Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    100
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    103

Entries in this blog

Anisia3

Dwa dni temu zaczęła się robić moja prawdziwa kuchnia.

 


Za jakieś dwa, trzy tygodnie będę miała co pokazać. I wrócę pewnie wtedy do wyliczeń kosztów łazienki. Teraz trochę nie mam czasu ani siły.

 


Aha, na wszelkie pytanie dotyczące budowy i wykończeniówki odpowiadam wyłącznie w komentarzach. Znudziło mi się pisać po raz setny na priv to samo. I to przynajmniej trzy razy w tygodniu.

Anisia3

Nie chcecie zgadywać, to w takim razie nagroda pozostaje w moich rękach. Ale jako, że konkurs ogłoszony, wypada podać rozwiązanie.

 


Oto wczorajsze znalezisko:

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=3c22dd7567019bec" rel="external nofollow">http://images30.fotosik.pl/226/3c22dd7567019becm.jpg

 


W sumie to sprzęt jak najbardziej ogrodowy. A że kilka centymetrów pod ziemią....

 


Ale tego to nie rozumiem.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=bd341303ba0a2766" rel="external nofollow">http://images33.fotosik.pl/279/bd341303ba0a2766m.jpg

 


Chociaż jak się nad tym zastanowić. Podobno mrówki są całkiem smaczne.

Anisia3

Ha. Dzisiaj udało się uporządkować kolejne kilka metrów kwadratowych ogródka. Paleta z bk wylądowała w garażu. Pod drzewami zwolniło się miejsce na hamak. Mężuś nawet skopał ten fragmencik ziemi. Trzeba jeszcze posiać trawkę.

 


I tu jest właśnie miejsce na błyskawiczny konkurs. Co można znaleźć w ziemi po poprzednich właścicielach działki? Pisalłam już chyba o foliach i kubkach. A jak nie pisałam, to teraz piszę. Ale folie i kubki to mogli też rzucać na ziemię robotnicy. Potem to zarosło i dopóki nie było czasu na porządki, to leżało. Robotnicy to oddzielna historia, ale co ludzie, którzy byli właścicielami tego kawałka błękitnej planety przez kilkanaście lat wpakowali w ziemię. Kto zgadnie?

Anisia3

Dziesiątki razy zabierałam sie za pisanie. I dziesiątki razy nic mi z tego nie wyszło. Miałam pokazać łazienkę. Chciałam pokazać ptaszki, które do nas wiosną zaczęły przylatywać. Zieleniejącą działeczkę za sprawą drzew owocowych. I nie pamiętam co jeszcze.

 


Może stopniowo uda się nadrobić zaległości.

 


Najpierw jedyny kolorowy kawałek ogródka, który w realu już przestaje być tak kolorowy.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=b117fde964e51474" rel="external nofollow">http://images26.fotosik.pl/219/b117fde964e51474m.jpg

 


Całej działki to nawet nie mogę pokazać, bo ciągle zarośnięta i zapuszczona, chociaż przez tydzień szwagier z mężem pracowali. I pracowali ciężko, ale to nawet trudno opisać, co poprzednicy wyrzucali prosto na ziemię. Stopniowo pokrywało się to zielskiem i trawą. A teraz sukcesywnie dokopujemy się do ziemi i przywracamy do stanu używalności. Zwracamy ją naturze i... sobie.

 


Zastanawiam sie, co może być powodem tego, że w jednym miejscu na działce nic nie chce rosnąć. Tzn. świetnie rozwijają się chwasty, ale usechł świerk bożonarodzeniowy. Miał prawo. Chociaż początkowo wyglądał nawet jakby się przyjął. Ale potem posadzilam krzew od kolegi. Padł od razu. I teraz padło drzewko, wierzba japońska, mongolska czy jakaś tam. Ukorzeniona przez mamę koleżanki. Przesadzona z doniczki do gruntu jakieś dwa tygodnie temu. No nie wiem, co tam się dzieje.

 


Ale dostałam od sąsiadów sporo kwiatów, to mam nadzieję, że będzie jednak robić się kolorowo.

 

 


Nasz Amber. Pomagał w zbieraniu skoszonej trawy.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=51200d93733949aa" rel="external nofollow">http://images34.fotosik.pl/264/51200d93733949aam.jpg

 

 


 


I przyszedl czas na obiecana wiele razy łazienkę. która nadal nie jest całkowicie wykończona. Brakuje szafki pod blatem umywalki, korka na podłodze, muszelek na ścianach. Chociaż nie wiem, czy w końcu tu je przykleję, bo pomysł z wtapianiem w tynk nie wypalił. Ale nie wypalił głównie dlatego, że trzeba było poprawiać i nakładać drugą cieniutką warstwę. Gdyby od razu tynk był idealnie gładki to udałoby się. Sprawdzałam. Trzymało dobrze. A i najważniejsze - akwarium z plażą. Ale na to trzeba było czekać, aż będę mogła wziąć dokladny wymiar na akwarium. Teraz musi trochę zaczekać. Może przy okazji dodatkowych półek szklanych przy lustrze je zamówię.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=0d4845b7fd86015f" rel="external nofollow">http://images28.fotosik.pl/219/0d4845b7fd86015fm.jpg

