Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    382
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    436

Entries in this blog

maksiu

Dziennik Maksia

Szlifowanie, szpachlowanie, halogenki

14 sierpień 2006

 

Urlop to jest zdecydowanie to co lubie, można tyle czasu poświęcić na budowę. Dziś spędziłem na budowie dziesięć godzin i nawet nie zauważyłem kiedy minał ten czas. No sporo zrobiłem, ale zacznijmy od początku.

 

Dzień na budowie rozpocząłem od pracy która to nazbyt przyjemnych nie należy, ale i ją trzeba było wykonać. Mam oczywiście na myśli szlifowanie ścian w wiatrołapie. O tym jaka to niewdzięczna praca najlepiej świadczy fakt że te niecałe dwadzieścia metrów kwadratowych zajęło mi prawie trzy godzinki. W każdym razie byłem niezmierne zadowolony, jak już skończyłem to robić. I więcie co? Ściany naprawdę wyglądają super.

 

Ponieważ natura lubi równowagę, zatem po szlifowaniu przyszedł czas na szpachlowanie. Oczywiście już nie ścian wiatrołapu, ale sufitu w korytarzu. Pooklejałem sobie wszystkie łączenia siatką i poszpachlowałem. Zdecydowanie przyjemniejsza robota. Samo szpachlowanie poszło by mi szybko, ale gorzej że musiałem wyrównać belkę nośną schodów, żeby licowała się z nowym sufitem. No i w najgorszym miejscu był prawie centymetr różnicy. Trzeba będzie jeszcze raz to przeszpachlować, bo na raz było by za grubo.

 

Gdy już sufit był poszpachlowany zabrałem się za montowanie instalacji do halogenów. Zdecydowałem się na instalacje 12V, potrzebny był zatem transofrmator.

Żeby być pewnym że czegoś nie popsuje, to najpierw na kabelku który miał zasilać transformator założyłem zwykła żarówkę i pomontowałem kupione okazyjnie wyłączniki. W sumie pięć sztuk, cztery schodowe i jeden krzyżowy. Odrazu zaczęło to wyglądać estetyczniej, niż wystające ze ściany kabelki. Znowu oczywiście zajęło mi trochę czasu poprawne podłączenie tego wszystkiego, bowiem poprzednim razem gdy sprawdzałem instalacje to nie zapisałem sobie jak podłączyć jaki wyłącznik. Od nowa zatem było trzeba prześledzić obwody, no ale udało się.

Tak na wszelki wypadek pooklejałem taśmą izolacyjną przewody fazowe w innych nieużywanych włącznikach będących na tym samym zabezpieczeniu. Gdy już miałem to wszystko przygotowane można było zabrać się za podłączanie transformatora. Nie było to nic szczególnie trudnego, może poza czynnościami wybitnie manualnymi, gdy przewody nie chciały wchodzić w odpowiednie zaciski, albo ciągle z nich wyskakiwały.

Naczytałem się wcześniej o takich instalacjach i zgodnie z sugestiami zakupiłem przewód 2x2,5 mm2 do rozprowadzenia zasilania z wyjścia transformatora. Przewód gruby, sztywny i kiepsko układalny, wiec trzeba było sie nieźle nagimnastykować abyć znalazł się dokładnie tam gdzie trzeba. Wszystkie żaróweczki halogenowe łączone w sposób równoległy. Prawie dwie godzinki zajeło mi zmontowanie kompletnego oświetlenia w suficie w korytarzu. Samo założenie oprawek i zaróweczek to już czysta przyjemność. A potem juz tylko pstryk i ... działa.

 

Następnie powtórka dokładnie tego samego w wiatrołapie, z tym że tu mniej o jeden halogen. Oczywiście znowu najwięcej problemów z podłączeniem transformator, a dalej to już poszło.

 

Nawet się nie obejrzałem jak minęło w sumie dziesięć godzin no i trzeba było już wracać do domu. Następnego dnia zajechałem przejazdem na budowę z Agnieszką i Małgosią, żeby obejrzały sobie moje dzieło i ewentualnie zgłosiły co należy poprawić czy też zmienić, ale uwag nie było żadnych więc się chyba podobało.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=14sierpien2006" rel="external nofollow"> Szlifowanie, szpachlowanie, halogenki - 14 sierpień 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Podwieszane sufity w korytarzu i wiatrołapie


12 sierpień 2006

 

 


Nareszcie doczekałem się urlopu, mam nadzieje że teraz pracę lekko ruszą do przodu. Zgodnie z planami z zeszłego tygodnia, w tą sobotę zabraliśmy się za podwieszane sufity w korytarzu i wiatrołapie.

 

 


Poprosiłem (znanego już wam) mojego kolegę aby mi pomógł. Przyjechaliśmy na budowę koło dziewiątej rano. Zaczeliśmy od korytarza, kolega pomierzył poziomy i orzekł że sufit trzeba obniżyć o dodatkowe półtora centymetra, bo inaczej nie będzie równo. Odrysowaliśmy nowe kreski na ścianie i zabraliśmy się za montaż kontrukcji.

 

 


Na początek profile U27, kolega mierzył na ścianie a ja ciąłem na odpowiedni wymiar, gdy uciąłem wszystkie potrzebne profile U27 zabraliśmy się za montaż. Bardzo przydatna okazała się dokumentacja fotograficzna instalacji elektrycznej. Po kilku minutach konstukcje z U27 była gotowa. Teraz kolej na belkę nośną i zaczeły ES. Dwa zaczepy do sufitu, belka ucięta z profilu CD60. Gdy belka już zajęłą swoje miejsce przyszła kolej na ostatnią część konstrukcji, czyli profile CD60 do których później przykręcana jest płyta regipsowa. Profile CD60 montowane co 40 cm. Mocowanie profilu CD60 do wcześniej przygotowanej konstrukcji bardzo proste, przy ścianach wchodzi on w profil U27 (bez skręcania), a z belką nośną łącznikiem krzyżowym na zatrzask. Poszło sprawie i wyglądało to naprawdę fajnie.

 

 


Kolejny etap to przykręcanie płyt regipsowych. Wbrew pozorom taka płyta swoje waży, a jakby tego było mało to montowaliśmy prawie całe płyty, odcinaliśmy tylko trzydzieści kilka centymetrów. Jak zamontować taką płytę? Użyć głowy, , dosłownie, no i koniecznie trzeba to we dwóch, no chyba że montując mniejsze kawałki. Wyglądało to tak, że jeden z nas podpierał płytę z jednej strony obiema rękami i głową, a drugi z drugiej strony tylko głową, wszak ręce były potrzebne do wkręcania wkrętów. No jakoś poszło. Korytarz był prawie skończony, dlaczego prawie, o tym za chwilkę.

 

 


Przyszła kolej na wiatrołap, w sumie kolejność prac ta sama, z tym że wiatrołap troszkę bardziej pokręcony jeśli chodzi o kształt sufitu. No i było gorzej jeśli chodzi o kabelki w ścianach, bardzo przeszkadzały, ale jakoś daliśmy sobie z nimi radę, mam nadzieje że nie uszkodziliśmy żadnego. Tak więc po kolei, znowu U27, belka nośna, ES, CD60, łączniki krzyżowe i na koniec płyta regipsowa.

 

 


Gdy skończyliśmy montować konstrukcję i płyty przyszła kolei na wymyślenie jak rozmieścić otwory pod halogeny. No i niestety z tym myśleniem było najgorzej. O ile w wiatrołapie dość szybko wymyśliliśmy dość fajny i mam nadzieje praktyczny układ, o tym w korytarzu była kompletna klapa. W wiatrołapie wymyśliliśmy układ w romb, układ bardzo symetryczny.

 

 


W korytarzu rozrysowaliśmy chyba ze trzydzieści wariantów zanim zaczęło cośkolwiek się krystalizować. Założenie było takie że ma być pięć halogenów.

 


Ostatecznie zwyciężył wariant z łukiem złożonym z czterech halogenów i piątym osobnym halogenem który znajduje się w środku hipotetycznego okręgu, którego kawałkiem jest właśnie ów łuk złożony z tych czterech halogenów. Ktoś powie, że niepotrzebne wydziwnianie, może i tak, ale dlaczego mam mieć tak samo jak większość?

