Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    382
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    430

Entries in this blog

maksiu

Dziennik Maksia

Gładź - druga warstwa na poddaszu, korytarz, garderoba, sypialnia

12 maj 2007

 

Po tygodniu przerwy, znowu jakby więcej zapału do pracy. Tym razem na tapecie tylko gładzie.

 

Najpierw dokończyłem ogon z poprzedniego tygodnia, czyli gładź na korytarzu. Następnie zabrałem się za garderobę. Ktoś mógłby się zapytać dlaczego te dwa pomieszczenia na pierwszy ogień? Więc odpowiem, dlatego, że w tych dwóch pomieszczeniach będzie podłogówka i chciałbym skończyć te gładzie zanim wejdzie instalator. Mam świadomość że nie zdążę skończyć wszystkich gładzi zanim wejdzie instalator. W pozostałych pomieszczeniach (oprócz łazienki) mogę dokończyć później. Gdy skończyłem kłaść drugą warstwę gładzi w garderobie stanąłem przed dylematem, co dalej. Najpierw przeszlifowałem korytarz (oprócz tego świeżego kawałka), a potem znowu dylemat, czy kłaść na tym kawałku trzecią warstwę czy też może zrobić coś innego. Wygrał wariant z sypialnią. Najpierw przeszlifowałem po pierwszej warstwie i zabrałem się za kładzenie drugiej. Dostałem jakiegoś takiego powera, że zupełnie straciłem poczucie czasu. Kiedy już zbliżałem się do końca zaczął zdzwonić alarm w komórce, znak to że czas kończyć i do domu. Tym razem jednak wyłamałem się i w ciągu dwudziestu minut dokończyłem drugą warstwę gładzi w sypialni. Nie powiem, jestem zaskoczony tym ile udało się zrobić, oby tak dalej.

Następnym razem będzie o czymś zupełnie innym.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=12maj2007" rel="external nofollow"> Gładź - druga warstwa na poddaszu, korytarz, garderoba, sypialnia - 12 maj 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Poprawki gładzi na sufitach, porządki na parterze, druga warstwa gładzi na korytarzu na poddaszu

05 maj 2007

 

Nawet się nie obejrzałem jak już nadszedł ostatni dzień roboczy majowego weekendu.

 

Dzień rozpocząłem od wykonania kilku poprawek na sufitach, z dołu sufity wyglądają całkiem w porządku, ale jak się im przyjrzy z bliska to w kilku miejscach widać wyraźne niedoróbki. Dlatego właśnie trzeba było nanieść kilka poprawek.

 

Dużo przy sufitach roboty nie było, więc można było zabrać się za kolejną rzecz, a mianowicie za porządki na parterze. Ktoś mógłby się zdziwić, dopiero co niedawno sprzątałem. Owszem, ale tym razem musiałem zrobić totalną czystkę na parterze. Potrzebne mi to będzie, bowiem niedługo przyjdzie czas żeby położyć papę na chudziaku. Pierwotnie nie planowałem papy, ale trochę mnie przestraszył tegoroczny poziom wody na wiosnę. Gdy otworzyłem studzienkę wodomierzową, aby odkręcić wodę po zimie, okazało się, że wody jest bardzo dużo. Brakowało może z pół metra do przelania się studzienki. A od poziomu góry studzienki do poziomu chudziaka jest nie więcej jak piętnaście centymetrów. Tak więc wody było na tyle dużo, abym zaczął sie martwić, stąd pomysł żeby jednak położyć papę. Będzie to papa termozgrzewalna podkładowa Welplast V60s30. Dlatego właśnie musiałem dokładnie posprzątać parter. No i pomimo, że jakiegoś super bałaganu nie było to i tak zeszło mi dobre trzy godziny zanim domek lśnił czystością.

 

Wreszcie ostatnia robota na ten dzień, to druga warstwa gładzi na korytarzu na poddaszu. Zresztą od tej pory wszystko co będę pisał o gładziach będzie dotyczyć poddaszu, no chyba że wyraźnie napisze, że chodzi mi o parter. Wracając do korytarza, mogę stwierdzić z całą powagą, że to nie był mój dzień na gładzie. Oczywiście najpierw trzeba było przeszlifować cały korytarz (przy okazji od razu przeszlifowałem garderobę), a dopiero później brać się za gładź. A jak się już zabrałem to szło mi jak krew z nosa, w efekcie nie skończyłem, zabrakło mi tak może z pół godziny czasu. No nic, dokończy się następnym razem.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=05maj2007" rel="external nofollow"> Poprawki gładzi na sufitach, porządki na parterze, druga warstwa gładzi na korytarzu na poddaszu - 05 maj 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Gruntowanie gładzi - ściany i sufity, pokój gościnny i kuchnia, naprawa obróbki komina, dokończenie gładzi w sypialni na poddaszu

04 maj 2007

 

Dziś kolejny dzień gruntowania. Dużo nie zostało, tylko pokój gościnny i kuchnia.

Ale to tylko pozory, bo jeśli chodzi o ściany to w pokoju gościnnym jest ich niemal tyle samo ile w salonie, oczywiście jeśli chodzi powierzchnie. Sufitu jest na szczęście o prawie dziesięć metrów mniejszy. A kuchnia też tylko taka niepozorna.

Dobre pół dnia roboczego męczyłem się z tym gruntowaniem. Dosłownie się męczyłem, bo ta praca jest strasznie monotonna. Nie macie pojęcia jak sie ucieszyłem jak wreszcie dobrnąłem do jej końca.

 

Z tej radości aż wylądowałem na ... kominie. Żartuje oczywiście, wszedłem na komin poprawić obróbkę która nadal ciekła. Tym razem przyszła kolej na wymianę taśmy którą był oklejony komin. Dostałem kawałek, bardzo dobrej taśmy, więc trzeba było go wypróbować. Obejrzałem sobie dokładnie starą obróbkę i jestem prawie pewien że ciekło w miejscu gdzie obróbka była załamana na dachówce, tak na wszelki wypadek okleiłem taśmą cały kawałek za kominem. Teraz tylko trzeba poczekać na opady deszczu, zobaczymy jak się będzie sprawować. Mam nadzieje, że będzie już dobrze.

 

No i przyszła kolei na ostatnią pracę tego dnia. Trzeba było dokończyć pierwszą warstwę gładzi w naszej sypialni na poddaszu. Poprzednim razem nie skończyłem. Tym razem się udało i jeszcze nawet kawałek następnego pokoju załapał się na gładź.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=04maj2007" rel="external nofollow"> Gruntowanie gładzi - ściany i sufity, pokój gościnny i kuchnia, naprawa obróbki komina, dokończenie gładzi w sypialni na poddaszu - 04 maj 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Gruntowanie gładzi - ściany i sufity, wiatrołap, przedpokój i salon

03 maj 2007

 

Nowy dzień, nowa lista zdań, tym razem dość krótka.

 

Dzień rozpoczął się od poszlifowania połączeń ściany i sufitów w wiatrołapie i przedpokoju. Nie było tego szlifowania zbyt wiele, więc w miarę w porządku. W sumie to zacząłem się zastanawiać czy nie dać jeszcze jednej warstwy gładzi, bo miałem wrażenie że faktura siatki przebija z pod spodu, ale tylko jak sie patrzy na nią z bliska. Jak zszedłem z mojego mini rusztowania to stojąc na chudziaku już nie było widać tej faktury.

