Miesięcznik Murator ONLINE

Skocz do zawartości
  • wpisów
    99
  • komentarzy
    0
  • odsłon
    174

Entries in this blog

am

Pod lasem

Podłogi c.d.

 

 


Na forum znalazłem informację o bezpłatnym projekcie co dla instalacji robionych w KAN. Wcześniej słyszałem o nich - ale Purmo brzmiało jakoś lepiej. Teraz jednak podchodzę do tematu bardziej pragmatycznie. Jadę do KAN i rzeczywiście. Pan robi xero projektu i obiecuje projekt. Po tygodniu telefon - projekt jest gotowy. Jadę obejrzeć - jestem zachwycony. Dwadzieścia stron porządnej dokumentacji technicznej. Wreszcie dowiedziałem się, jakie mam zapotrzebowanie na ciepło mojego domku, jaka będzie pojemność instalacji i mnóstwo inych (nie)przydatnych informacji. Najważniejsze oczywiście obliczenia ilości obwodów, przekrojów i rozstawów rurek i nastawów na kolektorach, żeby toto działało. Nie zastanawiałem się długo - wybrałem KAN (przy okazji trochę (niewiele) taniej niż Purmo).

am

Pod lasem

Kolejny etap to podłogi.

 

 


Od zawsze planowaliśmy ogrzewanie podłogowe. Po iluś-tam rozmowach spotkaliśmy się z tyloma opiniami, że nawet nie będę próbował ich przytaczać. Istotne dla nas okazały się doświadczenia naszych sąsiadów - mieszkają już w kolejnym domu w którym mają tylko ogrzewanie podłogowe. Są bardzo zadowoleni - byłem u nich kilka razy w zimę - naprawdę super uczucie stanąć zmarzniętą nogą na ich podłodze. Drugi argument - tym razem mojej żony - nie chcę żadnych grzejników. Po co mają mi szpecić mieszkanie.

 


Mamy tylko jedną wątpliwość - sypialnie. Sąsiad śpi i mówi, że jest OK - ale jednak sporo opinii odradza.

 

 


Ostatecznie podejmujemy decyzję - wszędzie podłogówka a dodatkowo w sypialniach i łazienkach rurki do grzejników. Koszt rurek do grzejników niewielki, a w najgorszym przypadku, jak się podłogówka w sypialni nie sprawdzi, to zakręcimy obwód podłogowy i będzie wisiał grzejnik. W pierwszym roku będziemy testować podłogowe - grzejników nie kupimy.

am

Pod lasem

W tak zwanym międzyczasie szukamy tynkarzy. Już wcześniej zdecydowaliśmy się na tynki gipsowe nakładane maszynowo.

 

 


Zacząłem od telefonów do producenta. Od producenta dostaliśmy namiary na hurtownie a od hurtowni na wykonawców. No i znowu rozmowy przez telefon i poszukiwanie najtańszych ekip. Okazuje się, że ceny są zblizone. Znalazłem jednak jednego tynkarza, który był skonny negocjować. Spotkaliśmy się na budowie - obejrzałem jego pracę - wyglądało OK. Jeszcze trochę negocjacji i umówiliśmy się.

 


Lubię planować sobie prace. Ustaliliśmy więc bezpieczny termin rozpoczęcia prac przez ekipę tynkarzy.

 

 


Tynkarze mieli przyjechać w poniedziałek.

 


Nie zapomnę soboty przed planowanym wejściem tynkarzy. Tak dużo ludzi nie pracowało jeszcze jednocześnie w naszym domku. Trzech hydraulików+dwóch pomocników, jeden elektryk, dwóch monterów od odkurzania podłogowego no i ja - próbujący to wszystko opanować. A wszystko po to, żeby jak najwięcej prac wykonać bezpośrednio przed tynkarzami i zostawić niezabezpieczone instalacje na jak najkrótsze "pokuszenie" nieproszonych gości wszelkiej maści.

 

 


Jakież było moje rozczarowanie, kiedy w niedzielę dzwoni do mnie tynkarz i tłumacząc się awarią maszyny odkłada przyjazd o jeden dzień. Miałem nadzieję na krótki wypad na Mazury z rodziną - chciałem trochę odpocząć po "urlopie na budowie". Planowałem wyjazd w poniedziałek w południe. Co tu zrobić?Ryzykuję - umówiłem się z tynkarzem w poniedziałek rano. Przekazałem klucze i "zatrudniłem" teścia do pilnowania ekipy. Pełen dobrych myśly wyjeżdżam na kilkudniowe wakacje.

 

 


W wtorek po południu dzwonię do teścia - "no i jak" - "nie przyjechali" http://www.afternight.com/smiles/angryfire.gif Telefon do tynkarza - "jutro na pewno będziemy".

 


W środę sytuacja się powtarza. Zaczynam reagować nerwowo. W czwartek rano dzwonię do teścia - "tynkarzy ni ma"http://www.afternight.com/smiles/splat.gif . Dzwonię do tynkarzy - "już jesteśmy w drodze, za godzinę rozkładamy maszynę", Za dwie godziny tynkarzy dalej nie ma. Tego było dosyć. Zadzwoniłem po raz kolejny do tynkarza - nie odpowiada - zostawiłem wiadomość: "PROSZĘ O TELEFON W CIĄGU GODZINY albo PROSZĘ JUŻ WCALE NIE DZWONIĆ i NIE PRZYJEŻDŻAĆ" ....

