Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    155
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    269

Entries in this blog

siłaczka

domek dla szóstki

"Jutro" tym razem stało się jutrem i drewno jest pocięte. Teraz będzie na placu w tartaku ułożone, przykryte folią (50 zł wydaliśmy bez szemrania - mus to mus) i tak ma czekać. Za to ułożenie też coś tam trzeba będzie zapłacić. Żal mi tej kasy było i już chciałam sama lecieć, swoje krokwie układać, ale pomysł upadł ze względów estetycznych, ponieważ oboje z okazji tej wytęsknionej wiosny jesteśmy niemiłosiernie zachrypnięci i co gorsza - zasmarkani. Mam nadzieję wykurować się jakoś do przyszłego tygodnia, bo przecież CHYBA WRESZCIE SIĘ ZACZNIE, a ja nie chciałabym tego przegapić

 

 


Geodeta przed wizytą zażyczył sobie mapkę i pozwolenie na budowę. Dziś lista życzeń wydłużyła się o słupki (4 razy 3), deski i... pana majstra. Dobrze się chyba składa, bo majster wcześniej wyraził życzenie podobne. To ich umówimy na jeden dzień w jednym miejscu. Ciekawe, co z tego wyniknie?

siłaczka

domek dla szóstki

Dziennik budowy to jest bardzo dobry wynalazek, bo pamięć zawodna jest i gdybym tu nie miała czarno na białym wystukane, to do niektórych rzeczy za nic w świecie nie mogłabym się przyznać.

 


Często żałuję, że ktoś zaczyna pisać dziennik dopiero wtedy, gdy dom już stoi. Mam wtedy wrażenie, że u nas wszystko straszliwie się wlecze. A jednak kiedy zaglądam na początek naszego dziennika, to widzę, że trochę wody upłynęło, kawał(ek) drogi za nami.

 

 


Bo prawda jest taka, że jeszcze rok temu W OGÓLE na poważnie nie było mowy o budowie. Muszę przyznać (choć pamięć zawodna), że Jacek konsekwentnie i regularnie rzucał na ten temat uwagi, ale jakoś nie miały mocy sprawczej. Potem przez pewien czas było takie sobie gadanie, że kiedyś może... Nie potrafię nijak sobie przypomnieć, jak do tego doszło, że zaczęliśmy przeglądać ogłoszenia, a nawet objeżdżać okolicę (bo pierwsza myśl dotyczyła kupna domu). A potem już poszło piorunem, bo nagle któregoś dnia stwierdziliśmy, że jeśli nie teraz, to chyba nigdy. Nie jesteśmy już najmłodsi. Za parę lat to już nawet bank nie dałby nam kredytu.

 

 


Prawdą jest też, że parę osób zupełnie nieświadomie przyczyniło się do naszej wariackiej decyzji.

 


Na pewno niemałe zasługi ma sąsiad z góry, który przez 1,5 roku zawzięcie remontował swoje dwupokojowe mieszkanko, a potem parę razy urządzał tamże potańcówki z przytupywaniem.

 


Drugą zasłużoną "osobą" jest Fiona, która przybłąkała się do nas w zeszłoroczne walentynki, w mig stała się ulubienicą całej rodziny i całą swą żwawą postacią uświadomiła nam, że mieszkanie w bloku nie jest najlepsze dla psa (i chyba dla ludzi).

 


Potem było jeszcze paru takich znajomych, którym po prosu w małostkowy sposób pozazdrościliśmy własnego domu, nie przyznając się do tego oczywiście.

 


A kiedy myśl szalona się już zalęgła, to wszelkie znaki na ziemi i na niebie były odczytywane tak, żeby tę myśl potwierdzić i przyklepać.

 


Tak to człowiek nagina rzeczywistość do własnych marzeń. I to by było na tyle.

siłaczka

domek dla szóstki

Dzisiaj architekt odwiedził nas - tak dla odmiany. Dobrze się gadało, nie tylko o budowie. Chociaż o budowie oczywiście rozmawiało się najlepiej. My to jesteśmy teraz tak nużąco i namolnie monotematyczni, że najlepiej nam pasują fachowcy albo tak samo zakręceni jak my nie-fachowcy (czasami fajnie, jeśli wiedzą mniej od nas ). Osobnicy innego rodzaju albo wyrozumiale przytakują, albo rozpaczliwie i niezbyt skutecznie próbują sprowadzić rozmowę na inne tory.