 

A zatem przyszła kolej zmierzyć się z gruntowaniem gładzi. Miałem wszystkie wymagane gładzie na parterze doprowadzone do stanu niemal docelowego (wiadomo zaprawki zawsze będą konieczne). Jako gruntu użyłem białej akrylowej farby rozrobionej z wodą, dodatek wody dwadzieścia procent objętości farby - tak wyczytałem na forum. Do gruntowania uzywałem wałka, a w zasadzie zestawu dwóch wałków. Początkowo wydawało się, że praca pójdzie szybko i sprawnie, ale nie wiedząc czemu szła jakoś wolno. Oprócz ścian gruntowałem również sufity, zarówno te podwieszane jak i te w pokojach i kuchni (miały położona gładź, ale nie były zagruntowane). Przed pierwsze dwie godziny udało się skończyć zaledwie przedpokój i większość wiatrołapu. Niby taka prosta czynność, ale trzeba było się namachać wałkiem. Kiedy skończyłem już wiatrołap zabrałem się za salon. No i tu utknąłem. Salon może wielki nie jest, około dwudziestu sześciu metrów kwadratowych powierzchni, ale tego dnia dokładnie odczułem każdy metr tej powierzchni. Liczyłem naiwnie, że uda mi się w jeden dzień skończyć gruntowanie we wszystkich pomieszczeniach na parterze, a wystarczyło dnia tylko na wiatrołap, przedpokój i salon. Oj człowiek naiwny jest póki sam sie nie przekona. W każdym razie, skończyłem salon i miałem dość. Reszta gruntowania jutro.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=03maj2007" rel="external nofollow"> Gruntowanie gładzi - ściany i sufity, wiatrołap, przedpokój i salon - 03 maj 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Szlifowanie gładzi - okna, sufity, gładź garderoba i sypialnia na poddaszu

02 maj 2007

 

Po dniu przerwy można było się znowu wykazać. Znowu zmiany w harmonogramie. Oczywiście nowa karta z zadaniami.

 

Na początek zabrałem się za poszlifowanie kawałka ściany w kuchni, chodzi o ten kawałek na którym ostatnio dokańczałem kłaść trzecią warstwę. Nawet nie zdążyłem się rozkręcić jak już skończyłem. Poszedłem więc za ciosem i zabrałem się za szlifowanie obróbek okien. Tym razem już tak różowo nie było. Dobrą godzinę zajęło mi poszlifowanie obróbek czterech okien i drzwi balkonowych. Teraz mogę powiedzieć z satysfakcją, te obróbki wyglądają bardzo dobrze, tylko w jednym miejscu potrzebna malutka poprawka.

 

Teraz przyszła kolej na zabawę z sufitami w wiatrołapie i przedpokoju, przeszlifowałem to co robiłem dwa dni temu i położyłem na łączeniu ściany i sufitu ostatnią warstwę gładzi. No miałem to już z głowy.

 

Kolejny punkt na liście zadań dotyczył poddasza. Zabrałem się za dokończenie kładzenia pierwszej warstwy gładzi w garderobie, było zrobione pół, dorobiłem drugie pół. No i wreszcie przyszła kolej na pierwszą warstwę gładzi w naszej sypialni. Tu wreszcie można było się wykazać. Bo wcześniej korytarz i garderoba to takie małe klitki, a sypialnia jest dość duża. Jak to mówi mój kolega można było zacząć trzaskać metry, a nie bawić w rękodzieło. No i faktycznie, w niecałe trzy godziny położyłem pierwszą warstwę na prawie trzydziestu metrach kwadratowych. Super, tą część tej roboty lubię akurat najbardziej, kiedy widać gołym okiem jak przybywa.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=02maj2007" rel="external nofollow"> Szlifowanie gładzi - okna, sufity, gładź garderoba i sypialnia na poddaszu - 02 maj 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Wizytacja na budowie

01 maj 2007

 

Święto pracy, ale tym razem bez pracy. Przyjechali goście. No i zrobiłem sobie wolne od budowy. Ale nie tak całkiem bo pojechaliśmy na budowę pokazać postępy prac. Również Agnieszka pooglądała sobie w naturze, bo już dość dawno nie była na budowie i oglądała tylko zdjęcia. No i Małgosia oczywiście też była z nami. Trochę oprowadziłem wycieczkę, opowiedziałem co i jak ma docelowo wyglądać. Wyjaśniłem kilka pomysłów na przyszłość do realizowania. Wrażenia chyba pozytywne, bo uwag nie było.

 

Apropos uwag, zauważyłem ciekawą rzecz, po każdym nowym wpisie mój dziennik jest otwierany średnio około dwustu pięćdziesięciu razy, a komentarze święcą pustkami, czyżbym robił wszystko tak idealnie, że nie ma potrzeby komentować, a może wręcz przeciwnie – tak beznadziejnie że szkoda słów? Liczę na wasze uwagi, nie pogardzę również pochwałami.

 

 

link do zdjęć - brak

maksiu

Dziennik Maksia

Gładzie, kuchnia, obróbki okien, sufity - wiatrołap i przedpokój

30 kwiecień 2007

 

Długi weekend rozpoczęty. Tradycyjne zamiast uwalić się gdzieś w przepięknych okolicznościach przyrody, spędziłem go na budowie. Ale pocieszam się, że jeszcze trochę i będę miał nie tylko wolne weekendy, nie tylko długie, ale i te zwykłe, ale co najważniejsze będę miał wreszcie dom. Tylko dzięki tej ostatniej myśli jeszcze mi nie odbiło i jakoś znoszę te braki wypoczynku.

 

Tym razem też nie było czasu odpoczywać, bo grafik mocno napięty, żeby zdążyć zrobić pewne pracę zanim wejdzie na budowę instalator. Pisałem o mojej liście, z dnia na dzień przybywa na niej punktów do wykonania, zaczynałem od siedmiu, teraz jest już piętnaście, ale nie łamię się, dam radę. No i co najważniejsze, nie tylko przybywa, ale też te wykonane już są wykreślane.

 

Pewnie nie uwierzycie, ale jeździłem na budowę z karteczką, na której było napisane co danego dnia powinno być wykonane. Na ten poniedziałek zaplanowałem dokończyć położyć gładź w kuchni na brakującym kawałku, a resztę ścian w kuchni przeszlifować na gotowo. Brakowało naprawdę kawałeczka gładzi, jakby tak policzyć to może ze dwa metry kwadratowe, więc zero stresu. Kiedy miałem już to wykonane, przyszła kolej na szlifowanie (oczywiście bez tego świeżego kawałka). Na szczęście w kuchni pokryte gładzią są nie całe ściany, a jedynie większe lub mniejsze kawałki. Na całej ścianie tylko w kąciku jadalnym, a w części typowo kuchennej tylko pasek pomiędzy przyszłymi płytkami a sufitem. Szlifowało się jak zawsze nieciekawie, ale przynajmniej szybko bo mało gładzi.

 

Kolejny punkt na liście zadań na ten dzień, to uzupełnienie gładzi w obróbkach okien. To kolejna niewdzięczna praca, bo nie dość że trochę niewygodnie to jeszcze trzeba uważać żeby nie uszkodzić, ani nie ubrudzić okien. Najpierw przeszlifowałem wcześniejszą próbę obróbki okien, tamta nie bardzo mi wyszła, dlatego zdecydowałem się zrobić to od nowa. Tym razem wyszło o niebo lepiej, choć też jeszcze nie idealnie.

 

Kolejny zadanie na liście to przeszlifowanie i pouzupełnianie braków gładzi w sufitach podwieszanych w wiatrołapie i przedpokoju. No i przynajmniej dowiedziałem się, że szlifowanie ścian to małe miki w porównaniu ze szlifowaniem sufitów. Oj dobrze zrobiłem dwa lata temu, że poprosiłem kolegę który tynkował, aby od razu położył i wyszlifował gładź na sufitach na całym parterze. Warto było wtedy wydać dodatkowo parę złotych i mieć to z głowy. Te sufity w wiatrołapie i przedpokoju nie były na szczęście duże, no i nie musiałem szlifować całych, bo są z płyt GK i wystarczyło tylko zaszpachlować łączenia i wkręty. Oczywiście najwięcej problemów stwarzało połączenie sufitu ze ścianą, tam trzeba będzie położyć jeszcze jedną warstwę gładzi, bo widać nadal siatkę.

 

No i nawet się nie obejrzałem jak minął cały dzień. Czy zrealizowałem cały plan na ten dzień? Oczywiście, … że nie.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=30kwiecien2007" rel="external nofollow"> Gładzie, kuchnia, obróbki okien, sufity - wiatrołap i przedpokój - 30 kwiecień 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Gładzie, kuchnia, korytarz na poddaszu

28 kwiecień 2007

 

Tak jak pisałem poprzednim razem, tym razem nastąpił powrót do gładzi.