 


Telefonu nie było....

 


Rozpocząłem nerwowe poszukiwania inych ekip. I tu znowu okazało się, że jestem dzieckiem szczęścia w czepku urodzonym http://www.afternight.com/smiles/jestera.gif. Rozmawiam z innym wykonawcą - "właśnie dzisiaj skończyłem tynki - mogę przyjechać za kilka godzin". Jest jeszcze krótka rozmowa o cenach - wychodzi trochę drożej .Jestem jednak tak zdesperowany, że podejmuję kolejne ryzyko - biorę ekipę w ciemno - bez sprawdzenia ich pracy - dobrze mi się rozmawia z tym nowym wykonawcą.

 


Pakuję się w samochód i jadę 300 kilometrów, żeby ustawić wszystko na miejscu.

 


A tu nagle ..... no TAK !!! Dzwoni http://www.afternight.com/smiles/phone.gif mój poprzedni "słowny tynkarz" - właśnie przyjechał do mnie na budowę. Oj - ZEMSTA jest rozkoszą Bogów.

 


Dawno sobie na kimś tak nie pojeździłem http://www.afternight.com/smiles/gore.gif !

 


Pogoniłem mojego tynkarza gdzie pieprz rośnie - i tak mniał szczęście, że przez telefon .

 


Facet naprawdę zdziwił się, że jednak zrezygnowałem.

 

 


Po kilku godzinach jestem z powrotem na budowie. Nowa ekipa już przyjechała. I tu naprawdę miłe zaskoczenie - wszyscy panowie w ładnych białych uniformach. Właśnie przyjechała ciężarówka z materiałem. Szef firmy czeka na mnie cierpliwie w samochodzie. Pierwsze wrażenie bardzo dobre (zresztą kolejne tak samo dobre). Już wiem, że udało mi się - cieszę się, że poprzedni wykonawca był tak niesolidny.

 

 


Po dwóch tygodniach tynki są gotowe. Miałem kilka zastrzeżeń ale generalnie jestem bardzo zadowolony. Gładko jak lustro - dom wygląda zupełnie inaczej. Znowu się udało - uff.

 

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-11-04 21:40 ]

am

Pod lasem

"Elektryzująca opowieść"

 


Nasz elektryk stwierdził na początku: na taki domek to jakiś tydzień - góra półtora. W miarę naszych kolejnych spotkań coraz bardziej wydłużał termin realizacji :) Wcale nie dlatego, że był niesolidny. Ilość kabli wszelkiej maści przekroczyła "średnią".

 


Ale zacznijmy od początku.

 


Pierwsze planowanie elektryczne odbyło się na sucho. Wziąłem projekt i zaznaczyłem gdzie co ma być. Później, jeszcze bez elektryka biegaliśmy z żoną po mieszkaniu i malowaliśmy na ścianach lokalizację gniazdek, wyłączników, kinkietów itp. Nie zapomnieliśmy o doprowadzeniu prądu trójfazowego do kuchenki elektrycznej w kuchni, garażu, na zewnątrz do pompy (wodociągu ni ma ).

 


Następny etap to konfrontacja naszych pomysłów z elektrykiem. To właśnie wtedy zaczęły mu się trochę oczy rozszerzać jak nas słuchał :) Na końcu wydukał : trochę dużo tego .

 


Nasz elektryk rozciągnął nam oczywiście różne inne kabelki, a więc:

     


       


    • antenowe

       


    • do termostatów pokojowych

       


    • głośnikowe (zrobiliśmy fajną pajęczynkę, nie dość że w salonie ma być pełen efekt 5.1, to oczywiście żona bez głośników w kuchni nie wejdzie do niej ) Na koniec jeszcze małe kabelki na taras - na pogodne, nastrojowe wieczory.

       


    • alarmowe. Tu chwila refleksji. Zastanawialiśmy się, czy na pewno robić przewody alarmowe inaczej niż przez agencję ochrony. Słyszeliśmy różne historie na ten temat. Ostatecznie zdecydowaliśmy się jednak na naszego elektryka. Zadecydował głównie argument cenowy: koszt wykonania (600PLN za kabelki do wszystkich pomieszczeń + dodatkowo wszystkie okna i drzwi)

       


    • komputerowe. To mój :) temat. Praktycznie w każdym (z wyjątkiem łazieniek) pomieszczeniu dałem przynajmniej dwa kable typu skrętka kat 5+. Wszystko to schodzi się razem w pomieszczeniu gospodarczym, gdzie w ścianie umieściłem (własnoręcznie) szafkę krosowniczą. Okablowanie strukturalne poza siecią komputerową załatwia oczywiście dowolność lokalizacji telefonów/domofonów

       


    • kilka kabli "specjalistycznych" czyli S-Video, dobrej jakości audio, 2x przewód sygnału wizyjnego z komputera a wszysto przez planowany w przyszłości projektor do kina domowego (tylko kiedy to będzie ).

       


       

       


      Poszło trochę kabla w ziemię pod przyszłe oświetlenie ogrodowe, kabelki do oświetlenia okapu dachu, jeszcze pewnie coś było ale już nie pamiętam.