 

 


Z drewnem nie wyszło na razie tak, jak było planowane. Jacek chciał być choć raz cierpliwy i zdyscyplinowany , więc czekał na majstra, ale w rzeczony piątek w nadleśnictwie nie było drewna i nie było po co jechać. Dzwonić później. Jacek dzwoni dziś, zdecydowany już nie oglądać się na majstra. Dziś mają, ale jakieś resztki - nie warto. Dzwonić pod koniec tygodnia. Jak my to lubimy!

 

 


Co do stropu, to chyba decyzja została podjęta. Cóż, kasa! Będzie monolit. Wprawdzie nasz architekt twierdzi, że taki strop łatwiej można schrzanić i że będzie musiał dobrze dopilnować zbrojenia, ale już zbytnio nas nie przekonywał, że nie. Deski i tak będziemy mieli. A stemple zachowała dla nas koleżanka, która się już wybudowała. Już miały być pocięte i spalone. Dobra dziewczyna! Jak mnie dopadają czarne myśli budowlane, to zawsze sobie powtarzam, że stemple już są.

siłaczka

domek dla szóstki

Był u nas parę dni temu majster z żoną na tak zwanej kawie. Obgadane zostały chyba najważniejsze sprawy techniczne i z grubsza finansowe, ale jeszcze do końca nie możemy się zdecydować w niektórych kwestiach. Na przykład strop. Architekt namawiał bardzo na terivę, majster chwalił lany (takie chyba częściej robi), ale zbytnio nie nalegał - myślę, że się dostosuje. Jacek co chwilę zmienia zdanie, ale wciąż namolnie wraca do terivy, bo przecież tam może swoje ukochane rurki (do rekuperacji) schować... A co ja mogę w kwestii tak abstrakcyjnej jak strop? Mnie do wyobraźni przemawiają wyłącznie argumenty finansowe i póki będę mieć prawo głosu, to tego będę się trzymać.

 

 


Za namową majstra Jacek odwiedził dziś inną hurtownię i rzeczywiście ta sama dachówka kosztuje tam mniej. Tańsze są też okna dachowe i takie tam... Za to położenie dachu kosztuje więcej. Znów trzeba zacząć liczyć!

siłaczka

domek dla szóstki

Zaczęły się wydatki!

 


14.267 złotych polskich na jednej niepozornej fakturce. Gorąco mi się zrobiło na myśl o takiej kwocie, a to dopiero początki. Jest w tym beton, bloczki, stal, cement, wapno, pustaki - prawie wszystko co potrzebne na fundamenty i ściany. Brak tylko stropu.

 


Kupujemy już, skoro dostaliśmy pieniądze, wszyscy straszą podwyżkami cen. Ciekawe ile w tym prawdy?

siłaczka

domek dla szóstki

Mamy też wstępną wycenę okien. Firmę wybierał Jacek, myślę, że wie, co robi. Moja rola to tylko względy praktyczno-estetyczne. I w tym problem. Stwierdzam coraz częściej, że jestem ofiarą PRL-u. Kiedy do wyboru jest zbyt wiele, wymiękam. Poza tym zauważyłam podejrzaną prawidłowość: to co mi się podoba, jest zwykle droższe. A jak dowiaduję się, że jest droższe, to przestaje mi się podobać... Jestem ofiarą!

 

 


A zatem okna PCV w okleinie miałyby nas kosztować około 9 tys. Przy białych oczywiście mniej. Nie ma w tej cenie w ogóle parapetów (za dużo opcji - trzeba to przemyśleć). Na naszą korzyść przemawia to, że wymiary są typowe. Z pomysłu potrójnego okna w salonie chyba zrezygnujemy (byłoby nietypowe) na rzecz dwóch mniejszych. Ponieważ okna raczej nieduże, ustaliliśmy, że będą jednoskrzydłowe. Być może część będzie nieotwieralna, bo Jacek cały czas planuje rekuperację, ale na razie w wycenie tego nie ujęliśmy.

siłaczka

domek dla szóstki

Kupowanie materiałów zaczynamy od dachu. Drewno z lasu będzie, na razie jest na papierze. Za radą znajomych Jacek udał się do sąsiedniego nadleśnictwa, gdzie sprzedają i cena jest lepsza.:) Nadleśniczy nie chciał się zgodzić, kazał kupować "u siebie", jednak widocznie mój mąż był wystarczająco czarujący... Wczoraj od razu podjechaliśmy do wskazanego leśnictwa, ale pocałowaliśmy klamkę. (Tylko zdążyłam popatrzeć na śliczną dachówkę i klinkierowe parapety leśniczówki - bo ostatnio to głównie mi się w oko rzuca) Dziś Jacek umawiał się telefonicznie i już-już byłoby dzisiaj, ale nasz majster zajęty, a z jakichś niezrozumiałych dla mnie powodów chce być koniecznie przy wybieraniu tego drewna. No więc piątek. Jacek zły. Do piątku można by już przywieźć do tartaku. Tak to się zaczyna z wykonawcami...