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=eb48b955f5fc8842" rel="external nofollow">http://images31.fotosik.pl/264/eb48b955f5fc8842m.jpg

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=d6c8f840c7c835cf" rel="external nofollow">http://images28.fotosik.pl/219/d6c8f840c7c835cfm.jpg

 


Z grubsza policzyłam wydatki na łazienkę. Swojego czasu przestałam liczyć wydawane na dom pieniądze, bo moje nerwy tego nie wytrzymywały. teraz znów zaczęłam pomału wracać do kalkulatora. Dla odmiany rachuje koszt pomieszczeń. Łazienka wyniosła nas z 50 proc. więcej niż zakładaliśmy. Czyli wszystko w normie.

 


Do tej kalkulacji wrócę pewnie za kilka dni.

Anisia3

Płyta od canona odnaleziona. Nowe zdjęcia wgrane. Chociaż do dzisiaj już parę rzeczy wygląda jeszcze inaczej, ale obiecywałam tyle razy, że już mi głupio czekać. Najpierw pokazuje pierwszą kąpiel w niebieskiej morskiej wannie.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=25ff04a2d65ae448" rel="external nofollow">http://images31.fotosik.pl/238/25ff04a2d65ae448m.jpg

 


Dzisiaj wanna już zabudowana, ale nie mam aktualniejszego zdjęcia. Myślę, że zaczekam kilka dni, bo już jest czas na malowanie rybek i klejenie muszelek, których z kilku różnych powodów nie udało się wtopić w tynk. Ale tym dekorkiem muszę sie pochwalić. Właściwie nie ja, bo nie mojej produkcji. Piotrek pomagał tacie kleić płytki i sobie jedną przykleił. Potem Sara dolepiła daszek i komin i powstał taki oto piękny dekor.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=28d94281017994ec" rel="external nofollow">http://images27.fotosik.pl/178/28d94281017994ecm.jpg

 


Kiedy przyszła pora tynkowania nawet długo się nie zastanawialismy czy go zerwać, czy zostawić. W końcu to łazienka dzieci. A ile śmiechu będzie za 10 lat z tego domku.

 


A to nasza podrośnięta już trochę paskuda.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=bf682c1d895c73a9" rel="external nofollow">http://images33.fotosik.pl/239/bf682c1d895c73a9m.jpg

 

 


Straszny gryzoń. Dokucza dzieciom, bo gryzie ich okropnie, a oni nie mogą sobie z nim poradzić. Tu jest jeszcze taki słodki. Uwielbiam małe owczarki z klapiącymi uszkami. A dzisiaj Amberowi uszy stanęły. I teraz przypomina bardziej nietoperza niż psa, bo łebek malutki, a usiska już wielkie.

 


A, zapomniałabym. Zaczął działać mój sklepik www. Mam już holenderskie papiery. Czekam na dostawę Stamperii. Poki co wygląda na to, że z Lublina kurier ma dalej niż z Holandii.

Anisia3

Pomyślałam sobie, że najwyższy czas przypomnieć o sobie. Wkleić jakieś nowe fotki. Przyszła wiosna. Właściwie to już sobie poszła, ale rano jeszcze była. Wreszcie wywieźliśmy prawie 20 metrów sześciennych gruzu. A zdjęciowo kicha. Nie pochwalę się niczym. Komputer po liftingu i program do wgrywania zdjęć poleciał w kosmos. I trzeba go znowu zainstalować. A ja nie pamiętam gdzie jest płyta.

 


Tymczasem zamiast kupować drzewka i kwiatki na działkę, to ja muszę skądś znaleźć pieniądze na nową lampę do samochodu. Ludzie, i to jeszcze nie mojego samochodu. Czy ktoś robi tak kretyńskie błędy? Nie wiem jak to możliwe, ale ruszyłam autem i nie miałam nogi na sprzęgle. I co? Wjechałam autem znajomego we własną bramę przed którą stał samochód. Bo właśnie miałam jechać po Sarę do szkoły. I teraz lampa do wymiany, brama się nie domyka. I tak była stara, ale była. Czy to się wreszcie kiedyś skończy? Czy pech przestanie mnie prześladować?

Anisia3

Smutny był ostatni miesiąc.

 


Smutny był dom i ogród po śmierci Grota. Ogród. Kupa gruzu i działka nieuporządkowana. Tak czy owak, był smutny. Nikt nas nie witał jak wracaliśmy do domu, nikt nie siedział przy siatce i nie obszczekiwał przechodzącego towarzystwa.

 


No i co było do przewidzenia, bo jakże to tak, dom bez psa? - mamy nowego zwierza. Wczoraj skończył 7 tygodni. Przywieźliśmy go z Poddębic w Poniedziałek Wielkanocny. Nie ma jeszcze imienia. I póki co nie może nadążyć na naszymi dziećmi.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=cbc30b3408375a45" rel="external nofollow">http://images28.fotosik.pl/184/cbc30b3408375a45m.jpg

 


Więcej szczegółów trochę później.