       


      Efekt końcowy był zbliżony do naszych początkowych zamierzeń. W sumie kilka kilometrów przewodów i około 300 punktów elektrycznych (nie liczę innych). Po doświadczeniach w naszym mieszkaniu w bloku wolimy mieć trochę kabli na zapas

       


      No i znowu nasz salon wygląda jak jedno wielkie pobojowisko. Elektryk bezlitośnie psuł nasze ściany.

       


      W załączeniu kolejna dokumentacja:

       

       

       


      http://www.republika.pl/am2am/92.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_92.JPG http://www.republika.pl/am2am/92a.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_92a.JPG

       

       


      [ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-11-01 00:09 ]

am

Pod lasem

"Wodna przygoda"

 


Po pierwszym dniu spędzonym na podglądaniu tajemnic hydraulików, wiedziałem już wszystko o lutowaniu w miedzi. Okazało się to nie takie straszne jak myślałem na początku.

 


Zaskoczyły mnie koszty. Okazało się, że rurkę fi15 kupowałem za cenę zbliżoną (a nawet niższą ) niż niektóre rurki plastikowe. Przy wszelkiego rodzaju kolankach i odnogach różnica w kosztach była już naprawdę znaczna na korzyść ... miedzi !. Za kształtkę w plastiku płaciłbym conajmniej złotówkę, za kolanko miedziane - kilkanaście groszy. Suma sumarum - poszło trochę tego materiału - policzyłem - 120mb rurek ! Teraz się cieszę, że wybrałem miedź. Wydaje mi się, że jednak zaoszczędziłem.

 

 


Na początku planowałem część instalacji pociągnąć w podłodze - ale starzy wyjadacze instalatorzy za nic nie chcieli się przekonać do mojego pomysłu: Woda ma iść w ścianie i basta!. Jak trzeba będzie naprawić (a przecież miedź miała być wieczna ) to w ścianie zawsze można. W podłodze, zwłaszcza pod podłogówką można zapomnieć.

 

 


Po tygodniu instalacje do wody zakończone. Jeszcze próba (ściągnąłem stary agregat) powietrzna - trzyma - sprawdzony każdy lut (Ludwikiem) - wszystko jest OK.

 

 


No i teraz zaczyna się STRES. Czy przypadkiem nie ukradną? Jak się zabezpieczyć? - Niestety sposobu nie ma - mam więc tylko nadzieję, że mi się uda.

am

Pod lasem

Nastały długie zimowe wieczory . Odpoczywamy. W międzyczasie myślimy o kolejnym etapie. Tego etapu najbardziej obawia się moja żona.

 

 


Koniec odpoczywania - zbliża się wiosna. Wracamy do pracy

 

 


Zaczynam od ogrzewania. Już dużo wcześniej myślałem o Purmo - mam takie grzejniki w mieszkaniu w bloku - są OK. Pojechałem z projektem. Pan zrobił xero - po kilku dniach dostałem wstępną kalkulację materiałów i koszty. Dostaję też namiary na wykonawców i projektanta. Cały czas zastanawiam się, czy nie zrobić jednak projektu ogrzewania z prawdziwego zdarzenia.

 


Po wizycie u pana projektanta przeszła mi ochota na projekt - zaśpiewał 3500PLN ! No cóż- teraz idę do wykonawców.

 

 


Pierwszy strzał - fatalnie. "Tak oczywiście wszystko potrafimy, wszystko robimy..." no dobrze, to jak pan proponuje wykonać ten element - "a.. e... mh..." Szybko zakończyłem rozmowę.

 


Drugie podejście - jest nieźle. Człowiek wie co mówi, zaczynamy rozmowę od ogrzewania, przechodzimy do wody, kanalizacji, okazuje się, że może być nawet elektryka. Wpadam na pomysł - po co się uganiać za różnymi wykonawcami - spróbuję podejść do tematu tak, jak rekomenduje Murator - kompleksowy wykonawca.

 


Następują długie rozmowy o potrzebach, spotkanie z elektrykiem, wiele cennych sugestii. Dużo się nauczyłem.

 


Dochodzimy do finału - wycena...............

 

 


No cóż - czar prysnął.

 


woda+kanalizacja+podłogówka+instalacja grzejnikowa+elektryk = 60 000 PLN , sam elektryk to 18 000PLN

 

 


Znowu zaczynam od początku. Mam w rodzinie hydraulików. OK. Wodę zrobi mój ojciec. Tylko jaki materiał? - na początku myślimy o plastiku.Inny rodzinny hydraulik przekonuje - zróbcie w miedzi, nie będziecie żałować, spokój na ...dziesiąt lat. No tak tylko ile to kosztuje.

 


Okazuje się, że kosztuje to mniej, niż się spodziewałem. Po wstępnych kalkulacjach jest decyzja - woda będzie w miedzi.

 

 


Drugi temat to elektryk. Na szczęście są sąsiedzi. Kto u was robił - czy jesteście zadowoleni? Dajcie jakieś namiary. No i jest nasz elektryk - młody chłopak - z daleka. Podaje wstępną wycenę. Oczka mi się śmieją - jest OK. Dla zasady trochę negocjuję i jest jeszcze lepiej . OK. Mam już jakiś zarys tego, co będę robił.

