Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    7
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    43

Entries in this blog

mirmil99

zgodnie z obietnią przesyłam nasze pierwsze fotosy

 

http://images1.fotosik.pl/79/0a6ff83a5aff71a7.jpg" rel="external nofollow">http://images1.fotosik.pl/79/0a6ff83a5aff71a7.jpg

 

http://images1.fotosik.pl/79/01b6e4e1eb1c443b.jpg" rel="external nofollow">http://images1.fotosik.pl/79/01b6e4e1eb1c443b.jpg

 

http://images3.fotosik.pl/79/34f02829de1d181a.jpg" rel="external nofollow">http://images3.fotosik.pl/79/34f02829de1d181a.jpg

 

http://images1.fotosik.pl/79/4bce378ae7e7ceaa.jpg" rel="external nofollow">http://images1.fotosik.pl/79/4bce378ae7e7ceaa.jpg

 

http://images4.fotosik.pl/43/6aef64c8bb9e9806.jpg" rel="external nofollow">http://images4.fotosik.pl/43/6aef64c8bb9e9806.jpg

 

http://images4.fotosik.pl/43/125a7b97bcd44046.jpg" rel="external nofollow">http://images4.fotosik.pl/43/125a7b97bcd44046.jpg

mirmil99

i minął tydzień od ostatniego wpisu w moim dzienniku, a u mnie na działeczce się tyle wydarzyło...

W środę o 7 rano nasz "Bob budowniczy" przywiózł na działeczkę ekipę 10 ludków z łopatami ( trzeba było widzieć ich twarzyczki, co jedna to bardziej zakapiorska). Bob zrobił zbiórkę i każdemu z "budowlańcow" pokazał, gdzie mają kopać i po ile metrów fundamentów. Panowie nie odznaczali się zbytnią lotnością umysłu, błędny wzrok prowadził ich tam gdzie nie trza. Bob chyba niejasno się wyraził, w obcym języku czy cio, bo jeden to nawet zaczął kopać poza wytyczonym domkiem. Słowa "k....!! k....!! gdzie leziesz?" poskutkowały. Raju! Skąd nasz majster wziął tych chlopczyków....? spod budki z piwem? Mam nadzieję, że ww szanowna ekipa nie będzie murowała mojego domku. Patrzę w niebo, chmur przybywa, bedzie lać, pomyślałam zaraz chłopaki się rozlezą. Jak się później okazało na całe ich szczęście. Tam, gdzie mięli kopać to sama glina, sucha - twarda jak skała, bez kilofa nie da rydy, mokra-plastyczna i miękka, więc chłopakom właściwie się udało z pogodą. Fundamenty wykopali w jeden dzień, nawet im to sprawnie poszło (chyba ich nie doceniłam), na drugi dzień zabrali się za zbrojenie, a wczoraj w sobotę zalali fundamenty. Samo zalanie fundamentów to kwestia półtorej godzinki, oczywiście przy pomocy pompy, ale chyba nam za łatwo szło. Musiało cosik walnąć, nio i walnęło...może delikatnie, ale zawsze...a mianowicie zabrakło dosłownie 1,5 m betonu. I tym sposobem robota przedłużyła z 1,5 godziny, a do 5 h.

Dzisiaj niedziela, zamierzałam z mężem podlewać nasze fundamenty, ale deszcz z nieba odwalił za nas robotę.

Jutro postaram sie wklepic jakies zdjęcia

mirmil99

Raju! Czy Ci od koparek nie mogą spać czy cio? Wyobrazcie sobie, ze "pan koparkowy" zapowiedział się jutro o 7.00 na ściąganie humusu, a jutro sobota..... Człowiek nawet w weekend wyspać się nie może... Kolega z pracy mnie pociesza, ze teraz to juz tak zawsze bedzie i to przynajmniej przez dwa lata....hm... chyba się zaczęło...