 


Ktoś zapyta o funkcjonalność takiego rozwiązania, o tym też, a może przede wszystkim pomyśleliśmy. Pierwszy halogen łuku (patrząc od strony wiatrołapu) znajduje się centralnie w osi drzwi od łazienki, drugi niemalże w środku sufitu, trzeci prawie w osi przejścia z korytarza do salonu, czwarty w osi biegu schodowego, a osobny piąty halogen prawie w osi drzwi od pokoju oraz centralnie w osi drzwi od piwniczki. Tak to sobie wymyśliliśmy, zobaczmy jeszcze jak zamontuje się oświetlenie czy będzie odpowiadać naszym teoretycznym pomysłom. W najgorszym wypadku trzeba będzie odkręcić dwie płyty i przykręcić nowe, ale myślę, że będzie wszystko w porządku.

 

 

 


link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=12sierpien2006" rel="external nofollow"> Podwieszane sufity w korytarzu i wiatrołapie - 12 sierpień 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Pierwsza noc w nowym domu (w budowie)

05 sierpień 2006

 

Wcześniej czy później musiało się to stać. Spędziłem w moim domku w budowie pierwszą noc. Oczywiście było to dobrowolne spędzienie tam nocy. W piątek zawiozłem sobie na budowę materac, śpiwór i koc. W naszej przyszłej sypialni na poddaszu rozlożyłem cztery płyty styropianu, na to koc i na górę materac. Spało się naprawdę wybornie. Obawiałem się czy nie będzie zbyt zimno, wszak upały się skończyły, a u nas na poddaszu nie ma jeszcze okien. Obawy okazały się na wyrost, wcale zimno nie było, spało się tak dobrze, że nawet nie pamiętam co mi sie śniło.

 

Nocowanie na budowie miało też jeszcze jeden plus, wystarczyło zaledwie piętnaście minut od obudzenia się, aby stać już gotowym do pracy.

Na początek zabrałem się za wywożenie gruzu, który powstał przy wyburzaniu starej ścianki wiatrołapu. Do tej pory gruz leżał sobie grzecznie w kąciku w pokoju na dole, ale zaczał przeszkadzać, więc wyeksmitowałem go na dwór.

 

Następnie zabrałem się za położenie już trzeciej i na szczęście ostatniej warstwy gładzi w wiatrołapie. Zdjąłem sobie drzwi wejściowe do domu, żeby było jaśniej i luźniej, no i zabrałem się za robotę. Muszę przyznać, ze smutkiem, że to nie był mój najlepszy dzień do kładzenia gładzi. Szło mi to wszystko jakoś tak opornie, oblecenie tych niecałych dwudziestu metrów kwadratowych zajęło mi ponad pięć godzin!.

Kiedy wreszcie skończyłem z wiatrołapem, stwierdziłem że zostało trochę gładzi w worku i szkoda żeby tak sobie leżała, jeszcze zawilgotnieje i się zmarnuje. Wymyśliłem więc że położe pierwszą warstwę gładzi na ściance między salonem a kuchnią, a że po tym jeszcze zostało gładzi, to położyłem tyle ile starczyło w salonie.

 

Na koniec zabrałem się za skuwane resztek tynku w piwniczce. Tynk był położony tak na oko i po postawieniu ścianki z regipsu okazało się że w piwniczce znalazło się go około dzisięciu centymetrów. Będę w najbliższym czasie ocieplał piwniczkę od środka i tynk by przeszkadzał.

 

Kolejna sobota za mną, miałem nadzieje zrobić troszke więcej, no ale widać nie można zbyt wiele planować. Jeśli wszystko dobrze pójdzie to za tydzień zabiorę się za podwieszane sufity w wiatrołapie i korytarzu

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=05sierpien2006" rel="external nofollow"> Pierwsza noc w nowym domu (w budowie) - 05 sierpień 2006

maksiu

Dziennik Maksia

konkurs - pytanie


01 sierpień 2006

 

 

 


W najbliższy weekend szykuje się coś bardzo ważnego, jestem ciekaw czy ktoś zgadnie co to takiego. O szczegółach - jeśli faktycznie będzie to miało miejsce - w poniedziałek. Zatem obstawiajcie w komentarzach

 


pozdrawiam

 


m.

maksiu

Dziennik Maksia

Szlifowanie gładzi w korytarzu

26 lipiec 2006

 

No i znowu się troszkę pokręciło. Okazało się że z przyczyn ode mnie nie zależnych nie będę mógł pojechać w sobotę na budowę. Aby jednak tydzień nie był kompletnie stracony, pojechałem popracować w środę po pracy. Co prawda takie trzy godzinki to niezbyt wiele, ale zawsze coś.

 

Wymyśliłem więc że wezmę się za szlifowanie gładzi w korytarzu. Trzy warstwy gładzi już położone, a zatem można zabierać się za końcową obróbkę gładzi. W zasadzie, gdyby się tak nie pyliło to była by to całkiem fajna robota, choć przyznaje że jednak ciężka, bo trzeba się nieźle namachać rękami i w dadatku, tak aby nie porobić dołów. Półtorej godziny zajęło mi przeszlifowanie tych niecałych dzisięciu metrów kwadratowych. W zasadzie, będę musiał zrobic jeszcze kilka drobnych popraweczek i jedną większa poprawkę, bo przy schodach wyszedł mi garb.

 

Gdy skończyłem ze szlifowaniem, zabrałem się za kładzenie gładzi na bocznych ścianach przejście z korytarza do salonu. Przyciąłem i obsadziłem narożniki aluminiowe i położyłem drugą warstwę gładzi, następnym razem położy się ostantnią trzecią. Ponieważ zostało mi jeszcze dosłownie kilka minut, więc spróbowałem przymierzyć się do narysowania na ścianach poziomu sufitu podwieszanego.

 

Wyszło mi tak sobie, przydała by się dłuższa poziomica, niż moje metr dwadzieścia. Mam nadzieje że aż tak bardzo źle tego nie wyznaczyłem, wizuzalnie wygląda przyzwoicie. A temat samych sufitów to dopiero podczas urlopu wróci na tapete, narazie zrobiłem sobie tylko wycenę niezbędnych materiałów i przyswoiłem odrobinke wiedzy w temacie doboru i montażu oświetlenia z halogenków

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=26lipiec2006" rel="external nofollow"> Szlifowanie gładzi w korytarzu - 26 lipiec 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Wiatrołap druga, korytarz trzecia warstwa gładzi


22 lipiec 2006

 

 


Oj, ciekawa to była sobota. Przede wszystkim byłem na budowie wcześniej niż przeważnie, bo już o ósmej rano stałem z blichówką przy ścianie.

 


Tym razem, bez z góry ustalonego planu, do roboty jest poprostu tak dużo, że trzeba robic po kolei na co starczy czasu.

 

 


Pracę zaczałęm od wiatrołapu, przeszlifowałem pobieżnie pierwsza warstwę gładzi i zabrałem się za kładzenie drugiej warstwy. Chyba mi się to już spodobało, bo jakoś tak fajnie szła robota, szybko i całkiem znośnie jeśli chodzi o efekty. Żeby było łatwiej, to zdjąłem sobie drzwi wejsciowe do domu, niesamowiecie jasno się zrobiło w wiatrołapie. Tradycyjnie najwięcej czasu zeszło mi na wstawieniu narożnika aluminiowego, tak aby były wszędzie gdzie trzeba piony, bo sam narożnik ściany trochę krzywy. Teraz jednak jest już prościutko.