 

Najpierw przeszlifowałem ściany po drugiej warstwie gładzi w kuchni, pewnie ktoś mógłby się zdziwić dlaczego szlifowałem po drugiej warstwie, a nie po trzeciej. Odpowiedź jest prosta, jeśli dobrze się przeszlifuje po drugiej warstwie to wtedy lepiej kładzie się właśnie warstwę trzecią i jest po jej położeniu bardzo niewiele szlifowania. Może to trochę nie logiczne, ale mi jest tak łatwiej. No i zeszła mi na tym szlifowaniu dobra godzina. W międzyczasie okazało się, że kawałek ściany nie miał położonej drugiej warstwy, jak sobie tak przypominam, to faktycznie na kawałku nie zdążyłem w listopadzie położyć. No trudno. Kiedy wreszcie miałem poszlifowane zabrałem się, za trzecią warstwę. Trochę już wyszedłem z wprawy, ale na szczęście dość szybko wróciły dawne doświadczenia. Oczywiście na tym kawałku gdzie była tylko jedna warstwa, położyłem drugą. W poniedziałek dokończę na tym kawałku kłaść trzecią warstwę i będę miał kuchnie zakończoną. Pozostanie tylko delikatnie przeszlifować.

 

Następnie zabrałem się za korytarz na poddaszu. Najpierw oczywiście obleciałem ściany szczotką i szpachelką. Zmiotłem luźne kawałki tynku i można było zacząć kłaść gładź. Pierwsza warstwa to idzie szybko, ale korytarz jest specyficzny, dużo otworów drzwiowych. Kiedy wreszcie skończyłem kłaść gładź w korytarzu zabrałem się za garderobę. Położyłem gładź na ściance kolankowej i na połowie jednej ze ścian bocznych. Ponieważ było już dość późno, na tym etapie zakończyłem pracę tego dnia.

 

Kolejne prace w poniedziałek, cały tydzień długiego weekendu wolny, więc będę zasuwał na budowie. W poniedziałek szlifowanie kuchni i druga warstwa w korytarzu na poddaszu.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=28kwiecien2007" rel="external nofollow"> Gładzie, kuchnia, korytarz na poddaszu - 28 kwiecień 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Prace różne

21 kwiecień 2007

 

Pisałem kilka dni temu, że muszę zrobić grafik wszelkich prac jakie muszę wykonać przed wejściem na budowę instalatora. No i zrobiłem taki grafik, wyszło mi piętnaście punktów. Niektóre proste, do wykonania w kilka godzin, inne na cały dzień, a jeszcze inne na kilka dni. Pierwsze punkty z tej listy wykonałem poprzednim razem. Teraz przyszła kolej na kolejne punkty z listy.

 

Na początek zabrałem się za zrobienie czerpni powietrza do kominka. Miałem o tyle sytuacje ułatwioną że już dość dawno temu (9 lipca 2005r) wykułem sobie w chudziaku dziurę, wybrałem piasek i przekułem się przez fundament. Teraz musiałem tylko wyciąć otwór w styropianie i zmontować ze sobą dwie rury. Następnie zasypałem rury piaskiem i ubiłem. Na koniec pozostało zalać całość do poziomu chudziaka betonem. Chciałem kupić gotową mieszankę betonową w worku, tylko do rozrobienia z wodą, ale jak usłyszałem cenę to stwierdziłem że o wiele taniej będzie kupić po prostu worek cementu i samemu zmiksować sobie beton. Forum to skarbnica wiedzy, więc nie było problemu z dobraniem odpowiednich proporcji składników betonu. Gdy wylałem beton pozostało tylko od zewnątrz założyć kratkę wentylacyjną z siatką. Kratka jest narazie tylko założona tak aby sie trzymała, docelowo zamontuje ją jak okleję fundament płytkami klinkierowymi.

 

Kolejnym punktem w grafiku było dokończenie gruntowania ścian pod gładzie na poddaszu. Wcześniej już większość pogruntowałem, na dziś pozostał tylko jeden pokój i korytarz, z tym że korytarz też nie cały. Gruntowanie to miła i spokojna praca, używam do tego celu opryskiwacza ręcznego. Kupiłem kiedyś w jakimś markecie, o ile dobrze pamiętam to dałem ze niego siedem złotych. Moim zdaniem sprawdza się doskonale, w zasadzie to wszystkie ściany pod gładzie gruntowałem tym wynalazkiem.

 

Następna pozycja w grafiku to wyburzenie ścianki w łazience na parterze. Wymyśliłem sobie w łazience, że chce mieć kabinę prysznicową doklejoną do komina. Problemem jest to że tam nie było kąta w którym można by postawić ten prysznic. W tym celu w czasie wykonywania tynków dostawiliśmy do komina ściankę na długość jednego pustaka BK. Wszystko by było fajnie gdyby nie wykonanie tej ścianki. Od samego początku mi nie pasowało. Pustak miał dwanaście cm grubości a otynkowana ścianka osiemnaście. Była po prostu postawiono krzywo. Dlatego zdecydowałem się jak wyburzenie. Docelowo postawi się tu jeszcze raz ściankę, ale tym razem z płyt GK na profilu. Od strony prysznica będzie pełna ścianka, a od drugiej strony zrobi sie półki. Łazienka na paterze jest nieduża, wiec przyda sie zoptymalizować powierzchnie użyteczną. Tą ściankę wykonamy dopiero podczas wykańczania łazienki. Co do samego wyburzenia to poszło jak burza, pożyczyłem po prostu dobry sprzęt, kuło się właściwie samo. Potem jeszcze tylko trzeba było posprzątać i wywieść gruz.

 

Wreszcie ostatnia praca planowana na ten dzień. Pomyślałem, że przydało by się podciągnąć na osobnym obwodzie prąd w pobliże przyszłej centralki alarmowej. Jak pomyślałem, tak też zrobiłem, wykułem sobie w tynku na ścianach rowki, ułożyłem w nich przewód i zagipsowałem. W miejscach gdzie nie było ścianki włożyłem przewód w rurki plastykowe i podciągnąłem aż na docelowe miejsce. Po raz kolejny sprawdziło sie przysłowie, że każdy kabel obcięty na wymiar będzie za krótki. Policzyłem sobie ile będę potrzebował, i kupiłem z metrowym zapasem. No i dobrze, że był ten zapas, bo ledwo starczyło. Na koniec założyłem gniazdko podwójne na końcu kabla. W rozdzielni pojawił sie nowy bezpiecznik. Instalacja złożona, sprawdzona, działa.

 

Następnym razem, wracam do gładzi. Muszę dokończyć kuchnie i trochę drobnych poprawek na paterze i zacząć już poddasze.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=21kwiecien2007" rel="external nofollow"> Prace różne- 21 kwiecień 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Przeróbki elektryczne

14 kwiecień 2007

 

Po przerwie świątecznej powrót na budowę. Tak jak pisałem poprzednio zrobiłem sobie zestawienie prac które trzeba wykonać zanim wejdzie instalator. Wyszło w sumie szesnaście punktów. Tej soboty zabrałem się za dwa z nich.

 

Najpierw odkułem puszkę ze złączem zasilającym. Może pamiętacie, że mój kabel zasilający był za krótki i musiałem go przedłużyć (sierpień 2004). Wtedy jakoś tak wyszło, że nie został podłączony przewód PE, sam nie wiem dlaczego. Ostatnio jak bawiłem się trochę prądem to właśnie wyszło to na jaw. Tak więc pierwsze praca polegała na podłączeniu tego przewodu. Najwięcej kłopotów sprawiło delikatne odkucie tej puszki w której jest złączką, na szczęście udało się niczego nie połamać. Potem jeszcze tylko kilka pomiarów i już można było zagipsować puszkę z powrotem.

 

Ponieważ ta sobota to dzień elektryczny na budowie, zatem drugą robota za którą się zabrałem polegała na podniesieniu na poddaszu wszystkich wyłączników. Ktoś mógłby powiedzieć, że może nie warto, ja jednak uznałem że warto poświęcić teraz trochę czasu niż później się męczyć. O samej pracy napiszę tylko tyle, że banalnie prosta, aczkolwiek pracochłonna. Na szczęście wyłączniki przesuwałem do góry, więc przewodów wystarczyło. W jednym tylko miejscu musiałem przedłużyć, bo przewód wchodził na wyłącznik od dołu.

