Nadal nie mam internetu w domu. I neostrady mieć nie będę. Z Tepsa jest cały cyrk. Najpierw mieli przenieść numer. Przyjechał monter i szukał puszki. Skoro od lat tam nie ma telefonu, a jest tylko linia, to nie wiem jak on sobie to wyobrażał, ale cóż. Nie znalazł. Po miesiącu zaproponowali nam łącze radiowe. Tylko po co mi łącze radiowe? Odmówiliśmy. MIja kolejny miesiąc i nic, oni dalej zastanawiają się nad naszym kablem. Aż któregoś pięknego dnia znów nie wytrzymałam i dzwonię do Tepsy. I cóż się okazało? Że zrezygnowaliśmy z telefonu. To jest instytucja, którą należałoby wystrzelić w kosmos. Do dziś czekam na odpowiedź na piśmie. Chociaż mija juz trezci tydzień.
Aktywowałam więc GPRS w Plusie, ale tez coś nie możemy sobie poradzić z nim.
A tak poza tym, to wróciłam do pracy. I jak można się było spodziewać, po tym jak tryz lata temu szef chciał mnie zwolnić tylko mu się nie udało, bo odwołałam się do sądu. Sprawy nie było, bo firma wycofała się z wypowiedzenia, więc teraz poddano mnie mobbingowi. A na dwa tygodnie przed powrotem do pracy, kiedy poinformowałam szefostwo, że wracam, powiedział mi naczelny, że chyba tylko po wymówienie. Trzy dni byłam już w pracy i trzy dni nie zostałam zauważona na zebraniu redakcji. Poza tym kierownictwo wysyłało mnie do domu. Oczywiście nie dając mi na piśmie, ze jestem zwolniona z obowiązku świadczenia pracy. Tak więc przez prawie 8 godzin z przerwą na jedzenie siedzę przy biurku. Jak długo to potrwa? Nie wiem. Zależy kiedy będą chcieli wręczyć mi wypowiedzenie i co w nim będzie. Zastanawiam się, czy odczekają miesiąc, żeby powołać się na to, że nic nie napisałam. Tyle, że nic nie mogę pisać. Kierownik po wyjściu od szefa wyraźnie to zaznaczył.
- Nic nie pisz, bo ja i tak będę musiał powiedzieć, że to jest złe.
A wczoraj to już myślałam, że z krzesła spadnę, jak na dzień dobry podszedł do mnie zastępca naczelnego i zapytał po co przychodzę do pracy. Jak go uświadomiłam, że dopóki nie dadzą mi na piśmie, ze jestem zwolniona z obowiązku świadczenia pracy, to sobie nie pójdę. Będę siedzieć i już. Coś mruknął pod nosem i poszedł. Nawet nie chce mi się domyślać, czy on naprawdę takich rzeczy nie wie, czy tylko mnie podpuszczał. A jak sobie pójdę, to dyscyplinarka. No cóż, pożyjemy, zobaczymy.
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 440 wyświetleń