Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    59
  • komentarzy
    25
  • odsłon
    119

Entries in this blog

kardamina

Oszczędności

 

 

Podjęłam się tego remontu, nie tylko przez wzgląd na ogólną estetykę, ale i również przez wzgląd na szukanie oszczędności.

 

Oszczędnie zamierzam również przeprowadzić ten cały recykling - czyli na zasadzie "zrób to sam". Na ile, to całe "zrób to sam" mi się uda, nie wiem. Natomiast wiem, że wiele prac remontowych można wykonać samemu lub przy pomocy życzliwych mi ludzi - płacąc tylko za materiał, a nie za robociznę. To wszystko będzie się opierało o miarę moich możliwości finansowych.

 

Muszę tu nadmienić, iż cholernie boję się kredytów, zwłaszcza tych długoterminowych. Wiem i zdaję sobie sprawę z tego, iż ten cały bałagan będzie się mi ciągnął jak flaki z olejem - ale, kiedyś się przecież skończy. Prawda? :)

kardamina

 

Do jakich wniosków można dojść, czytając i oglądając wcześniejsze 4 wpisy?

 

Cóż... wniosek nasuwa się tu tylko jeden - ten dom wygląda tak samo z zewnątrz, jak i we wnątrz... Powiem szczerze - był już czas, kiedy pomyślałam sobie : po cholerę mi to było...

 

 

 

 

 

Uważam, iż w trakcie tego całego recyklingo mojego domu, "zniknięcie" włazu w łazience jest jednym z najrosądniejszych posunięć remontowych - ot, taka maleńka i bardzo konieczna przebudowa. W sumie, to dziwię się, dlaczego jeszcze nie jest poobdzierana tapeta nad drzwiami. Bo to, że brudna od przystawiania drabiny, to widać - a, że się jeszcze nie poobdzierała? Hm.... widocznie nikt mi nie wcisnął kitu przy kupnie tapety.

Gorzej będzie ze zniknięciem bojlera. Nie wiem, jak to rozwiącac? gdyż bojler jest podłączony do CO - czyli, ogrzewanie w nim wody latem jest elektryczne i zimą z pieca. Podejrzewam, że będę musiała zmienić całą instalację CO... a, to jest już sooory wydatek i raczej nie na obecną chwilę. Są tutaj rzeczy ważniejsze do wymiany niż bojler...

kardamina

 

Łazienka.

 

W łazience, prócz okna, mam takie oto 2 monstra

 

 

 

DSC00299.JPG

 

 

 

bojler i wcześniej już opisany, właz strychowy

 

 

 

DSC00300.JPG

 

 

 

Chcę się ich pozbyć. Nie wiem jeszcze jak i kiedy, ale chcę się ich pozbyć. Prawdę powiedziawszy, włazu strychowego pozbędę się już całkiem niedługo. Natomiast, kiedy "zniknie" bojler? Tego, niestety, nie wiem.

 

 

Ta niewiedza związana jest z kapitalnym remontem łazienki. W przyszłości chcę ją troszkę "przemeblować". A, to już są zupełnie odrębne koszty i inwestycja.

kardamina

 

Podłogi.

 

Bolą mnie ich różnice w wysokości (6cm, jak nie więcej), zakryte deski płytami pilśniowymi

 

 

 

DSC00272.JPG

 

 

 

progi

 

 

 

DSC00274.JPG

 

 

 

i utrzymanie poziomu. Przy czym dodam, że prawidłowe ustawienie mebli lub jakichkolwiek szafek jest niemożliwe.

Najgorzej wygląda "parkiet" z płyty wiórowej.