 

 


Kolejny etap to wykonawca instalacji do odkurzacza centralnego. Tu było łatwiej (znowu sąsiedzi :)). Koszty już zdecydowanie niższe, niż przy innych pracach.

 

 


Jest dobrze - możemy zaczynać!

am

Pod lasem

Byłbym zapomniał,

Miałem napisać trochę o moim bezludziu. Jak zaczynaliśmy fundamenty, to się rodzina w czoło pukała: "gdzie was wywiało - z dzikami będziecie mieszkali"

Po dwóch/trzech latach my dalej budujemy, a kilka rodzinek w najbliższej okolicy już mieszka !

Zrobiło się naprawdę przyjemnie:

http://www.republika.pl/am2am/91.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_91.JPG

am

Pod lasem

Przyjechała ekipa. Dekarz obejrzał więźbę, pokręcił nosem. Obejrzał też łaty i kontrłaty (te przyjechały razem z drzewem na więźbę). Zaproponował wzmocnić trochę konstrukcję przez zastosowanie grubszych łat (lub kontrłat - nigdy nie pamiętam - chodzi o te, które daje się prostopadle do krokwi). Kupiłem więc łaty 5x6cm

 


Padał deszcz - panowie przyjechali i .. zaczęłą się słoneczna pogoda. Miałem farta - pokryli folią (wysokoparoprzepuszczalna) cały dach, a tu nawet kropla nie spadła.

 


http://www.republika.pl/am2am/8.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_8.JPG


Później przyszły obróbki blacharskie no i sama dachówka:

 


http://www.republika.pl/am2am/9.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_9.JPG

 


Serce rosło ....

 

 


Ekipa świetna, pracuje ciężko, deszczu nie ma!

 

 


Skończyli !!!!

 


Jesteśmy szczęśliwi - zresztą zobaczcie sami:

 


http://www.republika.pl/am2am/90.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_90.JPG


albo z innej strony:

 


http://www.republika.pl/am2am/90a.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_90a.JPG

 


Sezon był naprawdę nerwowy - ledwo przeżyliśmy - ale zakończyło się bardzo pozytywnie. Zapadamy w zimowy sen - więcej pieniędzy ani sił nie mamy :)

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-27 23:21 ]

am

Pod lasem

A z naszym dachem to było tak:

 


Nie planowaliśmy pokrycia dachówką w jednym sezonie. Planowałem deskowanie i papę. Po kilku rozmowach doszedlem do wniosku, że sporo taniej wyjdzie jednak zrobić dach od razu. Tylko skąd pieniądze? Ostatecznie wzięliśmy kredyt w banku i u rodziny (wtedy jeszcze było gdzie pożyczać :)). Nie żałujemy

 

 


Od samego początku nie chcieliśmy blachy - trochę się obawialiśmy hałasu. Dachówka bitumiczna też odpadła. Po naoglądaniu się reklam zachorowaliśmy na Brassa. Zacząłem jeździć na wizje lokalne - i tu rozczarowanie - Brass w rzeczywistości miał się nijak do reklam - za to obok były dachówki ceramiczne - te wyglądały nieźle.

 

 


I takim sposobem zdecydowaliśmy się na ceramikę. Potem jeszcze długo trwały poszukiwania najpierw samej dachówki a następnie dostawcy. W pewnym momencie miałem już nagraną dostawę dachówki spod Opola (w okolice Warszawy) - na szczęście lokalny dostawca zmiękł i dostałem lepsze warunki.

 


Zdecydowaliśmy się na dachówkę CREATON Futura (wtedy była jakaś promocja - było sporo taniej) i kupiliśmy w firmie DEKAR. Z czystym sumieniem mogę polecić firmę - naprawdę elastyczni (ja się długo targowałem ), dają bardzo dobre warunki obsługi klienta. Bardzo mi się spodobało to, że sami zabierają towar który zostanie i przyjeżdżają po swoje palety! Naprawdę super mi się współpracowało - zero problemów.

 


Dostałem certyfikat na dachówkę - trochę śmiać mi się chce, jak patrzę na tą 50-cio letnią gwarancję.

 


W Dekarze kupiłem rownież okna dachowe, rynny i inne akcesoria - tak naprawdę wszystko w jednym miejscu

 


Dostałem też namiary na dekarza

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-27 23:04 ]

am

Pod lasem

Dzisiaj będzie mała dygresja na temat kierownika budowy.

Przy mojej pierwszej ekipie (tej od fundamentów) byłem zadowolony, że w cenie jest już kierownik budowy, że nie będę musiał szukać i będzie taniej. Po wpadce z wytyczaniem stwierdziłem, że jednak muszę mieć kogoś zaufanego, kto mi zadba o budowę.

Po zmianie ekipy dogadałem się ze znajomym - inżynier konstruktor, praktyk, moja żona pracowała z nim kiedyś w pracowni architektonicznej - same plusy.

Teraz, po dwóch latach, mogę moją decyzję podsumować w jeden sposób - powinienem śladem sąsiada wziąć miejscowego kierownika budowy (ponoć strasznie upierdliwy dla wykonawców).

 

Ze znajomym kierownikiem budowy (przynajmniej moim) jest jeden plus - trochę taniej. Poza tym niestety minusy. Kierownik może znajomy ale na budowę nie zaglądał za często ("co ja będę was na koszty naciągał"). Czasami jednak by się przydał.