 

 


Po skończeniu pracy w wiatrołapie, stwierdziłem że nie ma się na co oglądać, trzeba brać się za korytarz, czeka biedak już tyle czasu na trzecią warstwę gładzi. Przeszlifowałem szybko ściany i zrobiłem trochę rzadszą gładź. Im gładsza ściana, tym szybciej się na nią kładzie gładź. Już przy okazji wiatrołapu zastosowałem nową technikę nakładania gładzi na ścianę. Gładź na ścianę nakładałem taką łapką tynkarską, a blacha służyła mi tylko do ściągania nadmiaru gładzi i wygładzania ściany. Wbrew pozorom, szło mi o wiele szybciej niż, wtedy gdy nakładałem gładź na ścianę blachą. W każdym razie korytarz poszedł błyskawicznie.

 

 


Ponieważ miałem jeszcze sporo czasu do dyspozycji to zabrałem się za czyszczenie desek którymi miałem pozabijane otwory okienne. Powyciągałem z nich gwoździe i oczyściłem zgrubnie z tynku. Okazało się że sporo tych desek jeszcze można wykorzystać.

 


Gdy już to skończyłem to poszedłem za ciosem i pogruntowałem prawie wszystkie ściany w salonie, została niepogruntowana tylko jedna ściana.

 

 


Tak jak już pisałem, oj owocna była to sobota, mam nadzieje że następna również będzie podobna.

 


A dla klubu fanek informacja, za tydzien będzie okazja na nowe zdjęcia z maseczką , będzie sporo szlifowania.

 

 


link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=22lipiec2006" rel="external nofollow"> Wiatrołap druga, korytarz trzecia warstwa gładzi - 22 lipiec 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Kilka słów o m2

21 lipiec 2006

 

Wczoraj wieczorkiem siadłem sobie z projektem i kalkulatorkiem, bo chciałem dowiedzieć się jaką tak naprawdę powierzchnie ma mój dom.

Różnica w stosunku do tego co było pierwotnie w projekcie napewno będzie, bo podniosłem na poddaszu ścianke kolankową o 10cm.

Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to niedokładność i błędy rachunkowe w liczeniu powierzchni w projekcie.

W każdym razie policzyłem to sobie wszystko od nowa i wg moich rachunków parter ma powierzchnie 86,31 m2 + około 4,5 m2 piwniczka pod schodami.

Z ta piwniczką to było najgorzej, bo nie wiadomo jak ją realnie policzyć. Powierzchnia w podłodze niby duża, ale że pod schodami to sporo skosów, zrobiłem wiec uproszczenie i wyszło mi własnie około 4,5m2.

Na poddaszu wyszło 67,25 m2, a w sumie parter i poddasze 153,81 m2 + 4,5 m2 (158,31).

Wyszło (bez piwniczki) o 5,5 m2 więcej niż w projekcie, a z piwiczką o całe 10m2 więcej. Duży ten mój dom....

maksiu

Dziennik Maksia

4 urodziny

19 lipiec 2006

 

Stuknely mi dzis 4 lata na forum, aż sie nie chce wierzyć ze to juz tyle. Oj działo się przez te 4 lata sporo. Poznałem wielu fajnych ludzi, byłem na trzech oficjalnych spotkaniach forumowych i kilku mniej oficjalnych. Zwiedziłem kilka budów forumowiczów, nie tylko z moich okolic.

Mam nadzieje ze przynajmniej kilku osobom pomogłem. Jeśli przez ten czas komuś wyrządziłem jakąś krzywdę to przepraszam, ale napewno nie było to działanie celowe.

Fajnie że jest takie miejsce jak to forum.

pozdrawiam

forumowy dziadek

Maksiu

maksiu

Dziennik Maksia

Pierwsza warstwa gładzi w wiatrołapie

15 lipiec 2006

 

Pogoda jaka jest każdy widzi, ciągle tylko grzeje i grzeje. Jak w takich warunkach sensownie popracować? Spróbowałem położyc trzecią i ostatnią wartstwę gładzi w korytarzu, ale niestety nic z tego. Gładź wiąże zaraz po położeniu jej na ścianie, nie ma mowy o zatarciu czy wygładzeniu. Dałem więc sobie z tym spokój i zabrałem się za wiatrołap.

 

W wiatrołapie dopiero pierwsza wartstwa, więc nie ma konieczności dokładnego wygładzania, wystarczy zatrzeć byle nie było zbyt dużych 'frędzli'. Zabrałem się za robotę, wiaderko z wiaderkiem, a na ścianie tak szybko nie przybywa. Zastanowiłem się i porachowałem conieco. Wyszło że wiatrołap to prawie 19m2 ścian (po odjęciu drzwi), kurcze sporo. W korytarzu było tylko niecałe 10m2. No trudno, od stania i patrzenia gładzi na ścianie nie przybędzie. Na szczęście już mi względnie sie blacha w ręce ułożyła i jakoś praca idzie do przodu.

 

W efekcie skończyłem kłaść pierwszą warstwę gładzi w wiatrołapie, kawałek ściany zdążyłem jeszcze wyszlifować (bo już była sucha) no i jeszcze porobiłem troche porządków w salonie, głównie z rzuconymi tak deskami (powyciągałem z desek gwoździe i poodzielałem deski pojedynczo). Nawet sie nie obejrzałem jak już zleciała sobota. Oby do następnej

 

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=15lipiec2006" rel="external nofollow"> Pierwsza warstwa gładzi w wiatrołapie - 15 lipiec 2006

maksiu

Dziennik Maksia

kilka słów komentarza do poprzedniego wpisu:

 

Dziś rano przed pracą wpadłem na budowę (było jeszcze przed siódmą rano), aby obejrzeć ścianki. Gładź już dążyła wyschnąć i zrobiła się śnieżno biała, ale nie to jest najważniejsze. Przeszlifowałem sobie kawałeczek ścianki. Efekt wyszedł naprawdę dużo ciekawszy niż wydawało mi się w sobote. Owszem trzecia warstwa będzie konieczna, ale tylko symbolicznie, bo nierówności są tylko w trzech miejsciach.

W każdym razie jestem o bardzo pozytywnie zaskoczony efektem, wydawało mi się że wygląda to dużo gorzej. No i grunt to dobrze zacząć tydzień, a dobra wiadomość na początku tygodnia to najlepsza droga do dobrego tygodnia.

maksiu

Dziennik Maksia

Druga warstwa gładzi w korytarzu

08 lipiec 2006

 

Za mną drugie starcie z gładzią. Zacznijmy jednak od początku. Po doświadczeniach z zeszłego tygodnia i konsultacji z kolegą (tym który już wielokrotnie się przewijał w moich opowieściach) doszedłem do wniosku że musze koniecznie kupić nową blachę do nakładania gładzi. Kolega doradził jeszcze żeby kupić dłuższą. Pojechałem więc do hurtowni, ale nie mieli nic ciekawego z narzędzi. Kupiłem więc tylko dwa worki gładzi. Umówiłem się juz wcześniej w tej hurtowni, że cenę gładzi mam ustaloną, bez względu ile towaru biorę na raz, oczywiście nie musze dodawać, że to cena z rabatem i to sporym.

 

Pojechałem zatem do Nomi kupić narzędzia. Akurat było dokładnie to co potrzebowałem, ładna długa blacha 48cm, kupiłem odrazu gogle i maseczki na twarz. Już miałem wychodzić ze sklepu, kiedy przyszło mi do głowy że sprawdzić czy mają jeszcze moje płytki parapetowe (niedługo będą potrzebne). No i mieli, w dodatku w promocji o 50gr taniej niż w hurtowni gdzie kupowałem je poprzednim razem. Żal było nie skorzystac z okazji, wiec i te płytki kupiłem. Do tego kupiłem jeszcze tarnik do regipsów i taki prosty przyrząd do ściągania izolacji z przewodów elektrycznych.

 

Tak obkupiony pojechałem na budowę. W pierwszej kolejności postanowiłem wypróbować tarnik do regipsów. Nie powiem złego słowa, proste narzędzie, ale bardzo skuteczne. Gdy już wszystkie krawędzie wyrównałem to odrazu pogruntowałem ściankę od piwniczki. Wkrótce trzeba będzie i tak położyc gładź.

 

Następnie przystąpiłem do szlifowania efektów zeszłotygodniowej pracy. Pomny ostrzeżeń o dużym pyleniu, ubrałem maseczke na usta i gogle na oczy. Na szczęście nie pyliło tak bardzo i można było się wkrótce pozbyć tych dodatków z siebie.