Anisia3

Wprowadzanie się do niewykończonego domu może mieć swoje plusy. Naprawdę. Ja przynajmniej dopatrzyłam się kilku. I wcale nie mówię tego tylko po to, żeby się pocieszyć, aczkolwiek przyznam, że ma to pewne znaczenie.

 


Mieszkam od kilku miesięcy, kuchnia nadal prowizoryczna, ale jej wizja w tym czasie znacznie ewoluowała. Teraz mam już chyba w większości obmyśloną koncepcję łącznie z oświetleniem. Jeszcze dopracowanie paru drobiazgów i... koncepcja oczywiście będzie gotowa. Bo realizacja w bliżej nieokreślonym terminie. Mam nadzieję, że szybszym niż dalszym.

 


A w trakcie wykańczania łazienki też narodziło mi się kilka pomysłów. Dzięki temu, że robota przy niej idzie dość ospale wpadłam na pomysł naklejenia muszelek na tynku, czyli na piasku, skoro na płytkach, czyli wodzie mają być namalowane rybki. Tylko jak te muszelki przykleić? Mąż dłubał sobie przy kafelkach i tak głośno się zastanawiając powiedziałam mu o pomyśle z muszelkami. Tomisio to jednak pomysłowy Dobromir i wpadł na fantastyczny moim zdaniem pomysł.

 


- Szkoda, że nie powiedziałaś o tym wcześniej - stwierdził. - Można było zatopić je w tynku.

 


 


Jako, że moja wizja łazienki nie przewidywała wcześniejszego tynkowania, bo chciałam, żeby płytki były zlicowane ze ścianą, wi9ęc tynk Tomek kładł dopiero po ułożeniu kafelków. Na szczęście w całości zrobiona jest dopiero jedna ściana. Kolejne wykafelkowane, ale jeszcze nie do końca, więc tam tynku nie ma. Spróbujemy z tymi muszelkami. Jak nie wyjdzie to zawsze zdążę je namalować. Muszelkowanie pomału się zbliża, więc odkopałam dzisiaj moje zbiory z podróży. Na szczęście nie zaginęły w dwóch przeprowadzkach. Przynajmniej nie wszystkie. Może jeszcze coś u mamy się znajdzie, jeśli przypadkiem do niej było wywiezione, żeby różnych niepotrzebnych na co dzień rzeczy nie ciągać ze sobą. Nie mogę się już doczekać, kiedy będę mogła przystąpić do zabawy.

Anisia3

Wczoraj robiłam rozeznanie w sprawie lustra i szkła do małej łazienki. No powiedzmy uczciwie, częściowe rozeznanie, bo odwiedziłam raptem dwa zakłady szklarsko-lustrzane. I jestem w szoku.

 


Nie sądziłam, ze różnice w cenie mogą być tak znaczne.

 


Jedna firma, całkiem spora i wrażenie też zrobiła na mnie lepsze. Tutaj za półeczki szklane wielkości mniej więcej 40 x 21 cm chcieli 88 zł za 3 sztuki, ze szkła "10". W drugim, nieco zapyziałym zakładziku za jedną półeczkę pan wyliczył mi ... 95 zł netto. I jeszcze namawiał na szkło hartowane na moją wymarzoną plażę. A najlepiej jakbym zamówiła całe akwarium a nie tylko szybę przednią, bo reszta ma być zbudowana z karton-gipsu. Chyba jednak naciągacze.

Anisia3

Widzę, że ostatnio skończyłam wątek na wannie. To teraz będzie nawet nawiązanie z sensem.

 


Zastanawiałam się, czy pokazać wannę teraz, czy dopiero wtedy, jak będzie skończona łazienka. Bo wówczas będzie efekt a teraz? Ale niech będzie. Są tu ciekawskie osóbki. Magi zdopingowałaś mnie.

 


Uwaga! uwaga!

 


Tadaam!

 


Oj zaraz. Najpierw powiem, że nie jest to zielona zieleń tylko taka morska. Zdjęcie nawet bardzo nie przekłamuje. Zresztą załapał się kwiatek to jest porównanie.

 


Już.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=c233b3be32ed620f" rel="external nofollow">http://images33.fotosik.pl/128/c233b3be32ed620fm.jpg

Anisia3

Wczoraj przyszła pocztą przesyłka z próbkami mozaiki szklanej. Będziemy z niej robić dekory do małej łazienki dzieci.

 


Od wczoraj więc zastanawiam się którą wybrać. W dziennym świetle wygląda inaczej, w sztucznym inaczej. To co w dziennym jest fajne, w sztucznym już nie za bardzo i na odwrót. Do tego dochodzą światłocienie, bo przecież na ścianach będzie inaczej wyglądała niż na podłodze. Siedzę, porównuję, wybieram, przebieram.

