Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    247
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    297

Entries in this blog

tomek1950

Mazurska chałupa komtura

Z ważnych prac które należało wykonać jesienią przed nadejściem śniegów i mrozów było usunięcie opadłych liści kasztanowca. Każdego roku, mimo intensywnego grabienia troche liści jednak zostaje. Teren jest bardzo nierówny i całkowite wygrabienie jest niemożliwe. W tym roku (2008) kupiłem odkurzacz do liści z funkcją dmuchania. Elektryczny, produkcja oczywiście chińska, ale cena przystępna. Nawet z odkurzaczem łatwo nie było, ale ok. 99% lisci zakarzonych szrotówkiem spoczęło na pryźmie. Kilka dni było bezdeszczowych, więc wysuszone liście paliły się dość łatwo. Niestety szczęście, jak to zwykle bywa, trwało krótko. Spadł deszcz. Wprawdzie w środku sterty był żar, jednak wierzchnia warstwa zmoczonych liści skutecznie utrudniała dopływ tlenu i po kilku dniach ogień zgasł. Trochę pomogło delikatne polewanie pryzmy olejem napedowym. Wiem, że to trochę nieekologiczne, ale nie miałem innego wyjścia. Po kilku dniach i polaniu 5 l ON z liści pozostała niewielka "kupka" popiołu. Dziś na moim kasztanowcu widzę pękające pąki. Zobaczymy latem, czy jesienna akcja odniosła skutek.

 


Nadeszły zimne, słotne, jesienne dni. Prace przeniosły się do środka "komturii".

 


Zakupiłem kilka mp suchego drewna (jesion) i rozpaliłem kominek. W komturii zrobiło się przytulnie i ciepło. Prac do wykonania było dużo.

 


CDN. :)

tomek1950

Mazurska chałupa komtura

Pięknych granitowych głazów różnej wielkości uzbierało się dużo. Zastanawiałem się co z nich zrobić. Komturia nie jest ogrodzona, ale ukształtowanie terenu pozwala wjechać tylko z jednej strony. Postanowiłem wybudować bramę. Trochę jak drzwi do lasu, ale zamknięta brama uniemożliwi wjazd nieproszonym gościom.

 


Samą bramę nabyłem drogą kupna w pobliskim składzie budowlanym. Z ranitowych kamieni wymurowane zostały słupy na których zawisła. Słupy są duże, wszak to "komturia"

 


W jeden została wmurowana duża skrzynka na listy.

 


Kiedy brama została uroczyscie pierwszy raz zamknięta, mój pies, przyjaciel wszystkich żywych stworzeń, chodząca na 4 łapach łagodność, zmienił się nie do poznania. Położył się pod bramą i pilnował. Posterunek opuścił tylko na chwilęby coś zjeść i napić się wody. Na noc do domu nie wrócił tylko pilnował bramy.

 


Rano przyszedł sąsiad którego pies doskonale zna i bardzo lubi...

 


Kiedy podszedł do zamkniętej bramy pies zerwał się i groźnie warcząc wyszczerzył zęby. Ogon, który zawsze na widok sąsiada latał na obie strony był nieruchomy.

 


Sąsiad stanąl jak wryty. Dopiero po dłuższej chwili pies przestał warczeć, obwąchał sąsiada i przyjaźnie pomachał ogonem dopraszając się głaskania.

 

 


Mam ogromną prośbę. Może ktoś zna adres strony w internecie z gotyckimi literami które można powiększyć. Potrzebuję liter o wysokości ok. 15 cm.

tomek1950

Mazurska chałupa komtura

Ostatnimi czasy dużo się dzieje w mazurskiej komturii.

Tak dużo, że nie jestem w stanie tego na bieżąco opisać. Prace trwają, kartonów przybywa z każdym moim wojażem do Warszawy, więc i bałagan rośnie.