 


To jest jazzowa wiadomosc, a mniej jazzowa to ta, ze nadal nie wiemy co z naszym kredytem? Dostaniemy czy nie? Ten pan doradca jest wkurzający, co on nam nienaobiecywal, ze wszystko pojdzie sprawnie, szybko i przyjemnie.On załatwi za nas dosłownie wszystko, a jak dobierał słówka i ładnie się uśmiechał. Skończyło się, a właściwie jeszcze trwa mniej obiecująco i kolorowo. Ten doradca to chyba myśli juz o prowizji jaką dostanie za zwabienie klienta (czyt. Olgity i Mirmiła), bo na pewno nie o naszym kredyciku. Kilka telefonów dziennie do naszego finansowego ulubieńca,kilka głuchych telefonów i jedno pytanko bez odpowiedzi: kiedy bedzię kasa??

 


Dajemy mu czas do poniedziałku. Przez weekend odpocznie to może będzie bardziej komunikatywny

mirmil99

No dobra pozniej dopisze, kolejne czesci naszej gehenny papierowej, bo jakos inaczej nie umiem tego nazwac.

 

Przechodzac plynnie do terazniejszosci, wlasnie wczoraj wytyczylem z Olgita domecek na dzialce i wcale nie byl nam do tego potrzebny zaden geodeta. Oboje stwierdzilismy, ze sa z nas doskonali skoczybruzdy. Bez przesady, az tak nawiedzeni nie jestesmy, wyznaczylismy kilka palikow, aby operator koparki nie zdjal nam humusu z calej dzialki. Po tej operacji, jak popatrzylismy co sie wydarzylo, bylismy w lekkim szoku. Wyszlo nam, ze okna od salonu bedziemy mieli w galeziach czeresni. Oj nie dobrze, bo jednak bardzo chcielismy ja zachowac, ale chyba niestety jej zimy sa policzone. Po tak "ciezkiej i wyczerpujacej" pracy pora była na małe cio nie co. Najprostszym sposoben na napełnienie pasibrzucha było upieczenie kielbasek nad ogniskiem, a drewna na działce u nas dostatek (tydzień temu wycielismy siedem drzew: dwa ogromne orzechy, dwie jablonki, dwie gruszki i olbrzmią czereśnie).

 

Jak sie domyslacie juz niedlugo, zaczynamy tak naprawde budowac, konkretnie w piatek lub w sobote, przybiega koparka, sciaga humus i jednoczesnie przychodzi geodeta i wytycza domecek. W kolejnym tygodniu wykonawca kopie rowy i lejemy lawy, a pozniej znow czekanie i obgryzanie paznokci.

 

pozdr

 

Mirek

mirmil99

Warunki zabudowy. Zaczynamy sie starac tak kolo polowy wrzesnia 2005.

 

Chyba nie mysliscie, ze tak od razu pozwolili mi zlozyc wniosek o WZ. Konieczne sa wszyskie warunki przylaczen mediow. Czyli polecialem do zakładu energetycznego, gazawniczego oraz wodociagow. Oczywiscie wszedzie kiedy indziej odpowiedzi, ale tego sie spodziewalem. Po dwoch dniach dostajemy juz z wodociagow, sliczna odpowiedz, ze robcie co chcecie, wode i scieki macie pod nosem. Bylem zachwycony urzedami. Dwa tygodnie pozniej ide do ZE, sa moje warunki energetyczne, musze czekac tylko 15 miesiecy na prad, cholera ciezka, ale tego tez sie spodziewalem, bo byl poprzednio wywiad zrobiony. Odnosnie gazu to inna historia. Lece sobie po warunki i dowiaduje sie ze sa we Wroclawiu bo moja sprawa nietypowa. To ja oczywiscie nie wiele myslac, juz cos przeczuwajac, jednak skladam wniosek do WZ, tak kolo poczatku pazdziernika. Przypominam sobie o tym gazie, lece do tego Wrocka, szukam po pokojach oczywiscie nikt nic nie wie, informuje moj zaklad w Olesnicy, no ok Pan ustalil, ze jednak jest osoba, ktora to we Wrocku ma. Dzwonie sobie do niej i mowie ze czekam juz jakies 6 tygodni, czlowieczek poskrobal sie po glowie i pow zebym zadzwonil jutro. Dzwonie jutro i tu mnie zdziwko chaplo, urzedniczek mowi niech pan przyjedzie sa gotowe. Moral z tego trzeba zawsze dotrzec do dobrego urzedniczka i to zawsze osoiscie. No dobra teraz musze prerwac mam spotkanie z wykowca, ale to tez kiedys opisze.

