Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    155
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    269

Entries in this blog

siłaczka

domek dla szóstki

I znów minął tydzień. Codziennie do późna na budowie, to znaczy - w domu. Za to w domu – to znaczy w mieszkaniu - bywamy jak w hotelu.

 

 


W poniedziałek na moją prośbę panowie porzucili prace na dole i zaczęli układać panele. Do środy skończyli całą górę i pokój babci.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/273.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/274.jpg

 


Dzięki temu mogliśmy zacząć przeprowadzkę. Za każdym razem pakujemy w samochód parę kartonów i worów. Z książkami już jesteśmy dalej niż bliżej – ciężkie cholerstwo, ale co zrobić...

 

 


Schody zostały tymczasowo oklejone starą wykładziną dywanową, i działają jak długa wycieraczka. Napracowałyśmy się z Mamą jak głupie. Dlaczego te schody nie są proste? Dobrze, że Mama jest krawcową. Nawet obszyła pierwszy stopień.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/282.jpg

 


A drewno na schody dopiero się suszy. Miał być dąb, potem buk, a w końcu stanęło na klonie.

 

 


Jacek zapłacił w gminie haracz za przyłączenie do sieci wodociągowej i kanalizacyjnej. Po 515 zł za każdą. Teraz czekamy na papierek. A w sobotę był geodeta i zrobił pomiary do inwentaryzacji powykonawczej.

 

 


W czwartek sprzedaliśmy mieszkanie. Oficjalnie i ostatecznie. Trochę żal -12 lat mieszkaliśmy – tu dorastały dzieci. Nawet nie pamiętają innego domu.

 

 


W łazience w tym tygodniu trochę mniejsze tempo, ale kafelki na ścianach są. Okazało się, że dziewczyny dobrze radzą sobie z fugowaniem, więc przejęły pałeczkę, bo mężczyźni byli zajęci czym innym.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/276.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/277.jpg

 


Fugi już są też zaimpregnowane – do tej roboty było dużo chętnych.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/280.jpg

 


W piątek byli hydraulicy. Założyli grzejniki w suszarni i w pokoju babci. Przesunęli kaloryfer w kuchni (bo mi wcześniej wyobraźni zabrakło ). Zamontowali umywalkę, muszlę i baterię prysznicową. Brakuje jeszcze brodzika i już można będzie się myć. Ale najważniejsze, że nie trzeba biegać do wychodka, bo w tym mrozie to nie bardzo...

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/275.jpg

 


He, he... Po tych zdjęciach można by sądzić, że kabina łukowata jakaś...

 

 


Podłoga w kuchni jest prawie wyłożona, Jacek docina kafle (maszynka pożyczona) i rozrabia klej, a Andrzej kładzie. Bardzo to kolorowo wygląda i teraz poważnie zastanawiam się nad kolorem mebli.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/281.jpg

 


W salonie będą takie same płytki, ale układane w karo i z dekorami. Długo nie mogliśmy nic kupić, straszliwie to drogo wychodzi. W końcu znaleźliśmy jakieś hiszpańskie płyteczki 8x8 cm, śmieszny mix – 8 różnych wzorków. Przywieźliśmy mały kartonik (wersja oszczędnościowa), a i tak zapłaciliśmy ponad 300 zł. Zgroza.

 

 


W sobotę był stolarz, więc mężczyźni zajęli się drzwiami. Osadzili wszystkie ościeżnice na górze i wstawili skrzydła. Na razie bez klamek, ale już bardzo się przestrzeń zmieniła.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/278.jpg

 


Ościeżnice są sosnowe i mieliśmy kłopot z pomalowaniem ich na odpowiedni kolor. Żadna lakierobejca nie pasowała do „jabłoni” drzwi. W końcu zmieszaliśmy „czerwień szwedzką” z „teakiem” i wyszło idealnie. Głupi ma szczęście.

 


Lakierowały znów kobiety, na zmianę, bo kto by to sam zdzierżył (śmierdzi paskudnie). Dobrze, że mamy wolny duży pokój.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/279.jpg

 


Ledwie zostały wyniesione ościeżnice, już trzeba było brać się za listwy przypodłogowe. Jacek przywiózł je od stolarza, bo tak wyszło najtaniej. Dajemy drewniane, te „panelowe” jakoś nam się w mieszkaniu nie sprawdzają.

 

 


Aha, z tymi drzwiami to nie poszło całkiem gładko. W pokoju Moniki otwór był za wąski, w naszej sypialni za niski, a na dole to w ogóle musimy wymienić dwoje drzwi na 70, bo nie ma mowy, żeby 80 cm się zmieściły.

 

 


Muszę przyznać, że jestem przerażona ilością kupowanych pierdółek koniecznie potrzebnych przy wszelkich pracach. Pianka, klej, silikon, wkręty, zawiasy, krzyżyki, pędzle, lakiery, listwy progowe... – ta lista nie ma końca, a wszystko w ogromnych ilościach i za każdym razem się okazuje, że jeszcze o czymś zapomnieliśmy.

 

 


Węgiel znów się skończył, spaliliśmy tonę w prawie 4 tygodnie. Okazało się, że jest problem z ekogroszkiem. W końcu przywieźli nam 3 tony (mniej nie chcieli) po 495 zł/t i jeszcze skasowali 80 zł za przywózkę. Ale Jacek stwierdził, że ten lepiej się pali. Może więc warto więcej zapłacić.

 

 


Ostateczna przeprowadzka zaplanowana na następny weekend. Skrzykujemy rodzinę i ochotników niespokrewnionych. Czasem myślę, że jesteśmy kompletnie porąbani, bo to najgorszy czas na taki maraton – nie dość, że za oknem ziąb, to jeszcze koniec semestru.

 

 


Kompletnie zasypało nam okna dachowe. Ale zima ma swój urok.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/283.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/284.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/285.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/286.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/287.jpg

siłaczka

domek dla szóstki

Tydzień minął. Niemożliwe.

 

 


Jedziemy dalej. Mam wrażenie, jakby z górki na saneczkach. Coraz szybciej i coraz mniejsza kontrola nad pojazdem.

 

 


Najpierw stolarz - zaczął robić futryny z sosny i chciał już wiedzieć, jakie będą skrzydła. Zatem w środę pojechaliśmy wybrać drzwi. 12 sztuk – bagatelka. Nie możemy szaleć, ale na szczęście te tanie nam się spodobały. Fuj, jaki tani gust!

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/272.jpg

 


Dostaliśmy 12-procentowy upust i odroczony termin płatności. Na górę pełne skrzydła, na dole przeszklone. Kolor: jabłoń. Jeszcze dobraliśmy klamki i klamka zapadła.

