Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    112
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    133

Entries in this blog

Paulka

stres stres stres

 

 


Denerwuję sie przed spotkaniem z architektem - jesli powie, że te wymyslone przez nas zmiany są niemożliwe...całe "myślenice" zaczną się od nowa

 


A tego juz nie zdzierżę No a poza tym...zależy mi akurat na tym projekcie.

 

 


A z innej beczki.

 


Obawiałam się, że kiedy sprzedamy dom, zaczną sie ustawiać kolejki po pożyczkę...No i niewiele sie pomyliłam, bo prosby zaczęły się już dziś (choc dom sprzedajemy pod koniec miesiąca dopiero).

 


A najsmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że pierwsi zadzwonili...moi rodzice Tak, tak...ci sami, którzy byli ZDECYDOWANYMI przeciwnikami naszego pomysłu z budową i wręcz sie na nas wypieli, kiedy decyzja zapdała... Mamona zapachniała

 

 


A a propos domu - w którymś dzienniku przeczytałam, że przeznaczone do sprzedania mieszkanie zaczęło sie "buntować".

 


No i nasz dom też chyba tak próbuje...W dwóch pokojach nagle zaczęła wychodzić wilgoć, bateria kuchenna sie rozleciała i takie tam drobiazgi.

 


Nic nie pomaga tłumaczenie, że przecież oddajemy go w dobre ręce

Paulka

ufff... po rozmowach długich i trudnych ustalilismy, że nie rezygnujemy z "naszego" projektu, ale dokonujemy pewnych zmian:

 


- z"przycięcie" domu z trzech stron i tym samym zmniejszenie powierzchni salonu i sypialni - w sumie odejdzie ok 20 metrów, czyli zblizamy się do tej załozonej na początku powierzchni (zostaje ok 140 metrów + to pomieszczenie nad garażem)

 


- rezygnacja z jednego balkonu (i tym samym jaskółki i okna balkonowego. Doszliśmy do wniosku, że zupełnie niepotrzebne jest)

 


- zmiana małej kuchni + jadalni na duzą kuchnie ze stołem jadalnianym + spiżarkę (nie posiadam teraz takowej, ale wydaje mi się, że to bardzo przydatne pomieszczenie)

 


- musimy tez przedyskutować kwestię okien w salonie...może troche je poprzestawiać...to na razie problem otwarty i taki, który nie musi byc rozwiązany na tym etapie

 

 


Teraz "tylko" musimy zapytać architekta, czy to się tak łatwo da pozmieniać

 

 


Spotkanie z architektem jutro...a właściwie to już dzisiaj

Paulka

O ludzie!!!!!!

 

 


Naszły mnie straszne, koszmarne, nie dające spać wątpliwości:

 


Czy nas zprojekt nie jest zbyt duży i drogi w budowie i utrzymaniu...

 


Zadałam pytanie na forum, mam nadzieje, że ktos mi odpowie.

 


Oj babą być...wieczne niezdecydowanie

 


Waham się, czy nie pomniejszyć tego, albo czy nie zmienić całkiem...

 


Obaczy sie!

Paulka

U mnie jak w kultowym "Rejsie":

 


yyyy....nuda...panie....nic sie nie dzieje....

 

 


Jedyne co zrobiłam (na specjalną prośbę ), to wkleiłam linka do komentarzy - zapraszam wszystkich do wyrażenie swojej pozytywnej lub "pozytywnej inaczej" opinii na temat mój lub mojego powstającego dziennika (zawsze miałam tendencje do pisania zdań wielokrotnie złożonych )

 

 


Mąż mnie "pocieszył", że architekt kazał nam sie nastawić na ok 8 MIESIĘCY czekania na te jakieś pozwolenia !!! !!!

 


Jestem zła i nie chce mi sie nic pisać ani robić w sprawie domu

 

 


Chociaż... wybrałam dziś meble do pokoju syna - czyli wszystko w normie (Oczywiście koncepcja zmieni sie pewnie z 50 razy )

Paulka

Witam w nowym roku!!!

 

 


Wszysce jacyś półżywi po tym sylwestrze...Ciekawe dlaczego??

 


Oj, trzeba sie wziąś do życia!!!

 

 


Na dzień dobry należałoby chyba zrobić noworoczne postanowienia??