 


Musi pasować do płytek, ale się odróżniać. Musi się odróżniać, ale nie może się gryźć. Oj, trudna decyzja.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=81ae04d3131814d6" rel="external nofollow">http://images29.fotosik.pl/146/81ae04d3131814d6m.jpg

 


Ale im szybciej się zdecyduję, tym szybciej skończymy łazienkę. A tu jeszcze problem z wanną. Bo asymetryczna, którą sobie już dawno wymyśliłam jest źle pomyślana. Ano tak. Przynajmniej dla nas. Ma być plaża. Musi być na tej ścianie, gdzie są rurki z wodą. Były próby przeniesienia na przeciwległą ścianę (koncepcyjne), ale to nie będzie dobrze. Zostaje więc po staremu. I tak: albo siedzi się tyłem do akwarium z plażą - co jest zupełnie bez sensu, albo siedzi się na korku - co również jest do d....

 


I pewnie skończy się na tradycyjnej prostokątnej wannie.

Anisia3

Zrób to sam c. d.

 


Nie udało mi się w poprzednim wejściu skończyć odcinka. O łazience miało być niejako przy okazji, a wyszło wyłącznie o niej. Ale jakby nie patrzeć było to z serii "zrób to sam".

 


Tymczasem główna bohaterką miała być garderoba, a właściwie jej zaczątki, bo półek i koszy na wszystkie ubrania ciągle nie ma. I tylko część znalazła swoje miejsce.

 


No to zaczynamy.

 


Do wykonania wiszącej części garderoby potrzebujemy: Odpady desek podłogowych (w tym wypadku - sosna), drewnianej łaty (jeśli akurat zostało z konstrukcji dachowej), dwóch drążków ze starego drewnianego karnisza (który zabieramy ze sobą ze starego mieszkania tak w razie czego). I jeszcze kilka wkrętów do drewna.

 


Do ściany mocujemy jedną część łaty. Do niej przykręcamy resztkę deski podłogowej, którą z drugiej strony mocujemy do drugiej łaty. Aby konstrukcja była stabilna dobrze jest umocnić drugą deską podłogową nieco niżej. Można ją później wykorzystać do umocowania drążka na krótsze ubrania - spódniczki, bluzki itp.

 


Kiedy z jednej strony mamy już gotową konstrukcję do przeciwległej ściany garderoby mocujemy kolejne dwa kawałki desek sosnowych. Teraz w wywierconych wcześniej otworach umieszczamy drążki ze starego karnisza, malujemy drewno wedle uznania i tak oto prezentuje się nasza wieszakowa część garderoby.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=917143ccaedfeb6c" rel="external nofollow">http://images24.fotosik.pl/145/917143ccaedfeb6cm.jpg

 


Jest solidna, stabilna, nic się nie wygina. Sprawdzone przez 5 miesięcy.

Anisia3

Dziś będzie odcinek dla wielbicieli Adama Słodowego.

 


Miałam czekać z łazienką aż będzie skończona, ale to może jeszcze potrwać. Zawsze coś wypadnie. jak nie urok, to.... I nie możemy spokojnie nad nią popracować. Z czystym sumieniem piszę: nie możemy. Żeby nie było - też kładłam płytki. Wprawdzie Tomek dużo więcej, ale w każdej jego przerwie technicznej (czytaj: na papierosa), żeby nie marnować czasu robiłam to ja. Ze 20 płytek jak dotąd położyłam.

 


Tak więc wygląda łazienka dzieci w czasie prac glazurniczych.

 

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=ff476e701d9fef3f" rel="external nofollow">http://images27.fotosik.pl/144/ff476e701d9fef3fm.jpg

 


http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=b148b672dfbf74e2" rel="external nofollow">http://images34.fotosik.pl/116/b148b672dfbf74e2m.jpg

 


I czeka nas przeróbka wody. Miała być bowiem bateria wannowa naścienna, tak sobie to kiedyś wymyśliliśmy. Nawet był pomysł jak ją umieścić. Ponieważ chcę skopiować plażę Toli, to akurat miejsce na taka baterię byłoby na ściance tuż pod plażowym akwarium. Tak było do wczoraj kiedy to przyjrzeliśmy się dokładnie linii jaguar z Deante. I zachorowaliśmy na baterię stojącą, trójotworową.

 


Chodzi o to:

 


http://pl.deante.pl/images/pages/news/jaguar.jpg

 


Co ciekawe do niedawna te baterie w ogóle nam się podobały.

Anisia3

Wiem już jaki ptaszek odwiedził nas kilka tygodni temu. Kiedy na początku grudnia chodziłam na kurs unijny i długo nie było mnie w domu, dzieci przybiegały i juz od drzwi opowiadały co się działo. Właściwie to Sara opowiadała, bo Piotrek ciągle "gada" tylko rękami.

 


Ale od początku, bo przecież nic na temat dziwnego gościa nie pisałam.

 


- Mamo, ptaszek był u Piotrka w pokoju - Sara wołała jak tylko weszłam do domu.

 


Potakiwałam głową, że rozumiem, ale byłam zmarznięta, rozbierałam się i nie bardzo słuchałam co do mnie mówią. Ale Tomek przywołał mnie do porządku.