 

 


Dostaliśmy też kosztorys pokrycia dachu ze składu budowlanego. Jeśli dachówka ceramiczna - to 24 tys., a jeśli betonowa - 22800. W tej cenie są też okna dachowe (5 szt.), wyłaz, rynny itp pierdółki. 4400 chcą za robociznę - to też jest w tej kwocie. Jacek trochę zmartwiony, bo w kosztorysie te kwoty są niższe (zresztą miała być blachodachówka). Ja natomiast po lekturze tego tematu na forum uważam, że to jest dobra cena.

siłaczka

domek dla szóstki

Przy okazji tej makiety wyszły nam różne takie rzeczy, o których się przedtem nie myślało. Niby nic nie mieliśmy zmieniać w projekcie, ale to nie do końca prawda. Przesunięcie okna na inną ścianę, zamiana drzwi balkonowych na okno i odwrotnie, to jednak są duże zmiany. Tysiąc wątpliwości, czy dobrze robimy, bo nagle ściana wygląda zupełnie inaczej. Jak się wybierało projekt, który się podobał, to może nie powinno się nic zmieniać? Bo w końcu okazuje się, że to zupełnie inny dom...

 

 


Żadnej z tych zmian nie mamy na papierze i to mnie trochę martwi. A jak się potem okaże, że majster zamurował miejsce na okno albo zostawi dziurę, gdzie ma być ściana? Dobrze, że jest jeszcze trochę czasu do wiosny. Niektórych kwestii jeszcze nie rozstrzygnęliśmy, np. okno w garażu - ma być czy nie, a jeśli tak to gdzie? Mnie jeszcze męczy fakt, że przedsionek wypada nam ciemny, bo w projekcie drzwi wejściowe są przeszklone, a ja jakoś sobie takowych nie wyobrażam.

 

 


W hurtowni byliśmy dzisiaj razem. Wprawdzie pan chwilami mnie, sztuczną półblondynkę ignorował, ale postanowiłam nie przejmować się tym i pytałam o wszystko, co zamierzałam (i w czym się z grubsza orientowałam). :) Kurczę, nie na darmo się edukuję przez pół roku, oczka sobie wypatruję...

 

 


W zasadzie było do przewidzenia, że taka wizyta może zmienić nasze dotychczasowe zapatrywania. Ba, nawet zasadniczo zmienić.

 


Do tej pory byliśmy właściwie na 100% zdecydowani na blachodachówkę i miała być brązowa. Dziś, przy zgrubnym liczeniu wyszło, że przy dachówce zapłacilibyśmy za dach tylko ok. 1500 zł więcej. Wybraliśmy oczywiście tę tańszą (miedziana Robena), ale to jednak ceramika. Wydaje się też, że łatwo będzie zgrać to kolorystycznie z rynnami itp. Dokładną wycenę dachu mamy dostać po niedzieli. Firma daje też swoją ekipę, która robi cały dach, łącznie z oknami połaciowymi.

 

 


Najprawdopodobniej z tej hurtowni będziemy brać większość materiałów, bo ceny mają lepsze niż konkurencja. Drugi plus to taki, że jeden z kierowców mieszka blisko nas, więc to, co będzie potrzebne, może przywieźć nawet codziennie. Aha, hurtownia przyjmuje wszystkie zwroty nadwyżek materiałów. Chyba będzie dobrze.

siłaczka

domek dla szóstki

Jeśli chodzi o kolor dachu, to wystąpiły pewne braki materiałowe - miało być na brązowo. Figurki zrobiły dziewczyny, szkoda, że nie widać szczegółów, bo oddają i wygląd, i charakter. Jest też nasz pies i kot babci. A multipla jest trochę przewymiarowana, mam nadzieję, że prawdziwa zmieści się w bramie, bo teraz mam problemy z wjeżdżaniem do garażu.
siłaczka

domek dla szóstki

Nie zapadliśmy, wbrew pozorom, w sen zimowy. Brniemy dalej - na przekór zdrowemu rozsądkowi.