 

Na sam koniec zagipsowałem jeszcze dorobiony nie tak dawno przewód do gniazdka na strychu. Dzień zleciał bardzo szybko, jak dla mnie za szybko.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=14kwiecien2007" rel="external nofollow"> Przeróbki elektryczne - 14 kwiecień 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Koniec porządków, gruntowanie ścian na poddaszu

31 marca 2007

 

Wreszcie ostatni dzień porządków. Jak przyjechałem i obejrzałem sobie jeszcze raz pozostałe pomieszczenia do posprzątania to wydawało mi się że pójdzie szybko.

Najpierw zabrałem się za posortowanie worków ze śmieciami. Na bok poszły te ze styropianem, a resztę wyniosłem na strych. Gdy wszedłem na strych przypomniałem sobie że poprzednim razem tylko wrzuciłem na górę deski, trzeba było je więc poukładać i dopiero można było wrzucić na górę worki ze śmieciami. Poszło to dość sprawnie. Gorzej było z tym co zostało, czyli z workami z resztkami styropianu. Myślałem, że zostało ich mniej. Nie było na co czekać, trzeba było zabrać się za mielenie styropianu. No i niestety nie poszło to tak szybko jak się spodziewałem, znowu kilka godzin z tą wredną robotą. W efekcie wyszło kolejne pięć worków zmielonego styropianu.

 

Gdy wreszcie uporałem się ze styropianem pozostało jedynie zamieść w łazience, a potem na korytarzu i można było ogłosić oficjalne zakończenie wielkich porządków.

Aby jednak nie marnować pozostałem czasu zabrałem się jeszcze za gruntowanie ścian pod gładzie. Cały dziesięciolitrowy baniak gruntu starczył na jeden pokój, garderobę i korytarz. Myślę, że jeszcze jedna dziesiątka załatwi już sprawę na poddaszu do końca.

 

Już na sam koniec wlazłem jeszcze raz na komin, aby obejrzeć tą obróbkę komina i zrobić prosty test szczelności. No i okazało się, że nie całkiem jest tak dobrze jak sądziłem. Będę musiał pomyśleć i to dość szybko o kompleksowej wymianie obróbki komina.

 

Następnym razem wreszcie zabiorę się za coś konkretnego, musze najpierw zrobić dokładny grafik prac jakie koniecznie muszę wykonać przed wejściem instalatora i wtedy zobaczymy co jest najpilniejsze.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=31marzec2007" rel="external nofollow"> Koniec porządków, gruntowanie ścian na poddaszu - 31 marca 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Porządki na poddaszu

24 marca 2007

 

Po zeszło tygodniowym lekkim lenistwie przyszła kolej trochę podkręcić tempo i ostro zabrać się za robotę. Na początek dokończyłem sprzątanie w salonie. Pozostanie jeszcze tylko zrobić ostateczny porządek jak skończę palić w kozie, ale to będzie dosłownie pięć minut roboty.

 

Następnie przeniosłem się na poddasze, na początek zabrałem się za zrobienie porządków w pokoju nad kuchnia, ale tylko dlatego że tam było najmniej do zrobienia. Całe porządki ograniczyły się praktycznie do zebrania kilku kawałków czarnej taśmy, którą były zabezpieczone okna i do zamiecenia. Kolejne pomieszczenie to nasza sypialnia. No tu już nie było tak lekko, było trochę rzeczy do wyniesienia na strych. Trochę czasu mi to zajęło. Przy okazji obmiotłem ściany z resztek niezwiązanego tynku. Kolejne pomieszczenie to drugi pokój, obecnie spełniający rolę szatni. Tutaj też wystarczyło tylko ogólnie ogarnąć i zamieść.

 

No i wreszcie przyszedł czas zmierzyć się z czymś bardziej pracochłonnym. Tym czymś była garderoba, a właściwie to sterta desek w niej. To deski którymi były zabite otwory okienne na poddaszu. Kupka desek może nie wyglądała okazale, ale wyczyszczenie tych wszystkich desek z gwoździ zajęło jednak sporo czasu. Następnie deski wylądowały na strychu.

 

Na sam koniec wreszcie jakaś praca twórcza, a nie tylko porządkowe jak ostatnio. Zabrałem się za gruntowanie ścian w naszej sypialni. Wkrótce jak skończę sprzątać trzeba będzie znowu ostro ruszyć z gładziami. No i od tej właśnie sypialni zacznę. Niestety gruntu starczyło tylko na to jedno pomieszczenie.

 

Następnym razem już skończę porządki, pozostała do uporządkowania łazienka i korytarz. Korytarz to pestka, gorzej z łazienką. Tu trzeba będzie dość zdrowo się pomęczyć. Powinienem w jeden dzień się wyrobić.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=24marzec2007" rel="external nofollow"> Porządki na poddaszu - 24 marca 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Prace elektryczno-porządkowe

17 marca 2007

 

To był ciężki tydzień, a miało być tak ładnie. Kłopoty zaczęły się od środy wieczorem. Najpierw dziecko dostało wysokiej gorączki, w czwartek nerwówka, bo w przychodni nie ma już numerów, bo epidemia podobno i dzieci chorują na potęgę. Ale w gruncie rzeczy co mnie obchodzi że epidemia? Płacę co miesiąc niemałe składki zdrowotne, więc oczekuje że kiedy przyjdzie potrzeba zostanę właściwie obsłużony. Dopiero jak nawrzeszczałem w słuchawkę od telefonu to znalazł się numerek do lekarza dla dziecka. Jakie to typowo polskie, że jak się normalnie grzecznie prosi, to nie dostanie się tego co się należy, a jak po ordynarnie i jeszcze jak ubarwi się rozmowę kilkoma epitetami to od razu sprawa zostaje załatwiona od ręki. W każdym razie dostaliśmy się do lekarza, który orzekł że jest potrzebne są zastrzyki.

 

W piątek dostałem wreszcie ofertę na instalacje, znowu się trochę zdołowałem, bo spodziewałem się troszkę niższej cenowo oferty. Zacząłem liczyć, sprawdzać i wychodzi na to, że taniej być chyba nie może. Powariowało wszystko.

 

Wydarzenia całego tygodnia tak mnie zmęczyły, że stwierdziłem że w sobotę na budowie muszę się zrelaksować, a jakoś tak najlepiej mnie relaksuje dłubanie przy prądzie. Jak się pewnie domyślacie zabrałem się za montowanie oświetlenia na poddaszu. Jak zwykle najwięcej kłopotów sprawiły wyłączniki w układzie schodowo-krzyżowym. Nie obyło się, bez kilku prób zanim zaczęło to działać. Montując wyłączniki doszedłem do wniosku, że są one chyba za nisko. Na parterze docelowo wyłączniki będą na wysokości sto dwadzieścia centymetrów nad podłogą, a na górze wychodzi że tylko sto sześć centymetrów. Trochę duża różnica, pewnie skończy się na tym, że przerobie wyłączniki tak aby w całym domu były na jednakowej wysokości. No i trzeba będzie się tym zająć jeszcze przed gładziami, czyli wkrótce. W każdym razie wg stanu na dzień dzisiejszy mam na górze zamontowane wszystkie wyłączniki i mam działające oświetlenia. W skrzynce rozdzielczej przybyły nowe bezpieczniki.

 

W trakcie jeszcze montowanie elektryki na górze usłyszałem jak na zewnątrz budynku coś z hukiem upadło. Ponieważ szalał dość mocny wiatr zainteresowałem się tym hukiem i stwierdziłem, że to jednemu ze skrzydeł mojej tymczasowej bramy znudziło się stanie. Wyłamał się kołek który był zakopany w ziemi. No i kolejna robota, odkopałem stary kołek, a w jego miejsce wkopałem nowy i przybiłem oba kołki (ten nowy i ten stary, do którego była przymocowana brama) do siebie kawałkami desek. Nie wygląda to może pięknie, ale ogrodzenie jest bardzo tymczasowe i piękne być nie musi.

 

Na koniec dopiero zabrałem się za to, co miałem robić wedle założonego wcześniej planu, czyli za sprzątanie salonu. No i znowu nie skończyłem. Znowu zabrakło z pół godzinki, ale musiałem już jechać do z dzieckiem trzeba było na zastrzyk na konkretną godzinę. Sprzątnąłem tak około połowy salonu.