 

 

 

DSC00282.JPG

 

 

 

DSC00285.JPG

 

 

 

Na samym początku chciałam go cyklinować, jednak po głębszych oględzinach, zrezygnowałam. Jest za mocno zniszczona (czyt. zmurszała i podgnita) stara podłoga z legarami w jednym z narożników. "Parkietową" podłogę mam również w przedpokoju. Z tym, że tutaj płyta jest położona w całości na samym betonie. I tego "betonowego" poziomu podłóg, zamierzam się trzymać w całym domu - dla mnie to punkt wyjściowy. Najbardziej nierówna i zniszczona jest podłoga w kuchni. Obecnie pokryta wykładziną PCV dla zakrycia tych nierówności i dziwnych płytek ułożonych i przybitych do desek. Po prawie dwóch latach, ta gruba wykładzina z filcem wygląda, jak wygląda.

 

 

 

DSC00278.JPG

 

 

 

Jednym słowem, po całości to wygląda mało ciekawie.

 

 

 

Ściany.

 

Nierówne. Tak samo nierówne są sufity, jak i ściany.

 

 

 

DSC00321.JPG

 

 

 

DSC00320.JPG

 

 

 

Jak widać, nigdy nie były gipsowane i szpachlowane. Aż tak bardzo tego nie widać w jednym z pokoi, kuchni i łazience, gdyż tam założyłam tapety. A przecież wiadomo, że tapeta potrafi zakryć wiele. "Ceratowe" tapety w przedpokoju i werandzie, "odziedziczyłam" po poprzednich właścicielach.

 

 

 

DSC00287.JPG

 

 

 

Nie były prawie wcale zniszczone, kiedy się wprowadzałam - także... wymyłam je i są - pewnie będą jeszcze przez jakiś czas.

 

 

kardamina

 

Wcześniej było opisane poddasze, to teraz czas na okna

 

 

 

Obecnie mam zamontowane 4 duże okna drewniane podwójne, skręcane (widoczne na pierwszym zdjęciu domu). Wszystko byłoby dobrze, gdyby były one bez "zadziorów", równe i szczelne. Ale, niestety, wieje przez nie, jak nie wiem co. Najgorsze okno jest w łazience.

 

 

 

DSC00303.JPG

 

 

 

To stare okno skrzyniowe, niewymieniane wcześniej. Tutaj naprawdę wieje i non stop mam nakurzone. A tak być nie może.

Już nie chodzi mi o ten kurz i brud na parapetach, ale o bardzo duży (i nikomu niepotrzebny) ubytek ciepła. Powiem wprost - przez te moje okna zwyczajnie pizga, a nie wieje. Poza tym, po co mi takie wielkie okno w łazience?

 

Drzwi.

 

Są bardzo różne i osadzone na różnych wysokościach.

 

 

 

DSC00277.JPG

 

 

 

DSC00316.JPG

 

 

 

Wiem, że kiedyś było inaczej, że kiedyś remontowano i budowano z tego, kto co mógł i był wstanie zdobyć. Różnice w wysokości ich osadzenia są również związane z różnymi poziomami podłóg. Drzwi łazienkowe są na moje oko zbyt wąskie (szer.65). Taka szerokość będzie "przeszkadzać" z przyczyn praktycznych, kiedy wymienię okno łazienkowe na mniejsze. Przykrym widokiem, są obecnie drzwi zewnętrzne.

 

 

 

DSC00306.JPG

 

 

 

Niby odmalowane, jednak widać na nich znak czasu, który już zrobił swoje. To drzwi drewniane - szybko się wypaczają w zależności od pory roku i mają miejsce, gdzie wychodzi próchno.

 

 

 

Kopia%252520DSC00306.JPG

 

 

 

Te drzwi zamierzam wymienić w pierwszej kolejności (razem z oknami) - i z pewnością nowe drzwi, nie będą drewniane.

 

 

kardamina

 

To, co pokazałam wcześniej, to są tylko inspiracje zewnętrznej wykończeniówki. Zresztą, wszystkich inspiracji jest całe mnóstwo. A, jak będzie w rzeczywistości, to się dopiero okaże - wszystko w swoim czasie.

 

 

 

Dla przypomnienia dodam, iż to, co zastałam (kupując dom) i, co zrobiłam, kiedy mieliśmy zamieszkać (ja i dzieci) jest opisane w pierwszym wpisie dziennika dodane jako załącznik-cytat.