 

 


Pozwolenie na budowę mamy prawomocne, więc podpisaliśmy jeszcze aneks do umowy kredytowej i tak oto pierwsza transza poszła na nasze konto. Niestety, frank łaskawy nam nie był, kurs w tej chwili niekorzystny, a poza tym transza pomniejszona o koszty kredytu. No, ale jest. Mogliśmy wreszcie zapłacić za adaptację projektu (1500 zł) i zrobić rozeznanie w hurtowniach. Jutro jedziemy do jednej z nich na bardziej konkretną rozmowę.

 

 


Muszę jeszcze tu odnotować, że Jacek razem z naszym architektem, który będzie też kierownikiem budowy, złożyli w starostwie zawiadomienie o rozpoczęciu robót budowlanych w dniu 7 lutego. Chciałabym to zobaczyć! Architekt stwierdził, że potem się o tym zapomina, ważne jest 2 lata, więc tak już na zaś...

 

 


Zresztą muszę uczciwie przyznać, że Jacek buduje... Od paru dni skleja i dopieszcza tekturową makietę domku. Jak skończy, to na pewno będzie chciał się pochwalić. Chciałam dorabiać makietę ogrodu, ale wyszło na to, że w tej skali musiałaby mieć jakieś 2,5 m długości. To trochę ostudziło moje zapały. Ale jeśli zima potrwa dłużej, to kto wie...

siłaczka

domek dla szóstki

Staraliśmy się nie naprzykrzać zbytnio architektowi przez ostatni tydzień, ostatecznie możemy trochę poczekać. Jacek wysłał tylko subtelną aluzję w postaci noworocznych życzeń... :) Na szczęście we wtorek późnym wieczorem p. Piotr odezwał się, że można projekt odebrać. Jacek pojechał wczoraj sam i przywiózł to, co mu dali. Architekt obiecał załatwić uzgodnienia z Rejonem Dróg Publicznych, Jackowi pozostawił resztę.

 

 


Dzisiaj kolejna rundka po urzędach - dwa miasta powiatowe zaliczone - wszystkie uzgodnienia zdobyte, wszystkie pieczątki postawione - Jacek dumny niesamowicie, bo to wyłącznie jego zasługa.

 

 


Trzeba było jeszcze dodatkowo odwiedzić geodezję, bo w trakcie kompletowania wszystkich papierków nasza działka zmieniła numer. Bałam się, że konieczne będzie przepisywanie niektórych dokumentów od nowa, ale nie - dostaliśmy tylko "wykaz zmian gruntowych" - coś w rodzaju protokołu z danymi: co było i co jest. Dali to od ręki i o dziwo - za darmo. (Człowiek już głupieje kompletnie, skoro się cieszy się z darmowych papierków czy pieczątek. )

 

 


Górka papierzysk urosła, przybył też projekt zagospodarowania działki, którego jeszcze nie widziałam. Jeśli Trzej Królowie się nie pogniewają, to jutro w ich święto składamy wniosek o pozwolenie na budowę.

siłaczka

domek dla szóstki

We wtorek po świętach architekt był w ogóle nieuchwytny (nic dziwnego chyba), ale w środę obiecał, że się odezwie. Ciekawe kiedy?

 

 


Jacek jako osobnik nie znoszący bezczynności wrócił do nieco ostatnio zaniedbanej pracy społecznej. Hobby nieszkodliwe, nawet pożyteczne bardzo, szkoda tylko, że zupełnie niedochodowe.

 

 


Dziś wreszcie przybył pocztą odpis naszej księgi wieczystej - 3 miesiące jak w mordę strzelił. Początkowo zjeżyłam się strasznie, gdy zobaczyłam na pierwszej stronie: Sąd Rejonowy... wzywa do zapłaty... pod rygorem przymusowego ściągnięcia w drodze egzekucji sądowej (brrrr!!!) Najbardziej drastyczne słowa podkreślone i wytłuszczone. Doczytałam dokładnie: zapłacić należy 16 zł 50 gr (wydatki pocztowe)

 

 


Jacek się tym czekaniem denerwuje, ja mniej, bo ostatecznie chodziło najbardziej o kredyt, a ten jest (teoretycznie). Łudzimy się, że teraz to już nie może być zbyt długo. Zresztą ten czas staramy się spożytkować, każde na swój sposób. Ja próbuję uściślić swoje oczekiwania co to wnętrz (tzn. przekopuję forum na wszelkie sposoby), a Jacek robi konkretne rozeznanie w sprawie ogrzewania. Na razie ma całkiem przyzwoitą propozycję instalacji pompy ciepła razem z podłogówką. Kto wie, może właśnie ta firma... Okazuje się, że kolejka jest spora, trzeba zdecydować się 4 miesiące wcześniej.

siłaczka

domek dla szóstki

Na dziś ekstra wiadomość, tym bardziej że zupełnie niespodziewana. Cosik na kształt prezenciku od św. Mikołaja. Chyba grzeczni byliśmy...