 

Kiedy wreszcie szlifowanie miałem już z głowy, przyszła kolej na drugą warstwę gładzi. Aby nie było tak różowo, to odrazu przy mieszaniu pierwszego wiaderka z gładzią padła mi wiertarka. No może nie cała wiertarka, ale jedynie szczotki. Na szczęście byłem na taką ewentualność przygotowany i miałem komplet szczotek w zapasie. Kiedy gładź już była wymieszana, przymierzyłem i dociąłem alumieniowe narożniki. No i zaczęło się kładzenie gładzi. Napewno było już łatwiej niż poprzednim razem, z tym że było jedno ale. Było bardzo gorąco i gładź w wiaderku szybko gęstniała i trzeba było co chwilkę dolewać wody.

 

Nowa blacha do gładzi sprawdziła się tylko połowicznie, jakoś strasznie ciężko było mi nią kłaść gładź na ścianie. Tak więc gładź kładłem starą blachą, a nową tylko ściągałem i nawet szło to przyzwoicie. Jaki efekt? Szczerze mówiąc to wizualnie wygląda to dobrze, ale jak się przejedzie po ścianie ręką to czuć jeszcze nierówności, tak więc konieczne będzie położenie trzeciej warstwy. Czy zrobie to za tydzien, będzie zależne od pogody, bo jak będzie nadal tak gorąco to zabiorę się za pierwszą warstwe w wiatrołapie, przy pierwszej warstwie nie jest wymagana taka duża precyzja kładzenia, a jeśli będzie chłodniej to będę kończył korytarz.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=08lipiec2006" rel="external nofollow"> Druga warstwa gładzi w korytarzu- 08 lipiec 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Gruntowanie i kładzenie gładzi

01 lipiec 2006

 

Po tygodniu odpoczynku od budowy, pojechałem wreszcie na popracować u siebie. Plan pracy na ten dzień przewidywał trzy punkty.

 

W pierwszej kolejności dokończyłem ściankę od piwnicy. Dokończenie polegało na wkręceniu kilkudziesięciu wkrętów. Jak robiliśmy tą ściankę to kupiłem za mało wkrętów i powkręcaliśmy je tak, żeby się to w miarę możliwości trzymało, a teraz właśnie miałem pouzupelniać braki. Robótka poszła spokojnie i szybko.

 

Kolejna czynność to gruntowanie ścian. Zaopatrzyłem się w specjalistyczny sprzęt, w postaci pojemnika po płynie do mycie szyb, ze spryskiwaczem. Nalałem do środku gruntu i psikałem sobie ślicznie po ścianach. Do gruntowania były przewidziane ściany w wiatrołapie i korytarzu. Praca spokojna, tylko palec wskazujący zaczął mnie po pewnym czasie boleć od ciągłego naciskania przycisku do spryskiwacza.

Nastepnym razem trzeba będzie pomyśleć o jakimś opryskiwaczy do zielska, takim co sie pompuje powietrze, a potem tylko pryska, napewno pójdzie szybciej i mniejszym wysiłkiem.

 

Ostatni trzeci punkt to kładzenie gładzi na ścianach w korytarzu. Robiłem to co prawda pierwszy raz w życiu, ale do odważnych świat należy, zresztą jak to powiedział kiedyś kolega, tego i tak naraz się nie da zrobić, wiec przy drugiej warstwie już napewno będzie lepiej. Tak subiektywnie patrząć to myślę, że wcale tak źle nie poszło za pierwszym razem. Oczywiście trzeba będzie troszkę przeszlifować, ale nie aż tak wiele. Samo kładzenie gładzi to fajna sprawa, tylko wolno idzie. Grunt to dobrze wyczuć blachę którą sie nakłada masę na ścianę. Nastepnym razem przeszlifuje to co zrobilem tym razem i położę drugą warstwę, prawdopodobnie już ostatnią.

Co najbardziej się rzuca w oczy to zmiana wyglądu ściany, nawet taka nieposzlifowana ściana, ale z gładzią wygląda już prawie jak docelowa. Znika ten szary kolor, a wszystko robi sie jakies takie ładne.

 

Generalnie jestem zadowolony z efektów pracy, zastanawiam sie tylko czy nie zainwestować w jakąś bardziej porządną blachę, bo mam wrażenie, że ta którą mam zaczyna sie wybrzyszać na środku.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=01lipiec2006" rel="external nofollow"> Gruntowanie i kładzenie gładzi - 01 lipiec 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Tatry

19-24 czerwiec 2006

 

Wszystko co dobre szybko się kończy, równiez mój wypad w Tatry minał bardzo szybko. Dziękuje wszystkim którzy trzymali kciuki za pogodę, nie była idealna, ale dało się trochę połazić. Poniżej macie link do galerii.

Wrażenia z wyjazdu super, zwłaszcza te wszechobecne w wysokich partiach gór śniegi pod koniec czerwca.

 

W sobotę zrobiłem jeszcze nalot na budowę Soniki. Wszystko obejrzane i obfotografowane (zdjęcia będą wkrótce). Pozdrowienia dla Baru, Majki, no i oczywiście Soniki.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=tatry06" rel="external nofollow"> Tatry 19-24 czerwiec 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Koszenie trawy i tynkowanie w wiatrołapie

17 czerwiec 2006

 

Zanim napiszę o tym co się działo tej soboty, cofnę sie odrobinkę w czasie, bodajże do środy.

 

 

Tego dnia wybrałem sie do zakładu gazowniczego, aby zasięgnąć informacji o możliwościach dostępu do gazu w miejscowości gdzie się buduje. Na chwilę obecną nie ma tam wogóle sieci gazowniczej, a ponieważ jest to bardzo rozwojowa miejscowość, gdzie co roku buduje się przynajmniej ze trzydzieści nowych domów, jak nie więcej, zatem pomyślałem żeby zapytać się o plany zakładu gazowniczego.

 

Pierwsze co mnie zaskoczyło, na szczęscie pozytywnie, to podejście człowieka z którym rozmawiałem. Powiem w ten sposób - pełny profesionalizm, pomimo, iż jestem dopiero potencjonalnym klientem. Na chwilę obecną nie ma w planach budowy sieci gazowej w mojej miejscowości, ale to się może zmienić w każdej chwili.

 

Możliwe są dwa scenariusze, pierwszy to taki, gdzie gmina będzie chciała być współinwestorem (w co mało wierze) i drugi to taki kiedy rachunek ekonomiczny wskaze na celowość inwestycji. Dwa-trzy lata temu była robiona ankieta na temat zainteresowania gazem i wtedy chęć posiadania gazu wyraziło pięćdziesiąt sześć osób, wtedy było to za mało, żeby gazowni opłacało się robić sieć.

 

W najbliższym czasie ma być robiona nowa ankieta i zobaczymy co się okaże, może tym razem będzie lepiej, trzeba być dobrej myśli i myśleć pozytywnie. Gdyby był gaz, było by fajnie, miałbym rozwiązany temat ogrzewania.

 

 

Teraz wróćmy do teraźniejszości. Dziś na pierwszy ogień poszło koszenie trawy, od poprzedniego koszenia minęły trzy tygodnie i naprawde już urosła zbyt duża. Gdyby ktoś opracował taki typ trawy który by rósł np. na cztery centymetry i dalej ani milimetra to taki ktoś powinien dostać nagrodę nobla. Ilę by to ułatwiło życie.

 

W każdym razie ponad dwie godziny zajęło mi koszenie. Może ślicznie skoszony trawnik nie został, ale przynajmniej przestał straszyć.

 

 

Wreszcie można było przystąpić do właściwej pracy. Wcześniej zagruntowałem ścianę w wiatrołapie która miałem otynkować. Na narożnik nabiłem deskę, aby mieć prowadnicę, po której można było ściągać tynk.

 

Tynkowanie zacząłem właśnie do tego narożnika. Miałem gotową zaprawę do tynkowania, tylko do rozrobienia z wodą, więc przygotowanie zaprawy tynkarskiej nie było problemem.