 

 


Już mieliśmy stamtąd wychodzić, ale Jacek zapytał o panele. Wracamy, oglądamy, wybieramy „dąb antyczny”.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/269.jpg

 


Jakiś promocyjny transport, jest tylko około 90-100 metrów, a my akurat tyle potrzebujemy. Szybka decyzja – bierzemy (19,50 - lepszej ceny nie będzie) trzeba tylko dokładnie pomierzyć. Umawiamy się na telefon i mierzymy. Wieczorem liczę – 104 metry.

 

 


O słodka naiwności inwestora! Utrzymujesz go w przekonaniu, że da sobie radę, podsuwasz pod nos jakieś powierzchnie użytkowe, a potem okazuje się, że pod skosami też jest podłoga. Łudzisz go, że już kupił wszystko, by po paru dniach się przekonał, że drobiazgi i dodatki kosztują drugie tyle.

 


Skąd człowiek wychowany w erze żeliwnych górnopłuków ze sznureczkiem i plastikowych dolnopłuków za 60 zł ma wiedzieć, że sam przycisk spłuczki do kibelka podwieszanego kosztuje co najmniej stówę? I że trzeba go osobno zakupić?

 

 


W czwartek przyjechały płytki gresowe na podłogi. Dziwna sprawa. Zamówiliśmy ciemnobrązowe, bo ja tak chciałam, choć Jackowi podobały się jaśniejsze (dobry mąż słucha żony, choćby niezadowolony ). Przywieźli nam rude – ani brązowe, ani beżowe – i podobają się nam obojgu. A w ofercie takich nie było. Widocznie tak miało być.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/268.jpg

 


W sobotę zjechały prawie równocześnie ościeżnice, drzwi i panele. Teraz tylko robić.

 

 


Jacek finiszuje z płytkami w łazience. Dziewczyny asystują i przyuczają się do zawodu.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/270.jpg

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/271.jpg

 

 


Andrzej fuguje. Skończył w kuchni, zabrał się za łazienkę. :)

 

 


Ja maluję. Pomieszczenie gospodarcze, zwane czasem suszarnią - zrobione, a prócz tego poprawki na górze, poprawki w kuchni, poprawki poprawek.

 

 


A w piątek Krysia znalazła pod naszą bramą podkowę. Może ktoś podrzucił na poprawę samopoczucia wykończonym wykończeniowcom?

siłaczka

domek dla szóstki

Blisko, coraz bliżej...

 

 


Drzwi konieczne, czyli oddzielające kotłownię od mieszkania, wreszcie są. Przy okazji panowie zamontowali progi w drzwiach zewnętrznych i tym samym znikły ostatnie dziury, które do tej pory jakoś głupio zapychaliśmy styropianem.

 

 


W łazience - po mozolnych pracach przygotowawczych - Jacek dotarł do etapu płytek. Przez cały czas jęczy, że nie ma odpowiednich narzędzi.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/260.jpg

 


W kuchni na ścianie też już część płytek (układa kolega - bo nie ma co robić w domu ). Zaczyna to wszystko jakoś wyglądać.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/261.jpg

 


Mimo wszystko (tzn. mimo braku pieniędzy) zamówiliśmy kafle na całą podłogówkę. Mój mąż – czaruś załatwił późniejszy termin płatności. Chcielibyśmy je położyć, zanim się wprowadzimy, choćby w przedpokoju i kuchni. Salon może poczekać.

 

 


Malowanie oficjalnie zakończone. Została wprawdzie część gospodarcza do ogarnięcia, ale kto by się tam czepiał szczegółów.

 


Mogę teraz powiedzieć, że pomalowałam osobiście wszystkie sufity. (Jacek wyręczył mnie tylko przy balansowaniu nad schodami, a dziewczyny w swoich pokojach). Szkopuł w tym, że jakby coś, to nie będzie na kogo zwalić.

 

 


Na schodach zielono i trochę żółto

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/266.jpg

 


Moja spiżarnia, niby piwniczka - i nawet ma światło.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/263.jpg

 


Salon zostawiłam sobie na koniec, żeby nabrać wprawy na mniej reprezentacyjnych kątach. I to był błąd. Oprócz wprawy miałam już taki przesyt machania wałkiem, że robota za nic mi nie szła.

 

 


Ściany w dużym pokoju ostatecznie są „słoneczne”. Po pierwszym pomalowanym kawałku spanikowałam, bo kolor był wyraźnie sraczkowaty. Po wyschnięciu – bardzo, bardzo odpowiedni.

 


A to jedyna ekstrawagancja, na jaką mogła sobie pozwolić taka konserwatystka jak ja. Ściana jasnoczekoladowa czyli kombinacja pigmentu koralowego i brązowego. No nie wiem, czy za parę dni tego nie zamaluję...

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/265.jpg

 


Nie ma jeszcze koncepcji zagospodarowania tej ściany. Może miejsce na rodzinne zdjęcia? Jacek proponuje kolekcję swoich - rentgenowskich.

 

 


Żeby nie było za ładnie, to już się pojawiły kłopoty. Mamy mokry komin. W sobotę byli dekarze. Obejrzeli i stwierdzili, że nieszczelna jest czapa.

 


Latem Jacek zdążył jeden z kominów przesmarować „tytanem – woda stop”, ale potem się połamał i już na dach nie wyszedł. Koniecznie trzeba to zrobić, ale nie teraz, kiedy wieje 100 km/h.

 

 


Mój mąż zaczął znów krążyć po urzędach. Mamy już odbiór instalacji elektrycznej.

 

 


Za oknem mamy Dolinę Pięćdziesięciu Pięciu Kałuż Polskich. Już nawet nie próbujemy wjeżdżać samochodem.

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/264.jpg

 


I jeszcze zdjęcia dla goralandrzeja:

 


przedpokój od strony łazienki

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/262.jpg

 


i od wiatrołapu (łazienka jeszcze w proszku)

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/267.jpg

siłaczka

domek dla szóstki

Co to ja napisałam prawie 2 miesiące temu?

- Skończyć i uruchomić instalację grzewczą

- Zrobić wylewki na podłogówce

- Zabudować płytami gipsowo-kartonowymi poddasze

- Zamontować schody na poddasze

- Zamontować kontakty i gniazdka, jakieś lampy

- Zrobić dolną łazienkę na tyle, żeby można było się myć i prać

- Pomalować ściany (gładzie brudzą niemiłosiernie)

- Wstawić przynajmniej 1 drzwi wewnętrzne – między mieszkaniem a garażem

- Zrobić podjazd do garażu, żeby można było wjechać samochodem

- Przewieźć nasze stare graty.

A dzisiaj wygląda to tak:

Ogrzewanie sprawuje się nieźle, mimo że nie ma jeszcze wszystkich grzejników. Część kaloryferów jest zakręcona, a temperatura cały czas 21 stopni, wczoraj było nawet 23 (na wysokości 1 metra, bo przy podłodze 24-25 stopni). Przestałam się bać chłodu w nowym domu. :D

Pełny zasobnik ekogroszku wystarcza na 4 doby, piec jest ustawiony na prawie minimum (52-53 stopnie), trochę grzejemy wodę, ale za oknem wciąż zima bardzo wiosenna.