 

 

Zatem, zacznijmy od poddasza...

 

 

Nie będzie ono nigdy zamieszkane z prostych przyczyn:

1. zbyt mało miejsca na przyszłą klatkę schodową - trzeba byłoby takową dobudować,

2. strop, to tzw polepa (dwa rzędy solidnych desek, między nimi "coś upchane" i to wszystko zalane "jakąś" wylewką) - trzeba byłoby zerwać cały strop, wylać nowy i cały dach podnieść do góry,

3. słabe fundamenty - tu należałoby je wzmocnić i uzbroić odnowa.

4. dzieci - z tego, co widzę, to żadne z nich nie zamierza tu zostać. One mają swoje plany życiowe i nie zamierzam ich w tym kierunku blokować, tylko wspierać. A nawet, jeśli któreś z nich zechciałoby tu kiedyś zostać, to miejsce na budowę nowego domu jest. Także...

 

 

 

Poddasze-strych jest potrzebny i będzie potrzebny. Obecne wejście "na górę" znajduje się w łazience. Ot, taki sobie właz strychowy.

 

DSC00300.JPG

 

Jego widok jest równie powalający, jak jego obecna funkcjonalność. Pomijając już samo wejście

 

DSC00353.JPG

 

o, takie sobie "ruchome schody", które muszę przynosić za każdym razem, kiedy chcę wejść na strych - to wieje i kurzy się z niego niemiłosiernie. Non stop muszę myć grzejnik, który jest pod włazem, zamiatać i zmywać. Potrafi to wkurzać - bo, nie ważne czy jest w łazience sprzątane, czy nie jest, to i tak bałagan jest ten sam. Jednym słowem, totalny syf.

 

Planując remont, myślałam o wymianie obecnego włazu, na taki "z prawdziwego zdarzenia" ze schodkami. Jednak, nie. Patrząc na perspektywę "przyszłej" łazienki - ten "wynalazek" będzie zamurowany całkowicie.

Stąd, się wzięło w zamyśle "wejście na strych" z zewnątrz domu. A to, niestety, należy zrobić jeszcze przed wymianą dachu - gdyż, zaraz po tym zamierzam ocieplić strych - tzn, strop wyłożyć watą, a na to położyć deski lub grubą płytę OSB, by spokojnie można było tam chodzić.

kardamina

 

 

Jak on wygląda na zewnątrz, to już wiadomo.

 

 

 

A to moja inspiracja (ściągnięta z Internetu), jeśli mówimy tu o kolorze elewacji

 

 

 

dom_13504_wizualizacje1.jpg

 

 

 

a tu druga, biorąc pod uwagę wygląd "nowego" dachu (oczywiście, z dwoma kominami i kolorze brązu), jak i werandy, czyli "nowego" wejścia

 

 

 

dom_13714_wizualizacje1.jpg

kardamina

i, jeszcze jedno ...

 

 

... obiecałam sobie, że kiedy rozpocznę ten cały remont - będę wszystko zapisywać. Tzn, zapisywać: co chcę, by było zrobione, co kupiłam, co już zostało zrobione a co nie, co wypadło z remontu a co spowodowało opóźnienie zbliżającego się końca. Ot, tak dla wspomnień - jak to było, kiedy to było, i co się działo... :)

 

Do tej pory, wszystkie notatki związane z planami zakupów i robót, zapisywałam w takim małym zeszycie, który z powodzeniem mogę określić mianem Dziennik Recyklingu (widoczny również w pierwszym wpisie). A, od niedawna tutaj - na forum Muratora. Dla jednych może się to wydawać dość dziwne, jednak dla mnie jest to ważne.....

kardamina

 

 

