Jakoś ostatnio nie miałem chęci do pisania i stąd ta długa przerwa. Natłok obowiązków i szaleńczo kurczący się portfel dodatkowo potęgowało brak weny pisarskiej. Dobre sobie ha ha … „ pisarskiej”.
A sprawy pociągnęły się nieco do przodu.
Dach został już całkowicie ukończony.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/ca322ydach.jpg
Oczywiście nie obyło się bez paru potknięć majstrów. Czasami zachowywali się jakby oczu nie mieli i wg. mnie z premedytacją nie zauważali wyszczerbionych dachówek. W chyba czterech miejscach przerwali folię paraizolacyjną , którą jednak tylko w trzech przypadkach załatali. Co zauważyłem, to im wytknąłem i zostało naprawione.
Niestety okazało się jeszcze , że zestaw do montażu kolektorów jest niekompletny i jest kompletny inaczej. Brakowało trzech zaczepów stelaża do dachówek, które trzeba było we własnym zakresie dorobić oraz jeden śrubunek, łączący dwa kolektory, ma za mała średnicę.
Jakoś ostatecznie wszystko się udało i pod koniec dnia pozostało mi już tylko zakryć je finalnie płytami styropianowymi, żeby się nie uszkodziły od przegrzania. :)
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/przykrytesolary.jpg
Styropian 2 cm nie jest dość trwały i co jakiś czas muszę łazić po dachu co naprawić . Jak nie ma mrówek, tych latających, to jeszcze ujdzie. Jak są – chyba biały kolor je przyciąga, to czuję się jak w mrowisku. A może taki sexi jestem. Małgosia jak widzi, że wchodzę na dach to się chowa ze strachu w samochodzie. Chyba po to żebym na Nią nie zleciał. Tchórz z niej okropny.
Raz tylko udało mi się Ją wyciągnąć na takie małe coś w wesołym miasteczku, wtedy to prawie zielona była, mimo że patrzyła się non stop w „podłogę”. Obraziła się na mnie – jak zwykle.
Pomimo wszystkich tych niedociągnięć jesteśmy zadowoleni z ekipy. Sześć dni uważamy za znakomity rezultat, niemal wyczynowy. Na koniec ich szef wspomniał coś o jakiejś premii za jazdę po nieprzewidziany materiał tj. jakieś pierdoły typu gwoździe , haki – łącznie chyba z 2 raz oraz za telefony. Wtedy wysłałem ich do żonki wiedzą z góry z jakim spotka się to odzewem z Jej strony.
Jej riposta była krótka „chyba pan żartuje, dowidzenia".
Owszem dobrze pracowali ale nie po to została spisana umowa, żeby zmieniać jej ustalenia i to szczególnie na naszą niekorzyść.
Brama garażowa już jest zamontowana. To chyba najlepiej wykonane dotychczas zlecenie. Bo czy nie mogłoby być tak zawsze, że powinniśmy tylko zamówić i zapłacić o nic więcej się nie martwić.
Ze względu na swoje wymiary ( prawie 5 m długości) nawet ja mam leciutkie kłopoty z podciągnięciem jej do góry. Z czasem zamontuje się napęd do bramy i będzie po problemie, a poza tym po wylaniu posadzki będzie wyżej.
foto będzie
Tego samego dnia inna ekipa montowała okna w prawie całym budynku. Prawie oznacza, że bez okna z łukiem. Chłopaki mocno się sprężyli i jak po pracy przyjechaliśmy zobaczyć efekty to wszystko było już gotowe. 15 okien w kilka godzin – nieźle co ? choć pewnie w normie. Co do jakości wykonania to nie można mieć większych zastrzeżeń. Może nie są one tak piękne dopracowane jak te na wystawce w punkcie sprzedaży, ale i tak biją inne o głowę.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/okna.jpg
Później wraz ze szwagrem zamontowaliśmy pięć skrzydeł w oknach dachowych, przy ostatnim mieliśmy już taka wprawę jak starzy wyżeracze. :)
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/OKNODECHOWE.jpg
Do późna w nocy zabijaliśmy deskami drzwi wejściowe i okno z łukiem.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zabitedechami.jpg
Dzień 29 lipca 2006 r. to data, którą z powodzeniem można uznać za wykonanie tzw. stanu surowego zamkniętego.