 


No to działamy:

 

 


1. Postawimy dom w stanie surowym! - to dla mnie opcja minimum!!!

 


2. Od września zaczynam pracować. W końcu co dwie pensje to nie jedna. Tylko ze moje nauczycielskie wynagrodzenie wystarczy pewnie na miesięczny zapas worków na śmieci

 


3. Żyjemy teraz o chlebie w wodzie, żeby skarpeta z oszczędnościami była coraz grubsza- najgorsza bowiem wizja jaka ukazuje mi się w chwilach slabości to piękny, wybudowany domek, który stoi pusty, bo brakło kilku/ kilkunastu tysięcy na wykończenie...brrr

 


4. ....reszta postanowień nie nadaje sie na łamy Forum :)

 

 


A tak z innej beczki...

 


Czekanie na decyzję urzędów, to chyba najgorsazy etap budowy. Kilka miesiecy nicnierobienia - megadenerwujące

 


No i przez to nawet pisac nie ma o czym...

 


Teraz spedzam czas na oglądaniu projektu i planowaniu: co gdzie będzie, jakie ewentualne zmiany nanieść...i takie tam

 

 


A jeśli chodzi o projekt...niestety nie mogę umieścić jego zdjęcia Nasz architekt obwaia sie chyba o "sklonowanie" pomysłu, a ja nie chcę być nieuczciwa wobec niego. Mam nadzieję, że sie nie gniewacie :)

 


Obiecuję za to regularnie zamieszczać zdjecia domu, który będzie powstawał!!! Słowo skauta

Paulka

Dziś Sylwester...

 

 


Smutno mi bo sama jestem...i na refleksje mnie zbiera...

 


Czytałam sobie dziś dwa dzienniki budowy. Dzienniki ludzi, któzy juz mieszkają w swoich domach. I - wstyd sie przyznać - potwornie im zazdroszę

 


Pocieszam sie tylko, ze każdy kiedyś zaczynał!

 

 


Mam nadzieję, że wszystko nam sie uda, że budowa nie będzie sie ciągła w nieskończoność...

 

 


I tak sie zastanawiam...gdzie do cholery sie podział mój optymizm??

 


Dość tego biadolenia!!!

 

 


Życzę wszystkim zabawy do upadłego i szczęśliwego nowego roku!!!

 


Niech marzenia sie spełniają a mury równo rosną

Paulka

Wracam do projektu:

 

 


W tej chwili nie dysponuję zdjęciami a ani planami w wersji elektronicznej, ale jak tylko je zdobędę - wkleję!!! Obiecuję

 


Nie denerwujcie sie bardzo proszę

 

 


Tymczasem postaram sie opisać ten mój układ piękny

 


Na dole - tak jak planowałam: wiatrołap, holl, kuchnia, jadalnia, salon (ponad 30 m2), gabinet, łazienka. Z salonu jest wyjście na poddasze. Na półpiętrze jest jeszcze jedno pomieszczenie (nad garażem). To królestwo Jacka. Miejsce specjalne dla fortepianu ( juz mamy takie "maleństwo" na oku ). Poza tym Jacek będzie miał tam próby swojego zespołu (POtrzebuje ktos z Was obsługi muzycznej studniówki, wesela, imprezy okolicznościowej...???POlecam ).

 


Na będzie nasza sypialnia z balkonem i garderobą, 2 pokoje dziecieków oraz garderoba. schowek - cóś takiego...

 


Mam nadzieję, że to w miare kalrowne jest:)

 

 


Dziś mój małżonek ma zrobić wycenę okien...

 


Wiem, wiem, ze to trochę nie pokolei jest - zajmowac sie oknami, kiedy sie nawet fundamnetów nie ma - ale Jacek zajmuje sie właśnie sprzedażą okien, stąd ta kolejność (gdyby ktos miał jakies pytania do specjalisty od okien PCV - bardzo proszę - Alez ja dzis reklamuje tego mojego slubnego )

 


No a poza tym im więcej cen bedziemy znać, tym łatwiej bedzie nam ustalić wstępny kosztorys, prawda??

Paulka

Teraz trochę o naszym projekcie.

 

 


Od kiedy pamiętam zawsze z przyjemnością oglądałam katalogi z projektami, wystrojami wnętrz itp. Kiedy przeprowadzaliśmy sie do pierwszego domu, liczba czasopism zalegających na półkach znacznie wzrosła (przy każdym sprzątaniu obiecywałam sobie, ze kiedyś powyrzucam papierzyska ).

 


To wszystko jednak nic! Prawdziwy szał sie zaczął, kiedy okazało sie, że musze znaleźć ten jeden projekt! Tak na poważnie!!! Na całe życie!!!!