Rekuperator cały czas na chodzie, w ogóle nie musimy otwierać okien. 8)

 

Wylewki się wygrzewają. Wzorowo popękały w przejściach między pomieszczeniami. :o W dotyku są przyjemnie ciepłe, a raczej przyjemnie nie-chłodne.

 

Na poddaszu Jacek jeszcze musiał zrobić cekolem poprawki na skosach nad schodami, bo ja bałam się tak wysoko wejść. Górna łazienka wciąż nie do końca zabudowana, czeka na swoją kolej, teraz są pilniejsze roboty.

 

Dolna łazienka się powoli wyłania z betonowego niebytu, bo już ma podwieszany sufit i blat pod umywalkę. Teraz Jacek stawia ściankę do prysznica.

W czwartek krótki wypad do miasta i zakupy: brodzik, umywalka, kibelek, bateria umywalkowa i bateria prysznicowa. :D

 

Poza tym zabrakło zielonej płyty g-k, źle policzyliśmy potrzebne kafelki :( - też trzeba było dokupić, ale teraz mam nadzieję, że już prawie wszystko do łazienki jest.

 

Do ekipy rodzinnej dołączył jeszcze sprzymierzeniec-ochotnik, kolega Jacka i w ten sposób gniazda i włączniki (kupione na allegro po cenach mocno oszczędnościowych) zostały zamontowane tam, gdzie są już pomalowane ściany. Do tego gołe żarówki i znów kroczek do przodu, bo w pokojach na górze można już normalnie włączyć światło.

Okazało się przy tym, że u Ali zostało zatynkowane jedno gniazdko, a w kuchni dwa. :evil: Jak to dobrze, że mamy zdjęcia instalacji. :D

 

Malowanie osiągnęło stan zaawansowany. Kolorowo jest już w przedsionku, w przedpokoju, w pokoju Babci, w kuchni, a nawet w spiżarni. 8) Do zrobienia górny hol razem z klatką schodową, salon i część gospodarcza.

 

W przedsionku pomarańczowo:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/256.jpg

 

W naszej sypialni wielki błękit:

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/257.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/259.jpg

 

Malują cały czas wyłącznie kobiety, nawet mama Jacka się włączyła. :o

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/258.jpg

 

Młodsze dziewczyny ochoczo pomagają przy ścianach, ale sufity niestety należą wyłącznie do mnie. :o Marzę o tym, żeby już się skończyły. Samo skakanie do góry i na dół to niezła gimnastyka.

 

Na drzwi (pomiędzy garażem a częścią mieszkalną) czekamy już 4 tygodnie. Miały być po Nowym Roku. Tylko kiedy to jest?

 

Co do pozostałych drzwi, to dziś stolarz pomierzył otwory, będzie robił ościeżnice, a skrzydła kupimy gotowe.

siłaczka

domek dla szóstki

Czterodniowy maraton malarski zakończony. Bardzo lubię taką pracę, ale to chyba dobrze, że jest niedziela, bo zbyt długo tak się nie da. Jesteśmy trochę połamane od machania wałkami.

 

Efekt – pokoiki dziewcząt zrobione na gotowo (jeszcze konieczne małe poprawki, ale to się nie liczy).

U Agaty ciepło – słonecznie i brzoskwiniowo.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/253.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/253.jpg

 

U Ali mieszanka fioletowego z wrzosowym w dwóch odcieniach – ładnie wygląda z białym.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/251.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/251.jpg

 

U Moniki cytrynowy plus seledynowy, ale wymieszany przez pomyłkę z „Jesiennym wrzosowiskiem” wyszedł trawiasty.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/252.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/252.jpg

 

A u Krysi po wielu przymiarkach są 4 kolory, z tego tylko jeden zidentyfikowany -groszkowy, a reszta to już czysta fantazja.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/254.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/254.jpg

 

We wszystkich pokojach są obudowane rury wentylacyjne. Myślałam, że po pomalowaniu wtopią się w ścianę i nie będą się rzucały w oczy. Ale dziewczyny właśnie te miejsca upatrzyły sobie na radosną twórczość.

Krysia nawet zrobiła sobie kwiatowe szablony.

http://www.konarzyny.edu.pl/my/255.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/255.jpg

 

„Kropla deszczu” okazała się pastelowym błękitem, więc z przyjemnością potraktowałam nią całe ściany łącznie ze skosami w naszym pokoju. Mam nadzieję, że będzie dobrym tłem dla sosnowych mebelków i wszystkich książek, które z konieczności tam będą musiały znaleźć miejsce.

Jeszcze muszę położyć drugą warstwę i wtedy coś pstryknę, bo na razie na zdjęciach niewiele widać.

Na dole zaczęłam malowanie sufitów, na razie wiatrołap i przedpokój. Ala zagruntowała kuchnię. Powoli do przodu, ale jeszcze mnóstwo pracy. Jeśli mama Jacka trochę u nas zostanie, to może mi uda coś się zrobić w tygodniu, po pracy.

 

Jacek uruchomił wreszcie rekuperator, który do tej pory bezczynnie byczył się na strychu, bo okazało się, że nie ma odprowadzenia skroplin. Teraz działa i na pierwszym biegu zupełnie go nie słychać.

 

W piątek weszliśmy jakoś tak sobie do sklepu i w ciągu paru minut wybraliśmy płytki do łazienki: Paradyż z wyprzedaży po 22 i 26 zł. Zielone.

Jacek wymierzył i rozrysował łazienkę, przymierza się do zabudowy.

 

A poza tym: parapety osadzone i obrobione, wory śmieci wywiezione, ekogroszek wniesiony do środka – nie próżnowaliśmy.

siłaczka

domek dla szóstki

8 dni trwała zabudowa poddasza. Skończyli akurat przed Wigilią.

 


Zostały do zrobienia nieduże a kłopotliwe końcówki w łazience.

 

 


Na czas poświąteczny zaplanowaliśmy rodzinne malowanie i właśnie jesteśmy w trakcie.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/247.jpg

 


Wczorajszy dzień trzeba było zacząć od wielkiego sprzątania. Po kilku godzinach totalnego zakurzenia bałagan został ujarzmiony i spoczął potulnie w czarnych worach, a dziewczyny zabrały się za gruntowanie. Oczywiście każda w swoim pokoju. Szło tak sobie, bo efekt słabo widoczny, a łapki bolą. :)

 


Po południu sprawa się skomplikowała, bo mamy tylko jedną porządną lampę, na górze jeszcze brakuje oświetlenia. Udało mi się namówić dziewczyny, żeby wspólnie malowały po kolei wszystkie pokoje. No i poszło. Wygłupiały się oczywiście, czas im szybciej zleciał i z moją pomocą wszystkie cztery pokoiki zostały zagruntowane.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/248.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/249.jpg

 


Dziś malowania dzień drugi. W świetle dziennym lepiej się pracuje. Biel powoli staje się bielą. A poza tym babcia przybyła z pomocą zaopatrzeniowo- żywnościową i mogliśmy zjeść prawdziwy obiad.