 

Z innych, tym razem pozytywnych, chyba już nie cieknie po kominie. Ale z odtrąbieniem sukcesu poczekam na jakieś bardzo duże opady, bo na razie były tylko jedne zwykłe opady.

 

Mam nadzieje, że w następnym tygodniu uda się więcej zrobić, bo tym razem było bardziej relaksacyjnie niż efektywnie.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=17marzec2007" rel="external nofollow"> Prace elektryczno-porządkowe - 17 marca 2007

maksiu

Dziennik Maksia

I jeszcze prace porządkowe

10 marca 2007

 

No i znowu opóźnienia, nawet nie było czasu aby uzupełnić dziennik. Ostatnio nie mam kompletnie na nic albo czasu, albo ochoty. Ale wróćmy do budowy. W tą sobotę ciąg dalszy prac porządkowych, oraz co najważniejsze wycieczka na komin.

 

Na początek zabrałem się za dokończenie sprzątania w łazience, ponieważ była ona już prawie posprzątana, to doprowadzenie jej do stanu pełnego posprzątania zabrało tylko kilkanaście minut. Następnie kolejne pomieszczenie, czyli pokój gościnny. Tu na szczęście było również nie tak źle, godzinka i było czyściutko i ładnie. Ale to był koniec miłych rzeczy tego dnia.

 

Po kominie nadal leci woda, w nocy padało trochę i znowu była mokra plama na podłodze na poddaszu. Trzeba było wejść na dach, co prawda rekonesans miałem już za sobą, ale nie wiem, albo się człowiek starzeje, albo co, bo jakoś nie cieszy mnie już wchodzenia na dach, tak jak jeszcze ze dwa-trzy lata temu. Nie było jednak wyjścia, wszedłem. Najpierw zdłubałem trochę starego silikonu, który popękał. Popękanie silikonu tłumacze sobie tym, że w tym roku uruchomiliśmy kozę, a więc i komin nagrzewał się i stygł, więc może dlatego puściła obróbka. Wcześniej przed trzy lata nic się nie działo. W każdym razie okleiłem od nowa obróbkę blacharską silikonem, wizualnie wygląda to kiepsko, dekarz ze mnie nie będzie. Mam tylko nadzieje, że inne walory niż wizualne będą w porządku i nie będzie się już lało. Przyjdą deszcze to się przekonam.

 

Kiedy zszedłem z dachu, przyszła kolej na inny spacer. Poszedłem do domku, który aktualnie robi mój instalator, to nie daleko mojej budowy. Obejrzałem co robi, wygląda przyzwoicie. Wyceny niestety nadal nie ma, tłumaczył się że nie zdążył przepisać na czysto. Mam odebrać po najbliższym wtorku. Tak więc znowu muszę czekać.

 

Wróciłem do siebie i zabrałem się za ciąg dalszy sprzątania, tym razem pozostało w zasadzie już tylko jedno pomieszczenie na parterze, salon. Hallu nie liczę, bo tam trzeba tylko zamieść. Na początek rozkręciłem własnej konstrukcji stare drzwi tarasowe. Z dużej, ciężkiej konstrukcji została tylko kupka desek. Deski od razu wyniosłem na strych i poukładałem na jętkach. Dalsze porządki w salonie to przede wszystkim porąbanie pozostałych kawałków desek, uzbierała się niezła kupka do palenia. A gdy i to miałem już za sobą, to przyszła kolej na selekcje pozostałych rzeczy w salonie. No i niestety znowu nie starczyło czasu na dokończenie tego pomieszczenia. Następnym razem na pewno się już uda, bo zostało naprawdę niewiele, ale tak naprawdę będę mógł skończyć sprzątać salon dopiero jak skończę palić w kozie.

 

Co za tydzień? Na pewno dokończenie salonu, no i już przyjdzie kolej na wejście na poddasze, tam na szczęście nie będzie już tyle roboty co na dole. W zasadzie, tylko w dwóch pomieszczeniach będzie więcej roboty, w garderobie (oczyszczenie desek którymi były zabite otwory okienne) i w łazience (porządek z workami ze śmieciami), w reszcie pomieszczeń raczej kosmetyka. Trochę mnie korci żeby zamontować oświetlenie na poddaszu. Na dole naprawdę się przydaje, więc tym bardziej może się przydać i na górze.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=10marzec2007" rel="external nofollow"> I jeszcze prace porządkowe - 10 marca 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Uszkodzona obróbka komina

07 marca 2007

 

Tak jak zakładałem, dziś po pracy zajrzałem na budowę. Pogoda nareszcie wiosenna, cieplutko i aż chciałoby się rozwinąć skrzydła.

Wszedłem na dach obejrzeć ten komin po którym cieknie woda. Okazało się, że moje przewidywania były słuszne. Uszkodzona jest obróbka komina, a w zasadzie to uszczelnienie silikonowe. Blacha od obróbki na połowie długości komina odchodzi od komina i woda ściekając po kominie leci sobie prosto na dól, zamiast po obróbce na dach. Kupie silikon dekarski i w sobotę uszczelnię ten komin, mam tylko nadzieje że pogoda dopisze, przede wszystkim że nie będzie padał deszcz.

A do soboty już niedługo.

maksiu

Dziennik Maksia

Nadal prace porządkowe

03 marca 2007

 

Jakoś tak smętnie za oknem, prawie ciągle pada, jak nie śnieg to deszcz, albo na spółkę deszcz ze śniegiem. Niestety, nawet bardzo niestety. Okazało się bowiem, że puściła obróbka komina i leje się po nim woda. Tak sądząc po efektach, to kto wie czy już tydzień temu się nie lało, ale w zeszłą sobotę nie sprawdzałem komina, a dwa tygodnie temu na pewno było jeszcze dobrze. Może wyda się to dziwne, ale jakoś nie miałem ochoty włazić na dach, aby sprawdzić co dokładnie się stało. Tak czasami mam, że po prostu za nic się mnie nie zmusi do zrobienia czegoś na zrobienie czego nie mam ochoty. Tak było właśnie tej soboty z dachem, zobaczę, jak się poprawi pogoda to może w tygodniu zajrzę na chwilę i obejrzę sobie ten komin. Podejrzewam, że trzeba będzie kupić silikon dekarski i uszczelnić obróbki komina.

 

Jeśli chodzi o prace na budowie, to nadal na topie jest sprzątanie. Znowu męczyłem się pół dnia z mieleniem styropianu, wyszło ponad pięć worków. Zmieliłem niemal wszystko co było, zostały dosłownie resztki. Kolejna porcja mielenia czeka mnie na poddaszu, tam w łazience jest jeszcze kilka worków ze styropianowymi odpadami

 

Następnie wyniosłem większość desek na strych. Rozłożyłem tego deski, tak aby uzyskać jak największą powierzchnie na trzymanie tam różności. Na razie będą tam worki ze styropianem, a później wyniosę tam jeszcze trochę worków ze śmieciami. Aby jakoś względnie bezpiecznie przemieszczać się po strychu większość desek połapałem wkrętami do jętek. Oczywiście nadal trzeba uważać gdzie się nogi stawia, ale już jakoś tak mimo wszystko bezpieczniej.

 

Nie skończyłem jeszcze sprzątać na gotowo pokoju na parterze, ale zostało już naprawdę niewiele, głównie chodzi o to aby rozdzielić co zostało, nie wszystko bowiem idzie na śmieci, niektóre rzeczy jeszcze się przydadzą. W łazience na dole podobna sytuacja. Przy okazji wynoszenia z łazienki desek okazało się, że niektóre nadają się już tylko do palenia, no i koło kozy zrobiła się niezła kupka desek do palenia, ale to dobrze, bo drewna ubywa bardzo szybko. Robiąc porządki w pokoju gościnnym, znalazłem puszkę ze sprayem, no i wymalowałem na drzwiach zewnętrznych numer domu, żeby już nikt nie miał wątpliwości.

