Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    0
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    298

Entries in this blog

efilo

Czas leciał a my dalej "buliliśmy" czynsz jak za zboże...

 

 

Na szczęście wytropiliśmy dewelopera który budował apartamentowiec (tak teraz się nazywa ambitnie blok). Obejrzeliśmy mieszkanka. Upatrzyliśmy sobie jedno. Układ taki troche nie tak jakbym chciała ale co tam. Jakoś się upchniemy. Tylko ten przedpokój.... wąski na metr, taka kiszka, jak w czymś takim meblem na zakręcie obrócić??

 

 

No nic to. Kasy ponad 200 tys. ale wybór na rynku kiepski więc nie ma co wybrzydzać. Poza tym ta lokalizacja... Tak blisko zieleni. Pojechałam do siedziby dewelopera. No okazała, nie powiem. Przyjął mnie pan. Młodszy ode mnie (a ja do starych nie należę), który, co tu dużo ukrywać, kompetencjami nie grzeszył. Zagadka "kto u diabła go zatrudnił" szybko się wyjaśniła - nazwisko takie samo jak jednego z właścicieli. Odpowiedzi niestety na moje wątpliwości nie uzyskałam, ale po moich dąsach otrzymałam wszystkie potrzebne papierzyska

 

 

Hmmm... Mam troche doświadczenia w różnego typu umowach ale ta mnie naprawdę przeraziła!! Płaćcie i nie żądajcie nic w zamian - to tak skrótowo. Za brak wpłaty lub opóźnienie czekały nas odsetki, komornicy i smażenie się w piekle. Pomyślicie sobie że w rewanżu brak było kar umownych za opóźnienia z ich strony... Huehue. Dobre sobie. To byłoby rewelacyjnie. Gorzej że właściwie nie wiadomo było za co te pieniądze. Nigdzie żadnej specyfikacji co wchodzi w cenę, jaki ma być stan końcowy mieszkania, jakie wykończenie. Tylko jakieś zdawkowe informacje że będzie mieszkanie z własnym ogrzewaniem o metrażu takim i takim i za te właśnie metry (nieotynkowane i bez drzwi dodam) należy się tyle a tyle. Najlepszym rozwiązaniem było pomieszczenie na parterze - do użytku wszystkich mieszkańców. Pytam co tam będzie. Odpowiedź: suszarnia. Pytanie: a czym będzie ogrzewana? odpowiedź: tam nie jest przewidziane ogrzewanie Nie będę się rozwodzić nad minami na które natrafiłam w wytypowanej przez nas ofercie na własne gniazdko. Po co zanudzać nie na temat. Podsumuje tylko że początkowo wspaniała oferta (mimo że droga, zwłaszcza że stan mieszkania surowy) przemieniała się w miarę bliższego przeglądania w niezły horrorek...

efilo

Sytuacja nie wyglądała różowo... Kaska uzbierana z takim trudem czekała a my dalej na cudzym z brakiem perspektywy i wizji co dalej...

 

 


Po bezowocnych poszukiwaniach na rynku wtórnym zabraliśmy się za pierwotny. Mieszkań u nas nie za wiele. Jak już się coś buduje to zazwyczaj dawno sprzedane. Informacji generalnie brak. Ogólnie fatalnie. Nie zrażeni początkowymi niepowodzeniami śledziliśmy nieustannie ogłoszenia, net i wszystkie przydrożne tablice. Przemierzaliśmy wzdłuż i wszerz okoliczne dzielnice w poszukiwaniu zaczątków budowy osiedli i bloków...

 

 


W końcu trafiliśmy na prywatne osiedle domków. Okolica przepiękna nie da się ukryć. Byliśmy zauroczeni. Osiedle z bliska może już nie takie rewelacyjne jakby można początkowo sądzić. Budowlana wolna amerykanka. Takiej zbieraniny udziwnionych budynków jeszcze nie widziałam. Dodam że działeczki tak małe że starczały tylko na domek i ogrodzenie. Jakoś tak klaustrofobicznie tam było. (Tu muszę zaznaczyć że faktycznie mam inklinacje do obszarnictwa, ale nawet obiektywnie patrzac 400m2 to malusi skrawek). Po wizycie na miejscu zapał trochę opadł. A że kasa za domki była WIELKA to miny mieliśmy mocno "na kwintę".

 

 


Co tu dużo ukrywać - skończyło się znowu na niczym.

efilo

Sytuacja nie wyglądała różowo... Kaska uzbierana z takim trudem czekała a my dalej na cudzym z brakiem perspektywy i wizji co dalej...

 

 

Po bezowocnych poszukiwaniach na rynku wtórnym zabraliśmy się za pierwotny. Mieszkań u nas nie za wiele. Jak już się coś buduje to zazwyczaj dawno sprzedane. Informacji generalnie brak. Ogólnie fatalnie. Nie zrażeni początkowymi niepowodzeniami śledziliśmy nieustannie ogłoszenia, net i wszystkie przydrożne tablice. Przemierzaliśmy wzdłuż i wszerz okoliczne dzielnice w poszukiwaniu zaczątków budowy osiedli i bloków...

 

 

W końcu trafiliśmy na prywatne osiedle domków. Okolica przepiękna nie da się ukryć. Byliśmy zauroczeni. Osiedle z bliska może już nie takie rewelacyjne jakby można początkowo sądzić. Budowlana wolna amerykanka. Takiej zbieraniny udziwnionych budynków jeszcze nie widziałam. Dodam że działeczki tak małe że starczały tylko na domek i ogrodzenie. Jakoś tak klaustrofobicznie tam było. (Tu muszę zaznaczyć że faktycznie mam inklinacje do obszarnictwa, ale nawet obiektywnie patrzac 400m2 to malusi skrawek). Po wizycie na miejscu zapał trochę opadł. A że kasa za domki była WIELKA to miny mieliśmy mocno "na kwintę".