Mój drugi błąd polegał na tym, że kierownik budowy znał trochę wykonawcę.

Wynik: kiepska więźba, niepoprawne połączenie więźby z kominem.

Na szczęście następne ekipy miałem naprawdę świetne i kierownik nie był za bardzo potrzebny.

am

Pod lasem

Trochę znowu marudziłem w poprzednim odcinku. Teraz na odmianę coś pozytywnego. Więźba zaczyna przypominać docelowy dach. Wreszcie zobaczyłem to, co moja żona widziała od razu na projekcie (trochę projektowała w szkole) - jaki biędziemy mieli ten domek już z dachem:

 


http://www.republika.pl/am2am/7.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_7.JPG


Na pierwszym planie moje "motywatory" do budowania i nie poddawania się. Oj potrzebne :)

am

Pod lasem

Wychodzimy z budową do góry. Równocześnie powstają ściany poddasza i więźba.

 


Wcześniej kupiłem drzewo (rodzina na Mazurach), Przetarłem w tartaku, drzewo przyjechało. I tu rozczarowanie. Drzewo nie jest takiej jakości jakbym sobie wymarzył .

 


Przy drugim domu na pewno kupię drzewo gdzieś w pobliżu, już docięte i zaimpregnowane (najlepiej ciśnieniowo) - a na pewno dobrze je sobie obejrzę przed zakupem. Szkoda tylko, że nie będzie żadnego drugiego razu .....

 

 


Kolejny błąd - w projekcie krokwie mają wymiary 5x16cm. Jak przyjechały, dotarło do mnie, że są strasznie cienkie. Wprawdzie 16cm odpowiada za przenoszenie obciążeń, ale bardzo łatwo drzewo się wygina na słońcu (no bo przecież nie jest wysezonowane ) Teraz wiem, że powinienem dać 16x8

 


Generalnie więźba to porażka.

 


Majster okazał się niezłym murarzem - jednak kiepskim cieślą. W załączeniu przykład - jak nie powinno się obrabiać komina:

 


http://www.republika.pl/am2am/komin.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_komin.JPG


Jak się przyjrzycie, to zobaczycie belki drewniane dotykające komina. Dopiero kominiarz uświadomił mi zagrożenia z tym związane. Komin powinien być przynajmniej otynkowany, a belki odsunięte od przewodu dymowego (komin do kominka). No i teraz muszę poprawiać - na szczęście jeszcze się da.

am

Pod lasem

W poprzednim odcinku było ponuro. Na szczęście powoli oswajam się z myślą, że przy budowie będą błędy - i wykonawcy i inwestora. Trzeba się nauczyć z tym żyć.

 


Były jednak znowu przyjemne chwile. Spójrzcie - nareszcie mogę stanąć w moim salonie ! :

 


http://www.republika.pl/am2am/6a.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_6a.JPG


I widać sufit ! a nie niebo. Na suficie wyraźnie widać żebra rozdzielcze, na wprost podciąg ze słupem konstrukcyjnym. W przyszłości słupek obudujemy klinkierem, po prawej stronie będzie schodek do salonu (salon jest 30cm niżej niż cała reszta) a po lewej będzie stało duże akwarium - tylko kiedy to będzie ?

 


Na drugim planie widać schody - muszę przyznać, że nasz majster sprawił się dobrze - wyszły naprawdę równo. Uwzględnione są zapasy na wysokość warstwy styropianu i wylewki na parterze (20cm) i poddaszu (18cm) - wszędzie będzie podłogówka. Na początku myślałem - a dam ok 10-12cm zapasu (no bo po co więcej). Na szczęście miałem już sąsiadów: "Adam jak możesz dawaj spory zapas -później łatwiej dać więcej styropianu niż obniżyć posadzkę" Błogosławię tą radę - baaardzo się sprawdziła.

 


Po prawej stronie schodów widać wejście do małej piwniczki. Wprawdzie domek miał być (i jest) bez podpiwniczenia, ale rodzice (po długich bojach :)) namówili nas na to małe odstępstwo od zasady. Wykorzystaliśmy niezagospodarowany kąt pod schodami, daliśmy kilka schodków - będzie gdzie trzymać zbiornik z wodą (rurę do wody oczywiście wkopałem pod fundament jeszcze przed wylewką). No i już teraz zbieram wino do piwniczki :)

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-22 23:40 ]

am

Pod lasem

Tym to sposobem doczekaliśmy się etapu stropu.

 


Zależało mi na dobrym stropie. W projekcie miałem terive - wybrałem pustaki keramzytowe. Po konsultacjach do wyboru pozostały dwie firmy: Sienkiewicz i Budokrusz (z Grodziska).

 


I tu dobra rada: przed zakupieniem TRZEBA pojechać i obejrzeć towar. Ja załatwiałem wszystko w samochodzie, przez komórkę negocjując warunki. Negocjacje polegały na wzajemnej licytacji obu firm i trwały długo. Ostatecznie wygrał Sienkiewicz.

 

 


Pustaki przyjechały, majster ułożył je na stropie. Trochę się jednak pokruszyły, kilka spadło - a miały być takie mocne . Majster pociesza - popiołowe to się dopiero sypią.

