no tom sie nachwaliła postępów.
w sobotę już nie dojechali bo cośtam z autem
wczoraj nie dojechali bo juz sama nie wiem dlaczego (pewnie też coś tam z autem)
gdyby faktycznie mieli problem z autem to bym mogła ich zabrać i przywieźć te pare kilometrów
za to wykonawca mi obiecał że dzisiaj to już o bladym świcie będą i w sobotę tez przyjadą żeby nadgonić. i co? i ... (tu pada coś niecenzuralnego)
przyjeżdżam na budowę po 10-tej licząc że już jakieś super postępy poczynione od rana (specjalnie nie pojechałam przed pracą tylko w trakcie żeby oczy nacieszyć) a tu cisza, wiatr hula między ścianami i to by było na tyle co do ruchu.
dzwonię do wykonawcy a on mówi że już już jedzie zaraz będzie tylko.... sam bo mu pracownicy zwiali. no ja jakbym czekała trzy dni bezproduktywnie na robotę to też bym się zaczęła rozglądać za czymś lepszym.
no i w ten to sposób powróciliśmy do tempa żółwia bo co może mój majster zrobić sam na budowie bez murarzy?