 

 


Od 2 tygodni, tj. od podpisania umowy o kredyt, główkowaliśmy nieprawdopodobnie nad sposobami rozpoczęcia budowy. Żeby rozliczyć pierwszą transzę i starać się o następną, musielibyśmy mieć jakieś 4 tysiące, a i tak druga transza byłaby malutka, bo w tej chwili trudno byłoby nam wydać te pieniądze na coś, co podniosłoby wartość działki. Nawet byłam zła, że tak się pośpieszyliśmy z tym kredytem, który na razie nie przyniósł nic oprócz kosztów. Gdyby to była wiosna, wzięłoby się łopaty... :)

 

 


Jacek też chodził zły, bo w okolicznych hurtowniach dowiedział się, że stałym klientom to owszem, daje się materiały na termin, ale na początek trzeba mieć gotówkę, żywą gotówkę. Wcale mnie to nie dziwiło, chociaż nie poprawiało humoru.

 

 


Dzisiaj telefon z banku: przepisy się zmieniły - jeśli ubezpieczamy kredyt (a ubezpieczamy chcąc nie chcąc), to pierwsza transza może być wyższa, nawet 34 tys.

 

 


Trzeba było widać minę Jacka obwieszczającego tę szczęśliwą nowinę. Te błyszczące oczka, ten uśmiech... No, wprost odmłodniał o jakieś 5 lat. Tym sposobem teraz całkiem młodego męża mam...

siłaczka

domek dla szóstki

W piątek dostaliśmy z UG "warunki techniczne na wykonanie przyłączy wod.-kan." (uwielbiam te urzędnicze szyfry!) Jest nadzieja, że i u architekta coś ruszy.

 


Wodę niemalże mamy na działce, co widać na załączonym obrazku, a studzienki kanalizacyjne posiadamy aż 3 - naprawdę! Przyłącze ma być zrobione do tej najbliższej, w najbardziej na wschód wysuniętym różku działki. Specjalnie pojechaliśmy sprawdzić - jest na naszym terenie. Jak będziemy kopać, to na pewno na swoim. Ale UG życzy sobie, żeby dokumentację przyłączy uzgodnić z Rejonem Energetycznym, TPSA i Powiatowym Zarządem Dróg. Powoli przestaję się dziwić, że załatwianie wszystkich papierów trwa tak długo.

 


Co do przyłącza energetycznego, to obyło się zupełnie bez projektu, bo okazało się, że przewód idzie na poboczu drogi, prawie po granicy. Skrzynka ma stanąć gdzieś popod lipą.

siłaczka

domek dla szóstki

Cyrograf podpisany na 20 lat. Ale zamiast spodziewanej radości, uczucia są co najmniej mieszane.

 

 


W banku byliśmy w czwartek. Przez telefon pani zastrzeliła nas wiadomością, że mamy przywieźć coś koło 4 tys. zł Widać wyglądamy na takich, którzy mają tyle w kieszeni. :) Jacek przekonał panią, żeby "włożyli" to w kredyt, ale i tak musieliśmy wyczarować 360 zł na już. Bardzo śmieszne! W naszym Banku Spółdzielczym kasę zamykają o 13, a bankomatu niet. :)

 

 


W każdym razie kredyt nam przyznano, podpisaliśmy ze 2 kg papierów. Uskuteczni się to wszystko po otrzymaniu pozwolenia na budowę.

 

 


Prawie na deser dostaliśmy wiadomość, która do tej pory zaprząta nam myśli i pewnie długo nie puści. Pierwsza transza zostanie prawie w całości "zjedzona" przez koszty kredytu (prowizja, ubezpieczenie). Tu mści się na nas niewysoka cena za działkę. Zapłaciliśmy niecałe 8 tys. i taka jest dla banku wartość nieruchomości. PKO wypłaca transze nie wyższe niż 50% wartości, czyli w naszym przypadku ok. 4 tys.

