Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    8
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    51

Entries in this blog

fortunata

Dzisiaj wpadłem w paranoję, że dom jest za mały, 140 m, a tu jakieś rozmowy o trzecim dziecku... No nic, trzeba będzie w garażu zrobić poddasze i tam stryszek-magazyn, inaczej nie pomieścimy tego wszystkiego, co z pewnością przez lata narośnie. Choć staramy się nieustannie golić to, co zbędne - ciuchy, buty, zabawki - oddawać sąsiadom, przedszkolu, na skip... Nie obrastać. Tylko książki i mapy. Reszta nieważna.

Przecież na tym etapie już projektu nie zmienię, to nie ma sensu - ale paranoja jest, może trzeba było iść na 200 m, może na 250...?

Ale nie, chyba jednak nie, ekonomia, oszczędność, skromność, samoograniczenie.

fortunata

Dom będzie budowany na szkielecie drewnianym z bloczków glinianych, ocieplony trzciną i oblicowany murem kamiennych na zaprawie cementowo-wapiennej. Kryty wiórem, ogrzewany kominkiem, z własną oczyszczalnią. Ciepła woda gazowa (butla). Woda z wlasnej studni - już wykopana (22 m).

Domek gościnny cały z bloczków glinianych (glina ciężka obłożona gliną lekką), kryty wiórem.

Mamy nadzieję zaczynać wkrótce... gdy tylko ziemia rozmięknie... ale nawet ekipy jeszcze nie mamy. Architekt nie traci optymizmu, mówi, że o robotę się proszą, że damy radę w tym roku sprawę zamknąć. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.

fortunata

Nauczeni doświadczeniem naszego pierwszego domu, który adaptowaliśmy bez architekta, tym razem postanowiliśmy działać profesjonalnie. Ja od początku byłem zdecydowany na architekta, który robił dla Pogranicza Starą Pocztę w Sejnach, a ostatnio projekt Krasnogrudy. Po prostu facet zna teren, działał już tutaj, ma duszę artystyczną, no i w ogóle, skoro jest, to po co szukać? "Najbardziej lubię te piosenki, które już kiedyś słyszałem". Jednak cena, którą rzucił na początek za dom 250 m2 + dom gościnny (pełny projekt, z konstrukcjami, detalami, instalacjami etc.), trochę wzburzyła moją żonę - powiem tylko że była powyżej 20,000 pln. Alternatywą jednak był "inżynier" z Suwałk, a to mi nie odpowiadało. Nie chciało mi się użerać z jakimś kwadratowym gościem - a było ryzyko, że na takiego trafimy. Zbiłem trochę cenę, zmniejszyłem dom do 150 m2, i jakoś przeszło.

 

Pierwsza wersja:

 

http://foto.onet.pl/upload/36/5/_592555_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/36/5/_592555_n.jpg

 

Wersja ostateczna:

 

http://foto.onet.pl/upload/40/18/_592553_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/40/18/_592553_n.jpg

 

 

http://foto.onet.pl/upload/18/24/_592564_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/18/24/_592564_n.jpg

 

I gościnny:

 

http://foto.onet.pl/upload/36/60/_592568_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/36/60/_592568_n.jpg

 

Plan zagospodarowania:

 

http://foto.onet.pl/upload/43/28/_592572_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/43/28/_592572_n.jpg

fortunata

Parę tygodni później dzwoni pan notariusz: - Przyszła odmowa z Agencji. Chwila grozy... i chwila uniesienia: odmowa, znaczy nie skorzystają z prawa pierwokupu. A więc jedziemy.

Pierwszą rzeczą, jaką zobaczyliśmy po wejściu do mieszkania Kseniji i Michała w Sejnach był uśmiechnięty biskup Ratzinger na balkonie; właśnie wybrano nowego papieża...

Następnego dnia byliśmy właścicielami naszej działki: 5.71 ha (pierwszy etap inwestycji, by tak rzec).

 

Tak to wyglądało w kwietniu:

 

 

http://foto.onet.pl/upload/10/30/_592484_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/10/30/_592484_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/42/56/_592483_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/42/56/_592483_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/31/28/_592481_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/31/28/_592481_n.jpg

http://foto.onet.pl/upload/36/8/_592480_n.jpg" rel="external nofollow">http://foto.onet.pl/upload/36/8/_592480_n.jpg

fortunata

No więc pojechaliśmy tam. Był sam początek kwietnia, w lesie leżał jeszcze śnieg. Znaleźliśmy miejsce - trudno było go nie znaleźć z opisem Rąkowskiego - wzgórek, stare drzewa, rzeczka, mostek. Było pięknie. Cisza i przestrzeń. I oddech historii. Do Krasnogrudy Miłosza tylko parę kroków. Litwa o rzut beretem - ten lasek tam to już za granicą. Pokręcilismy się jeszcze parę minut i, cóż było robić, pojechaliśmy do następnego punktu programu - dworu w Hołnach Mejera.

Zajechaliśmy, ale dosłownie w bramie coś mnie tknęło, że to bez sensu, nic ciekawego, po co tu wjeżdżać, zawróciłem i z powrotem do Dusznicy, na 'nasze' miejsce...

