11.03.03r. nareszcie weszli murarze! Stawiają ścianki kolankowe i szczytowe, wypuszczają działowe. Super, już widać zarys pokoi i łazienki. Chodziłam dzisiaj po schodach. Przyjemne uczucie chodzić sobie po swoich schodach. Nie mogę się doczekać, kiedy będzie już dach, wtedy już tak fajnie wszystko widać. Więźba już czeka, dachówka też zamówiona. Tylko pogoda niech będzie!
08.03.03 r. Mamy już schody!!! Przez cały tygodzień Misiek z kolegą szalowali a w sobotę zalewali. Tradycyjne, żelbetowe. Jak narazie, nie widać, żeby miały być krzywe. To pewnie okaże się dopiero przy okładzinie drewnianej lub z terakoty.
No a strop (teriva) robiliśmy sami. Konkretnie to mój mąż , tato i w momencie szczytowym, czyli przy zalewaniu pomogła reszta rodzinki. Wyszło całkiem dobrze jak na debiutantów. Różnice w poziomie są chyba bardzo małe , bo tylko 1 cm na całej powierzchni (sprawdzaliśmy - teściu jest geodetą) . I tak w sierpniu mieliśmy już strop. i niestety jeżeli chodzi o budowanie, to w tym stanie trwamy do dziś. Ale już mamy kredycik (co to jest 20 lat - szybko zleci :) ) i chcemy ruszyć pełną parą, ale pogoda nie pozwala, niestety.
Ściany postanowiliśmy zrobić z bet. komórk. na klej. Ekipa, z którą się umówiliśmy na 4.000,zł ostatecznie zgodziła się zrobić to za 3.500 zł. Tempo mieli niezłe: dokładnie 5 dni. Oczywiście robili tylko parter.
No to zacznę od początku. Działkę dostaliśmy w prezencie, a do tej działki dołączony był projekt z rozpoczętą budową (fundamenty). No i radości było wiele, ale... okazało się ,że fundamenty są w bardzo dziwny sposób popękane. Zwołaliśmy kilku fachowców i nikt nie potrafił powiedzieć skąd takie dziwne pęknięcia. Doradzili nam żeby wylać dookoła wieniec żelbetowy. Tak też zrobiliśmy. Było to w czerwcu 2002 roku. I tak rozpoczęła się nasza przygoda z budowaniem.
Działkę dostaliśmy w prezencie. Na początku nie chciałam słyszeć o żadnej budowie, wyprowadzce poza miasto. Ale czas zrobił swoje, po prostu musiałam do tego dojrzeć (dość duży wkład miał w to mój mąż). A teraz...... Po prostu oszalałam. Godzinami gapię się w Muratory, przeglądam po kilkanaście razy, ciągle coś nowego wynajduję. Bajeczne hobby. I już nie mogę się doczekać, aż tam zamieszkamy. Mamy już zrobione fundamenty, ściany parteru, strop,.... a całej reszty brakuje. Ale ruszamy ostro od początku marca, zobaczymy tylko na ile wystarczą nam kochane pieniążki z kredytu. Pozdrawiam wszystkich miłośników Muratora.