Dzięki temu, że projektowanie i formalności trwały dość długo, mieliśmy czas (którego od wbicia pierwszej łopaty już nie mamy) na przewertowanie internetu w poszukiwaniu rozwiązań.
Jednym z podstawowych była płyta fundamentowa zamiast tradycyjnych ław.
Ponieważ projekt tego nie przewidywał (mieliśmy już zapłaconą konstrukcję) zrobiliśmy projekt zamienny na fundament. Dostałam namiar na świetnego - jak się później okazało, konstruktora, który - jak jeden z nielicznych - wiedział o co chodzi. Zaprojektował nam płytę dokładnie tłumacząc dlaczego tak a nie inaczej.
Później został też naszym kierownikiem budowy.
Nawiasem mówiąc do dnia dzisiejszego jestem zadowolona jedynie z: architekta, kierownika budowy, montażystów okien. Reszta póki co klapa...
Ale do tematu - płyta.
Zaczęliśmy szukać firmy, która chociaż raz zrobiła płytę. Znalazłam bez problemu kilka firm, ale przedstawiony przez nich kosztorys powalił mnie na łopatki. Postanowiliśmy zrobić płytę sami. W efekcie płyta kosztowała nas 30 000 zł, a nie 60 000 zł.
Praktycznie nie musieliśmy kopać, wyrównaliśmy tylko teren.
Wytyczyliśmy płytę i dokoła płyty wkopaliśmy pionowo styrodur 10 cm i drenaż zasypany żwirem. Potem ułożyliśmy "murek" ze styroduru też 10 cm.
Podbudowę zrobiliśmy nie z piasku, ale z tzw. wysiewki, ubija się ją genialnie. Dalej ubijareczka z wypożyczalni na dobę (załatwiła nam od razu problem zjazdu).
Potem kanalizacja - tu pojawił się problem, kiedy po ułożeniu całości zorientowałam się że rury się składa na odwrót. Na to warstwa styroduru 10 cm, 2 warstwy folii budowlanej i zbrojenie.
Wcześniej najbardziej przerażająca rzecz w budowie domu - zbrojenie. Dzisiaj z perspektywy płyty i dwóch stropów - banalnie prosta rzecz dla kogoś kto ma projekt i potrafi myśleć.
Zbrojenie zrobiliśmy górne i dolne - ściśle wg projektu, pręty fi 12.
Po 2 tygodniach wiązania - chyba jeszcze żadne zbrojenie nie zostało tak dokładnie i idealnie związane, pompa i 4 betoniarki c 20/25. Grubość płyty 25 cm. Płyta wystaje poza mur zew. ok. 5 cm.
I tak 2 czerwca pojawiła się pierwsza wiecha, wbita przez naszego wybawcę Pana Leszka, który przybył nam na pomoc, gdyż jako jedyny z całej naszej ekipy widział wcześniej pompę i beton .