 

No i zacząłem, hmm a wydawało mi się że to taka prosta rzecz. Owszem super skomplikowane to nie było, tylko trzeba umieć rzucać tynkiem na ścianę, raz zeby nie spadało zbyt wiele, a dwa tak aby sobie nie nachlapać do oczu. O ile z pierwszym dość szybko sobie poradziłem, o tym z drugim miałem ciągle problemy, praktycznie co kilka minut dostawałem odpryskami tynku po oczach.

 

W każdym razie jakoś poszło, duży kawałek ściany w wiatrołapie został otynkowany. Wyrównanie tynku było koniecznie, ponieważ wyburzyłem tam wcześniej ściankę która już była już otynkowana, no i okazało się że po obu stronach tej ścianki był tynk o różnej grubości, różnica w najbardziej ekstremalnym miejscu wynosiła prawie centymetr. Teraz już powinno być wszystko w porządku.

 

No i w ten sposób minał kolejny dzień na budowie, już się nie mogę doczekać urlopu, kiedy będę mógł poświecić budowie dużo więcej czasu, ale to dopiero w sierpniu.

 

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=17czerwiec2006" rel="external nofollow"> Koszenie trawy i tynkowanie w wiatrołapie - 17 czerwiec 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Kabelki, ścianka i tynk


10 czerwiec 2006

 

 


Człowiek na głodzie jest nieobliczalny. No i tak też było ze mną. Dopadło mnie jakieś wstrętne choróbsko i tydzień temu zamiast pojechać na budowę, to niestety siedziałem w domu. Kolejnej sobocie nie mogłem więc już podarować. Jak się zresztą okazało tuż przed sobotą, miałem mieć tego dnia fachową pomoc na budowie. Czym prędzej z samego rana zapakowałem w samochód mojego sąsiada i narzędzia i pojechaliśmy na budowę. Po drodze omówiliśmy strategie działania, plan był bowiem napięty.

 

 


Na początek zabraliśmy się za robotę taką, którą każdy z nas mógł wykonywać sam, bez pomocy drugiej osoby. Ja zabrałem się za dokończenie rozprowadzania kabli od alarmu na parterze, a kolega w tym czasie miał obrzucić szprycem ściankę od wiatrołapu. Ponieważ moja praca była nieco bardziej czasochłona, zatem gdy tylko kolega skończył zabraliśmy się za główny punkt tej soboty, czyli za postawienie ścianki od piwniczki. Ta ścianka miała być wykonana na profilach i obłożona regipsami.

 

 


Przyznam się, że z dużą ciekawością przyglądałem się (no i pomagałem oczywiście), jak stawia się taką ściankę. Na początek przykręciliśmy profile U do boku schodów. Następnie zrobiliśmy z profili konstrukcje ościeży drzwi wejściowych do piwniczki. Kolejna czynność to wstawienie słupków między profilami U. Kiedy już szkielet stał, przyszła kolej na obłożenie tej regipsem. Najpierw znowu część z drzwiami, a potem część od strony schodów. Gdy jedna strona była już obłożona reigpsami, nadszedł czas na wełnę. Gdy wełna była już na swoim miejscu przykręciliśmy drugą warstwę płyt regipsowych. Na sam koniec jeszcze drobna zabawa z profilem od strony piwniczki, który obłożyliśmy jeszcze regipsem. No i ścianka była gotowa. Naprawdę wyszła fajnie, no i klatka schodowa zupełnie zmieniła wygląd. Sam opis wygląda banalnie, ale stawianie tej ścianki zajęło nam prawie sześć godzin.

 

 


Na koniec kolega zajął się otynkowaniem ścianki od wiatrołapu, a ja wróciłem do moich kabelków. Skończyliśmy prawie w tym samym czasie.

 

 


To był bardzo owocny dzień, sporo zrobiliśmy. Następnym razem, zajmę się tynkowaniem w wiatrołapie. Jedna ze ścian wymaga dużych poprawek.

 

 

 


link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=10czerwiec2006" rel="external nofollow"> Kabelki, ścianka i tynk - 10 czerwiec 2006

maksiu

Dziennik Maksia

... i jeszcze kabelki


27 maj 2006

 

 


Poprzedniego dnia, gdy przewierciłem sobie kabelek, to miałem już ochotę odpuścić sobie położenie kabli pod alarm. Później, już na spokojnie wróciłem do pomysłu.

 


Przypomiało mi się, że mam gdzieś w szafce taki mocno już stary notebook, jeszcze klasy 486, do wyświetlenia zdjęć się nadaje. Przygotowałem sobie zatem ten komputerek, wgrałem wszystkie zdjęcia instalacji jakie miałem i tak przygotowany pojechałem na budowę.

 

 


W końcu żyjemy w XXI wieku, więc skoro komputery już trafiły pod strzechy, to dlaczego nie miały by trafić na budowę? Jak już pisałem komputerek bardzo leciwy i ledwie już działający, więc nie musiałem go w żaden szczególny sposób zabezpieczać przez uszkodzeniem i pyłem.

 

 


Przyznam, że pomimo precyzyjnego wymierzenia miejsca nowego wiercenia, to ręka mi drżała, gdy zaczynałem wiercić. Na szczęście wszystko wyszło doskonale, również kolejne wiercenia zakończyły sie pełnym sukcesem.

 

 


Potem już wystarczyło wykuć rowki pod kabelki w tynku, zacząłem od łazienki, a następne było pomieszczenie gospodarcze. Muszę pochwalić w tymi miejscu kolegę który robił tynki, w łazience i w gospodarczym tynki sa naprawdę mocno bardziej cementowe niż w pokojach. Chociaż akurat podczas kucia rowków wcale nie byłem z tego faktu zadowolony

 

 


Przy okazji zagipsowałem ów nieszczęsny kabelek, który wczoraj wymieniałem w korytarzu. Czasu starczyło jeszcze na wykucie rowka w kuchni, tu już poszło o wiele łatwiej, tynk mniej cementowy .

 

 


Myślę, że jeszcze z jeden dzień będę potrzebował, aby dokończyć rozprowadzanie kabelków pod alarm. A potem może już wreszcie przestane używać słowa kabelek. Oby

 

 


link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=27maj2006" rel="external nofollow"> ... i jeszcze kabelki - 27 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Nadal kabelki


26 maj 2006

 

 


Dość nieoczekiwanie otrzymałem wolny piątek, a zatem oczywistym się stało, że spędzę go na budowie.

 

 


Jadąc na budowę zajechałem do hurtowni elektrycznej i kupiłem dwa przełączniki schodowe i jeden krzyżowy. Postanowiłem że sprawdzę wykonaną instalacje elektryczną wiatrołapu i przerobioną instalacje w korytarzu.

 


Dobrze ze wcześniej wydrukowałem sobie ideowe schmaty takich połączeń elektrycznych, albowiem człowiek to naiwna istota. Zauważyłem że na przełączniku jest narysowany schemat podłączenia, wiec długo się nie namyślając podłączyłem wszystko tak jak było narysowane.

 


Kiedy dwa przełączniki i żarówka zostały już podłączone podałem na linie zasilanie. Najpierw sukces, nie wywaliło bezpiecznika (wiec nie jest tak źle), a potem porażka - nie działa. Mogę klikać przełącznikami, a żarówka ani myśli zaświecić.

 

 


No cóż, odłączyłem zasilanie, obejrzałem podłączenia. Niby dobrze, zdjąłem jednak jeden przełącznik. Dobrze że miałem tester elektryczny więc mogłem prześledzić jak są realizowane przejścia.

 


No i okazało się, że schemat narysowany na przełączniku, jest tylko jak najbardziej ideowy i nie ma nic wspólnego ze stykami pod które podłącza się przewody. Podłączyłem na nowo oba wyłączniki schodowe tak jak wydawało mi się, że będzie dobrze i ponownie podłączyłem zasilanie.