 


Oczywiście ciężar wyboru na mojej głowie, gdyz mój małzonek zna sie na tej wizualnej stronie mniej więcej tak jak ja na balecie - czyli wogóle.

 


Z mężowskim nakazem: "wybierz coś" rzuciłam się więc na wspomniane katalogi, internet, zaczełam obsesyjnie oglądać mijane na ulicach domy...No i klapa...osiołkowi w żłoby dano...

 

 


Jak węwnątrz pasowało, to zewnątrz był nie do przyjęcia...i odwrotnie. A jak wszystko było ok, to znów zbyt skomplikowany i drogi w wykonaniu.

 


Doszło do tego, że projekty sniły mi się po nocach i juz nie mogłam na nie patrzeć...

 

 


To ponoć dramat dzisiejszego społeczeństwa...zbyt dużo mozliwości. Wybór pasty do zębów może być problemem a co dopiero domu, który ma nam towarzyszyć całe zycie!!!

 

 


Ale wracając - okazało sie, że zupełnie nie potrafie sie zdecydować! Miałam dosyć klarowną wizję tego, jak powinien domek wyglądac wewnątrz, dlatego opierałam sie głównie na rzutach.

 


Wiedziałam, że na dole musi być duży salon, kuchnia, jadalnia - wszystko to "razem ale oddzielnie". Oprócz tego łazienka i koniecznie na dole dodatkowy pokój - jako pani nauczycielka potrzebujue bowiem miejsca, gdzie mogłabym przyjmowac biedne, niedouczone sierotki a poza tym czesto mamy gości, którzy zostają na kilka dni/ tygodni.

 


Na poddaszu miały sie znaleźć trzy sypialnie - nasza i dzieciaków.

 


Proste, prawda???

 


W ten sposób -w męczarniach okropnych - wybrałam kilka projektów i przekazałam znajomemu architektowi. On skomentował, że są ... :takie średnie"

 


Zapropował rysowanie projektu - a że jest kolegą męża (na układy nie ma rady :) ) zaproponowana przez niego cena nie była wiele wyższa niż w przypadu projektu gotowego.

 

 


Usiedliśmy wiec przy komputera, ja powiedziałam jakie mam wymagania (oprócz opisanego ukł. pomieszczeń, dom musiał mieć zintegrowany garaż, najlepiej podwójny, miał być ładny i ...tani w realizacji).

 


Usiedlismy wieć w trójkę i zaczeliśmy tworzyć. Po kilku próbach - tak dla rozluźnienia - architekt pokazał nam projekt swojego domu (na wstępie zaznaczył, że jest on nie na sprzedaż ) POwiedział, że to jego "dziecko", najbardziej wypieszczony i dopracowany projekt w jego życiu...No i wpadłam !!! Układ wnętrz idealny, z zewnątrz - conajmniej interesujący. Dom - marzenie!!!

 

 


Zaczęły sie wiec negocjacje, żeby kupić ten projekt i...udało się!!!

 


W przyzwoitej cenie, bez strasznych problemów...Mamy go. Najprawdopodobniej i my i architekt zaczniemy budowę na wiosnę - będziemy porównywać

 

 


"Wzięliśmy" go (o projekcie mówię, nie o architekcie ) bez żadnych przeróbek, nie chciałam go psuć, wiedziałam bowiem że każdy centymetr był w nim przemyślany i dopracowany. Jedyne co zaznaczyliśmy to dwie alternatywy: wełna/ styropian jako ocieplenie oraz dachówka/ blachodachóka jako przykrycie.

 

 


cdn...

Paulka

Z mamą poszło lepiej niż sie spodziewałam a wszystko dlatego, że mój małzonek mnie uprzedził!!!

 


Usłyszałam "tylko", że to moja sprawa, ze ma nadzieję, że wiem co robię itd...

 


...Czy ja wiem co robię?? wiem??? No kurczę, wiem????

 


Pewnie że tak, cholera!!!

 


Marzenia sa po to, zeby je spełniać, prawda???

 

 


Tylko denerwuje mnie, ze większyść rodziny i znajomych patrzy na nas jak na wariatów

 


Ale my im jeszcze pokażemy!!!

Paulka

...

 


Dziś jeden z ważnych dni- podpisalismy umowę wstępną sprzedaży domu.

 


Pani zostawiła zaliczkę, umówilismy się, że zwalniamy dom z ostatnim dniem lutego. Zaczynam pakowanie

 


Machina ruszyła... A ja jestem jak Kasia Kowalska: "Pełna obaw.."

