Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    3
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    37

Entries in this blog

Niuniaaa

Zaczynamy!

 

Żeby nie było tak łatwo, w czerwcy kiedy chcieliśmy zdjąć humus tak lało, że spadło 100listrów wody na m2. Urlop męża mijał nieubłagalnie a koparkowy zatopił się pięknie na działeczce pozostawiając 1 metrowe ślady po kołach. 2 tygodnie trwało oczekiwanie na przeschnięcie, koparkowy przyjechał mniejszym sprzętem i poszło humus zdjęty, twarze zadowolone:) Geodeci wbili (19!!!) palików wyznaczających budynek (oczywiście nie obyło się bez ich pomyłki, chcieli nam dom za blisko drogi wyznaczyć ale moja w tym głowa, by to zauważyć:)). No i...co dalej??? Zostaliśmy z nierówno zresztą rozkopaną działką, kilkunastoma palikami i projektem w rękach. Po wyznaczaniu ścian budynku przez mojego tatę (zwanego dalej T) i męża (M) przez jeden dzień nie było nic widać. Zawału prawie dostałam, bo myślałam, że T wie jak to się robi ale...nie do końca! Polegli... na ryzalicie... wzięłam się za robotę z mamuśką i po burzy mózgów udało nam się wpaść na pomysł jak to dobrze zrobić. Dalszych perypetii nie rozpiszę dokładnie, bo:evil:cenzura obowiązuje... w gąszczu drutów i drucików, w których odnaleźć się mogłam tylko ja (a potem i wtajemniczony M) czuliśmy się jak w sieci pajęczej:) skutek: ściany i kominy wyznaczone. Czas na kopanie. Pomocnicy: mój brat, kolega, M... Temperatura 30 stopni w cieniu... działka w pełni nasłoneczniona...koszmar...3 dni chyba trwało. Udało się bez strat w ludziach.

 

Później podsypka i... ukochane przez nasz ZBROJENIE wszystkie strzemionka - moja robota, łączenie strzemion z prętami - M z bratem i kolegą (niezastąpieni pomocnicy!), długo trwała praca, M stracił wszystkie (ostatnie) włosy (a gdzie do końca budowy!!! ) ale - zrobili. Następnie do pracy wkroczył T i z M zrobili szalunki (chyba yło wtedy 50stopni w słońcu...) i za kilka dni betoniary przyjechały i zalały.

 

Potem M praca wezwała na miesiąc do lasu, z którego nosa nie wyściubił. T wznosił ściany fundamentowe z pomocą mojego teścia i szwagra M. Szybko się uwineli, kawał dobrej roboty "odwalili". Potem wiadomo - tynkowanie tego, dysperbit, ocieplanie, folia i...powrót M. Zasypywanie poszło gładko, ubijanie piachu również... i od tamtej pory (październik) stoimy i czekamy aż szanowny bank zlituje się i da kredyt...niestety, wszystko najbardziej od mojej pracy jest zależne ale to temat rzeka... :) może w kwietniu złożymy wniosek ponownie:( ale narazie nie zapeszam...czekamy na tą właściwą dla bankowców chwilę. W międzyczasie dostawca energii postawił nam słup, a my walczymy z kanalizą (zburzyliśmy na teściów działce budynek, by uzyskać jak najkrótsze dojście od studzienki do naszego domu żeby móc uzyskać odpowiedni spadek i uniknąć przepompowni. Do wiosny chcemy jeszcze kanalizę w fundamentach rozprowadzić i się podpiąć, jeśli się uda to i zalać płytę. Jak będzie? Czas pokaże, narazie wyluzowałam i czekam na "lepsze czasy" :)

Niuniaaa

Papierologia...

 

Dzięki mojemu bratu udało nam się namierzyć pana, który poprowadził naszą papierologię i bardzo sprawnie udało nam się wszystko sfinalizować (w sumie wszystko sami załatwiliśmy ale pan przyśpieszył urzędowe sprawy) i pozwolenie na budowę nim się obejrzeliśmy leżało na stole:) wstępnie mieliśmy zacząć jesienią 2013 ale stwierdziliśmy, że po co czekać? w lipcu wbiliśmy pierwszą łopatę:)

 

Jak wspomniałam wcześniej - budujemy systemem gospodarczym - ja i mąż jako zupełni laicy w tym względzie oraz mój tato, który nie pracuje w tej branży, nie ma wykształcenia w tym kierunku ale wybudował 3 domy :) co prawda ostatni z tych domów został oddany do użytku 10 lat temu ale... mam nadzieję, że tego się nie zapomina jak to jest w przypadku jazdy rowerem hehe

Niuniaaa

 

Witam.

 

Po przeczytaniu chyba kilkudziesięciu dzienników budowy postanowiłam poprowadzić swój:)

 

Historia naszej budowy rozpoczęła się w 2011 roku, kiedy wpadliśmy na pomysł podziału działki moich teściów. Od tamtej pory wszystko jakoś stanęło w miejscu (małe dziecko, ja bez pracy), więc dopiero w 2013r. ruszyliśmy z miejsca. Działkę mamy w kształcie litery "L", nie za bardzo ustawną, więc byliśmy ograniczeni przy wyborze projektu. Nie było łatwo. Dom miał być prosty i tani w budowie... znalazłam kilka projektów odpowiadających warunkom i oczekiwaniom jednak...nie do końca...to nie było to... pewnego wieczoru znalazłam! Nie wiem jak mogłam wcześniej go przegapić..."Majka" z Archetonu! Budującym ma być mój tato, więc skonsultowałam go z nim. Chyba się wystraszył (ryzalitu) hehe, bo zaczął coś odradzać, że wcale dom nie jest taki mały jak chcieliśmy itp. więc szukałam dalej... jednak gdy wkroczyła moja mamuśka decyzja została podjęta ekspresowo:) Projekt został zmodyfikowany na Majkę Mini i tak zostało:)



×
×
  • Dodaj nową pozycję...