 


Pierwszy punkt bez zmian, bezpiecznik ani myśli wyskoczyć (na piwo ), a żarówka po pstryknięciu w przełącznik... zaświeciła się. Niby prosta rzecz, ale ucieszyłem się jak małe dziecko. Sprawdziłem jeszcze współprace obu przełączników schodowych, wszystko działa aż miło popatrzeć.

 

 


Nastepnie przyszła kolej na odrobinke bardziej skomplikowany ukłąd, oświetlenie korytarza to dwa przyłączniki schodowe i jeden krzyżowy.

 


Teoretycznie nie miało prawa nie działać, bo układ był już wcześniej sprawdzany, a całą moja przeróbka polegała na przeniesieniu przełącznika na inną ścianę.

 


Tym razem już nie dałem sobie nic zasugerować, sprawdziłem przełącznik krzyżowy, sprawdziłem dochodzące przewody i podłączyłem.

 


Podałem faze na układ i stało sie to co się stać musiało. Poprostu wszystko działało.

 

 


No dobrze, to zabawe z elektryką miałem załatwioną. Czas było zająć się czymś innym. Aby jednak nie odejść za daleko od tematu kabelkowego, wymyśliłem, że położę kabelki pod alarm.

 


Dużo się ostatnio słyszy tu i ówdzie o włamaniach, nie zaszkodzi więc przynajmniej ułożyć kabelki. Miałem już kiedyś rozrysowane miejsca gdzie mają być ewentualne czujki.

 


No to zabrałem się za robotę, przymierzyłem i już miałem się przewiercać przez ścianę, kiedy zaskoczyłem, że przecież w korytarzu i wiatrołapie mają byc sufity podwieszane, więc musze kabelek od czujki dać odpowiednio niżej. Przymierzyłem ponownie, przewierciłem i zacząłem żałować tego ruchu.

 


Przewierciłem przewód od oświetlenia, dokładnie ten sam który kilkanaście minut temu sprawdzałem. Moja 'precyzja' przewiercenia była tak doskonała, że pewnie gdybym chciał to zrobić celowo, to napewno by się aż tak idealnie przewiercić nie dało.

 

 


Możecie sobie wyobrazić jaki wściekły stałem z tą wiertarką w ręku. Cóż było robić, popatrzyłem gdzie są puszki i nie zostało mi nic innego jak wydłubać ten przewód ze ściany i wymienić na nowy.

 


A miało już być tak pięknie. No kurcze jeszcze 10 sekund wcześniej pamiętałem, że tam powinien być ten przewód i nagla dopadła mnie zaćma.

 


Tak więc reszte dnia spędziłem na wydłubywaniu tego kawałka kabelka ze ściany. Udało sie jeszcze położyć nowy przewód i sprawdzić ponownie działanie.

 

 


Generalnie można powiedzieć, że dzień został niemal zmarnowany, samo sprawdzenie działania nie powinno zajmować całego dnia.

 


Napisałem że niemal zmarnowany, bo dostałem naukę żeby sie trzy razy zastanowić zanim gdzieś sie coś przewierci, jesli nie ma się przed nosem zdjęć instalacji.

 

 


link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=26maj2006" rel="external nofollow"> Nadal kabelki - 26 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Wizytacja inwestorek

21 maj 2006

 

W niedziele wybraliśmy się z dzieckiem do Świerkocina, do zoo safarii. Po drodze zajechaliśmy na budowę. Trzeba było pokazać paniom inwestorkom w jaki stanie jest budowa. Co prawda Agnieszka na bieżąco ogląda zdjęcia, ale to nie to samo co zobaczyć własnymi oczami. Chodziło mi generalnie o to aby Agnieszka obejrzała wiatrołap i ewentualnie wyraziła swoje uwagi dotyczące zarówno samej wielkości, jak i rozmieszczenia włączników oświetlenia. Żadnych negatywnych uwag nie zgłosiła, w sumie to bardzo się podobało i przy okazji Agnieszka znalazła zastosowanie dla kawałka ściany w pomieszczeniu gospodarczym, będzie tam po prostu kolejny wieszak na ubrania. Małgosi natomiast najbardziej podobało się małe krzesełko plastikowe które kupiłem swego czasu na promocji oraz podobała jej się piwniczka. Na budowie byliśmy tylko kilka minut, ale co trzeba dziewczyny zobaczyły, więc można spokojnie brać się za dalszą robotę.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=21maj2006" rel="external nofollow"> Wizytacja inwestorek - 21 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Kabelki wiatrołapu, koszenie trawy

20 maj 2006

 

Miało być o piwniczce, ale nie wyszło. W ostatniej chwili kolega odwołał sobotnią pomoc na budowie, no trudno, zdarzenie losowe. Zajmiemy się piwniczką innym razem. Z drugiej strony to może i dobrze, bo mogłem przynajmniej zająć się koszeniem trawki. Poprzednie koszenie było siedemnaście dni temu, a kawałkami porosła już taka trawka, jakby jeszcze kosiarki w tym roku nie widziała.

W każdym razie zapakowałem kosiarkę do samochodu i pojechałem na budowę. Dwie i pół godziny walczyłem z kosiarką, ale się udało. Wszystko skosiłem i działeczka wyglądała całkiem przyjemnie, mam nadzieje że przynajmniej na trzy tygodnie starczy. Gdy już część trawnikową miałem za sobą, przyszła kolej na prace w środku.

Ponieważ ścianka od wiatrołapu już dość pewnie stoi, zatem przyszedł czas na uzbrojenie jej w kabelki. Na pewno musiał znaleźć się na niej wyłącznik oświetlenia wiatrołapu, no i wymyśliłem że przeniosę na nią również wyłącznik oświetlenia łazienki. Nie mógł on zostać w starym miejscu, bo nie wiem czy w ogóle by się zmieścić na tym kawałku ściany miedzy łazienką a korytarzem, jaki pozostał po dostawieniu ścianki od wiatrołapu. A tak spokojnie będzie sobie wisiał na ściance wiatrołapu. Następnie zabrałem się za kucie otworów na puszki od wyłączników i poryłem rowki na kabelki. Kolejna czynność to zagipsowanie puszek i kabelków.

No to prace od strony korytarza miałem z głowy, teraz przyszła kolej na wiatrołap. W pierwszej kolejności musiałem wyryć rowek na kabelek od wyłącznika oświetlenia. W ogóle oświetlenie wiatrołapu to kompletnie nowy kawałek instalacji, który musiałem stworzyć od zera. Gdy kabelek był już zagipsowany w ścianie, trzeba było zastanowić się nad miejscem na puszkę zasilającą cały ten układ. Ponieważ na starej ściance od wiatrołapu była główna puszka zasilająca cały układ zasilania oświetlenia korytarza, to musiałem również i dla tej puszki znaleźć miejsce. Przy okazji miałem skąd od razu wziąć zasilanie dla oświetlenia wiatrołapu. Wykułem dwa otwory na puszki zasilające obok siebie. Bliżej drzwi wejściowych do domu będzie puszka zasilająca oświetlenia wiatrołapu (a pod nią – na odpowiedniej wysokości wyłącznik oświetlenia wiatrołapu), a obok niej z prawej strony puszka zasilająca oświetlenia korytarza (pod nią również wyłącznik oświetlenia korytarza). Efekt docelowy będzie taki, że będę miał w wiatrołapie dwa wyłączniki światła, jeden od wiatrołapu, drugi od korytarza. Wchodząc do domu będzie można od razu zapalić światło nie tylko w wiatrołapie, ale i w korytarzu. I na odwrót, wychodząc z domu będzie można zgasić również światło w korytarzu bez cofania się do niego. Myślę, że to może w praktyce okazać się przydatne, a jeśli nie, cóż jeden wyłącznik więcej.