mirmil99

Czyli byl juz sobie wybrany projekt. Przyszedl czas na nasz kawałek ziemi na tej planecie. Tutaj sie wykazała Olgita. Posiada rodziców, a ja teściów a Oni mają babcie, która tutaj przyemigrowała z za Buga. I jak już przywędrowała to zajeła trochu ziemi. Tak ta ziemia sobie byla, czasem uprawiana, calkiem niezle truskawki tam były, a czasem nie uprawiana, ale za to były czeresnie.

 

 


No i Olgita po moich namowach zebrała sie w sobie i powiedziała "chcemy się budować", trzeba było widzieć ten zachwyt teścia , ale teściowa jakos staneła na wysokości zadania. Nawet uważam latwo poszlo i OJCOWIZNA Olgity została na nas notarialnie przepisana w akcie darowizny. Chociaz nie tak od razu. Jednak teściówka nie do końca sie sprawdziła. Działka w oryginale skłądała sie z 4 mniejszych kawałeczków. Szefowa zamieszania stwierdziła, ze trzeba to scalic. Ja skoro to nie bylo jeszcze moja ziemia, cicho sobie siedzialem i teściowka scalila, tylko musialem zaplacic geodecie 300 - to scalenie to byl wielki bład, co sie okazalo znacznie pozniej. Natomiast zaraz po akcie przekazania wszyscy byli niebywale szczesliwi. Zaczelismy papierowy etap budowy od warunkow zabudowy, ale o tym w nastepnym odcinku.

 

 


Olgita i Mirmił

mirmil99

no i nas rowniez zainspirowały historie szanownych kolegów.

 

Nasz pomysł na domek to totalny przypadek, a nawet więcej jakies dziwne zrzadzenie losu. Bo bylo to tak. Mamy kumpla zwanego Maniusiem, który sobie pracuje w hurtowni budowlanej. I kiedys sobie Maniutek przychodzi do nas na tak zwana flaszeczke, ale zeby nie przyjsc z pustymi rekami, to zabral plyte cd z projektami domow. No i ta plyta przelezala chyba z 2 miesiace i nikogo specjalnie nie zainteresowala, oczywiscie oprocz kolegi Manka, ktory bardzo chcial sie dowiedziec, czy my ja juz obejrzelismy. No dobra zlamalem sie i wsadzilem do kompa. I tu sie zaczelo, to byl ten przelom, jakas chyba choroba, albo cosik. Zawolalem szanowna malzonke, ktora sobie spokojnie chyba zmywala, oczywiscie nie specjalnie sie kwapila, zeby przyjsc, ale po chwili przydreptala. I tez tak jej zostalo. I wiecie co jest najlepsze, ze na tej plycie znalezlismy domek, ktory bedziemy niedlugo w ciagu dwoch tygodni, zaczynac budowac. Oczywiscie pozniej przejrzelismy calego neta, sporo gazet i takich roznych innych, to wlasnie ten pierwszy wygral, zreszta byl bezkonkurencyjny - Saturn z pracowni Domus. cdn zaraz nastapi.

 

A oto nasz domecek:

 

http://www.dobredomy.pl/l_images/007_01_w_s.jpg" rel="external nofollow">http://www.dobredomy.pl/l_images/007_01_w_s.jpg

http://www.dobredomy.pl/l_images/007_04_w_s.jpg" rel="external nofollow">http://www.dobredomy.pl/l_images/007_04_w_s.jpg

 

Olgita i Mirmił



×
×
  • Dodaj nową pozycję...