Zastanawiam się nad najbardziej okrutną formą tortur w ramach zemsty za prace, jakie popełnił nasz wykonawca na budowie.
Przychodzą mi do głowy takie pomysły, że aż się sama siebie boję!
Dlaczego o tym myślę?
Wykonawca x miesięcy wstecz, kiedy jeszcze wszystko było jednym wielkim gruzowiskiem, mierzył dla projektanta kuchni wszelkie potrzebne wysokości i zgrywał przy tym ważniaka, że co to nie on. Jak projektant chciał sam sobie obmierzyć co potrzeba, to się obruszał, że on wie co robi, mierzyć umie i na swoim fachu sie zna. OK. Przekonujący był.
No i dzisiaj poprosiłam projektanta, aby już na wylanych posadzkach sprawdził, czy wszystko gra. No i co się okazało?
Otóż wysokość od posadzki do parapetów miała wynosić standardowe 86 cm a zamiast tego jest 77. Nie byłoby to wielkim problemem, gdyby nie fakt, że dokładnie pod jednym z parapetów miała znaleźć się pralka o standardowej wysokości 85 cm... Wszystkie sprzęty zabudowane, instalacje gotowe ale nijak nam się to nie zmieści.
Druga sprawa to te nieszczęsne posadzki! Przecież jak ja tego człowieka kiedyś spotkam na mieście to nie ręczę za siebie!! Zostawił w ubiegły czwartek dwa pokoje bez wylewek i znowu zniknął. Niech go szlag trafi.
Najgorsze, że jak zawsze mu płaciliśmy po zakończonej pracy, tak tym razem przekonał męża, żeby mu zapłacić z góry. Niby taki wielki fachowiec, a zachowuje się jak byle cieć. Spartolił parę rzeczy - np. zapomniał nam zrobić wentylację, bagatelka. Albo parapety zainstalował za wysoko w stosunku do ruchomej części okien. Albo zapomniał podeprzeć dachu na strychu teownikami. Dalej ich nie mamy. Chromolę go. Nie ma wstępu na teren budowy ten ... ten... !!@@#$$%%^&*
Trzymajcie się z dala od firmy Rem-Bud z Niemodlina!!