Tu deska, tu karton z napisem "garnitury Tomka", obok młotek, szlifierka kątowa... Dobrze, że wiem gdzie jest laptop. A właściwie to nic z tego nie wynika, bo internet zawodzi. Sygnał jest słaby, przerywa, odechciewa się coś dłuższego napisać.

Znalazłem w internecie ofertę na wzmacniacze sygnału GSM. 300 zł komplet. Może to pomoże?

tomek1950

Wiadomość z ostatniej chwili.

 


Zakończone zostało układane desek boazeryjnych na fufitach łazienek. Do wykończenia tych pomieszczeń brakuje tylko listew. No chyba, że ja niedowidzę, a nawyższa kontrola zweryfikuje.

 


Jadę jutro zakupić listwy. :)

tomek1950

Słowo się rzekło, kobyłka u płota. Obiecałem nieartystyczne zdjęcie, obiecałem.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=89574f95493e3014" rel="external nofollow">http://images35.fotosik.pl/68/89574f95493e3014m.jpg

 


Podstawą ogrzewania "komturii" jest kominek. Własnymi "ręcami", z pomocą syna wybudowałem, ale... najwyższa władza miała zastrzeżenia. A kominek prócz dawania ciepła i funkcji estetycznych powinien dawać radość i satysfakcję użytkownikom. Zapadła więc decyzja o zmianie obudowy. Poprzednia obudowa, dół z cegły klinkierowej z klinkierowym gzymsem i czopuchem z zaizolowanej wełną mineralną płyty GK poszedł w zapomnienie. Nowa konstrukcja, nowy kształt, nowa jakość.

 


Kamieni było dość. Dokupiłem cegły i majster wymurował najpierw konstrukcję z cegły, a następnie obłożył ją łupanymi polnymi kamieniami granitowymi.

 


Ponadto zostały zamontowane rury rozprowadzające ciepłe powietrze z kominka do innych pomieszczeń.

 


Obecnie mieszkam już na stałe w komturii i przy ciągłym paleniu temperatura utrzymuje się w granicach 19 - 21 stopni C. Obudowa rozgrzewa się wprawdzie powoli, ale i powoli stygnie. Od października zużyłem ok. 7 mp niezbyt suchego drewna liściastego (mieszanina brzozy, jesionu, dębu, wiązu, olchy)

 


I to tyle. Kominek bedzie wzbogacony o dwie ławeczki, aby komtur z komturową mogli sobie posiedzieć grzejąc się przy trzaskającym radośnie ogniu.

 


I to wszystko na dziś. :)

tomek1950

Koniec wakacji i nic się nie działo.

 


A tyle prac do wykonania.

 


I nagle jak z nieba wpada sąsiad Wojtek. Pracy nie ma, umie trochę.

 


Początkowo prace rozbiórkowe. W dawnej oborze, mimo, że krów jużz nie było w niej od paru dziesiątków lat swoisty odorek się unosi w powietrzu.

 


Zrywanie nedznej wylewki robionej jak widać z wyrytego na tynku roku jeszcze za Gomułki. Fetorek kwitnie i ma nawt tendencje wzrostowe.

 


Co robić z gruzem? Ano w komturii parkowanie kilku samochodów to sztuka logistyczna. Jak jeden stanie, to następne za nim i tylko ostatni może swobodnie wyjechać. Zapada decyzja - robimy parking. Jest to o tyle trudne, że z jednej strony drogi dojazdowej jest dość strome zbocze i jakieś dwa metry niżej w odległości 1 metra od własnej drogi. Wojtek sypie tam gruz i przesiąknięty moczem krów piasek.

 


Prace w oborze posuwają się dość szybko, ale parkingu nie przybywa. Cały "urobek" znika w dole. Zostały jeszcze koryta. Beton z jakiego je zbudowano powinien zainteresować budowlańców. Robiony był na miejscu, a twardy jest jak skała. I kryje w swoim wnętrzu wiele wspaniałych, narzutowych głazów przywleczonych przez lodowiec ze Skandynawii.