 

Za tydzień mam spotkanie z instalatorem, mam dostać wycenę i przy okazji obejrzeć jego pracę, bo robi teraz instalacje w domku kilkaset metrów od mojego. Zobaczymy czy będzie szok jak zobaczę ostateczną kwotę za instalacje. A jeśli chodzi o prace u mnie to wejdę ze sprzątaniem do salonu, ale najpierw wejdę na dach uszczelnić komin. No to do przyszłego tygodnia.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=03marzec2007" rel="external nofollow"> Nadal prace porządkowe - 03 marca 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Prace elektryczno-porządkowe cd.

24 luty 2007

 

Zwariować można z tą pogodą, raz mamy wiosnę, a za chwilę wraca zima. Gdyby to był kwiecień to nikogo by taki wpis nie dziwił, ale mamy luty i piszę te słowa dla pamięci, bo nie wiadomo kiedy znowu będziemy mieć taką zimę niezimę.

Dziś będzie wreszcie o czymś praktycznym. Zanim jednak do tego przejdę, najpierw tradycyjny początek o wykonanych pracach tej soboty. Jak pisałem wcześniej kusiło mnie strasznie dorobienie reszty oświetlenia na parterze.

No i dałem się skusić, dobrze że to takie niegroźne skuszenie. Kupiłem znowu kilka wyłączników, oprawek i żarówek. Od tej pracy rozpocząłem dzień. Najbardziej światło było potrzebne na klatce schodowej. Przynajmniej na razie, bo jak zamontuje tam okno połaciowe, to ono doświetli w dzień zarówno klatce schodową jak i góry korytarz. Na razie jednak okna nie ma. Na szczęście oświetlenie klatki schodowej jest na tym samym obwodzie co oświetlenie salonu, więc nie było potrzeby montowania dodatkowego bezpiecznika w rozdzielni. Na temat samej rozdzielni napiszę jeszcze kilka słów na samym końcu.

Na schodach jak sama nazwa wskazuje przydało by się zamontować wyłączniki schodowe. Wiecie o co chodzi, włączanie i wyłączanie światła niezależnie w dwóch różnych punktach. Najbardziej wkurzające są oznaczenia na samych wyłącznikach, nigdy nie wiem jak mam taki wyłącznik zamontować, bo jak zrobię tak jak rozumiem oznaczenie to okazuje się, że jest źle. Oczywiście i tym razem było tak samo. Bez przyrządu do sprawdzania fazy nie było by tego nawet jak sprawdzić. Na szczęście taki przyrządzik mam na wyposażeniu. No i po trzeciej próbie wyłączniki działały jak trzeba. Okazało się, że miałem rację, światło na schodach okazało się bardzo przydatne.

Kolejny pstryczek zamontowałem w kotłowni, w tym przypadku można powiedzieć że bajka nie robota, najprostszy pstryczek z możliwych. No i na koniec łazienka. Tu montaż też był dziecinie prosty. Pamiętacie może moją przygodę z przewierconym przewodem elektrycznym w korytarzu? Teraz właśnie obawiałem się, czy przypadkiem nie uszkodziłem wtedy jeszcze czegoś, bo po drugiej stronie tej ściany jest właśnie łazienka i puszki rozdzielcze. Na szczęście okazało się, że miałem wtedy więcej szczęścia niż rozumu i kabelki łazienkowe są całe. W łazience mam w sumie cztery punkty świetlne, dwa na suficie i dwa nad umywalką która będzie tam w przyszłości. Wszystko zmontowane, działa poprawnie.

Na chwilę obecną na paterze brakuje trzech pstryczków, ale tak szybko się one nie pojawią. Jeden będzie zapalać lampę na ganku, drugi lampki na tarasie, a trzeci ostatni będzie włączać halogenki w kuchni, oczywiście jak już je zrobię.

Po zabawie w elektryka przyszła kolej na mniej przyjemne prace, ciąg dalszy sprzątania. Pamiętacie jak pokazywałem w zeszły tygodniu taki wielki stos różnych rzeczy zalegający w pokoju gościnnym? Pisałem wtedy jeszcze o rozdrabnianiu styropianu, napisałem że najlepiej robiło by się to gdyby mieć jakieś podłużne naczynie, no i pogłówkowałem i znalazłem coś takiego.

Leżało sobie spokojnie na budowie i tylko czekało na odkrycie. A wiecie co to takiego? Rura kanalizacyjna, a właściwie to dwie. Jedna to taka pomarańczowa o średnicy 160 mm, i druga mniejsza, szara chyba 110mm. Jak to się sprawdza w praktyce. Bardzo fajnie.

Przepis na rozdrobniony styropian jest następujący. Jeśli mamy większe kawałki styropianu, np. połówki płyt to tniemy je nożem na kawałki, tak aby zmieścił się taki jeden kawałek w tej większej rurze. Jeśli mamy styropian w kawałkach to po prostu wrzucamy kawałki do rury. Najlepiej rurę włożyć najpierw do większego wiadra, a dopiero później załadować ją styropianem. Później robiłem tak, że jedną nogę wkładałem do wiaderka, aby zaklinować nogą rurę i można już było zabrać się za mielenie styropianu mieszadłem z wiertarką. Istotne jest aby rura była odpowiedniej długości, moja miała chyba pół metra i to jest dobry wymiar. Po przemieleniu wystarczyło wyjąć nogę z wiaderka i podnieść rurę do góry, a cały zmielony styropian lądował w wiaderku.

Oczywiście było by zbyt pięknie gdyby cały styropian zmielił się idealnie. Za każdym razem zostawały jakieś większe niezmielone kawałki, wystarczyło więc wybrać większe kawałki i wrzucić do drugiego wiaderka, a jak to wiaderko było już pełne to można było zabrać się za powtórne mielenie. Tu wchodzi do gry druga rura. Istotne jest że średnica tej rury jest tylko minimalnie większa (nie więcej jak 10mm) niż średnica mieszadła. Moja mniejsza rura była za krótka miała tylko około 30 cm, gdyby była dłuższa o 20cm było by bardziej praktycznie.

Po przemieleniu w mniejszej rurze nie było już mowy o większych kawałkach, nie mówię, że otrzymuje się konsystencje pojedynczych kulek, ale nawet jeśli nadal są posklejane to co najwyżej po kilka kulek, a to przynajmniej mi w zupełności wystarczy.

Z innych praktycznych uwag, lepiej robić to w dwie osoby, jedna tylko mieli, a druga robi wszystkie czynności przygotowawcze, wydajność tak zorganizowanej pracy musi być dużo większa. Ja niestety robiłem wszystko sam.

W efekcie po czterech godzinach mielenia miałem pełne siedem worków rozdrobnionego styropianu. Niestety to jeszcze nie koniec mielenia, następnym razem pewnie skończę. Na podłodze w pokoju gościnnym nadal mam pobojowisko, ale już mniej o około dwie trzecie styropianu. Myślę, że następnym razem skończę sprzątać ten pokój.

Wspomniałem jeszcze wcześniej o rozdzielni elektrycznej, przyjrzałem się jej dość dokładnie i chyba mam za małą szafkę, gdybym chciał zamontować tam wszystko to co mam zamiar zamontować, to nawet jeśli by się zmieściło to na wcisk. Prawdopodobnie będę musiał kupić większą szafkę. Na razie jeszcze wymiana szafki nie powinna sprawić większego problemu, wystarczy tylko wykuć większy otwór. Tak chyba zrobię, aczkolwiek najpierw muszę skończyć sprzątanie, no i gładzie czekają.

No i tym elektrycznym akcentem żegnam się do następnej soboty.

 

 

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=24luty2007" rel="external nofollow"> Prace elektryczno-porządkowe cd. - 24 luty 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Prace elektryczno-porządkowe

17 luty 2007

 

Jak ta pogoda zmienia się, jeszcze tydzień temu leżał śnieg, a tym razem piękne słoneczko, prawie jakby już wiosna chciała przyjść. A swoją drogą nie miałbym nic przeciwko temu, aby już przyszła.

 

Dzień rozpocząłem od zamontowania pstryczka elektrycznego do oświetlenia w pokoju gościnnym, zamontowałem oprawki pod sufitem i już mam działające w tym pokoju światło. Tak mnie znowu naszło, że może by skończyć resztę parteru w temacie oświetlenia? Została tylko łazienka i pomieszczenie gospodarcze, zobaczymy. W sumie to przydało by się jeszcze założyć oświetlenie na klatce schodowej, tam się najbardziej przyda, a o ile dobrze pamiętam to chyba zasilanie tego oświetlenia jest na tym samym obwodzie co salon. Do soboty jeszcze troszkę czasu, będzie o czym pomyśleć.