 

 


Teraz czekają mnie dwa zadania: po pierwsze zmieszczenie naszego dobytku do kartonowych pudeł, po drugie...powiadomienie o wszystkim moich rodziców

 


Zaglądał ktos kiedys w paszczę lwa?? Dżizus!!!

 


Wyobraźcie sobie - moja mama podczas "trudnych" rozmów z dziećmi przechodzi na taki pseudopsychologiczny ton, rodem z durnych gazet dla gospodyń domowych (dla wyjaśnienia, nie mam nic przeciwko kurom domowym - sama jestem jedną z nich i bardzo sobie ten stan chwalę ).

 


I tak rozmowa z moja mama (która - nota bene - ma zawsze ABSOLUTNĄ rację) przekształca sie w monolog. Mama wygłasza swoje wyuczone: "Droga córko, porozmawiajmy szczerze..." a moja rola sprowadza sie do przytakiwania...

 

 


No dobra, może demonizuję, ale to wszystko ze stresu

 


Moja rodzicielka nie jest wcale diabłem wcielonym

 

 


Miam właściwie opisać jak wygląda nasz projekt, ale musze to przełożyc na później, bo moi małoteni panowie domagaja sie uwagi

 

 


Jeszcze jedno na zakończenie - dziekuję za odzew!!! To miło wiedzieć, że ktoś te reflekse czyta i komentuje...

 


Dziękuję i proszę o jeszcze

Paulka

Odcinek drugi :)

 

 


Wracam do tematu: Nasz plan jest nastepujący: kupic działkę, złożyć wszystkie dokumenty, sprzedac nasz aktualny dom, czekać, czekać, czekać na pozwolenie( w naszych okolicach ok pół roku ) , z pieniędzy ze sprzedaży starego domu postawić nowy w stanie surowym zamkniętym, wziąść kredyt....i wykańczać. Nie musze chyba dodawać, że im mniejszy kredyt trzeba będzie wziąść tym lepiej

 

 


Działkę znaleźliśmy, podpisalismy umowę u notariusza, teraz czekamy do początku stycznia (Agencja Jakaśtam ma prawo piewokupu), zeby jeszcze raz spotkać sie z włascicielami i dostać akt własności do łapek.

 

 


Muszę przyznać ,że zaskoczyło nas tempo w jakim udało nam sie znaleźć kupca na dom.

 


Pierwsze (i ostatnie ) ogłoszenie zamiesciliśmy na pewnej str internetowej 10 grudnia i już nastepnego dnia rozdzwoniły sie telefony

 


Do tego momentu byłam przekonana, że to będzie jeden z najtrudniejszych do zrealizowania punktów naszego programu. Tym bardziej, że nasz dom nie jest jakims cudem: całe! 62 m2, w srodku wygląda nieźle ale z zewnątrz to zwykła chałupka :)

 


Tymczasem przez kilka dni, codziennie przeyjezdżał ktos oglądać dom (trochę uciązliwe jeśli sie w nim mieszka ). No i w wigilię jedna z oglądających pań zdecydowała sie na zakup. Ma pojawić sie jutro spisac wstępną umowę i ustalić szczegóły. Oczywiście będe informować jak rozmowy poszły

 

 


Minus tej sytuacji jest jeden...znów wsiadamy na walizy

 


Jako młode małżeństwo mieszkaliśmy najpierw u moich rodziców, później u teściów. Dwa lata po ślubie kupiliśmy domek, prawie rok go remontowaliśmy (z braku kasy ciągnęło sie to w nieskończonośc), mieszkaliśmy dwa lata...i zdążyliśmy zasmakować w samodzielności i niezależnosci. Nie bardzo więc sie cieszę, że znów będziemy "na czyimś", pocieszam sie jednak, że to rozwiązanie czasowe. No, a poza tym doceniam, ze teściowe przyjmują nas pod swój dach...w końcu moi rodzice absolutnie sie na to nie zgodzili...

 

 


Tyle na dziś. Żeby jednak znów nie kończyć tym smutnym wątkiem, dodam, że moim ulubionym zajęciem ostanio jest...urządzanie nieistniejących jeszcze pomieszczeń mojego niesistniejącego jeszcze domu

 


Mój mąż - relaista łapie sie za głowe, kiedy słyszy jakie mam dylematy (typu" płytki czy panele w kuchni" ), ale ja swój wymarzony dom, widziałam oczyma wyobraźni od lat...dlatego też teraz - kiedy jest on na wyciągnięcie ręki - nie mogę się powstrzymać

 

 


A zresztą...chyba wszystkie baby tak mają, prawda

 

 


Następnym razem opisze Wam, jaki będzie nasz dom marzeń...