 


- Słyszałaś, co powiedziała? Ptaszek był u Piotrka w pokoju.

 


- Jak to? Wpadł przez okno?

 


- Mamo, przecież okno zamknięte, bo zimno - słusznie dziecko zauważyło. - I ten ptaszek wyglądał jak dzięcioł, tylko bez czapeczki.

 


 


To jak on tam się znalazł?

 


Możemy się domyślać, że wlazł przez jakąś szczelinę między kleszczami a krokwiami. Bo sufity mamy podniesione, żeby było wyżej i szpary są. A do domu dostał się pewnie przez dziury, bo nadal mamy nieskończoną podbitkę w jednym miejscu. Kto wie, może ptaszek nadal urzęduje na stryszku. Właśnie dlatego niedawno zabraliśmy się za obkładanie kleszczy drewnem, żeby ładnie wyglądało i żeby nie wiało, bo sporo ciepła ucieka przez te szczeliny. I jak się okazuje wchodzą tamtędy ptaszki.

 


 


Prawdopodobnie tamtędy, bo te moje gapy poleciały po aparat, który spokojnie leżał sobie na biurku u Piotrka w pokoju, gdzie na razie mamy gabinet komputerowy. Jak pobiegli na dół szukać aparatu, to ptaszek w tym czasie zwiał i tyle go widzieli. Domysłom co tu był za ptak nie było końca. Wiadomo, że nie był to żaden z popularnych ptaszków, które gromadnie odwiedzają naszą działkę, zwłaszcza teraz w poszukiwaniu jedzenia.

 


I właśnie wczoraj przed południem wypatrzyłam na naszej jabłonce innego niz dotychczas ptaszka. Miał czerwony kuperek, a cały był biało- czarny. Taki dzięciołowaty. Pokazałam Piotrkowi a ten bardzo się ożywił i pokazywał na górę. Odpaliłam komputer, wrzuciłam w wyszukiwarkę dzięcioł i...Piotruś od razu zakrzyknął po swojemu i pokazał na kleszcze. Pokazał, że ptaszek miał ogonek co robi za każdym razem, kiedy mowa o ptaszku, który był u nas w domku. A że Piotruś jest bardzo spostrzegawczy, to mam stuprocentową pewność, że właśnie tego gościa mieliśmy.

 

 


http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/6/69/Dzieciol_duzy_dmajor.jpg/288px-Dzieciol_duzy_dmajor.jpg

 


O kurczę, muszę lecieć po Sarę do szkoły. Odcinek budowlany innym razem.

Anisia3

HIP HIP HURRA!

 


Byłam dzisiaj w skarbówce. Zaniosłam brakujący kwit o niezaleganiu z płatnościami w składzie budowlanym i... do końca miesiąca pieniądze mają być na moim koncie. Tak przynajmniej zapewniła mnie pani w urzędzie. A to oznacza, że będzie normalna kuchnia.

 


Jestem z siebie dumna. Żadne ze znajomych biur rachunkowych nie chciało zabrać się za wyliczenie nadpłaconego VAT-u za materiały budowlane, wobec czego musiałam to zrobić sama. Dzisiaj naniosłam poprawki. Pomyliłam się w swoich wyliczeniach o... 450 zł. Zakładałam, że różnica między moimi a urzędników rachunkami może wynieść nawet 1000 zł. No i jak tu się nie cieszyć?

 


W ogóle udało mi się załatwić dużo urzędowych spraw. Oddałam wniosek o przyznanie grantu z funduszy unijnych. Teraz pozostaje mi czekać na decyzję. Do końca miesiąca powinno być wszystko wiadomo.

 


Ach, i jeszcze zapomniałabym. Zaczęliśmy układać płytki w dziecięcej łazience. Z racji tego, że nasz wspaniały Irek przez trzy dni świętował nadejście Nowego Roku, a potem jeszcze odpoczywał nie mogliśmy kontynuować układania glazury, bo nie było czym jej docinać. Sprzęt do docinania miał mieć w tym domu, gdzie teraz pracuje, czyli koło nas. Jako, że mieszka w Śródmieściu (jakieś 17 km od nas) to musieliśmy czekać. Okazało się, że jednak cały sprzęt ma w domu. Ale niech tam. Przez ten czas zabraliśmy się za obkładanie deskami kleszczy na suficie poddasza.

 


Ze zdjęciami muszę zaczekać do końca stycznia. Mam limit transferu danych i każda strona otwiera mi się teraz godzinami.

Anisia3

Jakimś cudem udało się. Mieliśmy wodę w kuchni na Święta. Tomek kupił nowy wężyk, a uszkodzony wymienimy po Nowym Roku. Będzie na zapas.

 


Tak wygląda kawałek mojej kuchni z zainstalowanym zlewem i kawałkiem blatu roboczego pod oknem.