 

 


Wychodzi teraz na to, że tak czy siak na początek budowy musimy mieć jakieś fundusze własne. Skąd? Kombinujemy.

siłaczka

domek dla szóstki

Obiecanki, cacanki a ... No, było obiecane zdjęcie działki z panią Bankówką w tle, jednak aparat rano został w domu, a potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. To pani Bankówka pstryknęła ze dwa zdjęcia działce i już jej nie było.

Jeszcze jedna nowość: na działce pojawił się dwumetrowej długości niebieski wąż wystający z ziemi. To po prostu przyłącze wodne. Jeszcze pozwolenia na budowę nie ma, ale woda już (prawie) jest. Wężyk jest piękny, jutro pójdziemy go sfotografować (chyba).

siłaczka

domek dla szóstki

Na jutro zapowiedziała się pani z PKO BP. Chce zobaczyć działkę. Pokażemy każdy słupek z osobna, a jeszcze panią sfotografujemy, co by dla potomnych dowód tej historii pozostał. Jakby pani chciała, to bezpłatnie może rozbić na naszych gruntach namiot i aż do wiosny z całym bankiem urzędować, byleby kredyt dało. :)
siłaczka

domek dla szóstki

Są Tacy Jedni, co się dopominają o nowe wpisy w dzienniku (pozdrawiamy Wejherowo ). A co tu pisać? NIC się nie dzieje. Ćwiczymy się w cnocie cierpliwości.

 

 


No dobra, dzieje się, ale zupełnie bez naszego udziału. Nasza działeczka co nieco przekopana, wodociąg się robi. Troszkę chyłkiem, opłotkami, znaczy wzdłuż granicy, jak było uzgodnione. Ale nie całkiem, bo Jacek był i odkrył, że nam wirtualny wykusz zahaczyli. (Zajrzałam do dziennika - 15 października nas molestowali w tej sprawie, a tu listopad ma się ku końcowi - niezłe tempo.)

 

 


W ramach naszych przestojów czytam sobie cudze dzienniki, ale te starsze, w których wpisy skończyły się w zeszłym roku albo wcześniej. Ciekawe - wiele osób pisze tylko na początku budowy, potem długo, długo nic i ewentualnie jakiś post na finiszu albo już po zamieszkaniu. Wniosek z tego taki, że jak się buduje, to czasu (albo sił) na pisanie nie ma. :) A jak to z nami będzie?

siłaczka

domek dla szóstki

Jacek dziś odbył niezłą rundę po urzędach i w ten sposób załatwił wiele rzeczy: w urzędzie gminy wniosek o przyłącza wod-kan, u notariusza odpis z księgi wieczystej (nasza księga wciąż nie gotowa, więc jeszcze na ARN), w energetyce uzgodnienia dotyczące przyłącza i umowa, w banku brakujące papiery do kredytu i wreszcie u architekta - to co potrzebne do projektu przyłączy. Teraz czekać. Z naszej strony na razie wszystko zrobione. :)

 


Na dziś: 20 zł za odpis z księgi wieczystej i 630 dla energetyki.

siłaczka

domek dla szóstki

A jednak gwiazdy, a raczej dobrzy ludzie nam sprzyjają. Złożyliśmy wniosek o kredyt w PKO. Wprawdzie formularze przekraczają możliwości przeciętnych ludzi , ale panie bardzo bardzo pomagają te wszystkie maluśkie rubryczki wypełnić. Jeszcze parę rzeczy jest to uzupełnienia. Nie mamy np. odpisu z księgi wieczystej, będzie najpóźniej za miesiąc. Ale w każdym razie znów krok do przodu.

 

 


Wczoraj trzecia wizyta u architekta - już bardziej konkretna, z projektem i mapką w łapie. Nie mamy wprawdzie pieniędzy na adaptację, ale pan był na tyle miły, że zapłacimy po, jak dostaniemy pozwolenie na budowę (i kredyt). Mamy cichą nadzieję, że to będzie miesiąc.

 

 


Dla banku musieliśmy mieć uproszczony kosztorys. Już zrobiony - przydały się ściągawki z forum. Jacek obgadał też projekt z majstrem, żeby się z grubsza zorientować co do cen. Na razie wersje cenowe architekta i majstra znaaaacznie się różnią , a my jesteśmy zbyt zieloni, żeby coś o tym wiedzieć. Dlatego kosztorys jest jakimś kompromisem. Poza tym musieliśmy brać pod uwagę naszą zdolność kredytową.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...