Jak wskazuje nazwa w nagłówku niniejszy dziennik będzie dotyczył budowy domu pod lasem.... sosnowym .
Dziś dostaliśmy pozwolenie na budowę naszego domu. Jestem bardzo szczęśliwa i coraz bardziej przekonana, że to bedzie dobre miejsce do życia dla naszej rodziny. Wczoraj pojechaliśmy na działkę, aby pobyć sobie tam przez chwilę. Przyjechaliśmy, popatrzyliśmy, zmarzliśmy i wracaliśmy z powrotem z przeświadczeniem: to jest to!!!
Rzeczywiście uparliśmy się na tę działkę strasznie, jak tylko ją zobaczyliśmy zieloną i kwitnąca w maju ubiegłego roku. Teraz trochę wspomnień, bo a nuż gdzieś to potem umknie :)
W lutym ubiegłego roku zima trzymała się mocno i wcale nie chciała się skończyć, w Warszawie wyścig cen mieszkań nabierał coraz większego rozpędu, a ja doszłam do wniosku, że już namieszkałam się w naszym przytulnym, ale małym mieszkaniu i chcę ZMIANY.
Zaczeliśmy oglądać różne oferty nowych mieszkań, ze względu na ceny były to zazwyczaj lokalizacje w dzielnicach peryferyjnych Warszawy, właściwie bez dojazdu komunikacją miejską. Duże mieszkanie to byłaby ogromna inwestycja i obciążenie kredytem. Mój mąż bardzo szybko doszedł do wniosku, że może się nam udać kupić działkę i wybudować dom za podobne pieniądze. Ja wychowałam się w domu otoczonym ogrodem, z przestrzenią wokół i nie trzeba było mnie namawiać - zamiast mieszkania zaczeliśmy szukać działki... Ale gdzie? z której strony Warszawy? musimy przecież dojechać do pracy i dowieźć dziecko do przedszkola a potem szkoły? Pytań były naprawdę dużo i musieliśmy po prostu pojeździć, zobaczyć... Szukaliśmy w okolicach Sulejówka, Nieporętu, Legionowa, ale mnie ciągnęło w okolice Puszczy Kampinoskiej. Dla mnie to cudowne, magiczne miejsce, które poznałam głównie z grzbietu konia i trochę z pieszych wędrówek. Koniecznie chciałam mieszkać gdzieś w pobliżu... Obejrzeliśmy bardzo dużo działek, ceny już były wyższe niż te, których się spodziewaliśmy a dodatkowo chcieliśmy mieszkać w pięknym miejscu, co za wymagający ludzie!!!!
Pod koniec marca trafiliśmy z agentką na puste pole obok lasu oraz kompleksu działek rekreacyjnych. Pole miało zostać podzielone na 5 działek po 1200 m2 i 2 działki były jeszcze do wzięcia. Przywieźliśmy na to pole synka, teściów, moją przyjaciółkę oraz znajomych z sąsiedniej miejscowości, aby utwierdzili nas w słuszności decyzji... Pozostawało czekać, aż wyjaśnią się sprawy geodezyjno-prawne... Oczywiście oglądaliśmy jeszcze różne działki, ale nasze miejsce wydawało nam się za każdym razem najlepsze Robiliśmy sobie wycieczki na puste pole, był maj, można było piknikować w najlepsze. Staraliśmy się wyobrazić granice "naszej działki". Właśnie podczas jednego z takich "pikników" pomyślałam jak świenie mają posiadacze działek rekreacyjnych, pięknie zagospodarowane ogrody, z jednej strony sasiedztwo lasu z drugiej ląk, tylko dwie działki zabudowane przez domy całoroczne, ale już buduje sie trzeci... Przeszliśmy się tam, aby sprawdzić czy może są jakieś ogłoszenia o sprzedaży, ale nie było...
Z każdym tygodniem rósł mój niepokój, bo sprawy podziału przedłużały się, a my nie mieliśmy nic poza słowem agentki, że ma wyłączność i sprzedaż odbędzie się za jej pośrednictwem...
Wykorzystywałam każdą okazję, aby pojechać na "naszą" działkę, namówiłam nawet kolegów z pracy na wycieczkę. Właśnie wtedy zobaczyłam przed domem mieszkankę jednego z domów całorocznych i zapytalam jak się tu mieszka, bo ja właśnie planuję... etc. Usłyszałm w odpowiedzi, że zamiast czekać na puste pole mogę kupić zagospodarowana działkę pod lasem, bo podobno jest na sprzedaż !!!! Przemiła sąsiadka przeprowadziła nas przez swoją działkę aby pokazać te na sprzedaż, od kolejnego sąsiada dostaliśmy numer telefonu właścicielki. Ach nie mogłam się doczekać kiedy zobaczy ją mój mąż!!!
Przyjechaliśmy na działkę następnego dnia i mąż zgodził sie ze mną, że warto rozmawiać z właścicielem, ale to już będzie w następnym odcinku