Projekt.
W końcu nastał ten upragniony moment w którym zaczyna się wybierać dom i w jakiś sposób urzeczywistniać swoje marzenia. Żona zaczęła znosić niezliczone stosy projektów w postaci gazet i prospektów. Zebrało się tego z około 1000 różnych propozycji, plus oczywiście Internet. Na dodatek jeszcze znajoma wspomniała Gosi o jakimś feng shui. Wariactwo. I tak juz mielismy problem.
Projekty walały się na stołach, parapetach i półkach. Od tego wszystkiego w mojej głowie powstał taki mentlik, że starałem się minimalnie ingerować w to całe wybieranie naszego domu. Nie spodziewałem się, że wybranie projektu może nastręczać aż tyle trudności. Gosi to jednak najwyraźniej się spodobało. Zresztą wybór projektu to jak coś na wzór zakupów, a te to prawie każda kobieta lubi. Nie mogłem Jej przecież psuć przyjemności. Ja byłbym szczęśliwy gdybym miał do wyboru znacznie mniejszą ilość możliwości – optymalna to dwa.
Teściowie to w moim mniemaniu, gdy budowali swój dom, to mieli luksus pod tym względem. Wtedy był tylko jeden właściwy projekt – dom na wzór kostki. :) Ileż to mniej głowienia się.
Co jakiś czas jednak żona podsuwała mi pod nos jakiś ładny domeczek. Zazwyczaj aprobowałem go i byłem szczęśliwy, że ten etap mamy już za sobą. Mnie się wszystki pobobały. Co dziwne żona nadal wertowała po projektach. I to tak trwało i trwało z kilka miesięcy. Zapewne powodem był nadmiar możliwości i brak realnej oceny naszych zdolności finansowych. Jak już zadecydowaliśmy się definitywnie na jeden z nich, to pojechaliśmy do znajomego budowlańca. Dom faktycznie piękny był. Szczególnie przepięknie prezentował się w nim dach pokryty karpiówką z pięknymi skosami z klejonki. I nic to, że wewnątrz nie do końca odpowiadał on naszym potrzebą, bo ten dach rekompensowałby wszelkie możliwe niewygody. Cudo.Głupie to ale zakochaliśmy się w dachu. Budowlaniec naświetlił nam jakie czekają nas koszty i roboty, jednocześnie zachwalając swoje usługi.
Od tego momentu przejrzeliśmy na oczy i musieliśmy zniżyć masz pułap swoich wymagań i większy nacisk postawiliśmy na funkcjonalność pomieszczeń. Wszystko zaczęło się od nowa ale z tą różnicą, że do puli weszły także domy o dachach dwuspadowych. Wiem, że żonie marzyła się tzw.koperta na dachu ze względu na dużą ilośc skosów na poddaszu. Niestety i tym razem nie udało się dojść do konsensusu. Na początku chciałem żeby dom oczywiście był funkcjonalny, a przy okazji wprawiał sąsiadów i znajomych w zazdrość. Tak przy okazji, hi hi hi … Teraz z kolei może za bardzo patrzałem na dom od strony finansowej i przy okazji okradając żonę z marzeń. Może ..Chyba jednak nie. Musze zapytać. Poza tym musi być przecież ktoś, kto patrzy sercem i ktoś kto patrzy przez pryzmat kosztów – tak dla informacji to ja.
Suma Sumaróm wybraliśmy według nas optymalny projekt, prawie optymalnie trafiający w nasze gusta. Mowa o projekcie z pracowni MTM Styl o nazwie Batuta. Ciekawie czy samochód stanowi integralną część projektu.
http://i44.photobucket.com/albums/f2/master111111/batuta.jpg
Niestety nie do końca trafił on w nasze gusta, choć najbardziej ze wszystkich, i wymagał kilku estetycznych przeróbek. Długo zastanawialiśmy się nad piwnicą, a jak już miała być, to czy pod całą połacią podłogi, czy tylko w połowie. Wszyscy zapytani twierdzili, że chcieli by ją mieć ale za względów czysto ekonomicznych się na nią nie zdecydowali. Część z nich teraz żałuje. Brak piwnicy wiązał się z tym, że obok trzeba by było postawić garaż z jakimś schowkiem na różne chwilowo niepotrzebne „pierdółki”. Jak wiadomo to taki nie ogrzewany garaż byłby strasznie zimny zimą , a dodawszy do tego taki fakt, że lubię sobie czasem pogrzebać w warsztacie to sprawa wydawała się niemal jasna. Poza tym musi być spiżarenka, i pralnia z suszarnią, i kotłownia, no i oczywiście ten garaż i to na dwa samochody, bo kto wie może kiedyś… . Wyszło na to, że zdecydowaliśmy się na pełnowymiarowa piwnicę. Jeden argument wydawał się nam szczególnie sensowny aby nie zrobić tylko połówki. Mianowicie chodzi o to, że w razie jakiegoś przecieku wody na wewnętrznej ze ścian (jakby nie było to 9,2 mb) próba naprawy tego była by bardzo kłopotliwa i już na pewno kosztowna.
Projektu ostatecznie nie zakupiliśmy za pośrednictwem Internetu tylko u prywatnego projektanta. W naszym przypadku dopłata za zmiany do projektu w MTM Styl byłaby na tyle duża, że opłacało się nam wynająć architekta. Dzięki temu mamy wszystko wyrysowane tak jak chcemy, zamiast pisemnego zezwolenia na zmiany. To nam pozwoli uniknąć nieporozumień i nerwów z tym związanych. Tak jest klarownie jak przysłowiowe „czarno na białym”- tu dosłownie. Na projekt czekaliśmy miesiąc (miał nawał pracy, święta, nowy rok) mogło być szybciej ale za dopłatą. Warto było czekać. Teraz jesteśmy w 100% zadowoleni. Poza tym i tak czekaliśmy za promocją na kredyty budowlane.
cdn.
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 605 wyświetleń