Jakiś czas temu założyłam blog, który miał służyć jako swego rodzaju Dziennik Budowy. Jednak przez moment go zaniedbałam. Teraz postaram się przekopiować istniejące tam wpisy i prowadzić Dziennik tutaj – w miarę regularnie :)
No to zaczynamy!
Wpisy z wtorku, 15 marca 2011 roku:
http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fslodkazosia.blogspot.com%2F2011%2F03%2Ftytuem-wstepu.html" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fslodkazosia.blogspot.com%2F2011%2F03%2Ftytuem-wstepu.html" rel="external nofollow">Tytułem wstępu
Dziennik postanowiłam prowadzić dla własnej satysfakcji, a także dlatego, iż może kiedyś komuś się to przyda. :) Budowę w zasadzie rozpoczęliśmy już na jesieni zeszłego roku, ale jakoś do tej pory czasu na takie rzeczy nie miałam. Całą przygodę zaczęliśmy na początku 2010 roku – przepisanie działki, wybór i kupno projektu… Wiosną projekt się „przerabiał” – niezbędne były drobne poprawki. Następnie trafił on do urzędników i tam oczekiwał na decyzję… Czekał tam aż do sierpnia, a my czekaliśmy razem z nim. I w końcu, po całym załatwianiu wypisów, wyrysów, pozwoleń, zaświadczeń, po długim oczekiwaniu, dnia 19 sierpnia 2010 roku dostaliśmy Decyzję o pozwoleniu na budowę!!! Decyzja się uprawomocniła i weszła ekipa budowlana :)
http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fslodkazosia.blogspot.com%2F2011%2F03%2Fkilka-sow-o-projekcie.html" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fslodkazosia.blogspot.com%2F2011%2F03%2Fkilka-sow-o-projekcie.html" rel="external nofollow">Kilka słów o projekcie
Zanim zamieszczę jakiekolwiek fotki, kilka słów o samym projekcie i zmianach.
Działkę mamy w miarę wąską, a musieliśmy uwzględnić w niej dwa wjazdy na posesję. Szukaliśmy więc domku niezbyt szerokiego – ok. 10 metrów. W miarę trzeźwo patrzymy na świat, więc kolejnymi wytycznymi były:
- prosty dwuspadowy dach,
- bez zbędnych wykuszy – prosta bryła,
- otwarta kuchnia,
- dodatkowy pokój na parterze,
- balkon (uparłam się strasznie),
- spora kotłownia (piec na eko-groszek, nie ma gazociągu),
- brak podpiwniczenia (teren raczej mokry),
- brak garażu (mamy oddzielnie).
Padło na „Słodką Zosię” Studia Atrium.
http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fwww.studioatrium.pl%2Fprojekty-domow%2Fwszystkie-projekty%2FS-GL-293-Slodka-Zosia%2C317.html" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fwww.studioatrium.pl%2Fprojekty-domow%2Fwszystkie-projekty%2FS-GL-293-Slodka-Zosia%2C317.html" rel="external nofollow">http://www.studioatrium.pl/projekty-domow/wszystkie-projekty/S-GL-293-Slodka-Zosia,317.html" rel="external nofollow">http://www.studioatrium.pl/projekty-domow/wszystkie-projekty/S-GL-293-Slodka-Zosia,317.html
Niezbędne jednak były małe zmiany.
Po pierwsze wejście do kotłowni jest z wiatrołapu, a do kuchni z hallu (bez drzwi). Do kotłowni zrobiliśmy też oddzielne wejście z dworu. Skróciliśmy także ściankę między salonem na hallem, tak gdzieś do połowy – daje to otwartą przestrzeń, powiększa optycznie salon. Poza tym uznałam, że dwa okna w kuchni to zdecydowanie za dużo. Kuchnia i tak nie jest duża, więc miejsce na szafki wiszące jest konieczne. W związku z tym z dwóch małych okien (okno w kuchni i okno w salonie) zrobiliśmy jedno duże. Strop postanowiliśmy zrobić lany, a ścianę kolankową podnieść o 1 pustak. Jeśli chodzi o górę, to rezygnujemy z dwóch okien dachowych – nad klatką schodową i największą sypialnią. I wszystko :)
A tak wygląda rzut parteru po przeróbkach:
http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fslodkazosia.blogspot.com%2F2011%2F03%2Fzdjecia.html" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/redirector.php?url=http%3A%2F%2Fslodkazosia.blogspot.com%2F2011%2F03%2Fzdjecia.html" rel="external nofollow">Zdjęcia
Czas na zdjęcia. Mało ich póki co mam, ale nadrobię.
25 września 2010. Chłopaki fundamenty wykopali, zalali i wymurowali. Męża zadaniem było zaizolowanie bloczków fundamentowych i przygotowanie żółtego piachu pod „chudziaka”.
Potem chłopcy wrócili, zalali chudziaka i poczekali aż związał. Pewnego listopadowego dnia wyjeżdżałam do pracy i był tylko fundament z chudziakiem, a jak wróciłam zastałam TO: