![bluenet](https://forum.murator.pl/uploads/monthly_2024_07/avatar160069_1.thumb.gif.3e94e5142dfa0ebd33013b208fe9f756.gif)
Fundamenty
Przez bluenet,
![IMG_3138.thumb.jpg.1b76186650dc7361642de70f7ee51bc8.jpg](https://forum.murator.pl/uploads/monthly_2024_07/IMG_3138.thumb.jpg.1b76186650dc7361642de70f7ee51bc8.jpg)
![IMG_3140.thumb.jpg.84287616ebfc65b98c90758f7dada5cd.jpg](https://forum.murator.pl/uploads/monthly_2024_07/IMG_3140.thumb.jpg.84287616ebfc65b98c90758f7dada5cd.jpg)
![IMG_3134.jpg.620dbee4fbc55278ae22b7219d1bdd4e.jpg](https://forum.murator.pl/uploads/monthly_2012_11/IMG_3134.jpg.620dbee4fbc55278ae22b7219d1bdd4e.jpg)
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 1 078 wyświetleń
Przez bluenet,
Przez bluenet,
W ostatni piątek byłem w Powiatowym Inspektoracie Nadzoru Budowlanego w celu poinformowania o rozpoczęciu budowy domu. Jakież moje zdziwienie było gdy pani (którą z tego miejsca chciałby serdecznie pozdrowić) poinformowała mnie, że potrzebny jest podpić małżonki mojej szanownej. Szybko załatwiłem tą sprawę aby po chwili usłyszeć od Pani - Dziękuję.
Chciałbym we wszystkich urzędach tak szybko załatwić sprawy.
Kamyczek do ogródka: Zastanawiam się ilu w Pile jest kierowników budowy? Niech będzie 20. Czy nie lepiej byłoby założyć im w urzędzie kartotekę z ich klamotami? Nie trzeba by było za każdym razem dołączać wszystkich wymaganych zaświadczeń.
Wracając do wytyczania budynku. Wczoraj byliśmy z Panem D. odebrać plac budowy.
Przez bluenet,
Nie byłbym sobą gdybym do ostatniego dnia nie poszukiwał lepszego rozwiązania. Trochę to wygląda na historię kiedy idziesz do sklepu kupić potrzebną rzecz. Znajdujesz pierwszą, szukasz kolejnych, jeszcze kolejnych a na końcu wracasz do pierwszej.
Chyba podobnie jest z moim wykonawcą. Choć z całym szacunkiem to nie rzecz.
Na pudle jak wspominałem znalało się dwóch wykonawców. Jeden od sąsiadów i Pan D. Po drodze trafił się jeszcze Pan M. Znany w okolicy fachura co 15 domów po sąsiadku postawił a ile postawił nie po sąsiedzku to głowa może pęknąć tyle tego było.
Pan M. zaproponował za sso 36,5k, pan sąsiad zaproponował 46k - ostatecznie, pan D. zaproponował 44k.
Rozmowa z panem M:
JA - co musiałbym ze swojej strony zapewnić?
M - szalunki, stęple, wodę, prąd (agregat - bo mi ukradli), pompę do betonu, dźwig do więźby, koparkę do humusu...
Sąsiad - j.w. oprócz wody i prądu
Spotkaliśmy się cała grandą bandą w domu Pana D. Urzekły nas jego 3 koty. Śmiesznie trochę to wyglądało kiedy opowiadał o budowaniu ze swoistą pasją budowlańca a za chwilę opowiadał o kotach...z miłością. Ciekawy gość...
D - nic (słownie nic). Nic mnie nie interesuje. Interesuje mnie płatność za materiały raz w miesiącu (pod koniec konkretnie).
To chyba dobry wybór jednak był...
Plan jest taki.
Za kilka tygodni stan "zero". Na wczesną wiosnę budujemy dalej, wprowadzamy się na Święta Bożego Narodzenia.
Jak to z planami bywa zazwyczaj nic nie wychodzi. Obiecałem nie antycypować. Ale nich to. Niech się powtórzę: Plan jest taki.
Za tydzień zgłaszam do Nadzoru Budowlanego chęć rozpoczęcia prac. W tak zwanym międzyczasie zorganizuję kierownika budowy, wykonawcę i gęodetę do wytyczenia budynku. W tym samym mniej więcej czasie zgłoszę kierownika budowy a 31.10.2012 odbiorę dziennik budowy.
Przez bluenet,
Czymże byłby współczesny internauta bez dr Google? Sami odpowiedzcie sobie na to pytanie. Doktor podpowiedział mi, że w okolicy znajdę architekta. W tak zwanym międzyczasie miałem długotrwałe zwolnienie lekarskie spowodowane kontaktem z narodową służbą zdrowia co zaowocowało wyższym rachunkiem za telefon. Mianowicie na wprost naszego mieszkania znajduje się placówka Poczty Polskiej, której klientami są między innymi wszelkiej maści specjaliści od projektowania szeroko rozumianego budownictwa. Wydzwanianie na numery telefonów podane na karoserii aut parkujących nieopodal Poczty spowodowały ów wysoki rachunek. Co gorsza, nie przyniosły spodziewanego rezultatu, szczególnie cenowego.
Jak wcześniej wspomniałem trafiłem za pośrednictwem światowego bibliotekarza na panią architekt która swym świeżym spojrzeniem na projektowanie zachęciła nas do dalszej współpracy. Czar prysł po kilku spotkaniach kiedy okazało się, że Pani architekt ze względów rodzinnych musi zmienić kraj płacenia podatków.
Wdzięczny jestem Pani Agacie, że poleciła nam swojego kolegę ze studiów który podjął się prowadzenia projektu. Po kres moich dni będzie miała miejsce w mojej pamięci. Szybko Pan Paweł wybił nam z głowy gabinet na parterze. W końcu klientów mogę przyjmować w salonie. Pochwalę się wielkim telewizorem i piękny kominkiem. Albo odwrotnie.
Kolejna zmiana to schody. Miały być ekskluzywne, drewniane, cudowne. Skończyło się na betonowych, żelbetowych, trwałych na lata. Coby z wiekiem nie zaczęły skrzypieć i chrzęścić.
Z czasem dokonywaliśmy coraz mniejszych poprawek aby po 3 miesiącach współpracy zakończyć nasz http://forum.muratordom.pl/entry.php?122309-Projekt" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/entry.php?122309-Projekt" rel="external nofollow">projekt.
Nic tak człowieka w życiu nie cieszy jak:
Po pierwsze: wiadomość od lekarza diagnosty, że wszystko z Twoim zdrowiem w porządku,
Po drugie: nieszczęście innych,
Po trzecie: dobra cena za wykonanie twojej budowy.
Zatrzymajmy się na chwilę przy pozycji numer 3.
Długo trwa proces wyłaniania wykonawcy domu. Jest kilka elementów na które należy zwrócić uwagę. Z mojego punktu widzenia niezbędne jest zabezpieczenie logistyczne. Chciałem aby wykonawca zagwarantował pomieszczenie socjalne dla pracowników, wygódkę, niezbędne narzędzia i materiały potrzebne do budowy oraz agregat prądotwórczy. Kolejnym elementem jest bez wątpienia cena. Pierwotnie, aby zlustrować rynek, przesłałem ogłoszenia o budowie domu do kilku portali zajmujących się tą problematyką. Jakież było moje zdumienie gdy się dowiedziałem, że robocizna stanu surowego otwartego domu o wielkości ok. 150 m2 może wynieść 20tyś. zł ale może też wynieść 160tyś. zł.
Mówią mądrzy, że warto słuchać. Szczególnie dobrych doradców. Aczkolwiek w jednej z wersji "dobrymi radami piekło wybrukowali"... Swego czasu kolega z pracy mimochodem rzucił w moją stronę nazwiskiem. Człowiek ów cieszy się wg. kolegi nieposzlakowaną opinią znakomitego wykonawcy. Nie omieszkałem sprawdzić również i tą kandydaturę. Dotarłem do osób którym budował. Spotkałem się z nim w jego domu, który sam budował. Bez problemu oprowadził mnie o nim i bez wahania opisał co by zmienił na dzień dzisiejszy. Spotkałem się również na jednej z inwestycji, którą właśnie buduje - wybranej przez niego.
Podczas moich podróży po okolicy odwiedziłem również budowę, którą Pan Wybrany Wykonawca promuje swoim nazwiskiem. Podpytałem okoliczną gawiedź czy murarze nie pijaszczy jak mawiał Włodzimierz Ilijcz, czy znają wykonawcę oraz inwestora. Rozmówcy wyraźnie "pościli farbę". Podkreślali, że szef (znaczy pewnie Mój Pan D.) trzyma wszystkich krótko i wygląda jak Bob Budowniczy ale bez żółtego kasku na głowie. Poszlaki wskazywały, że to mowa o moim wykonawcy. Aby w pełni potwierdzić słuszność mojej decyzji zabrałem ze sobą na teren jednej z inwestycji wykonywanych przez Pana D. kierownika budowy, wcześniej w tym dzienniku wspominanego. Rozglądał się, czaił, podchodził budowlańców niczym myśliwy zwierzynę. Z oczu tryskała mu ciekawość a jednocześnie na jego licu można było wyczytać niczym na przekroju drzewa lata spędzone na wszelkiej maści budowach.
W krótkich żołnierskich słowach podsumował swoje śledztwo: "Nada się".
Jest taki znawca tematu, niezwykle oddany swojej profesji, rzetelny, skrupulatny, idealista a jednocześnie wyjątkowo sympatyczny człowiek, który pewnego dnia w wyniku zbiegu tak zwanych okoliczności przyrody stanął na mojej drodze życia. Pan Antoni, bo o nim mowa podjął się wykonania map geodezyjnych mojej posesji. W owym czasie spotkało mnie nieszczęście korzystania z publicznej służby zdrowia gdzie spotkałem ofiarę siłowania na rękę ze zerwanym ścięgnem na wysokości prawego bicepsa...Spotkanie to zaowocowało w wiele ciekawych spostrzeżeń na temat naszej służby zdrowia, narodowej piłki ręcznej (wtedy odbywały się mistrzostwa Europy) oraz budownictwa jednorodzinnego...
Drogą telefoniczną ustaliliśmy szczegóły a Pan Antoni skrzętnie wykorzystał wszelkie wiadomości aby już po kilku dniach sporządzić mapy geodezyjne przedmiotowych gruntów.
Jakiś tydzień temu znów zadzwoniłem do Pana Antoniego z prośbą o wytyczenie budynku. Postawił pewne warunki. Mianowicie: spotykamy się w czwórkę czyli geodeta, kierownik budowy, bob budowniczy i inwestor. Wykonawca ma wiedzieć ile punktów potrzebuje mieć wytyczonych. Kierownik ma to wszystko nadzorować a inwestor wysupłać 300 zł. Wchodzę w to. Dobry układ.
Przez bluenet,
Wiem, że skacze z tematu na temat ale jak inaczej wyrazić emocje jak nie w locie. Ważne by język giętki powiedział wszystko, co pomyśli głowa, a czasem był, jak piorun, jasny, prędki, a czasem smutny, jako pieśń stepowa jak mawiał jeden z naszych narodowych wieszczów.
Polecił mi go architekt który projektował nasz dom. O architekcie oczywiście wspomnę w swoim czasie, bo jest o kim wspominać. Liczyłem, że kierownikiem będzie człowiek polecany przez mojego Najlepszego Doradcę lecz jak w życiu bywa liczby się zmieniły...
Zapytałem więc mojego nadwornego architekta który niczym Jan Christian Kamsetzer gdy doradzał Stanisławowi Augustowi Poniatowskiemu wskazał bez zawahania i rzekł: "z niego będziesz dumny Panie..." - mniej więcej...
Wracając do teraźniejszości przypomniał mi się zaraz kolega ze studiów o tym samym nazwisku z tym, że tamten miał na imię Adam i z tego co pamiętam jest cybernetykiem a nie architektem ale kto wie...może zmienił profesję?
Uzbrojony w numer telefonu dzwonię pełen nadziei i zaniepokojony o cenę. Jakie było moje zaskoczenie gdy dowiedziałem się, że szanowny Pan, który na szczęście nie jest moim kolegą ze studiów, kierownikuje na sąsiadującej działce. To bez wątpienia argument aby koszty dojazdu podzielić na 2.
Negocjancie nie były długie. Zawsze punktem wyjście jest cena. Podana przez Pana Kierownika pomniejszona przez moje doświadczenie w negocjowaniu okazała się idealna.
Do spotkania face to face miało dojść 27.09.2012r. punktualnie o 16.15.23 na granicy miedzy moją a sąsiada działką. Uzbrojony w projekt budowlany i łopatkę na wypadek dokonywania oględzin miejsca budowy ruszyłem na spotkanie.
Spotkanie przebiegło w miłej, życzliwej atmosferze, przerywane co chwilę wspomnieniami Pana Kierownika z realizacji projektów podczas jego blisko 40-letniej kariery architekta-konstruktora. Wymieniliśmy poglądy na temat budowy na której się znajdowaliśmy oraz na co mam zwrócić uwagę przy doborze ekipy budowlanej.
Przyszła również pora na uzgodnienie należności. Z początkowych 3,5tyś. zł zrobiło się 2,5tyś. co uznałem za kwotę zadowalającą. Zważywszy, że obejmuje ona cały proces budowy domu, nawet gdyby miała się przedłużać o kolejne lata co zostało skrzętnie zapisane w umowie.
Następne spotkanie ma się odbyć podczas wytyczania budynku przez http://forum.muratordom.pl/entry.php?122343-Geodeta" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/entry.php?122343-Geodeta" rel="external nofollow">geodetę.
Dziś otrzymaliśmy projekt. Gotowy! Jeszcze wypełnienie kilku formularzy i do Powiatu! Witaj przygodo:lol2: W piątek 28.09.2012r. po wypełnieniu dwóch papierków pod tytułem: "Oświadczenie o posiadanym prawie do dysponowania nieruchomością na cele budowlane" oraz "Wniosek o pozwolenie na budowę",dziarsko maszeruję złożyć dokumenty do Powiatu.
Emocje - emocjami ale zacznijmy od początku jak to z tym projektem było....
Chyba zapeszyłem...od dziś nie antycypuje. Piszę tylko i wyłącznie o rzeczach dokonanych. Żadnych planów. Mogą boleśnie rozczarować.
Mówię wam...planujcie z szacunkiem. W sumie nie wiem czy szacunek ma dotyczyć Was samych czy osób lub zdarzeń Was otaczających. Lepszym słowem niż szacunek byłoby słowo pokora. Z tym, że pokora, w dosłownym tego słowa znaczeniu, dotyczy uległości, podległości, oddaniu się czyjemuś wpływowi. Ja mam na myśli uznanie własnej słabości, wręcz nicości w otaczającym nas świecie gdzie największy wpływ na nasze życie mają inni.
Gdy staniecie twarzą w twarz w obliczu ostateczności, za prawdę powiadam Wam, reszta nie znaczy nic więcej.
Dziś 15.10.2012r. o godz. 15.14 otrzymaliśmy pozwolenie na budowę.
Jak już wspomniałem znaleźliśmy działkę. Raczej wirtualnie, gdyż miała to być jedna z 52 działek oferowanych wówczas przez http://www.zycie.pila.pl/informacje/20110413-koszyce-55-dzialek-na-sprzedaz/index.php" rel="external nofollow">http://www.zycie.pila.pl/informacje/20110413-koszyce-55-dzialek-na-sprzedaz/index.php" rel="external nofollow">Miasto na cele budownictwa jednorodzinnego na nowo projektowanym osiedlu K2 w Pile. Oczywiście marzyliśmy o działce idealnej, w pięknych okolicznościach przyrody, w pełni uzbrojonej, ze świetnym dojazdem. Nie musiała być wielka, a nawet duża. Taka w okolicach 800m2 byłaby idealna. Dom miał mieć pierwotnie ok 150m2 z garażem i pomieszczeniem gospodarczym. W związku z tym, że rolnik ze mnie mizerny i cenię sobie chwile spędzone na zielonej trawce bardziej niż w rabatkach, planowaliśmy zasiać jakąś Wiechlinę gajową lub inną Kostrzewę nitkowatą i rozkoszować się piękną zielenią otaczających nas traw...