 

 


http://images31.fotosik.pl/89/d83d707d5c4b85femed.jpg

 


Przedświąteczny bałagan i nawet tutaj jeszcze nie zerwana folia. Kuchenna prowizorka trwa. Mam nadzieję, że Skarbówka nie będzie długo zwlekać ze zwrotem vat-u. Maksymalnie jeszcze dwa miesiące.

 


A baterię umieściliśmy w zlewie. Po dokładnym przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw oraz wydatnej pomocy forumowiczów wyszło na to, że tak będzie lepiej. Chociaż ta wersja początkowo w ogóle mi się nie podobała, teraz myślę, że jednak dobrze zrobiliśmy.

 


Dzisiaj podczas spaceru kupiliśmy profil główny, sztuk raz. Może uda się jutro zacząć układać płytki w łazience dzieci.

Anisia3

Miała być woda i zlewozmywak w kuchni na Święta, a będzie g....

 


Dziura w zlewie wycięta, Tomek spędził trzy godziny składając wszystkie rurki, wężyki i nie wiem co jeszcze do kupy, smarując jakąś dziwną plasteliną zlew... a i w ogóle. I okazało się, że wężyk od baterii jest pęknięty.

 


Jutro pewnie w sklepie maja wolne, w poniedziałek tym bardziej i albo zostaniemy bez wody, albo musimy zainwestować w wężyk.

 


Chyba polubię hipermarkety, bo kupowanie w salonach nie zawsze się opłaca.

Anisia3

Wykończeniówka to miała być sama przyjemność. Wybieranie kafelków, blatów, szafek.... Ale gdzie tam. Dom nawet w połowie nie wykończony, a ja całkowicie. Jakby tego było mało nasz ukochany fachowiec zabił mi przed chwilą klina. I nie wiem, co robić. Pomóżcie!

 


Nie było mnie w domu, kiedy przyjechał montować blat pod zlewozmywak w kuchni. Bo ile można latać z garami do łazienki i myc wszystko w umywalce? Na Święta musi być zlew w kuchni. Wracam do domu. Zlew jest, ale baterii niet. Chłopaki nie wycięli dziury, bo nie wiedzieli gdzie. Ja do tej pory wiedziałam, ale teraz to już sama głupia jestem.

 


Wydawało mi się, że bateria powinna być tuz za zlewozmywakiem. Trzeba więć byłoby wyciąć dziurę w blacie. Tak jak na tym zdjęciu.

 

 


http://images25.fotosik.pl/128/610e0d3e57ddd432med.jpg

 


Ale Irek mówi, że może być za daleko. No i zawsze woda może gdzieś tam przeciekać. I co wtedy z blatem?

 


Próbowałam sprawdzić, czy nie za daleko. Wydaje mi się, że może być. Dziecku na pewno za daleko. To widać tutaj.

 

 


http://images33.fotosik.pl/84/d9f57e8d7d2bd619med.jpg

 


Jest druga wersja - z baterią w zlewozmywaku. Przyznam, że nie jestem do niej przekonana. Zresztą za daleko sięga w tej mniejszej komorze. Ale może się mylę.

 


Proszę poradźcie coś. Tym bardziej, że decyzję muszę podjąć dzisiaj, a najpóźniej jutro rano zadzwonić do Irka i powiedzieć mu, czy ma przyjechać i wycinać dziurę w blacie, czy nie.

 


A swoją drogą to zarzekałam się, że już nigdy nie kupie stalowego zlewozmywaka. Miałam taki w starym mieszkaniu i jest do kitu. Widać każdą kropelkę wody. Jak widać jestem świetną ilustracją powiedzenia: Nigdy nie mów nigdy. Trzeba było ciąć koszty. Na granit nie mamy na razie szans.

 


No i zapomniałam wkleić zdjęcia w wersji drugiej. Tak by to wyglądało.

 

 


http://images33.fotosik.pl/84/6c66657a3b6854d5med.jpg

Anisia3

Błędów hydraulika opisanych wczoraj nie koniec. Po rozmowie z nim przejrzałam jeszcze raz całą instalację, żeby sprawdzić, czy jeszcze gdzieś nie kapie. Oczywiście kapie. Z dwóch zaworów od grzejników. Jeden zasłonięty książkami, które wyładowaliśmy z kartonów. Całe szczęście, że tam wczoraj zajrzałam, bo jeszcze trochę i drewnianą podłogę diabli by wzięli.

 


Z drugiego zaworu woda nie kapała tylko ciurkała. Nie było tego widać, bo mąż ciągle nie ma czasu zalać rur wylewką. Wszystko wsiąkało w trociny i nie wiem co jeszcze, bo to w starym pokoiku, gdzie zostawiliśmy podłogę z desek. Tylko na rury od co wycięte miejsce, które ma być zalane i dopiero na to pójdzie parkiet. W ciągu godziny wylałam stamtąd dwie popielniczki wody. Popielniczki bo jak zobaczyłam, że się leje, to złapałam co było pod ręką, żeby podstawić. I wszystko jasne, dlaczego ciągle spada nam ciśnienie w piecu. No i jak tu nie mieć morderczych zamiarów w stosunku do hydraulika? Wyczuwalną w tym pokoju wilgoć zrzucaliśmy na karb "bezprzewodowych" rur w ścianie między tym pokojem a starą łazienką.