 

 


Ja gruntuję, końca nie widać, ale kiedy odkryłam, że zagruntowane ściany mniej brudzą, moja motywacja znacznie wzrosła. Uroda ścian wprawdzie na tym cierpi, ale co tam.

 

 


Farby mamy w znacznej części darowane, a darowanym farbom się w zęby nie zagląda. Jutro będę próbować, jak na ścianie wygląda „Kropla deszczu” albo „Posrebrzane żyto”. W wiaderku widać lekko niebieskawą biel. Dziewczyny wybrały sobie pigmenty – rzecz jasna każda inne, bo to punkt honoru – będziemy mieszać.

 

 


Tymczasem Jacek obsadził parapety. Najpierw u góry, bo tam zaczynamy z malowaniem. Okazało się, że rzeczywiście trzeba koniecznie dawać rozpórki, bo mimo sporej wagi parapety wysadzają w górę.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/250.jpg

 


Przed świętami Jacek uruchomił podłogówkę i teraz jest tak ciepło, że trzeba było przykręcić kaloryfery. Poza tym mamy ciepłą wodę, a w garażu umywalkę i już jest nieźle.

 

 


Od początku grzania spaliliśmy ponad tonę ekogroszku i dziś trzeba było zamówić kolejną. Trochę mnie to przeraża. Trzeba się szybko przeprowadzać.

 

 


Balkon jest zaizolowany, a na dole w wykuszu powoli znika wilgotna plama.

 

 


Na zewnątrz też się zmieniło. Znikły obie góry ziemi. Wszystko rozepchnięte wokół domu. Pospółka wrzucona na podjazd. Nieciekawie to wygląda, okropnie nierówno, ale jakoś nie ciągnie mnie do pracy na zewnątrz. Dzisiaj spadło trochę śniegu. Może to trochę przykryje?

siłaczka

domek dla szóstki

Inwestor się rozkręca i coraz więcej dłubie na budowie, którą uparcie nazywa już domem – w odróżnieniu od mieszkania. Trochę się boję, żeby nie przeholował, bo jednak siły wciąż jeszcze nie te.

 


Skrzynia na węgiel została sklecona, a potem z młodszymi pociechami napełniliśmy ją ekogroszkiem. No i już wiadomo, że pojemność tej skrzyneczki to właśnie około tony. Mało trochę...

 

 


Jakoś tak przy okazji mój mąż nabył też materiał na podłogę stryszku. Panele podłogowe po 4 zł za metr, z widocznymi przebarwieniami - na stryszek w sam raz. Koszt: 200 zł.

 

 


Na parterze Jacek zamontował kolejne dwie lampy. Starocie, kiedyś wyeksmitowane do piwnicy, ale świecą i to jest ważne. Można coś tam po południu podłubać, a dzień coraz krótszy. W garażu przybyła jeszcze jedna lampa, tym razem zakupiona i teraz garaż jest najlepiej urządzonym pomieszczeniem. Dziś przytargaliśmy jeszcze starą umywalkę i przy dobrych wiatrach będzie może w garażu też woda.

 

 


Dwa dni zeszły Jackowi na montowaniu światełek przy schodach. Kupione parę miesięcy temu, jeszcze przed wypadkiem, doczekały się wreszcie i oto są.

 

 


Parapety wewnętrzne zamówione. Co dwie głowy, to nie jedna – decyzja została podjęta. Ostatecznie wszystkie z aglomarmuru, robione u kamieniarza. Jaki efekt – zobaczymy.

 

 


Dziś zostały położone pierwsze płyty gipsowo-kartonowe na poddaszu. Gotowy pokoik Agaty i dziupla Krysi. Panowie narzekali, że jest im na poddaszu za ciepło, więc piec został chwilowo wyłączony. Na razie przy stałym paleniu mamy ok.13 stopni na parterze, ale na górze jest wyraźnie cieplej.

 

 


Ja spędziłam popołudnie przy oknach. Jakie licho mnie podkusiło, żeby posłuchać tych mądrych doradców i zostawić tak długo folię ochronną? A gdzie czytanie ze zrozumieniem? Tam jak byk stoi: zdjąć po montażu. Można było wtedy jednym pociągnięciem zdjąć cały pasek, a ja dziś skubałam po kawałeczku.

 

 


Dziś też dotarło do nas, że izolacja balkonu jest sprawą absolutnie najpilniejszą. Wykusz jest od góry przemoknięty, widać wilgoć na ścianie.

siłaczka

domek dla szóstki

W czwartek odbył się rozruch pieca. (łącznie z odprawieniem koniecznych świeckich obrzędów, żeby się dobrze paliło ). Wszystko pięknie działało, łącznie z podłogówką, ale pod wieczór Jacek wyłączył piec, bo coś tam. Wczoraj rozpalał sam, a dziś już tylko pojechaliśmy sprawdzić, jak działa. Potwierdzam: działa!

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/241.jpg

 


Jednak ja nawet nie próbuję zgłębić tajemnic wszystkich zaworków i elektronicznego sterowania. Wystarczy, że inwestor się do tego przykłada. Bardzo! Wczoraj siedział przed piecem jak przed telewizorem. Miły widoczek.

 

 


W związku z powyższym niezbędne okazało się nabycie opału. 100 kg ekogroszku przywiózł inwestor w workach (woreczkach) na rozruch, a reszta przyjechała luzem. Tona, a wygląda jak garstka. Teraz problem, gdzie to złożyć. Jacek przymierza się do zbicia jakiejś skrzyni.

 

 


W piątek zostały zrobione wylewki na podłogówce. Teraz sobie schną, a my grzejemy tylko kaloryferkami. Na dole jest na razie znacznie chłodniej, bo tu są tylko dwa grzejniki. Trzech zbrakło, będą później. Za to u góry jest dość cieplutko, mimo że ocieplenie poddasza ciągle nie skończone. Wilgoci mnóstwo, widać gołym okiem, więc wietrzymy.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/236.jpg

 

 


Wymurowany jest też murek oporowy przy wjeździe do garażu. Została do zrobienia tylko końcówka, ale to już z cegły klinkierowej. Obsypanie tego z obu stron jest na mojej głowie. Wreszcie udało mi się oczyścić całą działkę z gruzu i wrzucić to wszystko pod podjazd, oczywiście przesypane piaskiem. Konkurencję "slalom z taczką" opanowałam do perfekcji.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/242.jpg

 

 


Do czasu wylewek prawie wszystko trzymaliśmy w garażu, więc wczoraj przyszła pora na odgruzowanie tegoż. Całe popołudnie zeszło, ale efekt jest. Na dodatek Jacek zamontował pierwszą docelową lampę (stara, wygrzebana gdzieś w zasobach piwnicznych), którą można normalnie włączyć pstryczkiem i znów zrobiło się trochę lepiej.