W sumie, to pierwsza myśl o remoncie domu zrodziła się, kiedy miałam rozwalone ogrodzenie od strony ulicy. To był lipiec 2010r i generalny remont tejże ulicy - wymiana rur kanalizacyjnych z całą nawierzchnią. Wówczas, miałam na piśmie zagwarantowane "przez miasto", że budowlańcy, którzy musieli rozebrać moje ogrodzenie (zresztą, nie tylko moje), będą musieli założyć mi nowe ogrodzenie. Zrezygnowałam z tego - gdyż doszłam do wniosku, że po co mi piękne ogrodzenie, kiedy mój dom jest paskudny - szkoda pieniędzy na nową bramę i przęsła. Oczywiście, budowlańcy byli zadowoleni, bo mieli znacznie mniej roboty, i ja również. Już wtedy miałam troszkę inne plany, co do wymurówki nowego ogrodzenia. Dlatego, dziś mam frontowe ogrodzenie takie, jakie mam - czyli, tylko zwykłe słupki, osadzoną na nich bramę i siatkę. Nie żałuję tego, gdyż ładne ogrodzenie będzie później.

 

 

 

Dom w obecnym stanie jest widoczny na zdjęciu z pierwszego wpisu - to taka dygresyjna wzmianka, by się zbytnio nie powtarzać.

 

I, to właśnie to rozwalone ogrodzenie popchnęło mnie do tego, by ten dom był domem z moich marzeń - tak samo w wewnątrz, jak i z zewnątrz. Od tamtego czasu zaczęłam zbierać wszelkie informacje o tym, co można, gdzie można i za ile można kupić. Co można będzie zrobić we własnym zakresie, a do czego będę musiała wynająć ekipę remontowo-budowlaną. Bo przecież wiadomo, że przy gruntownym remoncie domu lub mieszkania, nie da się wszystkiego zrobić jak najtaniej i tylko we własnym zakresie. Po prostu, tak się nie da - a jakieś plany i wstępne kosztorysy (dla własnej orientacji) muszą być zrobione, by w pewnym momencie nie obudzić się z przysłowiową ręką w nocniku.

kardamina

 

Od prawie dwóch lat jestem właścicielem domu, stojącego na 10-cio arowej działce i wybudowanego na krótko po II wojnie - czyli przełom lat 1946 ÷ 1950. Pierwszy jego kapitalny remont został przeprowadzony z początkiem lat 80-tych. Przynajmniej takich informacji udzielili mi poprzedni właściciele, pozbywając się niechcianego kłopotu. Przyznam, iż również takie było moje pierwsze wrażenie, kiedy oglądałam mój "przyszły" nabytek.

 

 

Dziś nie żałuję niczego - choćby przez wzgląd na święty spokój, jaki dostałam od losu. Dziś najważniejsze dla mnie jest to, że mam mały domek, budynki gospodarcze, ładną działkę i w głowie jeden wielki plac remontowo-budowlany.

 

 

Jak już wspomniałam wcześniej - mieszkam w tym domu. Od momentu jego nabycia, "coś tam" w nim zrobiłam i zamieszkałam wraz z dziećmi. Jednak, to "coś tam" nie można nazwać gruntownym remontem. To wszystko było raczej odświeżane "na szybko".

 

 

Zatem, co mnie czeka przy "recylkingu" staruszka?

 

- wymiana dachu - to idzie na pierwszy plan,

 

- wymiana wszystkich okien i drzwi frontowych,

 

- ocieplenie domu,

 

- wymiana podłóg wraz z nową wylewką,

 

- wyrównywanie ścian i sufitów w całym domu,

 

- wymiana drzwi wewnętrznych,

 

- kapitalny remont łazienki i kuchni,

 

- całkowita demolka części budynków gospodarczych,

 

- nowe zagospodarowanie całej działki łącznie z nowym ogrodzeniem,

 

- itd, itd, itd...

 

 

A, co jeszcze "wypadnie" do wymiany po drodze? Hm... nie wiem, i na obecną chwilę nie chcę wiedzieć. Wiem tylko, że do tej wyliczanki chciałabym jeszcze dopisać wymianę całej instalacji elektrycznej i CO. Jednak, ta wymiana pozostanie do realizacji na "może kiedyś". Tu trzeba się liczyć z realiami - a przecież moje realia są takie, jakie są i głową muru nie przebije.