Dzień 29 lipca (właściwie noc) to także specjalna data, kiedy to zamieszkałem już w naszym domu robiąc za ciecia. Teraz jest już co pilnować. Z jednej strony pozwala mi to zaoszczędzić sporo czasu na przejazdy i pracować do zmierzchu, ale są także minusy takie jak niewygody i praktycznie brak kontaktu z rodziną. Jak zawsze coś za coś.
Za łoże służą mi drzwi postawione na bloczkach betonowych. Jest raczej wygodnie, nic nie skrzypi, trochę twardo, ale to podobno zdrowo. Może uruchomię seryjna produkcje w atrakcyjnych cenach, a co tam, nawet w promocji dam 95 % rabatu (wcześniej podniosę cenę aby mieć co spuszczać). Za montaż płatne dodatkowo:).
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/legowisko.jpg
Na zdjęciach poniżej widnieje wykonana instalacja wodna wraz z kanalizacją, póki co bez CO. Wykonał ją, z moja pomocą, wujek Małgosi – Paweł.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/inst-1.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/inst-2.jpg
Troszkę się targowaliśmy co do ceny usługi i stanęło na 600zł za dwie łazienki, kuchnię i pralnię. Myślę, że to nie jest wygórowana kwota, w sam raz. Wykorzystaliśmy rurki pex/alu/pex i złączki Purmo.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/z322261czkipurmo.jpg
Piękna sprawa. Wszystko robi się szybciutko i sprawnie. Chwała temu kto wymyślił sposób zaciskowy łączenia tych rurek. Za pomocą wypożyczonej nam zaciskarki elektrycznej to wręcz poezja. Z kanalizacją także nie było problemów. Rach ciach i została wykonana – to może przesada, ale w tydzień z tym się uwinęliśmy (popołudniami po pracy).
Po czterech tygodniach 29-08-2006 , miało być dwa, dotarł do mnie piec FEXPLUS 30 z firmy FERRUM z Suwałk, (http://www.ekokotly.com.pl/page.php?oferta=4" rel="external nofollow">http://www.ekokotly.com.pl/page.php?oferta=4 ), bo bez niego Paweł nie chciał zacząć instalacji CO. Czemu wszystko musi się przeciągać.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/piec1.jpg
Zamówiłem taki o mocy 30 kW, ponieważ wg. zapewnień w zupełności wystarczy. Cena to 4 tyś z małym haczykiem. Identyczny piec ma nasz Inspektor Nadzoru , który bardzo go sobie chwali. Pierwotnie chciałem zamówić taki sam (bez ocieplenia) w dość pobliskiej miejscowości, gdzie byliby w stanie go wykonać, czytaj plagiat. Jednak koszt byłby porównywalny i w takim przypadku wolę ciut dopłacić i mieć oryginał. Martwiłem się trochę jak ja go wciągnę do kotłowni jak już dojedzie, toż to prawie 300 kilo. Za pomocą ustawionych w rządek palet (coś w rodzaju drogi), piec sunął po nich jak po lodzie. Wspomnieć wypada również, że cały etap tej operacji, tj. dociągnięcie pieca do garażu i manewry w kotłowni za pomocą pożyczonego „paleciaka” , wykonało aż ośmiu chłopa, którzy przyszli z pomocą. Mnie pozostało tylko obserwować, bo nawet chwycić gdzie nie miałem. A ja się głupi martwiłem.
Kocioł spoczął na przygotowanej specjalnie dla niego wylewce. A ile się przy niej namęczyłem. O rany. Początkowo myślałem, że wylanie ok. 2,5m posadzki o grubości 10 cm zajmie mi góra z godzinę i jak zacznę o 21:00 to się jeszcze dobrze wyśpię. Z tej godzinki zrobiły się 3,5 i godzina duchów plus trzydzieści min. Najśmieszniejsze, że ze zmęczenia to później jeszcze zasnąć nie mogłem i nawet nie wiedziałem czy jest sens. Teraz wiem, że mieszanie ręcznie betonu w kaście i prawie po ciemku, to nie jest dobry pomysł.
Bojler od instalacji solarnej (dwie wężownice) już stoi w kotłowni na wylewce, po części jest już podłączony.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/bojler.jpg
Paweł to dość konserwatywny hydraulik i z początku chciał mi zrobić CO w systemie zamkniętym. Trudno było go przekonać, że to niebezpieczne, niezgodne z prawem i takie tam. Mówił za to, że będą trzy zawory bezpieczeństwa , naczynko wzbiorcze, że on tak ma i wielu innych i daje mi na to gwarancję. Nie dałem się przekonać, nie chcę się później martwić. Tak przy okazji to straciłbym gwarancję na kocioł, a jego żywotność w skrajnych przypadkach może się skrócić nawet do3 lat - o ile wcześniej ta bomba nie eksploduje. Koniec i basta. Tylko otwarty.