Tam znowu pokręciliśmy się parę minut i ruszyliśmy błotnistą drogą (na szczęście mamy 4x4) do Krasnogrudy. Dojechaliśmy do lasu, ale tu śnieg, chwila wahania, pchać się ryzykując uknięcie w nieznanym terenie - nie, bez sensu, zawracam. Skręciłem w inną odnogę na krzyżówce i ruszyłem w stronę asfaltu. Po minucie stanąłem twarzą w twarz z traktorem. Śnieg, wąsko, bez szans na mijankę. Wysiadam, mówię, że zaraz zawracam, ale może słyszeli - facet był z chłopakiem - o jakiejś ziemi do sprzedania. Oni, że pokażą. No to ja przodem, oni za mną. Do krzyżówki. W prawo, do lasu? Nie, w lewo. Jedziemy, jedziemy, stajemy. Pokazują - o, to. Patrzę, pytam: - Tamto też? - Też. Stoimy oczywiście na wprost 'naszego' miejsca. - To wasze? - Żony. - Ile tego? Wszystkiego 18 ha. - A cena? - Szwagier ostatnio sprzedawał, to brał ... - tu pada naprawdę niewielka liczba. - To kiedy się targujemy? - Choćby dzisiaj, ale wieczorem, bo my mieszkamy 20 km stąd, to zanim wrócim z pola trochę czasu się zejdzie.

 

Umówiliśmy się, że zadzwonią, jak wrócą, ale o 16 telefonu wciąż nie było, a że nie mogliśmy się doczekać, to sami ruszyliśmy pod wskazany adres. Pani Biruta przyjęla nas z uśmiechem, po dłuższej chwili znalazła w szafce wypis z ewidencji gruntów, wszystko tu było czarno na białym, 18 ha jak byk, wszystko się zgadzało. Czy sprzeda? - Sprzeda. Za tyle? - Za tyle. Byliśmy wniebowzięci. Gdy wyjeżdzaliśmy, minęliśmy się z traktorem, mężowi zrzedła mina, suma na pewno zdążyła już sporo urosnąć - przecie warszawiaki i w ogóle.

 

Tej nocy spaliśmy w Żegarach, dziewczynki poszły już spać, my przeżywaliśmy jeszcze emocje dnia, kiedy o 21.37 podano ważny komunikat. Papież nie żył.

fortunata

... Na szczęście miałem jeszcze dość materiału na ostatniego spliffa (wtedy jeszcze uzywałem). Była noc, stałem na balkonie, to był Głuszyn, 10 km na zachód od Sejn, płasko, ale pusto i jeziorno. Wtedy pewna myśl wpadła mi do głowy, coś zaświtało. Przypomniał mi się pewien fragment w "Polsce egzotycznej", którą oczywiście miałem przy sobie. Sprawdziłem:

 

Od Krasnogrudy idziemy obrzeżoną brzozami drogą na północ, równolegle do brzegu jeziora Hołny, najpierw przez pola, potem przez młody sosnowy bór. Na łąkach za lasem, trzymając się możliwie blisko brzegu jeziora, skręcamy w prawo, w mniej wyjeżdżoną dróżkę, która wiedzie obok trzech pojedynczych zagród wsi Dusznica, położonych na pagórkach wśród pól, łąk i olchowych zagajników. Wieś powstała w XVI w., istniał tu wówczas młyn. Za ostatnią z zagród droga przekracza rzeczkę Duś, zwaną też Dusznicą, którą łączy jeziora Gaładuś i Hołny.

To urocze miejsce. Drewniany mostek, bystra rzeczka o piaszczystym dnie, z długimi zielonymi warkoczami wodorostów, wokół pagórki z łąkami i przeglądające się w wodzie olchy... Na łące za mostkiem znajdują się zarośnięte fundamenty dawnego folwarku Dusznica. Dworek stał nieco dalej, na górce za poprzeczną drogą; rosną tam teraz krzaki dzikiego bzu i róży oraz kilka starych jesionów i lip.

 

- Żono - powiedziałem do żony - pojedźmy tam jutro obadać miejsce, a gdyby nic z tego nie wyszło, to wracajmy. Taka akcja ostatniej szansy.

 

cdn.

fortunata

W 2001 roku kupiliśmy gospodarstwo na Podlasiu, między Siemiatyczami i Białą Podlaską (kiedy wracalimy od notariusza, w radiu właśnie mówili coś o jakimś zamachu w Nowym Jorku, był 11 września). 6 ha, dom i zabudowania drewniane. Akurat urodziła się nasza pierwsza córka... Wyremontowaliśmy dom i wyprowadziliśmy się z Wwy. Po trzech latach, na wiosnę 2005, poczuliśmy, że czegoś nam brak. Znajomych, młodych ludzi, oferty kulturalnej. Zapadła decyzja o poszukiwaniu nowego miejsca. Powstał pomysł wyruszenia na Suwalszczyznę, gdzie mieliśmy kontakt z fundacją Pogranicze z Sejn (http://www.pogranicze.sejny.pl" rel="external nofollow">http://www.pogranicze.sejny.pl). Pojechaliśmy, było akurat po Wielkanocy, w radiu mówili o tym, że Papież ciężko chory. Obejrzeliśmy jakieś miejsce do sprzedania - słabe. Inne - fajne, nad samym jeziorem, głusza, jak w Skandynawii - ale nie do sprzedania. Parę innych ofert - po 10 zł metr. Trzeciego dnia wieczorem byliśmy już dość zrezygnowani...

 

cdn.



×
×
  • Dodaj nową pozycję...