 

 


Przyjechał kierownik budowy (aha w mędzyczasie zmieniłem kierownika budowy - stary odjechał z poprzednią ekipą. Teraz kierował naszą budową znajomy konstruktor - napiszę jeszcze o tym). Kierownik kazał dać beton B20 zamiast B15 z projektu (cytat z kierownika: "teriva potrafi się uginać, nie zaszkodzi dać mocniejszy beton")

 


Przyjechały gruchy i znowu JEST - kolejny etap za nami :) (i kolejna płatność dla wykonawcy )

 


Po kilku dniach ekipa wróciła do prac. Zaczęły się pochmurne dni - sporo padało.

 


No i znowu przyczynek do mojego zawału serca:

 


Spadł pustak ze stropu !!! http://www.afternight.com/smiles/eek5.gif

 


A dokładnie odpadła dolna część pustaka, góra i warstwa nadbetonu się trzyma Co się dzieje? Może za wcześnie ruszyły prace? Murarze dziurę podstemplowali, zabetonowali - jest OK.

 


Za kilka dni - znowu spada !!! To już nie żarty - co się dzieje. Wzywam kierownika - jakiś felerny towar te pustaki. Co do konstrukcji stropu nie ma się co obawiać - konstrukcyjnie jest OK - tylko co się dzieje z tym pustakiem?

 


Majter rzucił hipotezę - może te deszcze przeszkadzają? Rzeczywiście na stropie stoją kałuże - pustaki są mokre - te które pękły były w miejscach najbardziej namokniętych.

 


Po położeniu dachu okazało się, że miał rację. Jak przestało padać na strop, pustaki wyschły i przez następny rok nic się więcej nie wydarzyło.

 


Ale miałem doła. Człowiek się stara, haruje jak głupi, byle było dobrze a tu takie kwiatki - miałem ochotę podać producenta do sądu.

 


I tu mała dygresja. Byłem u znajomego na budowie w Pruszkowie. brał strop z Budokruszu. ŻADEN pustak mu nie wypadł. Obejrzałem - rzeczywiście solidne - miały dodatkowe poprzeczki wzmacniające (od Sienkiewicza była tylko pionowa poprzeczka na środku - tutaj dodatkowo pozioma poprzeczka przez całą długość pustaka) Wrrrr http://www.afternight.com/smiles/po.gif - kląłem na czym świat stoi - a byłem tak blisko wyboru Budokrusz - zadecydowała różnica paru złotych. Gdybym obejrzał pustaki obu firm, na pewno wybrałbym ten dodatkowo wzmocniony. No cóż mądry Polak ....

 

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-22 22:25 ]

am

Pod lasem

Ufff - ciężkie jest życie żółtodzioba na budowie.

 


Nie dość, że trzeba się szybko nauczyć budowlanej nomenklatury:

 


     


  • Coo!!! 10 ton cementu - na pewno tyle?

     


  • a co to jest dwuteownik

     


  • czy może pan powtórzyć - rapowanie? - to coś wspólnego ze śpiewaniem

     


     

     


    To to nagle majster pyta: no to na jakiej wysokości dać te okna. Drzwi wejściowe to tak jak w projekcie, czy trochę szerzej ? itp...

     

     


    Oj ciężko, ciężko. Dobrze, że chociaż od razu widać efekty naszym (czasem nietrafionych ) decyzji

am

Pod lasem

Przyjechała pierwsza ciężarówka pustaków...

Mój brat woził trociny do Plecewic - a oni nie placili. Zaproponowali płatność w towarze. No to się dogadaliśmy i miałem materiał taniej.

Oczywiście miałem problem z wyładunkiem, bo samochód brata przystosowany do przewozu trocin a nie pustaków na paletach - bez HDS-a. Zamówiłem ekipę z wózkiem widłowym - ten niestety zakopał się po przejechaniu 20 metrów. Poźniej nerwowe szukanie i jest - w okolicy pewien były rolnik z ciężkim sprzętem. Udalo się rozładować ten i kolejne samochody.

 

Nigdy nie przypuszczałem, że te wielkie palety z pustakiem tak szybko będą znikać. Po trzech dniach z pełnego transportu na placu zostały nędzne resztki. Ale jest to jednak jeden z najprzyjemniejszych etapów budowy. Co dzień przyjeżdżasz i widać coś nowego.

W załączeniu kolejne obrazki z tego etapu:

 

http://www.republika.pl/am2am/5.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_5.JPG http://www.republika.pl/am2am/6.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_6.JPG

 

 

 

size=-1>[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-22 00:26 ]

am

Pod lasem

Kolejne kilka dni, to przerwa operacyjno-technologiczna. Operacyjna - wykonawca musiał się przeprowadzić z poprzedniej budowy. Technologiczna - podlewanie wylewki.

 


Ach jaka to przyjemność coś wreszcie zrobić samodzielnie na tej budowie :)

 


Ooopsss - chyba na tym etapie warto się przedstawić - a raczej "zwizualizować":

 


http://www.republika.pl/am2am/4.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_4.JPG

 


Tak, tak - ta mordka roześmiana na tym zdjęciu to ja (wtedy jeszcze piękny i młody

 

 


Ale naprawdę - powtarzam - przyjemność nie z tej ziemi - MOGĘ COŚ ZROBIĆ na własnej budowie!

am

Pod lasem

Zacząłem od ..poszukiwania nowego wykonawcy. Wprawdzie miałem ze starą ekipą podpisaną umowę na zrobienie fundamentów, murów, stropu i więźby - ale po wpadce z fundamentami postanowiłem zmienić ekipę. Nie miałem już do nich zaufania.