Całe to dłubanie w kabelkach, to fajna sprawa, szkoda tylko że czas leci tak szybko i ani się nie obejrzałem jak już musiałem kończyć pracę. Aby skończyć temat kabelków muszę połączyć jeszcze wszystko w puszkach zasilających i wyprowadzić kabelek do oświetlenia wiatrołapu na sufit. Roboty na pół godziny. No może nie zupełnie tylko to, bo trzeba jeszcze będzie schować w ścianie kabelek od dzwonka, podłączyć się pod puszkę w kuchni z jednym kabelkiem oraz wyprowadzić jeden kabelek z poddasza na strych, aby można było zamontować tam gniazdko. No to chyba będzie już naprawdę wszystko, jeśli chodzi o elektrykę, bo jeśli chodzi o kabelki to jeszcze będzie zabawa z alarmem, ale tu trzeba będzie zrobić cała instalacje alarmową od zera. Ale to już temat na inną opowieść.

A za tydzień… hmm sam nie wiem czym się jeszcze zajmę, roboty na pewno nie zabraknie.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=20maj2006" rel="external nofollow"> Kabelki wiatrołapu, koszenie trawy - 20 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Dokończenie ścianki wiatrołapu, porządkowanie kabli

13 maj 2006

 

Po poprzednim, dość mocno budowlanym tygodniu, tym razem z wielką niecierpliwością czekałem na sobotę. Budowa mocno wciąga, a jak się trochę człowiek przyzwyczai, to potem gdy trzeba czekać cały tydzień, to zaczyna się czuć jak na odwyku. Na szczęście dotrwałem do soboty.

Na pierwszy ogień poszła moją nowa ścianka wiatrołapu. Nadproże ślicznie podeschło, można było więc brać się za dokończenie murowania ścianki. Tym razem nareszcie normalne murowanie bloczek w bloczek, a nie takie rękodzieło jak do tej pory. Najgorsza była ostatnia warstwa, piony trzymały się spokojnie, ale problemem okazało się umieszczenie bloczków na swoim miejscu. Docelowe miejsca dla bloczków było głębiej niż powierzchnia sufitu, no i niezbędne okazało się skucie jeszcze kawałka sufitu, a jak się okazało przy ostatnim bloczku, również kawałka tynku ze ściany. Trochę podłubałem i jakoś poszło.

Gdy skończyłem murować ściankę, doszedłem do wniosku, że jak na pierwsze moje murowanie, to wyszło całkiem dobrze, wszędzie piony, no może lekko nadproże uciekło, ale w granicy budowlanej tolerancji. Spokojnie będzie zatem można spróbować murować garaż, murowanie z bloczków bk, to nic strasznego.

Gdy już ścianka była gotowa, przyszedł czas na kabelki. Najpierw wykułem bruzdę na kabelek do domofonu, poprzednio był on na starej ściance wiatrołapu, a teraz musiał się znaleźć przy drzwiach wejściowych. Po kilku minutach było po sprawie. Następnie zająłem się kolejnymi kabelkami, które poprzednio były na ściance wiatrołapu. Tym razem były to kabelki z prądem, zasilające całą prawą stronę parteru. Aby móc zrobić z tym porządek, musiałem wymienić cały jeden kabelek. Pisałem o tym już wcześniej, że będzie trzeba to zrobić. W tym celu musiałem odkuć kawałek tynku nad skrzynką z bezpiecznikami.

Gdy nowy kabelek był już położony na swoim miejscu, przyszła kolej na podklejenie tego kabelka i jeszcze dwóch innych do ścian i sufitu. Rozrobiłem porcję gipsu, ułożyłem kabelki i ogipsowałem. Pamiętałem z czasu gdy robiliśmy instalacje elektryczną, że gips wiązał bardzo szybko. Ten jednak nie miał na to najmniejszej ochoty. Dopiero po kilku minutach połapałem się dlaczego. Kupiłem po prostu nie ten gips co trzeba, zamiast kupić gips budowlany to kupiłem szpachlowy. Na szczęście miałem jeszcze troszkę starego gipsu budowlanego, i co najważniejsze, nadał dobrze wiązał. Teraz robota poszła już z górki. Kilka placków gipsu i kabelki już się trzymały.

W międzyczasie gdy gips wiązał, odkryłem spod tynku puszkę rozdzielczą i odłączyłem kabelek, który miał oświetlać stary wiatrołap. Teraz nie będzie już potrzebny, bo musze zrobić od nowa całe oświetlenie wiatrołapu, a po drugie to i tak planujemy zrobić zarówno w wiatrołapie jak i korytarzu sufity podwieszane, a w nich halogenki. Na sam koniec ogipsowałem jeszcze kabelek od dzwonka i podciągnąłem go w kierunku jego nowego miejsca docelowego (pierwotnie był na nieistniejącej już ściance).

Ponieważ zrobiło się już późno dałem sobie spokój z dalszą robotą i pojechałem do domu. Za tydzień prawdopodobnie zajmiemy się piwniczką, a jeśli by to nie wypaliło to będę dalej dłubał w kabelkach.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=13maj2006" rel="external nofollow"> Dokończenie ścianki wiatrołapu, porządkowanie kabli - 13 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Nadproże rozszalowane


09 maj 2006

 

 


Wpadłem dziś na budowę po pracy na chwilkę, sprawdzić jak się miewa moje nadproże. Obejrzałem, wyglądało w porządku, więc je rozszalowałem. Po rozszalowaniu nadal wyglądało całkiem sensownie, wygląda na to że chyba sie udało. Zobaczymy, jak do soboty się mu (nadprożu) nie pogorszy , to w sobotę będę murował do końca ściankę. Już sie nie mogę doczekać.

 

 


link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=09maj2006" rel="external nofollow"> Nadproże rozszalowane - 09 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Gruntowanie ścian wokół okien

06 maj 2006

 

Kolejna sobotnia robótka za mną. Pierwszą rzeczą za jaką wziąłem się po przyjeździe na budowę było, oprócz przebrania się oczywiście, gruntowanie ścian wokół okien.

Wydawało się, że to taka fajna i szybka robótka. Zanim jednam można było zacząć malować gruntem ściany, trzeba było najpierw zabezpieczyć okna. Oczywiście okna najłatwiej było otworzyć, ale już ramy trzeba było okleić taśmą ochronną. Ponieważ zależało mi na tym, aby okna były dobrze oklejone, zatem oklejanie szło względnie wolno. Dopiero po oklejeniu można było przystąpić do malowania gruntem. Nie zapomniałem również o parapetach, te osłoniłem gazetami.

Robótka przebiegała w spokojnie i miłej atmosferze, słoneczko świeciło, muzyczka z przygrywała. Zdziwiłem się jednak kiedy skończyłem, byłem przekonany że jest jeszcze dużo wcześniej, ale rzeczywistość okazała się okrutna. Była już prawie czternasta. Ponieważ w zeszłym roku wszystkie ściany malowałem gruntem dwukrotnie, zatem i wokół okien również konieczna okazała się druga warstwa. Tym razem poszło mi już zdecydowanie szybciej, w końcu tylko miałem malować, bez całej tej otoczki przygotowawczej. Gdy skończyłem, to zabrałem się za odklejanie taśm ochronnych z okien, zarówno tych które sam wcześniej przyklejałem, jak i tych które były jeszcze naklejone w fabryce okien.

Więcej robót przy oknach na razie nie przewiduje, a do tynku (który będzie w daleko nieokreślonej przyszłości) oklei się je jeszcze raz. Teraz dopiero widać w pełni jak wyglądają moje okienka. Oczywiście nie obeszło się bez przecierania w kilku miejscach czystą szmatą. Przy okazji mam pytanie, czym można delikatnie zetrzeć klej po taśmie ochronnej malarskiej? W kilku miejscach zostały takie malutkie niedoróbki. Może nie rzucają się tak w oczy, ale ja wiem że one tam są i mnie to troszkę denerwuje. Myślałem o benzynie ekstrakcyjnej, ale obawiam się czy nie uszkodzi to okleiny okna. Macie jakieś pomysły?

