Na razie wszystko idzie zgodnie z planem.
http://s37.photobucket.com/albums/e88/Grara/th_IMG_0456_2.jpghttp://s37.photobucket.com/albums/e88/Grara/th_IMG_1.jpg
I mury pną się do góry.
http://s37.photobucket.com/albums/e88/Grara/th_IMG_0464.jpgFakt że są to dopiero mury fundamentowe, ale zawsze...
A tak wyglądają już gotowe!!!
http://s37.photobucket.com/albums/e88/Grara/th_IMG_0490.jpg
Wracając do mojego pisania.
Miało to trwać rok, bo obliczyliśmy sobie, że w rok można wybudować mały domek, gdy ma się za co! No właśnie, ale za co? Więc postanowiliśmy, że za pieniądze ze sprzedaży mieszkania spłacimy raty za działkę i wybudujemy tyle, na ile starczy gotówki. Według naszych obliczeń powinno starczyć na stan surowy, to jest mury ze ściankami działowymi, komin, schody betonowe (bo takie właśnie chcemy) i dach pokryty dachówką. Nie powiem, że nie mieliśmy żadnych wątpliwości, czy dobrze robimy. Ale jak już kupiliśmy działkę, którą trzeba było splacać, to właściwie zadecydowało, że musimy sprzedawać mieszkanie. Po sprzedaży zacząłem załatwiać formalności. Jest u nas taki "doradca inwestycyjny", który jest właściwie wszechstronny, bo: pomaga w załatwianiu "papierków", nawiasem mówiąc jego żona wydaje w urzędzie pozwolenia na budowę, ma uprawnienia na kierownika budowy i ma uprawnienia architekta. A także wytycza budynki, robi kosztorysy i wiele innych ciekawych rzeczy. Co nie znaczy, że wszystko robi dobrze, ale o tym póżniej. Jeżeli chodzi o pozwolenie na budowę, to poszło szybko i sprawnie (dziwne by było, gdyby nie poszło!), gorzej jest z załatwieniem przyłącza energetycznego. Tutaj muszę wtrącić, że "najbardziej nieludzkimi i niesprawiedliwymi instytucjami są urzędy skarbowe i zakłady energetyczne" nie będę tego rozwijał, bo nie mam na to tyle czasu.
c.d.n.