie miał ziemię rolną…OK.
Następnie zaczęli zgłaszać swoje uwagi zainteresowani. Szczególnie zapamiętałem grupę osób jeszcze starszych ode mnie, z Łupek nad Rosiem, którzy mieli stare, zagospodarowane działki. Tak się złożyło, że były one stosunkowo wąskie i wg planu, po zajęciu kawałka działki na drogę, szerokość niektórych spadała do 10m, utrudniając lub uniemożliwiając budowę jakichkolwiek domków. Także znaczna część starych nasadzeń, musiałaby zostać usunięta. Czy tak pytają ludzie?
Tak - potwierdzili projektanci.
Na co burmistrz - jeśli będzie wam za wąsko, dokupujcie sobie ziemię po sąsiedzku, a droga ma mieć 10m szerokości i już.
Panie zaczęły łkać, panom też głos się łamie, tłymaczymy, że przecież część nowych dróg w planach zagospodarowania ma mniejszą szerokość. Na to znowu władza: że tak, ale to w sąsiedztwie działek budowlanych lub letniskowych i gmina nie maargumentów i finansów na wywłaszczenia. Właściciele takich gruntów mogą budować, a wy jeśli będziecie się protestować i sądzić się z gminą (co potrwa lata całe) nie będziecie mogli legalnie budować.
Jednym słowem nie przepisy a szantaż.
W kuluarach podczas przerw tłumaczyłem wszystko radnym, a później już w trakcie sesji ponwnie preoruję, że plan niech będzie wg określonych zasad, ale przy odrobinie zdrowego rozsądku ułatwi nam życie i przyczyni się do rozwoju gminy.
Odniosłem się także do poszerzenia drogi na nieszczęsną cofkę, że ta spowoduje degradację walorów mojej działki, czyniąc ją bezużyteczną.
Na to projektanci, że mimo iż w naszym kącie pod lasem są tylko 3 działki (moja i 2 sąsiadów-niedoruszenia na przeciwko) droga się kończy i musi być miejsce do zawracania dla straży pożarnej i innych służb.
I wtedy zbystrzałem. Jaki koniec drogi? Przecież między naszym polem a lasem jest droga gminna, w większości zarośnięta lasem o szerokości ścieżki jedynie, ale jak wykarczują drzewa i krzaki - nikt nie będzie musiał zawracać.
Na to słyszę - Panie, mówi głowny projektant, jaka droga? przecież tam jest rów melioracyjny, strumyk taki ...
Tak........, no to zobaczymy
W końcu zaczęło się.
Będzie głosowanie...
... tak przynajmniej myślałem.