Aż trudno w to uwierzyć – od wczoraj mamy drzwi wejściowe. To właśnie ich brak powodował, że nie byłam w stanie w pełni cieszyć się z mieszkania we własnym domu. Każda noc była nasłuchiwaniem, czy ktoś próbuje wejść do naszego domu, w którym funkcję drzwi pełniło kilka zbitych desek szalunkowych. Przy okazji wczorajszego demontażu drzwi okazało się jednak, że mistrz odwalił kawał solidnej roboty, bo Radek męczył się z nimi uzbrojony w łom i młotek około pół godziny. No ale skąd ja to miałam wiedzieć?? Radek tłumaczył mi, żebym była spokojna, że nic się nie stanie, że droga oświetlona, że sąsiad aktywista 20 godz. na dobę osiedle obserwuje.. Ale nie wiem, może to wina tej większej ilości połączeń miedzy półkulami u kobiet?? No w każdym razie ostatnich 27 nocy nie należało do najspokojniejszych w moim życiu..
Nie pisałam o braku drzwi ze zrozumiałych chyba powodów – nie chciałam całemu światu ogłaszać, że oto cały nasz dobytek i my przy okazji mieszkamy w domu zamkniętym na kłódkę ino...
Panowie montażyści poopowiadali nam wczoraj przy okazji kilka historyjek dot. terminowości i jakości produktów firmy Urzędowski. Przytoczę tu ino jedną z nich – dwa dni temu pojechali na montaż drzwi (opóźnionych o ok. 2-3 tyg., nie pamiętali dokładnie), folia ochronna nienaruszona, więc teoretycznie przynajmniej wszystko powinno być ok. Feler wyszedł przy ściąganiu owej folii – zeszła razem z lakierem.. Ktoś zapakował po prostu świeżo polakierowane drzwi. Zastanawiam się co porabia kontrola jakości???
Oszczędzę Wam opisywania naszych rozmów telefonicznych z pracownikami firmy, bo obrazują one jeno, że wszyscy tkwią tam mentalnie w czasach głębokiego socjalizmu..
Ale nie, jedna rozmowa (super wkurzonego Radka) była po prostu... piękna.
Zadzwonił na komórkę pana managera ds. sprzedaży.
- Dzień dobry, czy pan jest managerem ds. sprzedaży?
- Tak.
- Toś pan dupa nie manager!
- No tak...tak...
Na nasze drzwi czekaliśmy 5 miesięcy, bez 1 tygodnia... Najpierw miały być 18 czerwca, potem 25 czerwca, potem (już NA PEWNO) 1 lipca. Gdy wróciłam 1.07 z Mannheim spytałam Radka, który po mnie wyjechał do Jelonki:
- No i jak kochanie, jak tam nasze piękne drzwi?
- Hm... Jakby ci tu powiedzieć... Mają być między 18 a 22 lipca.
Myślałam, że w tej chwili trafi mnie jasny szlag. W końcu drzwi przybyły do nas wczoraj, 27 lipca.
Pełnię szczęścia zakłócił brak śrub do przykręcenia szyldów, ale to już dzisiaj Radula załatwił.
Ta historyjka to tak, dla Was, potencjalnych klientów firmy U. - ku przestrodze.
Wierząc w polską, znaną firmę, ich ISO 2001 nie sprawdziliśmy niestety na forum opinii. I to był nasz błąd. Jeśli macie ochotę, możecie poczytać tutaj kilka krwistych kawałków:http://www.murator.com.pl/forum/viewtopic.php?p=774828#774828
Ten post miał być bardziej żądny krwi i zjadliwy, ale.. nie mam już siły się denerwować... Wyciągnijcie więc ino wnioski z naszej historii.