 


Młot o wadze 5 kg w rękach Wojtka okazuje się niewystarczający.

 


Analiza ekonomiczna - wypożyczyć czy kupić skłania do tej drugiej opcji i staję się właścicielem młotowiertarki w 3-letnią gwarancją. Koszt jak za 4 dni w wypożyczalni.

 


Dalej praca idzie gładko. Koryt upywa, a na podwórku piętrzy się góra odzyskanyhc kamieni.

 


Będą potrzebne. :)

tomek1950

W okresie wakacyjnym nic ciekawego się nie działo. Po pierwsze nie było mozliwości, bo wnuki, kupa luda, szambo co kilka dni do opróżniania i ogólne zamieszanie. :)

 


Przyszedł wrzesień, cisza i spokój. Komtur na grzybki podreptał do pobliskiego lasu, niestety w tym roku nieurodzaj. Natomiast jabłonki i winorośle obrodziły. Córki prosiły o sok z czarnego bzu, a tego mam dostatek, więc "sokowyrzymałka" w ruch i kilka butelek zostało napełnionych i zapasteryzowanych. Ufff.

 


Dojrzewały jabłka. Jedna z jabłonek to antonówka, pozostałe... no takie wiejskie. :)

 


Maszynka w ruch bo jabłuszek wyjątkowo dużo i dorodne. Ha, ha, ha... . Maszynka ma "wąski przełyk" i każde jabłuszko trzeba pokroić, bo w otwór się nie mieści. A i maszynka jakaś dziwna. Niby ma wyrzucać wytłoki sama automatycznie, ale jakaś oporna jest w tej materii. Parę jabłek "przełknie" i stop. Trzeba czyścić maszynkę ręcznie.

 


Wyprawa do Warszawy, czasami jeszcze jestem zmuszony, i kupiłem "sokowyrzymałkę" z większym "gardłem"

 


Łykała prawie wszystkie jabłka w całości, ale z wytłokami było to samo.

 


Trudno. Przeżyję.

 


Przerobiłem jakieś 100 kg własnych jabłuszek zapełniając dwa gąsiorki. Matka drożdżowa, rurka fermentacyjna i pożywka, i gotowe. Zaczęło bulgotać. :)

tomek1950

Mazurska chałupa komtura

Obiecałem w komentarzach odcinek kryminalny.

 

Dziś mamy grudzień, a sprawa wydarzyła się kilka miesięcy wcześniej. Więc temat jak u Słowackiego "uleżał się jak tytuń". Piszę już bez emocji.

 

W sąsiedniej wsi był ludowy festyn. Festyn ludowy to już nie to co 30 lat temu, a szkoda. mało folkloru, a wiele kiczu. Niemniej jednak dla młodego chłopaka jakim jest mój najstarszy wnuk atrakcja.

Córka wzięła go, wsadziła do fotelika i pojechała. Ja zostałem w młodszym którego festyny jescze nie interesują.

Minęły dwie godziny i lada chwila spodziewałem się powrotu córki z najstarszym wnukiem kiedy odezwał się telefon: Tato, wypadek. przyjedź. Najmłodszego więc w fotelik, i jazda. Dojeżdżam do szosy tak daleko jak mogę. Polna droga pełna samochodów. Na szosie błyski niebieskich świateł.

Biegnę. Samochód córki stoi na środku drogi mocno uszkodzony. Obok samochodu potężny motocykl, a właściwie to co z niego zostało. Dalej ekipa pogotowia zajmuje się motocyklistą. Policja, Straż Pożarna, tłumy gapiów, korek w obie strony.

Córka zatrzymała się przed skrętem w lewo w polną drogę prowadzącą do "komturii". Kierowca motocykla, na maszynie kolegi, nie mając prawa jazdy wyhamował na jej samochodzie. Motor - złom, naprawa samochodu prawie 10.000 zł. Wnuczek siedział na tylnym siedzeniu, twarzą w kierunku jazdy. zarówno jemu, jak i mojej córce nic się nie stało. Gdyby pojechał młodszy, siedzący w foteliku twarzą do tyłu... Szkło z rozbitej tylnej szyby było w całej kabinie.