W każdym razie gdy skończyłem, nie starczyło już czasu na inne roboty, a miałem jeszcze dokończyć koszenie trawki. Niestety kosiarka nawet nie wysiadła z samochodu. Sprawdziłem jeszcze nadproże, na razie jeszcze zostawiłem je w szalunku bo wydawało mi się, że jeszcze nie związało jak się należy. Wpadnę na budowę w tygodniu i sprawdzę wtedy nadproże. Jeśli będzie w porządku to w następną sobotę skończę murować ściankę od wiatrołapu. Jeśli z nadprożem będzie coś nie tak (w końcu to moje pierwsze nadproże, więc liczę się z możliwością niepowodzenia) to kupie w hurtowni gotowe nadproże i będzie po krzyku.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=06maj2006" rel="external nofollow"> Gruntowanie ścian wokół okien - 06 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Nadproże ścianki wiatrołapu

04 maj 2006

 

Długi weekend majowy to dobry okres na wizyty rodzinne, również i do nas przyjechała rodzinka. Ponieważ musiałem być w czwartek w pracy, to umówiłem się, że rodzinka z Agnieszką i Małgosią pojadą sobie nad morze pospacerować, a w drodze powrotnej zajadą do nas budowę. Po pracy czym prędzej pomknąłem na budowę, nikogo jeszcze nie było. Zadzwoniłem się do rodzinki, okazało się że jeszcze siedzą w Międzyzdrojach, więc szybciej jak za dwie godzinki u mnie nie będą. Żeby nie tracić czasu, przebrałem się i zabrałem się za szalowanie nadproża nad nową ścianką od wiatrołapu. Nawet nie wiem kiedy minęły te dwie godzinki, akurat przyjechali gdy byłem w połowie wylewania nadproża. Dla Agnieszki była to tez pierwsza wizyta na budowie w tym roku, a więc miała teraz dopiero okazje obejrzeć sobie na żywo okna. Gdy wycieczka pojechała sobie do domku, ja dokończyłem prace nad nadprożem i również pojechałem za nimi. W ten oto sposób pojawiło się niespodziewanie nadproże. Czas pokaże czy się uda czy nie.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=04maj2006" rel="external nofollow"> Nadproże ścianki wiatrołapu - 04 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Obróbka okien od środka, fugowanie parapetów, ścianka wiatrołapu, koszenie trawy

03 maj 2006

 

Ostatni z trzech pierwszych dni maja przywitał nas pięknym słońcem. Jak tak ładnie świeci słońce to jakoś tak od razu człowiekowi się lepiej robi i ma więcej chęci do pracy. A na budowie pracy nigdy nie zabraknie.

Kolega zajął się w pierwszej kolejności fugowaniem parapetów. Po zafugowaniu wyglądały jeszcze lepiej. W następnej kolejności przyszedł czas na obróbkę okien od środka regipsami. Ja zacząłem dzień od mojej ścianki, wyliczyłem sobie, że do nadproża potrzebuje w sumie dziewięć warstw bloczków i zostanie mi około półtora centymetra. Aby później nie kombinować, pomyślałem żeby zgubić te centymetry na grubości spoin, to tylko o około cztery milimetry więcej na każdą spoinę. Gdybym od razu pomyślał to miałbym więcej warstw na gubienie, a tak musiałem to zgubić na czterech spinach. Gdy wreszcie dotarłem do warstwy dziewiątej, widać było jak nowy wiatrołap wyraźnie się odcina od korytarza. Teraz przyszła kolej na nadproże. Rozbierając starą ściankę starałem jak mogłem odzyskać stare mini nadproże, wydawało mi się, że da się je wykorzystać. Zrobiłem nawet próbę i ustawiłem na nadprożu dwa bloczki aby zobaczyć jak będzie wyglądać ścianka. Wyglądała całkiem w porządku. Nałożyłem więc na brzegi ścianki klej i przykleiłem nadproże. Miało poczekać do soboty na dalsze murowanie.

W międzyczasie przybywało regipsów wokół okien, a ja zająłem się drugim moim zadaniem – koszeniem trawy.

Odkąd zrobiło się cieplej, wokół zrobiło się bardzo zielono i trawa rosła w oczach. Odpaliłem kosiarkę i powoli kosiłem trawniczek. Najgorzej było tradycyjnie za domem, bo tam największa trawa. W trakcie mojego koszenia kolega skończył obrabiać okna regipsami i zabrał się za drobne zapraweczki od zewnątrz. Moje koszenie zostało jednak przerwane, skończyła się benzyna, a ja zapomniałem zabrać ze sobą kanister. No mówi się trudno, ale i tak więcej jak trzy-czwarte udało się kosić. W sobotę zabiorę kosiarkę elektryczna i dokończę koszenie.

Na sam koniec dnia kolega pokazał mi jeszcze jak się mam zabrać za kładzenie gładzi na ścianie, jak na razie wydaje się to proste, a jak wyjdzie zobaczymy.

Już prawie na odjazd zajrzałem do nadproża, nie chciało się za bardzo trzymać, poza tym kawałkami widać było pręty zbrojeniowe na wierzchu. Stwierdziłem, że najwyżej zrobię w sobotę nadproże od nowa.

W ten sposób minęły szybko trzy pierwsze dni maja, dlaczego takich weekendów nie ma przynajmniej raz w miesiącu? Ile to by człowiek więcej na budowie zrobił. Na szczęście sobota już niedługo i znowu będzie można się zrelaksować.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=03maj2006" rel="external nofollow"> Obróbka okien od środka, fugowanie parapetów, ścianka wiatrołapu, koszenie trawy - 03 maj 2006

maksiu

Dziennik Maksia

Obróbka okien, parapety, ścianka wiatrołapu

02 maj 2006

 

We wtorek na szczęście poprawiła się pogoda, co prawda jeszcze od samego rana było trochę chmurek, ale już zaczynało przebijać słońce. Było to o tyle ważne, że po wczorajszej nieciekawej pogodzie obawiałem się o warunki. Mieliśmy przecież jeszcze troszkę pracy na zewnątrz budynku. Gdy przyjechaliśmy na budowę, kolega zabrał się za obsadzanie narożników z siatką na oknach, a ja pojechałem jeszcze dokupić troszkę materiałów, zabrakło kleju do siatki. Gdy wróciłem jedno okno miało już zamontowane narożniki. Kolega zajmował się oknami, a ja zabrałem się za dokończenie porządków w piwniczce. W międzyczasie oczywiście donosiłem koledze materiały. Gdy skończyłem z piwniczką zabrałem się za dokończenie kucia w suficie rowka na nową ściankę, a następnie uporządkowałem gruzowisko po wyburzonej ściance wiatrołapu. Gdy wysprzątałem na gotowo to zabrałem się za przygotowania do stawania nowej ścianki. Tym razem miałem wymurować tą ściankę własnoręcznie. Po precyzyjnym wyznaczeniu miejsca na ściankę, przykleiłem słynne dwie warstwy papy. Pomny słów kierownika, że najważniejsza jest pierwsza warstwa długo się z nią bawiłem, ale za to wyszła idealnie. Kolega skończył obsadzać narożniki i zabrał się za klejenie parapetów. Ponieważ byłem bardzo ciekaw jak to będzie wyglądać, sam stanąłem sobie z boku i obserwowałem. Parapet wyszedł śliczny i dosłownie gapiłem się na niego jak wół na malowane wrota. W końcu, gdy szok minął, wróciłem do murowania ścianki. Ponieważ ta ścianka stoi sobie luźno, postanowiłem aby każdą warstwę kotwić do ścian bocznych prętami zbrojeniowymi. Przyznam się, bez bicia że murowanie szło mi jak po grudzie, jak złapałem pion to uciekał poziom, albo odwrotnie, ale kolega mnie pocieszył, że ta ścianka jest akurat wredna do stawiania, bo praktycznie każdy bloczek wymaga takiego samego, pełnego zaangażowania. W każdym razie wtorek zakończyłem na czterech warstwach ścianki. Było już widać zalążki nowego wiatrołapu, będzie naprawdę dużo większy i cieszy mnie to. Nawet się nie obejrzałem, jak już miałem zamontowane wszystkie parapety zewnętrzne na parterze. Na tym skończyliśmy pracę tego dnia.

 

link do zdjęć - http://212.244.189.200/index.php?id=02maj2006" rel="external nofollow"> Obróbka okien, parapety, ścianka wiatrołapu - 02 maj 2006



×
×
  • Dodaj nową pozycję...