Zorganizowaliśmy rodzinną naradę i wytypowaliśmy działki, które mogą nas interesować. Pierwotnie do finału trafiło 8 działek. Po wczytaniu się w plan zagospodarowania przestrzennego i przeanalizowaniu warunków zabudowy na tym terenie okazało się, że tylko 4 działki będące w naszym zainteresowaniu spełniają założenia. Nam chodziło o dom parterowy z użytkowym poddaszem. Pozostałe budynku musiały mieć tylko i wyłącznie jedną kondygnację nadziemną.
Zgłosiliśmy naszą kandydaturę do przetargu, wpłaciliśmy wadium i przebierając nóżkami czekaliśmy na dzień licytacji.
Z perspektywy czasu mogę spokojnie napisać, że był to pierwszy i ostatni przetarg zakończony wynikiem pozytywnym. Od tamtej pory Miasto organizowało jeszcze dwie http://www.zycie.pila.pl/informacje/20111019-kolejne-dzialki-na-koszycach-pod-mlotek/index.php" rel="external nofollow">http://www.zycie.pila.pl/informacje/20111019-kolejne-dzialki-na-koszycach-pod-mlotek/index.php" rel="external nofollow">licytacje obie zakończone negatywne. Żadna z działek nie znalazła nabywcy. Dziwi to tym bardzie, że pierwszy przetarg cieszył się dużym zainteresowaniem i były sytuacje gdzie kilka działek znalazło jednego nabywcę. Być może do dalszego odsprzedania, a może jako prezent dla najbliższej rodziny. Nie mnie rozsądzać. Faktem jest, że spośród 28 oferowanych w tym przetargu działek 13 znalazło nabywców.
Jednym słowem powinienem mieć 13 potencjalnych sąsiadów...
Na początek kilka słów wprowadzenia. Nasz dom, który w chwili obecnej nie ma własnej nazwy - pracujemy nad tym - powstawał w naszych głowach już na długo zanim podjęliśmy decyzję o budowie. Pierwotnie problemem była działka, szczególnie jej lokalizacja.
Mianowicie mieszkamy w przepięknej części Piły, na osiedlu Zielona Dolina którą przecina malowniczo położona rzeka Gwda. W tej też okolicy marzyła nam się działka budowlana na której stanie nasz dom.
Jako że ceny interesujących nas działek rozpoczynały się od 250zł/m2 postanowiliśmy się rozejrzeć w okolicznych miejscowościach. Wybór padł na Dolaszewo, Skórkę, Dobrzycę oraz Zawadę. Wszystkie pięknie położone, niektóre z infrastrukturą drogową, gdzieniegdzie nawet gaz i elektryczność. Problem pojawił się gdy zaczęliśmy analizować ewentualne koszty mobilności (dojazd do pracy - oboje pracujemy - dowóz dzieci do szkoły, zajęcia pozalekcyjne, wyprawy na zakup, itp.). Obliczyliśmy, że wiąże się to z zakupem kolejnego auta oraz stałym wydatkiem na poziomie 1,2 tyś. zł miesięcznie na paliwo oraz amortyzację aut.
Decyzja o kupnie działki musiała pozostać otwarta. Jednocześnie poszukiwaliśmy większego mieszkania. Patrząc z perspektywy dzisiejszej" Jak dobrze, że nie zdecydowaliśmy się na kupno większego lokum...
Czekaliśmy na możliwość kupienia działki w naszej okolicy kiedy pojawiło się ogłoszenia na stronach lokalnego BIP o przetargu na działki budowlane. To była dobra wiadomość. Gorszą była cena wywoławcza. 150 zł/m2. To lepiej niż 250zł/m2 ale gorzej niż 90zł/m2 proponowane np. w Zawadzie.
Przeważyły koszty transportu o których wspominałem wyżej. Poza tym działka znajduje się w takiej okolicy, ze oprócz malowniczej rzeki w sąsiedztwie, znajdują się nieopodal główne szlaki komunikacyjne na północ i południe oraz zabezpieczenie logistyczne w postaci komunikacji miejskiej, sklepów, przedszkola, szkoły i co tam jeszcze człowiekowi w życiu potrzeba. No daleko jest do cmentarza ale to w życiu do niczego nie jest potrzebne raczej po...