
Początki jak to początki najpierw wydają się nie do pokonania a z perspektywy czasu i natłoku nowych kłopotów stają się banalnymi.
Projekt Santia kupiliśmy w maju 2014, w czerwcu złożyliśmy dokumenty w gminie i powiecie i w tym samym miesiącu otrzymaliśmy pozwolenie na budowę.
Miejsce na dom to moje miejsce na ziemi. Ukochane od dziecinnych lat, odwiedzane w każde wakacje, z masą dobrych wspomnień i wiejską ciszą, która jest czymś nie do opisania po wielkomiejskim notorycznym gwarze i szumie.
Bo jak tu się nie zakochać w takim widoku?
Tak więc w lipcu po wcześniejszym wytyczeniu miejsca na dom - czekaliśmy na wbicie pierwszej łopaty. Nie mogąc się doczekać- wbiliśmy sami. I dostaliśmy zbiorowego zawału:( Wykopana po południu dziura na głębokość około 110 cm po krótkim czasie zapełniła się do ok 30 cm.
Nie pomogło bardzo deszczowe lato (tak wiem, że były rejony w Polsce gdzie ludzie nagminnie podlewali trawniki, uprawy bo wszystko schło od upału - u nas systematycznie padało i nasiąkało, nasiąkało...).
W końcu nadszedł dzień kiedy zajechała ekipa i zaczęła kopać. Co wykopali - zachodziło wodą. Co wypompowali - zachodziło od nowa. Nie wiem jakim cudem udało się zalać ławę fundamentową. Ale się udało:) Gorzej już było z fundamentami, które praktycznie do przyjazdu betoniarek były na kilka pomp odpompowywane.
- Czytaj więcej..
-
- 2 komentarze
- 536 wyświetleń