 

Po załatwieniu spraw elektrycznych akurat przyszedł czas na umówione spotkanie z człowiekiem który będzie u mnie robił instalacje wod-kan i co. Posiedzieliśmy trochę, omówiliśmy listę życzeń. Za około tydzień ma być wycena. Przy okazji dowiedziałem się, że jeśli planuje podłogówkę w łazience na poddaszu to docelowa podłoga podniesie się przynajmniej na dziesięć centymetrów od obecnego stanu, a nie tak jak już kombinowałem sobie ze schodami że o siedem i pół. No cóż, trzeba będzie przeliczyć schody od nowa.

 

Gdy pan Artur pojechał już zabrałem się za porządki, najpierw wypróbowałem metodę na mechaniczne rozdrobnienie styropianu. Najprościej jak się dało, mieszadło z wiertarką. Działa to dość przyzwoicie, o ile mieszadło wcina się w styropian. Gorzej gdy ze styropianu pozostaną już takie małe grudki. Ale jakby udało się załatwić naczynie które będzie miało średnice niewiele większą niż samo mieszadło i wystarczającą wysokość to myślę udało by się rozdrobnić całość dość przyzwoicie. W każdym razie po dziesięciu minutach pracy miałem cały worek rozdrobnionego styropianu, wg. mnie całkiem nieźle. Pobawiłbym się dalej, ale nie miałem już całych worków na śmieci. Następnym razem kupie i pobawię się dalej.

 

Gdy już styropian miałem za sobą zabrałem się robienie porządków. Najpierw przygotowałem podłogę w piwniczce. Ułożyłem na podłodze kartony. Sprzątanie zacząłem od kuchni. Najpierw wyniosłem paletę do piwniczki i ułożyłem na niej materiały które pozostały od jesieni. Okazało się, że zostało jeszcze trochę wełny, która ocieplaliśmy ściankę od piwniczki, aby nie przerzucać tego z miejsca na miejsce wymyśliłem, że wykorzystam to co zostało i poupycham tą wełnę w sypialni na poddaszu. Chciałem wypełnić przestrzeń między murłatą a wystającym od zewnątrz styropianem. Starczyło akurat dokładnie na całą sypialnie. Później wróciłem do kuchni, podkładałem osobno wszystkie narzędzia. Niby nic wielkiego, ale doprowadzenie kuchni do stanu względnego porządku zajęło mi ponad dwie godziny. Z rozpędu wpadłem jeszcze do pomieszczenia gospodarczego i wiartołapu. Te trzy pomieszczenia są już przygotowane prawie 'na gotowo' do robienia tam instalacji.

 

Kolejnym razem zabiorę się za pokój gościnny na parterze, obawiam się czy jeden dzień starczy na posprzątanie tam. Na środku pokoju leży sobie duża kupka dóbr wszelakich. Zresztą widać to na jednym ze zdjęć. W każdym razie trzeba się za to zabrać.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=17luty2007" rel="external nofollow"> Prace porządkowe - 17 luty 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Sprawki elektryczne

10 luty 2007

 

Śnieg za oknem, ale to taka egzotyka tej zimy. A na budowie dzień lżejszej pracy.

 

Denerwowało mnie już łażenie wszędzie z lampką, wymyśliłem więc że założę oprawki, żarówki i włączniki światła w salonie i w kuchni. Kupiłem najtańsze włączniki jakie były, żeby się za bardzo nie wykosztować. W szafce z bezpiecznikami pojawił się nowy bezpiecznik. Pomimo że podłączenie go to nie jest nic szczególnie trudnego to zawsze jak coś elektrycznego podłączam to mam taki lekki dreszczyk emocji, czy nie będzie spięcia. Tym razem, po raz kolejny się udało. Założyłem włączniki, oprawki, wkręciłem żarówki i ... stała się jasność. W sumie to jakoś nie przyszło mi do głowy żeby to samo zrobić jeszcze w pokoju gościnnym, nie kupiłem włącznika i oprawki. Będzie robota na następny raz.

 

Kiedy już uporałem się z pstryczkami elektrycznym zabrałem się za schody. Jak pisałem wcześniej jest problem ze schodami. Siedziałem wcześniej pół tygodnia i główkowałem jak rozwiązać problem. No i wydawało mi się że wymyśliłem. Chciałem rozrysować moje rozwiązanie, aby sprawdzić czy będzie dobrze. A wymyśliłem to sobie tak: dokładam na dole jeszcze jeden schodek. A wszystkie pozostałe (włącznie ze spocznikiem) podlewam do takiego stanu aby docelowo wszystkie schody miały wysokość 17,5 cm. Efekt powinien być taki, że w dwóch biegach schodowych będę miał odpowiednio dziewięć i osiem schodów, ale wszystkie równe. Zmierzyłem różnice między poziomem poddasza a parteru, wyszło mi 290cm, a 17,5 x 17 = 297,5cm, czyli w porządku, na poddaszu zostaje 7,5 cm na wylewkę i podłogę. Wszystko pasuje idealnie. No, ale niestety tylko na papierze. Po uwzględnieniu różnicy wysokości pierwszego i ostatniego stopnia w każdym z biegów schodowych, rozrysowałem to na ścianach i ... klapa. Na trzy schody przed końcem straciłem już to co miałem nadlewać. Zastanawiam się gdzie zrobiłem błąd. Być może źle odmierzałem poziomy, spróbuje jeszcze raz. Wymyśliłem że muszę jeszcze raz dokładnie zmierzyć obecne wysokości każdego ze schodów i wtedy będę wiedział jaka powinna być różnica na każdym ze schodów.

 

Na sam koniec dnia, zabrałem się za dorobienie jeszcze jednego gniazda elektrycznego na strychu. Mam elektrykę wyprowadzoną na strych, ale z drugiej strony budynku. A to gniazdo ma być docelowo przeznaczone do napędu turbiny do rozprowadzania ciepłego powietrza z kominka.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=10luty2007" rel="external nofollow"> Sprawki elektryczne - 10 luty 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Szlifowanie gładzi - pokój gościnny

03 luty 2007

 

No i znowu była tygodniowa przerwa, może to zabrzmi dziwne, ale tydzień temu zaatakowała zima, nasypało śniegu i nie było za bardzo jak jechać na budowę.

Dodam tylko śnieg poleżał tylko do poniedziałku.

 

Tej soboty kolejne ściany do szlifowania. Tym razem pokój gościnny.

Brrr.... koszmarki wróciły. Najgorsze jest to że nie potrafię pracować w masce, bo mam wrażenie że zaraz się uduszę, więc muszę pracować bez maseczki. A bez maseczki za długo popracować nie da rady. Nie wchodząc w szczegóły napisze tylko tyle że cały pokój poszlifowałem.

 

Przy okazji wyszedł nowy temat. Mam skopane schody. Nie za bardzo wiem jak wybrnąć z sytuacji. A ta wygląda tak. Od obecnego poziomu (chudziak) docelowa podłogą będzie o 17,5 cm wyżej, więcej nie da rady, bo drzwi balkonowe tak obsadzone. Od pierwszego schodka licząc tylko od poziomu gołego betonu do chudziaka jest 39 cm. No i to jest ten problem. Bo policzmy, 17,5 (poziom podłogi) + 18,5 (wysokość stopnia) daje 36 cm, a ja mam 39 cm, no a jak jeszcze dołożymy grubość drewnianego stopnia, powiedzmy 3 cm, to daje w sumie różnice o 6 cm. No i co z tym wszystkim zrobić? Ma ktoś jakieś pomysły? Wiem że najłatwiej skuć schody, ale to rozwiązanie ostateczne. Zastanawiałem się nad tgz. stopniem zerowym, ale raz że nie wiem jak to się by sprawdzało w praktyce, a dwa to nadal będzie ze 2-3 cm różnicy.