Motocyklista w czepku się urodził. Wprawdzie połamany i niewiele brakowało by zginął, jednak przeżył.

Samochód został naprawiony. Trwało to 2 miesiące.

Motocyklista był trzeźwy. Według wyliczeń biegłego jechał ok 130 km/godz.

tomek1950

Mazurska chałupa komtura

Dawno nie pisałem. Proszę o wybaczenie. Przyczyn było dużo. Obiecuję wyjaśnić.

Mam jednak prośbę do zaglądających do mojego niebudowlanego dziennika by zajrzeli tutaj:

 

http://forum.muratordom.pl/a-tu-licytujemy,t146633-120.htm" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/a-tu-licytujemy,t146633-120.htm

 

Poprawcie proszę wynik.

Jest jeszcze bardzo dużo nielicytowanych, fajnych fantów.

Koniec licytacji w niedzielę o 22:00.

Proszę.

tomek1950

Mazurska chałupa komtura

Kilka dni temu pod "komturię" zajechał samochód. Wysiadło z niego troje młodych, wesołych ludzi. Przedstawili się jako akwizytorzy jednej z sieci komórkowych, proponując tel stacjonarny, dostęp do internetu, i szereg innych bonusów...

 


Mnie nie było. Z akwizytorami rozmawiała żona komtura.

 


W trakcie rozmowy jeden z "akwizytorów" odszedł kilkanascie kroków i bezczelnie "odlał" sie pod ścianę budynku gospodarczego.

 


Zapadła decyzja. Na srodku drogi dojazdowej, od drogi gminnej do "komturii" stawiamy bramę, aby podobne typki więcej nie...

 


Dziś wylany został fundament pod pierwszy słupek. Słupek wymurowany bedzie z kamieni - mam ich dostatek, a w słupku zmieści się również sktzynka pocztowa, duża, zgodna z Dyrektywami UE.

 


Nie nadążam z nowościami które się wydarzyły w ostatnich dniach. Było ich kilka. Oczywiscie je opiszę.

 


Trochę cierpliwości. Zbyt dużo prac.

 


Firma która miała dokończyć wykończenia, tptalnie się zbiesiła. Łazienka rozgrzebana, wiatrołap nieskończony..............

 


"Chcesz by zrobione było porządnie? Zrób sam.

tomek1950

Mazurska chałupa komtura

Cała operacja przeniesienia boilera trwała krótko. Kilka metrów rurek ekipa zmontowała błyskawicznie, przebicie się przez strop też nie było problemem. Po kilku dniach na suficie łazienki pokazała się wilgotna plama... Nie była wielka, ale stopniowo się powiększała. Naiwnie myślałem, że to skraplająca się na rurze doprowadzającej zimną wodę para, bowiem rurka ta była wilgotna, a nic nie kapało. Na wszelki wypadek obejrzałem złączkę i lekko ją dokręciłem. Na drugi dzień rano w łazience była kałuża wody. Po dokręceniu złączki zaczęło kapać. Postanowiłem wymienić złączkę. Pojechałem do sklepu, zakupiłem odpowiedni śrubunek. Wymieniłem. Plama się nie zmniejszała tylko rosła. Rozkręciłem ponownie. Złączka która kupiłem była wadliwa. Była sobota wieczorem. Sklepy zamkniete, a woda potrzebna. Przejrzałem swoje zasoby "przydasiów" by choć prowizorycznie podłączyć wodę. Znalazłem dwie pasujące końcówki do węża ogrodowego i podłączyłem. Woda była i nie ciekło. W poniedziałek ponownie wyprawa do sklepu. Złączkę wymieniono na dobrą. Ponownie spuszczanie wody, rozkręcanie, skręcanie. Cieknie dalej. Znów rozkręcam, oglądam i zastanawiam się co jest przyczyną. Przy dokręcaniu zsunęła się uszczelka. Skręcam. Już nie kapie, a cieknie i to mocno, ale w innym miejscu. Na drugiej złączce. Znów spuszczam wodę, odkręcam. Podczas dokręcania wymienianej złączki przekręciłem rurkę i urwała się końcówka z drugiej strony. Znów jazda do sklepu. Starannie owijam gwint taśmą teflonową i wkręcam złączkę w kolanko. Puszczam wodę. Kapie. Rozkręcam. Nawijam wiecej teflonu. Skręcam. Sika aż miło. Rozkręcam. Jestem zbyt silny. Dokręciłem tak mocno, że pękło kolanko. Ponowna jazda do sklepu. Żona pyta, czemu nie kupiłem wszystkiego za jednym razem. Nie odpowiadam. Skręcam. Ufffff. Nie kapie.

