Na surowym korzeniu
Przez yorik,
---HISTORIA---
niestety, dość współczesna.
Działkę kupiliśmy w 2004 roku, rolną, 40 a.
Akt notarialny, pieniążki (symultanicznie). mamy grunt, a grunt to podstawa, pełne szczęście, nowi sąsiadzi a dawni właściciele szczęśliwi, my w dwójnasób.
zzzzzzz
tu następuje skok czasowy
zzzzzzz
jest rok 2006, kwiecień
Otrzymujemy z Urzędu Skarbowego pismo nr xxx z dnia xxx etc. o wszczęciu postępowania w sprawie określenia wysokości należnego podatku
O so chodzi???
Zbywca (jedna z kilkorga (n) rodzeństwa, współwłaścicieli działki) jedzie do US (nomen omen). Dowiaduje się, że działka zostałe wyceniona zbyt nisko (xx). Dobrze to świadczy o umiejętnościach Głównego Negocjatora (o tym kiedy indziej), niespecjalnie dobrze o Lokalnym Strażniku Budżetu.
Pisalim pisma, załaczalim dokumenty, czekalim na zmiłowanie Urzendu.
teraz z uśmiechem (niestety politowania), po szczęśliwym uniknięciu losów Optimusa, Kluski i innych podaję rozwiązanie rebusu KTO ILE ZAPŁACIŁ PODATKU
Otóż, Pani Od Skarbu czytająca przesłany im przez notariusza akt notarialny i inne dokumenty NIE ZAUWAŻYŁA, że stoi tam (jak byk w szczerym polu), że każdy ze współwłaścicieli otrzymuje za przedmiotową nieruchomość xx złotych. Równanie n*xx=xxx "nie jest może łatwe, ale naprawdę daje się rozwiązać" (jak mówił mój matematyk z LO).
podatek należny (z oszacowania) = podatek zapłacony (od xxx). otrzymaliśmy n pism o umorzeniu (cc do każdej ze stron umowy) i jest piknie.
Dużo pracy mają w tej skarbówce, dużo
--
Dziękuję za komentarze do poprzednich odcinków. Mój chlebodawca (choć raczej napisać powinienem pracodawca) zwykł był mawiać "poradź się żony i zrób jak uważasz". Jemu to wychodziło.
- Czytaj więcej..
-
- 0 komentarzy
- 811 wyświetleń