 


Wściekła jak sto diabłów wygarnęłam hydraulikowi przez telefon, co o nim myślę. Kończąc zapowiedziałam, że jeśli sam nie może pofatygować się, to niech przyśle mi kogoś. Jeśli w ciągu pół godziny nie da odpowiedzi, to w poniedziałek piszę donos (nie wiem, czy można to tak nazwać, bo zamierzam podpisać się pod tym) do skarbówki. A oni z pewnością znajdą nieudokumentowane dochody.

 


Jak można się było spodziewać, polski hydraulik we Francji nie zadzwonił.

 


Za to dzisiaj stała się rzecz niesłychana.

 


Pani dzwoni do... pani.

 


Zadzwoniła do mnie żona hydraulika. Opowiedziałam jej wszystko. Trochę broniła swojego męża, że u mnie robił nie on osobiście tylko jego ludzie. No dobrze, ale co to ma do rzeczy? Przecież to on bierze odpowiedzialność za robotę. Stanęło na tym, że przed Świętami, jak zjedzie do Polski, przyjedzie do mnie i sam wszystko sprawdzi jeszcze raz.

 


Ja w zamian nie wystosuję pisma do US.

Anisia3

Muszę się dzisiaj wyżalić chociaż w dzienniku. JUż nie mam siły. Do wody, hydraulików i wszystkiego związanego z budową.

Od rana szlag mnie trafia. Woda to jakieś przekleństwo tego naszego domu czy co? Począwszy od samowolki poprzednich właścicieli aż do dzisiaj. Nie ma miesiąca, żeby coś się z nią nie działo złego. Winę za większość naszych wodnych problemów ponosi akurat hydraulik. Poprawek, do których przyjeżdżał na początku nawet nie zliczę. Drobnych napraw wykonywanych przez mojego męża i naszego przyjaciela - fachowca "złotej rączki" też nie. Nie dalej jak dwa tygodnie temu mieliśmy awarię pieca. Jak się okazało spowodowaną błędami hydraulika, który nie dał w jakiejś rurce doprowadzającej wodę do pieca odpowiedniej złączki. Dzisiaj okazało się, że cieknie z rury od zasobnika.

Na dodatek przy zasobniku stoją moje świeżo przywiezione blaty kuchenne, więc gdybym tego w porę nie zauważyła, to nie chcę myśleć co mogłoby się z nimi stać.

Zadzwoniłam do hydraulika, a ten słodko mówi, że mu przykro, ale jest akurat we Francji. I co? No właśnie. Daje niby gwarancję, ale ma to głęboko w... poważaniu. My tymczasem musimy płacić za naprawianie jego błędów. Poziom adrenaliny mam dzisiaj taki, że udusiłabym go własnymi rękami.

Anisia3

Postanowiłam wreszcie uzupełnić dziennik o daaawno obiecane zdjęcia. Z zaległościami tak jakoś bywa, że ciężko się ich pozbyć. Miałam wkleić skończone pokoje i taras. Trudno mówić o całkowicie wykończonych pokojach, bo kleszcze nadal nie są obłożone ładnymi deseczkami, które spokojnie leżą zafoliowane. Ale to estetyka, a póki są ważniejsze rzeczy do roboty, to zmysły estetyczne nie zostaną zaspokojone.

 


Ale z obiecanych zdjęć tarasu nadal nici. Wyładowały się baterie i zdążyłam zrobić tylko pokój Sary. Taras następnym razem, kiedy za dnia będę w domu.

 


Tak wygląda sawanna w pokoju córki.

 

 


http://images25.fotosik.pl/119/d4af53171438eb45med.jpg

 


http://images32.fotosik.pl/67/ac95ba5a0b8e533fmed.jpg

 


Chciałabym, żebyśmy już przystąpili do klejenia płytek w łazience dzieci. Łazienka dla odmiany ma być morska. Ale ciągle brakuje czasu, żeby wreszcie się za to zabrać. Najpierw nie było płytek. Jak już je kupiliśmy to stelaż nie był obudowany. Kiedy nasz Irek wreszcie podjechał i obudował stelaż, to nie było czym kleić glazury. Teraz klej już czeka ze trzy tygodnie. Ale albo Tomek w pracy, albo awaria wody. Mam nadzieję, że w tym tygodniu zaczniemy. W tym tygodniu chciałabym tez kupić blat do kuchni, bo na razie korzystamy ze starych szafek, które już 100 lat temu powinny wylądować w spiżarni.

Anisia3

Od czasu ostatniego wpisu znowu pojawiły się problemy z internetem. Ale mam nadzieję, że tym razem już po raz ostatni. Tym samym chciałabym bardzo serdecznie podziękować forumowiczowi. Mmmad, bardzo dziękuję, że znalazłeś chwilę czasu. Działa jak widać.