Paulka

Witam wszystkich!!!

 

 


Z pewną taką nieśmiałością podjęliśmy decyzję o budowie domu...

 


Z pewną taką nieśmialością postanowiłam pisać własny dziennik budowy..

 

 


Od kilku tygodni przegladam wszelkie strony dotyczące budownictwa, głównie - doświadczeń innych ludzi. Tak trafiłam na forum muratora. PO lekturze kilku dzienników zaczęłam walczyć z pokusą podzielenia sie własna historią. No i dziś przegrałam...

 


Od kiedy decyzja o budowie zapadła targają mną sprzczne uczucia - od euforii po rozpacz, że spełnią sie czarne scenariusze .

 


Być może przelanie tych wrażeń na klawiaturę pozwoli mi uporać sie z tymi skrajnościami???

 


Drodzy czytelnicy! lojalnie uprzedzam, że słowo pisane często wymyka się spod mojej kontroli, gubię sie we własnych dygresjach i czesto zapominam o czym własciwie piszę

 


Pomimo tego mam nadzieję, że ktoś kiedyś poczyta i i będzie miał szczęście uczyć sie na cudzych a nie własnych błędach ( oczywiście mam nadzieję, że zadnych błędów nie popełnimy, czytając jednak doświadczenia innych wiem , że to niemożliwe )

 

 


Zaczynamy więc opowieść o tym jak Paula i Jacek dom budowali...

 

 


Zaczęło sie tak, jak to sie zwykle zaczyna: zrobiło się ciasno

 


Mamy swój - ciężko zdobyty ale niestety miniaturkowy - domek, który nagle stał sie za ciasny.

 


Musze dodać, że 7 tygodni temu pojawił sie u nas mały człowiek, który sprawił, że powielamy model rodziny 2+2. No i zapragnęlismy, żeby ilośc pokoi była u nas conajmniej taka jak ilosc członków rodziny

 


Pierwszym etapem były rozmowy ze specjalistami na temat podniesienia naszego dachu i zrobienia poddasza, okazało sie jednak, że pomysł ten - choć niegłupi - jest bardzo trudny w realizacji, a jakby tego było mało - bardzo kosztwowny. Po kliku wieczorach spędzonych na rozmowach, bazując na faktach przedstawionych przez znajomego architekta...decyzja zapadła!

 


Pierwsze schody pojawiły sie przy poszukiwaniach działki. Mieszkamy w naszej kochanej Bochni i tu tez chcieliśmy pozostać. Okazało sie jednak, ze działki są w cenach bynajmniej nie przystępnych.

 


Zapomniałam napisać, że jesteśmy Przeciętną Polską Rodziną - zarabiamy tyle, że stać nas na normalne życie, jednak zgromadzenie jakichkolwiek oszczednosci przekraczało nasze mozliwości

 


Po pewnym czasie udało się!!! Znaleźlismy kawałek płaskiej jak patelnia ziemi, w dobrym miejscu i w dobrej cenie.

 


Wtedy pojawiły sie kolejne schody - dla mnie o wiele wyższe niestety...

 


Okazało sie bowiem, ze moi rodzice są zdecydowanymi przeciwnikami naszego pomysłu. Obrazowali czarne scenariusze, w których finansowa klapa i bezdomność nie były najgorsze...Gdy zaczęłam upierać sie przy swoim zdaniu usłyszałam wiele gorzkich słów o swoje głupocie i nieodpowiedzialnosci. Rodzice postawili warunek - jeśli nie zmienimy zdania, oni umywają ręce; ograniczaja kontakty, wykluczają wszelaką pomoc itd, itp... To był szok, tym bardziej, że do tej pory stosunki układały nam sie dobrze. Czy ktoś to może rozumie??? Czy to co robimy nie jest właśnie mysleniem o przyszłości? Szczęsciu naszych dzieci? Do tej pory nie pojęłąm o co im chodzi, bo nikt mi nie wmówi, że to z troski o naszą przyszłość!

 

 


No i oczywiście zboczyłam z tematu...

 


W takim razie przerwę moje opowiadanie. Przeczytanie takiego długiego tekstu i tak przekracza możliwości przeciętnego człowieka

 


Dodam tylko, że w pomyśle wytrwaliśmy, ale o tym...w kolejnym odcinku serialu



×
×
  • Dodaj nową pozycję...