Skoro już zapadła nieodwołalna decyzja o budowie, następnym krokiem było uroczyste rozpoczęcie budowy!
Oczywiście nie wbiliśmy pierwszej łopaty na placu budowy, ale za to dokonałem czynności równie ważnej i wiekopomnej - złożyłem pierwszy pokorny wniosek - o wydanie mapki do celów opiniodawczych w (BACZNOŚĆ!!) URZĘDZIE (Spocznij...). A na wbicie łopaty przyjdzie jeszcze czas.
Tu mała dygresja - Te nierówne boje z papierologią rozpoczęliśmy dokładnie w piątek 13 maja 2011 - W sumie, dlaczego piątek trzynastego nie miałby być idealnym dniem na rozpoczęcie budowy własnego wymarzonego domku?
W końcu dom będzie miał nr 13 działka ma nr 118/13 a i właśnie spojrzałem, że działkę posiadam od 13 lat... czyli chyba więcej szczęścia nie może się przydarzyć.
Chociaż może trza by jakiś urok odczynić czy cóś? Bo chyba do kompletu tylko czarnego kota brakuje. Tylko jak to szło? Weźmisz czarno kure...
Ale do rzeczy: całkiem sympatyczna urzędniczka powiedziała, że na wydrukowanie (czy skserowanie - właściwie nie pamiętam) 2 egzemplarzy mapy i przybicie pieczątek będzie trzeba czekać tydzień.
O dziwo nawet całe 2 dni przed terminem odebrałem mapkę z urzędu - oczywiście jeszcze najpierw w kasie pozbyłem się 40 złotych i tego samego dnia złożyłem wniosek o wydanie warunków przyłączenia do Energi - oficjalnie Pani w BOK zapewnia, że dostanę decyzję w 30 dni. Oczywiście pierwsza zagwozdka - jaka moc będzie potrzebna i ile energii będę zużywał? A skądże mnie to wiedzieć?
Dodatkowo poszedł wniosek o wydanie warunków przyłączenia w wodociągach i gazowni.
Zarówno gazownia i wodociągi uporały się z zadaniem w trymiga. Gorzej było z energetyką.
Czerwiec 2011
Kiedy minął termin na dostarczenie warunków przyłączenia z energetyki, zadzwoniłem do Biura Obsługi klienta (małe k reprezentuje podejście do klienta właśnie i dostałem zapewnienie, że oczywiście zostały wydane i wysłane. Może Poczta do najszybszych firm nie należy, ale 13 dni na dostarczenie pisma w tym samym mieście powinno wystarczyć, więc po raz kolejny zadzwoniłem do BOK. Oczywiście okazało się, że warunki dalej nie zostały wysłane i może Pani wyśle do końca tygodnia. Słysząc takie hiobowe wieści zaproponowałem, że może lepiej niech nie wysyła, tylko sam osobiście odbiorę je w biurze. Panienka odparła na to, że oczywiście, tylko oni najpierw muszą je przesłać do innego BOK gdzie przyjmują petentów i można je będzie i tak odebrać, kiedy zadzwonią do mnie i powiedzą, że już je otrzymali, co z kolei powinno znowu potrwać co najmniej do piątku. Witki opadają...
Lipiec 2011
Na wszelki wypadek odczekałem do poniedziałku. 4 lipca. Święto niepodległości USA więc fajerwerki gwarantowane.
Idę do BOK Energi, a tam - przede mną w kolejce 15 osób – czyli na oko licząc 2h stania.
Tu muszę na marginesie zaznaczyć, że nienawidzę stać w kolejkach - taka trauma z czasów dzieciństwa, kiedy babcia zabierała mnie - małego berbecia - zamiast na plac zabaw, na polowanie na deficytowe artykuły typu kawa, czy rajstopy. Nienawidzę i już. Potrafię w sklepie zostawić koszyk z zakupami, jeżeli stoi zbyt dużo osób do kasy, a zakupy przed Świętami robię o 4 nad ranem kiedy w marketach są pustki...
Stojąc w kolejce telefonuję do BOK (bo inaczej nie ma jak nawiązać z panienkami z okienka kontaktu – „proszę czekać w kolejce…”) i okazuje się, że moich warunków i tak nie ma…
Po awanturze przez tel. i grożeniu złożeniem reklamacji, okazało się, że mogę te warunki odebrać w innym budynku, kilka ulic dalej, u człowieka, który je wydał już 17.06.2011…
To nie można było tak od razu? Że wystawimy i można odebrać?
Okazuje się że procedura przewiduje inaczej...
Oczywiście pędzę na złamanie karku (jest już 14:45 i zaraz kończą pracę) i odbieram co moje.
Z kompletem dokumentów złożyłem wniosek o wydanie warunków zabudowy w kancelarii UM Koszalin. Taki wniosek powinien zostać rozpatrzony w ciągu miesiąca, chyba że budowa domu okaże się „szczególnie skomplikowana” – wtedy może się przeciągnąć do 2 miesięcy. Swoją drogą ciekawe na ile skomplikowane mogą być warunki budowy domu w porównaniu z np. budową fabryki?
Po mniej więcej tygodniu dostałem pismo z Urzędu Miejskiego, w którym poinformowano mnie uprzejmie, że jedna mapka z zaznaczonym usytuowaniem domu im nie wystarczy i muszą dostać jeszcze dwie dodatkowe. Czyli znowu musiałem iść do urzędu. Pobrać mapkę – czyli odczekać tydzień, i zanieść do innego budynku tego samego Urzędu… czyli słowem przyjazne państwo pełną gębą
Chociaż to może moja wina – nie doczytałem że muszą być załączone DWIE CZYSTE mapki…
Zamiast występować o nową mapkę postanowiłem skserować na kolorowym ksero ostatnią, która mi została. Pani w Wydziale Urbanistyki przyjęła je bez problemu. Dowiedziałem się też co dalej z moim wnioskiem. Otóż najpierw miała powiadomić pisemnie wszystkich sąsiadów, że zaczyna się coś na działce dziać, następnie, jako, że działka leży w terenie chronionego krajobrazu ( - nie miałem pojęcia że tu jest jakiś krajobraz chroniony - dookoła domy, a za nimi pole rzepaku...) powiadomi Regionalną Dyrekcje Ochrony Środowiska , a później będzie wydawała decyzję. Czyli przewidywany termin na wydanie decyzji to początek września.
Sierpień 2011
W sierpniu w papieroligii nie działo się w zasadzie nic szczególnego, może tylko moje warunki zabudowy nabierały mocy urzędowej kurząc się gdzieś na dnie drugiej szuflady, trzeciej szafy...
Z ciekawostek - postanowiłem jeszcze napisać do dyra Energi (jak się właściwie odmienia Energa?), że mają u siebie "Bordello Militare" i może z tej racji przyznają mi jakąś rekompensatę w wysokości np. połowy kosztów przyłączenia do sieci O dziwo, widać, ze dział reklamacji pracuje tam wyjątkowo sprawnie, bo kilka dni później odwiedził mnie ich pracownik pod krawatem, przywiózł pisemko z oficjalnymi przeprosinami za przeciągnięcie obsługi z załącznikami w postaci długopisu i pendrive. Oczywiście o obniżce kosztów przyłączenia dyplomatycznie nie wspominał...