 


W weekend albo najdalej po niedzieli postaram sie uzupełnić dziennik zdjęciowo, bo już dawno to obiecałam, ale nie było jak. Fakt, że zbyt wiele do wklejania nie będzie, bo wykończeniówka pewnie potrwa z rok. Jak nie lepiej. Teraz nie mogę wrzucić nowych zdjęć, bo pożyczyłam znajomemu aparat, a nie porobiłam wcześniej fotek.

 


Wrócę jeszcze na moment do sprawy mojej pracy. Niektórych to dziwi, że nie zamartwiam się wypowiedzeniem. No nie zamartwiam się. Gdyby przydarzyło mi sie to jeszcze z rok temu, pewnie by tak było. Ale mam pewien pomysł. Jeszcze nie wiem, czy uda mi sie wszystko zorganizować i przeprowadzić tak jak bym chciała, ale to się oczywiście okaże w praniu. Póki co przymierzam się do kursu prowadzenia działalności gospodarczej. Proszę trzymać za mnie kciuki. Forumowicze, trzymajcie kciuki!

Anisia3

Dziś będzie odcinek o pracy.

 


Właściwie wszystko wydarzyło się już dwa tygodnie temu, ale nie miałam możliwości, żeby to opisać. A mianowicie - otrzymałam wypowiedzenie. Wreszcie. Pewnie wiele osób zdziwi się, tym co teraz napisałam, ale to prawda. Nie miałam zamiaru zwalniać się sama, bo kompletnie mi to było nie na rękę. Z drugiej strony praca w redakcji do łatwych i lekkich nie nalezy. A jak do tego ma się dwoje dzieci, to 12 godzin siedzenia w pracy nie jest najlepszym rozwiązaniem. Dodajmy jeszcze atmosferę, bo wiadmomo, że naczelny chciał mnie zwolnić, więc sprawa jest oczywista. Ale ja nie zamierzałam pozwolić mu się zwolnić na takich warunkach jak on chciał, tzn. za negatywny stosunek do pracy. No bo jak on stwierdził?

 


W ogóle momentami było śmiesznie, bo wszyscy koledzy pytali mnie: no i co? coś się wydarzyło? a ja odsyłalam ich do naczelnego po odpowiedź. W końcu był jego ruch. Wreszcie 2 listopada po d koniec dnia wzywa mnie do siebie. Na sotle leżą 4 kartki. Dał mi długopis i mówi: podpisz. Przeczytałam i... podpisalam. Mialam na piśmie, że jestem zwolniona z obowiązku świadczenia pracy i wymówienie z powodu zlikwidowania mojego działu. To akurat prawda, bo w czasie jak byłam na wychowawczym mój dział zaczął podlegać pod publicystykę. Jestem pewna, ze naczelny sam na to nie wpadł, podpowiedziała mu to albo kadrowa, albo prawniczka firmy. Ale na takie coś mogłam się zgodzić. Do końca lutego jestem więc na wypowiedzeniu, a siedzę w domu. :)

 


Akurat mamy czas na załatwienie całej papierkologii związanej z odbiorem budynku. No i procesować się w tym wypadku nie będę, bo po co szarpac sobie nerwy. W końcu nie chodzi mi o przywrócenie do pracy, a pewnie taki byłby efekt.

 


A w domu? Cóż, ajk zwykle kłopoty z wodą. Trafia mnie już, bo zamiast wykańczać dom, to tygodniami walczymy z wodą w starej łazience. Jak nie przecieka kibel, to kran albo prysznic. Nie wiem, jak można było robić taką kaszankę. Nasz internet nie chciał działać, a wczoraj mój mąż przybiegł do mnie z dołu po kolejnej walce z wodą i tym razem rozwaleniu kawalka ściany.

 


- Słuchaj! - krzyczał. - Mamy wodę na bluetootha.

 


Tak właśnie była zrobiona. Bez kolanka, skręcona na siłę. I w końcu rurki gdzieś puściły i sączyło się w ścianie. Nic tylko zastrzelic poprzednich właścicieli. Dzisiaj woda już naprawiona, ale za to musimy naprawić kawałek glazury. Och! mam już tego dosyć.

Anisia3

 


Mam internet! Po wielkich trudach i bojach z Tepsą, której w końcu nic nie wyszło, udało się. Udało nam się zainstalować z Plusa, chociaż to też trwało ze trzy tygodnie albo i dłużej, bo ciągle były problemy z kabelkami. I tak na pożyczonym bluetoothie działa! Tym sposobem wykazaliśmy wyższość technologii bezprzewodowej nad tradycyjnym kabelkiem.

 


A z Tepsą to tez śmiesznie jest. Najpierw przez dwa miesiące nic. Nie dawali znaku życia, my ich monitowalismy. A teraz otrzymaliśmy już drugi list, że oni bardzo chętnie nam założą telefon, tyle że radiowy. No i że nadal pracują nad możliwością założenia nam telefonu chociaż dopiero co poinformowano nas, że nic z tego nie będzie. Mam na myśli kabel oczywiście. Póki co GPRS działa. Może nie za szybko, ale zawsze coś.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...