 

 


Zamówione są już drzwi, które oddzielą garaż od mieszkania, ale poczekać trzeba ok. 3 tygodni.

 

 


Aha, dekarze byli, więc jest już opierzenie z jednej i z drugiej strony. Niestety, jedna dachówka została uszkodzona, do wymiany. I nie mamy jeszcze dokończonej odgromówki, choć drut nabyty.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/238.jpg

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/239.jpg

 

 


Nabyta też papa termozgrzewalna na izolację balkonu, pożyczony palnik, tylko zrobić.

 

 


Pracy mnóstwo, czasu mało. Ale jest dobrze, coraz lepiej.

 


Zwłaszcza jak świeci słońce.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/240.jpg

siłaczka

domek dla szóstki

5 grudnia

 


Są jakieś korzyści z choroby, a raczej chorobowego. Na przykład takie, że inwestor może parę razy dziennie zaglądać na budowę i doglądać prac. A dziś były tam trzy ekipy.

 

 


Elektryk robił w instalacji poprawki potrzebne do podłączenia ogrzewania.

 

 


Dwóch panów zrobiło wykop pod murek oporowy, jaki musimy postawić wzdłuż wjazdu do garażu. Trochę gruzu przerzucili na podjazd i tym samym poziom jest już całkiem niezły.

 

 


A przede wszystkim rozłożona została cała podłogówka. Ślicznie wygląda.

 


Miejscami oczywiście źle był rozłożony styropian, trzeba było poprawiać, bo nie byłoby miejsca na wylewkę. W górnej łazience w ogóle musiały być poprawki, bo wyszłaby nam różnica poziomów.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/235.jpg

 


Po południu panowie podłączyli piec. Zadecydowaliśmy też , gdzie umieścić rozdzielacze do podłogówki.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/234.jpg

 


Niedzielna wizyta w OBI zaowocowała zakupem schodów strychowych. Może nie są przecudnej urody, ale to kolejny krok do zamknięcia poddasza i doprowadzenia do zamieszkania.

 


Zobowiązaliśmy się do opuszczenia mieszkania w lutym. Teraz to już tylko do przodu musi iść.

siłaczka

domek dla szóstki

1 grudnia

 


Wreszcie zaczyna się coś dziać, a nam akurat skończył się dostęp do internetu. Zrezygnowaliśmy z dziadowsko drogiego SDI, a TPSA dziś skwapliwie nas odłączyła. Jacek załatwia coś w zamian i za mniejsze pieniądze, ale to jeszcze trochę potrwa.

 


Ale ja dziennik i tak prowadzę w Wordzie, a potem wklejam.

 

 


Wiadomość dnia:

 


Mamy mercedesa! Zajeżdżamy dziś na budowę, żeby dom przewietrzyć, a tu w garażu stoi sobie nowiuśki, zgrabny, pomarańczowy kocioł R-ECO.

 


Jutro mają być panowie od ogrzewania. Bardzo na to liczę, bo domek byłby całkiem już fajny i przytulny, gdyby było w nim ciepło.

 

 


W tygodniu zrobiliśmy maluśkie zakupy: jakieś wkręty do płyt gipsowo-kartonowych, jakieś brakujące śrubki do klamek i śmieszne plastikowe ślimaczki do mocowania w styropianie np. lamp. I była to naprawdę miła odmiana – wydać na budowę 69zł - po tych wszystkich tygodniach czekania i bezczynności. :)

 

 


Pojutrze wybieramy się do OBI. Liczymy na jakieś dobre ceny np. schodów na poddasze.

 

 


Dziś Jacek kupił osadniki do rynien. Koniecznie trzeba zrobić odprowadzenie deszczówki.

 

 


Na poniedziałek umówiony pan do kopania, bo trzeba przygotować wykop pod murek oporowy. Inaczej nie ma mowy o zrobieniu podjazdu do garażu.

siłaczka

domek dla szóstki

Ogólny zastój budowlany trwa. To znaczy brak jakiejkolwiek ekipy fachowców czy „fachowców” na budowie. Najbliższy prawdopodobny termin dalszych prac to wtorek – oczywiście instalatorzy c.o. Od nich zależy dalszy postęp.

 

 


Szef ekipy elewacyjnej zajechał któregoś dnia po rusztowania i narzędzia. Moją nieśmiałą uwagę na temat zaginionego przedłużacza przyjął bez protestów. Zaoferował jakiś kabel w zamian, a gdy go nie znalazł, wyciągnął 30 zł i wyraził nadzieję, że wystarczy na nowy. W dodatku przeprosił.

 

 


Z doskoku trochę rodzinka pracuje.

 


Na przykład gdy materiał przyjeżdża – bo o to inwestor zadbał akurat wtedy, gdy się wybrał na wywczasy do szpitala. Pogoda pod psem, ciemności egipskie, a tu pan u drzwi: „Cement i regipsy przywiozłem”. W pięć minut dziewczyny ściągnięte od kolegi, wskakujemy w ciuchy robocze, samochód wyprowadzony i jedziemy na działkę. W pół godziny wszystkie płyty g-k wniesione do garażu. Dziewczynom chyba trochę ciężko, ale to twardziele - ani pisną.

 

 


Wczoraj i przedwczoraj korzystaliśmy z iście wiosennej pogody, żeby trochę uporządkować teren wokół domu. Efekt jest taki, że fundamenty są obsypane, znikła sterta gruzu pod kuchennym oknem, a ja czuję w plecach takie mięśnie, o których nie wiedziałam, że je mam.

 

 


Inwestor otrzymał natomiast odpowiedzialne zadanie na miarę obecnych sił: przymocowanie klamek okiennych. I drugie: policzyć potrzebne gniazdka i włączniki. Niestety, trudno się domyślić, co kryją w sobie puszki, a pamięć zawodna. W domu liczymy po zdjęciach instalacji.

 

 


Aha! Inwestor robi postępy w chodzeniu. Porzucił jedną laskę, potem drugą. Wdrapał się na pięterko domu po prawie 3 miesiącach i wreszcie obejrzał na własne oczy wszystkie doróbki i niedoróbki. Nie wiem dlaczego nie może nic w tym dzienniku skrobnąć. Przydałoby się jakieś świeższe spojrzenie na naszą budowę, bo ja niestety mam coraz mniej zapału i coraz częściej zadaję sobie pytanie „po co mi to było?”

siłaczka

domek dla szóstki

Koniec narzekania. Pozytywów trzeba szukać.