 

 


Udało się dotrzeć do majstra, który średnio buduje cztery domy w każdym sezonie i ma co robić (tj trzeba się wcześnie umawiać). Zbudował dom moich znajomych, później się okazało, że drudzy znajomi też mają dom jego roboty - wszyscy polecali. No to się zdecydowaliśmy.

 

 


Na wiosnę ruszyła robota. Najpierw ubijanie piachu pod wylewkę. Okazało się, że moje wywrotki piachu przeleżąły całą zimę, ubijane śniegiem i deszczem a mimo to udało się ubić jakieś 40 cm. Trzeba było znowy przywieźć piasek.

 


Nowy majster poradzil: Zalać wylewkę przed stawianiem murów - z gruchy. Budowa będzie czystsza, nie będzie później problemów. Posłuchałem. Przyjechały gruchy - kilka godzin i nasze "lądowisko na helikoptery" (tak nazwał nasz wykonawca fundamenty z wylewką - ze względu na dużą powierzchnię :)) było gotowe.

 


Serce rosło - nareszcie coś się ruszyło! I było na co popatrzeć:

 


http://www.republika.pl/am2am/3.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_3.JPG

 


Na drugim planie widać ten domek sąsiadów, co się wybudował w trzy zimowe miesiące.

 


A na wylewce widać wystające gdzieniegdzie rury od kanalizacji poziomej. No i widać kawałek mojej przyszłej "piwniczki", czyli niezasypanego miejsca pod schodami.

 

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-21 22:28 ]

am

Pod lasem

No a w tym odcinku będzie długo , długo nic. ..

 


.........

 


.......

 


.....

 


...

 


.

 


NO bo prawie dwa lata nic się nie działo

 

 


O przepraszam - pracochłonnie wygrzebałem humus i następnie zasypałem wszystko piachem. Już nie pamiętam dokładnie ile ciężarówek piachu poszło - ale to było na mój gust (i kieszeń) za dużo.

 

 


Jak zaczynałem budowę, to w promieniu 1000 m nie było nic tylko las i szczere pole. W międzyczasie, jak moje fundamenty "wysychały" POjawiły się kolejne budowle, a pewnej zimy mój sąsiad w trzy miesiące (listopad-styczeń)wybudował dom i wprowadził się !

 


Tego było za wiele. Następnej wiosny przystąpiłem do działania ....

am

Pod lasem

No to teraz zacznie się na poważnie. Najpierw wykopy.

 


W tych dawnych czasach, kiedy dzieje się moja przygoda z fundamentami nikt jeszcze nie słyszał (a przynajmniej ja) o forum muratora. No i stało się ... oczywiście nie zdjąłem humusa - oj odpokutowałem to później - ale to dalsza historia.

 


Moi wspaniali wykonawcy wytyczyli budynek (kierownik budowy był w cenie - pracował razem z ekipą). Ja laik biegałem z metrówką i sprawdzałem - o dziwo nawet im się narożniki zbiegły i wymiary były OK. Dopiero po wylaniu ław fundamentowych i rozpoczęciu murowania ściany fundamentowej z bloczków okazało się, że "coś się nie zgadza" http://www.afternight.com/smiles/errrr.gif


Panie inwestorze - tu jest błąd w projekcie !

 


Okazało się, że jedna ze ścianek fundamentowych (na szczęście na krótkim odcinku) zamiast wypadać dokładnie pośrodku ławy fundamentowej wypadła ...o zgrozo na jej brzegu !!!

 


No i masz babo placek. Pierwsze bolesne starcie z rzeczywistością (a przecież było tak pięknie w urzędzie).

 


Inwestor wykonał następujące działania:

 




  1. Po pierwsze nieprzespana noc i oglądanie projektu


  2. Po drugie następnego dnia telefon do projektanta


  3. Po trzecie oczekiwanie na odpowiedź projektanta


  4. Jest odpowiedź - w projekcie NIE MA BŁĘDU - to błąd wykonawcy.

 

 


Okazało się, że moim budowlańcy przyjęli założenie, że oś fundametu i ścian przebiega dokładnie w środku ławy fundamentowej i później muru. Tymczasem w projekcie jak wół było pokazane (był nawet powiększony detal), że oś wypada nie po środku, tylko niesymetrycznie w stosunku do muru. No i stąd ten błąd. Do wszystkich, którzy jeszcze mają ten etap przed sobą - sprawdźcie dokładnie, czy oś jest u Was symetryczna w stosunku do muru - jeżeli nie, przypominajcie o tym na każdym etapie budowy!

 


Wstrzymałem dalsze prace budowlane, do boju został wezwany inspektor nadzoru - znajomy konstruktor. Obejrzał i stwierdził: OK - można dalej budować - nic się nie stanie.

 


Odetchnąłem z ulgą. Wykonawcy zapowiedziałem, że potrące mu za moje nerwy i nieprzespaną noc z ostatecznego rozliczenia. Budowa poszła dalej. Tylko moi robotnicy bali się mnie jak ognia (nawet w pewnym momencie chcieli uciekać z placu boju :))

 


No ale ostatecznie wszystko skończyło się happy-endem. Fundamenty zostały zakończone, obsmarowane jakimś lepikiem z obu stron a od góry zabezpieczone papą.

am

Pod lasem

Do Urzędu ....