 


Chyba wojna będzie. Przed wojną też nie kapało.

tomek1950

Dawno nie pisałem, bo nie było o czym. W zasadzie nic się nie działo.

 


Ostatnio trochę się ruszyło. Była ekipa. Była bo juz się zmyła. Znalazła lepszego inwestora.

 


Trochę się jednak w "komturii" zmieniło. Kafelki w kuchni znalazły swoje miejsce, tylko fugi brak w dachu pojawiły sie dwa okna - na poddaszu zrobiło się znacznie jaśniej , w pokoju który bedzie sypilnia pojawiła się podłoga a kominek zmienił kształt. Jest teraz wymurowany z kamienia.

 


Równiez boiler podgrzewajacy wodę do łazienek powędrował z parteru na poddasze. A ile miejsca się zwolniło. Szafka na ręczniki weszła.

 


I tu się zaczął problem. Jaki? napiszę później.

tomek1950

Wieczne pióro od Retrofooda, jest już w moich rękach. Urody i klasy jest bardzo wysokiej. Baaaaardzo wysoka półka.

I jeszcze jedną rzecz od Stacha dostałem na licytację. Obraz, a właściwie metaloplastyka, bo chyba tak można nazwać technikę w której został wykonany.

tomek1950

Pragnę poinformować czytajacych ten dziennik, że ilość fantów na licytację rośnie.

 


Jest kiełbasa własnej roboty w słoiczku (ostatni z trzydziestu). Głodnych na spotkaniu pewnie nie bedzie, bo jak przypuszczam, podobnie jak i na poprzednich spotkaniach Redakcja zapewni smakowity i obfity catering, ale ostatnia kiełbaska Harrego Barry Kenta to jest to co tygrysy kochaja najbardziej. Sam mam na nią ochotę. Autentyczny slowfood!!!!! Autorka: andzik78.

 


Osobiscie wystapię do Redakcji o nadanie autorce ostatniej kiełbaski w słoiczku stosownego honorowego tytułu.

 


I kolejny fant: pióro "Prezydent". A co to pióro potrafi? Poczytajcie opowiesci Retrofooda o Pamietniku znalezionym w Moskwie.

 


Slow food, Retrofood... hmm pysznie.

 

 


tomek1950

Kochani forumowicze, takiej okazji jeszcze na spotkaniach Muratorowych jeszcze nie było! Redakcja oddaje w nasze ręce inicjatywę scenariuszową.

Może nie będę oryginalny, ale licytacja na rzecz zakupu podnośnika dla niepełnosprawnej Bogusi może być fajną zabawą dla nas, a wielką pomocą dla jej Matki.

Osobiście zadeklarowałem na licytację wystawić pojazd jednoosobowy, fabrycznie nowy, z 2 letnią gwarancją, bardzo przydatny chyba każdemu forumowiczowi.

Do czasu licytacji nie zdradzę co to jest.