 

 


Badania urologiczne po 2 miesiącach od wypadku wypadły pomyślnie, inwestor powoli staje na nogi (na razie na jedną nogę i wspierając się na dwóch laseczkach). Od jutra niestety znowu szpital, ale w każdym razie jest lepiej i to pozwala trochę bardziej optymistycznie patrzeć w przyszłość, również budowlaną.

 

 


Zdecydowaliśmy, że budowę doprowadzamy do stanu „minimum do zamieszkania” z zaliczki za mieszkanie. Nie takie były plany, ale trudno, jak trzeba, to trzeba.

 


Podczytuję cudze dzienniki, żeby ustalić, jak bardzo minimalne może być minimum. Wyszło mi tyle:

 


- Skończyć i uruchomić instalację grzewczą

 


- Zrobić wylewki na podłogówce

 


- Zabudować płytami gipsowo-kartonowymi poddasze

 


- Zamontować schody na poddasze

 


- Zamontować kontakty i gniazdka, jakieś lampy

 


- Zrobić dolną łazienkę na tyle, żeby można było się myć i prać

 


- Pomalować ściany (gładzie brudzą niemiłosiernie)

 


- Wstawić przynajmniej 1 drzwi wewnętrzne – między mieszkaniem a garażem

 


- Zrobić podjazd do garażu, żeby można było wjechać samochodem

 


- Przewieźć nasze stare graty.

 


To chyba wszystko.

 


Liczę na to, że nasze dziewczyny, zaprawione w bojach harcerki, dobrze zniosą spartańskie warunki.

 


Ktoś tu pisał na forum, że jak żona jest „fruziowata”, to on nie radzi wprowadzać się do niewykończonego domu. Chyba nie jestem fruziowata...

siłaczka

domek dla szóstki

Dopadło i mnie - dołek budowlany. Każdy chyba przeżyć to musi. Nawet jak nie ma powodu. A ja mam.

 

 


Instalatorzy CO będą nie wcześniej niż po 15 listopada. Czekamy, nieco zrezygnowani. A mamy inne wyjście?

 

 


Ocieplenie poddasza idzie jak krew z nosa. Gość zjawia się od czasu do czasu i coś tam stuka, ale generalnie postępy znikome.

 

 


W ogóle jak patrzę na historię tej naszej budowy, to nie widzę żadnej ekipy, z której bylibyśmy od początku do końca zadowoleni. Kurczę: pech czy zbyt wysokie wymagania?

 

 


Do niedawna najlepsze notowania mieli dekarze, ale teraz czekamy na nich już któryś tydzień z kolei. Podobno pracy jest na 2 godziny, ale trudno im tyle czasu dla nas znaleźć.

 

 


Zadowoleni byliśmy z pracy tynkarza (i od gładzi), choć pomocników miał – pożal się Boże. Ale na koniec wywinął mi taki numer, że nie skończył roboty i wybył, wyciągnąwszy ode mnie więcej kasy, niż było umówione (A po coś głupia babo płaciła przed końcem? ). Nie bardzo mam ochotę znów go widzieć na budowie, choć Jacek twierdzi, że powinien zrobić to, za co dostał zapłatę.

 

 


Ociepleniowcy elewacyjni jeszcze nie zabrali od nas rusztowań i narzędzi, ale za to zabrali swój sprzęt grający razem z naszymi przedłużaczami. Jeszcze się łudzę, że je odzyskamy.

 

 


Mówię sobie, że więcej takich felernych ekip nie zdzierżę. Ale wiem przecież, że inaczej się nie da. Dlatego mam doła.

siłaczka

domek dla szóstki

Wielka odsłona

 

 


Ostatni dzień tynkowania odbył się z taką oto widowiskową kurtyną. Zrobiła na mnie wrażenie i nie mogłam nie uwiecznić.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/232.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/233.jpg

 


W zeszłym tygodniu trochę wiało i popadywało , ale szef ociepleniowców zdecydował, że mają dokończyć, bo z pogodą może być jeszcze gorzej (i miał rację). Teraz nie ma już ani plandeki, ani rusztowań, okna z grubsza oczyszczone, teren z bardzo grubsza uporządkowany. Krótko mówiąc: akcja „elewacja” zakończona (cokół na później). Nawet znam już koszty:

 


10 400 zł - materiały

 


8 000 zł – robocizna

 

 


W sumie przeliczyliśmy się trochę, zresztą nie pierwszy raz. Ale z drugiej strony trzeba myśleć pozytywnie: teraz byłoby drożej. Jeszcze udało się dostać dobrą cenę styropianu, dziś jest o 40% droższy.

 

 


Poza tym żyliśmy dość długo w błogiej nieświadomości, ile naprawdę mamy ścian do ocieplenia i otynkowania. Zasugerowaliśmy się projektem, gdzie jak byk stoi: ściany zewnętrzne 185 m kw. W trakcie prac trzeba było domawiać materiały. Na koniec okazało się, że jest 238 metrów. I nawet nie dowierzałam wykonawcy (co mi będzie szpanował laserową miarką), więc zmierzyłam sama, miarką nie-laserową. Niestety, się zgadzało.

 

 


No i mamy teraz dziwną sytuację. Z zewnątrz dom wygląda na skończony – znajomi pytają, kiedy się wprowadzamy. Za to w środku – daleko w polu. Szczerze mówiąc, postępów jakichkolwiek brak. A my nie mamy pieniędzy.

 

 


Właśnie teraz mieliśmy większość prac wykonać sami, zaoszczędzić na robociźnie. Ale inwestor ciągle w łóżku, a ja i młodociane pomocnice możemy co najwyżej wykonać takie prace, jak na przykład porządkowanie strefy wejścia. Idzie nam to powoli, ale już wygląda znacznie lepiej. :)

siłaczka

domek dla szóstki

Nigdy, przenigdy nie należy chwalić ekipy przed zakończeniem pracy. Elewacja miała być zrobiona w 2 tygodnie. Tymczasem niebawem tych tygodni będzie 5, a końca nie widać. Po pierwszym przestoju mamy drugi. Pretekstem jest niezjawienie się dekarzy, którzy mieli jeszcze zrobić obróbki blacharskie.

 

 


Od tej strony już prawie gotowe, nawet rusztowania znikły. Widać, co jeszcze powinni zrobić dekarze.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/228.jpg

 


Tak wyglądają teraz parapety. To okno od łazienki. Fugi ostatecznie są 6mm.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/229.jpg

 


Ale od strony wjazdu położony tylko podkład (z daleka nie widać), nieskończone parapety, a na dokładkę ogólny bajzel. I nawet by mnie to zbytnio nie obchodziło, gdyby nie obawa, co będzie z pogodą.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/230.jpg

 


W środku niewiele się zmieniło. Rozłożony jest styropian pod podłogówkę. Czekamy na instalatorów.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/231.jpg

 


Czas leci nieubłaganie. Wprowadzenie się w tym roku staje się mało realne. Ze względu na czas i na koszty.