 

 

 

 

Na obecną chwilę, jestem umówiona na jutro (29.04), a najpóźniej poniedziałek (2.05) z dekarzem, by ostatecznie określił mi cenę za robociznę, potwierdził najbliższy wolny termin (sierpień), jak i podał w większym już przybliżeniu wartość samego materiału. Muszę przyznać, iż boję się tego spotkania. Ale, to nic...

 

 

... od czegoś przecież trzeba zacząć - prawda? :)

 

 

Ktoś, kiedyś powiedział "marzenia się spełniają - trzeba im tylko czasem pomóc, by się spełniły". Pamiętam, jak sama swego czasu straszliwie marzyłam o cichym i spokojnym domku. Domek już mam. Teraz pozostało mi już tylko zadbać o to, by był to domek z moich marzeń. Także... myślę i mam nadzieję, że kiedy sama wkroczę w 5-tą dekadę własnego życia, taki domek już będzie.

 

 

 

PS - mam również swoje miejsce na forum, pod tym samym tytułem, co dziennik - o czym, zresztą, świadczy mój pierwszy wpis w dzienniku, będący raczej próbą przed faktycznym "startem". Teraz nadszedł czas, by to wszystko uzupełnić ... :)

kardamina
Skoro opanowałam już wklejanie zdjęć na forum - to znaczy, że nadszeł czas, by pokazać "małe, co nieco"

 

d_budowy.jpg

 

Właśnie tak wygląda mój osobisty Dziennik Recyklingu z wszelakiego typu zapiskami, założony w sierpniu ubiegłego roku. A, tak wygląda domek, w którym mieszkam od prawie 2 lat.

 

DSC00310.JPG

 

DSC00346.JPG

 

Jak łatwo można się domyśleć - spoooro pracy i nakładu finansowego przede mną, by ten domek był domkiem z moich marzeń.

 

Wspomniałam już wcześniej, iż ten dom swój pierwszy remont kapitalny przeżył z początkiem lat 80-tych.

Wówczas, została tu założona instalacja CO i wodno-kanalizacyjna (przy tym zrobiono łazienkę i kuchnię). Wymienione były tylko 4 okna (na takie, jakie widać) i dobudowana weranda. W jednym z pokoi, poprzedni właściciele położyli "parkiet" na podłogę z desek, a w dwóch pozostałych płyty pilśniowe. Stare podłogi opierają się na legarach. Ogólnie rzecz biorąc i pomijając już różnicę w poziomach tych podłóg (co mnie też i wkurza), wygląda to wszystko niezbyt ciekawie i (nie ukrywam) mało atrakcyjnie.

Wg mnie, tak samo jest na zewnątrz tak i wewnątrz. :confused:

 

Co ja zrobiłam, kiedy miałam z dziećmi zamieszkać w tym domu?

Wymieniłam tylko piec do CO (to było wówczas najważniejsze), miskę klozetową i go odświeżyłam - gdyż tak najkrócej można to wszystko określić. Czyli, z pomocą szwagra i mojego ojca, pomalowaliśmy okna, drzwi, bojler, grzejniki i ściany. Położyliśmy tapety w jednym z pokoi, kuchni, łazience i wykładziny PCV wszędzie tam, gdzie się położyć dało dla zwykłego zakrycia „niedoskonałości” (zwłaszcza podłogi w kuchni). Chłopaki założyli mi jeszcze nowe wyłączniki, gniazdka, itd., itd., itd...

 

Ale, czy tak można mieszkać?

Owszem, można - na krótką metę, zapewniam, że można. Jednak, takie mieszkanie do końca życia w pewnym momencie przestało mnie kręcić. :roll:

 

-----------

- jeszcze jedno...

 

Układ wszystkich pomieszczeń... jest bardzo prosty - (prawie) symetryczny

uk%C5%82ad_pomieszczen.jpg

obrazek "na szybko" zrobiony w Corel'u :)



×
×
  • Dodaj nową pozycję...