I jeszcze jedno, ponieważ w tym roku spotkanie forumowe prawie zbiega się z moimi urodzinami, wszystkie prezenty jakie dostanę z tej okazji przeznaczę na licytację. Oczekuję odzewu.

Macie jakieś fajne, nawet śmieszne fanty?

To tylko i nie tylko zabawa.

My na spotkaniu będziemy się bawić, a przy okazji pomożemy.

I o to chodzi.

tomek1950
Kilka fantów już jest: Zeljka obiecała kilka swoich pieknych obrazków, Depesia delikatesowy koszyk swojego wyrobu. Próbowałem. Możecie wierzyć niebo w gębie. Ja wystawiam nowy, jednoosobowy pojazd. Czekam na zgłoszenia kolejnych fantów.
tomek1950

Cieszę się, że już za kilkanaście dni spotkamy się na dorocznym zjeździe organizowanym przez Redakcję. Te zjazdy to wspaniała impreza. Poznajemy się w realu, możemy wymienić doświadczenia, spytać redakcyjnych ekspertów i oczywiście dużo wspaniałej zabawy, konkursy znajomosci sztuki budowania, wybory MISS i wiele innych. W tym roku bedzie też coś nowego. Licytacja. Bedziemy zbierać fundusze na zakup podnośnika dla chorej dziewczynki którą wychowuje samotna matka.

Oczywiście w licytacji w trakcie zjazdu wezma udział obecni w Pałacu Prymasowskim. Dla tych którzy nie będa na zjeździe będzie licytacja internetowa.

 

A szczegóły są tu:

http://forum.muratordom.pl/bedzie-aukcja-na-rzecz-chorej-bogusi-i-jej-dzielnej-matki,t130876.htm" rel="external nofollow">http://forum.muratordom.pl/bedzie-aukcja-na-rzecz-chorej-bogusi-i-jej-dzielnej-matki,t130876.htm

 

Proszę o zgłaszanie fantów. Cel szczytny.

tomek1950

No i remont odsunął się. Początek dopiero w maju. Byłem dwa razy w "komturii" z noga w gipsie. Dojechałem i wróciłem. Chyba w "Kodeksie Drogowym" nie ma zakazu kierowania samochodem w gipsowym "buciku"?

Kuśtykając po chałupie zrobiłem pomiary by wiedzieć ile czego potrzeba. Bo to i kawałka podłogi brak, a to ścianki trzeba jeszcze dwie wymurować, a to kilka mebli na miarę robionych u Mistrza Romka zamówić.

Ogrzewałem się paląc w kominku, a własciwie w samym wkładzie kominkowym, bo stara obudowa została już rozebrana. Będzie nowa obłożona starymi kaflami. Tylko kiedy?

Za drugim razem kiedy przyjechałem do chałupy postanowiłem wygarnąć popiół, bo zebrało się go dość dużo. Moje zdumienie nie miało granic. Pod grubą warstwą popiołu był żar. I to dużo. Zacząłem liczyć i wyszło, że od ostatniego dokładania do kominka minęło 106 godzin. Wierzyć się nie chce,jednak to prawda.

tomek1950
Nie bardzo chcę opisywać badania jakie wykonano mojej nodze by ją zdiagnozować. RTG, USG, TC. Dziś byłem u ortopedy. Wyniki TC który dokładnie pokazał co zostało uszkodzone ( pęknięcia 2 kości z przemieszczeniem rzędy, na szczęście 2 mm) + uszkodzone stawy. Zalecenie gips jeszcze na kilka dni. 5 marca chyba się wieczorem "ubzdryngollę" z radości, że gipsowy kozaczek odchodzi w niebyt. Po zdjęciu gipsu jeszcze 2 tygodnie specjalnego bucika i chyba koniec. Boże, jak ta technika poszła do przodu. Dziś na monitorze w gabinecie ortopedy oglądałem swoją stopę. W full kolorze, ze wszystkich stron. Kości i więzadła jak wypreparowane. Wszystko było widać.


×
×
  • Dodaj nową pozycję...