 


We wrześniu rozliczyliśmy kolejną transzę. Dostaliśmy ostatnią i teraz już wiadomo na pewno, że z kwoty przyznanego kredytu straciliśmy 5,5 tys. na różnicach kursu franka. Niby się wie, że to możliwe, kiedy się podpisuje umowę, ale jakoś trudno przełknąć.

 

 


Wiemy też, że pieniędzy mamy za mało na wykończenie domu. Cały czas liczyliśmy na zwiększenie kredytu, ale okazało się to niemożliwe (zmiany po 1 lipca – zdolności kredytowej brak na więcej, tym bardziej że dochody nam spadły).

 

 


Z drugiej strony przeciąganie budowy mija się z celem, nie stać nas na to. Dlatego teraz próbujemy ustalić, co jeszcze bezwzględnie jest potrzebne do zamieszkania, a co może poczekać. I zapewne na takie niedokończone salony będziemy się wprowadzać. Jeśli oczywiście wilgotność będzie przyzwoita.

siłaczka

domek dla szóstki

Ekipa ociepleniowa znów zjawiła się na placu. Rozmnażają się chyba, dziś doliczyłam się sześciu. Ale też tempo mają dobre.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/224.jpg

 


We wtorek chciałam powiedzieć, jakie szerokie mają być fugi w parapetach (majster proponował 10 mm, ja chciałam 5 i stanęło na niczym), a tu już pierwsze parapety położone. Dzisiaj zajeżdżam - są już fugi. (zdjęć brak).

 

 


Wczoraj pojawił się pierwszy kolorek. Konsternacja. Na pewno nie wybierałam takiego żółtego. Ale jest ciepły, wesoły. I pasuje. Już się oswajam z tą myślą – zimą będzie ładnie.

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/226.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/225.jpg

 


A dziś co widzę – na żółtym gruncie tynk znacznie jaśniejszy, pastelowy. No tak, ten wybierałam. Też dobrze.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/227.jpg

 


Dziś też na górze działał dekarz. Wymieniał dachówki na wentylacyjne, pomierzy rynnę do balkonu – ma to zrobić po niedzieli. Takie sprawy załatwia na telefon Jacek. Albo takie, jak poprawki elektryka – źle wyprowadzony kabel do lampy nad drzwiami. Ja daję cynk, że coś nie gra, a on dzwoni. I jakoś to się toczy.

siłaczka

domek dla szóstki

Wylewki

 

 


Zrobione są na razie we wszystkich pomieszczeniach, w których nie będzie podłogówki, czyli ok. 140 m. Trochę mnie to nerwów kosztowało, jak widziałam tempo prac, ale co tam – już jest po.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/223.jpg

 


Znów trzeba było zamawiać piasek, cement i coś tam jeszcze. Ale od tego jest już Jacek – to jego działka.

 

 


Starałam się być na budowie, ale z czasem jest cienko. Byłam przy układaniu styropianu na dole. Nie mogłam nie zauważyć, że miejscami jest to źle zrobione. Mówię, że ma być na mijankę. Nie po to się daje dwie warstwy, żeby się szczeliny pokrywały. Przekładał styropian, mierzył, marudził, coś mówił o oszczędzaniu. Musiałam pokazać, jak ma przełożyć. Nie do wiary, jak niektórzy faceci nie mają drygu do roboty.

siłaczka

domek dla szóstki

Ekipa V – ziemna - ochotnicza

 

Ten nieszczęsny wykop pod GWC trzeba było jakoś zakończyć. Niewiele już do końca brakowało, ale odkopanie zasypanej rury, położenie jeszcze jednego odcinka i wyprowadzenie czerpni na powierzchnię ktoś musiał zrobić.

Dwóch kolegów Jacka, zrobiło to z dobrej woli. Z duszą na ramieniu asystowałam przy tej robocie. I właściwie dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jaki ten wykop głęboki i jakie to było niebezpieczne. W każdym razie odetchnęłam, kiedy już wszystkie doły i wąwozy zostały zasypane.

siłaczka

domek dla szóstki

Ekipa IV - ociepleniowa

 

Trochę było na początku problemów, kiedy zorientowałam się, że brak szczeliny między deskami a wełną. Poprawili, choć bez przekonania. Z pomocą przyszedł jeszcze KB, który na prośbę Jacka zjawił się na budowie i powiedział, jak to zrobić. Teraz wszystko gra.

Później miałam kłopot, żeby wytłumaczyć, jak obrobić okna połaciowe. Udało się jakoś. Już nabrałam wprawy w rozmowach z fachowcami. Przeważnie zaczynam: "Mąż powiedział..." albo wtrącam "To musi tak być, bo ja dostanę opieprz". I wciąż robię zdjęcia. Czasami działa też telefon w ręce.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/220.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/220.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/222.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/222.jpg

 

Teraz już położona jest druga warstwa wełny i folia w pokojach dziewczyn. Pokój nad garażem wymaga trochę więcej zachodu, bo krzywiznę jętek trzeba teraz ukryć.

siłaczka

domek dla szóstki

Ekipa III - wentylacyjna

 

Przyjechali z daleka, w dwa dni zamontowali wszystko i tyle ich widziałam.

 

Zanim się zjawili, cały czas się martwiłam, jak sobie poradzą na strychu bez podłogi, ale niepotrzebnie. Mówią, że zwykle tak pracują. Centralę postawili po prostu na jętkach, a potem podczepili do krokwi. Podobno jest lekka, pozory mylą.

Czerpnię widać tuż pod kalenicą w szczycie domu. Wyrzutnia z drugiej strony. Podłączyli też rekuperator do GWC. A we wszystkich pokojach pojawiły się rury i anemostaty, które budzą wciąż takie zaciekawienie wśród naszych murarzy.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/219.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/219.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/218.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/218.jpg

 

Trochę mi ręka zadrżała, jak przyszło do płacenia. Dlaczego to musi być takie drogie? Mam nadzieję, że kiedyś powiem "warto było"...

siłaczka

domek dla szóstki

Ekipa II - gipsowa

 

Przez 2 tygodnie tynkarz z pomocnikiem kładł gładzie gipsowe. Bardzo pojaśniało wewnątrz.