 


Nadeszła wreszcie ta wyczekiwana chwila. Mamy wszystkie papierki. Są dobre chęci i ... obawa. Jak nam pójdzie z urzędnikami? Jakie niespodzianki szykuje nam los?

 


Wizyta w urzędzie i ..... TOTALNE zaskoczenie. ZERO problemów. Pani obsłużyła nas szybko, przyjęła wszystkie papiery, usmiechała się. Kazała zadzwonić za Tydzień !!! Dwonimy: proszę przyjeżdżać - JEST pozwolenie na budowę. Nie spodziewałem się takiego tempa. Przecież ja jestem jeszcze w lesie z poszukiwaniem ekipy.

 


Rozesłałem wici wśród znajomych. Koniecznie chciałem zrobic fundamenty przed końcem roku. Powód - oczywisty - to był pierwszy rok pod tytułem: KONIEC ULGI BUDOWLANEJ. Później przeżyłem jeszcze kilka takich lat :) Po poszukiwaniach nareszcie mam ekipę. Przyjechali na działkę, przywieźli ze sobą duży barak i zaczęło się !!!.

 


Po pierwszym dniu pojawiła się na budowie samowola budowlana - pierwszy budynek na działce:

 


http://www.republika.pl/am2am/2.JPG" rel="external nofollow">http://www.republika.pl/am2am/TN_2.JPG

 

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-21 21:40 ]

am

Pod lasem

Nastepny etap to ponowne szukanie projektu. Dawno wybrany projekt nie pasował Pewnego wieczoru zona niewinnie szepcze: Wiesz co, znalazłam dzisiaj taki fajny projekt - tak tylko ...do obejrzenia , bo to na pewno nie dla nas

 


Projekt rzeczywiście super - ale na pewno drogi w realizacji. TAK - to nie dla nas.

 


Szukamy dalej, ale ...co jest. Jakoś wracamy myślą do tego projektu "nie dla nas" Każdy następny projekt porównujemy z tym i nie możemy już znaleźć nic dla siebie. Wreszcie poważna rozmowa i jest decyzja. Znowu ryzykujemy - bierzemy ten projekt !

 


Projekt "niby" typowy, powtarzalny. Koszt 2000PLN.

 


Wiemy, że nie będzie tani w realizacji - z drugiej strony jest to jedyny projekt, w którym nic nie chcemy zmieniać. Z perspektywy kilku lat mogę powiedzieć - podjęliśmy dobrą decyzję. Dalej nam sie podoba. Nie zmieniliśmy w projekcie NIC, nie przesunęliśmy nawet jednej ścianki działowej!, wszystko naprawdę nam pasuje. To chyba sukces.

am

Pod lasem

Przy szukaniu działki przyświecał nam jeden cel: MA BYĆ PRĄD. Okazało się to niełatwe. Ale nareszcie po raz drugi w moim życiu: JEST !!! Działka marzenie (nasze), pod lasem, cicho, daleko od miasta. Tylko co z prądem? Transformatora nigdzie w pobliżu nie widać :sad: .

Okazało się, że nie jest tak źle, właściciel działek miał już przydział mocy, wystąpił o pozwolenie na budowę.Dał gwarancję (w akcie notarialnym), że prąd do końca roku będzie.

Zaryzykowaliśmy - udało się http://www.afternight.com/smiles/offwall.gif.

Prąd jest ! Działka jest piękna, pod samym lasem. Na działce rosną choinki. A więc znowu od początku.....

 

Na początku było ....... drzewo:

 

http://www.republika.pl/am2am/TN_1.JPG

 

I tu powinien pojawić się obrazek. Nie wiem, czy mnie redakcja nie wywali z tymi zdjęciami - ale próbuję. Jeżeli zadziała, to będzie można kliknąć na zdjęcie i obejrzeć sobie większe

 

 

 

[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-21 20:46 ]

 

 

[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-21 21:39 ]

am

Pod lasem

Na początku było ....... głębokie przeświadczenie o potrzebie posiadania własnego kawałka ziemi i zamieszkiwania na swoim. Potem był etap poszukiwania działek i zakup. Nareszcie JEST !!! - ta upragniona, własna działka.

 

 


Potem ... przyszło rozczarowanie. Pospiesznie realizowany zakup, brak dokładnego sprawdzenia i jest wyrok: Zakład Energetyczny nie zrobi nic na własny koszt. Prądu nie ma i nie będzie (*#@*&^^&%%$##$*(*&*( - to było niecenzuralne).

 

 


Tak minęło pięć lat. W międzyczasie dopadła mnie strzała Amora, pojawiła się druga połówka. Temat budowy stawał się pilniejszy. Wybraliśmy projekt (Murator D08 ), dostaliśmy pozwolenie na pewne zmiany w projekcie a prądu ... ni ma

 

 


Nareszcie męska decyzja mojej żony. Olać zakład energetyczny - szukamy drugiej działki - ale to już w następnym odcinku

 

 

 


[ Ta wiadomość była edytowana przez: am dnia 2002-10-21 17:41 ]



×
×
  • Dodaj nową pozycję...