Od poniedziałku(04-09-2006) zaczęła się zabawa z CO. Oj szarpnie mnas to nieźle po kieszeni.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/maszyneria.jpg
Jedną rzeczą natomiast możemy się pochwalić jako wykonaną prawie kompletnie. Jest to instalacja elektryczna.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/inst.jpg
Nie obyło się oczywiście bez reprymendy słownej dla elektryka za zbyt długie przerwy w działaniu, i to w miejscu publicznym. Nabiorą tacy roboty i później skaczą do każdego po jednym dniu w tygodniu. Myślą chyba, że z radości to jeszcze na rękach będziemy ich nosić. Szok. Na szczęście potem zjawiał się już raczej często. W całym domu panoszą się na ścianach i połogach przewody. Przewodu YDY 1,5 i 2,5 poszło 874,89 jardów, czyli mówiąc po ludzku 800m. Do tego należy doliczyć przewody telewizyjne i od instalacji alarmowej i siłowej. Kilometr kabla na trzy kondygnacje - o rany. Wygląda to trochę jak żyły na dłoniach starca albo grzybnia.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/elektryka.jpg
Niestety nie mam szerokokontnego obiektywu w aparacie i nie za bardzo się da to przedstawić.
Do kompletnego jej skończenia trzeba najpierw położyć regipsy i przez nie już tylko wyciągnąć przewody w puszki. Szafka rozdzielcza także wygląda imponująco.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/inst.jpg
U teścia są dwa rzędy po trzy korki i tyle, a tu cała masa bezpieczników i innego ustrojstwa. Jest tam… hmm… już nie pamiętam – określenie wszystko, co niezbędne pasuje jak ulał. Jeszcze się dowiem. Z jednej rzeczy również możemy się cieszyć. Otóż w ziemi leży już nasz przewód 5x10 YKY 130m. Zamawiając go wziąłem w razie czego więcej i zważywszy na fakt, że elektrownia postawi skrzynkę bliżej o 13 m niż zakładałem, to dziwi fakt, że nic go nie zostało( jakieś 15 m ). Chyba strzeliłem niezłego babola, albo …
Po kilku miesiącach w końcu zasypaliśmy przeznaczony dlań rów. :) My, bo pomógł mi mój brat, który w te wakacje dość często upodobał sobie kopanie i to nie koniecznie z mojego powodu. Następnego dnia czułem to w plecach. Elektrownia oczywiście jeszcze nie postawiła skrzynki. Pozostaje tylko czekać i nachodzić ich „szacowną” siedzibę co jakiś czas. W takich przypadkach maksymalna upierdliwość zawsze popłaca. Termin ostateczny to podobno połowa września. Terefere, już to widzę.
Polska to dziwny kraj. Załóżmy, że dzwonię się do jakiej hurtowni i pytam się o cokolwiek. W odpowiedzi zostaję najczęściej zapewniony, że posiadają to na stanie lub że mogą załatwić w ciągu 2 dni. Wiadomo, że jak tylko mogę coś przewidzieć z wyprzedzeniem to wszystko gra i dzień w tą czy w tamtą nie robi różnicy. Czasami jednak tak się nie da i zaczynają się schody terminami. Oni zapewniają, że już do mnie jedzie, a potem jak już jest, to okazuje się że to nie to lub że nie ma. Nie inaczej było w przypadku mojej instalacji odgromowej. Tu także przyszło mi czekać prawie miesiąc na wszystkie niezbędne dla mnie elementy. W tym okresie przeszło nad nami kilka niezłych burz i człowiekowi aż włos się jeżył na samą myśl o możliwych konsekwencjach. Niemniej jednak dostałem co chciałem i mogłem przystąpić do realizacji. Mocowanie uchwytów gonsiorowych to pestka. Z uchwytami dachówkowymi już nie. Na początku chciałem w miejscach gdzie element odgromówki przechodzi przez zamek dachówki delikatnie go młoteczkiem wybić. Po dwóch nieudanych próbach – poszła delikatna rysa po długości, dałem za wygraną. Na szczęście mam 22 zapasowe sztuki i wadliwe wymieniłem. Wiercenie w zamku dachówki to istna katorga i wariactwo, szczególnie robiąc to jeszcze na dachu przywiązany w pasie tylko kablem. Musiałem wymyślić przeróbkę, widoczną zresztą na zdjęciu poniżej.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/elementyodgromwki.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/odgromwkadrut.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zak322adanieodgromu.jpg
Teraz jest miodzio.