No to mam zagwostkę, liczę że ktoś podpowie coś ciekawego.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=03luty2007" rel="external nofollow"> Szlifowanie gładzi - pokój gościnny - 03 luty 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Drewno do ogrzewania

20 styczeń 2007

 

Tydzień wcześniej nie byłem na budowie, bo zwaliło mnie choróbsko. Ledwo na oczy widziałem, tak mnie rozłożyło.

Tym razem pojechałem na budowę z ojcem, mieliśmy zacząć od pocięcia drzewa które zostało po wyczyszczeniu działki, leżało sobie od trzech lat i ciągle było przekładane z miejsca na miejsce. Zabraliśmy piłę spalinową i teraz drewno leży już pocięte w salonie, obok kozy.

Później odwiozłem ojca do miasta, a sam miałem wrócić na budowę, tylko w międzyczasie zahaczyłem jeszcze o sklep JYSKu bo Agnieszka zobaczyła w reklamówce szafę w promocji, niewiadomą były tylko wymiary szuflad, bo szafa mogła stać w domu tylko w jednym miejscu, a tam były pewne ograniczenia odnośnie odległości.

Suma sumarum kupiłem tą szafę, no i jakoś odechciało mi się wracać na budowę, pojechałem więc do domu, w sumie to i dobrze, bo potem pół dnia skręcałem szafę. Ale się udało, tak więc mamy już pierwszy mebel do nowego domu. Podobno najgorzej jest zacząć, a my pierwszy krok mamy już za sobą.

 

 

link do zdjęć - brak

maksiu

Dziennik Maksia

Szlifowanie gładzi - salon

06 styczeń 2007

 

Sylwester minął, zimy nadal ani widu ani słychu, więc szkoda marnować czasu i trzeba zabrać się dalej za robotę.

 

Gdy przyjechałem na budowę, obejrzałem efekty zeszło tygodniowej roboty, mam na myśli fugowanie płytek w piwniczce. Płytki było po prostu brudne. Zagotowałem więc w czajniku wody (przecież nie będę maczał rąk w zimnej wodzie) i zabrałem się za doczyszczanie płytek. Znowu robota na kolanach, ale na szczęście tym razem poszło dość szybko. Oczywiście w międzyczasie paliłem w mojej kozie, spaliłem w sumie dwa worki śmieci, głównie papierowe worki po różnych budowlanych materiałach.

 

Kiedy skończyłem czyścić podłogę w piwniczce zabrałem się za szlifowanie gładzi w salonie. Brrr od razu podejrzewałem że to będzie wredna robota, po prostu nie leży mi ta robota i już. Męczyłem się kilka dobrych godzin zanim skończyłem szlifować ściany w salonie.

 

Następnym razem prawdopodobnie wezmę się za szlifowanie gładzi w pokoju gościnnym, powierzchnia ścian mniej więcej podobna do tej w salonie. Powinno się więc dać zrobić to w jeden dzień.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=06styczen2007" rel="external nofollow"> Szlifowanie gładzi - salon - 06 styczeń 2007

maksiu

Dziennik Maksia

Podsumowanie roku 2006

01 styczeń 2007

 

 

Przełom roku to dobry czas podsumowań, postanowiłem zatem i ja spróbować podsumować poprzedni rok na budowie.

 

Pierwsze przymiary do rozpoczęcia prac na budowie rozpoczęły się w marcu. Intensywnie myślałem nad tematem okien, które na początku kwietnia zamówiłem.

 

W między czasie załatwiałem jeszcze sprawy papierkowe i uzyskałem numer dla domu. Po wizycie kolegi Konrada (KAS01) zacząłem również intensywnie myśleć o moim mini wiatrołapie.

Faktyczne prace na budowie rozpoczęły się 11 kwietnia. Zaczęliśmy od obniżenia i podmurowania otworu na drzwi balkonowe, a potem już poleciało dalej.

Wiele prac wykonywałem równolegle, najważniejsze prace wypunktowałem poniżej:

 

1. Podmurowanie i obniżenie otworu na drzwi balkonowe

2. Wyburzenie i wymurowanie nowej ścianki od wiatrołapu, nadproże

3. Montaż okien

4. Obróbki okien (46mb), gruntowanie obróbek i elewacji wokół okien

5. Montaż parapetów zewnętrznych z klinkieru (13mb)

6. Tynki 7 m2

7. Instalacja elektryczna wiartołap, halogenki wiatrołap i hall, kuchnia

8. Okablowanie alarmowe parter

9. Konstrukcja ścianki od piwniczki (stelaż, wełna, regips)

10. Gruntowanie i gładź na parterze

11. Suity podwieszane, wiatrołap i hall

12. Szpachlowanie sufitów podwieszanych

13. Ocieplenie piwniczki (styropian, siatka, klej)

14. Gruntowanie ścian piwniczki i malowanie

15. Wylewka w piwniczce

16. Płytki na podłodze i schodach w piwniczce

 

Sezon budowlany zakończyłem 30 grudnia fugowaniem podłogi i schodów w piwniczce.

Teraz to co najczęściej interesuje ludzi, czyli strona finansowa. Przez ten cały rok wydałem na budowę 14 951,70 zł. Prowadzę dokładny spis wszystkich wydatków.

Policzyłem sobie również stosując uśrednione ceny robocizny ilę udało się oszczędzić wykonując większość prac samodzielnie, wyszło mi około 5200 zł, myślę że to dość przyzwoite oszczędności, zważywszy że w kwocie wydatków jakie poniosłem same okna stanowią wydatek ponad 10 tysięcy.

 

Myślę że to był dobry rok budowlany, domek zmienił się znacznie, zarówno od zewnątrz (głównie za sprawą okien) jak i w środku, zrobiło się jakoś tak bardziej domowo, a mniej budowlanie.

 

Przede mną kolejny rok, wierzę że będzie jeszcze lepszy, grunt to być optymistą.

maksiu

Dziennik Maksia

Fugowanie piwniczki

30 grudzień 2006

 

Choć zrobiło się nieco chłodniej, ale nadal jest na tyle ciepło, aby można było nadal kontynuować prace na budowie.

 

Tej soboty przyszła kolej na fugowanie podłogi piwniczki. Kupiłem szarą fugę, choć też nie obyło się bez drobnych kłopotów.

Wg rozpiski na paczce z fugą jeden kilogram fugi powinien wystarczyć na dwa metry kwadratowe płytek o wymiarach piętnaście na piętnaście, a ponieważ moje płytki są wymiarów trzydzieści na trzydzieści, więc teoretycznie powinno iść jej dwa razy mniej. Wiec na moje nieco ponad sześć metrów kwadratowych powinno wystarczyć dwa kilo. Jak przyszło co do czego, to okazało się, że zużycie było takie jak było napisane, ale bez względu na wymiary płytki. Te dwa kilogramy starczyły na cztery metry kwadratowe no i musiałem awaryjnie jechać do hurtowni dokupywać fugi.

 

Co do samej roboty, to jest ona na pewno uciążliwa, dziś bolą mnie kolana. Jak przyjdzie czas klejenia płytek w łazienkach i kuchni to na pewno kupie sobie nakolanniki. Najgorsze jest fugowanie przy ścianach, wymaga najwięcej zachodu, bo reszta to idzie dość dobrze. W dodatku zrobiłem sobie z płytek opaskę wokół piwniczki i musiałem jakoś sprytnie zafugować górę tej opaski, a to żmudna praca. W każdym razie, pofugowanie całej piwniczki zajęło mi sześć godzin, włącznie z wypadem do sklepu po brakującą fugę.

 

W ten oto sposób prace w piwniczce zostały zakończone, oczywiście mam na myśli prace budowlane, bo przecież trzebą będzie jeszcze porobić regały. Nie liczę takich tam drobnych popraweczek, głównie malarskich. Bo się w kilku miejscach ściana lekko pobrudziła, ale to praca dosłownie na kilka minut.

 

Ten wpis jest ostatnim w tym roku, dziękuje wszystkim czytelnikom, zarówno tym ujawniającym się jak i utajonym za odwiedzanie tego zakątka forum, mam nadzieje że całkiem was nie zanudziłem. W przyszłym roku ciąg dalszy prac, oj będzie się działo.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=30grudzien2006" rel="external nofollow"> Fugowanie piwniczki - 30 grudzień 2006



×
×
  • Dodaj nową pozycję...