 

Tak wygląda pokój babci, który chyba będzie na razie nasz - chodzenie po schodach stoi pod znakiem zapytania.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/217.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/217.jpg

 

A w kuchni całkiem swojski bałaganik.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/221.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/221.jpg

 

Wiem, że czas na parapety wewnętrzne. Ale nie potrafię się zmobilizować. Przeciągnę sprawę choćby do czasu powrotu Jacka do domu. A poza tym pieniędzy coraz mniej... Może da się jakiś czas pomieszkać bez parapetów?

siłaczka

domek dla szóstki

Ekipa I - elewacyjna

 

Ocieplanie na zewnątrz szło dość szybko, bo ekipa jest cztero-, a w porywach pięcioosobowa.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/211.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/211.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/212.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/212.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/213.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/213.jpg

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/214.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/214.jpg

 

Ciapki chyba ładniejsze od tej szarości.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/215.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/215.jpg

 

A w pochmurny dzień wygląda naprawdę ponuro.

 

http://www.konarzyny.edu.pl/my/216.jpg" rel="external nofollow">http://www.konarzyny.edu.pl/my/216.jpg

 

Niestety, teraz nie widać żadnych postępów, bo panowie wybyli i chyba dni tygodnia im się pomyliły, bo mieli być w środę , a do tej pory ich nie ma.

A poza tym z drugiej strony dom jest nadal biały, bo styropian tylko przyklejony i zakołkowany.

 

Prawdziwe męki przeżyłam przy wyborze koloru tynku, mimo że wcześniej niby wiedziałam, czego chcę. Mikroskopijne próbki, dla mnie stanowczo za małe. Razem z mamą Jacka oglądamy w dziennym świetle. Decydujemy. Pokazuję, co chcę. „Wybrała pani najdroższy”. No, aż tak to mi na tym kolorze nie zależy. Dopytuję się, od czego zależy cena i jaka to jest różnica. Ostatecznie wybieramy inny odcień. Tylko niech mnie nikt nie pyta jaki, bo sama nie wiem...

 

Przyszło mi też samej wybierać płytki klinkierowe na parapety. Mam nadzieję, że jakoś to będzie wyglądało. Choć szczerze mówiąc, znacznie mniej mnie to obchodzi niż jeszcze miesiąc temu.

Co zrobić – budowa nie cieszy tak jak dawniej. Może to minie?

siłaczka

domek dla szóstki

Nie mogę uwierzyć, że minął zaledwie miesiąc od ostatniego wpisu w dzienniku. Dla mnie to szmat czasu, cała epoka.

 

Próbuję pisać, żeby trochę pozbierać myśli.

 

Po kolei.

 

7 września byliśmy na działce. Zrobiłam Jackowi parę zdjęć w wykopie pod GWC. Jego oczko w głowie - koniecznie musiał zrobić to sam. Trochę się piasek obsypywał, ale nie wyglądało to niebezpiecznie, raczej tylko denerwowało. Na drugi dzień nie byłam na budowie. Po południu dzwoni Jacek: „Nawet nie przyjedziesz, nie robisz zdjęć... My już kończymy, jeszcze trochę.” Godzinę później dowiedziałam się o wypadku. Ziemia po burzy nasiąkła, obsunął się spory bok wykopu, na dodatek glina.

 

Połamana miednica – tydzień na ortopedii – można wytrzymać, zwłaszcza że w perspektywie szybki powrót do domu. Po paru dniach komplikacje, wysoka gorączka, skoki ciśnienia. Badania, badania... decyzja o przeniesieniu na urologię. Niestety najbliższa jest 65 km od nas... O szpitalu można by książkę napisać, ale chyba już dość...

 

Dzisiaj mijają cztery tygodnie od wypadku. Dziś też Jacek chwilowo wrócił na ortopedię. Mam nadzieję, że najgorsze za nami, choć parę dni temu dowiedzieliśmy się, że jeszcze kolano jest do naprawy.

 

Takie są u nas teraz tematy numer jeden, ale to jest przecież dziennik budowy, zatem do rzeczy:

 

Instalatorzy CO skończyli pracę, próba ciśnieniowa zrobiona, wszystkie rury położone. Wrócą, jak będzie rozłożony styropian pod podłogówkę. Mieliśmy robić to sami...

 

Po optymistycznych prognozach pierwszych dni w szpitalu Jacek postanowił pchać budowę do przodu i umówił trzy niezależne ekipy. Był nawet taki dzień, że pracowały cztery – gdy montowany był rekuperator.

siłaczka

domek dla szóstki

Od dziś na budowie działają instalatorzy. Pojawiły się pierwsze rurki na chudziaku i dziury w ścianach.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/209.jpg

 


W dwóch miejscach będzie wyprowadzenie wody na zewnątrz. Zakładamy też osobny wodomierz na tę wodę, żeby nie płacić za ścieki.

 


W górnej łazience ku mojej radości udało się zmienić układ instalacji, co pozwoli na zamontowanie 2 umywalek.

 

 


Na zewnątrz znowu kopiemy. Lubimy kopać.

 


Tym razem pod rury GWC, więc też dosyć sporo. Mamy dookoła domu imponującą fosę. Ktoś dziś zapytał, gdzie krokodyle.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/210.jpg

 


Pan koparkowy nie mógł się nadziwić, po co taki głęboki wykop do powietrza. „Takiego czegoś to my jeszcze nie robiliśmy...”

 

 


A poza tym wczoraj Jacek z majstrem zrobili konieczne wymiany: do wyjścia na strych i poprawkę pod oknem w naszej sypialni.

 

 


Znów prosimy też elektryka – do zmian w górnej łazience. No i jedna skucha: gniazdka w kotłowni zamontowane dokładnie za przyszłym pionem kanalizacyjnym. Będzie poprawka.

 

 


A z ciekawszych rzeczy: odkryłam dziś, że przyjął się sadzony niedawno winobluszcz. Zainwestowałam 5 zł i 80 gr w ukorzeniacz - i są efekty. Nabieram nadziei, że i tuje wypuszczą korzonki.

siłaczka

domek dla szóstki

Krajobraz zmienił nam się nieco. Mamy teraz teren na poziomie naszych sąsiadów zza płotu.

 


Oczywiście gdzieś musiał wyjść uskok. Tak było w planach, ale okazało się, że mamy odmienne pomysły na ukształtowanie tej skarpy.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/207.jpg

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/208.jpg

 


Ostała się tylko samotna stara wiśnia. Ale już z boku zielenią się modrzewie sadzone wiosną. Niektóre wyglądają całkiem obiecująco.

 

 


http://www.konarzyny.edu.pl/my/206.jpg

 


Koszt takiego pobojowiska z długą dziurą to u nas 270 zł (60 zł za godzinę pracy, a niedawno jeszcze było 50 )

 


Całą sobotę spędziliśmy na porządkach wokół domu, ale takich sobót potrzeba jeszcze sporo.

 

 


Czekamy na panów od wody, kanalizacji i ogrzewania. Zapowiadali się na jutro.

 


Wczoraj była pierwsza dostawa wełny. Niestety czasu brak.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...