Od jakiegoś czasu many juz drzwi, oczywiscie przyjechały po niby maksymalnym terminie. Co ważniejsze producent zadbał aby te 60 kilo przesyłki zostało odpowiednio zabezpieczone w czasie transportu, a jest to niebagatelną rzeczą jeżeli się weźmie pod uwagę stan naszych dróg.
Od razy je z niecierpliwością odpakowaliśmy i … są tak samo piękne jak na zdjęciach reklamowych. Nawet nie tknę się próby ich montażu, żeby czegoś nie sknocić – wole zapłacić. Może zamontują mam je ci sami monterzy, którzy będą montować okno z łukiem, jak w końcu przyjdzie.
28 sierpnia zaczeło się obklejanie naszego domku styropianem, 12-stką. :) Materiał już od dawna czekał, w tym również siatka, kołki i klej. Gorzej było ze znalezieniem odpowiedniej osoby do wykonania tej pracy. Jeden partacz nic nie mówiąc nie pojawił się w umówionym dniu, niech spada. Drugi już prawie się zgodził ale dostał telefon i wyjechał w Niderlandy. Potem robota spadła na mojego szwagra ale i on coś jakoś nie może się pojawić (jakieś problemy z rusztowaniem). Z kolei ten co miał wyjechać za granicę nie wyjechał i teraz u nas pracuje. Ale to wszystko porąbane.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/ocieplenie1.jpg
Na tą okoliczność zamówiliśmy już sztukaterię, żeby przyozdobić nasze okienka.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/sztukateria.jpg
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/sztukateria1.jpg
W porównaniu z cenami sklepowymi (ok. 30 zł za mb), wyniesie nas ona grosze. 50 m powinno starczyć aby wypięknić je z trzech stron. Może nie jest to taki sam wysokogatunkowy produkt, ale po nałożeniu tynku i tak nie będzie żadnej różnicy. Nasza sztukateria jest to po prostu wykrajany styropian FS20 według wskazanego wzoru i przyklejany jak każdy inny styropian. Znajomy ma taki i chwali sobie.
Wczoraj odebraliśmy resztę zamówionych parapetów. Kiedyś chcieliśmy wyłożyć je specjalnymi kafelkami ale nasłuchaliśmy się, że czasami odchodzą i brudzą ściany(zacieki). Zrezygnowaliśmy z nich na rzecz zwykłych z blachy dachowej, giętej na wymiar i odpowiednio dobranych kolorze w stosunku do dachu i orynnownia.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/parapety.jpg
Dalej walczę z naszą gliną. Po ciepłym lipcu niemal już zapomniałem jak może być upierdliwa. Powiedzenie „co się odwlecze, to nie uciecze” jak byk tu się sprawdziło. Chodzi o nieszczęsny drenaż. Teraz go kończę i to definitywnie. Mam już dość.
19-08-2006 razem z moją rodzinką w osobie mojej lubej z dziećmi, mamy
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zebraniegruzu.jpg
i brata później także szwagra i siostry, a także kumpla co na przepustce był wychynął, pozbieraliśmy cały ten bajzel wkoło. Powstała przy tym niezła sterta gruzu
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zebranygruz.jpg
i cała masa drewna .
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/zebranedrewno.jpg
Teraz już wiemy gdzie podziały się wszystkie te zakupione gwoździe. Nierzadko na jednej desce znajdowało się do 15 sztuk. Karaiba. Nazbierało się ich całe 25 litrowe wiadro.
Stało się również coś, czego tak naprawdę już się nie spodziewałem. Naprawili nam w końcu drogę. Trwało to co prawda 2 miesiące ale lepiej później niż wcale.
Jeżeli już o rzeczach niespodziewanych, to należy wspomnieć o innej sprawie, w którą jest zamieszana moja Małgosia. Słowem rodzina się powiększy. Znowu się nie narobiłem … ale efekt jest . Oto Groszek – imię jak się można domyśleć tymczasowe.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/groszek.jpg
cdn