A było to rok temu. W kwietniu, miesiącu w którym zaczyna się prawdziwa wiosna i - płaci się podatek za rok ubiegły. Z płaceniem podatku związana jest in formacja o dochodach za poprzedni rok. Kwiecień - czwarty miesiąc roku daje już też pojęcie czego się spodziewać w kwestii dochodów w roku bieżącym. Podliczenie roku 2004 wyszło nieźle, 2005 zapowiadał się jeszcze lepiej - zacząłem myśleć o wprowadzeniu marzeń w rzeczywistość - o zakupie działki i budowie domu. Zacząłem działać.
O budowie domu myślałem zawsze - odkąd rozumiałem co to dom wiedziałem że mój musi być własny na własnej ziemi.
Jakoś tak się składało ze od dziesięciu lat miałem chęć zbudować dom we Sławkowie - niedużym miasteczku przy trasie Katowice - Kraków w połowie drogi między Sosnowcem (gdzie mieszkam) a Olkuszem. "Strategiczne" położenie Sławkowa przy dwupasmówce, 20 min od Katowic, 30 od Krakowa, bardzo mi odpowiadało. Sławków jest ładny, ma prawdziwy rynek, dużo zieleni, mam tam też najomych - same plusy. Problem był jeden - nie mogłem przez wiele lat znaleźć tam działki wartej zakupu.
Ostatnimi laty bardzo często bywałem u znajomych Joli i Michała w Ząbkowicach - Dąbrowie Górniczej - prawe codziennie. Michał nieraz mówił mi "kup sobie plac koło mnie - będziesz miał sąsiada". Ten plac akurat wybitnie mi się nie podobał. Kwietniowego dnia ubiegłego roku zapytałem Michała czy mają jakieś biuro nieruchomości w Ząbkowicach. Szukałem bardzo małej działki 200 - 300 m2, najchętniej z budynkiem do remontu, do 30000 zł. Taka działka była - Jola i Michał nawet ją sami wypatrzyli z ogłoszeniem miejscowego biura iż jest do przedaży. Skoro w Sławkowie nie mogę nic znaleźć to czas zacząć szukać gdzie indziej. Michał mówi że biuro jest ale do d****, Jola mówi że nie do d*** bo przez nie kiedyś dobrze sprzedali mieszkanie, więc mówię - Jola, pokaż mi gdzie to biuro. Pojechaliśmy. Zabraliśmy panią z biura aby nam pokazała działkę z budynkiem. 300m2, ruina i sąsiedztwo meneli. Pytam o coś innego w podobnej cenie. Pani mówi że są jeszcze dwie. Oglądamy. Pierwsza musiała być koszmarna - nie pamiętam jej, druga średnia - dojazd przez błoto, działka 600m2 mocno zacieniona. Z błota na skróty wjeżdżamy na ładną nową kostkową ulicę. Nagle pani z biura mówi "o, tutaj będzie do sprzedania ta działka, też 600m2, też za 30000". Stajemy i oglądamy. Dla mnie od strony estetycznej przepaść w stosunku do tego co oglądałem wcześniej. Odwozimy panią do biura a ja intensywnie myślę.
Myślałem niedługo. Oglądałem działkę jeszcze ze dwa razy i właściwie się zdecydowałem - kupuję.
Problem jest jeden - decyzja za szybka, nie mam gotówki w ręce.
Jadę do biura i mówię jak jest - chcę kupić ale teraz nie mam kasy. Wyjeżdżam na kilka dni w sprawach służbowo - rozrywkowych a pani z biura dopada mnie telefonicznie - kupuje pan czy nie? ja mówię że chętnie, ale muszę nazbierać gotówkę - nie ma problemu, towaru na półkach mam na znacnzie większą kwotę, ale aby go zamienić na gotówkę potrzeba czasu. Jest akurat pierwszy maja - proponuję 1 września jako możliwy termin zapłaty. Pani z biura mówi ze zwariowałem. Ja mówię ze mogę najwcześniej 1 sierpnia. Staje na tym ze biuro skontaktuje się ze sprzedającymi a ja sobie myślę - jak mam kupić to na spokojnie albo wcale. Wracam z rzeczonej imprezy i jest odpwiedź - właściciele zgadzają sie na sierpień. Okazuje się ze dla sprzedających termin był mniejszym problemem niż dla Pani z biura. Uzgadniamy zaliczkę 20%, podpisujemy umowę wstępną, i spokojnie do sierpnia zamieniam towar na gotówkę i ścigam dłużników. 1 sierpnia melduję się z gotówka w biurze - niestety nie dograli papierologii. Opóźnia się o kilka dni, ale zawieramy transakcję bez problemu, wszystkie papiery OK z małym zgrzytem - działka okazuje się być lasem. Jest stare pozwolenie z lat siedemdziesiątych na budowę domu oraz z maja br pismo z UM iż przewidują tam budownictwo mieszkaniowe. Kupuję. Założenie księgi i inne papiery idą gładko. We wrześniu wpadam do UM o warunki zabudowy. Dostaje niebawem odpowiedź - ten sam urzędnik który w maju przewidywał domy teraz przewiduje las !!!
Nie ma planu zagospodarowania, trzeba czekać na ostateczna odpowiedź. Uruchamiam jakieś znajomości w UM, coś się dzieje, ale jak miałem się zgłosić byłem na jakimś wyjeździe i melduję się w UM ze sporym opóźnieniem w listopadzie. Początek dyskusji drętwy "Plan uchwalono, ale nie wniósł pan swoich wniosków" 15 minut szukania aktualnej mapy i - jest - nie ma lasu!!! Nie wiem czy znajomości czy raczej normalni urzędnicy - w każdym razie świeżutki, nowy plan zagospodarowania mówi że mam budownictwo mieszkaniowe! W zasadzie nie jestem zdziwiony, kupiłem ostatnią pustą działkę na ulicy, więc czego się można było spodziewać? Jakieś wątpliwości jednak miałem (a ludzie od których kupiłem podejrzewam że mieli jeszcze większe i dlatego sprzedali ten "las") - kamień z serca zrobił bum!!! W połowie stycznia dostaję pismo z urzędu wypis i wyrys z planu zagospodarowania i lecę do geodety po mapkę do celów projektowych. I tu zawaliłem - po mapkę mogłem lecieć już w sierpniu ubiegłego roku o czym nie wiedziałem
Mam kolegę konstruktora który zrobi mi obliczenia, a co najważniejsze skierował mnie do kompetentnego zaprzyjaźnionego architekta. Jutro jadę oglądać ostateczna wersje projektu!