 

 

Co tu dużo ukrywać - skończyło się znowu na niczym.

efilo

Nastała wiosna roku 2005...

 

 


Z moim ukochanym stanęliśmy przed trudnym wyborem. Gdzie mieszkać?

 


Alternatyw było co najmniej kilka... Jedno było pewne. Jak najszybciej musimy wyprowadzić się z wynajmowanego prywatnie mieszkania. Kto korzystał z takiego rozwiązania doskonale wie dlaczego Kasa straszna, warunki takie sobie, inwestować się nie chce... Słowem kicha.

 

 


Jako że domu za darmo na cudzej ziemi postawić się nie da wariant z budową naszego domku odpadł w przedbiegach.

 

 


Z braku laku lepszy kit... Jako cel obraliśmy zakup dużego mieszkania (90-100m2) na rynku wtórnym.

 

 


I tu pierwszy zgrzyt. Ceny okazały się nie takie miłe jak miały być a mieszkania pozostawały wiele do życzenia. Przede wszystkim te klatki w blokach... Wstrętne, brudne, śmierdzące... I pękające sufity w wielkiej płycie... Uch... Na dodatek chcieliśmy mieszkać w centrum żeby do wszystkiego było blisko... I do przedszkola blisko, i do szkoły i do pracy i do kina....

 

 


Koniec końców z poszukiwań wracaliśmy coraz bardziej załamani...

efilo

Nastała wiosna roku 2005...

 

 

Z moim ukochanym stanęliśmy przed trudnym wyborem. Gdzie mieszkać?

 

Alternatyw było co najmniej kilka... Jedno było pewne. Jak najszybciej musimy wyprowadzić się z wynajmowanego prywatnie mieszkania. Kto korzystał z takiego rozwiązania doskonale wie dlaczego Kasa straszna, warunki takie sobie, inwestować się nie chce... Słowem kicha.

 

 

Jako że domu za darmo na cudzej ziemi postawić się nie da wariant z budową naszego domku odpadł w przedbiegach.

 

 

Z braku laku lepszy kit... Jako cel obraliśmy zakup dużego mieszkania (90-100m2) na rynku wtórnym.

 

 

I tu pierwszy zgrzyt. Ceny okazały się nie takie miłe jak miały być a mieszkania pozostawały wiele do życzenia. Przede wszystkim te klatki w blokach... Wstrętne, brudne, śmierdzące... I pękające sufity w wielkiej płycie... Uch... Na dodatek chcieliśmy mieszkać w centrum żeby do wszystkiego było blisko... I do przedszkola blisko, i do szkoły i do pracy i do kina....

 

 

Koniec końców z poszukiwań wracaliśmy coraz bardziej załamani...

efilo

Dawno temu wpadł w moje ręce katalog z projektami domków... Przyjemne takie przeglądanie i marzenie o własnym kawałku tego świata, prawda?

 


Pamiętam ten dzień, te wyobrażenia, to niby dorosłe przymierzanie się do kolejnych projektów... Żeby nie było - oczywiście im większy i bardziej okazały tym lepszy. Najlepiej taki z arkadami... ( O zgrozo!)

 

 


Minęło kilka lat... Tym razem natrafiłam na kompakt jednej z pracowni architektonicznych. Jako że spojrzenie miałam bardziej dojrzałe, to już łuczki i arkady nie były mi w głowie. Teraz liczyło się - ładna bryła bez udziwnień średnia, ale nie zbyt mała wielkość domku i ładnie zapowiadające się wnętrze (istotny był duży salon). Wybrałam projekt o (wdzięcznej bądź nie) nazwie Elwira. Ja tam to imię (ze względu na projekt) darzę wielkim sentymentem, ale inni często się na nie krzywią

 

 


Nie ma się co łudzić. To nie koniec przymiarek. Nadal własny domek był tylko jakimś bliżej niesprecyzowanym marzeniem z bliżej nieokreślonym terminem realizacji. Minęły kolejne lata...

efilo

Dawno temu wpadł w moje ręce katalog z projektami domków... Przyjemne takie przeglądanie i marzenie o własnym kawałku tego świata, prawda?

 

Pamiętam ten dzień, te wyobrażenia, to niby dorosłe przymierzanie się do kolejnych projektów... Żeby nie było - oczywiście im większy i bardziej okazały tym lepszy. Najlepiej taki z arkadami... ( O zgrozo!)

 

 

Minęło kilka lat... Tym razem natrafiłam na kompakt jednej z pracowni architektonicznych. Jako że spojrzenie miałam bardziej dojrzałe, to już łuczki i arkady nie były mi w głowie. Teraz liczyło się - ładna bryła bez udziwnień średnia, ale nie zbyt mała wielkość domku i ładnie zapowiadające się wnętrze (istotny był duży salon). Wybrałam projekt o (wdzięcznej bądź nie) nazwie Elwira. Ja tam to imię (ze względu na projekt) darzę wielkim sentymentem, ale inni często się na nie krzywią

 

 

Nie ma się co łudzić. To nie koniec przymiarek. Nadal własny domek był tylko jakimś bliżej niesprecyzowanym marzeniem z bliżej nieokreślonym terminem realizacji. Minęły kolejne lata...



×
×
  • Dodaj nową pozycję...